Uchodźcy z Syrii muszą pracować. Liban ich nie chce, a w po wojnie Hezbollah ich wypchnie z powrotem do Syrii

Autor reportaży dla „Kuriera WNET” Paweł Rakowski bawił w kraju cedrów. Podzielił się obserwacjami na temat tego fantastycznego państwa. Do Libanu napłynęło od 2010 roku 2-3 mln uchodźców z Syrii.

Gościem Andrzeja Abgarowicza w „Południu Wnet” był Paweł Rakowski, dziennikarz Radia Wnet i autor reportaży dla „Kuriera Wnet”, który właśnie wrócił z podróży do Libanu.

– W Libanie widziałem dużo uchodźców z Syrii. Tam ludności się nie liczy, ponieważ jest to kwestia polityczna. Wedle dawnych ustaleń postkolonialnych uznano, że maronici mają rządzić, ale ci  już dawno nie są większością, o czym wszyscy wiedzą. Dlatego, żeby nie tworzyć kolejnych pretekstów do kolejnych wojen, po prostu nie liczy się ludności. Przyjmuje się, że jest 6 mln obywateli Libanu, chociaż wiadomo, że liczba szyitów znacznie wzrosła w związku z ich wielką dzietnością – mówił dziennikarz w audycji Andrzeja Abgarowicza.

[related id=”22326″]Do 6 mln obywateli tego kraju – albowiem nie do końca można powiedzieć, że Libańczyków, ponieważ ci to maronici – tak więc do 6 mln obywateli tego kraju domaszerowało od 1 do 3 mln uchodźców z Syrii, która okrąża Liban z dwóch stron. Ci ludzie, choć są niechciani, przyszli. Mówiąc o uchodźcach, dziennikarz zdecydowanie odróżnił chrześcijan od muzułmanów. Jak wiadomo, Libanem rządzą katolicy, a więc chrześcijanie mają większą szansę na uzyskanie pomocy i zatrudnienia.

– Wszyscy uchodźcy muszą pracować. Państwo ich nie zauważa. Właściwie w Libanie państwa nie ma. Jeżeli uchodźcy robią problem, to wojsko, czy raczej Hezbollah, robi z tym porządek. Póki co, wzrosła przestępczość. Na pewnym elitarnym osiedlu maronickim uchodźcy zniszczyli wszystkie kapliczki  (albowiem ludzie w Libanie nie stawiają w swoich ogrodach durnych pajaców czy krasnali, tylko kapliczki). No i mieszkańcy tego osiedla stwierdzili, że od 18 do 6 rano w ich okolicy ma nie być uchodźców. I ich nie ma.

Dziennikarz zastrzegł, że nie wiadomo, czy chrześcijanie z Syrii naprawdę są chrześcijanami, albowiem w początkowym etapie wojny powszechne były mordy na chrześcijanach, dokonywane w celu uzyskania ich dokumentów tożsamości. A w Libanie chrześcijanie zatrudniają chrześcijan. Więc jest większe prawdopodobieństwo, że uchodźca-chrześcijanin zostanie kelnerem czy pomocnikiem w sklepie spożywczym. Oczywiście zarobki w takiej sytuacji nie gwarantują nawet przeżycia, ale przynajmniej jest sposobność na zaparzenie wrzątku i ugotowanie ryżu.

– Uchodźcy muzułmańscy są w gorszej sytuacji. Muszą pracować i pracują głównie na budowach. Nikt ich nie chce w Libanie i nie ma siły, aby powstrzymać ich napływ, ale jest siła, aby ich wygonić. Granicy nie da się upilnować. Tam są góry. No i tam, gdzie jest Hezbollah, oczywiście uchodźcy sunniccy nie garną się masowo. Uchodźcy z Syrii nigdy nie będą mogli zalegalizować swojego pobytu w Libanie, nawet w przypadku mieszanego małżeństwa. Dzieci z takich związków też nigdy nie będą obywatelami Libanu – nigdy.

– Kolejny problem z Syryjczykami jest taki, że oni wyszli z kraju, w którym była komuna, i nie potrafią się odnaleźć w kapitalistycznym, nowoczesnym Libanie. Nie są przyzwyczajeni do tamtejszych warunków pracy. A więc Syryjczycy pracują, żebrzą, kradną, a kobiety prostytuują się.

– Ci ludzie w swojej masie mieszkają „pod mostem”. Mają swoje obozy, ale  do nich nie dotarłem. Syryjczyków jest pełno, ale nie zauważyłem, aby kogoś zaczepiali. Widać, że to są bardzo nieszczęśliwi ludzie, którzy mają za sobą straszne przeżycia. Kościół maronicki im pomaga.

Posłuchaj całej rozmowy!!

Komentarze