Życie dzieci albinoskich w Tanzanii jest pełne niebezpieczeństw. Są porywane, żeby sporządzać z nich mikstury i amulety

– Znamy dziewczynę, której za pieniądze odrąbano prawą rękę. Dziewczyna przeżyła, jest w średniej szkole, ale pozostała jej tylko ta „gorsza” lewa ręka – opowiadał Zbigniew Jęczmyk, świecki misjonarz.

Elżbieta i Zbigniew Jęczmykowie przez cztery miesiące posługiwali w Tanzanii. Ich misja polegała na opiece i uczeniu dzieci niewidomych, głuchoniemych i albinoskich. Po dotarciu na miejsce bardzo szybko okazało się, że program, który przygotowali jeszcze w Polsce, trzeba było zmienić ze względu na panujące tam warunki.

– Zorientowaliśmy się, że dzieci jest tam bardzo dużo i że nas oblegają, a my nie mamy podstawowych warunków do pracy edukacyjnej, do jakiejkolwiek pracy świetlicowej. W warunkach tak bardzo prymitywnych i skromnych musieliśmy od razu organizować zajęcia – powiedziała Elżbieta Jęczmyk, wyjaśniając, że tamtejsze dzieci otrzymują bardzo niewiele uwagi od dorosłych, jest znikoma, a poziom biedy, którą zaobserwowali pośród nich szokujący.

Na wystawie znajdującej się na urodzinowym Jarmarku Wnet można było zobaczyć zdjęcie dzieci znajdujących się za metalową bramą. Jak opowiada Zbigniew Jęczmyk, tamtejszy ośrodek jest otoczony wysokim murem z drutem kolczastym u góry: – Problem polega na tym, że tak musi być. Życie dziecka albinoskiego w Tanzanii jest niestety narażone na mnóstwo niebezpieczeństw.

Pomimo wysiłków edukacyjnych prowadzonych przez misjonarzy, albinosi są traktowani jako źródło amuletów. W tym celu najprościej jest ukraść dzieci. – Poznaliśmy dziewczynę, której za pieniądze odrąbano prawą rękę. Dziewczyna przeżyła, jest w średniej szkole, ale pozostała jej tylko ta, według Tanzańczyków gorsza, lewa ręka.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy o różnicach między życiem w Polsce a życiem w Tanzanii.
WJB

 

Komentarze