Gość Południa Radia Wnet: Obecnie rządzący politycy na Węgrzech wiążą przyszłość Węgier z przyszłością Polski

Viktor Orbán jest populistą, ponieważ wykonuje to, czego od polityka oczekuje naród – mówił w Południu Wnet Atilla Szalai, dziennikarz, były radca kulturalny Ambasady Węgier w Warszawie.

Atilla Szalai jeszcze jako młody człowiek udał się autostopem do Starego Sącza. Trafił na procesję z relikwiami wówczas jeszcze błogosławionej Kingi: – Zauważyłem, że ta srebrna szkatułka, zawierająca relikwie, jest opatulona szarfą w trójbarwach węgierskich. Byłem bardzo zdziwiony, skąd taka tradycja przypominania węgierskości tej polskiej księżniczki. Już wtedy przebąkiwałem co nieco po polsku, więc zapytałem jakiegoś starszego pana, o co chodzi. On jak najbardziej naturalnie odpowiedział „Przecież ona była Węgierką”.

Wiele lat później, gdy rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego służył jako attaché prasowy i kulturalny Ambasady Węgier w Warszawie, została zapowiedziana kanonizacja księżnej Kingi. Stanął wtedy przed wyzwaniem zaplanowania węgierskiego wkładu w te uroczystości. Przypomniał sobie wówczas legendę o św. Kindze i jej udziale w powstaniu kopalni soli, łączącą się z podróżą Kingi do męża.
Jego marzeniem stało się, żeby w Nowym Sączu postawić symboliczną bramę seklerską. Wyjaśnił, że prawie we wszystkich zagrodach seklerskich w Siedmiogrodzie jest brama seklerska, opatrzona bardzo ładnymi symbolami: słońca, księżyca i krzyża. A na niemal każdej takiej bramie występuje też napis, że człowiek, który przychodzi do tego domu z zamiarem pokojowym, jest witany, a ten, kto ma złe zamiary, ma odwrócić się na pięcie i odejść.

Gość Południa Wnet, wspominając przygotowania do kanonizacji, powiedział, że wszyscy patrzyli na niego jak na wariata.

Postawienie takiej bramy kosztowało 15 tysięcy marek niemieckich. Długo by opowiadać, ale w pewnym momencie, jak powiedział Attila Szalai – za pomocą Boskich sił – stało się to możliwe, a bramę poświęcił Jan Paweł II, życząc, aby ta symbolizowała ona drogę polsko-węgierskiej przyjaźni w trzecie tysiąclecie.

Zapytany, czy wspomniana przyjaźń faktycznie jest odczuwana wśród Węgrów, gość Poranka stwierdził, że należy rozróżnić ludzi mieszkających w Budapeszcie od mieszkańców prowincji: – Gdybyśmy (w Budapeszcie) się pytali „czy ci to coś mówi”, to byśmy otrzymywali odpowiedź, że tak. Ewentualnie bardziej zorientowani potrafiliby powtórzyć stereotypowe zdanie „Polak-Węgier dwa bratanki i do szabli, i do szklanki” – i na tym koniec. Natomiast na prowincji ta tradycja jest o wiele bardziej żywa, a tradycja mówi, że każdy, kto jest Węgrem, odnosi się z przyjaźnią do Polski.

Gość Południa Wnet stwierdził, że istnieje potrzeba, aby nasze kraje się lepiej poznawały i rozumiały rozbieżności między nimi. Potwierdził również, że obecne węgierskie elity wciąż odnoszą się do Polski z niestereotypową sympatią.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy.

WJB

Komentarze