W piątkowym Poranku Wnet Krzysztof Skowroński rozmawiał z Erykiem Mistewiczem, specjalistą od marketingu politycznego, aktualnie obserwującym wybory prezydenckie we Francji. Tematem rozmowy była debata kandydatów – Emmanuela Macrona i Marine Le Pen – przed drugą turą wyborów.
Gość Poranka powiedział, że wszyscy Francuzi, z którymi rozmawia, głównie z kręgów nieładnie nazywanych burżuazją, będą głosować na Emmanuela Macrona, tylko dlatego, żeby Marine Le Pen nie wygrała wyborów. Uważają, że jest ona zagrożeniem dla Republiki.
Eryk Mistewicz ocenił też – jako osoba zawodowo zajmująca się wizerunkiem polityków – to, jak kandydaci wypadli w debacie. Negatywnie zaskoczyła go Marine Le Pen, która nie wypadła dobrze w porównaniu ze znakomicie przygotowanym Emmanuelem Macronem.
Spodziewał się, że kandydatka Frontu Narodowego wykorzysta debatę, żeby pokazać, że „nie jest diabłem”, aby przekonać do siebie umiarkowanych wyborców. Na socjalistów i tak nie ma co liczyć, ponieważ, jak powiedział ,”socjalista i tak zagłosuje na socjalistę”. Marine Le Pen potraktowała według niego debatę jako kolejne wystąpienie wiecowe i dobrze się do niej nie przygotowała. Została już za to skrytykowana w prasie przez jej ojca Jean-Marie Le Pena („Dostała lanie od tatusia”).
Eryka Mistewicza zdziwił też niski poziom oglądalności debaty – oglądało ją jedynie 16 milionów Francuzów. Być może był to wynik tego, że z debatą „konkurował” mecz Ligi Mistrzów, a może tego, że większość Francuzów już wie, na kogo zagłosuje albo że odda głos „biały” (na nikogo).
JS