Ks. Henryk Zieliński: Wybór na prezydenta Francji któregokolwiek z obojga kandydatów nie byłby dla Polski optymistyczny

– Loże masońskie sprzeciwiają się Marine Le Pen głównie z powodu akcentowania elementu narodowego. Katolicyzm jest raczej przez nią traktowany instrumentalnie – mówił redaktor naczelny „Idziemy”.

 

Ks. Zieliński był gościem audycji Popołudnie Wnet. W rozmowie z Janem Brewczyńskim wypowiedział się na temat wyników pierwszej tury wyborów prezydenckich we Francji oraz pomocy rodzinom w Syrii, jaką niosą Polacy.

– Żadna z tych postaci, która zwycięży, nie jest dla nas wyborem optymistycznym. Być może wygrana Le Pen dawałby mniej krytyczne podejście do Polski ze strony Unii Europejskiej, ale z drugiej strony, niebezpieczne są jej sympatie prorosyjskie.

– Natomiast Emmanuel Macron najbardziej jest bliski Ryszardowi Petru. Jest to człowiek wielkich korporacji, człowiek raczej o poglądach lewicowych, chociaż sam się nazywa centrystą, przy czym ten centryzm jest zupełnie inny niż chcielibyśmy to rozumieć.

[related id=”14966″]Komentując zamieszki, zorganizowane przez środowiska lewicowe w proteście wobec osoby Marine Le Pen, powiedział: – Dla nas ani Marine Le Pen, ani Antifa to nie jest świat, w którym mielibyśmy szukać przyjaciół.

Zdaniem ks. Zielińskiego loże masońskie sprzeciwiają się Marine Le Pen głównie z powodu akcentowania przez nią elementu narodowego. Katolicyzm jest raczej przez nią traktowany instrumentalnie i wydaje się być  rozumiany w sposób wypaczony.

Ksiądz stwierdził również, że rozczarowały go francuskie środowiska katolickie, które dotychczas wielokrotnie protestowały przeciwko decyzjom lewicowych władz dotyczących spraw społecznych – protestowały na przykład w obronie szkół katolickich. Ich głos w kampanii prezydenckiej był o wiele słabszy, „Jakby nie widziały przełożenia wyboru władzy na to, jak potem będzie wyglądało prawo, które może w nie godzić”.

Komentując wczorajszą zbiórkę pieniędzy na pomoc ofiarom wojny w Syrii, ks. Zieliński przypomniał o programie „Rodzina rodzinie”: – Wydaje mi się, że Polacy robią więcej dla Syryjczyków, niż ci, którzy oskarżają nas o bierność wobec biedy w tym kraju. Jeden dolar wydany w Syrii znaczy więcej niż jedno euro wydane w Europie na utrzymanie uchodźców. Za pieniądze wydane w Europie na utrzymanie jednego uchodźcy, w Syrii można utrzymać całą wioskę. To obliczyli Niemcy.

lk

Komentarze