Eryk Mistewicz: Na ostatniej prostej przed wyborami zdarzyć może się wszystko. Francja spodziewała się aktu terroru

Tylko François Fillon i Marine Le Pen spośród kandydatów na prezydenta sprostali ekstremalnej sytuacji. Przemawiali bez przygotowanych kartek i nawiązali do tematu bezpieczeństwa narodowego.


Gościem Krzysztofa Skowrońskiego z Paryża był Eryk Mistewicz, prezes Instytutu Nowych Mediów. Przedstawił sytuację we Francji po zamachu terrorystycznym tuż przed wyborami prezydenckimi.

– Część wydarzeń zostało odwołanych na skutek wczorajszego ataku terrorystycznego. Człowiek, który strzelał do policjantów, był znany. To islamski fundamentalista. Już wcześniej atakował policjantów, robił to permanentnie. (…) Francuska Republika jest słaba, wyszło to w przededniu wyborów prezydenckich – powiedział dziennikarz.[related id=”14347″]

Mistewicz poinformował, że oprócz terrorysty zginęło dwoje innych ludzi, a kilkoro zostało rannych, i że spodziewano się takiego aktu terroru na ostatniej prostej kampanii wyborczej. Paryż wczoraj zamarł, kafejki nie wyglądały tak samo jak co dzień, na Polach Elizejskich panowała panika.

Gość Poranka mówiąc o wyborach prezydenckich we Francji,  wspomniał o zdublowanych kartach wyborczych, z którymi jest problem. Skomentował również zachowanie kandydatów w obliczu tak ekstremalnej sytuacji, która w czwartkowy wieczór zaistniała w Paryżu.

– W piętnastominutowej prezentacji kandydaci pogubili się w tej ekstremalnej sytuacji. Refleksem wykazali się Marine Le Pen i François Fillon. Odrzucili przygotowane kartki, przechodząc do tematu bezpieczeństwa narodowego. Widać, że w tego typu sytuacjach Francja potrzebuje prawdziwego lidera, nie jakiegoś żółtodzioba, rzucającego butelką w górę. 

– Zdarzyć może się wszystko. Ostatni dzień jest dniem najgorszym, najbardziej wpływającym na Francuzów. Moim zdaniem najbardziej z tej sytuacji skorzystają François Fillon i Marine Le Pen – to oni spotkają się w II turze – stwierdził Mistewicz.

lk

Komentarze