Wiec poparcia dla Donalda Tuska na Dworcu Centralnym to początek kampanii prezydenckiej byłego szefa Platformy

Demonstracyjny przyjazd byłego premiera do Warszawy oraz entuzjastyczne przyjęcie przez elity III RP i działaczy Platformy Obywatelskiej pokazały, że opozycja ma tylko jednego prawdziwego przywódcę.

Były premier po raz kolejny pokazał, że jest mistrzem marketingu politycznego. Wezwanie do prokuratury ws. wyjaśnienia kulis podpisania przez dowództwo kontrwywiadu umowy o współpracy Służby Kontrwywiadu Wojskowego z rosyjską Federalną Służbą Bezpieczeństwa wydawało się być dla wizerunku Donalda Tuska sporym kłopotem. Bo jak racjonalnie można wytłumaczyć, że premier Polski (który z własnej woli przejął bezpośredni nadzór nad służbami specjalnymi) dopuszcza do sytuacji, w której rosyjskie służby specjalne dostały możliwość infiltracji polskiego kontrwywiadu wojskowego (np. przebywający w Polsce funkcjonariusze FSB mieli możliwość swobodnego poruszania się po jego siedzibie)? Sama umowa została podpisana kilka miesięcy po katastrofie prezydenckiego TU-154 pod Smoleńskiem, której przyczyny dopiero miały zostać ustalone, a nawet w oficjalnym śledztwie udział osób trzecich nie został wykluczony.

Niestety, pytając zebranych na Dworcu Centralnym zwolenników przewodniczącego Rady Europejskiej, odnosiło się wrażenie, że nikt z witających Donalda Tuska nie zadawał sobie pytań o powód i zasadność wezwania go do prokuratury. Grały emocje, dodajmy, po większej części emocje negatywne, co szczególnie silnie mogli odczuć zebrani członkowie „Klubów Gazety Polskiej”, którzy zebrali się, aby przypomnieć, dlaczego były przewodniczący Platformy Obywatelskiej musiał przyjechać do Warszawy.

[related id=”14061″]

Donald Tusk postanowił wykorzystać zebranych zwolenników, w większości członków Platformy Obywatelskiej, do odwrócenia uwagi opinii publicznej od kłopotliwej umowy oraz do zaaranżowania własnego powrotu na scenę polityczną. 19 marca na peronie nr trzy Dworca Centralnego można było poczuć atmosferę wiecu wyborczego. Tak Donald Tusk rozpoczął kampanię prezydencką, której wynik poznamy za ponad trzy lata.

Aranżacja powrotu „prezydenta Europy” była doskonale wkomponowana w prowadzoną od kilku miesięcy operację medialną, kreującą PiS na oderwaną od zwykłych ludzi, dygnitarską partię władzy. Kiedy premier porusza się rządową CASĄ – to Donald Tusk przyjeżdża do Warszawy koleją; kiedy wiceministrowie rozbijają się limuzynami na sygnale, to przewodniczący Rady Europy idzie z dworca do prokuratury pieszo. Dopełnienie obrazu stanowi sprawa kariery byłego rzecznika MON, Bartłomieja Misiewicza.

I znowu większość wyborców nie będzie zastanawiać się, jak naprawdę wygląda korzystanie z przywilejów władzy przez obecny rząd. Nie zobaczą wielu ministrów, którzy codziennie pieszo przychodzą do swoich gabinetów. Znaczna część opinii publicznej nie pamięta już cotygodniowych podróży Donalda Tuska z Warszawy do Gdańska rządowym samolotem czy kolacji w restauracji „Sowa i Przyjaciele” za pieniądze podatników. Wyborcy zobaczą, jak „prezydent Europy” skromnie stawia się przed prokuraturą. Widzowie telewizji informacyjnych nie zobaczą, że za Donaldem Tuskiem maszerowała niezbyt liczna grupa demonstrantów, głównie działaczy partyjnych i były urzędników. Nie zobaczą, że demonstrujący zaraz po wejściu Donalda Tuska do siedziby prokuratury szybko zaczęli się rozchodzić. Obrazek został nagrany i będzie po wielokroć emitowany, a tym samym cel polityczny został zrealizowany.

Jestem bardzo krytyczny wobec tego, co dzieje się w naszej ojczyźnie, ale wszystko jest dziś w rękach ludzi – powiedział Donald Tusk w drodze do stołecznej prokuratury. Słowa byłego premiera mogą wskazywać ma szukanie przesilenia politycznego na ulicy, podobnie jak to miało miejsce 16 grudnia 2016 roku. Zebrani zwolennicy Tuska, obok wyrażania poparcia dla przewodniczącego Rady Europejskiej,  skandowali również hasła antyrządowe, nawołujące do obalenia rządu.

Wiele wskazuje na to, że ten pokazowy spacer w świetle niezliczonych kamer telewizyjnych i obiektywów fotoreporterów to początek marszu Donalda Tuska w stronę Pałacu Prezydenckiego, czego głośno domagali się zebrani na peronie szeregowi działacze Platformy oraz członkowie KOD-u.

Z rozmów przeprowadzonych na peronie z działaczami Platformy można było odnieść wrażenie, że uczestnicy demonstracji z żadnym innym liderem opozycji nie wiązali tak silnych nadziei na odsunięcie PiS-u od władzy, jak z byłym premierem. Powrót Donalda Tuska do polskiej polityki będzie  realnym końcem sporu o przywództwo w opozycji. Po kompromitacji Ryszarda Petru oraz Mateusza Kijowskiego oraz deficycie politycznej charyzmy u obecnego przewodniczącego Platformy Obywatelskiej, Tusk pokazał się jako niekwestionowany przywódca całej opozycji.

ŁAJ

Komentarze