Francuskie władze prowadzą cichą walkę z niepożądanymi przybyszami. Obywatele jednak oczekują rozwiązań systemowych

– Problemem doraźnym Francji są migranci. Skąd przyszli, którędy przeszli granicę, trudno dociec – mówił Piotr Witt w Poranku Radia Wnet.

Korespondent Radia Wnet przypomniał, że przed kilku laty była głośna afera w komendzie policji w Paryżu i urzędzie do spraw uciekinierów: – Przekupieni urzędnicy za opłatą wydawali dwuletnie karty pobytu, zamieniane z czasem na dziesięcioletnie. W procederze brali udział także zaprzyjaźnieni adwokaci.

– Migranci w Paryżu są wszędzie. Całymi rodzinami koczują na stacjach metra na jakiś kołdrach, pościelach dostarczanych im zapewne przez pomoc katolicką, najbardziej sprawną prywatną organizację pomocy ludziom w potrzebie, która wieczorami rozdaje zupę i żywność. W nagłej potrzebie państwo udziela im doraźnej pomocy lekarskiej na rachunek właściwego terytorialnie merostwa.

– Zarazem władze prowadzą cichą walkę z niepożądanymi przybyszami. Dawno temu w metrze paryskim zlikwidowano ławki, na których bezdomni chętnie sypiali, zwłaszcza zimą. Dawne ławki przetrwały tylko na trzech stacjach. Wszędzie indziej zostały zastąpione przez rzadko rozstawione metalowe krzesła o kształcie dziurawej miednicy. Nie da się na nich spać – kontynuował.

Życia imigranta nie ułatwiają również inne zabezpieczenia: – Ogrodzenia gmachów najeżone są wymyślnymi szpikulcami, rynny opatrzone obręczami o długich kolcach, wejścia do kamienic bronią zamki kodowe. Migranci koczują więc, gdzie popadnie.

Piotr Witt powiedział również, że francuscy obywatele zarzucają władzy brak systemowej pomocy dla imigrantów aż do momentu poprawy sytuacji geopolitycznej. To wszystko ma wpływ na trwającą kampanię wyborczą.

WJB

Komentarze