Były wiceszef BOR gen. Paweł Bielawny został prawomocnie skazany w sprawie ochrony wizyt w Smoleńsku w 2010 roku

Według prokuratury, działania generała skutkowały znacznym obniżeniem bezpieczeństwa ochranianych osób, tj. niezapewnieniem dostatecznej ochrony Prezydentowi RP, Prezesowi Rady Ministrów i innym.

Były wiceszef BOR gen. Paweł Bielawny jest już prawomocnie skazany na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu za nieprawidłowości przy ochronie wizyt Donalda Tuska i Lecha Kaczyńskiego w Katyniu w 2010 r. W środę Sąd Apelacyjny w Warszawie utrzymał taki wyrok sądu I instancji.

To pierwszy prawomocny wyrok sądu karnego związany z katastrofą w Smoleńsku.

W 2012 r. prokuratura oskarżyła Bielawnego o niedopełnienie obowiązków związanych z planowaniem, organizacją i realizacją zadań ochronnych Biura przy obu wizytach. Według prokuratury, „skutkowało to znacznym obniżeniem bezpieczeństwa ochranianych osób, czym działał na szkodę interesu publicznego, tj. zapewnienia ochrony prezydentowi RP i Prezesowi Rady Ministrów” oraz interesu prywatnego osób pełniących urząd prezydenta, jego małżonki oraz urząd premiera. Drugi zarzut mówił o poświadczeniu nieprawdy w dokumentach, jakoby fotograf współpracujący z BOR był funkcjonariuszem Biura w delegacji do Smoleńska. Za ten drugi zarzut grozi do 5 lat więzienia; za pierwszy – do 3 lat. Bielawny od początku mówił, że jest niewinny i wnosił o uniewinnienie.

W czerwcu 2016 r. Bielawny został skazany przez Sąd Okręgowy w Warszawie na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata, 10 tys. zł grzywny i 5-letni zakaz zajmowania stanowisk w państwowych służbach ochrony. Apelację złożyła tylko obrona Bielawnego. Nie złożyła jej strona oskarżycielska, czyli Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga i oskarżyciel posiłkowy Jarosław Kaczyński.

SA uznał, że sąd I instancji bardzo wnikliwie przeprowadził postępowanie dowodowe w sprawie, zaś zgromadzone w jego toku dowody poddał prawidłowej ocenie (…) i na ich podstawie poczynił trafne ustalenia faktyczne, na ich podstawie zaś dokonał prawidłowej oceny prawnej zachowań oskarżonego – powiedział w uzasadnieniu wyroku sędzia SA Marek Motuk.

W apelacji obrona argumentowała, że SO nieprawidłowo ocenił zebrane dowody, odmawiając wiarygodności części świadków, m.in. z BOR; że biegli „celowo wprowadzili sąd w błąd”; że sąd źle ocenił stan faktyczny, uznając, że Bielawny nie był funkcjonariuszem publicznym, który może odpowiadać za przekroczenie uprawnień; że ustawa o BOR nie obowiązuje za granicą; że oskarżony nie miał zamiaru poświadczyć nieprawdy ws. fotografa.

Apelacja nie zasługuje na uwzględnienie – oświadczył sędzia Motuk. SA uznał, że SO bardzo szczegółowo ocenił zgromadzone dowody, a ich ocena nie była dowolna – jak podnosiła obrona. Uzasadnienie SO uznano za „wyczerpujące, logiczne i przekonujące”.

Według SA oskarżony i część świadków z BOR wyraziła w swych zeznaniach „poglądy będące wyrazem ich subiektywnych przeżyć” – które zdaniem SA nie stanowią dowodów podlegających ocenie w kategoriach wiarygodności. – Nieuwzględnienie tych poglądów przez SO nie stanowi przekroczenia zasady swobodnej oceny dowodów – podkreślił sędzia Motuk.

Zdaniem SA, SO uznał jedynie część opinii biegłych i zweryfikował je, opierając się na zeznaniach doświadczonych oficerów BOR, dokumentach i niejawnych przepisach wewnętrznych BOR. Sędzia Motuk powiedział, że w konsekwencji SO doszedł do poprawnego wniosku, że w większości opinia biegłych „nie jest przydatna do tego postępowania i ma drugorzędne znaczenie dla ustaleń faktycznych w sprawie”.

SA odrzucił argument apelacji, że ustawa o BOR nie obejmuje zagranicy. Sędzia Motuk podkreślał, że miejsce popełnienia czynu zarzuconego Bielawnemu wyznacza nie miejsce wizyty zagranicznej, lecz miejsce sprawowania przez niego nadzoru służbowego nad zabezpieczeniem wizyt – a to znajdowało się w Warszawie.

Ponadto SA nie podzielił argumentacji, że Bielawny nie był funkcjonariuszem publicznym. – W związku z tym, że BOR jest organem powołanym do ochrony bezpieczeństwa publicznego, wszyscy pełniący w nim służbę funkcjonariusze korzystają z pełnego statusu funkcjonariusza publicznego, czego skutkiem jest szczególna zarówno ochrona prawna, jak i odpowiedzialność karna – podkreślił sędzia Motuk.

SA w całości podzielił też ocenę SO co do zarzutu ws. fotografa, a zarzuty apelacji w tej części uznał za „oczywiście niezasadne”. Sędzia Motuk podkreślił, że Bielawny wiedział, iż fotograf nie był funkcjonariuszem BOR, a mimo to wpisał go jako takiego w oficjalnej dokumentacji. Sędzia dodał, że bez tego fotograf nie uzyskałby wizy i akredytacji prasowej na uroczystości.

Zdaniem SA kara jest adekwatna do stopnia zawinienia i szkodliwości społecznej zarzuconych oskarżonemu czynów.

Z mojego punktu widzenia jest to wyrok jak najbardziej słuszny; prokuratura zresztą nie składała apelacji w tej sprawie i w pełni zgodziła się z wyrokiem I instancji – powiedział po wyroku SA dziennikarzom prok. Józef Gacek, który oskarżał Bielawnego. Jego zdaniem, w tej sprawie nie ma podstaw do kasacji do Sądu Najwyższego.

To jest uzależnione od mojego mocodawcy – tak mec. Piotr Jezierski, obrońca Bielawnego (nieobecnego na ogłoszeniu wyroku) odpowiedział na pytanie, czy złoży kasację. Według niego, w szczególnych przypadkach kasacja jest dopuszczalna także przy wyroku w zawieszeniu.

Kasację od wyroku, w którym orzeczono karę w zawieszeniu, można wnieść wyłącznie w wypadku tzw. bezwzględnych przyczyn odwoławczych, czyli np. jeśli w wydaniu orzeczenia brała udział osoba nieuprawniona lub niezdolna do orzekania; sąd był nienależycie obsadzony; orzeczono karę nieznaną ustawie lub zachodzi sprzeczność w treści orzeczenia, uniemożliwiająca jego wykonanie.

[related id=”10645″ side=”left”]

W śledztwie Bielawny nie przyznał się do zarzutu i odmówił wyjaśnień. Po przedstawieniu mu zarzutów w lutym 2012 r. ówczesny szef MSW Jacek Cichocki zdymisjonował go ze stanowiska wiceszefa BOR. Jedną z podstaw oskarżenia były opinie dwóch biegłych, według których m.in. sposób organizacji i realizacji działań ochronnych był niezgodny z zasadami BOR.

SO wyliczał w 2016 r., że oskarżony m.in. „dopuścił do przeprowadzenia przez dowódcę obu zabezpieczeń nienależytej analizy zadania nieuwzględniającej zagranicznego charakteru obu zabezpieczeń”; „dopuścił do wyznaczenia nienależytego składu grupy rekonesansowej”; „odstąpił od przeprowadzenia przez funkcjonariuszy BOR przed 7 kwietnia 2010 r. rekonesansu z udziałem funkcjonariuszy rosyjskich służb ochrony miejsca planowanego lądowania”; „dopuścił do zaniechania pozyskania wszystkich niezbędnych informacji o sposobie zabezpieczenia przez stronę rosyjską obu wizyt w zakresie określania zasad współdziałania ze służbami gospodarza”; „zatwierdził zaniżony stopień zagrożenia obu wizyt” oraz „dopuścił do odstąpienia od zorganizowania ochrony miejsc bazowania samolotów specjalnych Tu-154 na smoleńskim lotnisku”.

Sędzia SO Paweł Dobosz powiedział, że powszechną wiedzą podmiotów współorganizujących obie wizyty – w tym Kancelarii Premiera i Kancelarii Prezydenta – było to, że Smoleńsk-Siewiernyj było „lotniskiem zamkniętym”. Tymczasem, według instrukcji HEAD, lądowanie samolotów z VIP-ami mogło następować tylko na lotniskach czynnych. SO uznał, że w tej sytuacji podmioty współorganizujące obie wizyty nie powinny w ogóle rozważać tego lotniska jako miejsca lądowania VIP-ów.

Sędzia Dobosz oświadczył też wtedy, że nie ma podstaw, by uznać, że przyczyną katastrofy był zamach przy użyciu materiałów wybuchowych, a BOR prawidłowo sprawdził pod tym kątem Tu-154 przed lotem. Żadne dowody będące w dyspozycji sądu nie wskazywały na hipotezę zamachu; tym samym nie ma podstaw do twierdzenia, że BOR tej katastrofie nie zapobiegło – dodał w 2016 r. Dobosz.

Mam nadzieję, że będzie jeszcze więcej wyroków – skomentował wówczas wyrok SO Jarosław Kaczyński.

Przed tym samym SO od marca 2016 r. trwa proces b. szefa Kancelarii Premiera Tomasza Arabskiego i czworga urzędników, oskarżonych w trybie prywatnym przez część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej o niedopełnienie obowiązków przy organizacji lotu z 10 kwietnia 2010 r. Podsądni nie przyznają się do zarzutów, za które grozi im do 3 lat więzienia. Akt oskarżenia wniesiono po tym, gdy Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga umorzyła prawomocnie śledztwo ws. organizacji lotów premiera i prezydenta do Smoleńska.

Źródło: PAP

lk

Komentarze