Bułgaria: Po trzech nieudanych próbach powołania rządu w niedzielę 26.03 odbędą się przedterminowe wybory do parlamentu

Szanse dwóch wiodących sił – centroprawicy (GERB ) i lewicy (BSP) – są tak wyrównane, że, zdaniem obserwatorów, zwycięzca będzie znany dopiero po przeliczeniu prawie wszystkich głosów.

W niedzielę w Bułgarii odbędą się przedterminowe wybory parlamentarne. Rozpisano je po dymisji koalicyjnego gabinetu centroprawicowego premiera Bojko Borysowa z listopada 2016 r. i trzech nieudanych próbach powołania nowego rządu w ramach obecnego parlamentu.

Publikowane w ostatnich dniach sondaże dają praktycznie równie szanse centroprawicowej partii GERB (Obywatele na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii) i lewicowej koalicji BSP na rzecz Bułgarii, na czele z Bułgarską Partią Socjalistyczną. Do parlamentu wejdzie zapewne pięć partii, dwie są na granicy przekroczenia 4-procentowego progu. Do utworzenia gabinetu potrzebna będzie koalicja składająca się z co najmniej trzech sił.

Borysow ustąpił po porażce kandydatki swojej partii GERB, Cecki Caczewej, w listopadowych wyborach prezydenckich i po zwycięstwie kandydata lewicy, Rumena Radewa. Była to druga dymisja Borysowa przed zakończeniem kadencji, poprzednią złożył w lutym 2013 r. Obecne wybory będą już trzecimi z kolei wyborami przedterminowymi w ostatnich czterech latach. Jak najwcześniejszego terminu wyborów (26 marca to pierwsza możliwa data) domagała się lewica, licząca na kolejne zwycięstwo po listopadowym.

Tymczasem „Wall Street Journal”, powołując się na dokumenty przechwycone przez bułgarski wywiad, informuje, że Bułgarska Partia Socjalistyczna otrzymała od think tanku powiązanego z władzami w Moskwie dokładny plan wygrania wyborów, który zakładał m.in. kampanię fałszywych informacji oraz publikacje nieprawdziwych sondaży. Chodzi o wybory, które z dużą przewagą w listopadzie 2016 roku wygrał Rumen Radew, 53-letni pilot i generał w stanie spoczynku. Na kandydata socjalistów głosowało ponad 2 mln osób, czyli znacznie szerszy krąg wyborców niż ponad dwukrotnie mniejszy elektorat lewicy. Na kilka tygodni przed wyborami znacznie wzrosła liczba antyzachodnich i prokremlowskich publikacji w internecie i mediach – zwracali uwagę analitycy, na jakich powołuje się WSJ. Latem było ich ok. 50 dziennie, a na dwa tygodnie przed wyborami – do 400 dziennie – policzono.

W sprawie stosunków z Rosją BSP, DPS ( partia tureckiej mniejszości Ruch na rzecz Praw i Swobód) i nacjonaliści opowiadają się za natychmiastowym zniesieniem unijnych sankcji, gdyż według tych partii sankcje powodują duże straty w bułgarskiej gospodarce. GERB zajmuje pozycję umiarkowaną – nie sprzeciwiłby się kontynuowaniu sankcji, lecz – zdaniem Borysowa – z Rosją należy utrzymywać pragmatyczne i poprawne stosunki, rozwijać turystykę i współpracę w energetyce. Bułgarska turystyka, zapewniająca ok. 15 procent PKB, jest nastawiona głównie na Rosjan. Borysow liczy też nadal na utworzenie gazowego węzła pod Warną, dla którego głównym dostawcą gazu byłaby Rosja.

Partia tureckiej mniejszości stanowi punkt zapalny w stosunkach bułgarsko-tureckich. Problem zaognił się po powołaniu w ubiegłym roku partii Demokraci na rzecz Odpowiedzialności, Sprawiedliwości i Tolerancji (DOST, co po turecku znaczy przyjaciel) Lutfiego Mestana, byłego przewodniczącego najstarszej i najbardziej reprezentatywnej partii tureckiej mniejszości Ruch na rzecz Praw i Swobód (DPS). W ostatnich 15 latach, prócz tego, że bronił praw mniejszości tureckiej, DPS przekształcił się w swoisty biznesinkubator, postrzegany jako jeden z ważnych ośrodków korupcji, a ostro antykomunistyczną retorykę z początku lat 90. zamienił na bułgarsko-patriotyczną z elementami prorosyjskimi. Partia ta, jak twierdzą bułgarskie media, finansowana jest przez Turcję.

[related id=”7575″ side=”left”]

Wielkim problemem Bułgarii jest korupcja. Kraj ten postrzegany jest jako najbardziej skorumpowany we wspólnocie europejskiej. W rankingu Transparency International za 2016 r.Bułgaria zajęła 75 miejsce wśród 176 krajów, spadając o 7 miejsc w porównaniu z poprzednim rokiem. Nie było tu ani jednego wyroku skazującego za korupcję na wysokich szczeblach władzy. Łączy się to ze wzrostem gospodarczym, który z kolei zależy od inwestycji zagranicznych.

Dyskusja o walce z korupcją toczy się wokół „rumuńskiego modelu” – powołania całkowicie niezależnej, wyspecjalizowanej prokuratury na wzór rumuńskiej DNA (Krajowej Dyrekcji Antykorupcyjnej). Za taką strukturą opowiadają się małe, centroprawicowe partie, które mają najbardziej konkretne propozycje w sprawie zwalczania korupcji. Obecnie rumuński model popiera również lewica, która wcześniej raczej go odrzucała. „Gratuluję Rumunii jej wyników, tam są wyroki skazujące, uważam niezależny organ antykorupcyjny za bardzo efektywny” – powiedziała liderka BSP, Kornelia Ninowa. Jej zdaniem korupcja, nazywana przez nią „równoległą gospodarką”, odbiera bułgarskim obywatelom 10 mld lewów (5 mld euro) rocznie.

Nacjonaliści zgłaszają wiele zastrzeżeń do tego modelu, GERB mu się sprzeciwia.

„Z całym szacunkiem dla sąsiadów, Rumunia nigdy nie była dla mnie wzorem do naśladowania. Chcemy być jak Niemcy” – mówi Bojko Borysow.

Obecnie jego partia opowiada się za przyjęciem antykorupcyjnej ustawy zaproponowanej przez centroprawicowy Blok Reformatorski w poprzednim parlamencie i odrzucony m.in. głosami jej posłów.

Ordynacja wprowadza ograniczenie liczby lokali wyborczych za granicą – w kraju spoza UE może ich być maksymalnie 35. Wniosek ten złożyły partie nacjonalistyczne, dążące do ograniczenia głosowania w Turcji przez obywateli o podwójnym obywatelstwie, bułgarskim i tureckim.

Obecnie bułgarskie władze zmagają się z problemem napływu Turków z zagranicy, którzy przybywają, by głosować w kraju. We wtorek nacjonaliści zablokowali granicę, by wstrzymać autobusy z Turcji. Dalsze blokady zapowiedziane są na piątek i sobotę. Według mediów przejazdy opłacane są przez władze tureckie. Według danych organizacji nacjonalistycznych, szacuje się, że z Turcji przybędzie ok. 40 tys. osób o podwójnym obywatelstwie. Drugie tyle osób z podwójnym obywatelstwem będzie głosować w Turcji. Łącznie głosy bułgarskich Turków – w kraju i za granicą – wynoszą ok. 600 tys.

Wszystkich kandydatów na posłów, których jest ponad 4,5 tys., pod kątem współpracy sprawdziła komisja badająca archiwa dawnych służb bezpieczeństwa i wywiadu wojskowego lat komunistycznych. Wśród nich wykryto 81 dawnych pracowników etatowych i współpracowników. Najwięcej, 16, jest w lewicowej koalicji, na czele której stoi Bułgarska Partia Socjalistyczna (BSP). W partii tureckiej mniejszości DPS (Ruch na rzecz Praw i Swobód) jest ich 9, w koalicji Zjednoczeni Patrioci – 8, w partii Ruch na rzecz Radykalnej odnowy „Bułgarska wiosna” – również 8, w GERB – 5, w lewicowej koalicji ABW–Ruch 21 – 4. Po kilku agentów znalazło się w partii Wola i centroprawicowych formacjach Tak, Bułgaria oraz Nowa Republika i Blok Reformatorski. Ostatnie trzy ugrupowania wycofały kandydatów-agentów.

Bułgarskie ustawodawstwo nie zakazuje pełnienia funkcji publicznych po ujawnieniu współpracy z dawnymi służbami specjalnymi okresu komunistycznego. Fakt współpracy jednak musi być ogłoszony.

Na wybory w piątek do Bułgarii przybywa 15-osobowa misja obserwatorów Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Przyjadą również obserwatorzy z Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE).

PAP/lk

Komentarze