W czwartek wieczorem na sejmowej Komisji Energii i Skarbu Państwa odbyła się burzliwa debata nad decyzją zarządu Jastrzębskiej Spółki Węglowej i Ministerstwa Energii o zamknięciu KWK „Krupiński”. Sprawa likwidacji kopalni wzbudziła ostry sprzeciw strony społecznej zarówno związkowej, jak i samorządowej. Przeciwko decyzji ministerstwa wypowiedział się również szereg polityków Prawa i Sprawiedliwości. Kopalnia ma zostać przekazana najpóźniej 3 kwietnia do Spółki Restrukturyzacji Kopalń, gdzie zastanie zlikwidowana.
Minister Tchórzewski na początku wystąpienia wskazywał, jaka była sytuacji finansowa całej spółki, jaką zastał rząd i która doprowadziła do decyzji o likwidacji „Krupińskiego”. – Sprawa zaczęła się w momencie, kiedy sytuacja w JSW była tragiczna. Środki na inwestycje, aby zwiększyć wydobycie, można było uzyskać tylko w momencie odblokowania kont spółki przez stronę finansową.
Zdaniem ministra energii to kategoryczne stanowisko wierzycieli wpłynęło na decyzję o likwidacji „Krupińskiego”. – Sprawa była bardzo trudna, chodziło o wypłaty pensji dla całej załogi JSW, tak trudna była sytuacja. Jeszcze wcześniej strona społeczna podjęła decyzję, że zgadza się na zawieszenie 14-tych pensji. Trzeba było szukać możliwości inwestycji w spółce, aby zwiększyć wydobycie i podnieść przychody spółki. Wszystkie aktywa spółki były analizowane pod względem uzyskania rentowności oraz pod względem sprzedaży, jeśli nie może przynieść zysku. (…)
– Fachowcy ING ocenili, że dla nich jest zbyt ryzykowne, aby oddać miliardowe zabezpieczenie jastrzębskiej spółce, która przyniosła kilka miliardów złotych. Trzeba było bardzo ciężkich rozmów z pozostałymi wierzycielami, aby wykupić ING. Dopiero wtedy udało się doprowadzić do zawieszenia blokady finansowej ze strony społecznej – oświadczył minister Tchórzewski.
Zdaniem szefa resortu energii, nie ma możliwości finansowej, aby uratować KWK „Krupiński”, ponieważ na taki scenariusz nie zgodzi się strona społeczna.
– Punktem spornym był „Krupiński”, który potrzebował co najmniej 600 tysięcy złotych i bez zgody wierzycieli nie byłoby reformy całej jastrzębskiej spółki. Aby dotrzeć do złoża, trzeba było kopać kolejne 2 lata, dokładając cały czas do produkcji. (…)
– Po analizach jednoznacznie wykazano, że aby uzyskać zgodę wierzycieli na ratowanie całej spółki, nie możemy ratować „Krupińskiego”. To była cena. Mogliśmy schować głowę w piasek i pozostawić spółkę samą sobie. Do tego zlikwidowanie połowy KWK Jas-Mos oraz „Krupińskiego” dawało możliwości zmniejszenia zatrudnienia o 10 procent i podniesienia produkcyjności – podkreślił minister.
Jak podkreślił, dalsze działanie „Krupińskiego” jest tylko z korzyścią kapitału niemieckiego. – Tam są zasoby, ale to jest jedna strona medalu; z drugiej strony są wcześniejsze przygotowania, żeby niemiecki inwestor mógł wydobywać złoże „Orzesze” poprzez szyb „Krupińskiego”. Była już podpisana wstępna umowa o wydzierżawienie zakładu przeróbki i infrastruktury KWK „Krupiński”. Niemiecki inwestor nawet prosił o to, żeby nie zamykać „Krupińskiego”, bo tylko tak uda mu się sczyścić swoje złoża. Stąd wzięła się decyzja, żeby zabrać z „Krupińskiego” całą infrastrukturę.
Jak podkreślił minister energii, obecnie kopalnia „Krupiński” faktycznie już nie istnieje, mimo że jeszcze 10 marca na antenie Radia Wnet podkreślał, że dwie ściany z węglem energetycznym zostaną wydobyte po przekazaniu do SRK.
Strona społeczna podkreśla, że dane techniczne kopalni oraz złoża węgla koksowego 405/1, którymi posługuje się minister Tchórzewski, są nieprawdziwe, a kopalnia mogłaby być rentowna już w roku 2018.
ŁAJ