Wilders: Patriotyczna wiosna jeszcze nadejdzie. Nie mamy 30 mandatów, na które liczyliśmy, ale jednak mamy ich więcej

Wybory w Holandii: Nie tylko premier Rutte cieszy się z wygranej swojej partii i porażki Wildersa. Radość okazują władze Francji i Niemiec. Reakcją na wyniki wyborów jest też wzrost kursu euro.

 

Wyniki – po przeliczeniu 95% głosów oddanych w środowych wyborach parlamentarnych w Holandii – potwierdziły w czwartek zwycięstwo rządzącej centroprawicowej Partii Ludowej na rzecz Wolności i Demokracji (VVD) premiera Marka Ruttego.

W reakcji na wyniki, wskazujące na jednoznaczne zwycięstwo VVD, wzrósł kurs euro.

W liczącej 150 miejsc izbie niższej parlamentu VVD zdobyła 33 mandaty, o osiem mniej niż miała dotychczas. Zdaniem komentatorów, za spadek poparcia odpowiada realizowana w ostatnich latach przez rząd Ruttego polityka oszczędności.

Na drugim miejscu uplasowała się populistyczna, antyislamska i antyunijna Partia na rzecz Wolności (PVV) Geerta Wildersa, z 20 mandatami – to o pięć więcej, niż miała dotychczas.

Szef ugrupowania, które dopiero na krótko przed wyborami utraciło wiodącą pozycję w sondażach, zapowiedział, że PVV będzie funkcjonowała jako „twarda opozycja” i oświadczył, że „to jeszcze nie koniec”.

Nie mamy 30 mandatów, na które liczyliśmy, ale jednak mamy ich teraz więcej (niż dotąd) – stwierdził Wilders. – Patriotyczna wiosna jeszcze nadejdzie – dodał.

Apel Chrześcijańsko-Demokratyczny (CDA) i wolnorynkowi Demokraci 66 (D66) zdobyli po 19 miejsc, dobrze poradziła sobie także Zielona Lewica, uzyskując 14 mandatów, czyli o 10 więcej niż dotychczas.

Jako historyczną porażkę komentuje się wynik mniejszego koalicjanta w obecnym rządzie, Partii Pracy (PvdA), która dostała tylko dziewięć mandatów, czyli aż o 29 mniej, niż ma w odchodzącym parlamencie.

Frekwencja w środowym głosowaniu była najwyższa od 30 lat i wyniosła ponad 80%, na czym, zdaniem obserwatorów, mogły skorzystać właśnie partie liberalne i prounijne – informuje BBC.

Szansę na trzy mandaty ma także partia „Myślcie” (Denk) – ugrupowanie proimigracyjne, złożone głównie z przedstawicieli mniejszości tureckiej. Oznacza to, że po raz pierwszy do holenderskiego parlamentu wejdzie partia mniejszości etnicznej, co – jak zauważa agencja Reutera – może sygnalizować pogłębiające się podziały w holenderskim społeczeństwie.

Zgodnie z zasadą, że liczba zdobytych głosów przekłada się bezpośrednio na liczbę mandatów, VVD będzie potrzebowała co najmniej trzech innych ugrupowań, by sformować koalicję rządzącą. VVD wyklucza sojusz z PVV Wildersa, ale nie z prounijnymi CDA i D66.

Rozmowy koalicyjne mogą potrwać tygodnie, a nawet miesiące. Liderzy VVD, CDA i D66 mają spotkać się w czwartek po południu, by omówić pierwsze kroki w procesie tworzenia koalicji.

Wielu komentatorów twierdzi, że ostatni konflikt dyplomatyczny na linii Holandia-Turcja pomógł Markowi Ruttemu wygrać wybory – mówił w Poranku Wnet dziennikarz Radia Wnet, Paweł Rakowski, przebywający obecnie w Amsterdamie.

Jak powiedział nasz korespondent, wielu holenderskich komentatorów twierdzi, iż zeszłotygodniowy konflikt dyplomatyczny z Turcją przyczynił się do wygranej VVD:

 – Słyszałem, że to holendersko-tureckie starcie było teatrem politycznym, aby powiększyła się skala popularności Marka Ruttego, a politycy mniejszości tureckiej mogli znaleźć się w parlamencie.

Ewa Stasinowska, przewodnicząca Klubu Gazety Polskiej w Amsterdamie, wtórowała słowom dziennikarza Radia Wnet. Dodała, że Rutte tuż przed samymi wyborami przejął antyimigrancką retorykę swojego największego rywala Geerta Wildersa, lidera Partii Wolności.

Ponadto powiedziała o labilności holenderskich wyborców, którzy do ostatniej chwili wahali się, na jakie ugrupowanie oddać głos. Stasinowska zaznaczyła, że ponad ponad 3/4 obywateli Holandii należało do grupy niezdecydowanych wyborców. Warto nadmienić, że frekwencja wyborcza w środowych wyborach wyniosła ok. 82%.

Tymczasem we Francji i w Niemczech władze nie kryją zadowolenia z wygranej partii VVD. Prezydent Republiki Francuskiej serdecznie pogratulował Markowi Ruttemu jego jednoznacznego zwycięstwa nad ekstremizmem – głosiło oświadczenie wydane przez Pałac Elizejski. Radość z zaistniałej sytuacji podziela również niezależny kandydat na prezydenta Francji, Emmanuel Macron. Wyników na razie nie skomentowała Marine Le Pen.

Wielka euforia i radość w reakcji na wynik wyborów w Holandii panuje w gronie niemieckich władz: „Holandio, Holandio, jesteś mistrzem!” – napisał na Twitterze szef urzędu kanclerskiego Niemiec, Peter Altmaier. – „Gratulujemy tego wspaniałego wyniku! (…) Wynik wyborów w Holandii pokazuje, że jest granica dla populizmu i ekstremizmu. Demokracja i rozsądek mocniejsze od demagogii”.[related id=”7434″]

Rzecznik niemieckiego rządu Steffen Seibert poinformował, że kanclerz Niemiec Angela Merkel zadzwoniła do Ruttego krótko przed północą, deklarując „kontynuowanie dobrej współpracy przyjaciół, sąsiadów i Europejczyków”.

Niemieckie MSZ dołączyło swój komentarz na Twitterze, pisząc: „Naród Holandii powiedział nie antyeuropejskim populistom. To dobrze, potrzebujemy silnej Europy”.

Bez entuzjazmu natomiast brzmiała wypowiedź tureckiego ministra spraw zagranicznych, który nie dostrzega różnicy między  między Ruttem a „faszystą Wildersem”: – Spójrzcie tylko, nie ma różnicy między socjaldemokratami a faszystą Wildersem. To ta sama mentalność – powiedział Çavuşoğlu, cytowany przez oficjalną agencję prasową Anatolia. W kontekście ostatnich wydarzeń na linii Ankara – Haga reakcja ta nie jest zaskakująca.

Do wyborów odniósł się także prezydencki minister Krzysztof Szczerski, podkreślając ich znaczenie w kształtowaniu Europy na w najbliższym czasie: „Wybory w Holandii to pierwsze wybory z cyklu wyborczego w Europie w tym roku i ukształtują tak naprawdę politykę europejską na najbliższe lata”.

PAP/lk

Komentarze