Holandia to kraj, w którym nikt nie demonstruje. Przyjmą wyniki wyborów spokojnie, ponieważ one i tak nic nie zmienią

Ciężko w Amsterdamie znaleźć miejscowego rozmówcę. Jeśli już ktoś chce nawiązać dłuższą dysputę polityczną, to jest rodem z Turcji lub Maroka. Polityka psuje samopoczucie.

W Holandii nikt nie demonstruje. Ludzie interesują się polityką, rozmawiają o niej wieczorami. Ale nie przekłada się to na realne działania.

Holendrzy pragną zmian. – Obecna władza rządzi już 8 lat i ludzie chcą czegoś nowego – mówi pracownik hostelu Hassan z Maroka, 30 lat mieszkający w Amsterdamie.

Hassan mocno komplementuje Polskę. Mówi, że dobre drogi, infrastruktura i że urzekli go nasi krajanie.

Co więcej, Polska jest szczególna z jednego jeszcze powodu: – Byłem na lotnisku w Krakowie i chciałem się pomodlić. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, że na lotnisku była kaplica i tam było też miejsce modlitw dla muzułmanów. Tego w Europie nie widziałem.

Hassan nie martwi się zwycięstwem Geerta Wildersa: – Co on może zrobić? Nic. Nawet jak wygra wybory to nie zawiąże kolacji. Wszyscy są przeciwko niemu. Rasizm w Holandii odżywa, ale daleko jeszcze do dramatów czy konfliktów społecznych o czym można wyczytać w Internecie – zaznaczył.

Komentarze