Sprzedawcy samochodów mówią, że styczeń był dobry. Ale nie dla marek premium i samochodów elektrycznych

W styczniu zarejestrowano w Polsce prawie 46 tys. nowych aut osobowych, czyli zaledwie o 0,3 proc. mniej rok do roku. A to dobrze, bo na razie od początku XXI wieku lepiej było tylko raz.

Styczniowa sprzedaż aut pod względem wolumenu osiągnęła drugi najlepszy wynik w XXI wieku – wynika z danych Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Pojazdów ACEA.

Nieco gorszy początek roku miał miejsce w Unii Europejskiej, gdzie zarejestrowano o 4,6 proc. nowych osobówek mniej niż w styczniu 2018 r. Eksperci Exact Systems, firmy kontrolującej części samochodowe, zwracają uwagę na spadek sprzedaży marek premium oraz załamanie popytu na elektroauta w naszym kraju.

– Nowy rok zaczynamy od bardzo dobrego wyniku pod względem liczby sprzedanych aut. Co prawda, dynamika sprzedaży rok do roku nieznacznie zmalała, ale jest to efekt bardzo wysokiej bazy ze stycznia ubiegłego roku oraz zmniejszenia popytu na najdroższe auta – mówi Paweł Gos, prezes Exact Systems. – Marki premium zanotowały spadek o 1,9 proc. w ujęciu rocznym i aż o 34,1 proc. w porównaniu do grudnia. Nabywcy tylko do końca roku mieli możliwość skorzystania z pełnej amortyzacji kosztów nowych pojazdów leasingowych, więc nie zwlekali z zakupami. Natomiast niepokoić może nagłe załamanie popytu na auta elektryczne, których w styczniu sprzedały się tylko 73 sztuki, czyli o 38,7 proc. mniej rok do roku. Najwyraźniej zwolnienie z akcyzy wynoszącej około 3 proc. to zbyt mały bodziec, w stosunku do całości kosztów, aby przekonać Polaków do kupowania elektryków.

Polacy nadal chętnie kupują

W pierwszym miesiącu br. w Centralnej Ewidencji Pojazdów pojawiło się 45 927 sztuk nowych samochodów osobowych, czyli zaledwie o 154 auta mniej (-0,3 proc. rok do roku) niż w rekordowym, w XXI wieku, styczniu 2018 roku1. Biorąc pod uwagę strukturę kupujących, widać, że 62 proc. stanowią firmy, a ponad 37 proc. nabywców to klienci indywidualni. W TOP3 marek doszło do zamiany miejsc w porównaniu do sytuacji sprzed roku: najchętniej kupowane nadal są modele Skody, ale na drugą lokatę, dzięki dynamice rzędu +24,4 proc. r/r, wskoczył Volkswagen, a na trzecie miejsce spadła Toyota. Najpopularniejszym modelem w styczniu była Skoda Octavia która wyprzedziła Toyotę Yaris i Skodę Fabię. W zestawieniu rejestracji obserwujemy spadek zainteresowania autami klasy premium, których sprzedało się mniej o 1,9 proc. rocznie. Było to spowodowane głównie 45 proc. zmniejszeniem popytu na markę Audi.

Europejski rynek spowalnia

Z danych ACEA1 wynika, że w styczniu br. Europejczycy kupili prawie 1,2 mln nowych osobówek, czyli o 4,6 proc. mniej niż w analogicznym okresie 2018 roku. Jest to i tak drugi najlepszy styczniowy wynik od 2009 r. W pierwszym miesiącu tego roku popyt na auta spadł w prawie całej Unii Europejskiej, łącznie z 5 głównymi rynkami. Największe spadki odnotowano w Holandii -18,8 proc. r/r oraz w Czechach -17 proc. r/r, a najwyższy wzrost na Litwie, aż +49 proc. r/r. Wśród marek pozycję nr 1 w całej Unii Europejskiej, pomimo spadku na poziomie -3,8 proc. r/r, utrzymał Volkswagen, wyprzedzając Peugeot (-2,1 proc. r/r) i Forda (-6,5 r/r).

2019 rokiem stabilizacji

– Sytuacja na rynku motoryzacyjnym jest odbiciem stanu całej gospodarki. Rekordowe wzrosty sprzedaży aut w ostatnich latach wiązały się z rosnącym PKB, coraz wyższymi pensjami i wprowadzeniem programu 500+, co napędzało konsumpcję w naszym kraju. W 2019 roku szczyt koniunktury mamy już prawdopodobnie za sobą, więc teraz czeka nas okres stabilizacji rynku. Liczba rejestracji powinna utrzymywać się na poziomie podobnym do ubiegłorocznego, ale liczymy na jednocyfrowy wzrost dynamiki sprzedaży, w granicach 5-9 proc. – podsumowuje Paweł Gos.

Przegląd Analiz. Inwestorzy mają oko na studentów. Czy czeka nas boom na rozwój prywatnych akademików?

W Polsce domy studenckie wciąż uznawane są za niezagospodarowaną niszę rynku nieruchomości. Jednak – jak uważają analitycy – ten stan nie utrzyma się długo, a zmiany już widać i mogą być niemałe.

Sektor nieruchomości alternatywnych, do których zaliczane są prywatne akademiki, potwierdził już swój ogromny potencjał generowania stabilnego i solidnego zwrotu z inwestycji m.in. w Holandii i Niemczech, a także na dynamicznie rozwijającym się rynku brytyjskim. W Polsce domy studenckie wciąż uznawane są za niezagospodarowaną niszę. Jednak ten stan nie utrzyma się długo. W nadchodzących latach zainteresowanie inwestorów zostanie spotęgowane rosnącym poziomem dojrzałości rynku w Europie i astronomicznym wzrostem populacji międzynarodowych studentów w Polsce – przekonują eksperci CBRE, autorzy publikacji „Insights to Student Housing”.

Biorąc pod uwagę globalne statystyki, wolumen inwestycji w sektorze budownictwa mieszkaniowego dedykowanego studentom przekroczył już 13,5 mld euro, przy czym większość transakcji miała miejsce w Wielkiej Brytanii i Ameryce Północnej. Jednak od 2010 r. wysokość inwestycji w domy studenckie w Europie Zachodniej wzrosła aż o 859 proc., co pozycjonuje je jako jedną z najszybciej rozwijających się klas aktywów na kontynencie.

Studenci zagraniczni przyciągną inwestorów

Studenci zagraniczni w Polsce stanowią obecnie jedynie 5,10 proc. ogółu uczniów szkół wyższych. Niemniej jednak oczekuje się, że w nadchodzących latach Polska przyciągnie coraz więcej młodych ludzi ze względu na niskie koszty utrzymania i dostępność kursów prowadzonych w języku angielskim. Ponadto w kraju zatrzyma ich rosnąca liczba nowych firm, takich jak centra BPO i SSC, które zapewniają zatrudnienie osobom wchodzącym na rynek pracy, co czyni Polskę atrakcyjnym miejscem do rozpoczęcia kariery zawodowej. Szacuje się, że jeśli utrzyma się obecna tendencja wzrostowa, przez kolejne 3 lata liczba studentów z zagranicy wzrośnie o 74,6 proc.. Innymi słowy do 2022 r. w Polsce będzie gościć 120 000 obcojęzycznych adeptów szkół wyższych.

– Studenci, zarówno lokalni, jak i zagraniczni, stanowią grupę społeczną, która szybko zyskuje na znaczeniu w zakresie rozwoju miast. Ich obecność i rosnąca siła nabywcza mają duży wpływ nie tylko budownictwo mieszkaniowe, ale także na inwestycje w handel i rekreację, różnorodność urbanistyczną, zmiany na rynku pracy oraz pozycjonowanie międzynarodowe. Istotne jest, aby miasto współpracowało z uniwersytetami w celu tworzenia programów przyciągających tę konkretną grupę długoterminowych gości – mówi Paweł Rudiak, ekspert CBRE.

Zgodnie z prognozą ekspertów CBRE największy popyt na obiekty dedykowane studentom odnotujemy w Warszawie, gdzie po ukończeniu obecnie rozpoczętych projektów w 2020 r. wciąż będzie długoterminowe zapotrzebowanie na ponad 43 000 miejsc noclegowych. W Krakowie liczba łóżek potrzebnych dla uczniów szkół wyższych wzrośnie do około 33 500, a w Gdańsku do 18 000. Co ciekawe, przy założeniu, że w kraju każdego roku będą budowane po 3 budynki tego typu, Poznań, Śląsk i Wrocław będą musiały rozwijać się w takim tempie przez około 20 lat, by osiągnąć równowagę.

Banki trzymają rękę na pulsie

– Banki w Polsce nie mają dużego lokalnego doświadczenia w finansowaniu mieszkań dla studentów, jednak postrzegają sektor jako charakteryzujący się duża odpornością na wahania w popycie podczas spowolnień gospodarki. Przy obecnej fazie cyklu koniunkturalnego inwestycje w domy studenckie powinny być rozpatrywane jako defensywna alokacji kapitału dywersyfikująca kompozycje portfeli inwestycyjnych. Dlatego coraz częściej również banki, opierając się o wiedze i doświadczenie grup aktywnych na rynkach europejskich, deklarują zainteresowanie finansowaniem mieszkań studenckich zarówno na etapie budowy, jak i inwestycji również w Polsce – podsumowuje Paweł Rudiak.

Gwiazdowski: Dzisiejszy system podatkowy to rozbój w biały dzień. Trzeba go natychmiast zmienić!

Nie możemy tak opodatkowywać ludzkiej pracy! Państwo powinno korzystać z innych źródeł przychodu – mówi w Poranku WNET Robert Gwiazdowski, prezes Centrum im. Adama Smitha i założyciel Polska Fair Play

– Głównym celem tworzonej przez nas partii jest odciążanie przedsiębiorców z nadmiernej ilości podatków oraz uproszczenie systemu podatkowego – mówi w Poranku WNET Robert Gwiazdowski, założyciel ugrupowania Polska Fair Play. – Nie możemy tak bardzo opodatkowywać ludzkiej pracy, bo to powoduje, że człowiek który zarabia pięć tysięcy złotych, otrzymuje z tego 3 tysiące złotych, bo resztę zabiera państwo, z tego tylko tytułu, że poszedł do pracy. To jest rozbój w biały dzień!

Tak duże opodatkowanie, zdaniem Gwiazdowskiego, zmusza wszystkich dorosłych do cięższej pracy i więcej osób musi pracować coraz dłużej, przez co nie mają czasu i pieniędzy na wychowywanie dzieci, a to na dłuższą metę oznacza wyludnienie Polski i erozję systemu emerytalnego.

Choć Gwiazdowski zdaje sobie sprawę, że postulat zmiany systemu podatkowego w Polsce jest nieadekwatny w kontekście startu jego ugrupowania w wyborach do Parlamentu Europejskiego, to jednak zamierza forsować go w kampanii wyborczej. Dlaczego? Jak uważa, teraz jest najlepszy czas, aby zapoznać naszych obywateli z programem Polski Fair Play przed jesiennymi wyborami do Sejmu i Senatu.

Głównymi współpracownikami Gwiazdowskiego w PFP są bezpartyjni samorządowcy.

– Ci ludzie lepiej wiedzą, czego potrzebują ich małe ojczyzny niż rząd, i przez to mogą przyczynić się do poprawy sytuacji w dużej ojczyźnie, czyli Polsce – opowiada o nich.

PFP kieruję swą ofertę przede wszystkim do samorządowców, biznesmenów, naukowców gnębionych przez system punktacji, „eurorealistów”, czyli do ludzi którzy przeciwko polexitowi, ale są krytyczni wobec polityki unijnej, oraz wszystkich tych, których męczy wojenka polsko-polska.

Szef Polska Fair Play nie planuje koalicji z innymi konserwatywno-liberalnymi partiami – chodzi o „Wolność” Korwin-Mikkego, „Federacja dla Rzeczypospolitej” Jakubiaka i Jurka, „Polexit” Żółtka i Kukiz’15. – Starają się mnie wcisnąć między nich a PiS, a ja uważam, że mogę liczyć na tzw. elektorat zaciśniętych zębów, czyli ci, co nie głosują, albo z zaciśniętymi zębami głosują na mniejsze zło. Ja chcę, żeby mogli zagłosować na jak najmniejsze zło – tłumaczy.

 

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy!

mf

Bogatko: Niemcy krytycznie o Konferencji Bliskowschodniej. Ale uważają, że nie wywoła nowego podziału Europy

Niemieckie media zauważają, że Polska nie odstąpiła od umowy atomowej z Iranem, więc nie wyłamała się z europejskiej solidarności – mówi w Poranku WNET nasz niemiecki korespondent Jan Bogatko.

Jan Bogatko o krytycznych głosach niemieckich dziennikarzy dotyczących konferencji bliskowschodniej w Warszawie. Media zza Odry uważają, że spotkanie na szczycie, które odbywa się w środę i czwartek (13-14 lutego) w naszej stolicy jest podporządkowywaniem się Polski Izraelowi i Stanom Zjednoczonym. – Jest to przejawem zazdrości – uważa Bogatko.

– Niemieckie media zauważają, że Polska nie odstąpiła od umowy atomowej z Iranem, więc nie wyłamała się z europejskiej solidarności – mówi Jan Bogatko.

Niemieccy dziennikarze pytają także, czemu Amerykanie nie chcieli, by konferencja miała miejsca np. w Baden-Baden. „Die Welt” uważa, że Polska „gra o Fort Trump”, o stałą bazę amerykańską w Polsce. Jednak, jak uważają media, „nowego podziału Europy raczej nie będzie”. Bogatko uważa reakcje niemieckie na to wydarzenie za dość wstrzemięźliwe, zwłaszcza biorąc pod uwagę, jaki jest zwyczajny ton tamtejszych mediów, gdy Polska próbuje prowadzić niezależną od Berlina politykę zagraniczną

Więcej w porannym wydaniu Radia WNET. Zapraszamy do wysłuchania rozmowy!

mf

Shen: Chiny obawiają się wizytą Pompeo w Europie Środkowej. Oznacza to bowiem utratę wpływów, na które pracowali latami

Chiny nie są świętym Mikołajem, który daje za darmo. Daje trudne do spłacenia pożyczki, swoją siłę roboczą, w praktyce zakładają w Europie Środkowej własne przedsiębiorstwa – mówi Hanna Shen

Chińska prasa poświęca dużo miejsca na konferencję, ale skupia się raczej na tym, że jednym z najważniejszych uczestników jest Mike Pompeo – mówi w Poranku WNET Hanna Shen, dziennikarka mieszkająca w Tajwanie – Chińskie media zwracają, że pobyt sekretarza stanu to część podróży po Europie Wschodniej, m.in po Węgrzech i Słowacji. Państwo Środka obawia się wizyty Pompeo w Europie Środkowej – wyjaśnia. – Oznacza to bowiem utratę wpływów, a te Chińczycy budowali w regionie od lat.

Jak zauważa, skutkiem  Chińskich inwestycji jest przede wszystkim zadłużenie. – Chiny nie są świętym Mikołajem, który daje za darmo. Daje trudne do spłacenia pożyczki, swoją siłę roboczą, w praktyce zakładają tutaj własne przedsiębiorstwa – dodaje. Najlepszy wydaje się przykład Czarnogóry, która na chińskich inwestycjach wyszła jak Zabłocki na mydle. Podobnie Wenezuela, która – jako kraj – jest uzależniona od chińskiego kapitału.

Shen wskazuje też na to, że na najbliższym szczycie politycznym w Wietnamie Trump spotka się z Kim Dzong Unem. To symboliczne: – Wietnam zawsze był dość niechętny dominacji Chin, pokazał też, że możliwe jest odejście od gospodarki komunistycznej bez utraty władzy, co może być zachętą dla przywódcy Korei Północnej – opowiada. – Amerykanie nadal jednak stosują zasadę ograniczonego zaufania wobec Korei, nie są na przykład przekonani, że Pyongyang jest gotowy na planowaną denuklearyzację.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy

mf

Jan Parys: Wspieranie Hezbollahu, Hamasu, ISIS przez niektóre kraje to wielki problem Bliskiego Wschodu

Zorganizowania konferencji o Bliskim Wschodzie na terenie Polski można uznać za sukces polskiego rządu – mówi w Radiu WNET Jan Parys, były minister obrony w rządzie Jana Olszewskiego

Jan Parys sądzi, że fakt zorganizowania konferencji o Bliskim Wschodzie na terenie Polski można uznać za sukces polskiego rządu. – Ważne również także to, że wiele państw uczestniczących w szczycie są krajami bliskowschodnimi i muzułmańskimi – mówi. Lecz dodaje: – Nie jestem przekonany o tym, że uda się wypracować pokój. Bliski Wschód to jest kocioł, wiele razy próbowano zaprowadzić tam pokój, to się nigdy nie udawało, no ale jako dyplomaci nie możemy przestać próbować!.

Parys wskazuje również, że obecna konferencja dowodzi, że prezydent Trump ma konsekwentną politykę bliskowschodnią, którą realizuje od czasu pierwszej wizyty zagranicznej w Arabii Saudyjskiej – jej celem jest przyciągnięcie chętnych do współpracy bliskowschodnich państw do USA.

Parys wyraża też zdziwienie, że zachodnia Europa w osobie Frederici Mongherini postanowiła zignorować konferencję. Przypomina, że udział bierze kilkanaście państw bliskowschodnich, nie tylko Ameryka i Izrael. Według byłego ministra efektem konferencji powinno być przedstawienie Iranowi porozumienia, dzięki któremu nie będzie on prowadził polityki izolacjonistycznej oraz przestanie wspierać organizacje terrorystyczne jak Hamas czy Hezbollah.

Zapraszam do wysłuchania rozmowy!

MF

 

Wojciech Biedroń: To był proces polityczny! Od początku do końca nie miałem najmniejszych szans w starciu z sędzią

Choć to sędzia namawiał dziennikarza do walki z rządem, nie sędzia, lecz dziennikarz został ukarany grzywną! 3 tys. złotych dziennikarz musi zapłacić za opisanie upolitycznionego sędziego.

 

Trzy lata temu Wojciech Biedroń przygotował prowokację, w której sędzia Wojciech Łączewski, autor m.in. wyroków na min. Mariusza Kamińskiego, za pośrednictwem Twittera nawiązał prywatną korespondencję z – jak był przekonany – Tomaszem Lisem, i namawiał go do przyjęcia nowej strategii w politycznej walce z rządem.

We wtorek (12 lutego) sąd skazał Wojciech Biedronia na podstawie art. 212 Kodeksu karnego, czyli za zniesławienie, na grzywnę. Wyrok jest prawomocny, choć – jak uważa dziennikarz tygodnika „Sieci” – niesprawiedliwy. W Poranku Radia WNET wyjaśnia, dlaczego tak sądzi.

Po trzech latach okazuje się, że jedyną osobą skazaną jestem ja sam. Przez ostatnie trzy lata rzeczywiście opisywałem tę historię, docierałem do nowych informacji i będę robić to nadal. Uważam, że sędzia Łączewski jest człowiekiem, który mija się z prawdą (…) Co ciekawe, w ciągu trwającego przewodu sądowego sądy potwierdzały tezy zawarte w moich artykułach – mówi.

Sąd przyznał rację ustaleniom Wojciecha Biedronia, że sędzia Wojciech Łączewski odpowiada za korespondencje na Twitterze i naprawdę chciał się spotkać z red. Tomaszem Lisem. Podstawą do wydania wyroku skazującego było użycie przez dziennikarza określenia, że przeciwko sędziemu Łączewskiemu toczy się postępowanie dyscyplinarne. Tymczasem to nie było postępowanie dyscyplinarne, a… postępowanie wyjaśniające.

Jak zauważa Wojciech Biedroń, trzeba pamiętać, że był to proces przeciwko niezwykle wpływowemu i popularnemu sędziemu, który cieszył się wielką popularnością wśród części środowiska sędziowskiego toczącego walkę z dzisiejszym rządem:

Kiedy sprawa się rozpoczynała, sędzia Łączewski zgłosił takich świadków, od których wtedy zależała niejedna kariera sędziowska. Byli wśród nich członkowie KRS-u, prezesi ważnych polskich sądów. Miałem poczucie, że od początku do końca nie miałem najmniejszych szans. Sąd traktował mnie w sposób obrzydliwy. Zachowanie sędziów pierwszej i drugiej instancji było ohydne. Ma się nieodparte wrażenie, że to są procesy polityczne.

Teraz Biedroń zastanawia się nad odwołaniem do Trybunału Konstytucyjnego. – Jest to jedna z koncepcji, którą rozważamy. Trzeba w końcu pochować ten komunistyczny relikt, jakim jest artykuł 212 – mówi.

Zapraszam do wysłuchania całej rozmowy!

JN

CBA na zlecenie Prokuratury Krajowej dzisiaj rano zatrzymało trzy osoby z byłego kierownictwa PKN Orlen

Wszyscy trzej, w tym były prezes PKN Orlen Jacek K., będą mieli postawione zarzuty dotyczące korupcji i „niegospodarności wielkich rozmiarów”. Prokuratura rozważy, czy zastosować wobec nich areszt.

Jak informuje Prokuratura Krajowa, po przeprowadzeniu czynności procesowych z udziałem podejrzanych – dwóch byłych dyrektorów i prezesa Jacka K. w latach 2008-2015 – prokuratura w Łodzi, która prowadzi śledztwo w sprawie korupcji i niegospodarności oraz narażania Skarbu Państwa na straty znacznych rozmiarów, „po przeprowadzeniu czynności procesowych podejmie decyzję o zastosowaniu wobec zatrzymanych środków zapobiegawczych” w tym tymczasowego aresztu.

Wszystkie zatrzymania miały miejsce we wtorek (12.02) rano i – jak informują prokuratura i CBA – „częścią wielowątkowego śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Regionalną w Łodzi dotyczącego przestępstw przeciwko obrotowi gospodarczemu oraz przestępstw karno-skarbowych”.

Postępowanie było rozpoczęte przez Centralne Biuro Antykorupcyjne „kontrolą podejmowania i realizacji decyzji dotyczących rozporządzania mieniem, w zakresie umów na wybrane usługi zlecane przez Polski Koncern Naftowy Orlen SA”, która odbyła się na przełomie stycznia i lutego 2017 roku.

Radio Solidarność: Komu pistolet? Czy powszechny dostęp do broni jest prawem każdego obywatela?

Posiadacze broni są bardziej opanowani i pewni siebie. Nie sięgają po broń przy każdej okazji. Broń jest potrzebna każdemu – mówi w Radiu „Solidarność” Tomasz Stępień, prezes FireArms United Network

 

 

Czy Polacy powinni mieć dostęp do broni? A jeżeli tak, to czy szerszy niż teraz, bo przecież częŝĉ Polaków ten dostęp do broni ma – to nie tylko policjanci i wojskowi, ale także myśliwi, strzelcy sportowi, niektórzy cywile. Czym jest i może być dla nas broń palna? Czy jest niebezpieczna, co pokazują publikowane co jakiś czas telewizje amerykańskie? A może wprost przeciwnie – zwiększa poczucie bezpieczeństwa a więc i samo bezpieczeństwo…

Rozmowy o broni, czyli spotkanie red. Pawła Pietkuna z Tomaszem Stępniem, strzelcem i prezesem FireArms United Network, sieci strzeleckiej, która postawiła sobie za cel zmianę prawa w Polsce i w Unii Europejskiej w taki sposób, aby umożliwić jak najszerszy dostęp obywateli do broni palnej.

Arak: Jesteśmy biedniejszym krajem wśród bogatych, a to niekoniecznie jest w smak zachodnim przedsiębiorcom

Niemcy i Francja mają najbardziej protekcjonistyczną gospodarkę ze wszystkich krajów, wykorzystują też przywileje, jaką dają dekady obecności w gospodarce unijnej – mówi Piotr Arak, dyrektor PIE

Gościem Poranka WNET jest Piotr Arak, dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego zajmującego się dostarczaniem analiz i ekspertyz do realizacji Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, a także popularyzacją polskich badań naukowych z zakresu nauk ekonomicznych i społecznych w kraju oraz za granicą. Piotr Arak prezentuje trzy raporty, dotyczące protekcjonizmu w Unii, reformy funkcjonowania wspólnoty europejskiej  oraz dotyczący konsekwencji gospodarczych Brexitu.

– Już mamy Europę dwóch prędkości, to że Niemcy i Francja mają najbardziej protekcjonistyczną gospodarkę ze wszystkich krajów, wykorzystują też przywileje, jaką dają dekady obecności w gospodarce unijnej – mówi powołując się na jeden z raportów gość Poranka WNET. – Jesteśmy biedniejszym krajem wśród bogatych, a to niekoniecznie jest w smak zachodnim przedsiębiorcom. Jednak wszystko toczy się w ramach prawa, nie ma w tym nic nagannego etycznie, oni są po prostu szalenie efektywni, podczas gdy nasi przedsiębiorcy często zachowują się jak słoń w składzie porcelany.

Arak komentuje również raport, który odpowiada na pytanie, czy północne kraje Unii, takie jak Holandia, Dania czy Szwecja będą w stanie zastąpić pustkę po Wielkiej Brytanii. Arak nazywa je Hanzą 2.0. Dodaje również, że niektórzy politycy sugerują wciągnięcie Polski do Hanzy.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy!

mf