Górnicy zaczynają powątpiewać w sens szukania pomocy u związkowców, skoro wszystkie decyzję podejmują związki zawodowe

Najwyraźniej coś z czasem przestało się zazębiać. Przecież związki zawodowe powinny stanowić tarczę ochronną dla pracownika i taką tarczą były. Co się stało, że ludzie tracą zaufanie do związkowców?

Tadeusz Puchałka

W „Biuletynie Informacyjnym Związku Zawodowego Jedność” czytamy między innymi: „Co to za oddział, w którym związkowcy decydują, kto powinien dostać wyższą grupę zaszeregowania lub zostać skierowany na specjalistyczny kurs?”.

– Na pozór wszystko jest w porządku, jednak znów dochodzi do czegoś na wzór „ręka rękę myje”. Górnicy twierdzą, że nagradzani są nie ci, którzy na to zasługują. Tego rodzaju sytuacje powodują, że zwyczajnie tracą motywację do efektywniejszej pracy, bo i tak „koleś kolesia” na stołku będzie się piął do góry. Warto się zastanowić nad tym problemem i za wszelką cenę doprowadzić do zakończenia tego szkodliwego działania. Pamiętajmy, że górnictwo to wyjątkowo wrażliwa profesja. Brak jedności w brygadzie to potencjalne zagrożenie. Sygnały, które odbijają się echem od górniczych wyrobisk i coraz częściej wydostają się na powierzchnię, każą nam reagować. Po to w końcu jesteśmy.

Trudno przytoczyć wszystkie bolączki, które zostały wymienione w biuletynie. Trudno też uwierzyć, że ludzie w dzisiejszych czasach są nadal zastraszani, że spotykają ich groźby przeniesienia w bardzo oddalone od miejsca zamieszkania miejsca za chociażby brak zgody na płacenie składek związkowych.

To przerażające, że ojciec rodziny traci pracę w wyniku zwolnienia lub przeniesienia do tak dalekiej od domu kopalni, że nie ma jak tam dojechać i musi zrezygnować z pracy. Pamiętajmy, że to nie czasy PRL-u, gdzie autobusy pracownicze zabierały pracowników niemalże spod domu i tam po zakończeniu pracy odwoziły. Trudno zrozumieć piękne hasła wykrzykiwane w mediach, jakoby państwo prowadziło szeroko zakrojoną politykę prorodzinną, kiedy nikt nie przejmuje się losem górniczych rodzin. Skoro jednak ludzie zaczynają narzekać, należy przyjrzeć się zjawisku bliżej, zanim będzie za późno.

W normalnie działającej firmie, mówią górnicy, powinno się każdemu zatrudnionemu zapewnić bez względu na przynależność związkową uczciwą ścieżkę kariery. Stawki zaszeregowania powinny iść w parze z jego wkładem pracy, zaangażowaniem, wiedzą i doświadczeniem.

Górnikom marzą się przełożeni, którzy potrafiliby odpowiednio docenić i ocenić swojego podwładnego. Czas najwyższy, aby dyrektor mógł samodzielnie podejmować decyzje, zwłaszcza kadrowe. Powinien istnieć zarząd, który nie ulega wpływom politycznym.

Lista postulatów górniczych załóg jest długa i aż trudno uwierzyć, że takie sprawy muszą być przedmiotem dyskusji. Skoro jednak problemy istnieją, dyskusja musi zostać podjęta.

O górniczych problemach, a także losach ich rodzin, będziemy informować. Nie powinno to nikogo dziwić, bowiem górnictwo, jak kultura, jest jednym z filarów naszej tożsamości.

Cały artykuł Tadeusza Puchałki pt. „Prosto z przekopu” znajduje się na s. 12 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Tadeusza Puchałki pt. „Prosto z przekopu” na s. 12 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl

Knurów, miasto symboli narodowych, wyrosło na węglu, ciężkiej pracy, a także na pamięci i patriotyzmie jego mieszkańców

W roku 1939 w Knurowie działało 15 stowarzyszeń kościelnych. Wielka historia w naszym mieście zatoczyła koło. W imieniny św. Józefa odbyło się założycielskie spotkanie Stowarzyszenia Mężów św. Józefa.

Tadeusz Puchałka

Jak podaje Kalendarz Ligi Katolickiej na rok 1939, w Knurowie działało 15 stowarzyszeń kościelnych przy knurowskiej parafii Świętych Cyryla i Metodego. Wiele stowarzyszeń posiadało własne sztandary, a wśród nich Katolickie Stowarzyszenie Mężów, które powstało w 1924 roku. Warto przypomnieć, że od roku 1935 stowarzyszenie to posiadało sztandar z wizerunkiem Chrystusa Króla i Świętego Józefa. Staraniem ks. proboszcza Mirosława Pelca sztandar ten został odnowiony. Wielka historia w naszym mieście zatoczyła szczęśliwe koło, bowiem na 19 marca, a więc w imieniny św. Józefa, zostało zwołane założycielskie spotkanie Stowarzyszenia Mężów św. Józefa.

5 marca 2018 roku mieliśmy okazję przeżywać podniosłą chwilę. Tradycyjne comiesięczne spotkanie seniorów przy parafii Cyryla i Metodego miało niecodzienny przebieg i przybrało uroczysty charakter. Podczas spotkania księdzu Pelcowi został przekazany historyczny sztandar Towarzystwa Polek z 1929 roku, który parafii przekazali państwo Dorota i Alfred Szulcowie. Podczas ceremonii przekazania sztandaru obecny był także ksiądz senior Franciszek Zając.

Sztandar ten w czasie wojny i w okresie powojennym był przechowywany z narażeniem życia w domu rodzinnym pani Doroty. Na sztandarze umieszczono wizerunek Matki Bożej Ostrobramskiej i napis „Bóg Rodzina Ojczyzna” oraz rok 1929. Na awersie widnieje biały orzeł na czerwonym tle i napis „Towarzystwo Polek w Knurowie”. Jednym z fundatorów sztandaru był III Zakon Świętego Franciszka z Knurowa.

Towarzystwo Polek powstało w Knurowie w roku 1920 i zrzeszało kobiety zamężne. Jego celem nadrzędnym było wychowanie dzieci w miłości do Boga i w duchu narodowym, w poszanowaniu rodziny i Polski, w myśl hasła: „Bóg, Rodzina, Ojczyzna” (w tej właśnie kolejności). Związek Katolickich Towarzystw Polek został przyjęty do Akcji Katolickiej jako organizacja pomocnicza, która dostosowała program swojej działalności religijnej do programu Akcji Katolickiej.

Być może pod tym sztandarem odrodzi się Stowarzyszenie Kobiet, mające w programie swej działalności dbałość o wychowanie dzieci dla Boga, rodziny i w duchu miłości do Ojczyzny. Wydaje się, że jak nigdy dotąd, jest nam to dziś wszystkim potrzebne.

Piękne karty historii naszego miasta to także harcerstwo, które pod historycznym sztandarem z 1930 roku odradza się za sprawą księdza hm. Piotra Larysza. Na płatach tego sztandaru nie brak zarówno akcentów patriotycznych, jak i wyrażających przywiązanie do naszych duchowych tradycji, miłość do Boga i naszej Piekarskiej Matki.

Artykuł Tadeusza Puchałki pt. „5 marca w Knurowie powiało historią” znajduje się na s. 12 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Tadeusza Puchałki pt. „5 marca w Knurowie powiało historią” na s. 12 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl

Międzynarodowa historia miłosna, która doczekała się happy endu, choć wojna dopisała do niej swój gorzki scenariusz

Ojczyma do późnej starości uważał za ojca. Skończył szkoły, stał się ogólnie szanowanym człowiekiem… Brakowało tylko prawdy, którą matka i przybrany ojciec uważali za wstydliwą rodzinną tajemnicę.

Tadeusz Puchałka

Był rok 1939, początek wojny. Od jakiegoś czasu młoda Antonina Widuch (zdrobniale Toni), mieszkanka Przyszowic, spotykała się z chłopakiem, Niemcem, mieszkającym na przedmieściach Berlina. (…) Młodzi zakochali się w sobie i pobrali się. Krótko po ślubie opuścili Przyszowice i wyjechali do rodziny męża. Tam przyszedł na świat ich syn Gert. Ojciec dziecka wkrótce został wysłany na front wschodni.

Toni otrzymała wiadomość, że jej mąż zaginął. Nasilały się naloty i bombardowania miast (…). Widząc narastające zagrożenie, młoda kobieta postanowiła wrócić z dzieckiem do domu swoich rodziców – do Przyszowic. Podróż nie była ani prosta, ani łatwa, Toni jednak szczęśliwie dotarła do rodziny.

Wojna zbliżała się ku końcowi. Był rok 1945. Rosjanie wkroczyli do Przyszowic i w niedługim czasie otworzyli tam polowe lotnisko, na którym stacjonowały samoloty myśliwskie. (…) Antonina otrzymała nakaz pracy i została wcielona do personelu obsługi lotniska. Tam poznała przystojnego radzieckiego lotnika i zakochała się w nim. Uczucie rosło i w końcu, jak to bywa, wzięło górę nad rozsądkiem. (…) Niebawem Rosjanie zamknęli lotnisko i przenieśli się pod sam Berlin. Kobieta, nie bacząc na śmiertelne zagrożenie, podążyła za swoją nową miłością. (…)

Wojna dobiegła końca i zewsząd dochodziły informacje o powrotach z niewoli. Powrócił też mąż Antoniny i ponoć doszło do spotkania obojga małżonków. Jedna z wersji (oparta na poszlakach) mówi, że oboje małżonkowie mieli dojść do porozumienia i na prośbę ojca chłopczyk miał pozostać przy nim (co wydaje się mało prawdopodobne), kobieta zaś miała wyruszyć wraz z Rosjaninem do jego ojczyzny. Druga wersja mówi, że kobieta wraz z dzieckiem znikła w niewyjaśnionych okolicznościach. (…)

Po latach okazało się prawdą, że kobieta i dziecko żyją. Mieszkali w Związku Radzieckim i mieli się dobrze. Wrośli w rodzinę nowego wybranka Antoniny, którym, jak pamiętamy, był pilot z polowego lotniska. Należy przypuszczać, że to on stał za uprowadzeniem dziecka i matki z terenu Niemiec. Faktem jest, że otoczył dziecko opieką, wykształcił i wszyscy żyli szczęśliwie. Dziecko otrzymało imię Genadij, po ojczymie nazwisko Astachow. Przypomnijmy zatem, iż chłopczyk żył i dorastał w niewiedzy, kim jest, skąd przybył i kim jest jego biologiczny ojciec. (…)

O swoim pochodzeniu i korzeniach dowiedział się dzięki zabiegom swojego syna Andreja, który w internecie trafił na nikły ślad pochodzenia rodziny, a ten zawiódł go do Polski. Genadij po konsultacji z rodziną i synem Andrejem, który stał się inicjatorem odtworzenia historii rodziny, postanowił pójść za tym śladem i odnaleźć swoje korzenie. Tropy wiodły do Przyszowic.

Cały artykuł Tadeusza Puchałki pt. „Miłość i wojenna tułaczka” znajduje się na s. 12 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Tadeusza Puchałki pt. „Miłość i wojenna tułaczka” na s. 12 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl

Oj dana, dana, kobitki tańcują do rana! Karnawałowe swawole, na których mężczyźni nie są mile widziani

Chłopom wstęp na tę uroczystość jest wzbroniony, chyba że któryś odważny wkradnie się na zabawę w kobiecym przebraniu. Gdy zostanie rozpoznany, czekają go nierzadko dyby, w które zostanie zakuty.

Tadeusz Puchałka

Bywały przypadki, że przy uciesze damskiego towarzystwa część jego przyodziewku lądowała na podłodze, co w dalszej części ceremonii mogło skutkować otrzymaniem razów na gołe pośladki. Nie było to jednak najgorsze doświadczenie… Tak zakutego chłopa męczyło się na różne sposoby, a wszystko zależało od pomysłowości pań sprawujących w tym czasie władzę absolutną. Często bywało, że przed zakutym spragnionym nieszczęśnikiem przechadzały się panie z kuflami złotego napoju, co każdego chłopa przyprawić mogło w najlepszym razie o depresję, a bywało także, że tak ubezwłasnowolnionego raczyło się widokiem pokazu mody plażowej. Odważnych jednak nie brakowało, co tylko wzbogacało wspomnianą karnawałową zabawę.

Była i jest, jak się okazuje, taryfa ulgowa dla chłopa-grajka albo wodzireja, na przykład. Mogli być obecni na sali, byle nie przeszkadzali, a zabawiali uczestniczki wspomnianej zabawy, i to nieprzerwanie. Warunkiem jest, aby byli przebrani i w jak najmniejszym stopniu przypominali chłopa.

Fot. T. Puchałka

Combry o tak surowym prawie organizowano niegdyś w okresie grudniowym, kiedy to męska cześć uczestniczyła w górniczych karczmach piwnych. (…)

Babski Comber w Żernicy odbiega nieco od żelaznych zasad wspomnianych na wstępie, aczkolwiek mężczyzna nie jest tam w tym czasie mile widziany i powinien się spodziewać w każdej chwili niecodziennego potraktowania. Kobieca zabawa w Żernicy to także przegląd działalności Koła Gospodyń Wiejskich, gdzie co roku jest okazja zaczerpnąć wiedzy na temat regionalnych przepisów kuchni górnośląskiej czy posłuchać dobrej rady starszych gospodyń. Jest tam także możliwość zapoznania się z bogactwem materiałów historycznych nawiązujących do rodzimej tradycji. (…)

Z relacji starszych mieszkanek Żernicy wynika, że jeszcze w latach 50. w sali baru Zacisze odbywał się tematyczny Babski Comber, podczas którego bawiono się jak na śląskim weselu: był ksiądz, panna młoda, pan młody, druhny z drużbami, piękne stroje. Muzyce towarzyszyły przyśpiewki i weselne zwyczaje, np. wykup panny młodej, oczepiny i wiele, niestety zapomnianych już zwyczajów, które będziemy starali się przywrócić do łask. (…)

Środowisko mieszkańców Żernicy z radością uczestniczy w odradzającej się tradycji, czego dowodem była tegoroczna zabawa. Wracają dawne tradycje, a dziewczęta, jak dawniej, chętnie słuchają rad starszych gospodyń. Bardzo cieszy integracja starszych mieszkańców z młodzieżą. Taka działalność jest możliwa dzięki współpracy wielu miejscowych instytucji, a przy okazji rośnie nadzieja, że nasza bogata kultura nie zostanie zapomniana.

Cały artykuł Tadeusza Puchałki pt. „Oj dana, dana, kobitki tańcują do rana” znajduje się na s. 12 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Tadeusza Puchałki pt. „Oj dana, dana, kobitki tańcują do rana” na s. 12 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl

Wodzisław Śląski ostoją polskości Górnego Śląska. Mieszkańcy każdej śląskiej miejscowości tak mówią o sobie

Żodnymu sam niy zależy na odrodzeniu się starych totalitaryzmów. Uroczystościami urodzinowymi i krojeniem tortu dla Hitlera zajmują się pracownicy jakiegoś piekielnego urzędu, nam nieznanego.

Tadeusz Puchałka

Dziwi fakt, że sprawa tego leśnego skandalu wybuchła nagle. Komu i do czego jest to potrzebne? Czyżby to kolejna wrzuta, mająca na celu skłócenie nas ze sobą? Jako Hanys z krwie a kości, z dziada pradziada, syn wojoka Wehrmachtu z przymusu, a potym wojoka Gen. Andersa z wyboru – mom prawo do wypowiedzenia głośno swojego niezadowolenia i zaniepokojenia tego typu działaniami, zarówno tymi sprzed roku, jak i tymi, które w dziwny sposób wypłynęły niedawno.

Żodnymu sam niy zależy na odrodzeniu się starych totalitaryzmów. Ta ziemia przeżyła wiele dramatów i tragedii. Jej mieszkańcy świetnie pamiętają ból, głód, tragedię rozdzielania rodzin podczas wywózki ludzi na wschód. Doskonale także pamiętamy, jak wyglądał świat stworzony nam przez Hitlera i Stalina i zbyt wiele nieszczęść mamy wyrytych w naszych sercach.

Precz z każdym najmniejszym nawet przejawem odradzania się starych, totalitarnych porządków! Chcemy wyraźnie to podkreślić i zapewniamy resztę Polaków, że to nie Górnoślązacy marzą o ich powrotach. Chcemy żyć w zgodzie ze wszystkimi naszymi sąsiadami, mamy też prawo i obowiązek pamiętać i dbać, by prawda o tamtych strasznych czasach nie została wymazana z historii.

Uroczystościami urodzinowymi i krojeniem tortu dla Hitlera zajmują się pracownicy jakiegoś piekielnego urzędu, nam nieznanego.

Artykuł Tadeusza Puchałki pt. „Wodzisław Śląski ostoją polskości Górnego Śląska” znajduje się na s. 5 lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Tadeusza Puchałki pt. „Wodzisław Śląski ostoją polskości Górnego Śląska” na s. 5 lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl

Papież skazany na banicję przez najstarszą córę Kościoła? Sprawa usunięcia krzyża z pomnika św. Jana Pawła II we Francji

Wyrywanie św. Janowi Pawłowi II krzyża z rąk bez wątpienia nie spowoduje zamordowania wiary, bo katolicy przywykli do prześladowań i z pewnością poradzą sobie, a wiara, jak zawsze, obroni się sama.

Tadeusz Puchałka

Najbardziej brakuje nam w naszym kraju przydrożnych krzyży i kapliczek, a w Polsce jest ich bardzo wiele i są takie zadbane – z wyraźną zazdrością mówili młodzi pielgrzymi z Niemiec i Francji podczas zeszłorocznych ŚDM. Młodzi Francuzi z obawą patrzyli w przyszłość, bo chrześcijaństwo, a wiara katolicka w szczególności, od długiego już czasu jest w ich kraju pod lupą najrozmaitszych organizacji. Niestety, obawy młodych ludzi były uzasadnione, skoro we Francji krzyż stał się czymś na wzór swastyki i nie ma już nawet szacunku dla świętości Jana Pawła II, którego władze miasta Ploermel chcą obedrzeć z atrybutów chrześcijańskich. (…)

Dyskryminacja katolików trwa od dawna, teraz jednak proces ten przybiera przerażające rozmiary. Należy przypomnieć, że krzyż – jako święty symbol chrześcijaństwa – ma prawo domagać się należnego mu traktowania, podobnie jak symbole innych wyznań. Nikt nie dał mi prawa wypowiadania się za wszystkich Polaków, więc odpowiadam w swoim imieniu, że jako Polok-Ślonzok jestem oburzony sytuacją we Francji związaną z niszczeniem symboli wiary, niezależnie od tego, za jakimi paragrafami prawa świeckiego się ono chowa. Cóż to za prawo, w myśl którego można dokonywać zamachu na wiarę? Bo przecież wyrywanie nam, katolikom, krzyży, to zamach na naszą godność. Szanujemy każdą wiarę, szanujemy ludzi niewierzących i ich poglądy, czy zatem nie mamy prawa żądać tego samego od innych?

Z doniesień wielu agencji prasowych wynika, że polskie władze rządowe z panią premier Beatą Szydło interweniowały w tej sprawie. Jestem dumny, że jestem Polakiem właśnie teraz, kiedy polskie władze z premier Beatą Szydło zaproponowały przeniesienie pomnika z miasta Ploermel do Polski. Czyżby świat oszalał do tego stopnia, że trzeba imać się tak drastycznych rozwiązań? Papież i wiara skazane na banicję przez rządy państwa, od którego uczyliśmy się chrześcijaństwa?

Oddzielenie państwa od Kościoła to także, a może przede wszystkim, niemieszanie się instytucji świeckich w sprawy wiary, wiernych – i odwrotnie. Czy zasada ta ma działać tylko w jedną stronę? Jeżeli tak, to mamy do czynienia z rodzącym się nowym, nieznanym do tej pory totalitarnym systemem i w ten sposób ma prawo to rozumieć każdy.

Cały artykuł Tadeusza Puchałki pt. „Papież skazany na banicję” znajduje się na s. 12 grudniowego „Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Tadeusza Puchałki pt. „Papież skazany na banicję” na s. 12 grudniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Członek straży pożarnej z Przyszowic szkolił przyszłych strażaków w Etiopii ramach projektu pomocowo-rozwojowego

Przekazanie swojej wiedzy to nasz obowiązek, ale też uczymy odpowiedniego spojrzenia na człowieka, a to także bardzo istotne, bo tam słowo ‘człowiek’ do niedawna znaczyło bardzo niewiele.

Tadeusz Puchałka

Dr hab. inż. Witold Nocoń – pracownik naukowo-dydaktyczny Politechniki Śląskiej w Gliwicach, na co dzień przyszowianin i członek miejscowej straży pożarnej. Był on jednym z członków grupy wysłanej do tego afrykańskiego kraju, by tam szkolić przyszłych strażaków w ramach projektu pomocowo-rozwojowego realizowanego przez Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM). Celem tego projektu jest między innymi doposażanie i szkolenie służb ratunkowych Etiopii (…)

Kraj ten, targany wieloma konfliktami, małymi kroczkami stara się na swój sposób dogonić świat. Nie jest to proste, bowiem, co podkreślał wielokrotnie dr Nocoń, sprawą nadrzędną na całym świecie jest „człowiek”, a co za tym idzie, jego bezpieczeństwo. Słowo to w Etiopii jest jednak specyficznie rozumiane. Trudno sobie wyobrazić normalne działanie służb ratowniczych w państwie, w którego języku nie ma określenia ‘straż pożarna’, a numer alarmowy można porównać z naszymi numerami kont bankowych, tak jest długi i skomplikowany. (…)

Tamtejsze wozy bojowe i sprzęt często dorównują temu, czym dysponujemy w jednostkach OSP w Polsce, jednak w Etiopii nie ma zupełnie zaplecza technicznego. Brak serwisów naprawczych powoduje, że pojazdy bojowe eksploatuje się tam do zajechania. Punkty dowodzenia, podobnie jak cała infrastruktura, łącznie z pomieszczeniami dla strażaków, wyglądają skrajnie źle.

(…) Dla Europejczyka wszystko, z czym się spotka w Afryce, jest swego rodzaju zaskoczeniem. Można odnieść wrażenie, że nie zwraca się tam uwagi na konserwację czegokolwiek. Całkiem niezłe hotele, raz wybudowane, stoją i widać, że będą stały, dopóki dach nie spadnie komuś na głowę. Uderza zupełnie inne spojrzenie na świat i życie. (…)

Fundacja, którą reprezentuje dr Nocoń, pomaga tamtejszej ludności na wielu płaszczyznach. Polska jest tam postrzegana bardzo pozytywnie, bo staramy się sprostać powierzonemu zadaniu. Szacunek do służby ludziom, do munduru, przekazanie swojej wiedzy to nasz obowiązek, ale też uczymy odpowiedniego spojrzenia na człowieka, a to także bardzo istotne, bo tam słowo ‘człowiek’ do niedawna znaczyło bardzo niewiele. Z pewnością biało-czerwone barwy są tam bardzo dobrze odbierane.

Cały artykuł Tadeusza Puchałki pt. „Polscy strażacy w Etiopii” znajduje się na s. 12 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 41/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Tadeusza Puchałki pt. „Polscy strażacy w Etiopii” na s. 12 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 41/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Na czym polega fenomen wiary, który znalazł wyraz w ogólnopolskiej modlitwie różańcowej o pokój dla świata i Polski?

Wypełnione wiernymi kościoły w Polsce nie dziwią nikogo, jednakże tak nieprzebranych tłumów w sobotnie przedpołudnie, jak w dniu 7 października, nikt chyba się nie spodziewał.

Tadeusz Puchałka

Różaniec jako jedyny oręż, który pozwala zniszczyć zło tego świata, zadeklarowało się odmawiać tego dnia (jak informują organizatorzy) wiele ważnych instytucji w Polsce, np. porty lotnicze w Warszawie, Gdańsku, Poznaniu, Katowicach, Wrocławiu, Ożarowicach, Jasionce i Łodzi. Wszędzie tam ceremoniom modlitewnym przewodniczyli miejscowi kapelani. (…)

Warto także wspomnieć o ludziach, którzy wsparli owo wydarzenie, występując między innymi w spotach radiowych i telewizyjnych, zachęcając do uczestniczenia w różańcowej modlitwie. Są to: Cezary Pazura, Jerzy Zelnik, Dominika Figurska, Ewa Ziętek, Marcin Mroczek, Przemysław Babiarz, Katarzyna Olubińska, Krzysztof Ziemiec, Wojciech Modest Amaro, o. Benedykt Pączka.

Swoje miejsce na mapie modlitewnej miał także Górny Śląsk, a jednym z tych miejsc szczególnych było sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Turzy Śląskiej. Tłumy rozmodlonych pielgrzymów dotarły na czas modlitwy z wielu regionów kraju, nie tylko Górnego Śląska. – Pracuję w służbie porządkowej już od 15 lat, jednak nigdy jeszcze nie widziałem takich tłumów zgromadzonych wokół naszej świątyni – informował pracownik ochrony.

Hasłem przewodnim, jak wszędzie w tym czasie, była intencja pokoju. Wznoszono wiele próśb do Matki Bożej, by wspomogła swoją opieką i wstawiennictwem do Boga prośby skierowane o pomoc rodzinie i zachowanie jej statusu. Nie brakło gorzkich słów mówiących o odarciu ludzi z ich godności, zabieraniu podstawowych środków egzystencji. (…)

Dawno pewnie Matka Boża w Turzy nie oglądała tylu rozmodlonych Polaków. Podobnie wyglądała sytuacja na południowej granicy, w Gminie Krzyżanowice. Tam w miejscowości Chałupki, graniczącej z czeskim Bohuminem, w sąsiedztwie mostu Cesarza Franciszka Józefa, który łączy Polskę z Czeską Republiką, zorganizowano nabożeństwo różańcowe, w którym uczestniczyły tłumy wiernych. Podobnie jak w Turzy i tam w różańcu brały udział rodziny, młodzież, osoby duchowne. Obecni byli także parlamentarzyści PiS.

Cały artykuł Tadeusza Puchałki pt. „O pokój dla świata i Polski” można przeczytać na s. 3 listopadowego „Kuriera WNET” nr 41/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Tadeusza Puchałki pt. „O pokój dla świata i Polski” na s. 3 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 41/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Ksiądz January Liberski – 60 lat kapłaństwa / Pierwszy fideidonista na misyjnych ścieżkach Czarnego Lądu

Przed kościołem stał samochód policyjny. Czy przyjechali kogoś aresztować? Nie, policjanci przyjechali na mszę. Gdy ksiądz Liberski opuszczał Polskę, widok milicjanta wiązał się jedynie z problemami.

Tadeusz Puchałka

January Liberski przyszedł na świat jako najmłodszy z sześciorga rodzeństwa w rodzinie Stanisława i Heleny Liberskich, 25 sierpnia 1934 roku w Lublińcu. Jako że ojciec Stanisław był właścicielem księgarni, January od dziecka obcował z książkami. Bliski kontakt z dziełami wielkich pisarzy i poetów z pewnością miał wpływ na jego chęć poznawania świata. Po maturze rozpoczął studia w Wyższym Śląskim Seminarium Duchownym w Krakowie, a tam na swej drodze spotkał postać szczególną, bowiem jednym z jego wykładowców był ks. profesor Karol Wojtyła. 14 sierpnia 1957 roku rozpoczęła się kapłańska droga ks. Liberskiego na krętych, lecz jakże pięknych ścieżkach misyjnej drogi. (…)

Od roku 1962 przez trzy kolejne lata, ks. January pasterzował w parafii w Rudzie Śląskiej – Halembie, a potem w Bielsku Białej, gdzie sprawował posługę jako kapelan szpitalny. Prosił w tym czasie biskupa Bednorza o skierowanie go na misje poza granicami Polski.

Szczęśliwy przypadek zrządził, że w tym czasie biskup Bednorz przebywał w Rzymie i tam przekazał jego prośbę arcybiskupowi Lusaki w Zambii, Adamowi Kozłowieckiemu. Po trzech latach przygotowań ksiądz Liberski jako pierwszy ks. fideidonista (od encykliki Piusa XII z 1957 roku Fidei donum) opuścił ojczyznę (…)

W stolicy Zambii zaskoczyło księdza nowoczesne lotnisko. Gdzie tylko spojrzał, widać było przepiękne zdobienia ścian wykonane z miedzi. Po chwili dotarło do księdza: No tak, przecież jestem w kraju słynącym z wydobywania tego kruszcu.

Wszystko tu było dla młodego misjonarza nowe, obce na początku, jak choćby domy bez kominów. Nawet samo przekroczenie progu świątyni, co dla księdza nie powinno wiązać się z zaskoczeniem, także było czymś nieoczekiwanym. Uderzyła go nie tyle skromność niewielkiego kościoła, co wręcz do perfekcji doprowadzona czystość wnętrza. (…)

W 1988 roku opuścił gościnną Zambię i udał się do Zimbabwe. Już na samym początku został niezwykle gościnnie przyjęty przez arcybiskupa Harare Patricka Chakaipa i także tam, pragnąc zbliżyć się swoich wiernych, uczył się – tym razem języka shona. Pracował jeszcze jako kapelan szpitalny w tym jednym z najbiedniejszych krajów świata, w którym mieszka 800 Polaków, a religią główną jest chrześcijaństwo. (…)

40 lat ofiarnej pracy duszpasterskiej w Afryce pozostawiło trwały ślad na zdrowiu księdza i z tego też powodu zdecydowano o przeniesieniu dzielnego misjonarza na zasłużony odpoczynek. W 2008 roku stanął na śląskiej ziemi, w Domu Księży Emerytów w Katowicach. Minęło zaledwie 2 lata, a spakował walizki i (…) wyjechał do Kazachstanu.

Cały artykuł Tadeusza Puchałki pt. „Ks. January Liberski – 60 lat na ścieżkach kapłaństwa” znajduje się na s. 12 październikowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 40/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Tadeusza Puchałki pt. „Ks. January Liberski – 60 lat na ścieżkach kapłaństwa” na s. 12 październikowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 40/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Niecodzienna lekcja historii – w Smolnicy: na koniach, w otoczeniu pięknych lasów, z wieloma imprezami towarzyszącymi

Każda z imprez plenerowych w Smolnicy to zwyczajem organizatorów przedstawienie kolejnego ważnego epizodu związanego z naszą historią. W tym roku poświęcona była 100. rocznicy bitwy pod Krechowcami.

Tadeusz Puchałka

Za nami kolejna, wyjątkowa impreza plenerowa, której pomysłodawcą i organizatorem od wielu lat jest Piotr Kulczyna – leśniczy, podróżnik, rozkochany w koniach miłośnik historii… Postać to nietuzinkowa, a wszystko, czego się złapie, ma sens i głębokie historyczne przesłanie. Każda z imprez plenerowych organizowanych w Smolnicy to zwyczajem organizatorów przedstawienie kolejnego ważnego epizodu związanego z naszą historią. Jest to spektakl w plenerze połączony z wieloma atrakcjami, od crossu na koniu, w którym trzeba pokonać około 30 km, na konkursach i zabawach skończywszy.

Pokonując szereg naturalnych przeszkód terenowych, zawodnicy oraz ich czworonożni partnerzy wystawiani są na dużą próbę. Na trasie biegu zawodnicy mierzą się nie tylko z wysiłkiem fizycznym, ale także konieczne jest wykazanie się sporą wiedzą historyczną. (…)

Fot. Tadeusz Puchałka

Zawodnik wypełnia kartę uczestnictwa w biegu. Przygotowanie konia, jego kondycja, to podstawowe wymogi. Organizator zaleca wzmocnione podkucie konia hacelami. Na trasie biegu obowiązuje całkowity zakaz galopowania. Wskazana jest pełnoletność, lecz osoby niepełnoletnie mogą też uczestniczyć za zgodą rodziców i w towarzystwie osoby dorosłej oraz w ochronnym nakryciu głowy. Dobrze mieć ze sobą kompas, zegarek, obowiązkowo – telefon komórkowy, dopuszcza się użycie urządzeń GPS.

Wokół tego wielkiego plenerowego święta toczy się wiele imprez, jest kuchnia polowa, można także wybrać się na wycieczkę specjalnie przygotowanymi wozami i w towarzystwie przewodnika zwiedzić przepiękne trasy biegnące ścieżkami Nadleśnictwa Rybnik. Dla najmłodszych przewidziano gry, zabawy i konkursy z nagrodami.

Stałym punktem programu każdej „Kawaleryjki” jest rekonstrukcja bitwy, która co roku daje możliwość przeżywania innego epizodu historycznego. Tym razem, jak wynikało z tematu tegorocznej imprezy, była okazja prześledzenia szarży I Pułku Ułanów pod Krechowcami.

Na koniec organizatorzy wręczyli zwycięzcom nagrody i jak co roku, historyczna impreza niepostrzeżenie zmieniła swoje bardzo poważne oblicze, stając się rodzinnym piknikowym spotkaniem przy ognisku.

Cały artykuł Tadeusza Puchałki pt. „Plenerowa lekcja historii” znajduje się na s. 10 sierpniowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Tadeusza Puchałki pt. „Plenerowa lekcja historii” na s. 10 „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl