Konopka: Ostrzały dzików będą się odbywać, bo jest to polska racja stanu

Dr Bogdan Konopka o walce z afrykańskim pomorem świń oraz o pracy nad szczepionką przeciwko epidemii.

Premier ma pełnomocnika rządu ds. zwalczania afrykańskiego pomoru świń, jest nim Sekretarz Stanu w Ministerstwie Rolnictwa – Szymon Giżyński, który koordynuje i mobilizuje wiele innych resortów do pracy. Na przełomie roku została również uchwalona specustawa, która jest narzędziem w skutecznej walce z ASF. Wprowadza ona pojęcie odstrzału sanitarnego. Jest to wyznaczona pewna ilość dzików, które powinny być odstrzelone przy użyciu służb mundurowych. Warto zaznaczyć, że formacje, które będą powoływane na wniosek wojewody, nie będą otrzymywać żadnych korzyści.

Jak dodaje: W całej Europie jest eksplozja populacji dzików. Wynika to z braku zim i z dobrej gospodarki rolnej. Jeżeli w środowisku dzik pozostawia wirusa to wcześniej czy później, wnika on do chlewni. W Polsce, w tym roku łowieckim, zostało odstrzelonych ok. 300 tys. dzików. Ostrzały będą się odbywać, bo jest to polska racja stanu.

W momencie, kiedy w gospodarstwie pojawia się ASF, wyznaczany jest okręg zagrożony. Wszystkie świnie, które są wywożone, muszą być wg odpowiedniego klucza poddane badaniom laboratoryjnym.

W rozmowie poruszona została także kwestia szczepionki przeciwko epidemii. Choroba ASF ma charakter rozwojowy. Jak mówi gość „Popołudnia WNET”: Ten wirus nie daje odporności. Nie wytwarzają się przeciwciała. Praca nad szczepionką stwarza wiele trudność. Nie wiadomo, kiedy badania zakończą się sukcesem. 

Dr Bogdan Konopka mówi o tym, że poszkodowani rolnicy są wspierani. Nasz gość wyjaśnia, jak wygląda kontrola zbóż importowanych ze wschodu. Zaznacza, że nie wykryto niczego, co byłoby niebezpieczne. Opowiada także o chorobie, jaka dotyka polski drób.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.N.

W stronę Europy Właściwej. Powstanie Trójmorza jest pochodną jego awansu do roli kluczowego miejsca na globalnej mapie

Dla państw Europy Właściwej – sygnatariuszy Trójmorza nadchodzi trwała koniunktura na praktykowanie własnych suwerenności, a dla Polski – również szansa na odgrywanie w tym gronie znaczącej roli.

Szymon Giżyński

Jakie są konstytutywne cechy Trójmorza? Co najmniej trzy.

Po pierwsze, kwestia już wyżej wzmiankowana: definiowanie zagrożenia wspólnie, choć – co zresztą nie utrudnia statusu jedności grupy – niekoniecznie identycznie. Własne predylekcje i specyfikacje polityk, dla przykładu: Węgier, Czech czy republik bałtyckich nie muszą oznaczać problemu dla jedności Trójmorza; mogą natomiast stanowić – na rzecz Trójmorza – wartość dodaną.

Po drugie, nie tylko geograficznie, nadaje się Trójmorze do naturalnego i jednoznacznego wyodrębnienia. Przecież łączą trójmorskie państwa silne i rozmaite więzi: cywilizacyjne, gospodarcze i kulturowe; wynikające, w różnych konfiguracjach, ze wspólnoty historycznego losu.

Wszystkie państwa Trójmorza bronią swych terytoriów przed islamską, imigracyjną inwazją. Ta postawa nie oznacza, że narody Trójmorza są antyislamskie. Przeciwnie: akceptują i organizują pomoc dla państw islamskich, z których imigranci się wywodzą, po to, by ich zatrzymać na miejscu, bo są swym islamskim ojczyznom potrzebni. Narody Trójmorza – choć współcześnie w różnym stopniu interioryzacji – są historycznie chrześcijańskie, wyznań: katolickiego, protestanckiego, prawosławnego. I, in gremio, narody Trójmorza nie są, przynajmniej w takim stopniu jak Europa Zachodnia, dotknięte obecnością i penetracją elit pozostających w dyspozycji pokolenia ʼ68.

I po trzecie, rzecz najważniejsza: pojawiła się w ostatnich latach – dla krzepnięcia Trójmorza – rzeczywista, międzynarodowa koniunktura. Polityczna wola samych państw trójmorskich: Polski i pozostałych partnerów z Grupy Wyszehradzkiej, republik bałtyckich, Chorwacji czy Rumunii – by nie wystarczyła.

O spodziewanej pierwszorzędnej roli Trójmorza – w światowej geopolityce – rozstrzyga fakt, iż to na jego obszarze przez najbliższe dekady będzie przebiegał balans sił wielkich mocarstw: Stanów Zjednoczonych, Chin, w mniejszym stopniu – Rosji, w znacznie mniejszym – Niemiec.

Dzieje się tak, ponieważ konsekwentnie realizowany atlantycko-pacyficzny sojusz Niemiec i Rosji jest równoczesnym zagrożeniem, choć z odmiennych powodów, dla obu największych mocarstw-rywali: USA i Chin. (…)

Paradygmat pierwszy: Europy Zachodniej zislamizowanej, zdominowanej przez Niemcy, odwracającej się od swych ideowych korzeni i dezawuującej chrześcijańskie wartości; pozostającej w dyspozycji lewackich, biurokratycznych elit spod znaku pokolenia ʼ68; współpracującej z Europą Wschodnią – zdominowaną przez Rosję – w dziele budowy wspólnego wału atlantycko-pacyficznego. Ze względu na nieodwracalność procesu islamizacji można już dzisiaj nazywać Europę Zachodnią – Europą Kalifacką, gdyż taką postać religijno-administracyjno-polityczną nieuchronnie przybierze.

Paradygmat drugi: Europy Środkowej – państw zagrożonych w swej suwerenności i niepodległości kleszczami euroazjatyckiej współpracy: Niemiec – dominujących w Europie Zachodniej i Rosji – panującej w Europie Wschodniej; jednocześnie państw, formujących przymierze Trójmorza, łączące suwerenność państwową swych sygnatariuszy z wartością dodaną ich geopolitycznego sojuszu; państw przeciwnych islamizacji, sprokurowanej polityką imigracyjną Niemiec i innych krajów Europy Zachodniej; państw jeszcze nie sparaliżowanych dominacją lewackich, rodowodowych elit pokolenia ʼ68.

To państwa Trójmorza mogą i powinny już dzisiaj występować w świadomej, programowej roli głównego depozytariusza śródziemnomorskich i chrześcijańskich wartości europejskiej kultury. Z tego też względu już dzisiaj Europa Środkowa – Trójmorze – zasługuje w pełni na określenie: Europy Właściwej.

Paradygmat trzeci: Europy Wschodniej, składającej się z europejskiej części Rosji i podporządkowanych jej europejskich składników byłego Związku Sowieckiego; Europy Wschodniej, stanowiącej nieusuwalny zwornik rosyjsko-niemieckiego, euroazjatyckiego bloku. Ze względu na tę właściwość możemy określić Europę Wschodnią bardziej adekwatnym geopolitycznie mianem Europy Przed-Uralskiej.

Cały artykuł Szymona Giżyńskiego pt. „W stronę Europy Właściwej” można przeczytać na s. 18 lipcowego „Kuriera WNET” nr 49/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Szymona Giżyńskiego pt. „W stronę Europy Właściwej” na s. 18 lipcowego „Kuriera WNET” nr 49/2018, wnet.webbook.pl

Na naszych oczach wypadki dziejowe powołują odwróconą zasadę Giedroycia: Nie ma suwerennej Ukrainy bez suwerennej Polski

Zamiast uczyć się na polskich błędach i ich się wystrzegać oraz wyciągać wnioski z polskiego przełomu A.D. 2015, Ukraińcy poszli drogą, która wcześniej, dla Polski, okazała się zgubna.

Szymon Giżyński

Dysfunkcje i komplikacje w stosunkach politycznych między Warszawą i Kijowem nie są powodowane odrębnie pojmowanym sporem historycznym, lecz wynikają z coraz bardziej pogłębiających się różnic w praktykowaniu własnych suwerenności przez Polskę i Ukrainę. Polska od jesieni 2015 roku wstąpiła na drogę konsekwentnego praktykowania suwerenności i rozpruwania gorsetu kolonialnych zależności od Niemiec oraz niemieckich i rosyjskich wpływów w Unii Europejskiej. Ukraina zaś, mocą tak zwanego formatu normandzkiego (w którego składzie odmawiała potrzebie obecności Polski jako rzeczywistej obrończyni ukraińskich interesów) utraciła na rzecz Rosji Krym i Donbas, a pozostałą część Ukrainy z Kijowem oddała pod niemiecki, kolonialny protektorat. (…)

Niepodległe i suwerenne Polska i Ukraina są dla niemiecko-rosyjskich, euroazjatyckich ambicji i koncepcji jak rozsadzający je klin; zaś podporządkowane Niemcom i Rosji terytoria Polski i Ukrainy stanowią wymarzony – na potrzeby pacyficzno-atlantyckiego wału – budulec i sworzeń.

To dlatego wszelkie spory i niekoherencje polsko-ukraińskie są tak bardzo na rękę Rosji i Niemcom i są przez Kreml i Berlin – w stu miejscach i na sto sposobów – podsycane, podtrzymywane i aranżowane. (…)

Skoro likwidacja niepodległości lub – w innym wariancie sytuacyjnym – ograniczanie suwerenności Polski jest dla Niemiec i Rosji celem geopolitycznie nadrzędnym, to słynna Giedroyciowa dewiza: „Nie ma niepodległej Polski bez niepodległej Ukrainy” – wytycza drogę i kolejność postępowania. (…)

Zamiast uczyć się na polskich błędach i ich się wystrzegać oraz wyciągać wnioski z polskiego przełomu A.D. 2015, Ukraińcy poszli drogą, która wcześniej, dla Polski, okazała się zgubna. Podeszli do sprawy z wielkim oddaniem i zaprosili do siebie doświadczonych realizatorów niemieckich interesów, wcześniej z sukcesami w Polsce, dzisiaj zadaniowanych przez tych samych zleceniodawców do skolonizowania, na rzecz Niemiec – Ukrainy: Leszka Balcerowicza, Mirosława Czecha, Sławomira Nowaka czy Bartłomieja Sienkiewicza. (…)

Żeby zatem przykryć konfuzję i wizerunkowo odwrócić uwagę od tego, co czynią, ukraińscy liderzy podtrzymują kurs „sporu historycznego” z Polską; ba, podobnie jak Niemcy i Rosja, adaptują na swój sposób i dla swoich celów doktrynę Giedroycia, zakładając, iż Polska i tak będzie, bo musi, popierać Ukrainę zawsze i wszędzie, gdyż leży to w jej interesie. I tutaj politycy ukraińscy popełniają poważny błąd. (…)

Nie z naszej winy polityczne azymuty Polski i Ukrainy nie przylegają dzisiaj do siebie. Polska pod rządami Prawa i Sprawiedliwości stara się swą suwerenność stale i systematycznie umacniać. Analizując ten sam okres czasu, tego samego o Ukrainie powiedzieć nie można. Nie ma tu zatem zastosowania klasyczna doktryna Giedroycia, głosząca, iż niepodległość-suwerenność Polski jest uwarunkowana niepodległością-suwerennością Ukrainy. Na naszych oczach wypadki dziejowe powołują natomiast nową, odwróconą zasadę Giedroycia: „Nie ma suwerennej Ukrainy bez suwerennej Polski”.

Cały artykuł Szymona Giżyńskiego pt. „Paradoksy doktryny Giedroycia (II)” znajduje się na s. 2 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi oraz dodatek specjalny z okazji 9 rocznicy powstania Radia WNET, czyli 44 strony dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Szymona Giżyńskiego pt. „Paradoksy doktryny Giedroycia (II)” na s. 2 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl

Imponderabilia polskie, węgierskie i te wspólne jako potężna wartość i spoiwo wspólnoty suwerennych państw Trójmorza

Polska Mazowieckiego, Wałęsy, Buzka, Millera i Tuska wyrzekała się wielkiej, niepodległościowej idei i nie była w stanie stworzyć pragmatycznych narzędzi dla obrony polskiego interesu narodowego.

Szymon Giżyński

Miarą oceny skuteczności i optymalności polityki państwowej zawsze pozostają wzajemne proporcje i relacje między jej najważniejszymi komponentami: wielką, budującą tożsamość ideą i opowieścią oraz wspierającą ją całą gamą pragmatycznych celów i środków. Polskie elity po 1989 roku, pomimo fenomenu „Solidarności” i nauczania Jana Pawła II – takiej wielkiej, dumnej, suwerennościowej idei nie zdołały wypracować. Podobnie miały się sprawy w innych europejskich państwach i narodach po rozpadzie Związku Sowieckiego. (…)

Przełom w Europie Środkowo-Wschodniej nastąpił dopiero na Węgrzech Viktora Orbána i w Polsce Jarosława Kaczyńskiego. (…)

Ciekawe studium przypadku – także spektakularnie – stanowi na tym tle fenomen węgierski, wieloaspektowy i nie wolny od kontrowersji, świetnie zresztą przez premiera Orbána wygrywanych.

Węgry silnie akcentują kulturowy, ale i etniczny charakter swej narodowej wspólnoty, do czego przecież mają święte prawo. Dlatego wspierają mniejszość węgierską i dbają o jej status w ustrojowych realiach innych państw: Rumunii, Słowacji, Ukrainy. Zwłaszcza konflikt na tym tle z ukraińskim rządem przez prostodusznych albo zadaniowanych krytyków jest przypisywany prorosyjskiej orientacji Węgier. A przecież spór węgiersko-ukraiński uderza bezpośrednio w interesy Niemiec jako protektora Ukrainy i pośrednio w interesy Rosji jako okupanta Ukrainy i niemieckiego sojusznika w dziele budowy euroazjatyckiego wału atlantycko-pacyficznego, od Lizbony po Władywostok.

Lekcja przypadku węgierskiego dobrze również służy rozumieniu idei kształtującego się stopniowo Trójmorza. Balansowi, w obszarze Trójmorza, interesów trójki wielkich mocarstw – USA, Chin i Rosji – powinien towarzyszyć stały balans interesów poszczególnych państw – w tym Polski i Węgier – Trójmorze stanowiących.

Koncepcja Trójmorza nie uderza w obecność Węgier czy Polski ani w strukturach Unii Europejskiej, ani w formule Trójkąta Weimarskiego (w przypadku Polski) lub Grupy Wyszehradzkiej. Obecność Polski w Trójmorzu czyni bowiem nasze uczestnictwo w innych ciałach i organizacjach europejskich wyrazistszym, bogatszym i pragmatycznie: bardziej służebnym wobec polskiej racji stanu.

Tezie o istotnym znaczeniu Węgier w balansie europejskich państw wybitnie sprzyjają polsko-węgierskie paralele. Polacy i Węgrzy nie boją się wolności; przeciwnie: kochają wolność, upajają się nią. Śnią o niej i o nią walczą. I cenią wolność jako spoiwo swych narodowych dziejów.

Cały artykuł Szymona Giżyńskiego pt. „Geopolityka. Znaczenie Węgier” znajduje się na s. 12 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 47/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Szymona Giżyńskiego pt. „Geopolityka. Znaczenie Węgier” na s. 12 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 47/2018, wnet.webbook.pl

W stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości możemy przełamać porozbiorowy syndrom i ogłosić to światu

Zdekomponowane geopolitycznie i opuszczone przez Niemcy miejsce jest w stanie zapełnić Polska, odporna na islamizację, bezpieczna, stabilna i wiarygodna jako ważny NATO-wski sojusznik USA.

Szymon Giżyński

Od Połtawy i Sejmu Niemego zagrożenia dla polskiej niepodległości i suwerenności – aż po dziś dzień – pochodzą już tylko i są rezultatem współpracy dwóch żywiołów: niemieckiego i rosyjskiego. Taka sytuacja umiejscowiła polską myśl polityczną i potoczne myślenie Polaków w porozbiorowej koleinie tzw. teorii (doktrynie) dwu odwiecznych wrogów: Rosji i Niemiec. (…)

To Rosja była mocarstwem dominującym w przedrozbiorowej i rozbiorowej rozgrywce. Wskutek rozbiorów Rosja zagarnęła aż 82 procent polskiego terytorium, a połączony prusko-austriacki żywioł niemiecki – 18 procent. Dlatego to Rosja, jako główny beneficjent rozbiorów, była celem najważniejszych polskich zrywów powstańczych w XIX wieku, i to – w dwóch trzecich – z ziem zaboru rosyjskiego powstało niepodległe państwo polskie w 1918 roku.

Podobnie po 1945 roku, Rosja jako okupant i w postaci PRL-u – protektor całości ziem polskich, wszystkie tzw. polskie kryzysy lat: 1956, 1968, 1970, 1976, 1980 odbierała jako zagrożenie swoich interesów i swojego stanu posiadania – i na nie stosownie reagowała. (…)

Nadal pozostajemy w obszarze dwubiegunowego rosyjsko-niemieckiego zagrożenia, choć z istotnymi modyfikacjami. Po rozpadzie Związku Sowieckiego i zjednoczeniu Niemiec, porozbiorową logiką rosyjsko-niemieckiej współpracy i ustaleń, dominacja Rosji nad Polską została przekazana w ręce Niemiec. Całość polskich ziem, w latach 1945–1991 zdominowana i kontrolowana przez Rosję, przeszła pod niemiecki protektorat, zapośredniczony od 2004 roku przez niemiecką Unię Europejską. Fakt, iż stało się to na drodze polskiego, ogólnonarodowego referendum świadczy tylko, że syndrom porozbiorowy zagnieździł się głęboko i wciąż trwa… (…)

Znaleźliśmy się u wrót nadziei. Rosyjsko-niemiecki blok pacyficzno-atlantycki jest nie do przyjęcia z punktu widzenia interesów dwóch potęg, już dzisiaj rywalizujących o światowy prymat: USA i Chin. Żadna z nich nie może ryzykować, by zblokowane Niemcy i Rosja wsparły rywala. (…)

Polska, nawet nie opuszczając Unii Europejskiej, wraz z innymi państwami Trójmorza może z powodzeniem wypełniać rolę i obowiązki współgospodarza owego balansu sił USA, Chin i Rosji. Oznacza to dla Polski zakwestionowanie, po wsze czasy, porozbiorowego, rosyjsko-niemieckiego geopolitycznego paradygmatu, a dla Polaków – takoż samo – odrzucenie postrozbiorowego syndromu mentalnego.

Fotografia przedstawia rozmowy oficerów Wehrmachtu i Armii Czerwonej o wytyczeniu bieżącej linii rozgraniczenia wojsk na zaatakowanym terytorium Polski (Brześć, 21 września 1939); na pierwszym planie gen. Heinz Guderian (odwrócony z tylnego półprofilu), nad mapą pochylony Siemion Kriwoszein.

Cały artykuł Szymona Giżyńskiego pt. „Przełamać porozbiorowy syndrom” znajduje się na s. 10 i 12 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Szymona Giżyńskiego pt. „Przełamać porozbiorowy syndrom” na s. 10 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl

Nie ma niepodległej Ukrainy bez niepodległej Polski – i wzajemnie? Uwarunkowania aktualnych relacji polsko- ukraińskich

Drogę Ukrainie powinna wskazywać odwrócona doktryna Giedroycia: „Nie ma niepodległej Ukrainy bez niepodległej Polski” i prowadzić ją wprost ku Trójmorzu – dobrowolnemu związkowi suwerennych państw.

Szymon Giżyński

Niemcy po swoim zjednoczeniu w 1990 roku dołączyły do grona zwycięzców II wojny światowej. Rosja, w 1991 roku, wyłaniająca się z upadłych Sowietów – swego statusu zwycięzcy z 1945 roku nie straciła. Zarówno Niemcy, jak i Rosja zyskały nowe – komplementarne wobec siebie i synergiczne – atrybuty geopolitycznej inicjatywy. Rosja dała Niemcom pod zagospodarowanie w ramach Unii Europejskiej bezcenny depozyt i wiano: swoje republiki bałtyckie i swoje demoludy – państwa byłego już Układu Warszawskiego i RWPG. (…)

Czy Polska mogła zapobiec tak pojętemu rozwojowi wydarzeń? Zapewne swym potencjałem i w pojedynkę – nie. Ale była jeszcze jedna istotna przeszkoda: brak samodzielnie ukształtowanej, antycypującej i neutralizującej zagrożenia, własnej doktryny politycznej.

Nie mogła takiej roli spełniać praktycznie jedynie dostępna, bo odmieniana przez wszystkie przypadki i traktowana na wzór wytrycha – osławiona doktryna Giedroycia; najczęściej jednak stosowana do opisu relacji polsko-ukraińskich i układania polityki Polski wobec Ukrainy.

Klasyczna doktryna Giedroycia w odniesieniu do Ukrainy wymaga od Polski wyrzeczenia się jakichkolwiek roszczeń terytorialnych i imperialnych zakusów, a także bezwzględnego imperatywu działania na arenie międzynarodowej na rzecz niepodległości i dobra Ukrainy, w myśl kluczowej zasady: „Nie ma niepodległej Polski bez niepodległej Ukrainy”. W intencji doktryny Giedroycia reguły te zyskują rangę polskiej racji stanu, a ich stosowanie nie jest uwarunkowane symetrią zachowań strony ukraińskiej wobec Polski. (…)

A oba mocarstwa: Niemcy i Rosja, mając pełną świadomość, że dla urzeczywistnienia bloku atlantycko-pacyficznego panowanie nad Polską i Ukrainą ma kluczowe znaczenie, rozpoczęły wspólną, bezwzględną, geopolityczną rozgrywkę.

Rosja, dokonując w 2014 roku aneksji ukraińskiego Donbasu, sięgnęła do tradycji tzw. ugody w Perejasławiu, w 1654 roku, gdy kosztem Rzeczypospolitej powiększyła swe terytorium o prawie identyczny obszar ziem wschodnioukrainnych. Niemcy zaś objęły kolonizacyjny protektorat nad pozostałą częścią Ukrainy, z Kijowem. Oba mocarstwa sięgnęły po tzw. format normandzki, gdy do wspólnego stołu zaproszono Ukrainę – by oznajmić jej swą wolę – i Francję w roli towarzyskiej i niebezinteresownej przyzwoitki.

Rosjanie zastosowali w tym przypadku swą ulubioną metodę polityczno-dyplomatyczną: „Co nasze, jest nasze, co wasze, jest do wynegocjowania”, dzięki której Niemcy rozpoczęli proces kolonizowania przypisanej sobie części Ukrainy; taki sam, jakim po 1990 roku objęli Polskę. Niemcy sięgnęli w tym celu po polityków, którzy z zaangażowaniem i przejęciem pomogli im wcześniej kolonizować nasz kraj. Najbardziej zasłużonego z nich, Donalda Tuska, umieścili w nagrodę w Brukseli, a innych, sprawnych i doświadczonych: Leszka Balcerowicza, Sławomira Nowaka, Bartłomieja Sienkiewicza wysłali na Ukrainę, by tam, na miejscu, dalej pracowali dla dobra Niemiec. (…)

W XVIII wieku Ukraina przeddnieprzańska była integralną częścią Rzeczypospolitej; dzisiaj stanowi niemiecki protektorat, a z nami nie chce rozmawiać o wspólnym, partnerskim obszarze geopolitycznych interesów. Zamiast Ukraińców i Polaków dokonała tego Angela Merkel, którą można śmiało nazywać Angelą Jagiellonką, bo potrafiła dla niemieckich celów wykorzystać i testament Hadziacza z 1658 roku, i zinstrumentalizować doktrynę Giedroycia, która w strywializowanej postaci realizowana jest dzisiaj tak, że Polska dmucha w trąbę niepodległej Ukrainy, a geopolityczne frukta zbierają z tego Niemcy. (…)

Na koniec tych spostrzeżeń warto wrócić do doktryny Giedroycia i krytycznie oraz realistycznie zauważyć, iż niepodległość Ukrainy jest dla nas wartością, o ile relacje polsko-ukraińskie są lepsze niż niemiecko-ukraińskie.

Dlatego drogę Ukrainie powinna wskazywać odwrócona doktryna Giedroycia: „Nie ma niepodległej Ukrainy bez niepodległej Polski” i prowadzić ją ku Trójmorzu – dobrowolnemu związkowi suwerennych państw, realizujących we wzajemnym partnerstwie swe narodowe interesy.

Autor jest posłem PiS na Sejm RP.

Cały artykuł Szymona Giżyńskiego pt. „Nie ma niepodległej Ukrainy bez niepodległej Polski” znajduje się na s. 9 lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Szymona Giżyńskiego pt. „Nie ma niepodległej Ukrainy bez niepodległej Polski” na s. 9 lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl

Szymon Giżyński/ Międzymorze – geopolityczna konieczność. Tym razem Polska chronić będzie Wschód przed islamem z Zachodu

Wspólna polityka państw Międzymorza utworzy w samym sercu Europy strefę spokoju i bezpieczeństwa o wielorakich aspektach: militarnym, gospodarczym, społecznym, kulturowym, nawet turystycznym.

To nie emancypacyjne tendencje Polski i innych zainteresowanych państw z obszaru ABC (Mórz: Adriatyckiego, Bałtyckiego, Czarnego) powołają do życia Międzymorze, tak potrzebne światu i jego bezpieczeństwu. Międzymorze jest miejscem porozumienia wielkich mocarstw na rzecz pokoju światowego. I to od wielkich mocarstw otrzyma Międzymorze gwarancję i zgodę na swe istnienie.

Z geopolitycznego punktu widzenia antagonistyczny komponent Niemiec zostanie zastąpiony przez komplementarno-koncyliacyjny segment Międzymorza, a samo Międzymorze zostanie wykreowane przez geopolityczne potrzeby Rosji, Chin i USA.

Dla Rosji Międzymorze stanowić będzie bufor ochronny przed islamem. W tym sposobie znajdzie zastosowanie strategia „odwróconego przedmurza” i w tym znaczeniu, i w rozumieniu Rosji i Rosjan określenie bufor zostanie poddane procesowi rehabilitacji. Tym razem Polska chronić będzie Wschód przed zislamizowanym Zachodem, a nie tak, jak było przed stuleciami i przez stulecia, kiedy broniliśmy Zachodu przed islamem.

Dla Chin ważne jest, by Niemcy od Rosji „coś” oddzielało. W przeciwnym razie niemiecko-rosyjski; atlantycko-pacyficzny wał, od Lizbony po Władywostok, bardzo utrudni Chinom nie tylko penetrację olbrzymich połaci syberyjskiej Rosji, ale przede wszystkim odgrywanie roli supergracza na obszarze Euroazji.

I wreszcie: dla USA praktyczne, realne gwarancje udzielone Międzymorzu znacznie pomniejszą koszty obrony Unii Europejskiej przed agresją ze strony Rosji, ponoszone przez Stany Zjednoczone. Wspierając Międzymorze, USA nie dopuszczą do konsolidacji – szalenie dla siebie groźnej – euroazjatyckiej koalicji: Chin, Rosji, Niemiec.

Wśród państw Międzymorza ważną, geopolityczną rolę odgrywają Węgry i Polska. Węgry Orbana pomagają przy budowie niemiecko-rosyjskiego bloku atlantycko-pacyficznego. W zamian za tę przysługę Węgry biorą od Rosji dobra i zaopatrzenie energetyczne, a od Niemiec – przyzwolenie na przymiarkę do (re)konstrukcji Austro-Węgier. Orban gra więc na styku i stara się wykorzystać dla swoich celów obie potęgi: Rosję i Niemcy. Zatem: Węgry Orbana są napędzane imperializmami Niemiec i Rosji, podczas gdy jeszcze do niedawna Polska Tuska i Kopacz podlegała demontażowi i wygaszaniu ze strony obu imperializmów: Rosji i Niemiec.

I tutaj pojawia się drugi obok interesów wielkich mocarstw: Chin, Rosji i USA czynnik konstytuujący Międzymorze. Islam.

Państwa Międzymorza w swej zwartej, reprezentatywnej grupie, na czele z Wyszehradem, nie chcą się dobrowolnie poddać islamizacji – w przeciwieństwie do krajów tzw. Europy Zachodniej – i nie godzą się na przyjmowanie muzułmańskich imigrantów. Wspólna polityka państw Międzymorza wobec islamskiego zagrożenia jest bardzo silnym, integracyjnym spoiwem. Nie tylko negatywnym, czyli reakcją na realne niebezpieczeństwo islamizacji, lecz przede wszystkim pozytywnym, poprzez utworzenie w samym sercu Europy istotnej ludnościowo i obszarowo sfery spokoju i bezpieczeństwa o wielorakich aspektach: militarnym, gospodarczym, społecznym, kulturowym, ba – nawet turystycznym.

Usytuowana w obrębie Międzymorza europejska strefa pokoju i bezpieczeństwa ułatwi wielkim mocarstwom: Chinom, Rosji i USA globalny balans ich interesów. A ambitnym państwom, takim jak – dla przykładu – Węgry i Polska, Międzymorze umożliwi odgrywanie ważnych ról w polityce międzynarodowej.

W przypadku Polski: bez rezygnacji z pełnionej funkcji najważniejszego na kontynencie europejskim sojusznika Stanów Zjednoczonych. W przypadku Węgier: z wykorzystaniem reminiscencji wspólnego z Rosją, kulturowego mitu „wielkiego stepu”.

Szymon Giżyński