To książka, która nie miała prawa powstać. Oficjaliści mieli zostać zapomniani. Ten świat miał odejść i nie wrócić

To oni najczęściej edukowali na wsiach, leczyli, gdy lekarz był daleko, propagowali nowe sposoby pracy na roli, uprawy, technikę. Oni też dbali o tradycję w sposób najbardziej świadomy i konsekwentny.

Szymon Astery

Spoiwo Kresów – tak można by ich nazwać. Ludzie tysiącami zasilający szeregi powstańców, rodziny zsyłane na Sybir. Ludzie wielu stanów, pozycji, a nawet religii i narodowości. Sól ziemi, skromni, pracowici, świadomi, romantyczni. Wnieśli w historię Rzeczypospolitej, w naszą historię, poświęcenie, trud i zwykłą miłość. (…)

Kazimierz Jaroszewski. Fot. ze zbiorów M. Niewaldy

Większość obecnych mieszkańców Polski ma wśród swoich przodków osoby z tej grupy społecznej. A jednak wiedza o nich jest niezwykle skromna. W pamięci pozostają czasem nieliczne opowiadania, tu i tam udaje się przypadkowo natrafić na zapiski czy zdjęcia – i to wszystko. A jednak – gdy czyta się pamiętniki powstańców z roku 1863, bardzo często powtarza się zdanie „nasza partia składa się głównie z synów oficjalistów dworskich”. I tak było naprawdę. Wśród poległych, zesłanych, wygnanych ciężką dolą z kraju było wielu tych, co uczyli się pilnie, znali wartość poświęcenia, doceniali wartości takie, jak Bóg, Honor, Ojczyzna. (…)

W spisach katastralnych występują chłopi wiejscy i ogólnie „dwór”. W spisach szlachty notowano głównie właścicieli ziemskich. Mało jest procesów sądowych, spraw spadkowych, opiekuńczych dotyczących tej warstwy społecznej; ludzie ci rzadko występują w spisach podatkowych. Dlatego jest praktycznie niemożliwe zbudowanie monografii oficjalistów. Jednak jedyna ankieta przeprowadzona w 1895 roku sugeruje, że był to stan liczący niemal pół miliona osób.

Byli to ludzie żywi, weseli, pełni nadziei i trosk. Pracując dla właścicieli, a zarządzając pracownikami niższymi, stanowili łącznik pomiędzy tymi dwiema grupami. To oni najczęściej edukowali na wsiach, to oni leczyli choroby, gdy lekarz był daleko, oni propagowali nowe sposoby pracy na roli, uprawy, technikę. Oni też dbali o tradycję w sposób najbardziej świadomy i konsekwentny. Nie ulegli wpływom obcych mód – jak arystokracja; nie ulegali namowom różnych agentów – jak niestety działo siłę to na wsiach na Rusi, Wołyniu, Podolu czy Litwie.

Z. Ajdukiewicz, Zarządca i pracownicy, Sokal- Poturzyca. Fot. ze zbiorów M. Niewaldy

I dlatego też byli to ludzie najbardziej dziesiątkowani przez kolejnych zaborców. To ich pozbawiano środków do życia, to z nich się wyśmiewano, ich dzieci i wnuki potem mordowano w dołach Katynia, zsyłano do łagrów, uniemożliwiano dobrą pracę. Bardzo często potomkowie, mający silną osobowość, stawali w szeregach różnych służb czy wojska. System zbrodniczego totalitaryzmu to właśnie ich najbardziej chciał zetrzeć na proch i często się to udawało – mając bowiem skromne środki, nie było łatwo uciec. (…)

Książka Święta-nieświęta Marcina Niewaldy nie jest pracą naukową – choć jest wiarygodna, jako że bardzo rzetelnie została oparta na źródłach. (…) Świat jest malowany w książce przez wielką ilość cytatów, opisów takich, jak sposób prania pościeli w ługu, wyjaśnienia, dlaczego dzieci rodziły się zazwyczaj dokładnie co 25 miesięcy, co robili młodzi ludzie, wprowadzając się do nowego domu, dlaczego przy narodzinach dziecka wbijano siekierę w próg, dlaczego bano się wirów powietrza w upalne lato, jak kupcy zamawiali na wiosnę owoce z drzew, które rodzić będą jesienią. (…)

To wręcz nowy typ książki – który został opracowany na potrzeby opisu tej niezwykłej grupy społecznej. Ich światem codziennym był kontakt z otoczeniem – zarówno pejzażem pól, jak i ludźmi tamtych czasów – dlatego najwłaściwszą oprawą stało się dla autora to, co ich otaczało. Choć nie wiemy, jak dokładnie wyglądali – poznajemy, co ci ludzie widzieli przez okno, jakie mieli marzenia, czym żyli i co kochali – a to wszak najważniejsze informacje o człowieku. W ten sposób sepiowy, zacierający się obraz dawnego świata nabiera barw i może stać się znowu częścią naszej tożsamości.

Cały artykuł Szymona Astery’ego pt. „Pierwsza taka książka. Świat oficjalistów dworskich dawnej Rzeczpospolitej” znajduje się na s. 15 marcowego „Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Szymona Astery’ego pt. „Pierwsza taka książka. Świat oficjalistów dworskich dawnej Rzeczpospolitej” na s. 15 marcowego „Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl