Dr Krzysztof Wąsowski: likwidatorzy TVP i Polskiego Radia mogą mieć duży problem prawny

Krzysztof Wąsowski / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

„Sienkiewicz i Ejchart liczą na sędziego, który ma pogląd prawny w zupełności odpowiadający ich poglądom” – mówi dr Krzysztof Wąsowski, prawnik.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Zobacz także:

Stanisław Żaryn: Kamiński opuścił szpital i został przewieziony do więzienia

Marcin Palade: nie spodziewałbym się spadku poparcia dla formacji tworzących obecną większość

Featured Video Play Icon

Marcin Palade / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

„Trzeba przyznać, że radykalizacja jeśli chodzi o narzędzia do realizacji [przejmowania mediów publicznych] przybrała formę skrajną ” – mówi Marcin Palade, socjolog.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

 

Zobacz także:

Prof. Krzysztof Szczucki: większość parlamentarna dąży do tego, by rząd nie podlegał żadnej kontroli medialnej

Marek Ast: Uchwalenie ustawy o sądach pokoju stoi pod dużym znakiem zapytania

„Kara śmierci jest stosowana w krajach islamskich, Rosji lub Chinach. Polska, mam nadzieję, należy do krajów demokratycznych, gdzie takich kar się nie stosuje” – powiedział poseł PiS.

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

Gościem Poranka Wnet był Marek Ast, przewodniczący sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka, która aktualnie pracuje nad ustawą o sądach pokoju. Jak zaznaczył przewodniczący Ast po ostatnim przegłosowaniu przez posłów opozycji, wspartych przez polityków Suwerennej Polski, odroczenia prac nad ustawą do 15 czerwca, szansa na uchwalenie ustawy w tej kadencji jest mała:

Trochę się dziwię, dlatego że PSL też w tym wypadku popiera ustawę o sędziach pokoju, popiera to rozwiązanie, a głosował za odroczeniem prac. Przełożenie o miesiąc prac komisji stawia pod dużym znakiem zapytania uchwalenie przez Sejm tej ustawy w tej kadencji.

Zdaniem Marka Asta przyjęta ustawa o Sądach Pokoju mogłaby jeszcze podlegać późniejszym zmianom:

trzeba rozmawiać wewnątrz koalicji, bo projekt też po pracach w podkomisji ma bezpieczniki w postaci późniejszego wejścia w życie. Sędziowie pokoju rozpoczęliby swoje urzędowanie w 2025 roku, więc jest czas również na poprawienie ewentualnych błędów.

Tematem rozmowy była również ustawa o zmianie zasady procedowania w Trybunale Konstytucyjnym, która na razie nie została poparta przez partię Zbigniewa Ziobry:

Poselski projekt, którego celem jest odblokowanie Trybunału Konstytucyjnego nie tylko w kontekście wyznaczonego terminu na 30 maja, bo wiemy, że 30 maja raczej Trybunał Konstytucyjny się nie zbierze w pełnym składzie, a sam tryb legislacyjny jest taki, że jeszcze po Sejmie ustawa musi trafić do Senatu, który na sto procent miesiąc będzie ją przetrzymać, więc ustawa wejdzie w życie nie wcześniej, jak pod koniec czerwca. Ustawa mogłaby obowiązywać, jeżeli oczywiście uzyska większość sejmową, i w tej sprawie również trwają rozmowy z naszym koalicjantem. Bo sama ustawa w moim przekonaniu ma wyłącznie taki techniczny charakter.

Marek Ast był również pytany o propozycję premiera wprowadzenia kary śmierci:

W Europie praktycznie, poza Stanami Zjednoczonymi i poza oczywiście światem demokratycznym, to kary śmierci się przecież nie stosuje, to tylko tylko gdzieś tam, powiedzmy w państwach islamskich, w Rosji czy w Chinach, tego rodzaju kara jest stosowana. W świecie demokratycznym nie jest i myślę, że Polska do tego świata należy.

Polityk PiS był również pytany o plany na zbliżającą się konwencję partii rządzącej:

To będzie dwudniowa konwencja, w której po prostu w pierwszym dniu, tak jak powiedziałem, będą przedstawiciele Polski zachodniej, a w drugim dniu będą uczestniczyli koledzy z kolei z Polski centralnej i wschodniej. Natomiast tematy będą oczywiście te same. […] Czyli będziemy po prostu podsumowali ten pierwszy etap kampanii, rozmów z Polakami, propozycji co do tego, co można zrobić w poszczególnych regionach. Dlatego też ten klucz regionalny. Natomiast te sprawy, które dotyczą jakby całościowo Polski, spraw Polaków, będą pewnie przez pana premiera i pana prezesa poruszone w jednym i w drugim [dniu].

Czytaj także:

Marek Sawicki: Ustawy zbożowe PiSu tylko częściowo rozwiążą problemy polskich rolników

Andrzej Maciejewski: banki na własne życzenie uruchomiły lawinę pozwów ws. „kredytów frankowych. Chciwy dwa razy traci

Pieniądze / Fot. geralt, CC0, Pixabay

Banki podjęły ryzyko: stworzyły produkt, który od początku był wadliwy, ponieważ stawiał kredytobiorców na z góry straconej pozycji – mówi ekspert Instytutu Sobieskiego.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Szcześniak: opinia TSUE jest korzystna dla frankowiczów. Bankom nie należy się wynagrodzenie za korzystanie z kapitału

TSUE: Sąd nie zastąpi nieuczciwego postanowienia umowy bez zgody kredytobiorcy

Franki szwajcarskie / Fot. Dirk Olbertz, Flickr.com (CC BY 2.0)

Sąd krajowy nie może zastąpić nieuczciwego postanowienia umownego dotyczącego kursu wymiany przepisem dyspozytywnym prawa krajowego, jeżeli takiemu rozwiązaniu sprzeciwia się konsument – orzekł TSUE.

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej odpowiedział na pytanie prejudycjalne Sądu Rejonowego w Warszawie w sprawach dotyczących kredytu hipotecznego  denominowanego w walucie obcej. Kredytobiorcy zwrócili się  o uznanie nieuczciwego charakteru zawartych w umowach warunków wymiany. Prawnik Karolina Pilawska wyjaśniła, że

W tym konkretnym przypadku chodziło o to, czy sąd krajowy może usunąć z umowy zapis o konieczności uzyskania zgody banku na wypłatę lub spłatę przez konsumenta kredytu denominowanego do CHF z pominięciem niedozwolonych przeliczników, co – zdaniem banku – miałoby powodować zgodność z prawem takiej umowy.

Zgodnie z orzeczeniem TSUE sąd krajowy nie może jedynie zastąpić przelicznik zapisany w umowie średnim kursem NBP.

Trybunał rozstrzygnął także w sprawie przedawnienia roszczeń majątkowych dla konsumentów. Uznał, że bieg przedawnienia powinien rozpocząć się z chwilą, gdy klient dowiedział się o nieuczciwych warunkach umowy. Data jej podpisania nie ma tutaj znaczenia.

Źródło:  ISB News, Radio ZET

A.P.

Eksperci alarmują: Trzeba zmienić definicję mobbingu, żeby ofiary zaczęły dochodzić swoich praw

Eksperci postulują, że należy zmienić przepisy i definicję mobbingu, bo trudno go udowodnić przed sądem. Z tego powodu ofiary rzadko decydują się na dochodzenie swoich praw.

Ale obecnie w Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej nie są prowadzone prace, które miałyby na celu zmianę kodeksowej definicji tego zjawiska. Tymczasem prawnicy zwracają uwagę na to, że wystarczyłoby nawet, aby w samej definicji zamiast przecinka został wstawiony wyraz „lub”. To już sporo by zmieniło. Eksperci dodają też, że dzisiaj zdecydowanie łatwiej jest dowieść fakt molestowania niż mobbingu. Ponadto z ich praktyki wynika, że pozwy przeważnie wytaczają firmom sami mobberzy, by odwrócić sytuację na swoją korzyść, co wydaje się dość dziwną, ale często skuteczną linią obrony.

Ciężar dowodowy

Choć rośnie świadomość na temat występowania mobbingu, to jednak w tego typu sprawach wciąż najtrudniejsze bywa udowodnienie go. Zdaniem adwokata Bartłomieja Raczkowskiego, problem leży w zbyt dużej liczbie przesłanek do spełnienia jednocześnie. Pracownik musi bowiem udowodnić, że miały miejsce działania lub zachowania dotyczące go lub skierowane przeciwko niemu, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu, wywołujące u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie lub ośmieszenie, wyizolowanie lub wyeliminowanie z zespołu współpracowników. Sąd może uznać konkretną osobę za ofiarę mobbingu dopiero, gdy zostaną dowiedzione wszystkie ww. okoliczności. I właśnie to, według eksperta, należy zmienić. Wystarczy, że w samej definicji zamiast przecinka zostanie wstawiony wyraz „lub”.

– Poszkodowany musi zbierać wszelkie możliwe dowody, którymi mogą być m.in. zeznania świadków, własne notatki, nagrania, e-maile bądź SMS-y. Jednak i to – w ocenie sądu – może nie wystarczyć. Określenia zawarte w definicji mobbingu mają tak niejednoznaczny charakter, że powodują problemy w ich interpretacji. Rozwiązaniem problemu mogłoby być przeniesienie ciężaru dowodu na pozwanego, który to byłby zobowiązany dowieść, że stosowane przez niego praktyki nie były mobbingiem. Jednak to jest praktycznie niemożliwe, bo w naszym systemie winę trzeba udowodnić, a nie odwrotnie – analizuje dr Barbara Pawełko-Czajka z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej.

Niemniej mecenas Raczkowski przypomina, że istnieje w polskim prawie pracy odwrócenie ciężaru dowodu. Wystarczy uprawdopodobnić dyskryminację, by pozwany musiał udowodnić swoją niewinność. To jest jednak wyjątek, narzucony przez prawodawstwo unijne. W przypadku mobbingu poszkodowany powinien udowodnić winę mobbera. Natomiast z doświadczenia eksperta wynika, że w praktyce ofiarom zdecydowanie łatwiej jest dowieść, że były molestowane. Oznacza to, że miały miejsce niepożądane zachowania, których celem lub skutkiem jest naruszenie godności człowieka i stworzenie wobec niego zastraszającej, wrogiej, poniżającej, upokarzającej lub uwłaczającej atmosfery. Gdyby definicja mobbingu była równie prosta, wówczas częściej byłby przedmiotem procesów. Jak informuje Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej, obecnie nie są prowadzone prace legislacyjne, które miałyby na celu jej kodeksową zmianę.

Czytaj także:

Mobbing w TVN. Różalski: podobne praktyki mają miejsce w innych amerykańskich firmach funkcjonujących w Polsce

Choroba to za mało?

– Osoba doświadczająca zarówno mobbingu, jak i molestowania jest narażona na wystąpienie objawów psychologicznych i psychosomatycznych, takich jak częste bóle głowy czy dolegliwości żołądkowe, poczucie zmęczenia, a nawet symptomy depresji czy myśli samobójcze. Silny stres przejawiać się może kłopotami z koncentracją, bezsennością, a także obniżeniem odporności organizmu. W takiej sytuacji należy udać się do lekarza pierwszego kontaktu, a także do psychoterapeuty czy nawet psychiatry. Oprócz porad lekarskich, recept i skierowań na dodatkowe badania, należy poprosić o wystawienie zaświadczeń, które mogą okazać się istotnymi dowodami w sprawie – mówi psycholog Michał Murgrabia z platformy ePsycholodzy.pl.

Natomiast mec. Raczkowski zaznacza, że orzeczenie specjalisty jest wręcz konieczne, by udowodnić np. rozstrój zdrowia. Jednak to sąd ostatecznie stwierdza, czy jego źródłem był mobbing. Z obserwacji eksperta wynika, że w tego typu sprawach największe znaczenie mają zeznania świadków. Oczywiście współpracownicy mogą nie chcieć zeznawać przeciwko pracodawcy, ale jeśli zostaną powołani, to muszą stawić się w sądzie, nawet doprowadzeni przez policję.

– Samo udowodnienie tego, że źródłem kłopotów zdrowotnych i emocjonalnych poszkodowanego jest doświadczanie mobbingu, może być dość problematyczne, zwłaszcza jeśli dotyczy wrażliwej czy chorowitej osoby. Jednak to nie osobowość czy predyspozycje pokrzywdzonego mają znaczenie, tylko mobbotwórcza sytuacja w pracy, a także zachowanie samego sprawcy – przekonuje Michał Murgrabia.

Czytaj także:

Przewodnicząca „S”: W Ministerstwie Zdrowia dochodziło do brutalnego mobbingu. Prokuratura i minister nie reagują

Wina bez kary

W opinii adwokata Bartłomieja Raczkowskiego, często bywa tak, że pracodawca daje ciche przyzwolenie na mobbing, bo jest on dobrym i skutecznym pracownikiem, dzięki niemu firma zyskuje lepsze wyniki. I dopiero gdy przeżywający koszmar podwładni dochodzą do kresu wytrzymałości i zaczynają się skarżyć, pracodawca prosi na rozmowę mobbującego szefa zespołu. Tłumaczy mu, że musi postępować z ludźmi nieco łagodniej. Według eksperta, w zdecydowanej większości przypadków kończy się to tym, że mobber, chcąc chronić siebie, oskarża przedsiębiorstwo o stosowanie wobec niego mobbingu.

– Badania pokazują, że z mobbingiem mamy do czynienia szczególnie tam, gdzie część osób posiada nadmierną władzę, niekoniecznie wyrażoną wysokim stanowiskiem. W wielu organizacjach miarą sukcesu jest wynik sprzedaży, produkcji czy finansowy, nawet za cenę ludzkiego zdrowia. Do czasu, kiedy szef deleguje zadania, a pracownik „dowozi” wyniki, wszystko wydaje się być w porządku. W momencie, kiedy nie jest realizowane według jego wizji, szuka się winnych. I wtedy okazuje się, że winą obarczany jest mobbujący menadżer – zauważa Michał Pajdak z platformy ePsycholodzy.pl.

Jak informuje dr Pawełko-Czajka, na gruncie prawa pracy pracodawca jest jedynym podmiotem odpowiedzialnym za wystąpienie mobbingu w firmie. Jest więc zobowiązany do chronienia przed nim pracowników. Jednak sposób, w jaki powinien to robić, nie został już opisany. W ocenie eksperta, właściwym rozwiązaniem może być wprowadzenie w zakładach pracy obowiązkowej polityki antymobbingowej. Pracodawca określałby działania, jakie prowadzi w celu minimalizacji ryzyka wystąpienia tego typu zachowań. Obowiązkowe powinno być reagowanie na najmniejszy ich przejaw, planowanie i organizowanie pracy, której celem byłoby zminimalizowanie zjawiska, a także utworzenie stanowiska doradcy ds. prewencji w każdej firmie. Należy stworzyć do tego odpowiednie podstawy prawne, których celem będzie zapobieganie problemowi, a nie skupianie się na walce z jego skutkami.

– Tak, jak zostało wskazane, organizacje same mogą prowokować zachowania mobbingowe, np. poprzez stawianie wygórowanych oczekiwań. Natomiast nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że mobberem może być nie tylko pracodawca czy przełożony. Zdarza się, że jest nim podwładny lub współpracownik, który traktuje innych ludzi jak rywali. Gdyby wiedział, że grozi mu za to jakaś kara, problem mobbingu zmniejszyłby się znacząco – zwraca uwagę Michał Pajdak.

Ekspert z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej uważa, że odstraszająca dla faktycznych sprawców kara mogłaby stać się właściwym środkiem represyjnym zmieniającym ich zachowania. Jednak Ministerstwo Sprawiedliwości przypomina, że nie istnieje przestępstwo mobbingu. Kodeks karny zawiera normy prawnokarne dotyczące przestępstw przeciwko prawom osób wykonujących pracę zarobkową. Żadne z nich nie jest określane jako przestępstwo mobbingu. Jego definicja wynika z przepisów prawa pracy.

– Prawo pracy jest oparte na wyrównaniu szkody, a nie na karaniu. I nie uważam, że warto wprowadzić mobbing do kodeksu karnego, aby sprawcom groziły kary. Można im udowodnić inne czyny, przewidziane przez prawo karne. Natomiast ofiara powinna mieć wybór, kogo chce pozwać – pracodawcę czy mobbera. Jednocześnie zakład pracy zawsze powinien chronić pracownika przed mobbingiem – podsumowuje adwokat Bartłomiej Raczkowski.

Michał Gramatyka: dziś mamy do czynienia z sytuacją, w której legalnie urzędujący sędzia jest blokowany

Sąd Najwyższy w Warszawie. Fot. Darwinek (CC BY-SA 3.0), Wkimedia Commons

Michał Gramatyka o kształcie i reformie polskiego sądownictwa.

Poseł ugrupowania Polska 2050 cieszy się z inicjatywy Andrzeja Dudy, dotyczącej likwidacji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Jednocześnie zauważa jednak, że projekt ustawy wymaga wielu poprawek i przypomina, że za obecne zamieszanie w sądownictwie obecny prezydent jest współodpowiedzialny.

Pan prezydent sam doprowadził do sytuacji, w której jesteśmy, podpisując ustawy niszczące polski wymiar sprawiedliwości.

Michał Gramatyka stwierdza też, że Izba Dyscyplinarna nie jest w świetle prawa sądem i dlatego też nie może działać w legalny sposób. Jego zastrzeżenia budzi też Krajowa Rada Sądownicza. W opinii gościa Radia Wnet nominowani przez nią sędziowie mogą nie być do końca niezawiśli.

Konkretne wyroki podejmowane przez konkretnych sędziów, czy neo-sędziów, zostały poddane zgodnie z polskim oraz europejskim prawem weryfikacji i organy wyższej instancji stwierdzają, że sędziowie wybrani przez nową KRS nie są sędziami, bo nie dają gwarancji niezawisłości.

Poseł Polski 2050 nie chce jednak masowo usuwać sędziów z urzędu. Proponuje rzeczową ocenę możliwości ich niezależnej pracy.

 

K.B.

KRS odrzuciła kandydaturę Łukasza Piebiaka na sędziego Sądu Najwyższego

Jak komentuje Krzysztof Kwiatkowski z KRS: „Rada dziś tę kandydaturę odrzuciła, bo jej większość pamięta zapewne, że pan Piebiak odszedł z Ministerstwa Sprawiedliwości po wybuchu afery hejterskiej”.

Krajowa Rada Sądownictwa odrzuciła w czwartek kandydaturę byłego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka na sędziego Sądu Najwyższego. Podczas głosowania Krajowej Rady Sądownictwa otrzymał on osiem głosów „za”, cztery głosy „przeciw”, a siedem osób wstrzymało się od głosu. Zgodnie z prawem, by kandydatura uzyskała akceptację KRS, głosów „za” musi być więcej niż liczonych łącznie głosów przeciwko i wstrzymujących się. Jak komentuje członek KRS i senator niezależny Krzysztof Kwiatkowski:

Rada dziś tę kandydaturę odrzuciła, bo jej większość pamięta zapewne, że pan Piebiak odszedł z Ministerstwa Sprawiedliwości bezpośrednio po wybuchu afery hejterskiej, w której szkalowano sędziów, w tym ówczesną I Prezes SN – mówi Krzysztof Kwiatkowski.

Sędzia odszedł z resortu w sierpniu 2019 r. bezpośrednio po ujawnieniu przez Onet.pl afery hejterskiej.

Zgodnie z artykułami portalu publikowanymi w drugiej połowie sierpnia 2019 r., Łukasz Piebiak miał kontaktować się w mediach społecznościowych z kobietą o imieniu Emilia, która miała prowadzić działania dyskredytujące niektórych sędziów, m.in. szefa Iustitii prof. Krystiana Markiewicza. Zdaniem serwisu Onet odbywało się to za wiedzą wiceministra. Po publikacji doniesień, które wywołały medialną burzę, Piebiak podał się do dymisji. Mimo to,  w maju 2021 r. został jednak zaakceptowany przez Radę jako kandydat do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Niezależnie od tego, postanowił startować także w konkursie do SN.

Źródło: Wp.pl, Onet.pl, Twitter

N.N.

Rzecznik TSUE: Polska praktyka delegowania sędziów do sądów wyższej instancji jest sprzeczna z prawem unijnym

W czwartek rzecznik generalny TSUE Michał Bobek wydał opinię ws. delegowania sędziów w Polsce. Zdaniem Michała Bobka praktyka jest sprzeczna z unijnym prawem.

Według rzecznika generalnego Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej sposób delegowania sędziów w Polsce stoi w sprzeczności z prawem UE. Jak napisał w ogłoszonej 20 maja opinii Michał Bobek:

Polska praktyka delegowania sędziów do sądów wyższej instancji, które to delegowanie może zostać zakończone w każdym czasie według uznania ministra sprawiedliwości będącego zarazem prokuratorem generalnym jest sprzeczne z unijnym prawem.

W swojej wypowiedzi rzecznik generalny TSUE tłumaczy powody niezgodności polskiej praktyki z unijnym systemem prawnym:

Prawo Unii sprzeciwia się polskiej praktyce delegowania sędziów do sądów wyższej instancji, które to delegowanie może zostać zakończone w każdym czasie według uznania Ministra Sprawiedliwości będącego zarazem Prokuratorem Generalnym.

Równocześnie Michał Bobek zastrzega, że prawo unijne pozwala na tymczasowe delegowanie sędziów z jednego sądu do drugiego. Jak podkreśla jednak rzecznik generalny TSUE – powody takiej decyzji muszą leżeć w interesie służby:

W prawie Unii nic nie stoi na przeszkodzie, by państwa członkowskie ustanowiły system, zgodnie z którym sędziowie mogą, w interesie służby, być tymczasowo delegowani z jednego sądu do drugiego. W systemach, w których ministerstwo sprawiedliwości jest odpowiedzialne za kwestie organizacyjne i kadrowe dotyczące sądownictwa, decyzje o delegowaniu poszczególnych sędziów mogą leżeć w gestii ministra.

Opinia rzecznika generalnego stanowi wstęp do wyroku. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej może się z nią zgodzić lub ją odrzucić i wydać odmienny wyrok. Jednak zgodnie z dotychczasową praktyką, wyroki TSUE pozostają zwykle zgodne z opinią rzecznika

N.N.

Źródło: Onet.pl

Gmyz: Sławomir Nowak powinien pozostać w areszcie. Istnieje obawa, że będzie chciał uciec z kraju

Korespondent TVP w Niemczech ocenia, że decyzja o uchyleniu aresztu dla byłego ministra transportu jest kolejnym dowodem na upolitycznienie polskiego sądownictwa.


Cezary Gmyz odnosi się do decyzji sądu o uchyleniu decyzji o areszcie tymczasowym dla Sławomira Nowaka. Jak mówi:

W tej sprawie występują wszystkie przesłanki do decyzji o pozostawieniu Nowaka w areszcie.

[related id= 125460 side=right]Wyraża zdumienie słowami Donalda Tuska, który stwierdził, że były minister transportu jest więźniem politycznym. Ubolewa nad tym, że sędzia Agnieszka Domańska, należąca do surowo krytykującego rząd Zjednoczonej Prawicy stowarzyszenia „Iustitia”, nie wyłączyła się z orzekania ws. byłego prominentnego polityka PO.

Przestańmy traktować sędziów jak święte krowy. Zbyt długo dominowało przekonanie, że wyroków się nie komentuje.

Gość „Poranka WNET” obawia się, że sędzia będzie działać tak, by utrudnić prokuraturze dążenia do ponownego rozpoznania sprawy.  Uwypukla ponadto powiązania Sławomira Nowaka z tzw. układem gdańskim:

Nowak dużo wie o przestępczych działaniach innych polityków PO. Być może będzie musiał wyjechać z kraju.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.