Wielki Brat się zbliża… Wkrótce wszędzie nastąpią „Chiny”. A może „Kalifat”? Choć realny wydaje się też globalny kibuc

Google z Facebookiem to KGB, GRU, STASI, WSI, ABW, BND, CBA, FBI, CIA, Mosad oraz dawny cieć współpracujący z SB plus zbyt wścibski sąsiad i sklepowa. Nie tylko przestępcy mogą się czuć zagrożeni.

Ryszard Okoń

Golem został ulepiony, zanim się połapaliśmy. Np. „syndrom pandemii covid-19” to oczywista ilustracja skutków powyższego „spontanicznego rozwoju” teleinformatyki, przekazów medialnych światowego zasięgu i nawykowego odnoszenia się głównie do reakcji mas. A że przy okazji każdego zamętu mnożą się jawni przestępcy i mniej widoczni pieczeniarze, to jest automatyczna konsekwencja, standardowe zjawisko psychologiczno-społeczne, gdy upada „stare” i puszczają okowy kultury.

Google z Facebookiem to KGB, GRU, STASI, WSI, ABW, BND, CBA, FBI, CIA, Mosad oraz dawny cieć współpracujący z SB plus zbyt wścibski sąsiad i sklepowa. Nadchodzi możliwość skoncentrowania władzy w zamian za poczucie bezpieczeństwa, które ma legitymizować reakcja mas.

W imię czego oddawać całą prywatność, swobodę dysponowania środkami finansowymi? Za wygody i ułudę zbiorowego bezpieczeństwa? Za możliwość przynależności do rozdętych ilościowo wirtualnych wspólnot? To są pytania retoryczne, bo tu decyduje atawizm, zbiorowy odruch, masowa reakcja, a nie analiza, rozum, decyzja jednostki.

„Co mi tam cookies, trackery, śledzenie! Ja jestem OK, więc mi nic nie grozi. Niech boją się przestępcy”. Tak uważają liczni ludzie. Niby gromadzenie zanonimizowanych danych o preferencjach, wyborach ludzi, o ich powiązaniach, w skali personalnego interesu jednostki nie musi zaszkodzić wprost, bo może „Chiny” nam jeszcze nie grożą (choć pandemia pokazuje, że to nic pewnego). Sprzedanej prywatności jednak nie da się odzyskać, chyba że powstaną globalne restrykcje prawne wobec swawoli internetowych gigantów albo surowe i łatwo egzekwowalne „prawo do zapomnienia” w miejsce śmiechu wartego RODO.

Przestrzeń autonomii decyzji jednostki i jej wolności jest dewastowana. Kurczy się obszar swobody działania w grze z losem, która daje szansę na autonomię decyzji, prawo do spontanicznych zachowań indywidulnych i zbiorowych. To zniknie jak sen złoty, zostanie rozjechane przez algorytmy sztucznej inteligencji szalejące w gęsto utkanej sieci 5G, rozsiadłe w globalnych bazach danych, które pod jakimś anonimowym nadzorem są zawieszone w cyfrowej chmurze.

„Sieć” będzie lepiej i szybciej wiedziała niż ty sam, czego chcesz, czego oczekujesz, a nawet co najprawdopodobniej zrobisz. A wszystko tylko po to, aby uniknąć odwiedzin inkasenta, nie zawracać sobie głowy obsługą coraz większej liczby niby niezbędnych urządzeń technicznych, żeby lodówka mogła sama zadbać o aprowizację właściciela, a samochód nie potrzebował kierowcy albo żeby prawo jazdy zdalnie odebrać bez ceregieli, bo akurat zadarłeś z awatarem urzędnika, któremu „wykrzaczył” się algorytm sztucznej inteligencji. Także policjant wpadnie prewencyjnie cię ostrzec, gdy artificial intelligence wykombinuje, że ty coś kombinujesz.

Takiemu obywatelowi, który bryka awatarowi czy próbuje wywieść w pole AI, należy się czasowa eutanazja, śmierć społeczna, czyli odcięcie jego smartfona od netu. Jak to nie pomoże, w zanadrzu jest blokada dostępu do wirtualnej gotówki.

A że już wszyscy dobrowolnie noszą w kieszeni opaski lokalizacyjne, z którymi nie rozstają się nawet w toalecie, to po co komu zakłady karne?

Przy badaniu społecznych właściwości sieci i Internetu odkryto nieintuicyjne właściwości, prawa, np. opisane w popularnonaukowej książce Świat sieci złożonych. Te odkrycia niechybnie są eksploatowane w Google, na Facebooku, w biznesie czy przez służby. Bez aktywności globalnych firm internetowych wirtualny Golem i tak przyniósłby spustoszenie, jak choćby na skutek patologicznego przymierza instytucji władzy, mediów, wizerunkowych manipulatorów i sondażowni, którego ofiarą padły demokracja, transparentność, utrupiono instytucję autorytetu i rzetelność dziennikarską.

Oto przykład jednej z pozaideologicznych i pozakulturowych właściwości z pakietu właściwości mas ludzkich:

W końcu zeszłego wieku László Barabási udowodnił wcześniej intuicyjnie odkryte zależności społeczne, opisując matematycznie, poprzez wynalazek modelu sieci pozbawionych skali, że np. w warunkach równej konkurencji bogaci stają się bogatsi, a biedni biedniejsi (jak też zapisano to w ewangelii św. Mateusza), co ostatecznie zdąża do podziału wypracowanych korzyści w proporcji 20/80, tj. 20% właścicieli będzie posiadać 80% zasobów.

Pytanie, jak mechanizm potwierdzony analizą matematyczną, który występuje zawsze, skonfrontować z pomysłami wolnej konkurencji w wytwarzaniu i dostępie do korzyści? Bez regulacji, bez ingerencji w wolnościowy system ekonomiczny w najlepszym wypadku powstanie podział 20/80, choćby nie wiem jak namiętnie nawoływać do równości. Albo model sieci Isinga, który tłumaczy, jak i dlaczego mniejszość muzułmańska może przejąć Europę, jeśli Europa się nie opamięta.

Wszystko to (włącznie z syndromem covid-19) bierze się stąd, że nie zauważamy, jak dużego znaczenia nabrały nieintelektualne mechanizmy działania zbiorowości. To taki trzeci umysł, obok jednostkowego intelektu i automatycznego rozumu atawizmów (reakcji odruchowych jednostki) – a wszystkie razem rysują cywilizacyjny fraktal.

Cały artykuł Ryszarda Okonia pt. „Teleinformatyczny Golem” znajduje się na s. 8 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 72/2020.

 


  • Już od 2 lipca „Kurier WNET” na papierze w cenie 9 zł!
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Ryszarda Okonia pt. „Teleinformatyczny Golem” na s. 8 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 72/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Czy kłopot z nadmiarem reklam w telewizji da się postawić z głowy na nogi? Smog medialny wciska się wszystkimi szparami

Cała zbiorowość solidarnie ponosi emocjonalne koszty medialnego „naporu reklamowego” i traci czas na osamotnioną walkę za pomocą pilota o spokój, by nie dopuścić do naruszania miru domowego.

Ryszard Okoń

Niejasne zapisy ustawy o radiofonii i telewizji stwarzają nadawcom programów okazję do zwiększania zysku z eksploatacji audytorium poprzez nadawanie handlowego namawiania dłużej niż 12 minut w godzinie – a tyle maksymalnie było onegdaj dopuszczalną praktyką. Co zrobić z dzisiejszymi dłuższymi, bo nawet 16-minutowymi przerwami w godzinie zegarowej, przeznaczanymi na kupieckie przechwałki?

Z jednej strony cała zbiorowość solidarnie ponosi emocjonalne koszty medialnego „naporu reklamowego” i traci czas na osamotnioną walkę za pomocą pilota o spokój, by nie dopuścić do naruszania miru domowego. Z drugiej strony rządzi w Polsce mentalność, że jak coś należy do wszystkich, to jest traktowane jak niczyje. Wspólna strata też jest niczyja, więc nie ma komu upomnieć się o jej kompensowanie. Od lat nic nie daje się zrobić z kulawymi przepisami ustawy o radiofonii i telewizji. (…)

Przy niskiej zdolności obrony interesów wspólnych przepisy regulacyjne niedostosowane do rzeczywistości są szczególnie nieskuteczne, za co w przypadku reklam płacą wszyscy użytkownicy mediów. To są też skutki panowania kultury wojennej, stosowania siłowych rozwiązań wspieranych wynikami sondaży oraz braku poszanowania odmiennych, intelektualnie i etycznie uzasadnionych racji, które tym sposobem są wypierane z przestrzeni publicznej przez pozbawioną rozumowych cech tzw. opinię mas. (…)

Ilość reklamy w mediach elektronicznych nie może wywoływać u widzów reklamowego kaca, bo z punktu widzenia jakości życia każdego telewidza, czyli prawie NAS WSZYSTKICH, jest to po prostu niepożądane, a wielu widzów na stałe odstręcza od korzystania z telewizji.

(…) Dobra reklama informuje, skuteczna reklama ma uwieść widza, łudzić, efektywnie zwodzić, jak choćby w sprawie nieustających zachęt do udziału w skompromitowanej moralnie formie budowania kapitalizmu, tj. do aktywnego wspierania przez odbiorców reklam koncentracji kapitału z wykorzystaniem lichwy, do brania pożyczek z 300% rocznymi odsetkami. Kto by tam słuchał, że już teraz 80% majątku posiada tylko 1% ludzi, co zaprzecza matematycznie udowodnionej, naturalnej proporcji podziału korzyści wg Reguły Pareto: 80% do 20%, co i tak jest ideowo o kilometry odległe od miło brzmiącej teorii posiadania takich samych brzuchów. (…)

Obecność reklam w mediach jest przez odbiorców odczuwana jako zaczepka. Po dłuższym trwaniu ekspozycji – jako przymus, jeszcze później jako opresja, a na koniec 16-minutowego bloku przekazów handlowych – jak tortura. Powtórzmy, że proceder ten obejmuje praktycznie WSZYSTKICH LUDZI najbliższej nam wspólnoty.

Cały artykuł Ryszarda Okonia pt. „Tortury reklamowe” znajduje się na s. 4 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Ryszarda Okonia pt. „Tortury reklamowe” na s. 4 lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl

W miejsce demokracji na salony władzy, dumnym krokiem, choć kuchennymi drzwiami, wkracza forpoczta totalitaryzmu

Obniża się rzeczywista rola politycznego przywództwa, staje się ono uzależnione od aparatu wizerunkowego, od jego codziennych poczynań. O posunięciach politycznych coraz bardziej decyduje aparat PR.

Ryszard Okoń

Jak to się stało, że postęp technologiczny i możliwość robienia wszystkiego, na co tylko przychodzi ochota, uruchamia mechanizm demontujący demokrację, a z dziennikarzy – dotychczas społecznych arbitrów, moralizatorów –– czyni karbowych politycznego folwarku? (…)

Skutki synergii działania wizerunkowo-sondażowo-medialnego stają się opłakane i na nic nie zdadzą się apele do sumień o dziennikarską etykę, o rozsądek, bo większość zawsze płynie z głównym nurtem, który wytyczają największe interesy i towarzyszące im pieniądze.

Dla uwiarygodniania „równania”, że interes polityczny zawsze równa się interesowi wspólnoty, można za pomocą sondaży metodycznie odwoływać się do opinii mas i jednocześnie systematycznie wpływać na nie. Jeśli machina wizerunkowo-medialno-sondażowa działa efektywnie, to po latach nieprzerwanego oddziaływania wybory, jako najważniejszy w demokracji sondaż, stracą najistotniejszą właściwość: funkcję rozliczania z efektów sprawowania władzy.

W takiej sytuacji wyborcy jeszcze nadal ogarniający rzeczywistość rozumowo, przez cztery lata atakowani wizerunkowymi przekazami medialnymi, mogą tylko zgrzytać zębami lub schować się do mysiej dziury. Tymczasem agencja PR studiuje wyniki sondaży i bez żadnych formalnych przeszkód może moderować emocjonalne przekazy tak, aby przeciętny obywatel jak najmniej był w stanie użyć rozumu przy urnie wyborczej. (…)

Rozwojowi systemów komunikacji towarzyszy jeszcze inne groźne zjawisko demolujące przestrzeń demokracji, a w tym dyskurs publiczny. Jest to obniżenie odpowiedzialności za treści przekazywane niby to w relacjach prywatnych, a faktycznie rozpowszechniane masowo. Dawniej na prywatną wymianę poglądów był nałożony bezpiecznik tajemnicy korespondencji, a masowy zasięg mogły mieć listy przekazywane w tzw. „w łańcuszku szczęścia”. Teraz wymiana „prywatnych” przekazów, np. o pejoratywnym społecznie wydźwięku, natychmiast osiąga zasięg masowy, co obecnie opisywane jest jako „hejt”. To jest kolejne osiągnięcie cywilizacyjnego postępu, efekt niekrępowanej niczym swobody działań w przestrzeni publicznej. Przynosi nowe skutki i obok przypisywania sondażom właściwości obiektywnej prawdy, obniża możliwość posługiwania się intelektem, tj. dokonywania ciągłych prób odróżniania tego, co jest dobre, a co złe. (…)

Decyzje rozstrzygające w konfliktach interesów (a tym jest uprawianie polityki) coraz częściej zapadają w sztabach walki wizerunkowej. O posunięciach politycznych coraz bardziej decyduje aparat PR, niejako nowa instytucja władzy, czyli specjaliści otwarci na dowolne, a może także i niepożądane wpływy. W praktyce sztaby takich specjalistów, opłacanych np. przez polityków pieniędzmi publicznymi, coraz częściej decydują o biegu spraw ważnych dla wspólnoty i dla jej niezastępowalnej organizacji – Państwa.

Z tych samych powodów zmalała rola dziennikarzy w działaniu demokracji, z powodu zajmowania się przez nich obsługą zlecanych zadań propagandowych. Obniża się też rzeczywista rola politycznego przywództwa, staje się ono uzależnione od aparatu wizerunkowego, od jego codziennych poczynań. Rzeczywista władza systematycznie migruje w nowe obszary, poza granice jakiejkolwiek kontroli publicznej!

Cały artykuł Ryszarda Okonia pt. „Nadchodzi totalitaryzm! Ratujmy demokrację!” cz. II znajduje się na s. 20 styczniowego „Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Ryszarda Okonia pt. „Nadchodzi totalitaryzm! Ratujmy demokrację!” cz. II znajduje się na s. 7 styczniowego „Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl

Nadchodzi totalitaryzm! Sondaże są jego narzędziem. Pora ratować demokrację / Ryszard Okoń, „Kurier WNET” 42/2017

Już w starożytności Platon zaobserwował istotną cechę ochlokracji: opinia mas NIE reprezentuje interesu wspólnoty, więc natrętne odwoływanie się do wyników sondaży może być niezgodne z jej interesem.

Nadchodzi totalitaryzm! Pora ratować demokrację

Część I. Sondaże

Dyskusje o roli IV władzy czy opisy roli mediów mają długą tradycję. Inne (nie mniej ważne) odziaływanie na sferę publiczną w masowym wymiarze nie zajmuje jeszcze należnej uwagi.

Zauważmy, że sondaże to jeden z czynników niestabilności politycznej świata napędzanej postępem teleinformatycznym. Aby uzasadnić konieczność regulacji działań ankieterów, przypomnijmy zapominane cechy masy ludzkiej determinujące wartość poznawczą sondaży.

Wypracowywanie długofalowej zbiorowej refleksji dziś nie ma miejsca, jak to było w czasach mnicha Alkuina (730–804). Opinia sondażowa to inny efekt podobnego procesu społecznego, ale dzisiejsze „Vox populi”, nie jest tym samym „vox dei”. Dawniej proces reakcji zbiorowej budował się w osobistych kontaktach osób, miał wielu moderatorów, pośredników, co skutkowało znacznie wolniejszą, kumulującą się reakcją. Dziś w praktyce utrzymywania relacji przez całą dobę (wszystkich z wszystkimi) opinia mas powstaje niemal natychmiast, wymuszona wykonywanym sondażem.

Już w starożytności Platon zaobserwował istotną cechę ochlokracji: opinia mas NIE reprezentuje interesu wspólnoty, więc natrętne odwoływanie się do wyników sondaży może być niezgodne z jej interesem. Współczesny myśliciel Ortega Gasset rozwinął tę opinię: żądania mas nie odnoszą się do żadnego systemu wartości, a ich roszczenia zawsze są nieograniczone.

Inny kłopot w demokracji wiąże się z „założycielskim mitem” sondażowym, paradoksem niepodważalności wyników badania masowej opinii, gdyż nie ma możliwości podważenia słuszności tego, co w danej chwili „sądzą” masy. Twierdzenie, że opinia mas jest niepodważalna, to tautologia, zdanie zawsze prawdziwe, ponieważ dla oceny wartości opinii wyrażonej przez wynik sondażu nie ma znaczenia, czy i pod jakim względem jest ona zbieżna z obiektywnym obrazem rzeczywistości.

Paradoks niepodważalności wyniku sondażu polega też na tym, że w każdej innej chwili masy mogą wyrazić następną, równoprawną opinię, która… uwaga! będzie kompletnie przeciwstawna tej wyrażonej poprzednio. Dla nobilitacji opinii masowej wystarcza jedynie to, że istnieje. Nie musi posiadać żadnego rozumowego uzasadnienia, co właśnie zauważył Ortega Gasset.

Ta kluczowa właściwość – niepodważalność wyniku sondaży – jest powszechnie ignorowana. Co gorsza, dominuje mylący pogląd, że rzetelny sondaż wiarygodnie określa to, co jest „jedynie słuszne”. Tymczasem doskonałość warsztatowa badania w żadnym stopniu nie przybliża wyniku sondażu do rozumnego, obiektywnego osądu rzeczywistości. Przeciwnie, skutki większego profesjonalizmu sondażowni mogą powiększyć problem. Perfekcyjny i nienadzorowany aparat sondażowy doprowadzi do jeszcze większych szkód z powodu bardziej precyzyjnej oceny skutków manipulowania opinią publiczną z pomocą mediów. Pora więc poważnie potraktować słowa Platona.

Obserwowanie wyników ankiet nieustannie potwierdza wniosek, że o masowej opinii poddanej działaniu mediów najczęściej decydują czynniki antyintelektualne – zachowania atawistyczne, odruchowe, emocjonalne reakcje jednostek, prezentowane jako statystyczna, wypadkowa reakcji tłumu, w której pierwiastek rozumowego postrzegania nie występuje. To właśnie dzięki współczesnym środkom komunikacji elektronicznej zwiększa się ilość generowanych sondaży i rośnie ich obecność w przestrzeni publicznej.

Antyintelektualizm tłumu i nadmiar używania sondaży powoduje kolejny problem: deprecjonowanie, wypieranie z przestrzeni publicznej opinii autorytetu. Powstaje pustka nierealizowanej potrzeby społecznej, więc miejsce osoby rozumnej zajmuje celebryta. Mediom wystarcza popularność przekazu i celebryta ma dla nich jeszcze tę dodatkową „zaletę”, że jest łatwy do wykorzystywania do innych celów.

Z powodu braku pierwiastka intelektualnego w reakcji mas, zamiana autorytetu na niby-autorytet nie zostaje odnotowana publicznie. Także powszechną tabloizację mediów należy zaliczyć do strat w pluralizmie, w bogactwie dyskursu, a więc jej nadmiar traktować jako jeden z objawów rozkładu demokracji.

Uporczywe eliminowanie pierwiastka rozumowego z dyskursu publicznego niesie fatalne skutki, gdyż wtedy identyfikacja przeszkód, neutralizowanie zagrożeń leży poza możliwościami władzy determinowanej wyłącznie możliwościami zbiorowej wyobraźni. Zarządzana tym sposobem wspólnota niczym Titanic roztrzaska się o niezidentyfikowaną przeszkodę lub dotrze donikąd, bo władza ciągle steruje z wiatrem,w mało przewidywalnym kierunku. Dla niej znaczenie ma pozostawanie u steru. Niespełnianie obietnic wyborczych ma podobne źródła, kiedy to powstają możliwości konformistycznego ustawiania polityki pod odpowiedni PR wylansowany w mediach, gdy wynikami sondażowymi legitymizuje się kolejne postępki, byle doczłapać w pobliże urny wyborczej.

W interesie wspólnoty jest, aby jej potrzeby były formułowane i realizowane z wykorzystaniem intelektu, poprzez umiejętność gromadzenia i kojarzenia faktów oraz przy zdolności wyciągania logicznych wniosków. Opinia zbiorowa w żaden sposób nie jest w stanie sprostać takiemu wyzwaniu. Masy ludzkie samoistnie nie upomną się o jakikolwiek interes wspólnoty ani o pluralizm w przekazach medialnych, bo masy nie odnoszą się ani nie bronią żadnych systemów wartości. Co najwyżej potrafią artykułować żądania „chleba i igrzysk”.

Jakie jeszcze nieoczywiste dla wszystkich właściwości mają sondaże?

Syndrom sondażowej „stop-klatki”, to jest objaw przekłamywania obrazu w relacji rzeczywistego przebiegu zdarzeń. Wyjaśnijmy to przez analogię do relacji z meczu piłki nożnej: czy zdjęcie fotograficzne, czy stop-klatka z filmu, statyczny obraz zawodnika w akcji odwzorowuje przebieg 90-minutowej rywalizacji drużyn na boisku? Podobnie sondaż jako fotografia nastrojów nie odzwierciedla przebiegu rzeczywistych zdarzeń społecznych, politycznych. Oglądanie fotek z meczu to ułomna relacja z jego przebiegu, wie to każdy kibic piłkarski. Czemu ten sam sposób relacjonowania nie irytuje kibiców, komentatorów meczów politycznych?

Jeśli w domenie publicznej istnieje zezwolenie na nadużywanie sondaży do celów politycznych, to nie ma szans na zajmowanie publiczności rzeczywistym przebiegiem czasem – bywa – nudnego „meczu w grze interesów”. Wtedy czas publiczności wykorzystywać można na komentowanie pojedynczych „fotek”. Wtedy też nie będą zauważalne faule oraz naruszanie przepisów określających zasady meczu. Spod kontroli głównego arbitra, suwerena usuwa się rzeczywisty przebieg politycznej rozgrywki, co zakłóca działanie demokracji.

Działalność ankietyzacyjna jak i rozpowszechnianie programów telewizyjnych to działalność biznesowa istniejąca dzięki eksploatacji tych samych zasobów. Podstawowym zasobem produkcyjnym tych aktywności jest audytorium – zbiorowość, wspólnota. Przedsiębiorcy wykonujący tego rodzaju działalność nie są ani wytwórcami, ani właścicielami tego zasobu, który służy im do czerpania partykularnych korzyści.

Broadcast – jako przekaz telewizyjny i broadsource – jako działalność ankietyzacyjna mają zasięg powszechny, tj. są w stanie powodować o podobnej skali, wielkie skutki społeczne, polityczne i gospodarcze. Działania o tak dużym wpływie na społeczeństwo nie mogą zależeć wyłącznie od widzimisię prywatnego przedsiębiorcy. O ile działalność nadawców rozpowszechniających przekazy telewizyjne jakoś jest regulowana i nadzorowana, to wykonywanie ankiet i gromadzenie danych dla formułowania opinii w masowej skali działa nietransparentnie, poza jakiekolwiek publiczną kontrolą. Biznes ankieterski jak najszybciej należy odpowiednio regulować, zanim polityczne działania public relations całkowicie wrosną w instytucje państwa za pomocą pieniędzy publicznych.

Podsumowując: nadmierne odwoływanie się do opinii mas, rzekoma nieomylność ich osądów eliminuje pluralizm, niweluje rolę autorytetów, sprzyja tabloizacji życia publicznego, prowadzi do zniekształcania obrazu procesów politycznych, wpływa źle na kulturę dyskursu, obniża znaczenie intelektu, czyli deprecjonuje sztandarową chlubę homo sapiens.

Tym sposobem awangarda cywilizacyjna jako znak prawdy czasu na sztandarach zamiast cyrkla i węgielnicy – nosi sondaże. Koronnym, pragmatycznym argumentem za regulacją działalności ankieterskiej jest to, że ankietowa pomyłka i manipulacja są to syjamskie siostry ze wspólnym układem pokarmowym. W celu, chirurgicznego rozdzielania tych bliźniąt, czyli zamierzonych zaniechań, przekłamań ankiet od przypadkowych błędów czy niedokładności oraz z powodu ww. szkód w działaniu demokracji, badania opinii powinny być nadzorowane w jawnej procedurze określone przepisami ustawy.

W działaniach sondażowych o znaczeniu politycznym, o wydźwięku społecznym:

•      badania opinii podlegają wcześniejszej rejestracji i notyfikowaniu metody w uprawnionej do tego publicznej instytucji regulacyjno-kontrolnej,
•      kompletne założenia badawcze, warunki, w jakich ma powstawać dana opinia sondażowa, jej cele powinny być publicznie jawne przed wykonaniem takiego badania,
•      wyniki badań, jak i podstawowe interpretacje wyników powinny być zawsze publikowane ze skrótem dokumentacji badania, włącznie z rozliczeniem finansowym,
•      częstość publikowania badań ankietyzacyjnych w celach politycznych powinna zostać ograniczona i powinna być racjonowana zgodnie z ustalonym rocznym kalendarium,
•      odstępstwa od zasad ustawy powinny nakładać sankcje na wytwarzających, jak i publikujących wyniki sondaży o znaczeniu politycznym niezgodnie z przepisami.

Miejmy świadomość, że istnieje antagonistyczna, równoprawna perspektywa widzenia świata, która ma jednak zbyt długo, bo trwający od 1989 roku priorytet. Jest to koncept organizowania wspólnoty w oparciu o nadrzędność interesów indywidualnych, prywatnych. Ten właśnie ideologiczny pomysł zaprowadził nas w zaułek polityki uzasadniającej odstępowanie od funkcji kontrolnych Państwa zapewniających transparentność działań, wydatkowania środków publicznych, podejmowania prób odejścia od publicznego finansowania działalności partii politycznych, do przypadków paraliżu kontroli sądowniczej nad działaniami elit zasiedlających instytucje władzy.

Nadużywanie w przestrzeni publicznej ankiet do celów politycznych, społecznych działa jak katalizator przemian rujnujących system demokracji i zaufanie do niej, o czym przedstawię parę słów więcej, jeśli będzie możliwość, w kolejnym numerze „Kuriera WNET”, tym razem o toksycznej synergii, o efektach współdziałania ludzi mediów, agencji PR i ośrodków badania opinii publicznej.

Opracował Ryszard Okoń

Artykuł Ryszarda Okonia pt. „Nadchodzi totalitaryzm! Pora ratować demokrację” znajduje się na s. 4 i 5 grudniowego „Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Ryszarda Okonia pt. „Nadchodzi totalitaryzm! Pora ratować demokrację” na s. 4 grudniowego „Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego