Procedury antycovidowe należałoby skorelować z minimalizowaniem już istniejących innych zagrożeń w środowiskach pracy

Najczęściej COVID-19 jest śmiertelny w przypadku tzw. chorób współistniejących. Warto w grupach wyższego ryzyka uwzględnić szczególnie ludzi zawodowo zagrożonych czynnikami kancero- i mutagennymi.

Roman Adler

W dobie pandemii COVID-19, gdy w zakładach pracy wprowadza się specjalne procedury mające zapobiegać lub przynajmniej ograniczać możliwość zachorowań – warto pamiętać, że w miejscach pracy występują również choroby od lat zdiagnozowane. Ich rozpowszechnianiu mają służyć systemowo opracowane i wprowadzone w życie regulacje o zasięgu ogólnopolskim lub nawet unijnym. Choroby te są powodowane m.in. zagrożeniem czynnikami kancero- i mutagennymi występującymi w środowisku pracy człowieka.

Jednym z czynników, który najpoważniej zagraża ludziom w miejscu pracy, jest azbest.

(…) Rozporządzeniem CLP Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 1272/2008 azbest został zaklasyfikowany do substancji rakotwórczych kategorii 1A. Ponieważ w Polsce jest realizowany rządowy Program Oczyszczania Kraju z Azbestu do 2032 r., obecnie zagrożenie azbestem występuje głównie w zakładach pracy demontujących materiały budowlane i urządzenia, które zawierają azbest, lub zajmujących się jego utylizacją.

Do Centralnego rejestru danych o narażeniu na substancje chemiczne, ich mieszaniny, czynniki lub procesy technologiczne o działaniu rakotwórczym lub mutagennym (…) zgłaszano znaczne zagrożenia w środowisku pracy benzo[a]pirenem.

(…) Benzo[a]piren jest strukturalnie najprostszym wielopierścieniowym węglowodorem aromatycznym (WWA). (…) Większość WWA jest wszechobecna w powietrzu tworzącym środowisko pracy i życia człowieka w formie par i aerozoli. Z badań epidemiologicznych wynika, że praca w narażeniu na WWA zwiększa liczbę zachorowań na nowotwory. (…)

Kolejną substancją powodującą nowotworowe zagrożenia zawodowe jest benzen.

(…) Benzen jest najprostszym węglowodorem aromatycznym, który stanowi zanieczyszczenie benzyn paliwowych oraz benzyny ekstrakcyjnej, toluenu technicznego oraz rozcieńczalników do farb i wielu lakierów. Jest produktem przemysłu petrochemicznego i koksowniczego. (…)

Również związki chromu (VI) powodują znaczne zagrożenia kancero- lub mutagenne na Śląsku.

(…) Związki chromu sześciowartościowego, czyli atomy chromu na +6 stopniu utleniania, są silnymi utleniaczami stosowanymi głównie do powlekania metali (chromowania), procesów trawienia powierzchni, produkcji barwników, inhibitorów korozji, środków konserwacji drewna i w procesach impregnacji. Są też szeroko stosowane w laboratoriach przemysłowych, inspekcjach, laboratoriach instytutów naukowo-badawczych i wyższych uczelni. Długotrwałe narażenie zawodowe na te związki zwiększa ryzyko raka płuc, nosa i zatok. (…)

Ponadto zagrożenie zawodowe powoduje tlenek toluenu – bezbarwny gaz o słodkawym zapachu przypominającym eter. Produkowany na skalę przemysłową jest wykorzystywany w procesach chemicznych.

(…) Stwierdzono, że jest on odpowiedzialny za wzrost częstości takich nowotworów, jak międzybłoniak otrzewnej, glejak mózgu, rak płuc, żołądka oraz białaczki. W woj. śląskim w latach 2012–2017 narażenie na ten czynnik zgłaszało od 18 do 25 zakładów pracy, co dotyczyło od 163 do 590 osób. (…)

Mówiąc o zagrożeniach COVID-19 warto pamiętać, że najczęściej wirus ten jest śmiertelny w przypadku tzw. chorób współistniejących. Warto zatem wśród grup podwyższonego ryzyka zachorowań na ten nowy wirus uwzględnić szczególnie ludzi zawodowo zagrożonych czynnikami kancero- i mutagennymi.

W środowiskach ich pracy należałoby doprecyzować i skorelować z już stosowanymi procedury anty-COVID. Jest to zadanie tyleż trudne, co konieczne.

Cały artykuł Romana Adlera pt. „Nie tylko koronawirus”, znajduje się na s. 12 październikowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 76/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Romana Adlera pt. „Nie tylko koronawirus” na s. 12 październikowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 76/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Teofil Paczyński – założyciel Ruchu Chorzów. Urodzony w Wielkopolsce Ślązak, polski patriota i działacz społeczny

Teofil Paczyński pod koniec lat 30. ponownie się ożenił i przeniósł się do Poznania. Nie udało się ustalić jego losów po wrześniu 1939 r. Pozostają do odkrycia przez pasjonatów historii Wielkopolski.

Roman Adler

Teofil Paczyński | Fot. domena publiczna

Urodził się 27 kwietnia 1876 r. w wielkopolskim Śremie jako syn Jana i Katarzyny z d. Łukomskiej. Miał brata Stanisława. Jan (Johann Paczynski) był synem Mateusza (Mathiasa) i Katarzyny (Kathariny) z d. Deptulskiej (wg „Księgi Parafialne Prus Wschodnich”). Po ukończeniu szkoły ludowej uczył się w śremskim gimnazjum do 6 klasy, jednak problemy finansowe rodziny zmusiły go do przejścia do szkoły handlowej. Od 1896 r. odbywał służbę wojskową w pruskim 47. Pułku Piechoty w Poznaniu. Po zakończeniu służby był kupcem tekstylnym w Śremie.

W 1903 r. przeniósł się na Górny Śląsk, a w 1905 r. osiadł w Bismarckhűtte (w dawnych Górnych Hajdukach) w mieszkaniu przy Kolmannstraße 17, w biało-niebieskiej – jak barwy założonego przez niego Klubu Sportowego „Ruch” – kamienicy (dziś – ul. 16 Lipca 19). W tym rejonie prowadził tekstylną działalność kupiecką, a także gospodę. Do dziś przy rogu ulic 16 Lipca i Hutniczej działa lokal „Pod Lustrami”, który powstał na miejscu jego dawnej restauracji. (…)

Kamienica Paczyńskiego | Fot. ze zbiorów autora

Do I wojny światowej Teofil Paczyński działał aktywnie w Towarzystwie Śpiewaczym „Słowik” i lokalnym gnieździe Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, a nawet sam zorganizował w Hajdukach oddział Zjednoczenia Zawodowego Polskiego. (…) Kiedy w listopadzie 1918 r. wybuchła rewolucja niemiecka, w Gdańsku współtworzył Związek Żołnierzy Polaków, który wydelegował go 2 grudnia na Zjazd Dzielnicowy w Poznaniu. Po Zjeździe wrócił na Śląsk i jeszcze w grudniu założył Radę Ludową w Wielkich Hajdukach. Z początkiem 1919 r. w bytomskim „Ulu” przed Józefem Dreyzą, Adamem Całką oraz Wincentym Wizą złożył przysięgę i wstąpił do Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska. Następnie w Hajdukach Wielkich i Świętochłowicach werbował do niej członków, gromadził broń i prowadził działalność wywiadowczą, jednocześnie nadal działając propagandowo poprzez Radę Ludową. (…)

Przed wybuchem powstania T. Paczyński wrócił nielegalnie do Świętochłowic i tam brał udział w walkach powstańczych. Po upadku I powstania śląskiego przedostał się ponownie do Sosnowca, gdzie wrócił do wcześniejszej pracy i awansował na podporucznika. Po październikowej amnestii wrócił w grudniu 1919 r. do Wielkich Hajduk, gdzie na początku 1920 r. został zgodnie z decyzją bytomskiego Polskiego Komisariatu Plebiscytowego kierownikiem miejscowego PKPleb. i na jego czele organizował oraz koordynował lokalnie polską akcję plebiscytową, jednocześnie działając w POW GŚl.

Gdy 27 stycznia 1920 r. PKPleb. z inicjatywy śląskiego działacza sportowego Alojzego Budnioka wystosował apel o tworzenie nowych klubów sportowych na Górnym Śląsku, za zorganizowanie klubu w Hajdukach (z ramienia Komisariatu) odpowiadał T. Paczyński. (…)

Prawdopodobnie pochodził ze starego górnośląskiego rodu, który władał w okresie ponad dwustu lat Hajdukami Górnymi. Ostatni z owych hajduckich Paczyńskich, Ignacy, był ich właścicielem do 1790 r.

T. Paczyński namówił kilku graczy i działaczy sportowych do wystąpienia z klubu Bismarckhütter Ballspiel Club i dzięki jego staraniom 22 lutego na zebraniu nowo powstających klubów w bytomskim hotelu „Lomnitz” (siedzibie PKPleb.) pojawił się Bernard Skop reprezentujący Hajduki/Bismarkhutę. (…)

T. Paczyński był pierwszym faktycznym prezesem klubu „Ruch” Bismarkhuta/Wielkie Hajduki. Po wywołanej II powstaniem przerwie jesienią 1920 r. klub zwyciężył w rozgrywkach o mistrzostwo obwodu królewskohuckiego, awansując tym samym do tworzonej właśnie 14-zespołowej Klasy A.

W styczniu 1921 r. w związku z przygotowaniami do ostatecznej konfrontacji o Górny Śląsk T. Paczyński zrezygnował z funkcji prezesa „Ruchu”. Podczas III powstania był komendantem placu w Wielkich Hajdukach/Bismarkhucie, a 26 czerwca 1922 r., już jako ławnik gminny, przed wielkohajduckim ratuszem witał obejmujący Wielkie Hajduki w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej pododdział Wojska Polskiego.

Cały artykuł Romana Adlera pt. „Wielkopolanin na Śląsku. Teofil Paczyński” znajduje się na s. 6 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Romana Adlera pt. „Wielkopolanin na Śląsku. Teofil Paczyński” na s. 6 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Bogusław i Józef Dobrzyccy herbu Leszczyc. Wielkopolanie zasłużeni dla rozwoju kolei w Drugiej Rzeczpospolitej

Bogusław Dobrzycki był jednym z najlepszych menedżerów kolejowych II RP, dyrektorem PKP w Wielkopolsce, ich organizatorem w woj. śląskim, pomysłodawcą i koordynatorem budowy magistrali Śląsk-Gdynia.

Roman Adler

Gdy w październikowym numerze „Śląskiego Kuriera WNET” przeczytałem artykuł o magistrali węglowej Śląsk–Gdynia, przypomniałem sobie historie dwóch braci Dobrzyckich z Wielkopolski, którzy w czasie odradzania się niepodległej Polski po okresie zaborów w poważnym stopniu przyczynili się do przejęcia kolei górnośląskich przez Polskę. Obaj byli z zacnego rodu wielkopolskiego i koniecznie chcę przypomnieć ich losy. (…)

Ród Dobrzyckich od początków XIV w. był związany z Dobrzycą. (…) W czasach HAKAT-y nacjonalistyczne władze bismarckowskiej Rzeszy zmusiły Dobrzyckich do sprzedaży majątku Niemcowi Schmidtowi, a ten przekazał go w 1906 r. Komisji Kolonizacyjnej. (…) Po parcelacji dóbr Bąblin Niemcy utworzyli tam dodatkowe dwie osady: Bąblinek i Bąbliniec. Tak okrojony pałac w 1908 r. przekazali wraz z parkiem niemieckim kolejarzom z przeznaczeniem na ośrodek wypoczynkowo-leczniczy, który otwarto w 1910 r. W tym samym roku uruchomiono też linię kolejową Oborniki–Wronki ze stacją w Bąblinie. To zapewne w tym czasie losy bąblińskich Dobrzyckich wiązały się stopniowo z kolejami – najpierw pruskimi, później polskimi. (…)

Po studiach w Niemczech i praktykach w kilku niemieckich fabrykach metalowych inżynier dyplomowany Bogusław Dobrzycki osiadł w Krępie pod Ostrowem Wielkopolskim, gdzie był miejscowym pionierem motoryzacji: posiadaczem pierwszego samochodu.

W 1910 r. został tam właścicielem „Fabryki i Składu Machin dla Rolnictwa. Lejarni Żelaza i Spiżu – M. Arnold, Ostrów”. W tym samym roku firma zdobyła złoty medal na Wystawie Przemysłowej w Krotoszynie za postęp w produkcji przemysłowej.

Bogusław Dobrzycki | Fot. Wikipedia

Podczas I wojny światowej Bogusław Dobrzycki był podporucznikiem-obserwatorem lotnictwa pruskiego (Luftstreitkräfte), ale w 1916 r. został naczelnikiem Urzędu Wodnego w Frankopolu n/Bugiem. Później budował dla armii pruskiej Stację Lotniczą w Toruniu. W 1918 r. był członkiem komisji w niemiecko-bolszewickiej konferencji pokojowej w Brześciu n. Bugiem.

Kiedy w grudniu 1918 r. wybuchło powstanie wielkopolskie, stawił się do dyspozycji Komisariatu Naczelnej Rady Ludowej (NRL) i był organizatorem polskiego lotnictwa powstańczego na poznańskiej „Ławicy”. Wkrótce Komisariat NRL mianował go kierownikiem Wydziału Komunikacji Komisariatu NRL w Poznaniu. Pełniąc tę funkcję, zorganizował całą przyszłą komunikację kolejową i pocztową oraz żeglugę na terenie podległym Komisariatowi. (…)

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości rodzinny Bąblin Dobrzyckich przejęły władze polskie. W 1922 r. polscy kolejarze wykupili udziały niemieckie i utworzyli własny ośrodek pod nazwą „Letnisko Kolejowców w Zamku w Bąblinie”.

W okresie międzywojennym młodszy z braci, Bogusław Dobrzycki, został jednym z najzdolniejszych menedżerów kolejowych II RP, dyrektorem Polskich Kolei Państwowych w Wielkopolsce i ich organizatorem w województwie śląskim, a później pomysłodawcą i koordynatorem budowy polsko-francuskiej magistrali węglowej z województwa śląskiego do Gdyni, dyrektorem PKP na Pomorzu w Gdańsku i w Toruniu. Był prezesem i dyrektorem Dyrekcji Kolei Państwowej w Poznaniu, Katowicach, Gdańsku i Toruniu. W latach 1935–1937 nadzorował uruchamianie magistrali węglowej polsko-francuskiej linii Herby Nowe–Gdynia.

Zajmował się też ochroną zabytków i propagowaniem turystyki jako metody wychowania patriotycznego. Dlatego m.in. został prezesem Gdańskiej Macierzy Szkolnej w latach 1929–1933, a będąc prezesem delegatury Ligi Popierania Turystyki, zorganizował w Toruniu I Pomorską Wystawę Turystyczną, którą w połowie sierpnia 1936 r. przeniesiono do specjalnego pociągu i we wrześniu rozpoczęto nim objazd po kraju.

Przed odjazdem wystawę odwiedził wojewoda – przyszły prezydent RP na uchodźstwie, Władysław Raczkiewicz. (…) W 1938 r. B. Dobrzycki przeszedł na emeryturę i zamieszkał w Poznaniu, gdzie przeżył niemiecką okupację faszystowską. (…) Zmarł w Poznaniu, gdzie pochowano go na Cmentarzu Jeżyckim. (…)

W związku z obchodami 100. rocznicy utworzenia Państwowej Inspekcji Pracy warto także nieco więcej wspomnieć o dalszych, znanych losach Józefa Dobrzyckiego, pierwszego polskiego okręgowego inspektora przemysłowego, który od 1922 r. działał w Katowicach. Zwłaszcza że jego życiorys jest mocno związany z pierwszym powstaniem śląskim i niepełną jak dotąd rekonstrukcją działalności Polskiego Komisariatu Plebiscytowego w Bytomiu. (…)

Inżynier Józef Dobrzycki od 8 sierpnia 1922 r. do 31 grudnia 1929 r. był inspektorem przemysłowym w Katowicach, pozostając na etacie Ministerstwa Przemysłu i Handlu na stanowisku I kategorii. Urodzony 23 maja 1871 r., pozostawał wówczas w służbie państwowej od 23 lat i 3 miesięcy, czyli od końca 1905 r. pracował w urzędach władz zaborczych na terenie Wielkopolski.

Bogusław Dobrzycki wysłał brata Józefa w połowie stycznia 1919 r. do podkomisariatu polskiego Górnego Śląska w Bytomiu, „celem nawiązania łączności z tamtejszymi kolejarzami Polakami oraz przygotowania prac wstępnych plebiscytowych.

(…) W porozumieniu z podkomisarzem plebiscytowym mecenasem Czaplą z Bytomia rozpoczął inżynier [J.] Dobrzycki w pierwszych dniach lutego 1919 r. swą działalność, obierając jako siedzibę Katowice. Do zasadniczych prac organizacyjnych należało założenie polskiego związku kolejarzy Polaków, celem uświadomienia mas kolejarskich co do ich polskiej przynależności, czuwanie nad wykroczeniami Niemców wobec Polaków, kontrola wywozu taboru oraz materiałów z Górnego Śląska do Niemiec, a wreszcie przygotowanie prowizorycznej administracji na wypadek wybuchu powstania lub wkroczenia wojsk polskich na Górny Śląsk. Prace te były w owych czasach niezmiernie utrudnione, a nawet niebezpieczne, gdyż Niemcy, obawiając się wybuchu powstania względnie wkroczenia wojsk polskich, ogłosili na Górnym Śląsku stan oblężenia, prześladując i szykanując Polaków na każdym kroku. (…)

Pomimo tych trudności tajny związek kolejarzy Polaków osiągnął w krótkim bardzo czasie około 500 członków, rozrzuconych po całym Górnym Śląsku, a zrzeszonych w kilkanaście kół związkowych. (…) Pierwszym na zewnątrz widocznem wystąpieniem związku było niedopuszczenie wykonania rozporządzenia Dyrekcji kolejowej z dnia 7 maja 1919 r., a podpisanego przez ówczesnego prezydenta Dyrekcji Steinbissa, który w obawie przed oczekiwanem wybuchem powstania nakazał wywieźć wszelkie dobre parowozy za Odrę, a zastąpić je gorszymi. (…)

Po przechwyceniu telegraficznego zarządzenia Dyrekcji koleji wydaną została natychmiast odezwa podkomisarjatu do polskiego związku kolejarzy, zarządzająca niedopuszczenie wykonania planów niemieckich. Odezwa wydała należyty skutek, polscy kolejarze oparli się wywożeniu parowozów (…) i uniemożliwili w ten sposób zarządzenia Dyrekcji. Ponieważ śledztwa oraz dochodzenia zarządzone przez Dyrekcję koleji, kto odezwę rozrzucał i kto związkiem kieruje, nie wydały żadnego pozytywnego rezultatu, więc zarządzono aresztowanie podkomisarza Czapli, który jednakże, na czas ostrzeżony, zdołał umknąć do Sosnowca. (…)

Szpiegowanie Polaków, wykradanie aktów i papierów przez niemieckich tajnych ajentów przybrało takie rozmiary, że inżynier Dobrzycki zmuszonym został siedzibę swej działalności przenieść do Sosnowca. (…)

Minister przemysłu i handlu przeniósł z dniem 1 czerwca 1929 r. inż. Józefa Dobrzyckiego ze stanowiska inspektora przemysłowego w Katowicach na stanowisko radcy do Wydziału Przemysłowego Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi, a z dniem 30 kwietnia 1930 r. w stan spoczynku. Dalszych jego losów nie udało się ustalić.

Cały artykuł Romana Adlera pt. „Wielkopolanie dla Śląska. Bogusław i Józef Dobrzyccy herbu Leszczyc” znajduje się na s. 6 i 7 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 53/2018.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.

Artykuł Romana Adlera pt. „Wielkopolanie dla Śląska. Bogusław i Józef Dobrzyccy herbu Leszczyc” na s. 6 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 53/2018

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Witold Drozdowski (1882–1972). Od pioniera bezpieczeństwa pracy w II Rzeczpospolitej do stalinowskich szykan

Posiada wszelkie wiadomości potrzebne na zajmowanym stanowisku Bezpartyjny – nigdzie się nie udziela. Poważnie obciążony mętalnością [pisownia oryginalna – R.A.] sanacyjną. Moralnie bez zarzutu.

Roman Adler

Witold Drozdowski pochodził z zacnego rodu łódzkich kupców i fabrykantów. Jego dziad, którego popiersie znajduje się w kościele Wniebowzięcia NMP na Bałutach, Mikołaj Drozdowski, zmarł w wieku 77 lat w Łodzi 8 czerwca 1893 r. Ojciec Witolda Drozdowskiego, Wacław Wojciech Michał, (…) idąc w ślady ojca, został przemysłowcem w branży włókienniczej. Zbudował wykańczalnię tkanin „Apretura W. Drozdowski” w Łodzi przy ul. Zawadzkiej 5. I wojna światowa zakończyła jego działalność przemysłową: miedziane i mosiężne walce oraz inne części maszyn zostały zdemontowane przez niemieckie władze okupacyjne i przetopione na cele wojenne. (…)

Witold Drozdowski po ukończeniu w 1906 r. rosyjskiego gimnazjum klasycznego w Łodzi, w latach 1906-1911 studiował w Institut Industriel du Nord de la France w Lille.  Od 1911 r. pracował w przemyśle włókienniczym w wykańczalni Towarzystw Bawełnianych fabryki W. Drozdowski. W 1914 r. został wcielony do armii rosyjskiej, w której służył – jak wynika z fotografii dedykowanej bratu Henrykowie w Kijowie – do 1918 r.

W 1920 r. jednak wraz z braćmi Marianem i Henrykiem służył już w wojsku polskim, co potwierdza fotografia przechowana w rodzinie Drozdowskich. Marian, który w czasie studiów w warszawskiej wyższej Szkole Handlowej działał w ZMP „Zet”, „Zarzewiu” i w Bratniaku, w 1918 r. zgłosił się ochotniczo do powstającego Wojska Polskiego, a po studiach, w lipcu 1920 r. – tuż przed Bitwą Warszawską – ukończył kurs oficerów gospodarczych, uzyskując stopień podporucznika. W listopadzie tego roku, po odrzuceniu Armii Czerwonej za Niemen i demobilizacji, pracował między innymi z rekomendacji ZET-u w Towarzystwie Straży Kresowej, prowadząc wydział gospodarczy tej organizacji. W maju 1924 r. został mianowany kierownikiem najliczniejszego, śląskiego okręgu Związku Obrony Kresów Zachodnich, również z ramienia ZET-u. (…)

Oprócz opracowania przez inżynierów bezpieczeństwa pracy instrukcji i statystyk wypadkowych, stosowania tzw. akcji mechanicznej i metod psychicznych, szczególną rolę – idąc w ślady J. Pionczyka i jego Zakładu Prób Psychotechnicznych, działającego w Hucie Bismarck dla wszystkich hut Wspólnoty Interesów – przypisywał odpowiedniemu doborowi pracowników do stanowisk pracy dzięki badaniom psychotechnicznym.

„W ostatnich latach – pisał w duchu swojej epoki – zaczęto specjalnie zwracać uwagę na stan psychiczny pracowników, poddając tych ostatnich badaniom psychotechnicznym, które w wielu przypadkach dały cenne wyniki i doprowadziły do zmniejszenia ilości nieszczęśliwych wypadków. Za mało jednak do tej pory zwracamy uwagi na stan fizyczny pracujących robotników. Często utajone cierpienia lub wady fizyczne są bezpośrednią lub pośrednią przyczyną nieszczęśliwych wypadków. Techniczne kierownictwo ruchu powinno być dokładnie informowane przez lekarzy o stanie fizycznym każdego nowo przyjmowanego lub chorego robotnika. Jasne postawienie sprawy uchroni niejedno życie ludzkie, a społeczeństwo odciąży od przymusowej opieki nad kalekami lub sierotami”. (…)

Dzięki staraniom J. Pionczyka, W. Drozdowskiego i W. Młodzianowskiego, Generalna Dyrekcja Zakładów Hutniczych i Przetwórczych Wspólnoty Interesów wydała w Hajdukach Wielkich Wytyczne dla mistrzów hut i zakładów przetwórczych W.I. w zakresie bezpieczeństwa pracy, a w 1936 r. ogłoszono Postanowienia dotyczące odpowiedzialności w zakładach za stan bezpieczeństwa pracy. (…)

W obronie Warszawy służył jako saper w tzw. „pospolitym ruszeniu”. Podczas okupacji mieszkał w stolicy, gdzie jego brat Henryk był dyrektorem Stołecznego Komitetu Samopomocy Społecznej w Warszawie. Od 6 września do 1 kwietnia 1941 r. pracował honorowo jako sekretarz SKSS na okręg Żoliborz, podczas gdy jego drugi brat, Marian, kierował działem aprowizacji Zarządu Miejskiego Warszawy. Następnie do 1 lipca 1942 r. był zastępcą kierownika składu żelaza firmy „Elibor” SA na Woli, a później, do przymusowego wysiedlenia z Warszawy podczas powstania w dniu 30 września 1944 r. – kierownikiem składu żelaza Krajowego Towarzystwa dla Handlu Żelazem. Po wysiedleniu trafił do obozu w Pruszkowie, skąd udało mu się wydostać do Krakowa i do końca wojny tułał się po wsiach podkrakowskich.
Po wkroczeniu Armii Radzieckiej 12 lutego 1945 r. wrócił na Śląsk, gdzie w Hucie Kościuszko został kierownikiem Ekspedycji Maszynowej. Następnie objął kierownictwo Oddziału Inspekcji Maszyn, a później, jako inspektor inwestycji, znalazł się w kierownictwie rozbudowy Huty. (…)

Zakwestionowano jego wykształcenie inżynierskie, w związku z czym dr Ignacy Nowak, ordynator Oddziału Położniczo-Ginekologicznego Szpitala Ubezpieczalni Społecznej w Chorzowie i Konstanty Cieśliński, członek Rady Miejskiej Chorzowa w Dziale Kadr Huty pisemne poświadczyli, że W. Drozdowski ukończył studia we Francji i w 1911 r. uzyskał dyplom inżyniera mechanika, a podczas bombardowania Warszawy, gdzie mieszkał podczas okupacji, „utracił wszystkie swoje dokumenty osobiste”. Najwyraźniej poświadczenie to nie wystarczyło i z dniem 1 października 1955 r. został przeniesiony na stanowisko inżyniera metalurga inspekcji szkoleniowej w Dziale Szkolenia Zawodowego, co oczywiście wiązało się z niższą pensją. (…)

Cały artykuł Romana Adlera pt. „Witold Drozdowski (1882–1972). Od pioniera bezpieczeństwa pracy do stalinowskich szykan” znajduje się na s. 11 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Romana Adlera pt. „Witold Drozdowski (1882–1972). Od pioniera bezpieczeństwa pracy do stalinowskich szykan” na s. 11 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl

Pierwszy organizator służby bezpieczeństwa pracy w II Rzeczypospolitej Juliusz Pionczyk (1884– po 1945)

Nastały takie czasy, w których każdy zmuszony został do szybkiego wykonywania pracy. Najlepsze zabezpieczenie w najlepszym wypadku może tylko czujność człowieka poprzeć, lecz zastąpić jej nie potrafi.

Roman Adler

Był hutnikiem z wykształceniem niepełnym inżynierskim, organizatorem pierwszej w II Rzeczpospolitej służby bezpieczeństwa pracy w hucie Bismarck/Batory. Jako rodowity Górnoślązak, urodzony 12 lutego 1884 r. w Zabrzu w rodzinie Daniela i Magdaleny z d. Tkocz, mówił zarówno po niemiecku, jak i po polsku. (…)

W marcu 1921 r., jako przedstawiciel załogi Zjednoczonych Hut „Królewskiej” i „Laury”, podpisał Oświadczenie górnośląskich pracowników przemysłu ciężkiego przeciw hakatystycznej propagandzie, z wezwaniem do głosowania „za Polską”.

Na jego apel w tymże roku zaczęto organizować środowisko polskich inżynierów i techników na Górnym Śląsku: 12 pierwszych postanowiło założyć stowarzyszenie. Dzięki temu 11 stycznia 1922 r. 36 uczestników zebrania pod jego kierunkiem zawiązało Związek Inżynierów i Techników Województwa Śląskiego, którego został pierwszym prezesem. (…)

Po 1 listopada 1927 r. objął stanowisko kierownika bezpieczeństwa pracy w oddziale wypadkowym huty „Bismarck” w Hajdukach Wielkich (dziś Chorzów-Batory). Na tym stanowisku prowadził m. in. badania psychotechniczne pracowników i w końcu 1928 r. założył Zakład Prób Psychotechnicznych dla wszystkich hut katowickiej Wspólnoty Interesów Flicka i Harrimanna. (…)

Od lutego 1929 r. wydawał i redagował zakładową „Gazetę Hutniczą B.K.S Werks-Zeitung”, podejmującą sprawy bezpieczeństwa pracy.

W pierwszym numerze, za poznańskim czasopismem „Tęcza” przedstawiono krótki zarys rozwoju psychotechniki jako zastosowania praw psychologii do praktycznego życia. W tem przynajmniej zrozumieniu wprowadzili termin ten psychologowie niemieccy Münsterberg i Stern”. „Z czasem skoncentrowano się jedynie na badaniu zdolności poszczególnych pracowników do odpowiedniego zawodu. (…) Opierając się na metodzie naukowej, doświadczalnej, psychotechnika pozwala na mniej więcej dokładne określenie, czy badany osobnik nadaje się do tego czy innego zawodu. (…) Pracownika takiego bada się przy pomocy specjalnych schematów, t.zw. testów, oceniając jakość pamięci, zdolność orjentacji, poczucie szybkości i t.p. Na podstawie tych testów powstaje profil psychotechniczny. Jeszcze ciekawsze jest zastosowanie badań psychotechnicznych w fabrykach. W jednej z angielskich fabryk czekolady (w Jork), poddano szczegółowym badaniom t. zw. „drobne ruchy”. Rezultat: redukcja liczby nieszczęśliwych wypadków do 50 proc. (…) Obecnie we wszystkich państwach istnieją poradnie zawodowe, udzielające informacyj w sprawie wyboru zawodu młodzieży, kończącej szkołę powszechną. Pierwsza taka poradnia powstała w roku 1908 w Bostonie. (…)

Artykuł Pionczyka namawiał pracowników, aby sami dbali o swoje zdrowie przy pracy. „Szukajmy powodów, dlaczego chwilami stajemy się bezsilnymi? Naszą krzywdą i krzywdą naszych współpracowników jest to, że wmawiamy w siebie, iż powodem [wypadków przy pracy – R.A.] są złe stosunki w przemyśle, złe czasy, czy nawet czasem posuwamy się tak daleko, że przypisujemy winę wyłącznie pracodawcy, który goni za wielkiemi zyskami. Sądzimy źle i jesteśmy na fałszywej drodze, bowiem twierdzeniem tem wytrącamy sobie sami broń z rąk w walce z nieszczęśliwymi wypadkami. Bronia tą jest odpowiedzialność za siebie oraz nadzwyczajna czujność.

Dalej pisał: porównajmy stosunek ilościowej statystyki Zakładów Ubezpieczeń i naszych zakładów przemysłowych, a przekonamy się obiektywnie, że na 100 wypadków 25 zostało wywołane przez złe urządzenie techniczne, lub też wybrakowany materjał, natomiast 75 wypadkom można było zapobiec, przez skupienie myśli robotnika i lepszą orjentację oraz mniejszą obojętność, a nawet czasami przez mniejszą lekkomyślność, niedbałość i opieszałość można było siebie i swoich współpracowników uchronić od przykrych następstw.

(…) nastały takie czasy, w których każdy z pracowników zmuszony został do szybkiego wykonywania swojej pracy”. Dłuższy wywód o przemianach cywilizacyjnych i kulturowych podkręcających tempo życia i pracy kończył wnioskiem: „pracy intensywnej należy przeciwstawić czujność i orientację. Zrozumiałem powszechnie jest to, że pracodawca winien wszelkiemi siłami dążyć do tego, by służyć robotnikom swoją wiedzą, oraz zastosowaniem środków ochronnych do przyśpieszonego tempa pracy. Najlepsze zabezpieczenie, wyjaśniamy, w najlepszym wypadku – może tylko czujność człowieka poprzeć, lecz zastąpić jej nigdy nie potrafi. – Obowiązkiem każdego jest stać na straży interesów wspólnych, by utworzyć atmosferę większej ostrożności i intensywniejszej czujności w ogólnym ruchu.

Ciekawostką „Gazety…” były ramki – wstawione często w środek tekstu – z hasłami zachęcającymi do bezpiecznej pracy. Przykładowo, artykuł okolicznościowy o dyrektorze Scherffie przedzielało hasło „Bogactwem twoim zdrowie – strzeż je dobrze”, a artykuł o psychotechnice kończyło – „Kto rano wstaje wypoczęty – ten i do pracy chętny!” (…)

Jesienią 1935 r. Inspektorat Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Chorzowie wyraził uznanie dla efektów jego pracy, stwierdzając, że w hucie „Batory” bezpieczeństwo pracy znajduje się na najlepszym na obszarze działania inspektoratu poziomie. Wiązało się to ze znacznym obniżeniem składek ubezpieczeniowych huty, za co 3 grudnia tego roku otrzymał podwyżkę płacy, która miała być bodźcem do dalszych owocnych propozycji w zakresie podnoszenia stanu bezpieczeństwa pacy.

Dnia 3 czerwca 1936 r. ZUS Oddział w Chorzowie poinformował kierownictwo huty o przeszeregowaniu jej z 30 do 27 klasy zagrożeń wypadkowych, co oznaczało średnio miesięcznie 2 tys. zł oszczędności na składkach ubezpieczeniowych. ZUS uzasadnił swoją decyzję racjonalnym zorganizowaniem i systematycznym prowadzeniem przez Juliusza Pionczyka od 1925 do 1934 r. służby bezpieczeństwa pracy oraz wynikami działań w tym zakresie. (…)

Pionczyk pracował w hucie „Bankowej” jeszcze w połowie roku 1944, ale wówczas zadenuncjowany został fakt podpisania przez niego w 1921 r. Oświadczenia górnośląskich pracowników przemysłu ciężkiego. Ostatni ślad jego zatrudnienia w tej hucie pochodzi z końca stycznia 1945 r., kiedy na cztery dni przed wkroczeniem wojsk radzieckich zwolnił się z pracy.

Dalszych losów tego „pierwszego bhp-owca II Rzeczypospolitej” nie udało się ustalić.

Cały artykuł Romana Adlera pt. „Juliusz Pionczyk, pierwszy organizator służby bezpieczeństwa pracy II RP” znajduje się na s. 8 i 12 styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Romana Adlera pt. „Juliusz Pionczyk, pierwszy organizator służby bezpieczeństwa pracy II RP” na s. 8 i 12 styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl

Pionierzy II Rzeczpospolitej. Maksymilian Franke (1887– po 1942), inspektor przemysłowy Królewskiej Huty/Chorzowa

Kultura pracy, w tym kultura jej bezpieczeństwa, jest często pomijanym wymiarem rozwoju gospodarczego. Jej kształtowanie to proces długotrwały. Na ziemiach polskich można go śledzić od średniowiecza.

Roman Adler

Jednym z mechanizmów utrwalania się nawyków, tzw. dobrych praktyk, a ostatecznie – przepisów prawa regulujących ten wymiar rozwoju gospodarczego, jest istnienie w społeczeństwie instytucji, które egzekwują ich przestrzeganie. Taką instytucję od połowy XIII w. tworzyli na Śląsku, a od czasów Kazimierza Wielkiego w całej Polsce – montes iuratores, za Władysława Jagiełły zwani przysięgłymi górniczymi, w „Ordunku gornym” ostatniego Piasta opolsko-raciborskiego Jana II Dobrego określeni jako „przysięgli gorni”. (…)

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości i włączeniu w wyniku trzech powstań śląskich części Górnego Śląska do II Rzeczypospolitej – ich doświadczenia podjęli polscy inżynierowie w autonomicznym województwie śląskim. Trzech z nich znalazło się wśród pionierów kształtujących nowoczesną kulturę bezpieczeństwa pracy nie tylko na polskim Śląsku, ale i w całej Polsce. (…)

Od 2 października 1922 r. inspektorem przemysłowym w Królewskiej Hucie był urodzony 19 czerwca 1887 r. w Warszawie inżynier Maksymilian Franke (…)

W 1927 r. M. Franke znalazł się w spisie „inżynierów w Królewskiej Hucie i najbliższej okolicy miasta” z informacją, że w razie sporów między pracodawcami a pracownikami, łagodzenie tychże należało w Królewskiej Hucie „do osobnej Komisji pojednawczej i arbitrażowej, wybranej z obu stron, na podstawie dobrowolnego porozumienia”, której przewodnictwo sprawował „inspektor przemysłowy, (władza samodzielna państwowa, mianowana przez województwo, ze strony wydziału handlu i przemysłu) p. Franke.

(…) Kiedy w wyniku wielkiego kryzysu na początku 1931 r. nastąpiły redukcje w Hucie Bismarck za „zgodą komisarza [demobilizacyjnego, a jednocześnie okręgowego inspektora pracy w Katowicach, Józefa B. – R.A.] Gallota, wszyscy robotnicy, którzy osiągnęli 60 rok życia, bez względu na sprawność fizyczną lub fachowość zostali zwolnieni z pracy. (…) Z Huty Bismarcka zwolniono wtedy, mimo interwencji inspektora pracy, 100 robotników. Interwencja inspektora Frankego spowodowana była wynikami wcześniejszej inspekcji. Wynikało z niej (…), że zarządy, zwalniając pracowników, jednocześnie kilkakrotnie podwyższały ilość godzin nadliczbowych.

Tego rodzaju praktyki opłacały się pracodawcom, którzy (bez utraty zdolności produkcyjnych) oszczędzali na wydatkach na ubezpieczenie społeczne. (…) Inspektor pracy stanowczo odrzucił twierdzenia dyrekcji, że huty nie stać nie tylko na podwyżki płac, ale także na utrzymanie stanu zatrudnienia. W swoim raporcie (…) wykazał, że przy przeciętnej płacy robotnika wynoszącej ok. 150 zł miesięcznie, płace dyrektorów wynosiły: Scherff – 100 000, Kallenborn – 70 000 (…)” itd. Zwłaszcza gdy mowa o tym drugim, sytuacja była kuriozalna, bo wojewoda Grażyński już w 1929 r. „polecił go wysiedlić jako uciążliwego obcokrajowca” (…)

W 1936 r. i 1939 r. trwała akcja badania pracowników zagrożonych ołowicą, o czym świadczyły korespondencje z kwietnia, maja i lipca 1939 r. Wspólnoty Interesów Górniczo-Hutniczych SA Huta Batory, Związku Koksowni Sp. z o.o. Dyrekcja Ruchu Hajduki z Wielkich Hajduk czy Wspólnoty Interesów Górniczo-Hutniczych SA, generalnej dyrekcji Zakładów Przetwórczych Warsztaty Przetwórcze w Chorzowie, które przesłały do doktora Zawadzkiego, lekarza powiatowego w Chorzowie lub doktora A. Szymańskiego w Świętochłowicach na podstawie nakazu insp. Frankego – wyniki badań krwi pracowników zatrudnionych przy lutowaniu ołowiu. (…)

Nieznane są jego losy pod okupacją niemiecką. Jego żona, Gertruda z d. Komraus została za działalność konspiracyjną aresztowana w Sosnowcu w drugiej połowie 1941 r. Wówczas zagarnięty został przez Niemców majątek M. i G. Franke. Kiedy okazało się, że Gertruda jest w ciąży, w kwietniu 1942 r. z katowickiego aresztu została przeniesiona do szpitala. Po urodzeniu bliźniąt, które zmarły w szpitalu, została zwolniona, ale gdy podjęła próbę nawiązania kontaktu z mężem – prawdopodobnie przebywającym w Generalnej Guberni – została zatrzymana i zesłana do niemieckiego faszystowskiego obozu zagłady „KL Auschwitz” w Oświęcimiu, gdzie zmarła 1 grudnia 1942 r.

Nie udało się w sposób nieulegający wątpliwości ustalić czasu, miejsca i okoliczności śmierci Maksymiliana Frankego. Dopiero 14 grudnia 2012 r. w postępowaniu o uznanie go za zmarłego sąd wydał postanowienie w przedmiocie uznania go za zmarłego 9 maja 1946 r. (data zgodna z dekretem o prawie osobowym) w nieustalonym miejscu.

Cały artykuł Romana Adlera pt. „Chorzowscy pionierzy nowoczesnej kultury pracy w II Rzeczypospolitej” znajduje się na s. 4 grudniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Romana Adlera pt. „Pionierzy II RP. Chorzowscy pionierzy nowoczesnej kultury pracy w II Rzeczypospolitej” na s. 4 grudniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego