Sumienie jest miejscem szczególnej pamięci. Rekolekcje 2018 / Paweł Bortkiewicz TChr, „Wielkopolski Kurier WNET” 46/2018

Dzieje Niezłomnych, dzieje ratujących Żydów… To wszystko są ostatecznie dzieje zmagań historii i sumienia. A pośród tych zmagań – jest znak krzyża, znak tego, kim jesteśmy i kim powinniśmy stawać się.

Paweł Bortkiewicz TChr

Rekolekcje 2018. Pamięć

Kilka tygodni temu w czasie liturgii Wielkiego Postu byliśmy świadkami Ewangelii, która przedstawiała historię życiową i mądrościową – bogacz, beztroski za życia, niewrażliwy na los Łazarza, na którego bardziej wrażliwe były psy liżące rany – po śmierci cierpi. Natomiast Łazarz, cierpiący za życia – po śmierci doznaje chwały. W tej przypowieści dwa elementy zwracają moją uwagę. Najpierw to słowa „Wspomnij…”, skierowane do bogacza, a skłaniające go do pamięci o własnym życiu. A potem wyjaśnienie, że nie pomoże nadzwyczajna interwencja wysłanników Boga, jeśli człowiek nie pamięta o tym, co Bóg zawarł w swoim słowie. Zauważmy to słowo: „pamięć”. Każdy czas rekolekcji jest mniej lub bardziej zauważalnym odniesieniem do przeszłości. Jest pewnym wydarzeniem retrospekcji.

Drodzy w Chrystusie Panu! Wraz z Wami staję po raz kolejny w tym czasie, by podjąć czas rekolekcyjnych zamyśleń. Spoglądam w miniony czas, czas od poprzedniego naszego spotkania. Widać w panoramie tego czasu wielkie zdarzenia na naszej scenie życia publicznego. Przeżywaliśmy wiele zdarzeń. Część radosnych, pełnych uniesień i wzruszeń. Część z nich była zaskoczeniem, próbą naszego myślenia według nadziei o Polsce i jej przyszłości. Były chwile trudne i bolesne. Pamięć ogarnia także i przede wszystkim nasze środowisko, środowisko Akademickiego Klubu Obywatelskiego, jego inicjatywy i prace. Przywołuje zatem i to zaangażowanie w sprawy związane ze zderzeniem cywilizacji, jakim jest inwazja świata islamskiego do Europy. Przywołuje także prace i współprace w dziele reformy Ustawy o nauce i szkolnictwie wyższym, przywołuje promowanie pamięci o dziejach ojczystych.

Pamięć pozwala nam sięgnąć także do bardzo indywidualnych spraw i zdarzeń. Pośród tych dat i rocznic najbardziej fascynują historie ludzi, ich losy, ich biografie – to wszystko, co sprawiało, że Wam samym nie brakowało sił, by pośród zmęczenia, pośród nowych wyzwań życia, pośród troski o najbliższych – nie zapomnieć o Bogu. Kiedy dziś mam tę okazję, by stać sercem pośród Was, staram się dostrzec twarze i wsłuchać w modlitwy Was dzisiaj tutaj obecnych, Waszych bliskich, Waszych rodzin. Staram się i chciałbym móc wsłuchać się w to zmaganie sumień z duchem czasu, z tymi prądami, które dzisiaj przewalają się przez ten nasz świat. I wracam, kolejny już raz, myślą do słów Karola Wojtyły: Historia warstwą wydarzeń powleka zmagania sumień. W warstwie tej drgają zwycięstwa i upadki. Historia ich nie pokrywa, lecz uwydatnia… Czyż może historia popłynąć przeciw prądowi sumień?

Jan Paweł II dopytywał jeszcze nie tylko o to, czy może – ale za jaką cenę może? W Skoczowie mówił: Zadawaliśmy sobie w tamtych latach pytanie: „Czy może historia płynąć przeciw prądowi sumień?” Za jaką cenę „może”? Właśnie: za jaką cenę?… Tą ceną są, niestety, głębokie rany w tkance moralnej narodu, a przede wszystkim w duszach Polaków, które jeszcze się nie zabliźniły, które jeszcze długo trzeba będzie leczyć. O tamtych czasach, czasach wielkiej próby sumień trzeba pamiętać, gdyż są one dla nas stale aktualną przestrogą i wezwaniem do czujności: aby sumienia Polaków nie ulegały demoralizacji, aby nie poddawały się prądom moralnego permisywizmu […] aby umiały wybierać, pamiętając o Chrystusowej przestrodze: „Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić? Bo cóż może dać człowiek w zamian za swoją duszę?” (Mk 8,36–37). Raz jeszcze powtórzę: umieć wybierać, pamiętając o Chrystusowej przestrodze: „Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić? Bo cóż może dać człowiek w zamian za swoją duszę?” (Mk 8,36–37).

Sumienie jest miejscem szczególnej pamięci – to na podstawie tej pamięci o pierwotnym dobru człowiek zdolny jest podejmować niezwykłe wybory – wbrew opinii publicznej, wbrew dyktatowi sił zła, wbrew pospolitości.

Mniej więcej miesiąc temu w Polsce świętowaliśmy po raz kolejny, a zarazem tak bardzo od niedawna Dzień Żołnierzy Wyklętych – Żołnierzy Niezłomnych. Kim byli ci, którzy niezłomnie walczyli w czasie okupacji niemieckiej i sowieckiej, a zostali wyklęci przez władze swojego rzekomo suwerennego państwa? Może zamiast biografii warto przywołać słowa, które przekazywali ze świata krat, ze świata publicznego niebytu, do swoich bliskich. Łukasz Ciepliński pisał: Gdy mnie będą zabierać, to ostatnie moje słowa do kolegów będą: cieszę się, że będę zamordowany jako katolik za wiarę świętą, jako Polak za Ojczyznę i jako człowiek za prawdę i sprawiedliwość.

Zygmunt Szendzielarz „Łupaszko”, dowódca najsłynniejszej 5. Brygady Wileńskiej, w jednej w licznych ulotek rozdawanych przez jego żołnierzy cywilom informował: […] Wypowiedzieliśmy walkę na śmierć lub życie tym, którzy za pieniądze, ordery lub stanowiska z rąk sowieckich mordują najlepszych Polaków domagających się wolności i sprawiedliwości. Por. Zdzisław Broński „Uskok” w 1947 r.: […] W prasie roi się od wezwań, niejednokrotnie podpisanych przez autorytatywne dla nas jednostki – wezwań, które brzmią: „Tak będzie lepiej dla Polski!”. Wróg jest nieporównywalnie silniejszy i w walce łatwo zginąć można, ale czy znaczy to, że trzeba skwapliwie korzystać z rzucanych przez wroga ochłapów łaski? Zważajmy na to, by takie słowa jak: Polska, Polak, Honor, Wolność nie pozostały pustymi dźwiękami.

Potrzebujemy dziś pamięci o tych ludziach – potrzebujemy tej pamięci dla nas samych – bo pamięć to zarazem tożsamość. Tak uczył nas, taki testament zostawił nam św. Jan Paweł II w swojej pożegnalnej książce Pamięć i tożsamość. Jest to szczególnie ważne dziś, w dobie jak najdosłowniej aktualnej, gdy rozgorzał nie tyle w Polsce, co w świecie spór o pamięć dotyczącą koszmaru niemieckiej okupacji w Polsce i zbrodni niemieckich na polskim narodzie.

Kilka dni temu prowadziłem egzamin z etyki na Politechnice dla pewnej doktorantki. Profesor, jej promotor, ujawnił nie po raz pierwszy swoje skłonności filozofowania i w równej mierze politykowania. Zanim zaczęliśmy egzamin, mówił: – Zastanawiam się nad takim kodem zasad najbardziej podstawowych i wracam do myśli Hanny Arendt o banalności zła. Widzę to w kontekście tego, co obecny rząd – tak pewny siebie – robi, dowodząc absolutnej niewinności, bezgrzeszności naszego narodu. A ja – mówił – łączę te słowa Arendt z nauką o grzechu pierworodnym. I myślę, że bardziej dominuje w nas to, co złe, ta chęć mordu, zdrady…

Istotnie, to niezwykle ciekawy problem, problem bardzo filozoficzny, problem tego, co pierwotne w człowieku. Jeszcze bardziej to kwestia tego, dlaczego w człowieku tak łatwo wyzwala się zło? Przypomniał mi się w trakcie tej rozmowy eksperyment stanfordzki. Dobrano w nim z ochotników dwie grupy losowo podzielone na strażników i więźniów. Strażnicy nie mieli, nie mogli stosować fizycznej przemocy (ale mogli stosować psychologiczne środki represji). Więźniowie mieli odgrywać swoje role – np. musieli zrezygnować z imion i nazwisk, stawali się numerami więziennymi. Eksperyment wymknął się spod kontroli. Decydująca okazała się presja sadystycznych strażników i próba oporu małej grupy więźniów. Ona stanowiła zaczątek decydującej walki, która wymknęła się spod kontroli. Twórca eksperymentu Zimbardo opisał go w znanej książce pod znamiennym i przejmującym tytułem Efekt Lucyfera. Ten eksperyment stał się pytaniem o górną i dolną granicę człowieczeństwa.

Wróćmy do sporu o pamięć o II wojnie światowej. Padają oskarżenia o udział Polaków i Polski w zbrodni. Jan Tomasz Gross udzielił dwa lata temu wywiadu portalowi Lewica.pl. Bronił w nim tezy, że w czasie wojny Polacy zabili więcej Żydów niż Niemców. Ale przesuwa tę tezę jeszcze dalej. Zasugerował mianowicie, że… liczba Żydów zamordowanych przez Polaków jest co najmniej zbliżona do liczby Żydów zamordowanych przez Niemców. Stawiane są pytania o kolaborujących ze złem. Przemilczane są pytania o bohaterów. Można i trzeba pytać, które jest istotniejsze? Które jest bardziej adekwatne do prawdy historycznej? Które jest bardziej na miarę czasów? Z jednej strony – pojawiają się insynuacje i spekulacje. Z drugiej strony – nazwiska Ireny Sendlerowej, rodziny Ulmów, sióstr franciszkanek Rodziny Maryi, które uratowały ponad 700 dzieci żydowskich, a dalej setki, setki nazwisk i imion Polaków upamiętnionych od niedawna w kaplicy Polskich Męczenników w sanktuarium toruńskim.

Ta lista nazwisk na czarnym marmurze w sanktuarium robi wrażenie… A pośród nich napis: Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich… Zatem – pytanie o kolaborujących ze złem czy pytanie o bohaterów? Pytanie o pamięć o słabości, podłości, zdradzie – czy taka pamięć ma znaczyć fałszywą tożsamość? Czy też warto pytać o zwycięskie sumienia?

Nie chcę rozstrzygać tych pytań, ale kiedy wikłamy się w napięcia relacji polsko-żydowskich, przywołuję w pamięci nieznany lub mało znany epizod z innej epoki. Nie jest on odpowiedzią na te dylematy, ale… pragnę się nim podzielić. Był rok 1861. Poniedziałek Wielkanocny 8 kwietnia. Na placu Zamkowym w Warszawie odbywała się manifestacja, która była konsekwencją prorosyjskich decyzji Dyrektora Komisji Rządowej Wyznań i Oświecenia Publicznego, hr. Aleksandra Wielkopolskiego. Manifestacja składała się w przeważającej mierze z młodych ludzi, studentów, a także gimnazjalistów.

Szarżujące sotnie kozackie przewróciły idącego z krzyżem na czele pochodu studenta ASP Wacława Nowakowskiego. Upadł wraz z krzyżem, a wtedy krzyż podjęły ręce gimnazjalisty Michała Landego, który też został obalony na bruk i śmiertelnie ranny. Szacuje się, że zginęło wtedy około 100 osób. Ale Michał Lande był wyjątkową ofiarą. Bo był to człowiek wyznania Mojżeszowego. Był Żydem. Cyprian Kamil Norwid opisał tę śmierć żydowskiego manifestanta jako „duchowe podniesienie Izraela do chrześcijańskiej ofiary”. Gest podjęcia krzyża był istotnie niezwykły. Jak niegdyś w Polsce w herbach uszlachconych żydowskich neofitów pojawiał się krzyż, tak tutaj na bruku Warszawy ten krzyż stał się znakiem wspólnoty religijnej z Polakami, więcej – symbolem wspólnego męczeństwa. C.K. Norwid pisał: Więc znowu Machabej na bruku w Warszawie Nie stanął w dwuznacznej z Polakiem obawie. – I kiedy mu ludy bogatsze na świecie Dawały nie krzyże, za które się kona, Lecz z których się błyszczy – cóż? przeniósł on przecie – Bezbronne jak Dawid wyciągnąć ramiona!

Myślę, że to bardzo ważny epizod. Trudny do jednoznacznej interpretacji, do prostego moralizatorstwa. Ale w jakimś stopniu kojarzy mi się z ewangeliczną sceną znaną nam z drogi krzyżowej: I przymusili niejakiego Szymona z Cyreny, ojca Aleksandra i Rufa, który wracał z pola i właśnie przechodził, żeby niósł krzyż Jego (Mk 15, 21) „Przymusili” to twarde słowo. Ale jest w tym krótkim zapisie wzmianka o synach Szymona, którzy pojawiają się także w Liście do Rzymian, jako członkowie gminy chrześcijańskiej. Może ta właśnie przymuszona solidarność z Krzyżem sprawiła, że Szymon i jego dom otworzyli się na łaskę wiary?

Czy śmierć Michała Landego z krzyżem w ręku cokolwiek zmieniła w życiu jego rodziny? Nie wiemy. Ale całe to zdarzenie pokazuje z pewnością rolę Krzyża w tożsamości kulturowej i narodowej Polski. Pokazuje, że jedynym punktem odniesienia pytań o zło, cierpienie, śmierć – jest Krzyż. Pozornie – to oczywistość, ale… Wciąż wracają i wracać powinny przejmujące słowa św. Jana Pawła II: Umiłowani bracia i siostry, nie wstydźcie się krzyża. Starajcie się na co dzień podejmować krzyż i odpowiadać na miłość Chrystusa. Brońcie krzyża, nie pozwólcie, aby Imię Boże było obrażane w waszych sercach, w życiu społecznym czy rodzinnym. […] Niech przypomina o naszej chrześcijańskiej godności i narodowej tożsamości, o tym, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy, i gdzie są nasze korzenie. Niech przypomina nam o miłości Boga do człowieka, która w krzyżu znalazła swój najgłębszy wyraz (Zakopane, 6 czerwca 1997). Dziwnym echem przetoczyły się te słowa wypowiedziane przez św. Jana Pawła II tam, w Zakopanem, aż po wydarzenia, zmagania o krzyż na Krakowskim Przedmieściu.

Drodzy w Chrystusie! Dzieje każdego z Was, z naszej wspólnoty rekolekcyjnej, dzieje Niezłomnych Bohaterów antykomunistycznego podziemia, dzieje bohaterów ratujących Żydów… To wszystko są ostatecznie dzieje zmagań historii i sumienia. A pośród tych zmagań – jest znak krzyża, znak tego, kim jesteśmy i kim powinniśmy być, stawać się. I choć może to trudno wszystko prosto wyrazić słowami, ale przecież wiemy, czujemy to – i dlatego tu jesteśmy. Bądźmy też przez te dni rekolekcyjne, w czasie których wędrować będziemy drogami PAMIĘCI – MIŁOSIERDZIA i WYZWOLENIA. Bo do tego zachęca nas rok 2018.

Artykuł Pawła Bortkiewicza pt. „Rekolekcje 2018. Pamięć” znajduje się na s. 1 i 2 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Pawła Bortkiewicza pt. „Rekolekcje 2018. Pamięć” na s. 1 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl