Dr Sadowski: Roman Rybarski już przed wojną przestrzegał przed zwyrodnieniami kapitalizmu

Prezydent Centrum im. Adama Smitha opowiada o Romanie Rybarskim, związanym z Narodową Demokracją głosicielu idei „umiarkowanego liberalizmu”.

 

Dr Andrzej Sadowski przybliża postać Romana Rybarskiego (1887-1942), ekonomisty związanego z Narodową Demokracją.  Rybarski była autorem takich dzieł, jak: Marka polska a polski złoty, System ekonomii politycznej; Naród, jednostka i klasa.

Roman Rybarski był jednym z najwybitniejszych polskich ekonomistów – ocenia prezydent Centrum im. Adama Smitha.

Dr Sadowski wskazuje, że Rybarski miał liberalne poglądy, krytykował etatyzm i interwencjonizm rządów sanacyjnych, którym zarzucał „bolszewizację życia gospodarczego” w Polsce.

Pod względem wolności gospodarczej, II RP wyprzedzała w tej części świata jedynie Związek Sowiecki.

Roman Rybarski promował ideę oszczędnego państwa, które dzięki niskim podatkom umożliwia obywatelom wzbogacanie się. Był również entuzjastą patriotyzmu gospodarczego, usilnie zachęcał do nabywania przede wszystkim produktów krajowych.

Rybarski oceniał, że państwo jest największym zagrożeniem dla średniej i drobnej wytwórczości. Ubolewał nad obejmowaniem jej nieproporcjonalnie wysokim opodatkowaniem.

Ekonomista już przed wojną przestrzegał przed „zwyrodnieniami kapitalizmu”. Mimo sprzeciwu wobec etatyzmu, dopuszczał ingerencję państwa w kluczowe strategicznie sektory gospodarki.

A.W.K.

Wojna walutowa w dobie pandemii / Wywiad Łukasza Jankowskiego z prezesem GPW Markiem Dietlem, „Kurier WNET” nr 77/2020

Następuje olbrzymie rozwarstwienie między państwami i wewnątrz nich, według podziału na tych, którzy mogą prowadzić niezależną politykę monetarną, i tych, którzy na to sobie nie mogą pozwolić.

Łukasz Jankowski, Marek Dietl

Wojna walutowa w dobie pandemii

Od ponad dwóch kwartałów światowa gospodarka jest w kryzysie. Jednak, sądząc po notowaniach, na warszawskiej giełdzie kryzysu nie ma. Czy rzeczywiście?

Ten kryzys jest inny od poprzednich, bo teraz niesłychanie się rozwarstwiły wyceny spółek giełdowych: mamy branże mocno dotknięte kryzysem covidowym i beneficjentów tego kryzysu – spółki technologiczne, informatyczne, gaming czy biotechnologie. Jest to kryzys bardzo różnicujący spółki.

Czyli ten kryzys jest jak pożar w lesie – trawi stare drzewa, ale tworzy miejsce dla nowych organizmów.

To może za daleko idące porównanie, bo na przykład sekwoje zawsze przetrwają pożar i pozbywają się różnych drobnych szkodników dzięki pożarom. Właściwie w każdej branży są solidne firmy, które sobie poradzą w najtrudniejszej nawet sytuacji. Jednak rzeczywiście inwestorzy widzą spore wyzwania, przynajmniej patrząc na kursy giełdowe, przed np. sektorem finansowym, natomiast spodziewają się zysków w branżach technologicznych. Ale inwestorzy nie są nieomylni.

Giełda warszawska jest w tej szczęśliwej sytuacji, że dwie największe pod względem kapitalizacji spółki notowane na tej giełdzie to właśnie spółki nowych technologii. Dlatego jesteśmy pod względem wzrostu obrotów trzecią najszybciej rosnącą giełdą w Unii Europejskiej.

Możemy zaliczać siebie w tym całym krajobrazie giełd raczej do zwycięzców kryzysu covidowego, ale zawdzięczamy to właśnie strukturze polskiej gospodarki, strukturze firm notowanych na giełdzie.

Mówi się jednak, że rynek kapitałowy oderwał się od realnej gospodarki i że giełdy to świat sam w sobie.

To oderwanie nastąpiło w krajach, w których stosuje się luzowanie ilościowe, czyli po prostu druk pieniądza, a zarazem nastąpił znaczny spadek aktywności gospodarczej. Szczególnie w strefie euro spada aktywność gospodarcza, Europejski Bank Centralny drukuje bardzo dużo pieniądza, który nie jest kierowany do konsumpcji ani inwestycji w realnej gospodarce i nie ma innego ujścia, jak tylko rynki kapitałowe. Natomiast w Polsce mamy bardzo dobre wyniki produkcji przemysłowej – straty covidowe już zostały odrobione przez polski przemysł – poziom produkcji przemysłowej jest mniej więcej taki, jak na początku tego roku.

Konsumpcja też jest mocna, silny sektor budowlany, więc zastosowane przez NBP luzowanie ilościowe, którego skala jest zresztą mała w porównaniu do UE, USA, czy nawet do Chin, nie spowodowało przesadnej inflacji aktywów. Relatywnie dobre zachowanie wycen na warszawskiej giełdzie i bardzo duży wzrost obrotów ma raczej podłoże fundamentalne, a nie drukowania złotówek.

Są firmy, które w czasie pandemii zyskują, i takie, które tracą. Czy podobnie jest z państwami?

Akurat wczoraj uczestniczyłem w dyskusji zorganizowanej przez „Financial Times” w ramach szczytu ekonomicznego państw grupy G20 i mogłem usłyszeć, jak postrzegają sytuację ludzie z różnych regionów świata. Optymizm panuje w Azji. Tamte gospodarki szybko się otrząsnęły z kryzysu covidowego. Gospodarka chińska notuje nawet wzrost w tym trudnym, pandemicznym roku. Z kolei ze strefy euro czy Wielkiej Brytanii płynie pesymizm ekonomiczny. Mieszane nastroje panują w USA, gdzie są spore trudności gospodarcze, ale relatywnie duża część branż gospodarki kwitnie.

Natomiast wszyscy są zgodni, że następuje olbrzymie rozwarstwienie między państwami i wewnątrz nich, a przebiega ono według podziału na tych, którzy mogą prowadzić niezależną politykę monetarną, i tych, którzy na to sobie nie mogą pozwolić.

Te kraje, które mogą emitować własną walutę, dodrukowywać pieniądz, generalnie radzą sobie lepiej, a te, które są w dużych blokach, jak strefa euro, radzą sobie gorzej, bo nie mogą dostosować skali ekspansji monetarnej do potrzeb własnej gospodarki.

W najtrudniejszej sytuacji są państwa, które – np. ze względu na duże zadłużenie w walutach obcych – nie mogą wprowadzić żadnej ekspansji monetarnej, bo załamanie się kursu ich lokalnych walut spowodowałoby kryzys zadłużenia. Tak więc kryzys rozwarstwił spółki i wyceny na giełdzie, ale też niezwykle się rozwarstwiły gospodarki. Państwa afrykańskie czy Ameryki Południowej, szczególnie te zadłużone, znalazły się w covidowej pułapce i zamiast doganiać bogate kraje, oddalają się od nich, bo spadki aktywności gospodarczej są tam jeszcze większe niż w krajach najbardziej rozwiniętych.

Zatrzymajmy się chwilę przy Chinach. Chiny miały być krajem, który na tej pandemii przegra, bo za dużo produkują, a produkcja będzie wracać do miejsca, gdzie jest konsumowana, czyli do Europy, do Stanów. Wydaje się, że te przewidywania z wiosny się nie sprawdzają.

Z Chinami jest ciekawa sytuacja w tym sensie, że tam dobrze wypada konsumpcja wewnętrzna i wbrew obawom świata, Chińczycy dalej chcą konsumować. Natomiast co do inwestycji, sprawa jest trochę gorsza. Inwestycje napędza tam głównie sektor publiczny i pytanie, jak długo to może trwać. Jeśli chodzi o eksport Chin, jest on wciąż wysoki, bo Chiny głównie eksportują produkty codziennego użytku. Ta dynamika jest całkiem przyzwoita w porównaniu np. z Niemcami, które głównie eksportują maszyny i tzw. dobra pośrednie, czyli to, co jest wykorzystywane w procesie produkcji, a inwestycje na całym świecie mocno przyhamowały. Chiny prowadzą politykę gospodarczą w bardzo ostrym, konfucjańskim stylu rozwiniętej biurokracji, gdzie decyzje z góry są natychmiast implementowane na dole, a w sytuacjach kryzysowych ten model zarządzania gospodarką się sprawdza.

A co do przyciągania produkcji bliżej konsumentów, to ta tendencja się nie zatrzymała. Jest takie badanie ekonometryczne, pokazujące, że kursy biznesów, które są nadmiernie złożone, rozproszone po całym świecie, zachowały się dużo słabiej w czasie tego kryzysu.

Nastąpi upraszczanie biznesu, przybliżanie się do klienta, nawet za cenę tego, że koszty wzrosną. Chiny, które były taką fabryką świata, rzeczywiście mogą średnioterminowo to odczuć.

Profesor Eryk Łon, ekonomista, członek Rady Polityki Pieniężnej, powiedział: jesteśmy na wojnie, ta wojna walutowa w czasach pandemii się zaostrzyła i państwa potrzebują ekonomicznych pancerników, instytucji rządowych czy okołorządowych, które będą na rynkach finansowych, a także w realnej gospodarce, prowadzić ich interesy. Czy trzeba gospodarkę europejską i światową opisywać w kategoriach wojny?

Kwestia patriotyzmu gospodarczego i rywalizacji między krajami zawsze istniała. Tyle, że w wyniku pandemii państwa przestały ukrywać fakt prowadzenia egoistycznej polityki gospodarczej.

Faktycznie sektor prywatny bardzo mocno oczekuje wsparcia państwa, tego, że instytucje publiczne będą brały na siebie ryzyko. Nawiązując jeszcze do wczorajszej konferencji – wielu mówców, którzy jeszcze niedawno głosili dość liberalne tezy w zakresie polityki gospodarczej, wycofywania się państwa z gospodarki, zgłaszało duże oczekiwania w stosunku do państwa i instytucji międzynarodowych. Co ciekawe, Międzynarodowy Fundusz Walutowy z jednej strony mówi: odchodźcie od polityki oszczędności, wydawajcie, stymulujcie gospodarkę, natomiast jego pomoc w 76 z 91 przypadków była warunkowana krokami oszczędnościowymi. Tak więc kraje bogate mówią o kreowaniu popytu, pobudzaniu gospodarki, a jednocześnie niewiele robią, żeby wspierać gospodarkę w krajach rozwijających się.

Nie wiem, czy jesteśmy na wojnie, ale wiele krajów stało się dużo bardziej egoistyczne i w faktycznych działaniach, i w retoryce. To dla światowego systemu gospodarczego nie jest zbyt optymistyczne.

Może Międzynarodowy Fundusz Walutowy chce nam zamydlić oczy, zachęcając nas do zadłużania się i wydawania, skoro, jak Pan powiedział, na razie najgorzej na kryzysie wychodzą te kraje, które są poważnie zadłużone?

Nie wiem, czy to jest celowe działanie, ale stało się niezwykle ważne w tym kryzysie, na ile potrafimy wyeksportować naszą walutę, na ile inne kraje chcą trzymać swoje rezerwy walutowe w naszej lokalnej walucie. USA mają możliwość „eksportowania” swojej inflacji poprzez oferowanie na rynkach międzynarodowych dolara, który jest chętnie przyjmowany jako waluta rezerwowa. A co do tych pancerników, tych ciężkich dział w rywalizacji gospodarczej, to powinniśmy bardzo mocno popularyzować złotego jako walutę rezerwową. W tej chwili w relacji do PKB mamy bardzo nikły udział naszych rezerw walutowych, trzymanych przez inne banki centralne w złotym. Nasza gospodarka, nasz udział w handlu, w świecie inwestycyjnym skłania do tego, żeby złotówkę popularyzować. Ten kryzys bardzo dobrze pokazał, że w najlepszej sytuacji są ci, którzy mają możliwość eksportowania swojej waluty, w niezłej są ci, którzy mają małe zadłużenie w walutach obcych, a w najtrudniejszej ci, którzy się zadłużyli w obcych walutach i nie mogą podjąć wielu działań zalecanych przez Bank Światowy czy MFW.

Stąd widać, że finansyzacja gospodarki jest niezwykle ważna dla gospodarki opartej na produkcji, bo nawet, jeśli ma się bardzo dobrych szewców, którzy produkują bardzo dobre buty, ale popełni się błędy w polityce makroekonomicznej, to ci szewcy mogą mieć ograniczone szanse rozwoju przez to, że powstrzymamy dynamiczny rozwój gospodarczy.

Mówi się wśród ekonomistów, że ten kryzys może pogrzebać Króla Dolara, że system petrodolara może nie przetrwać.

Przy każdym kryzysie wieszczono zmierzch dolara, np. w 2008 r. – że Amerykanie „nasadzili cały świat na toksyczne aktywa” i to musi się skończyć. Nie skończyło się w 2008 ani teraz na to nie wygląda. Olbrzymi rynek kapitałowy, bardzo duża płynność, dostępność dolara, łatwa wymienialność, dolaryzacja wielu gospodarek rozwijających się sprawiają, że dolar trzyma się mocno. Słabiej wygląda sytuacja strefy euro i popularyzacji euro. Zadyszka strefy euro może się odbić na atrakcyjności euro jako waluty rezerwowej, a z kolei uczynienie z juana, z renminbi waluty rezerwowej jest obciążone ryzykiem politycznych decyzji chińskich. Nie lubimy dolara, chcielibyśmy utrzeć nosa Wujowi Samowi i trochę tych dolarów się pozbyć, natomiast, jak przychodzi co do czego, to jednak zielony ma swoje zalety.

Wywiad Łukasza Jankowskiego z Markiem Dietlem, prezesem Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie, pt. „Wojna walutowa w dobie pandemii”, znajduje się na s. 6 listopadowego „Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Wywiad Łukasza Jankowskiego z Markiem Dietlem, prezesem Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie, pt. „Wojna walutowa w dobie pandemii”, na s. 6 listopadowego „Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

W okresach kryzysowych rośnie potrzeba kupowania głównie towarów krajowych. Jest to jedna z dróg wychodzenia z kryzysu

Ponad 60% Polaków deklaruje chęć pomocy polskim firmom, a 90% – poprzez zakup polskich produktów i usług. Ponad połowa Polaków w codziennych zakupach zwraca uwagę na kraj pochodzenia produktów.

Eryk Łon

Z badań wynika, iż w Polsce bardzo silna postawa patriotyczna (etnocentryczna) dotyczy produktów żywnościowych. Podejmowane są też badania na temat etnocentryzmu konsumenckiego w przypadku pozostałych produktów i usług. Wynika z nich, iż dosyć silne postawy etnocentryczne obserwuje się również na rynku usług bankowych. W odniesieniu do tych usług warto zauważyć, że szereg banków znajdujących się pod kontrolą kapitału polskiego podkreśla w reklamach swoją polskość, czyli na przykład to, że centrum decyzyjne banku znajduje się w naszym kraju.

Warto zauważyć, że potrzeba kupowania głównie towarów krajowych rośnie w okresach kryzysowych. Jedną z dróg wychodzenia z kryzysu jest zwiększenie krajowego popytu na rodzime produkty. 21 kwietnia opublikowano wyniki badań Instytutu Badawczego „ARC Rynek i Opinia”, z których wynika, że ponad 60% Polaków deklaruje chęć pomocy polskim firmom, a 90% ankietowanych deklaruje, że tego wsparcia chce udzielać poprzez częstszy zakup polskich produktów i usług. Ponad połowa populacji Polski w codziennych zakupach zwraca uwagę na kraj pochodzenia produktów. W tej grupie konsumentów najwięcej jest osób po 45. roku życia: 60%. Takie zachowanie częściej deklarują kobiety: 57% – niż mężczyźni: 45%.

Fakt, iż należymy do narodu, powoduje, że odczuwamy obowiązki wobec niego. Obowiązki te mogą także się także odnosić do sfery gospodarczej. Jeżeli przyjmiemy, że patriotyzm to miłość do ojczyzny, można w takim razie założyć, że patriotyzm gospodarczy to miłość do ojczyzny realizowana w sferze działalności gospodarczej.

Patriotyzm gospodarczy można podzielić na odgórny i oddolny. Odgórny to ten, który jest realizowany przez władzę publiczną, a oddolny – przez konsumentów.

Można wspomnieć o tym, że zdaniem prof. Stanisława Głąbińskiego politykę gospodarczą prowadzi nie tylko rząd i samorząd, lecz także naród. Aby polski naród mógł sprawnie i odpowiedzialnie prowadzić politykę gospodarczą nakierowaną na dobro polskich producentów i usługodawców, powinien mieć wiedzę o tym, które podmioty gospodarcze są polskie, a które zagraniczne.

Warto zauważyć, że od pewnego czasu Komisja Nadzoru Finansowego na swojej stronie internetowej znów zaczęła dokładnie określać, które banki działające w Polsce można nazwać polskimi, a które zagranicznymi. (…)

Kryzys ekonomiczny z lat 2008–2009, a także epidemia koronawirusa pokazują, że w sytuacjach trudnych obywatele liczą głównie na państwo narodowe, a nie na instytucje ponadnarodowe. (…)

Niegdyś postawa patriotyczna w sferze gospodarczej skłaniała Władysława Grabskiego do utworzenia złotego – jednej waluty dla całej Polski po okresie zaborów. Dziś postawa patriotyczna oznacza np. w tym kontekście obronę prawa Polski do prowadzenia własnej polityki pieniężnej.

Wieloletni redaktor naczelny pisma „Nasz Rynek Kapitałowy” Paweł Orkisz na swoim blogu wyraził przekonanie, iż obecnie na świecie toczy się III wojna światowa. Jego zdaniem jest to wojna ekonomiczna. Poszczególne państwa wykorzystują w owej wojnie różne narzędzia. Realizując własny interes narodowy, wykorzystują różne instrumenty polityki gospodarczej. W tej swoistej rywalizacji międzynarodowej ważną rolę odgrywają tzw. państwowe fundusze majątkowe. Każdy z nich można przypisać do konkretnego kraju, co pokazuje, że „kapitał ma narodowość”.

We Francji istnieje nawet specjalna szkoła wojny ekonomicznej. Zaproponowałem utworzenie podobnej szkoły w moim mieście rodzinnym, w Łowiczu.

W sytuacji, gdy poszczególne rządy bronią interesów swoich gospodarek, my nie możemy postępować inaczej. Jeśli zrezygnujemy z obrony polskiej własności, polskich produktów, przegramy tę wojnę ekonomiczną i zostaniemy przejęci przez kapitał zagraniczny.

Dr hab. Eryk Łon jest profesorem nadzwyczajnym katedry Finansów Publicznych UEP i członkiem Rady Polityki Pieniężnej.

Cały artykuł Eryka Łona pt. „Rośnie polski patriotyzm gospodarczy” znajduje się na s. 2 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 72/2020.

 


  • Już od 2 lipca „Kurier WNET” na papierze w cenie 9 zł!
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Eryka Łona pt. „Rośnie polski patriotyzm gospodarczy” na s. 2 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 72/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Florek (FAKRO): Rozwój gospodarczy powinien być wynikiem pracy zespołowej wszystkich Polaków

Przedsiębiorca mówi o nadziejach, jakie wiążę z nową kadencją rządu Zjednoczonej Prawicy. Postuluje działania zwiększające konkurencyjność polskiej gospdarki. Krytykuje politykę klimatyczną UE.

 

 

Własciciel firmy Fakro Ryszard Florek mówi o ambitnych zapowiedziach działań na rzecz przedsiębiorców złożonych przez premiera Mateusza Morawieckiego:

Pan premier powiedział wiele mądrych słów na temat gospodarki […] Problem widzimy jeden: czy aparat państwowy, urzędnicy, będą rozumieli słowa premiera, czy będą te wszystkie dobre rzeczy wprowadzać w życie.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego uważa, że polityka gospodarcza rządu idzie w dobrym kierunku, jednak dzieje się to zbyt wolno:

Chodzi o to, by zmotywować wszystkich Polaków, aby wzięli odpowiedzialność za rozwój gospodarczy. […] To powinna być praca zespołowa.

Ryszard Florek apeluje, by zachęcać polskie społeczeństwo krajowych produktów. Mówi o 100 mld euro  „renty globalizacyjnej”, wyprowdzanej przez zagraniczne koncerny z Polski. Sceptycznie wypowiada się na temat nowych reguł polityki klimatycznej:

To nic innego, jak tylko marketing bogatych krajów, inwestujących w wiatraki, elektrownie atomowe, piecyki gazowe i inne urządzenia.

Gość „Poranka WNET” stwierdza, że dziaania proekologiczne powinny być prowadzone równoważnie na wszystkich kontynentach; obecnie jest tak, że klimat chroni przede wszystkim Europa. Opowiada, że koszty zużycia energii przez firmę Fakro wzrosły o 2 miliony złotych w skali roku. Ostrzega, że tak wysokie koszty energii osłabią konkurencyjność polskich firm, co pociągnie za sobą wzrost bezrobocia.

K.T / A.W.K.

Wolność 2.0 – Amerykański dług czy polski sen? Rozważania w 40. rocznicę zstępowania Ducha Świętego na polską ziemię

Bank nigdy nie powie: zabrakło nam pieniędzy. Człowiek czy przedsiębiorstwo zawsze otrzyma w banku kredyt, jeżeli posiada zdolność kredytową. Przyczynia się to do wielu problemów społecznych.

Adam Domaradzki

Zmiany 1989 roku i system neoliberalny

Polska nie była jedynym krajem, w którym ograbiono obywateli z oszczędności. Stało się to również w krajach Ameryki Łacińskiej (Argentyna…).

System pieniądza dłużnego, ustanowiony w 1913 roku w Stanach Zjednoczonych (założenie FED), umiędzynarodowiony częściowo po II wojnie światowej, a całkowicie po 1971 roku, domaga ciągłej spłaty odsetek lub zaciągania kolejnych kredytów (nie z własnej woli) przez państwo, przedsiębiorstwa czy gospodarstwa domowe. Potrzebuje on, aby się ocalić, od czasu do czasu dokonać grabieży całych społeczeństw.

Tym właśnie była denominacja złotówki w latach 90., kradzież OFE za rządów Donalda Tuska, kredyty tzw. frankowe, a może nawet afera Amber Gold. System ten stworzyli ekonomiści i politycy skupieni wokół tzw. szkoły chicagowskiej (Jeffrey Sachs), którzy wyznają zasadę monetaryzmu (Milton Friedman i kolejni szefowie FED). W tym systemie, który służy przede wszystkim międzynarodowym korporacjom, oferowane jest finansowanie bez limitu, a na owoce pracy poszczególnych społeczeństw nakładane są ciężary (podatki dochodowe na spłatę międzynarodowych odsetek, podatki od pracy, etc.). System ten w żadnej mierze nie służy gospodarce narodowej i lokalnym społeczeństwom. Charakteryzuje się raczej drapieżnym przepływem kapitału międzynarodowego i tzw. prywatyzacją, co fachowo określa się jako fuzje i przejęcia (M&A), wprowadzając niestabilność lokalnych społeczności.

W Polsce tzw. transformacja ustrojowa doprowadziła do zainstalowania ustroju gospodarki neoliberalnej w 1997 roku (uchwalenie nowej konstytucji oraz ustawy Prawo bankowe, ustawy o NBP i ustaw o sądach i komornikach). W ten sposób międzynarodowy system finansowy został wkomponowany w polską rzeczywistość społeczno-gospodarczą i działa już przeszło 20 lat. Od tego czasu obowiązuje zasada „wzrost PKB”, a w mediach nie wymawia się drugiego członu tej zasady – „w oparciu o wzrost zadłużenia”. Tak jest skonstruowany ten system.

Solidarność i solidaryzm

Jako Polacy uwięzieni w „więzieniu informacyjnym” PRL i posiadający na przełomie lat 80. i 90. w sobie coś, co nazywam „mentalnością peweksowską”, łatwo daliśmy się uwieść kolorowemu Zachodowi z pełnymi półkami, które i do nas zawitały. Podobnie dają się uwodzić (przekupić?) osoby rządzące w państwach rozwijających się. Za dolara czy euro można przecież zaspokoić konkretne potrzeby osobiste czy rodzinne. (…)

Ustrój pieniądza dłużnego, w którym się znaleźliśmy, całkowicie przeczy zasadom solidaryzmu społecznego. Wyklucza on większość społeczeństwa z udziału w owocach pracy. Pożyteczna praca często nie jest w nim odpowiednio wynagradzana (zawody służby społecznej, np. nauczyciele, lekarze, kolejarze, rolnicy), a

zawody w sektorach będących blisko bankowości, które nie przyczyniają się często do rozwoju społeczeństwa, a czasem wręcz je okradają, są najlepiej wynagradzane w gospodarce.

Warto zdać sobie sprawę, że system jest skonstruowany tak, że wraz z każdym zakupem towaru w sklepie część naszych pieniędzy jest odprowadzana do właścicieli sektora finansowego, gdyż każdy produkt zawiera w sobie koszty kredytu. A nikt nas nie pytał o zdanie na ten temat! (…)

Jak przyznają oficjalnie coraz liczniejsi ekonomiści, a nawet sam Bank Anglii, obecnie pieniądze tworzone są przez banki prywatne z niczego (ex nihilo). Takie pieniądze nazywamy również fiat money (niech się staną). Krótko mówiąc, nie ma takiej możliwości, aby człowiek czy przedsiębiorstwo nie otrzymało w banku kredytu, jeżeli posiada zdolność kredytową. Bank nigdy nie powie: zabrakło nam pieniędzy. Przyczynia się to do wielu problemów społecznych i nadmiernej władzy środowiska bankierskiego, zwanego też banksterami. Strumienie pieniędzy są bardzo często kierowane nie na projekty, które przyczyniają się do rozwoju społeczeństwa, ale na te, które generują największe zyski dla sektora finansowego. Ekonomia solidaryzmu społecznego przyznaje bankom rolę pośrednika finansowego między Bankiem Narodowym a społeczeństwem. Obecnie jedynie ok. 8–12% pieniędzy to pieniądz emitowany przez NBP. Reszta jest pieniądzem stworzonym z niczego przez prywatny sektor finansowy, głównie z kapitałem międzynarodowym. Naczelną zasadą w takiej gospodarce – co przekłada się na funkcjonowanie społeczeństwa – jest zysk oraz wzrastające ceny, za którymi starają się nadążyć płace (praktycznie jedyne źródło dochodu), często poprzez podsycane konflikty społeczne. Przypomina to walki klasowe zupełnie niepotrzebne, jeśli byśmy dotknęli źródła problemu. (…)

Warto przytoczyć słowa z encykliki Centesimus annus z 1991 roku („100 lat po” [Rerum novarum[): „Inną jeszcze praktyczną formę odpowiedzi na komunizm stanowi społeczeństwo dobrobytu albo społeczeństwo konsumpcyjne. Dąży ono do zadania klęski marksizmowi na terenie czystego materializmu, poprzez ukazanie, że społeczeństwo wolnorynkowe może dojść do pełniejszego aniżeli komunizm zaspokojenia materialnych potrzeb człowieka, pomijając przy tym wartości duchowe. Jeżeli w rzeczywistości prawdą jest, że ten model społeczny uwydatnia niepowodzenie marksizmu w swoich zamiarach zbudowania nowego i lepszego społeczeństwa, to równocześnie, na tyle, na ile odmawia moralności, prawu, kulturze i religii autonomicznego istnienia i wartości, spotyka się z marksizmem w dążeniu do całkowitego sprowadzenia człowieka do dziedziny ekonomicznej i zaspokojenia potrzeb materialnych”.

Jak wołał nasz wielki rodak: „Nie chciejmy takiej wolności, która nic nie kosztuje!”. Warto podjąć zbiorowy wysiłek i zrealizować nasz polski sen.

Cały artykuł Adama Domaradzkiego „Wolność 2.0. Amerykański dług czy polski sen?” znajduje się na s. 5 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Adama Domaradzkiego „Wolność 2.0. Amerykański dług czy polski sen?” na s. 18 czerwcowego „Kuriera WNET”, nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Na rynku polskim obce firmy mają wsparcie swoich rządów, a polskie średnie firmy – nie. Gdzie patriotyzm gospodarczy?

W Zarządzie Polskich Linii Kolejowych (PLK) pozostają ludzie związani z PO. Broniąc swojego wizerunku, podtrzymują w imieniu PLK swoje niektóre wcześniejsze, urągające uczciwości biznesowej decyzje.

Marek Wyszyński

Jesteśmy firmą rodzinną działającą na rynku budownictwa kolejowego i drogowego od 25 lat, ze znakomitym przygotowaniem merytorycznym oraz doświadczeniem, aktualnie w upadłości układowej. Co doprowadziło nas do takiego stanu?

W 2014 r. firma PKP PLK SA, łamiąc podpisane ustalenia, odstąpiła od umowy z nami na rewitalizację odcinka linii kolejowej nr 131 Chorzów Batory—Tczew. Realizację przekazano korporacji zagranicznej.

W efekcie PLK nałożyły na nas kary w wysokości ca 15 mln zł, przez co stworzyły sobie alibi do zabrania nam kwoty w wysokości 6 mln zł z tytułu gwarancji należytego wykonania oraz 5 mln zł – z niezapłaconej należności z ostatniej faktury. Dodatkowo PLK chciała obciążyć kwotą 10 mln zł naszego konsorcjanta.

W wyniku powstałej sytuacji, tj. utraty płynności finansowej, sąd w marcu 2015 r. ogłosił naszą upadłość z możliwością zawarcia układu. Przez firmę przeszło „tsunami”, pozbawiające nas środków do życia. (…)

Można stwierdzić, że od wielu lat istnieje szerszy problem, związany z realizacją inwestycji PLK i GDDKiA, pomimo istniejących przepisów, związany z płatnościami za wykonane roboty podmiotom rodzimym będącymi podwykonawcami firm zagranicznych.

Urzędnicy unikają jak ognia płacenia bezpośrednio podwykonawcom, pomimo niezbitych dowodów w postaci stosownych dokumentów.

Szczególne zasługi w tym zakresie ma obsługa prawna zamawiających, która z zasady neguje możliwość uregulowania płatności, odsyłając poszkodowanych podwykonawców do sądów.

Czy właściwe jest realizowanie kontraktów z „nowej perspektywy”, głównie przez Włochów, Czechów, Niemców czy Hiszpanów? Niejednokrotnie te firmy to tzw. „teczki” bez kadry kierowniczej, nadzoru, zespołów roboczych, maszyn i narzędzi. Wykorzystują one w sposób bezwzględny rodzime siły wytwórcze, podkupując naszych pracowników i pozostawiając po sobie nieuregulowane należności. Polskie średnie firmy nie mają żadnego wsparcia w zakresie pozyskania odpowiednich gwarancji czy finansowania działalności przy realizacji kontraktów infrastrukturalnych. Na rynku polskim pojawiają się nowe firmy zagraniczne, które mają wsparcie swoich rządów i instytucji finansowych, a my będziemy dla nich wyrobnikami bez możliwości rozwoju, przy wydatnej pomocy naszych urzędników, którzy nie rozumieją idei patriotyzmu gospodarczego czy budowania polskiego kapitału.

Podejście takie łamie naturalne podstawy patriotyzmu gospodarczego, postrzeganego wprost, bez modnych ostatnio „unowocześnień” definicyjnych.

Pomimo zmiany rządu w 2015 r. i obiecanej nam pomocy ze strony „Dobrej Zmiany”, określone, znane nam z imienia i nazwiska osoby, pozostające w PLK ze „starych” układów, uniemożliwiają polubowne załatwienie sporu.

Nasze wielokrotne monity oraz prośby o ugodę, kierowane w okresie „Dobrej Zmiany” do PLK oraz odpowiednich urzędów, spotkały się jak dotąd z odmową bądź milczeniem.

Cały artykuł Marka Wyszyńskiego pt. „Ratujmy polski kapitał w budownictwie. Studium przypadku” znajduje się na s. 12 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Marka Wyszyńskiego pt. „Ratujmy polski kapitał w budownictwie. Studium przypadku” na s. 12 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Patriotyzm gospodarczy. W Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju to pojęcie nie zostało użyte ani razu!

Powinniśmy wreszcie doprecyzować pojęcie patriotyzmu gospodarczego. To przede wszystkim dbałość o stabilność i rozwój gospodarki krajowej poprzez rozwój i racjonalne wykorzystanie kapitału krajowego.

Jan Parczewski

Działania tworzące wartość dodaną

W krajach rozwiniętych obserwowana jest tendencja do koncentrowania się na działaniach o wysokiej wartości dodanej, podczas gdy kraje rozwijające się koncentrują się generalnie na działaniach o wartości niższej:

Źródło: Rada Gospodarcza Strefy Wolnego Słowa, za: Karina Fernandez-Stark, Stacey Frederick and Gary Gereffi (2011), „The Apparel Global Value Chain: Economic Upgrading and Workforce Development”. In G. Gereffi, K. Fernandez-Stark & P. Psilos (Eds.), Skills for Upgrading: Workforce Development and Global Value Chains in Developing Countries. Durham: Center on Globalization Governqance &Competitiveness and RTI International.

Tym samym, koncentrowanie się w danym kraju na produkcji, z zaniedbaniem priorytetu komplementarnego i synergicznego rozwoju przed- i poprodukcji, konserwuje w tymże kraju model gospodarki zależnej.

Specyfika łańcuchów wartości dodanej w Polsce

W Polsce przeważają inwestycje na bazie kapitału obcego w fazę produkcyjną (fabryki). Powstają w ten sposób polskie firmy z kapitałem obcym, zorientowane na wytwarzanie. Zdarza się także tworzenie podobnych firm zajmujących się projektowaniem – tworzeniem cyfrowych modeli produktów na bazie założeń wypracowanych w fazie R&D oraz firm/centrów logistycznych.

Skądinąd wsparcie dla obcych inwestycji jest zgodne z polityką premiera Morawieckiego, wg której polityka greenfield dla obcych inwestycji to najważniejszy element naszego planu rozwoju (Źródło: TVP1, Wiadomości wydanie główne, 31 grudnia 2017). MSP z polskim kapitałem są tu głównie dostawcami komplementarnych produktów i usług o niskiej wartości dodanej dla łańcuchów, zarządzanych przez kapitał obcy. (…)

Polski patriotyzm gospodarczy

Czytelne zintegrowanie patriotyzmu gospodarczego z polską racją stanu wydaje się być zadaniem pilnym. Należy wskazać, w jaki sposób oraz na ile określony model patriotyzmu gospodarczego może pomóc w budowie stabilności oraz rozwoju polskiej gospodarki. Oczywiście bez uporządkowania stajni Augiasza, jaką tworzą definicje w gospodarce (por. poprzednia część artykułu, kwietniowy „Kurier WNET” 46/2018), zadanie to jest fantasmagorią.

Powinniśmy wreszcie doprecyzować pojęcie patriotyzmu gospodarczego w kierunku jego mierzalności i wprowadzić go w sposób jawny do strategii polskich przeobrażeń. Bez mierzalności i budowy wskaźników efektywności nie można mierzyć i monitorować takich działań. Skądinąd brak jest, jak dotąd, w obecnej strategii rządu jakichkolwiek realnych odniesień do takiego patriotyzmu. W Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju pojęcie „patriotyzm gospodarczy” nie zostało użyte ani razu! Jedną z przyczyn jest zapewne fakt, że patriotyzm gospodarczy wciąż traktowany jest w polskiej retoryce jako twór niewymierny (w kategoriach niemierzalnych). Jeśli tak, to wypadałoby powołać inicjatywę i/lub organ, który podjąłby się takiego sformułowania, równolegle z uporządkowaniem definicji, stosowanych w retoryce gospodarczej.

Patriotyzm gospodarczy w prezentowanym ujęciu to przede wszystkim dbałość o stabilność i rozwój gospodarki krajowej poprzez rozwój i racjonalne wykorzystanie kapitału krajowego. Kapitał krajowy jest podstawą, w oparciu o którą nie tylko my, lecz także nasze dzieci i wnuki powinny dostać szansę niezależnego i podmiotowego bytu gospodarczego.

Tym samym działania na rzecz wzrostu dochodu narodowego wytwarzanego przez polskie czynniki produkcji, w tym kapitał krajowy, uznajemy za istotę racjonalnego patriotyzmu gospodarczego. Niezbywalnym jego elementem jest wspieranie tworzenia i funkcjonowania polskich VAC, a co za tym idzie, konkurencyjności polskich produktów zarówno globalnie, jak i w Polsce. Tworzona wartość dodana, zasilająca kapitał polski oraz zarobki naszych obywateli, będzie zwiększać podmiotowość polskiej gospodarki, pomagając jej w ucieczce z pułapki braku równowagi, (por. część pierwsza artykułu, lutowy „Kurier WNET” 44/2018).

Utożsamianie patriotyzmu gospodarczego z konsumenckimi zakupami „polskich produktów”, definiowanych skądinąd w bardzo różny i nie zawsze precyzyjny sposób, nie rozwiązuje problemu. Krytyczne znaczenie ma tu polityka gospodarcza państwa, przy czym należy pamiętać, że ryba psuje się od głowy i same apele, bez dobrego przykładu z góry, nie bardzo mają sens. Apele takie skądinąd przypominają nawoływania w okresie PRL do wyłączania prądu w domach, podczas gdy rzeczywistą przyczyną blackoutów była gigantyczna konsumpcja energii elektrycznej przez nieracjonalnie energochłonny przemysł.

Już Adam Smith, pragmatyczny ojciec współczesnej ekonomii podkreślał, że motorem działania jednostek jest interes własny. Podobny wniosek można wysnuć także w oparciu o piramidę potrzeb Maslowa.

Tym samym nie można systemowo liczyć na realne wzmacnianie polskiej gospodarki poprzez zakupy konsumenckie produktów krajowych, jeśli nie będą one tańsze i lepsze od zagranicznych.

Główną siłą sprawczą wzrostu konkurencyjności gospodarki opartej na polskim kapitale powinno być zatem konsekwentne, systemowe tworzenie przez państwo i organizacje pozarządowe warunków dla takiego wzrostu. Nie można liczyć na to, że firmy z kapitałem polskim, na dziś w swojej większości gorzej zorganizowane, z gorszym know-how oraz z mniejszymi pieniędzmi, w cudowny sposób poradzą sobie same.

Cały artykuł Jana Parczewskiego pt. „Nie strzelać do pianisty. Gra nie tylko dla idiotów cz. 3” znajduje się na s. 12 i 13 majowego „Kuriera WNET” nr 47/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jana Parczewskiego pt. „Nie strzelać do pianisty. Gra nie tylko dla idiotów cz. 3” na s. 12 majowego „Kuriera WNET” nr 47/2018, wnet.webbook.pl