Podróż przez Rosję czasu Mundialu. Rosjanie są zadowoleni, bo odnieśli wizerunkowe zwycięstwo, organizując mistrzostwa

Brat Blondynki krytykuje Lioszę za to, że nienawidzi Putina nie za to, za co należy. On też nienawidzi, ale za coś innego. Rosjanie dzielą się na stroniących od polityki i nienawidzących Putina.

Wojciech Jankowski

Mundial był znakomitą okazją, by odwiedzić Rosję. Nie interesował mnie jednak przebieg mistrzostw, a rozmowy z Rosjanami. Często wystarczyło odpowiedzieć na pytanie „skąd jesteś?”, by usłyszeć, jak ten świat jest ułożony. Usta otwierały się same.

Kazań

Jestem w stolicy Tatarstanu, jedynym miejscu w Federacji Rosyjskiej, gdzie urzęduje jeszcze jeden prezydent poza Władimirem Putinem. Są tu dwa języki urzędowe, rosyjski i tatarski. Rzeczywiście w życiu publicznym występuje tatarszczyzna. W kasach, na dworcach, w wielu miejscach publicznych można usłyszeć ten język. Kazań ma również swój Kreml, który jest chyba największą atrakcją turystyczną. Rozległy teren jest tak naszpikowany muzeami, że nie sposób wszystkie zwiedzić jednego dnia. Kto nie czytał wcześniej o Kazaniu i nie szukał zdjęć w internecie, dozna olśnienia. To miasto zachwyca urokiem i atmosferą.

Ze zdziwieniem skonstatowałem, że w rozmowach polityka nie jest tematem dominującym. Polska nie jest odbierana przez wszystkich jako Judasz Słowiańszczyzny. Pamiętam formułę „Ptica nie kurica, Polsza nie zagranica” i kontakty sprzed lat z ludźmi ze Wschodu, którzy byli przekonani, że skoro jestem z Polski, to muszę mówić po rosyjsku. Obecnie Polska jest odbierana jako „część Europy”, a tam rosyjskiego się nie uczą. Ci, którzy nie pasjonują się polityką i prawdopodobnie nie spędzają większości czasu przed telewizorem, nie klasyfikują Polski od razu jako kraju wrogiego. Często poznawałem ludzi, gdy siedząc sam przy stoliku w restauracji w centrum byłem pytany, czy można się dosiąść, bo już wszystko jest zajęte. Zaczynały się rozmowy. Niektóre szły w kierunku życia osobistego z pytaniami, które nad Wisłą bez alkoholu uznane byłyby za wścibskie. Lecz pojawiał się i temat, którego się spodziewałem:

– Polacy do Rosji mają stosunek taki sobie?

Pomyślałem, że jednak szybko zbliżamy się do polityki. Ale to dobrze, w końcu na to czekam, zaraz będzie Ukraina, Majdan, NATO i Ameryka. Dzięki temu będzie o czym pisać. Nabieram powietrza i kiwam głową. Jednak moja rozmówczyni nie była bardzo zainteresowana polityką, a swoją – słuszną – opinię oparła na obserwacji naszych kibiców.

– Zauważyłam to, patrząc na kibiców z Polski. Inni kibice byli uśmiechnięci, otwarci, od razu dochodziło do interakcji, a Polacy zachowywali dystans. Wszystko poprawnie, elegancko, ale na dystans.

Jej koleżanka jest jednak dociekliwa i zbliżamy się do polityki.

– A jaki jest u was stosunek do Ukrainy?

– To zależy. Gdy mówimy o II wojnie światowej, to krytyczny, ale jeśli chodzi o współczesność, to pozytywny.

Puszka Pandory została otwarta. Zestaw pytań zawęża się do najgorętszych.

– A do kwestii Krymu?

– Dziewczęta! – sięgam do zestawu słów, które w strefie postsowieckiej mają specjalny status i specjalny ciężar – Czy to nie prowokacja?

„Kreml” w Kazaniu | Fot. W. Jankowski

– Jaka prowokacja? Po prostu rozmawiamy!

Postanawiam obrać ton nie mentorski, ale być przekonujący i przedstawić sprawę tak, jak wygląda w świetle prawa międzynarodowego. Powołam się w końcu na „wies’ mir”, najlepszy argument, który w tej chwili przychodzi mi do głowy.

– Cały świat uważa, że to okupacja Krymu – wypowiadam te słowa jak najłagodniej, ale staram się sprawiać wrażenie, że jest to tak oczywiste, jak to, że noc jest czarna, a dzień biały.

– Wiedziałam – mówi emocjonalnie jedna do drugiej. – Tam praischodzit takaja prapaganda!

Patrzę na moje rozmówczynie osłupiały. Czy ja mam łopoty z algebrą, czy one? Skoro „wies’ mir” to 194 państwa, po odjęciu jednej Rosji będzie ich jeszcze 193. Jeszcze są: Afganistan, asadowska Syria, Wenezuela, ale to ciągle mało. Co jest bardziej prawdopodobne, że mylą się 3–4 państwa, czy 190? Rozmowa trwa w najlepsze, ale na chwilę z uczestnika staję się obserwatorem:

– Miałam znajomą Ukrainkę spod granicy polskiej. Ona pisała do mnie, że Rosjanie zabijają Ukraińców na wschodzie. Z a b i j a j ą! Wyrzuciłam ją ze znajomych. Nie chciałam tych bzdur czytać.

– Oni tam mówią tym samym językiem, co my. I to prawidłowym. To są Rosjanie – mówi druga kobieta. – Oni tak czekali na Rosję. Są zadowoleni. Teraz jest tam o wiele lepiej niż za Ukrainy. Im jest lepiej teraz żyć. (…)

Perm

Blondynka pyta mnie o stosunek Polaków do Ukrainy. Czekam na temat wojny na wschodzie, faszystowskiego reżimu…

– Jak byłam w Amsterdamie, widziałam tam mnóstwo Ukraińców. Chodzili po mieście. Robili zakupy. Mieli pełne torby zakupów – mówi Blondynka o dobrotliwym uśmiechu, a ja myślę, że już więcej nie będę zakładał, co usłyszę. – Widać, że Ukraina staje na nogi.

Dobrotliwy uśmiech staje się jeszcze „dobrotliwszy”. Widać, że cieszy się z wątpliwego w końcu sukcesu Ukrainy. Mąż Blondynki nie ma dobrotliwego uśmiechu, za to lubi stukać się „plastikowym szkłem”. Pojawia się kolejny temat, którego akurat się nie spodziewałem – Smoleńsk. Znowu występuję w roli referenta stosunku polskiej opinii publicznej do katastrofy (?) w Smoleńsku.

– Ta druga połowa ma rację. Nie ma wątpliwości, że to był zamach. Załatwili go. Polska i Rosja bezsprzecznie mają sprzeczne interesy. Nie uważasz, że tak jest?

Potakuję. Blondynka jest zawiedziona, jej dobrotliwy uśmiech gdzieś się ulatnia. A więc świat nie opiera się na „drużbie narodow”.

– My, Rosjanie, chcemy widzieć świat dobrym, a on, Żyd, widzi wszystko inaczej. Nikomu nie wierzy. Wszędzie węszy podstęp. Poznałam i wyszłam za Lioszę, chłopaka z Permu, a okazało się, że to Mossad.

Wybucha salwa śmiechu. Liosza rzeczywiście nie ufa nikomu. Nie wierzy, że jestem z Polski. Chce zobaczyć mój paszport. Instynkt każe nie przyznać się, że mam go przy sobie, ale zgodziłem się pokazać telefon. Wyjaśnia mi, że w Rosji jest reżim, a w reżimie powinno się mieć dokumenty przy sobie. Nienawidzi Putina. Nie głosował na niego i nie ma żadnych wątpliwości, że to nie ma znaczenia, no kogo ludzie głosują. Szanuje Polskę, bo tam zginęło wielu Żydów. Mało mówiący Brat Blondynki krytykuje Lioszę za to, że nienawidzi Putina, ponieważ nie nienawidzi Putina za to, za co należy. On też nienawidzi, ale za coś innego. Gdyby uznać tę grupę za reprezentatywną, to okazałoby się, że Rosjanie dzielą się na stroniących od polityki i nienawidzących Putina. Jaka szkoda, że wieczór już się kończy. W Permie o drugiej w nocy już zaczyna świtać.

Blondynka pokazuje mi zdjęcia swoich synów, którzy mieszkają w Izraelu. Dwóch przystojnych chłopców uśmiecha się do obiektywu. Jeden jest blondynem i ma na sobie mundur armii izraelskiej. Dugi jest śniady, ma ciemnaewłosy.

– Ten Słowianin, a ten Żyd – komentuję zdjęcie.

– Widzisz, jak to jest? – śmieje się Blondynka o dobrotliwym uśmiechu – Rosjanin broni Izraela, a Żyd robi w nim interesy.

Cały artykuł Wojciecha Jankowskiego pt. „Gławnoje, szto żywoj! Podróż przez Rosję czasu Mundialu” znajduje się na s. 1 i 4 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 50/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Wojciecha Jankowskiego pt. „Gławnoje, szto żywoj! Podróż przez Rosję czasu Mundialu” na s. 1 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 50/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

 

Wojciech Jankowski o Mundialu 2018: Rosjanie nie zrażeni, Ukraińcy szczęśliwi

Porażka Rosji w meczu z Chorwacją nie popsuła nastrojów kibiców. Rosjanie mają poczucie, że zrobili bardzo dużo. Nieoczekiwanie oprócz Chorwatów szczęśliwi są Ukraińcy.

 

Wojciech Jankowski powiedział, że w Moskwie podczas meczu Rosja-Chorwacja panowała atmosfera prawdziwego święta piłki nożnej. Kibice rzucali się od razu w oczy, ponieważ mieli na szyi identyfikatory, które uprawniały ich do szeregu ulg. Między innymi przygotowano dla nich darmowy transport pomiędzy mundialowymi miastami. Ludzie są im pomocni i życzliwi wobec kibiców, a trzeba przyznać, że wielka ponad dwunastomilionowa stolica Rosji nie słynie z życzliwości.

Na Arbacie ludzie przystają przy kawiarniach i restauracjach, by z ulicy oglądać mecze. W Kazaniu ludzie, którzy nie znaleźli miejsca przy stolikach w lokalach na ul. Baumana (nazywanej kazańskim Arbatem) stali na ulicy i oglądali mecz Rosja – Chorwacja w telewizorach z pobliskich ogródków restauracyjnych. W sklepach można kupić papierowe torebki z napisem „Keep calm and drink on” (zachowaj spokój i pij sobie dalej), które pozwalają zakryć zawartość puszek i butelek z piwem. Wartość takiej torebki 5 rubli (około 30 groszy).

Kibice dopingowali swojej drużynie z dużym entuzjazmem, a gdy Chorwaci strzelili bramkę, która dała im prowadzenie, zastygli w milczeniu. W czasie karnych łapali się za głowę przy każdym chorwackim golu, jednak po przegranej nie spuścili nosa na kwintę. Rosjanie nie narzekali po porażce. Mieli poczucie, że zrobili dużo i przygotowali dobrze Mundial. W Kazaniu po przegranym meczu wszystkim dopisywały dobre humory. Kibice chodzili z flagami Rosji po ulicy Baumana i skandowali „Rasija, Rasija”.

Nieoczekiwanie pojawił się też akcent polityczny. Reprezentanci Chorwacji Domagaj Viada i Ognjen Vukojević pozdrowili Ukrainę hasłem „Sława Ukrainie!” i zadedykowali jej zwycięstwo. Ukraińskie media społecznościowe zawrzały. Krążą zdjęcia ze zdjęciem Vidy i podziękowaniami w dwóch językach, po ukraińsku „diakuju” i po chorwacku „hvala ti”. Pojawiły się również apele, by Ukraińcy w tym roku nie zostawali pieniędzy w Turcji czy Bułgarii, jeśli lubią jeździć na wakacje do Chorwacji.

Tango i piłka nożna, czyli argentyńskie pasje / Tango y fútbol: las pasiones de los Argentinos

W dzisiejszej audycji rozmawiać będziemy o dwóch największych pasjach Argentyńczyków: tangu i piłce nożnej, a także zaprosimy słuchaczy na dwa ciekawe festiwale związane z kulturą latynoską i tangiem.

Czy dwie na pozór odległe od siebie dziedziny, jak muzyka i piłka nożna, mogą mieć ze sobą cokolwiek wspólnego? Przykład Argentyny pokazuje, że jak najbardziej. Ojczyzna jednego z najbardziej namiętnych i zmysłowych tańców i muzyki rozgrzewającej krew jest zarazem znana i ze świetnych piłkarzy, występujących w najlepszych klubach świata, i z fanatycznych kibiców, którzy ze swoimi „Albicelestes” są na dobre i na złe.

Obydwie te pasje, czyli tango i piłka nożna, na pozór są trudne do pogodzenia. Bo choć jedno i drugie wymaga odpowiedniej koordynacji ruchów, a kibicowanie i śpiew – mocnego gardła, to jednak na wszystko może nie wystarczyć czasu i energii. Tymczasem dla Argentyńczyka z krwi i kości nie powinno to stanowić poważnego problemu. Taką osobą jest nasz dzisiejszy gość Cristián Rubin, osoba, która łączy w sobie wszystkie argentyńskie pasje, a więc zarówno tango, jak i futbol, a na deser – parrilladę. Nasz gość umiejętnie dzieli swój czas na opowiadanie o tangu i uczenie tego tańca zarówno młodych, jak i starych, osoby w pełni sił i osoby niepełnosprawne, a także na kibicowanie swojej ukochanej drużynie oraz grę w piłkę nożną.

Prowadzący dzisiejszą audycję Zbyszek Dąbrowski zaprosi także naszych słuchaczy na dwa ważne wydarzenia, których współtwórcą jest nasz gość. Pierwszym z nich jest Festiwal Latino Warszawa, który odbędzie się w weekend 21-22 października. Drugim z nich zaś jest Festiwal Polskie Tango, który będzie miał miejsce w dniach 24-27 października. Więcej szczegółów na temat obydwu wydarzeń poznamy podczas audycji. A ponieważ cały świat żyje finiszem eliminacji do piłkarskich mistrzostw świata, naszego gościa zapytamy o jego wrażenia i ocenę tychże eliminacji wśród drużyn pochodzących z Ameryki Łacińskiej.

Na rozmowę o tangu, futbolu i festiwalach zapraszamy w najbliższy poniedziałek, 16 października, jak zwykle o 22:00! Będziemy rozmawiać po polsku i hiszpańsku!

¡República Latina – z pasją i zaangażowaniem!

Resumen en castellano: Hoy en República Latina vamos a hablar de dos grandes pasiones de los Argentinos: el tango y el fútbol. ¿Cómo uno puede juntarlas ambas sin tener que perder una por otra? Junto con nuestro invitado – Cristián Rubin vamos a hablar sobre el tango – no sólo como el estilo de baile o la música, sino también un modo de enseñarles a los Polacos la cultura argentina. Y como todo el mundo vive con el final de las eliminatorias al mundial 2018 en Rusia, le vamos a preguntar a nuestro invitado sobre su opinión de los equipos sudamericanos y sus chances en el futuro. Les queremos también invitar para participar en dos eventos organizados por nuestro invitado: el Festiwal Latino Warszawa y el Festiwal Polskie tango, que tendrán el lugar en unos días.

¡Les invitamos para escucharnos el lunes, 9 de octubre, como siempre a las 21H00 UTC +2! Vamos a hablar polaco y castellano!