Korespondencja z St. Georgen an der Gusen w Austrii. Miejsce martyrologii 50 tysięcy Polaków z czasu II wojny światowej

Ten syn żołnierza Wehrmachtu był zbulwersowany! Brakiem oznaczeń, bezsensowną informacją, nieścisłościami map. Pierwszy raz usłyszał o martyrologii 50 tys. Polaków w Gusen. Było mu wstyd za „swoich”.

Dariusz Brożyniak

Wizytę w tym górnoaustriackim miasteczku „dotkniętym” „największym narodowo-socjalistycznym kompleksem budowlanym austriackiej ziemi” rozpocząłem, zgodnie z sugestią miejscowych broszurek, od sztucznie powiększonego podwieszoną platformą maleńkiego placyku przykościelnego. Musiał się bowiem zmieścić na nim i zwyczajowy pomnik oddający honor poległym dla III Rzeszy żołnierzom, i upamiętnienie ofiar jej zbrodni. Linia oddzielająca te dwie skrajne „rzeczywistości” przebiega w poprzek placyku do szyby zastępującej jeden z segmentów prętów ogrodzenia, na której jak najdyskretniej wygrawerowano napis: Pasaż przeciw zapomnieniu. Obóz koncentracyjny Gusen I Gusen II. System Sztolni „Bergkristall”.(…)

Miejsce pamięci przed kościołem w St. Georgen an der Gusen | Fot. D. Brożyniak

Na przykościelnym placyku próżno jednak szukać konkretnego wyjaśnienia, jakiejś datowanej historii, tak jak i na dwóch ryneczkach, czy nawet na budynku lub w sąsiedztwie urzędu gminy. Po kilku rozwidleniach paru uliczek i przy odrobinie szczęścia można trafić na ulicę Źródlaną (Brunnenweg) i 100 m od celu aż na trzy tabliczki: Obóz Koncentracyjny – Miejsce Pamięci „Bergkristall”. Przy wejściu opis niemiecki (z grubym błędem ortograficznym!) i włoski – latami słońca, śniegu, mrozu i deszczu mocno nadwątlony. Treść nie koresponduje na dodatek jednoznacznie z

dostępną mapą, odnosząc się do sztolni „Kellerbau” z rejonu KZ Gusen I i Gusen II.

Widoczne już z ulicy ponure i złowrogie betonowe ściany opatrzone są za to jedynie informacją o źródlanym ujęciu wody i zakazem jego zanieczyszczania. Dopiero nieco dalej wyłania się kształt pagórka zapamiętany ze wskazania lustrzanej kładki. Następuje fragment zagospodarowany w 2015 roku przez Rząd Rzeczypospolitej Polskiej – duże, czterojęzyczne, bogate w treść tablice i skromny, lecz wyraźny pokaźnym orłem w koronie pomnik. Pomiędzy, za dodatkowym ogrodzeniem, tajemnicze wejście bez żadnych godzin otwarcia. I zaraz znowu jakaś łąka, kawałek pola i szutrowa ścieżka służąca głównie wyprowadzaniu piesków z okolicznych domów i nowo powstałych bloków. (…)

Trzymając się potoku, ma się bowiem szansę na dotarcie do mostu będącego fragmentem bocznicy kolejowej, na którą „przeładowywano” więźniów z „Deutsche Reichsbahn” i z której także transportowano więźniów z obozów koncentracyjnych Gusen I i Gusen II do codziennej pracy przy montażu samolotów Messerschmitt, właśnie w sztolniach „Bergkristall” (8 km korytarzy o pow. 50 000 m²). Cały ten kompleks nazywany był potocznie przez Niemców „obozem zagłady polskiej inteligencji”, bo też głównie Polacy budowali w 1941 ten most zwany „Schleppbahnbrucke” – w takim tempie i w tak nieludzkich warunkach, że prawie wszyscy zginęli. (…) Niemiecko-austriacki nazistowski kompleks koncentracyjnych obozów zagłady Mauthausen-Gusen zalicza się do bezprecedensowych przedsięwzięć masowej eksterminacji dwudziestowiecznej Europy. (…)

Fot. D. Brożyniak

Za cenę „spokoju” w domach wybudowanych na oddanym prawie za bezcen terenie, gdzie bestialsko wymordowano 90 tys. więźniów z 26 krajów, nie wolno dopuścić do zatarcia pamięci i rezygnacji z powszechnej edukacji. Wiedza o 190 tys. więźniów Mauthausen-Gusen w żadnym wypadku nie może stać się wiedzą ekskluzywną. My, Polacy, mamy moralne prawo do najgłośniejszego protestu. Polskich więźniów było tam bez mała 52 tys., z czego połowa (25 tys.) z St. Georgen, Gusen, Mauthausen nigdy nie powróciła.

Poszedłem więc do „Gusen Memorial” zapytać, o co tu właściwie chodzi. Człowiek wyglądający na ciecia okazał się być Austriakiem z okolic Linzu, zainteresowanym historią. Postanowiłem powtórzyć z nim mój spacer, ciekawy jego reakcji. Ten syn żołnierza Wehrmachtu, w wieku 50–60 lat, był zbulwersowany! Brakiem oznaczeń (sam by nigdzie nie trafił), bezsensowną informacją o Schleppbahnbrucke, ordynarnym błędem ortograficznym na tablicy oznaczającej teren „Bergkristall”, nieścisłościami prezentowanych map. Pierwszy raz usłyszał o martyrologii 50 tys. Polaków w Gusen. Był wkurzony, bo było mu po prostu wstyd za „swoich”, czego szczerze nie ukrywał. Po przyjacielsku pocieszał mnie, że ten stary pomnik przy moście na pewno kiedyś wróci. Obaj w zakłopotaniu ściskaliśmy w rękach wydane na porządnym papierze broszurki z opisem „lustrzanej kładki” odbijającej symbolicznie Niebo i Ziemię koło „pokutnie” pozbawionego zieleni placu kościelnego i innych podobnych zabiegów mających psychologicznie edukować miejscowych.

Cały artykuł Dariusza Brożyniaka pt. „Korespondencja z St. Georgen an der Gusen” znajduje się na s. 2 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Dariusza Brożyniaka pt. „Korespondencja z St. Georgen an der Gusen” na s. 2 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl

„Śląski Kurier WNET 40/2017, Dariusz Brożyniak: W Austrii są miejsca naznaczone zbrodniczą nazistowską ideologią

Był czas, że poza samym obozem Mauthausen ślady rozmiaru niemieckiej i austriackiej zbrodni były na lata skutecznie zatarte. Jeszcze w latach 90. informacja o pewnych miejscach to była wiedza tajemna.

Polskie miejsca pamięci w Górnej Austrii

Dariusz Brożyniak

Wskutek represji stanu wojennego w Polsce (jestem działaczem Pierwszej Solidarności na Śląsku) mieszkam od 28 lat w Austrii. Los wyznaczył mi miejsce do życia w Linzu w Górnej Austrii, regionie nad wyraz historycznie obciążonym dla nas, Polaków.

Obchody rocznicowe początek lat 2000).

W promieniu kilkudziesięciu kilometrów można tu bowiem napotkać miejsca naznaczone zbrodniczą nazistowską ideologią. Do takich niewątpliwie należy odległy o kilkanaście kilometrów kompleks Mauthausen-Gusen. Znalazł się on ostatnio w centrum zainteresowania medialnego i trzeba powiedzieć… nareszcie! Był bowiem czas, kiedy poza samym obozem Mauthausen ślady prawdziwego rozmiaru niemieckiej i austriackiej zbrodni były na lata skutecznie zatarte.

Jeszcze w latach 90. informacja o pewnych miejscach to była wiedza tajemna, przekazywana ustnie przez żyjących w Austrii ostatnich świadków, byłych więźniów. Zależało im na tym, by móc zapalić chociażby jeden znicz w takich miejscach jak piwnice zamku Hartheim koło Alkoven, „Schleppbahnbrucke” w Gusen czy zakątki alpejskiego Ebensee.

W zamku Hartheim były bowiem prywatne mieszkania, teren Gusen to tonąca w kwiatach idylla domów jednorodzinnych z willą komendanta obozu w rękach hodowcy pieczarek na niedostępnym do dziś zapleczu obozowym. Sztolnie „Bergkristall” w Gusen-St. Georgen, dzisiaj na co dzień zamknięte, gdzie tysiące więźniów produkowało uzbrojenie i części do samolotów, były jakimś tajemniczym „systemem wentylacyjnym” dla okolicy.

Mając „dojście” do miejscowej nauczycielki, pani M. Gammer, można było jednak w Domu Ludowym w Langenstein koło St. Georgen zobaczyć na kilku stołach sporą makietę systemu obozowego i sztolni, korygowaną i uzupełnianą przez okazjonalnie przyjeżdżających byłych więźniów z całego świata. Na ścianach wisiały powiększone fotografie niemieckie i alianckie, a także fragmenty produkcyjnych planów uzbrojenia.

Pani Gammer wraz z mężem postanowiła zdjąć z młodzieży i lokalnej społeczności obciążenie zatuszowaną historią II wojny światowej. Tym bardziej, że okolica ma dodatkowo na sumieniu zbrodnię, tzw. „Hasenjagd” („Polowanie na zające”), tj. wyłapanie i wymordowanie narzędziami rolniczymi zbiegłych z obozu Mauthausen jeńców sowieckich. Tylko pojedyncze austriackie rodziny zdobyły się na udzielenie pomocy tym nieszczęśnikom.

Takie okoliczności zastała w Austrii ambasador RP pani prof. I. Lipowicz, znajdując wsparcie w ówczesnym ministrze spraw wewnętrznych Austrii, dr. E. Strasserze. W rezultacie w Mauthausen powstało nowoczesne informacyjne centrum audiowizualne. W zamku Hartheim mieszkania prywatne zamieniono na stałą ekspozycję historii nazizmu i zbrodniczej teorii ras, powstało skromne muzeum przy Memoriale w Gusen, a przy betonowym moście „Schleppbahnbrucke” – zbudowanym w niewolniczych warunkach głównie przez Polaków, z których prawie wszyscy tam zginęli – odbywało się składanie wieńców w asyście attaché wojskowego.

W najbardziej dogodnym miejscu dla odtworzenia pomnika (przy moście) ustawiono piknikową ławeczkę. W oddali słabo widoczne dawne tablice

Pani M. Gammer stała się osobą powszechnie znaną i szanowaną w gronie szczególnie francuskich, włoskich i polskich byłych więźniów i ich potomków. Organizacje polonijne i kościelne prześcigały się w pozowaniu do okazjonalnych zdjęć z oficjelami.

Polityczne następstwa tragedii w Smoleńsku zatrzymały te zmiany na lata. Na głównym polskim pomniku obozu w Mauthausen pozostał nadal orzeł bez korony (i tak jest chyba do dzisiaj), wspomniana makieta kompleksu Gusen została zabrana z Domu Ludowego i nigdy nie wyeksponowana, dojazd do mostu „Schleppbahnbrucke” nigdy nie został oznaczony, a stojący przy nim skromny pomnik zamieniono właśnie na piknikową ławeczkę przy okazji regulacji potoku (żadna z organizacji polonijnych czy kościelnych nie jest na razie zainteresowana jakimkolwiek upamiętnieniem tego miejsca). W cieniu wzgórz Gusen i Langenstein nadal widać pozostałości budowli z hitlerowskiego betonu, dziś na niedostępnym terenie jakichś prywatnych firm.

W tej sytuacji, mieszkając tak blisko, czuję się w obowiązku przekazać Państwu jak najbardziej aktualną informację z nadzieją, że przyszłoroczne majowe obchody rocznicowe odbędą się już w lepszej rzeczywistości. Byłoby truizmem dowodzić, jak doniosłe znaczenie dla nas, Polaków, ma właściwe upamiętnienie tych miejsc i jakie edukacyjne znaczenie ma to także dla austriackiej, szczególnie tej lokalnej, społeczności.

Przedstawiam dokumentację fotograficzną dotyczącą upamiętnienia „Schleppbahnbrucke” i kopię listu, jaki w tej sprawie skierowałem do Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Austrii (skupiających sporą reprezentację budowniczych i architektów), pozostającego jednak bez żadnej odpowiedzi.

Cały artykuł Dariusza Brożyniaka pt. „Polskie miejsca pamięci w Górnej Austrii” znajduje się na s. 8 i 9 październikowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 40/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Dariusza Brożyniaka pt. „Polskie miejsca pamięci w Górnej Austrii” na s. 8 październikowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 40/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego