Pierwsze i najważniejsze pytanie referendalne: w jakim państwie chcemy żyć? / Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

Do jakich tradycji odwołały się polskie elity, tworząc I Rzeczpospolitą? Nie do militarnego Imperium, ale do Republiki Wolnych Obywateli, do demokratycznych Aten. W takim państwie chciałbym żyć.

Wysłuchałem czwartkowej rozmowy Krzysztofa Skowrońskiego z prezydenckim ministrem Pawłem Muchą i odniosłem wrażenie, że Prezydent nie przygotował jeszcze żadnego pytania z dziesięciu zapowiedzianych. Dlatego postanowiłem pomóc.

Znając odrobinę historię naszego kraju, nie mogę się dziwić, że nikt jeszcze nie zadał Polakom takiego prostego pytania. Zaborcy nie mieli zamiaru pytać. Ich celem było zniszczenie Rzeczypospolitej wolnych obywateli, żeby ich trzymani za mordę poddani polską wolnością się nie zarazili. Udało im się na prawie półtora stulecia.

Udało im się coś jeszcze. Udało im się zniszczyć ducha wolności obywatelskiej w polskiej elicie politycznej, która przyjęła za pewnik, że to sposób zorganizowania państwa niemieckiego, rosyjskiego i habsburskiego zadecydował o naszej klęsce. Skutkiem tego receptą na przyszły sukces odrodzonego państwa miało być przejęcie ustroju od Niemiec. A zasadą naczelną ustroju państwa niemieckiego i życia społecznego była i jest biurokracja.

Możliwe nawet, że dla Niemców jest to ustrój najlepszy pod słońcem. Zdominowanie gospodarcze i polityczne Europy, jakie dokonało się na przestrzeni kilkudziesięciu ostatnich lat, zdaje się na to wskazywać. A dokonało się ono dzięki współpracy całej elity niemieckiej i w całkowitej niewiedzy społecznej Niemców.

Kiedy zwykli Niemcy dowiedzieli się, że ich państwo wygrało tę podstępną wojnę? Dopiero w latach ostatniego kryzysu finansowego, i to nie od razu. Najpierw powiedzieli im o tym Grecy, domalowując Angeli Merkel słynny wąsik.

Potem poinformowali ich o tym Brytyjczycy. A potem jeszcze dotarły do świadomości zwykłych Niemców dane statystyczne. To wszystko razem wywołało ich euforię, czego dowodem 75% poparcie sondażowe dla euro jako waluty krajowej w roku 2010. Wcześniej zwolenników euro i zwolenników powrotu do marki było mniej więcej po połowie.

Biurokracja jako zasada funkcjonowania państwa nie sprawdziła się w żadnym z państw południa Europy. Przyjęcie odgórnie narzuconego, jako unijny, sposobu zarządzania państwem doprowadziło jedynie do wzrostu liczbowego warstwy urzędniczej. Do likwidacji całych gałęzi gospodarki jako niespełniających unijnych standardów. I zdecydowanie ułatwiło wzrost niemieckiej dominacji. (Opisałem to w „Wojnie, którą właśnie przegraliśmy”).

W Polsce doświadczyliśmy podobnego efektu. Likwidacji przemysłu i handlu krajowego, i podboju gospodarczego. W zamian o ponad jeden milion wzrosła ilość urzędników, rzekomo niezbędnych do obsługi funduszy unijnych w sposób zgodny z brukselskimi normami.

Ponieważ nikomu niepotrzebni urzędnicy muszą udowodnić swoją niezbędność, rozpoczęła się szalona dewaluacja prawa. Drukowanie niepotrzebnych i szkodliwych, wzajemnie się wykluczających przepisów. Podejrzewam, że ich twórcy sami ich nie czytają ze zrozumieniem, z prozaicznego powodu braku czasu.

Czy my, Polacy, chcemy żyć w takiej karykaturze niemieckiego państwa? Czy naszym największym narodowym marzeniem jest być tylko trochę gorszymi Niemcami?

Niemieckie elity, które rządzą Niemcami, kiedyś zadały sobie to tytułowe pytanie. W odpowiedzi, jako Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego, zdominowały Europę już przed rokiem tysięcznym. Zauważmy to odwołanie się do tradycji Rzymu, do Imperium władającego światem. Do Imperium, jako III Rzym, odwołała się też kiedyś Ruś, a później myśl tę przejęła Rosja.

Do jakich tradycji odwołały się polskie elity, tworząc I Rzeczpospolitą? Właśnie. Nie do militarnego Imperium, ale do Republiki Wolnych Obywateli, do demokratycznych Aten. I nastąpił rozkwit tego najbardziej wolnego państwa na świecie. W takim państwie chciałbym żyć.

To właśnie zawarte jest w moim projekcie konstytucji. Zawarta jest w nim również odpowiedź na powiązane pytanie: jak państwo wolnych obywateli obronić przed zakusami Imperium? Jeżeli chcemy żyć jako wolni ludzie w swoim państwie, musimy być przygotowani do jego obrony. Przygotowani pod każdym względem: mentalnym, technologicznym, fizycznym i finansowym. Ale po pierwsze, musimy odrodzić się jako wspólnota narodowa, a tylko wspólne działanie buduje wspólnotę. I o tym napiszę następnym razem.

Na koniec, ponieważ za chwilę oddam się emocjom piłkarskim, refleksja z poprzednich Mistrzostw Europy w piłce nożnej. Gdyby to głosowanie publiczności decydowało o tytule, pierwsze miejsce zajęłaby reprezentacja maleńkiej Islandii. Odniosła zresztą niemały sukces sportowy, wygrywając z rywalami piłkarsko dużo silniejszymi. Islandia rozbijała swoich przeciwników poprzez zastosowanie nowatorskiego sposobu gry – wykorzystanie jednego piłkarza dysponującego imponującym wyrzutem z autu i rosłych zawodników, ustawiających się w polu karnym przeciwnika jak do gry w rugby. Wystarczyło wcześniej wywalczyć aut. Prawie śmieszne, bo nikt wcześniej w piłkarskim świecie o czymś takim nie słyszał.

Niech to nas czegoś nauczy. Do odniesienia sukcesu w globalnym świecie potrzebne jest wydobycie i pełne wykorzystanie własnego potencjału. Tępienie własnych cech narodowych i naśladowanie przeciwnika, bez posiadania jego zdolności, prowadzi do tego, że zawsze przegramy. Nie tylko z Niemcami i nie tylko na boisku.

Jan A. Kowalski