Stary zegar wygląda dostojnie. Brzmi elegancko. Nastraja magicznie. Tworzy specyficzne misterium upływającego czasu

Zegar jest stałym symbolem: ruchu, przemijania, ale także przywiązania do niezmiennych wartości. Jest znakiem odwiecznego porządku rzeczy. Wzbudza refleksję nad tym, że kiedyś ziemski byt się skończy.

Barbara Maria Czernecka

Wisi na ścianie, obudowany w oszkloną szafkę. Działa po nakręceniu go specjalnym kluczykiem. Zza witrażowych szybek wte i wewte porusza mosiężnym wahadłem, co słyszalne jest jako charakterystyczne tykanie: tik-tak, tik-tak… Na srebrnej tarczy duża wskazówka co minuta przesuwa się o jeden punkt. Mała zmienia cyfrę co godzina. Wybija też jej liczbę majestatycznym dźwiękiem. On prawdziwie żyje. (…)

Fot. ze zbiorów autorki

W czasach średniowiecznych czas upodobano sobie odmierzać odmawianymi pacierzami. Około roku tysięcznego po Narodzeniu Chrystusa w Magdeburgu mnich Gerbert z Aurillac, czyli późniejszy papież Sylwester II, zbudował nowatorski w historii czasomierz mechaniczny. Trzy wieki później w Mediolanie ponad tym miastem pojawił się pierwszy zegar wieżowy. Zminiaturyzowanie czasomierzy nastąpiło w XVI wieku we Francji. Wprawdzie renesansowe precjoza, które już można było schować do kieszeni, wskazywały tylko godziny, ale stawały się coraz bardziej nieodzowne do egzystencji. Wkrótce też policzono nawet sekundy.

W XVII wieku wymyślono zegary wahadłowe, napędzane siłą grawitacji, sprężyną lub elektromagnesem. Nowożytne mechanizmy służące do odmierzania czasu dodatkowo były misternie przyozdabiane figuralnymi scenami oraz wyposażane w pozytywki. Takie prawdziwe dzieła sztuki, wydające z siebie przyjemne melodie; stawały się pięknymi ozdobami pałaców, salonów i kominków. W wieku XIX zegarki zawieszone na łańcuszku elegancko wypełniały kieszenie dżentelmeńskich surdutów oraz zdobiły damskie bluzki, wpięte na wysokości piersi. Wreszcie bardzo popularne stały się zegarki kwarcowe. Z upodobaniem noszono je na przegubach rąk. Bywały także wkomponowywane w sygnety.

Swojego czasu zegarki były najwartościowszym prezentem z okazji najdonioślejszych uroczystości rodzinnych, zwłaszcza Pierwszej Komunii Świętej. Niezadługo zapanowały zegary elektromagnetyczne. Dzisiaj najczęściej służą nam czasomierze elektroniczne. Te widoczne są już nieomal wszędzie, szczególnie przy pracy, w mediach i telefonach. Są jeszcze zegary bazujące na drganiach atomów cezu oraz masery wodorowe. Naukowcy intensywnie pracują nad wymyśleniem wzorców laserowych. Najdokładniejsze zaś zegary pulsarowe odmierzają upływ czasu w oparciu o źródła sygnałów spoza Ziemi. I tak, dotąd czas wcale się jeszcze nie skończył, lecz ubogacił nowymi projektami.

Zegary stają się coraz bardziej precyzyjne, dokładniejsze i bezgłośne. Jednak zależne są od zasilania prądem, baterią lub jakimś innym impulsem. Nie trzeba ich, jak niegdyś, od czasu do czasu nakręcać. Jednak przy braku dostępu do źródła energii na ich ekranikach nikną wszystkie cyfry.

Dlaczego uciszamy czas, dzielimy go na coraz mniejsze jednostki i uzależniamy od najnowszego postępu? Czyżby życie stawało się drobnostkowe? (…)

A przecież czas nadal jest darem! Darem od samego Pana Boga! Dany tylko Ziemianom. Po drugiej stronie życia czasu się nie zaznaje. Tam jeden dzień trwa jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień (por. 2P 3,8).

Zegar, zwłaszcza tradycyjny, jest stałym symbolem: ruchu, przemijania, ale także przywiązania do niezmiennych wartości. Jest znakiem odwiecznego porządku rzeczy. W swoim działaniu skutecznie przypomina o „nastaniu pełni czasów”, kiedy to boska nieskończoność zetknęła się z ludzką ograniczonością. Budzi z uśpienia. I jednocześnie wzbudza refleksję nad tym, że kiedyś wreszcie ziemski byt także się skończy. Potem będzie tylko wieczność.

Cały artykuł Barbary Marii Czerneckiej pt. „Stary zegar” znajduje się na s. 12 styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Barbary Marii Czerneckiej pt. „Stary zegar” na s. 12 styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl

Najbardziej znana kolęda i wizerunek najważniejszych narodzin świata/ Barbara M. Czernecka, „Śląski Kurier WNET” 42/2017

Karmienie piersią w języku niemieckim brzmi „stillen”, a po polsku oznacza właśnie ciszę. Czy jest coś w życiu i sztuce wznioślejszego niż macierzyństwo? Zwłaszcza, kiedy dotyczy Matki Syna Bożego.

Barbara Maria Czernecka

„CICHA NOC”

Tak brzmią początkowe i zarazem tytułowe słowa najbardziej znanej na świecie kolędy. Powstała ona w 1816 roku w nietypowych okolicznościach, acz bardzo adekwatnych do przesłania, które głosi. Ułożył ją austriacki ksiądz Joseph Mohr, będący wtedy wikarym kościoła w Mariapfarr (region Langau koło Salzburga). Inspiracją dla niego była scena, którą zobaczył podczas pełnienia kapłańskiej posługi. Pewnego zimowego dnia został bowiem wezwany do kobiety w połogu. Nawiedzona rodzina żyła bardzo skromnie i wzbudziła w księdzu skojarzenia z ubóstwem Świętej Rodziny w szopie betlejemskiej. Wikary, wiedziony natchnieniem, napisał o tym sześciozwrotkowy wiersz.

Muzykę zaś do jego dzieła, dwa lata później, skomponował miejscowy organista Franz Xaver Gruber. Powodem tego stały się popsute organy w sam dzień Wigilii Świąt Bożego Narodzenia. Niemożność zagrania podczas Pasterki na kościelnym instrumencie skłoniła wikarego i organistę do odtworzenia prostej kompozycji na gitarze. I tak oto powstała nowa kolęda.

Jej skromna premiera odbyła się dokładnie 24 grudnia 1818 roku w kościele pod wezwaniem Świętego Mikołaja w Oberndorfie koło Salzburga.

Carlo Maratta, Narodziny. Reprodukcja ze zbiorów autorki

Melodia była wolnym walcem, napisanym na dwa głosy solowe, chór i gitarę w tonacji D-dur oraz metrum 6/8. Kolęda wkrótce miała już siedem zwrotek. Bardzo spodobała się miejscowym i była przez nich często śpiewana. Kilka dni później, kiedy do tejże parafii przyjechał organomistrz, aby naprawić zepsute organy, usłyszał pieśń. Zachwycony pięknem i prostotą tego dzieła rozpowszechniał melodię oraz słowa w okolicy.

Wiadomo, że już po czterech latach czyniono odpisy tego utworu w Salzburgu. W 1834 roku kolęda została zapisana w lipskim śpiewniku jako „prawdziwa pieśń tyrolska”. W połowie XIX wieku znana była już w całej Austrii. W 1854 roku zainteresowała się nią berlińska kapela królewska. Wtedy też, 30 grudnia, nikomu nieznany jej twórca opisał okoliczności powstania tego utworu. Sam Franz Xaver Gruber zmarł w 1863 roku, kiedy sława jego dzieła przekraczała granice kolejnych krajów.

Kolęda „Cicha noc” w okolicach Salzburga została oficjalnie zaliczana do pieśni kościelnych dopiero od roku 1866. Obecnie brzmi w kilkuset tłumaczeniach na różne języki i dialekty i jest najczęściej wykonywana podczas koncertów, jasełek czy świątecznych spotkań.

Słowa polskiej wersji zostały ułożone przez Piotra Maszyńskiego w 1930 roku. Siedem lat później w Oberndorfie poświęcono specjalną kaplicę upamiętniającą jej powstanie oraz twórców. Współcześnie śpiewane są najczęściej tylko jej zwrotki: 1, 2 i 6 z pierwotnej wersji. I tak, jak ważne dla świata stało się Boże Narodzenie, podobnie owa „Cicha noc” cieszy się powszechną sławą.

Tyle w tym artykule informacji o popularnej kolędzie, bowiem właściwym przedmiotem niniejszej refleksji jest heliochromolitografia na podstawie obrazu o jakże wdzięcznym tytule: „Święta noc”. Wydaje się on być zwykłym przedstawieniem treści religijnej. Został umieszczony za szybą, w ozdobnej ramie o wielkości 54/67 cm. Autorem pierwowzoru jest włoski malarz z XVII wieku, Carlo Maratta, przedstawiciel rzymskiej szkoły malarskiej. Jest to więc dzieło barokowe. Oryginał przechowywany jest w Drezdeńskiej Galerii Malarstwa wraz z innymi wybitnymi eksponatami.

Niesamowicie pięknie i ujmująco zostało tu przedstawione macierzyństwo Najświętszej Maryi Panny, która wręcz nim jaśnieje. Nachyla się nad swoją umiłowaną Dzieciną w naturalnym geście przygotowującym Je do karmienia. Piersi Jej wyraźnie są obrzmiałe najlepszym z pokarmów dla oseska. Błękitny maforion Madonny symbolizuje niebo wiecznej szczęśliwości, skąd pojawiła się owa radość dla całego świata. Różowawa sukienka zaś subtelnie przypomina barwę ofiarnej miłości. Dzieciątko Jezus promienieje jasnością, ufnie patrząc wprost w twarz swojej Rodzicielki. Czuje się bezpiecznie w Jej czułych ramionach.

Pod pieleszami widoczna jest garstka siana z betlejemskiego żłóbka. Jest to też jedyny element przypominający ziemskie ubóstwo Bożego Narodzenia. To zaś skutecznie przyćmiewają jasne główki i skrzydełka trzech aniołków wyłaniających się z ciemności nocy. Po za tymi elementami nie można dopatrzeć się niczego więcej na przedstawianym obrazie. Pomimo tego jest on jednak wymowniejszy i bogatszy w treści aniżeli wiele innych dzieł. Zachwyca swoją prostotą i pięknem.

Dodajmy jeszcze, że karmienie piersią, które w języku niemieckim brzmi „stillen”, po polsku oznacza właśnie ciszę. A czyż jest coś bardziej w życiu i sztuce wznioślejszego aniżeli temat macierzyństwa? Staje się tym bardziej wart uwagi, kiedy dotyczy Matki Syna Bożego.

Zaiste, tytuł godny jest owego przedstawienia. Prawdziwie jest tu pokazana „Święta Noc”.

Artykuł Barbary Marii Czerneckiej pt. „Cicha noc” znajduje się na s. 12 grudniowego „Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Barbary Marii Czerneckiej pt. „Cicha noc” na s. 12 grudniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

ZOLYCKI (wypominki po śląsku) jest to forma modlitwy za zmarłych z wymienieniem ich imion i nazwisk podczas nabożeństwa

Pamiątką starożytną tego zwyczaju są dyptyki, czyli wypominanie imion żywych i umarłych podczas Eucharystii. Zapalanie zniczy jest reliktem pogańskim, ma oświetlić miejsce błąkającym się duszom.

Barbara Maria Czernecka

Zolycki stosuje się zwłaszcza w pierwszych ośmiu dniach listopada, kiedy to w naszej, polskiej tradycji szczególnie nawiedza się groby bliskich i znajomych. Często temu towarzyszy odmawianie różańca i procesja na cmentarz. Przewodzi jej kapłan. Pokropienie wtedy grobów wodą święconą ma przypominać sakrament chrztu świętego, który jest zadatkiem życia wiecznego. W oktawie Uroczystości Wszystkich Świętych (1–8 listopada) istnieje możliwość uzyskania odpustu zupełnego, oczywiście po spełnieniu kilku warunków. Są nimi: bycie w stanie łaski uświęcającej, brak przywiązania do jakiegokolwiek grzechu, przystąpienie do Eucharystii, modlitwa w intencjach Ojca Świętego oraz nabożne nawiedzenie cmentarza i modlitwa za zmarłych. (…)

Samo ustanowienie Zaduszek na dzień 2 listopada, jako poświęconego pamięci zmarłych, przypisuje się świętemu Odilonowi, opatowi z Cluny, w roku 998. Od XV wieku w ten dzień kapłani celebrują aż trzy Msze Święte za dusze zmarłych. Taką praktykę zalecił również papież Benedykt XV w 1915 roku, w związku z licznymi ofiarami I wojny światowej. (…)

Od średniowiecza cmentarze sytuowano w obrębie kościołów. Od tamtego też czasu nad mogiłami stawiano kamienne płyty, tablice i epitafia. Szczególnie piękne nagrobki powstały w epoce renesansu. W czasach barokowych zmarłym stawiano „zamki boleści”. Lokowanie miejsc pochówków poza murami miast zapoczątkowano przy końcu XVIII wieku. Zwyczaj ozdabiania grobów kwiatami zaś rozpowszechnił się dopiero w XIX wieku w Niemczech, skąd rozprzestrzenił się na Polskę. Przyczyniła się do tego zwłaszcza epoka romantyzmu, bazująca na uczuciach i duchowości. Również pogrzeby poległych wtedy powstańców lub bohaterów narodowych stawały się okazją do patriotycznych manifestacji.

Wiek XX zaś pomnożył tylko mogiły zbiorowe, nie zawsze godnie potraktowane, a często wręcz haniebnie profanowane. Ostatnio coraz „modniejsze” stają się na powrót, jak to bywało w czasach pogańskich, kremacja zwłok i przechowywanie spalonych, a potem przemielonych prochów w urnach, umieszczanych najczęściej w wyznaczonych kurhanach, lub zatapianie ich w morzu albo też rozsypywanie w tzw. ogrodach pamięci. Bardziej jeszcze kontrowersyjnymi zabiegami wobec ludzkich szczątków jest zatrzymywanie ich rozkładu poprzez plastynację i prowokacyjne eksponowanie, a także przetwarzanie ich na diamenty.

Pomimo zmieniających się praktyk pośmiertnego traktowania zwłok, nadal aktualna pozostaje cześć dla pamięci umarłych. Jest ona święta, zwłaszcza dla wyznawców Kościoła rzymskokatolickiego. I jakby w przeciwieństwie do prawosławia, w którym nie uznaje się odpustów, oraz protestantyzmu, nakazującego nieżywych pozostawiać samym sobie, sam listopad odwiecznie nastraja bardzo melancholijnie, do refleksji nad tym, co istnieje poza ziemskim światem, oraz do wspominania tych, co z niego odeszli. W tym świecie bowiem nie umiera tylko nadzieja na połączenie się z naszymi bliskimi w przyszłości. (…)

Niegdyś pośród pobożnych ludzi istniało przekonanie o skutecznej interwencji dusz czyśćcowych w różnych sytuacjach. Modlono się się za nie, zwłaszcza wieczorem, aby rankiem zbudziły śpiącego o danej godzinie. Nikogo jeszcze nigdy nie zawiodły, co potwierdza każdy w to wierzący. One, właśnie pomagając żywym, mają szansę na odpokutowanie własnej kary doczesnej. Dobrze jest więc wspominać je w swoich intencjach modlitewnych. I chociaż współcześnie mamy coraz to bardziej wymyślne budziki w zegarkach elektronicznych, telefonach, smartfonach i innych gadżetach, to i taka metoda może okazać się niezawodna.

Zdarzało się dawniej, że kiedy w piecu zahuczał ogień, domownicy twierdzili, że tak właśnie płaczą wygłodniałe duszyczki w czyśćcu. Do płomieni wrzucało się wtedy pajdę chleba, aby ulżyć im w cierpieniu. I znowu – my, żyjący współcześnie, jesteśmy pozbawieni możliwości takiej praktyki. Mało w którym mieszkaniu są jeszcze zwykłe piece, zastąpione przez elektryczne lub gazowe piekarniki. O tę naturę rzeczy znowu jesteśmy ubożsi.

Cały artykuł Barbary Marii Czerneckiej pt. „Zolycki” znajduje się na s. 10 listopadowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 41/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Barbary Marii Czerneckiej pt. „Zolycki” na s. 10 listopadowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 41/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Aniołowie wydają się być wszędzie. Jest ich niezliczona rzesza. Występują we wszystkich kulturach i religiach

Ciekawe jest nawiązanie do staroegipskiego tłumaczenia, w którym cząstka „ang” oznacza życie, a „El” boskie światło. Z kolei po hebrajsku „El” oznacza Boga. Anglosaskim jej odpowiednikiem jest „aelf”.

Barbara Maria Czernecka

W każdej miejscowości i chyba nawet domu jest co najmniej kilka aniołów w różnych postaciach. Aniołowie pojawiają się w reklamie i handlu. Pełno jest na rynku figurek, świeczników, kropielnic, wazoników, podstawek, kalendarzy, kartek okolicznościowych, naklejek, stempelków, obrazków, biżuterii, świec, przedmiotów użytkowych, a nawet ubrań z motywem tych skrzydlatych postaci. Pod tytułami ze słowem „anioł” i o anielskiej tematyce powszechnie dostępne są publikacje prasowe.

Anioły wykute w kamieniu, rzeźbione w marmurze, odlane z żeliwa, uformowane z gipsu czy innego tworzywa często też pochylają się nad grobami. Bywają nawet świece i znicze o ich kształtach. (…)

Aniołowie w Biblii są wzmiankowani ponad trzysta razy. I chyba tylko ci z Pisma Świętego zasługują na wiarę. Są tam przedstawieni jako istoty dobre: służą Panu Bogu, uczestniczą w Jego chwale i łaskach, pozostają z Nim w przyjaźni oraz pośredniczą w relacjach Stwórcy z ludźmi.

W Starym Testamencie aniołowie głównie strzegą i prowadzą naród wybrany, ale towarzyszą ludziom już od pierwszych wydarzeń historii zbawienia. Po grzesznym upadku pierwszych ludzi przy wejściu do ogrodu Eden Pan Bóg umieścił cheruba z mieczem o lśniącym ostrzu na straży drogi do drzewa życia. Potem aniołowie wyprowadzili Lota z płonącej Sodomy. Do Abrahama przyszli trzej tajemniczy mężowie, których ugościł on pod dębami Mamre. A jeden z nich zapowiedział Sarze narodzenie syna. Anioł odnalazł na pustyni wygnaną Hagar i przepowiedział los Izmaela. Anioł również powstrzymał rękę Abrahama, kiedy miał on złożyć ofiarę z Izaaka.

Aniołowie wchodzący i schodzący po drabinie do nieba przyśnili się patriarsze Jakubowi. Jemu też zdarzyło się walczyć z aniołem, który po tym wydarzeniu nadał mu imię Izrael. Anioł śmierci zabijał pierworodnych podczas dziesiątej plagi egipskiej. A przy wyjściu z niewoli narodowi wybranemu przewodził tajemniczy słup ognia. Na pokrywie Arki Przymierza dwa cheruby ze złota rozpostartymi skrzydłami zakrywały przebłagalnię.

Anioł z mieczem w ręku zatrzymał oślicę Balaama. Archanioł Rafał stał się opiekunem i towarzyszem podróży Tobiasza. Eliasz został wzięty do nieba na ognistym rydwanie. Prorok Izajasz widział sześcioskrzydłych serafinów, a prorok Ezechiel miewał wizje cherubów o czterech skrzydłach. Anioł ochraniał trzech młodzieńców wrzuconych do rozpalonego pieca, a Daniela ocalił z jaskini lwów.

W Nowym Testamencie już samo słowo „Ewangelia” zawiera cząstkę „angel”, wskazującą na głoszenie dobrych wieści o wiecznym znaczeniu. Do ewangelicznego przekazu należy zwiastowanie Bożego narodzenia przez Archanioła Gabriela oraz poprzedzające je narodziny Świętego Jana Chrzciciela (który też został nazwany aniołem, czyli posłańcem). Tajemnicę poczęcia Syna Bożego z Ducha Świętego właśnie anioł wyjaśnił we śnie Świętemu Józefowi, a potem ostrzegł go przed niebezpieczeństwem zagrażającym Dzieciątku.

Pastuszkom w Betlejem radosną nowinę o przyjściu na świat Mesjasza także objawiają aniołowie. Oni też usługują Chrystusowi po Jego czterdziestodniowym poście i zwycięstwie nad pokusami szatana. Na nich powoływał się Jezus w swoich przypowieściach. Anioł pocieszał Go podczas Jego modlitwy w Ogrójcu. Również anioł oznajmił Zmartwychwstanie Pana przy Bożym grobie przybyłym tam niewiastom.

Dzieje Apostolskie zaczynają się szczegółowym opisem Wniebowstąpienia Jezusa oraz cytują słowa dwóch mężów w białych szatach, którzy zapowiedzieli taki sam powrót Syna Bożego na ziemię. Aniołowie towarzyszyli potem apostołom w głoszeniu Dobrej Nowiny o Chrystusie. Wreszcie też w Apokalipsie Święty Jan, ukazując nam wizję końca czasów, odsłania role poszczególnych aniołów w czasie Paruzji i Sądu Ostatecznego. Według Tradycji katolickiej Wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny także towarzyszyli aniołowie, otoczeni girlandami kwiatów.

Aniołowie biblijni przede wszystkim dopomagają wybranym w osiągnięciu zbawienia, tworzą dwór niebieski wokoło Bożego tronu, mają swoje tytuły i role, a zgrupowani są w określonych klasach. Ciekawostką może być przypomnienie, że aniołami nazywano Bożych wysłanników, którymi byli prorocy, święci, a nawet wczesnochrześcijańscy biskupi.

Część 2. artykułu Barbary Marii Czerneckiej pt. „Aniołowie” znajduje się na s. 10 październikowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 40/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Część 2. artykułu Barbary Marii Czerneckiej pt. „Aniołowie” na s. 10 październikowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 40/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Pan Mikołaj z Nagłowic był, podobnie jak dzisiejsza młodzież, nieskory do nauki, lubiący się zabawić i pełen krytycyzmu

Nie znosił klasycznej łaciny, którą posługiwać się zresztą nie potrafił. I chyba właśnie dzięki temu stał się też pierwszym literatem piszącym tylko w języku polskim. Tego też dotyczy słynne zdanie.

Barbara Maria Czernecka

„A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają” – napisał przed wiekami Pan Mikołaj Rej z Nagłowic herbu Oksza.

Był szlachcicem pochodzącym z Rusi Czerwonej, osiadłym w okolicach Jędrzejowa, ożenionym z Zofią Kościeniówną, siostrzenicą arcybiskupa lwowskiego. Z katolicyzmu przeszedł na luteranizm, a potem na kalwinizm. Zainteresowany żywo sprawami religijnymi, stał się teologiem ewangelickim.

Mikołaj Rej, szkic Jadwigi Czerneckiej, 14 lat

Nigdy jego noga nie postała poza granicami Rzeczypospolitej, czym wręcz się chlubił. W młodości ponad edukację przedkładał „dobre towarzystwo”.

Nie ukończył żadnej znaczącej szkoły, a to, czego się nauczył, zawdzięczał tylko swoim osobistym talentom. Udało mu się wspiąć po szczeblach kariery urzędniczej. Parę razy był nawet posłem na sejm. Do końca życia stał się też właścicielem kilkunastu wiosek. Ogłady nabył dzięki kontaktom z królewskim i magnackimi dworami.

Mimo braku formalnego wykształcenia chętnie czytał, a zwłaszcza rozczytywał się w popularnych wtedy dziełach Erazma z Rotterdamu. Nie znosił klasycznej łaciny, którą posługiwać się zresztą nie potrafił. I chyba właśnie dzięki temu stał się też pierwszym literatem piszącym tylko w języku polskim. Tego też dotyczy zdanie, z którego najbardziej zasłynął, przeciwstawiające się ówczesnej modzie na cudzoziemszczyznę.

Przez prawie pięć następnych wieków owa fraza była podstawowym tematem w nauce języka polskiego. Osobiście z lat szkolnych pamiętam ją wypisaną wielkimi literami na specjalnej tablicy obok wizerunku autora i wywieszoną na głównej ścianie sali lekcyjnej.

To na zawsze zapadło nam w pamięć. I chociaż na co dzień od zawsze posługiwaliśmy się gwarą śląską, gdzieś w sercu utkwiło nam przekonanie, że właśnie nasza „godka” najbardziej ze wszystkich innych dialektów zbliżona jest do mowy staropolskiej.

Ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu niedawno odkryłam, że współcześni gimnazjaliści w ogóle nie pamiętają, kim był niejaki Mikołaj Rej z Nagłowic, a o jego twórczości zupełnie nie mają pojęcia. Zabolało mnie to tym bardziej, że owym brakiem wykazały się moje własne dzieci.

A przecież mógłby on być wręcz ich idolem. Był przecież, podobnie jak dzisiejsza młodzież, nieskory do nauki, nieco leniwy, troszkę rubaszny, lubiący się dobrze zabawić, zaradny i pełen krytycyzmu. I chociaż niechlubnie zmieniał wyznania, to jednak pozostał człowiekiem wielce pobożnym. Za to jego przekonania były prawdziwie rewelacyjne. W moralizowaniu nie miał równego. Sytuacje też oceniał chłodno i wyrażał się o nich nader trafnie. I co najważniejsze, promował zasadę życia w harmonii z naturą, w sielskiej aurze szlacheckich rozkoszy. Czyż i dzisiaj można by chcieć czegoś więcej?

Cały artykuł Barbary Marii Czerneckiej pt. „Pan Mikołaj z Nagłowic” znajduje się na s. 10 październikowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 40/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Barbary Marii Czerneckiej pt. „Pan Mikołaj z Nagłowic” na s. 10 październikowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 40/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Anioły to stworzone istoty duchowe, rozumne i o wolnej woli, doskonałe, nieśmiertelne, obdarzone najwyższym intelektem

Nie mają ciała ani nie są żadną materią, dlatego jakiekolwiek ich realne przedstawienie wydaje się niemożliwe. Ich ziemskie wizerunki muszą więc być tylko tworami artystycznej o nich wyobraźni.

Barbara Maria Czernecka

Postacie anielskie widnieją w herbach wielu krajów i królestw, bywają też symbolami niektórych narodów. Święty Michał Archanioł był i jest patronem Izraela i wielu innych państw, w tym Cesarstwa Rzymskiego, Anglii, Austrii, Francji, Hiszpanii, Niemiec, Węgier, Rusi Kijowskiej. W Fatimie, tuż przed objawieniem Maryi, trójce tamtejszych dzieci ukazał się Anioł Portugalii. Swojego Anioła Stróża mają także Polacy. Jego objawienie się w Przemyślu 3 maja 1863 roku poświadczył bł. ksiądz Bronisław Markiewicz, założyciel Michalitów, którego centrum jest przy Sanktuarium w Miejscu Piastowym na Podkarpaciu w powiecie krośnieńskim.

W każdym słynniejszym mieście czuwa charakterystyczna postać ze skrzydłami. W Berlinie na Kolumnie Zwycięstwa stoi taka figura zwana Złotą Elzą. W jedynej zachowanej miejskiej bramie w Bratysławie znajduje się Święty Michał Archanioł. Postać Archanioła Gabriela jako Pomnik Tysiąclecia góruje nad placem Bohaterów w Budapeszcie.

W Królewskich Muzeach Sztuk Pięknych w Brukseli przeraża wręcz obraz Pietera Bruegla starszego, zatytułowany: „Upadek zbuntowanych aniołów”. Złoty posąg Archanioła Michała nad centrum kijowskiego „Majdanu Niezależności” dzierży tarczę i miecz ognisty. Przed pałacem Buckingham w Londynie z pomnika Skrzydlatej Wiktorii w stronę Green Parku spogląda Anioł Sprawiedliwości, a na Motherhood patrzy Anioł Prawdy. Ponad angielską doliną Team stoi Anioł Północy z szeroko rozpostartymi skrzydłami, jako zwiastun kulturalnej i ekonomicznej nadziei.

Na tympanonie Teatru Opery i Baletu we Lwowie wdzięczą się aniołowie będący alegoriami muzyki, dramatu i sławy. Anioły i cheruby otaczają Wniebowziętą Najświętszą Maryję Pannę w oficjalnym herbie Mińska, stolicy Białorusi. Na moskiewskim Kremlu wznosi się Sobór Błagowieszczeński, zdobiony anielskimi ikonami będącymi dziełami Teofana Greka i Andrieja Rublowa. „Białym Aniołem Moskwy” nazywana była, już za swego życia uznawana za świętą, Księżna Elżbieta Romanowa. (…)

 

Aniołowie występują w starodawnych księgach tajemnych. Wzmiankowani są w Talmudzie czy Pasterzu Hermesa. Judaistyczna Kabała zawiera spis wszystkich aniołów zamieszkujących siedem niebios. Tym duchowym istotom nie oparli się nawet starożytni pisarze i filozofowie na miarę Homera, Orygenesa, Platona, Sokratesa. Awicenny, Augustyna z Hippony. (…)

Tematyka anielska nieobca była naszym rodzimym artystom. Najwięcej przedstawień tych nieziemskich istot zapełnia polskie kościoły. W Tumie pod Łęczycą romańscy aniołowie występują w najstarszych zachowanych na naszych ziemiach ściennych malowidłach, a nawet stanowią rzeźbiarską podstawę służek sklepiennych. Dwaj sześcioskrzydli serafini adorują Chrystusa w tęczy mandylionu ukazanego w Sakramentarzu Tynieckim, jednej z pierwszych ksiąg w Polsce. Aniołowie iluminują także karty Złotego Kodeksu Gnieźnieńskiego. Zostali wyryci w złoconym srebrze na dwunastowiecznych naczyniach liturgicznych z Trzemeszna. Licznie występują na portalach średniowiecznych świątyń, w jeszcze większej liczbie – przy ołtarzach, kolumnach, sklepieniach, stallach, chórach, organach. Bizantyjsko-ruskimi wyobrażeniami tych uduchowionych postaci została ozdobiona z inicjatywy króla Władysława Jagiełły kaplica Świętej Trójcy na Zamku w Lublinie. Anioł-tarczownik pojawił się także na pieczęci jego pierwszej małżonki, św. Królowej Jadwigi. A ile tych niebiańskich figur jest w ołtarzu Wita Stwosza?

Aniołowie zdobią srebrną trumnę św. Wojciecha w katedrze gnieźnieńskiej. Z tego samego kruszcu odlane ich postaci podtrzymują relikwiarz św. Stanisława, biskupa i męczennika. Czuwają przy sarkofagach polskich królów. Latarnia Kaplicy Zygmuntowskiej na Wawelu zwieńczona jest aniołkiem wznoszącym krzyż ponad koroną. Mało komu jest wiadome, że jego autorami są ludwisarz Arnold z Raciborza oraz złotnik Stanisław. Aniołów można się dopatrzeć także na wawelskich arrasach. (…)

Przerażające duchy fascynują wielbicieli talentu Zdzisława Beksińskiego. Metaforyczne przesłanie niosą anioły na obrazach współczesnej artystki Joanny Sierko-Filipowskiej. W kształcie anielskich postaci odlane są ze złoconego brązu lampy w licheńskiej bazylice. W tradycyjnej wersji mozaikowej autorstwa ojca Marko Rupnika, jezuity pochodzącego ze Słowenii, aniołowie pojawili się na ścianach Centrum Jana Pawła II „Nie lękajcie się!” w Krakowie-Łagiewnikach.

Co roku powstaje nowa figurka do kompletu „Anielskiej Orkiestry” z ćmielowskiej porcelany. Do unikatów należą aniołki z rodzimej ceramiki bolesławieckiej. Ciekawe i niepowtarzalne są anioły odlane ze szkła krośnieńskiego. Oryginalne ich wizerunki: drewniane, gliniane, gipsowe wychodzą z rąk ludowych twórców. Galerie handlowe oferują całą gamę przedmiotów z anielskimi motywami. Mnożą się w komputerowych grafikach. Zapewne wiele pomysłów na nie pozostaje jeszcze w głowach twórców.

Artykuł Barbary Marii Czerneckiej pt. „Aniołowie” znajduje się na s. 10 wrześniowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 39/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Barbary Marii Czerneckiej pt. „Aniołowie” na s. 10 wrześniowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 39/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Obrazek pamiętają najstarsi mieszkańcy Rudzińca. Nie zniszczył go nawet wielki pożar lasu w okolicach Kuźni Raciborskiej

Miejsce to zwane było Studzioneczką. Wierzono, że źródełko łączy się z innym, tryskającym w pobliskiej Studzionce koło Ujazdu, gdzie także czczony jest obraz będący kopią Ikony Jasnogórskiej.

Barbara Maria Czernecka

Obraz ma wymiary 14 na 20 cm i jest malowaną kopią ikony Matki Boskiej Częstochowskiej. Wyraźnie świadczą o tym: styl Hodegetrii (najstarszego i najbardziej rozpowszechnionego typu ikonograficznego przedstawienia Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus na ręku), charakterystyczne barwy szat, żółte nimby nad głowami świętych postaci oraz cięte rysy na twarzy Maryi. Jeszcze kilka lat temu wisiał w lesie na drzewie, tuż nad źródełkiem, z którego wody brał Lisi Potok.

Fot. B.M. Czernecka

Jest to miejsce przy starym szlaku wiodącym w stronę Sławięcic, zwanym przez miejscowych „Wielą Drogą”, obecnie oznaczoną jako „Ladecka”. Z Rudzińca szło się tam od strony parku przez tzw. Ruskie Wrota. Niegdyś, przed wielkim pożarem lasu, rosły tutaj krzewy jagodowe. Okoliczni mieszkańcy, zbierając je, zatrzymywali się przy źródełku, gasili pragnienie i modlili do Matki Bożej. Podobne wytchnienie przy swojej pracy znajdowali tu zatrudnieni w lesie drwale. Lubiono tutaj spacerować i przyjeżdżać na rowerze. (…)

Obrazek ów pamiętają najstarsi mieszkańcy Rudzińca. Przetrwał więc długie lata. Nie zniszczył go nawet wielki pożar lasu w okolicach Kuźni Raciborskiej w sierpniu 1992 roku. Po tej tragedii, chociaż drzewo zostało spalone, obrazek nadal na nim wisiał, chociaż z innej strony pnia, aniżeli pierwotnie. Wydaje się, że do jego ocalenia ktoś się przyczynił, być może ze służby leśnej lub straży pożarnej.

Kilka lat potem został podmieniony na inny obrazek, z przedstawieniem objawienia się Matki Boskiej Mikołajowi Sikatce w Lesie Grąblińskim koło Lichenia. Dzisiaj w tym samym miejscu, chociaż nad wyschniętym już źródełkiem, w niewielkiej kapliczce jest umieszczona współczesna figurka Matki Bożej z Dzieciątkiem. Obok ktoś postawił krzyż ze zlikwidowanego nagrobka.

Cały artykuł Barbary Marii Czerneckiej pt. „Obrazek Matki Boskiej Częstochowskiej z rudzinieckiego lasu” znajduje się na s. 12 sierpniowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Barbary Marii Czerneckiej pt. „Obrazek Matki Boskiej Częstochowskiej z rudzinieckiego lasu” na s. 12 „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl

Wartości. Dziś często ważniejsza jest „poprawność”, nie zawsze z prawdziwymi wartościami mająca jakiekolwiek powiązania

Za najwyższe uważa się wartości religijne. Pod nimi widnieją moralne, duchowe i witalne. Niżej – hedonistyczne, czyli zmysłowe. Na samym zaś dole dopiero pojawiają się materialne, także ekonomiczne.

Barbara Maria Czernecka

Słowo ‘wartość’, tłumaczone ze starożytnych języków – po grecku: áksios, a z łaciny: valor – znaczy tyle samo, co: cenny, godny. Sama zaś aksjologia, czyli nauka (myśl) o wartościach zajmuje się badaniem ich kryteriów, natury, rodzajów i sposobów poznawania. (…)

Internetowa skarbnica wiadomości o tym słowie informuje, że są to przedmioty i przekonania, determinujące względnie podobne przeżycia psychiczne i działania jednostek.

W rozumieniu kulturowym wartości to powszechnie pożądane w społeczeństwie przedmioty o symbolicznym charakterze oraz powszechnie akceptowane sądy egzystencjalno-normatywne (orientacje wartościujące). (…)

Dawniej to, co upragnione, najczęściej określano terminami: ‘dobro’, ‘dobroć’; porównywano do najcenniejszych przedmiotów. A posiadaniem skarbów szczycili się zawsze zwłaszcza rządzący.

Cesarze, królowie i książęta nie bez głębszej przyczyny stroili się w regalia o ogromnej wartości, które symbolizowały ich monarszą godność. Korona oznaczała szczególne uświęcenie w sensie mistycznym, ale także i rozsądek. Berło – siłę sprawiedliwości władcy, czyli praworządność. Królewskie jabłko zaś – potęgę, obejmującą cały świat. (…)

Dostojnicy kościelni, ślubując wierność swojej diecezji czy zakonowi, otrzymują pierścień, którego symbolika związana jest z zaufaniem, poświęceniem i zawartym przymierzem. Specjalnie dobierane były również barwy zdobiących je klejnotów. (…)

Nieoficjalna polska dewiza wojskowa: „Bóg, Honor, Ojczyzna” także zawiera w sobie takie spójne elementy, które wskazują na to, co jest najważniejsze dla całego narodu. Anglicy dotąd szczycą się zawołaniem: „Boże, chroń królową!” Pod herbem Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej na srebrnej wstędze złotymi literami wypisano dewizę: „Bóg i moje prawo”.

Odnowione przez Karola Wielkiego Cesarstwo Rzymskie w nazwie własnej miało wyraz „Święte”. Krzyż Rycerzy Chrystusa wisiał na łańcuchu tarczy Królestwa Portugalii. Francja niegdyś szczyciła się Orderem Świętego Ducha. Odwiecznym znakiem Węgier, obok biało-czerwonych pasów Arpadów, był srebrny, bizantyjski krzyż patriarchalny. Podobny, lecz złoty na błękitnej tarczy, został umieszczony w godle litewskiej Pogoni. W protestanckim Królestwie Pruskim surowa dyscyplina nakazywała, zwłaszcza żołnierzom, iść do boju: „Z Bogiem za króla i ojczyznę!” Imperialna Rosja także powtarzała: „Boże chroń cara!”. Księstwo Monako do dzisiaj istnieje „Z Bożą pomocą”.

Chyba wśród wszystkich narodów aktualne są symbole lub hasło w kilku barwach i słowach wyrażające ich najważniejszą obywatelską wartość. Amerykanie swoją dewizę „Bogu ufamy” umieścili nawet na dolarach. W Dominikanie i Ekwadorze nawołują: „Bóg, ojczyzna, wolność”. Podobnie brzmi hasło Hondurasu: „Bóg, jedność i wolność”. Na Filipinach najważniejsi są: „Bóg, ludzie, natura i państwo”. Bojowe zawołanie wyznawców islamu głosi: „Bóg jest wielki!”. (…)

Pan Bóg, już na początku świata, kształtując ludzi na swój obraz i podobieństwo, zaplanował dla nas wartości najwyższe. Stworzył człowieka jako dobrego. Dopiero w konsekwencji grzechu pierworodnego wszyscy staliśmy się skłonni do zła. Świadomi tej słabości, nie zapominajmy o naszej zdolności do czynienia dobra. Ta łaska została nam przywrócona przez sakrament chrztu świętego. Najważniejszą zaś z wartości chrześcijańskich, wyróżniającą nas spośród wyznawców innych religii, jest miłość nieprzyjaciół, czyli postawa życzliwości wobec wrogów.

Cały artykuł Barbary Marii Czerneckiej pt. „Wartości” znajduje się na ss. 11 i 12 lipcowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 37/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Barbary Marii Czerneckiej pt. „Wartości” na ss. 11 i 12 lipcowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 37/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Święte obrazy grają rolę nie tylko liturgiczną, ale i dydaktyczną. Zwykle ich wartość duchowa jest wyższa niż materialna

Trafiały przede wszystkim do mieszkań robotników i chłopów. Szczególne w nich upodobanie wykazywali Ślązacy, którzy wyróżniali się pobożnością, ale i zamożnością niższych stanów społeczeństwa.

Barbara Maria Czernecka

Niegdyś były one mozolnie odwzorowywane w warsztatach malarskich czy introligatorskich, potem rozprowadzane po miastach i wioskach przez tak zwanych obraźników. I nie dla każdego były dostępne. Na ich zakup mogły sobie pozwolić tylko osoby majętne. Niezamożni pozostawali więc prawdziwie ubodzy duchem. (…)

Trafiały przede wszystkim do mieszkań robotników i chłopów. Szczególne w nich upodobanie wykazywali Ślązacy. Zaś w tamtej epoce ten region świata bardziej od innych wyróżniał się pobożnością, ale także i większą zamożnością niższych stanów społeczeństwa.

Niegdyś o dobrobycie domu świadczyła właśnie wielkość i ilość świętych obrazów. Jednak ich wartość metafizyczna także współcześnie jest wręcz niemożliwa do ocenienia. Były one swego rodzaju nośnikami komunikacji ludzi wierzących z samym Niebem. Traktowano je z pieczołowitością, umieszczano na najbardziej honorowych miejscach reprezentacyjnych izb i pokoi, otaczano pietyzmem oraz wykorzystywano do przekazywania, za ich pośrednictwem, najważniejszych spraw samemu Panu Bogu. (…)

Ludzie, podziwiając owe świątki, a przede wszystkim przy nich się modląc, jaśniej rozumieli katechizmowe przesłanie, miewali większe poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji, mniej grzeszyli i stawali się lepsi.

Nawet współcześni, wykształceni teologowie zadziwieni są mądrością zwykłych wierzących, którą ci przejawiają z samej natury, a nie zdobyli o niej żadnej wiedzy na wyższych uczelniach. Pobożni podstawowe prawdy wiary mają po prostu zanotowane w swoich sercach i nikt im nie musi udowadniać ich wiarygodności. To właśnie wykształciły w nich także te pospolite dewocjonalia.

Nabywali je głównie na odpustach i pielgrzymkach. Najczęściej były one pamiątką ważnego wydarzenia, np. chrztu świętego, pierwszego przystąpienia do Eucharystii czy zawarcia małżeństwa; świadectwem spełnienia wotywnego przyrzeczenia – ale także i dowodem jedynej w życiu dalszej wyprawy do słynnego sanktuarium. (…)

Wiele tych świętych obrazów zachowało się do naszych czasów, gdyż pomimo nietrwałości rzeczy materialnych i zmiennych tendencji wystroju wnętrz, nikt pobożny nie odważał się przeznaczyć ich do zniszczenia. Z upływem czasu i nastającymi nowymi pokoleniami bywały tylko odstawiane w coraz bardziej ustronne miejsca. Dzięki temu bezpiecznie przetrwały na starych strychach jako sentymentalny spadek po przodkach.

Stare kopie, litografie, chromolitografie, heliograwiury, oleodruki poniekąd przeżywają teraz swój renesans. Jeszcze kilka lat temu uznawane za kicz, bez głębszego zastanowienia były zastępowane innymi, chociaż modniejszymi tandetami. Przez niektórych zdejmowane ze ścian odziedziczonych domów lub mieszkań, zalegały antykwariaty. Tam można je było kupić za symboliczną złotówkę. Obecnie są coraz rzadziej spotykane w handlu starociami, a ich wartość nominalna wzrosła kilkasetkrotnie.

Cały artykuł Barbary Marii Czerneckiej pt. „Święte obrazy” można przeczytać na s. 12 czerwcowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 36/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Barbary Marii Czerneckiej pt. „Święte obrazy” na s. 3 czerwcowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 36/2017, wnet.webbook.pl

Obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem i barankiem. Czy broszka spinająca szatę Madonny ma inne znaczenie prócz artystycznego?

Broszka jest elementem zdobniczym Madonny, czasem spotykanym w sztuce sakralnej. Szczególne upodobanie do tego typu dekoracji swoich dzieł mieli artyści średniowieczni, renesansowi i barokowi.

Barbara Maria Czernecka

Obraz drogą aukcji trafił na Śląsk z Warszawy. Jego rozmiary są imponujące, bowiem razem z ramą wynoszą 141/97 cm. Namalowany został farbami olejnymi na płótnie. Przedstawia Najświętszą Maryję Pannę z Dzieciątkiem oraz barankiem na tle ciemnego lasu.

Styl malarstwa wskazuje na jego dwudziestowieczne pochodzenie. Jest w stanie bardzo dobrym, pomimo kilkudziesięciu lat od namalowania. Poprzedni właściciele musieli obchodzić się z nim właściwie, bowiem nie ma on żadnych oznak zniszczenia. Barwy użytych farb pozostały niewyblakłe.

Broszka wpięta w szatę Maryi na przedstawionym eksponacie na pozór tylko wygląda nieznacznie, jakby była przypadkowo wkomponowana w całość obrazu. Zapewne przedstawia szafir oprawiony w złoto. Już sam metal wyobraża to, co najcenniejsze. Uosabia Boże światło. Drogocenny zaś klejnot należy do grupy najwartościowszych minerałów.

Ten właśnie szlachetny kamień niegdyś, nawet przez kapłanów, był porównywany z barwą nieba, które ma być ostatecznym celem życia człowieka. Symbolizował świętość i mógł zdobić tylko tych, którzy jaśnieli miłością do Boga. Miał on też inspirować ludzi do kierowania się ku sprawom wyższym. Pojawiające się w nim naturalnie, jaśniejsze paski mają przypominać wiarę, nadzieję i miłość. Jest to też klejnot: prawdy, czystości, mądrości i piękna.

Broszka w niektórych kulturach symbolicznie oznacza powiązanie z boskością. Ma więc szczególne znaczenie w ikonografii maryjnej.

Patrząc po ludzku, każdej damie taka właśnie ozdoba dodaje eleganckiego wdzięku subtelnej kobiecości. Jest misternym i przyjemnym dla oka dodatkiem do ubioru. Wyraża też indywidualną osobowość właścicielki, wzmacnia jej poczucie oryginalności.

Broszki od dawna są ciekawym dopełnieniem stroju. Wpinano je w futrzane czapki, spinano nimi pod szyją chusty, podpinano szale, przypinano do koszul, przystrajano żakiety. Wykonane były z najdroższych kruszców dla bogatych, ale także z tańszych stopów, jak np. tombak, dla biedniejszych.

Broszki nosiły królowe, szlachcianki, mieszczki i chłopki. Bywały ważnym elementem zarówno strojów reprezentacyjnych, jak i regionalnych. Nawet współcześnie są bardzo popularne, bywają specjalnie dobierane do kreacji, nawet w polityce najwyższych standardów. Ich „zacność” nadal jest wyjątkowa.

Obraz, oprócz wspomnianej już broszki, zawiera jeszcze inne szczegóły, skrywające w sobie bogatą symbolikę.

Cały artykuł Barbary Marii Czerneckiej pt. „Broszka Matki Bożej” można przeczytać na s. 12 majowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Barbary Marii Czerneckiej pt. „Broszka Matki Bożej” na s. 12 majowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl