Adam Słomka: trzeba świadomości elit politycznych, żeby zdekomunizować wszystkie struktury kraju

Działacz opozycji demokratycznej w PRL omawia obecne wydarzenia w prokuraturze, szczególnie awans prokuratora, który aresztował rozmówcę Krzysztofa Skowrońskiego w 1985 roku.

Zachęcamy do wysłuchania całej audycji!

Ponadto, krytykuje brak dekomunizacji w wymiarze sprawiedliwości i konieczność oczyszczenia życia publicznego z pozostałości komunistycznych.

Wspieraj Autora na Patronite

Posłuchaj także:

Michał Ostrowski: Działania ministra Bodnara w prokuraturze powodują chaos i niepewność

Asia Kempińska. Dziewczyna, która w latach 80. oddała życie za Polskę / Maria Czarnecka, „Śląski Kurier WNET” 74/2020

W tamtych latach podział społeczeństwa był dla nas oczywisty. Byliśmy my, odrzucający wszystko, co wiązało się z komuną, i oni, czyli ci, którzy byli uosobieniem tego systemu i wiernie mu służyli.

Maria Czarnecka

Dziewczyna o złotych włosach

Minęło już 35 lat od śmierci Joanny Kempińskiej. Nie doczekała zmian, które zaszły w tym czasie w Polsce. Z pewnością w wielu kwestiach byłaby rozczarowana. Jestem jednak przekonana, że byłaby przeciwna relatywizacji norm etycznych oraz historii, z czym tak często obecnie się spotykamy, a do czego próbują nas przymusić zwolennicy szeroko rozumianej poprawności politycznej. Asia za umiłowanie prawdy i bezkompromisowość zapłaciła najwyższą cenę.

Joanna Kempińska. Jedno z nielicznych zachowanych w archiwum rodzinnym po rewizjach SB zdjęć

Joanna Kempińska, Asia… minęło trzydzieści pięć lat od Jej śmierci, a ja nadal mam w pamięci burzę złotych loków, piękny uśmiech i niesamowity błysk w Jej oczach. Nasze pierwsze spotkanie miało miejsce w okresie przełomu, czyli gdzieś pod koniec 1981 roku lub na początku 1982. Nie pamiętam dokładnie. Byłyśmy w trzeciej klasie liceum, a więc prawie dorosłe. My, to znaczy Joanna, Małgorzata Wojciechowska i ja, autorka tych wspomnień. Chodziłyśmy do różnych liceów, Asia w Bytomiu, Małgorzata i ja w Katowicach. Można powiedzieć, że to wiek, kiedy ma się „kiełbie we łbie”. My, pokolenie urodzone w latach sześćdziesiątych, mieliśmy zdecydowanie lepiej niż nasi rodzice, którzy zmagali się z wojenną traumą przez całe życie. Mimo to „załapaliśmy się” na czas, kiedy szybciej się dojrzewało.

13 grudnia 1981 generał w ciemnych okularach et consortes przerwali nasze sny o potędze Solidarności, o wolności, o wyrzuceniu sowieckich żołnierzy z Polski. Wierzyliśmy z całą mocą naszych młodych serc, że to kiedyś nastąpi. Przez kilkanaście miesięcy pomiędzy sierpniem 1980 r. a grudniem 1981 r. żyliśmy w przekonaniu, że wszystko w naszym kraju będzie zmierzało ku lepszemu. Bo przecież nie mogło być inaczej. Nasz metrykalny wiek nie znosił pesymizmu. Teraz może się to wydać dziecinadą, ale mieliśmy po kilkanaście lat i któż mógł nam zabronić wiary w to, co wówczas wydawało się, a nawet realnie rzecz ujmując, było niemożliwe. Młodość rządzi się swoimi prawami, jest bezkompromisowa i nierzadko ślepa na otaczające realia. Prze do przodu z siłą buldożera, nie zważając na jakiekolwiek sygnały ostrzegawcze, a brak doświadczenia utrudnia analizę faktów.

W tamtych latach podział społeczeństwa był dla nas bardzo prosty i oczywisty. Byliśmy my, czyli odrzucający wszystko, co wiązało się z komuną, i oni, czyli ci, którzy byli uosobieniem tego systemu i wiernie mu służyli.

W tamtych miesiącach Solidarność dawała nam wszystkim NADZIEJĘ. Nadzieję na lepsze jutro. Co prawda nie do końca wiedzieliśmy, jak to jutro będzie wyglądać, bo któż z nas znał się na gospodarce, ekonomii, finansach. Byliśmy licealistami, nawet nie studentami. Poddaliśmy się tej fali szaleństwa, owego, jak to się dzisiaj określa, „karnawału Solidarności”.

Dla nas, nastolatków, tak jak dla całego społeczeństwa, to, co wydarzyło się w nocy 13 grudnia 1981 r., było jak grom z jasnego nieba. Dla mnie osobiście to dzień 14 grudnia był i będzie jednym z najtrudniejszych w moim życiu. Był to czas oczekiwania na rodziców, którzy wraz z innymi podjęli strajk w swoich zakładach pracy. Poczucie grozy wzmogło się, gdy zobaczyłam z okien mojego domu przejeżdżające pod osłoną nocy czołgi. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że to pance sunące na kopalnię „Wujek”, gdzie 16 grudnia ZOMO podczas pacyfikacji strajkującej załogi zamordowało dziewięciu górników.

W ponurej atmosferze stanu wojennego, gdy wyrwano z naszych serc nadzieję na zbliżający się koniec komuny, poznałam Joannę. Spotkanie miało miejsce w mieszkaniu Adama Słomki, a uczestniczyli w nim: gospodarz, czyli Adam, Sławomir Skrzypek, Małgorzata Wojciechowska, Asia i ja. Moje pierwsze wrażenie, gdy ujrzałam Joannę: piękna dziewczyna z burzą złotych loków. Oprócz tego silny i zdecydowany uścisk dłoni, uśmiech, którego trudno było nie odwzajemnić. Emanowała radością, którą dzisiaj nazwalibyśmy pozytywną energią. Inicjatorem spotkania był Sławek. Asi przydzielono, tak jak i mnie oraz Małgosi, kolportaż ulotek i wydawnictw KPN oraz „Solidarności” w ramach działań Młodzieżowego Ruchu Oporu.

I tak oto w ramach kolportażu taszczyłyśmy niemiłosiernie ciężkie paczki z bibułą. Najczęściej przenosiłyśmy materiały z jednego punktu do drugiego, chodząc parami lub w trójkę. Żadna z nas nie miała postury atlety, a torby swoje ważyły. Asia nie narzekała, żartowała, że jest okazja, by wypracować muskulaturę. Można stwierdzić z przymrużeniem oka, że byłyśmy prekursorkami fitnessu w Polsce. Zdarzyło się kiedyś, że młody człowiek, ujęty urodą Asi, zaproponował nam pomoc w niesieniu bagaży. Asia stanowczo, ale grzecznie odmówiła. Niestety nie zniechęciło to chłopaka, który postanowił nam towarzyszyć, co w przypadku posiadania dwóch toreb ulotek było dla nas, najoględniej mówiąc, mało bezpieczne. Nie wiedziałyśmy, czy rzeczywiście jest to ktoś przypadkowy, czy też nie.

Chcąc jak najszybciej pozbyć się towarzystwa natręta, Joasia podała mu numer telefonu i obiecała spotkanie. „Adorator”, odchodząc zapewniał, że zadzwoni jeszcze tego samego dnia wieczorem. Na co Asia stwierdziła: „Będę czekała z niecierpliwością”. Po chwili, gdy chłopak zniknął nam z oczu, spojrzała na nas i wybuchła śmiechem: „Niech dzwoni, przecież wiecie, że nie mam telefonu”.

Takie sytuacje też dawały możliwość do praktykowania konspiracyjnego abecadła.

Z czasem Adam powierzył nam kolejne zadanie, które wymagało umiejętności organizacyjnych, a jego koordynację, ze względu na cechy osobowościowe, przekazał Asi. Stworzenie zorganizowanego systemu łączności alarmowej wymagało wręcz pedanterii i solidności. Tak samo jak organizacja sekcji kurierskiej. Pod przewodnictwem Asi udało się nam utworzyć wielopoziomowy system łączności z kierownictwem w Warszawie oraz innymi grupami w Krakowie, Łodzi, Wrocławiu. System łączności obejmował również kontakty z drukarniami KPN, punktami kolportażu NSZZ Solidarność, strukturami w śląskich zakładach pracy oraz strukturami terenowymi w niemal wszystkich miejscowościach na terenie województwa katowickiego. Adam Słomka stwierdził po latach, że „ta struktura tworzona od podstaw (…) stała się filarem nieprzerwanej i skutecznej działalności KPN aż do czasu wywalczenia przez nas Niepodległości w 1993 r., tj. wyrzucenia wojsk sowieckich z Polski”. Warto pamiętać, że Joanna Kempińska miała w tym swój niemały udział.

Początek września 1982 r., kiedy to nadal obowiązywał dekret o stanie wojennym, nie był dla nas, tak jak zawsze, początkiem roku szkolnego. Większość z nas rozpoczynała naukę w czwartej klasie, czyli nadchodził czas przygotowań do matury i do egzaminów wstępnych na uczelnie. W nasze życie oraz plany na bliższą i dalszą przyszłość gwałtownie wkroczyła SB. Na przełomie sierpnia i września, w ramach akcji zwalczania antykomunistycznych organizacji młodzieżowych, w naszych domach pojawili się funkcjonariusze SB. Nie ominęło to mieszkania państwa Kempińskich, czyli rodziców Asi. Na bazie zebranych materiałów i śledztwa sporządzono akt oskarżenia przeciwko 8 osobom, m.in. przeciwko Sławomirowi Skrzypkowi, Adamowi Słomce, Piotrowi Wiesiołkowi, Witoldowi Słowikowi, Lechowi Trzcionkowskiemu, Małgorzacie Wojciechowskiej, Joannie Kempińskiej i mnie. Zostaliśmy skazani na mocy dekretu o stanie wojennym. W dniu 8 grudnia 1982 r. Wojskowy Sąd Garnizonowy stwierdził winę oskarżonych. Joannę Kempińską uznał „za winną tego, ze w okresie od maja do czerwca 1982 r. w Katowicach i Bytomiu brała udział w związku »Młodzieżowy Ruch Oporu«, mającym na celu sporządzanie i kolportaż nielegalnych pism i wydawnictw w ten sposób, że podjęła się funkcji łączniczki i przenosiła w celu rozpowszechniania wydawane drukiem przez członków związku pisma i wydawnictwa zawierające fałszywe wiadomości, mogące wywołać niepokój publiczny lub rozruchy”. Wyroki to m.in. bezwzględna kara więzienia, kara więzienia w zawieszeniu, umieszczenie w poprawczaku. W lutym 1983 r. Sąd Najwyższy PRL uchylił w całości wyroki Wojskowego Sądu Garnizonowego i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia do Sądu Śląskiego Okręgu Wojskowego we Wrocławiu.

Ówczesna „postępująca demokratyzacja” życia sprawiła, że dla części z nas kary więzienia w zawieszeniu zostały zamienione na dozór kuratora sądowego. Ta zmiana dotyczyła też Asi. Kilka osób z naszej grupy relegowano z szkół, co w przypadku klasy maturalnej było ogromnym problemem. Na szczęście szkoły katolickie nie pozostawiły tych osób bez pomocy. Joasia, pomimo dekonspiracji, której skutkiem były m.in. częste przesłuchania przez SB, podczas których wielokrotnie była zastraszana groźbą więzienia, nie zaprzestała podziemnej działalności.

Katowiccy SB-cy charakteryzowali Joasię jako „najbardziej hardą i wyszczekaną dziewczynę KPN, jaką kiedykolwiek widzieli podczas przesłuchań”.

Wymagało to od niej niesamowitej odwagi. Życie w ciągłym zagrożeniu nie wpłynęło na jakość i solidność wykonywanych przez nią zadań. Myślę, że wiele osób, które w tamtym czasie zetknęły się z Asią potwierdzi, że dekonspiracja i to, co później po niej nastąpiło, a więc procesy przed sądem wojskowym w rygorach stanu wojennego, represje ze strony SB, dotykające również Jej Rodziców, wszystko to sprawiło, że Asia stała się dojrzałą i w pełni świadomą działaczką KPN. Zostało to dostrzeżone i docenione przez jej kierownictwo. W dowód zaufania powierzono Asi funkcję Zastępcy Szefa Okręgu Śląskiego KPN.

Wiele osób do dzisiaj wspomina organizowane przez Asię spotkania wyjazdowe, w których brali udział przede wszystkim nowi działacze KPN. Był to czas poświęcony na zdobycie wiedzy istotnej w działalności konspiracyjnej. Szkolenia koncentrowały się przede wszystkim na technikach rozpoznawania i gubienia „ogona”, komunikowania się w sytuacji zagrożenia, poruszania się po mieście z obciążającymi materiałami, instruktażu, co mówić w przypadku wpadki itp. Oprócz czasu poświęconego na poważne sprawy, był też czas na przyjemności, tym bardziej, że dom udostępniony przez Adama Słomkę był położony w Brennej, a więc wyprawy górskie nie były jedynie przykrywką. Życie konspiracyjne ściśle splatało się z życiem towarzyskim. Adam podczas jednej z naszych rozmów stwierdził, że ta świetnie zorganizowana niepodległościowa „uczelnia”, przez którą w przewinęło się łącznie kilkaset osób, to bardzo duża zasługa Asi, jej zmysłu organizacyjnego, umiejętności planowania i dbałości o każdy szczegół. Te cechy były też istotne przy przepisywaniu na maszynie matryc drukarskich, co Asia robiła z dużą skrupulatnością i cierpliwością, będąc członkiem redakcji „Konfederata Śląskiego”.

Niewiele osób o tym wie, a ja nie mogę w tych wspomnieniach pominąć bardzo istotnego faktu. Otóż na początku 1984 r. Asia współtworzyła Radio KPN. Nie było to łatwa praca. Warunkiem powodzenia tego przedsięwzięcia było pozyskanie do współpracy osób dysponujących mieszkaniami usytuowanymi na najwyższych piętrach wieżowców. Tylko taka lokalizacja pozwalała na efektywną transmisję audycji z nadajnika przekazanego nam przez warszawski KPN. Asia wzięła też na siebie rolę prezenterki, nagrywając na taśmy treści, które były odtwarzane z magnetofonu w czasie głównego wydania Dziennika TV PRL. Fonia z nadajnika nakładała się na fonię z telewizora. Pięciominutowa audycja kończyła się apelem o włączenie i wyłączenie świateł w mieszkaniach, w których audycja KPN była słyszalna. Dawało to możliwość orientacji co do jej zasięgu. We wspomnieniach Adama Słomki dawało to fenomenalne wrażenie mrugającego osiedla. Pierwsza udana transmisja odbyła się z mieszkania Rodziców Asi, które mieściło się na jednym z bytomskich osiedli przy kopalni „Rozbark”.

Życie przynosiło nam wszystkim nowe wyzwania. Pomimo dwóch procesów, które musieliśmy przejść, będąc w klasie maturalnej, udało nam się zdać egzamin dojrzałości i rozpoczęliśmy studia. Notabene ten najprawdziwszy i o wiele trudniejszy egzamin dojrzałości przyszło nam zdawać podczas przesłuchań, a później na sądowych salach. Adam, Sławek, Piotr, Witek zdawali ten egzamin w wielotygodniowym areszcie śledczym.

Byliśmy u progu dorosłości i żyliśmy tak jak nasi rówieśnicy. Chodziliśmy na imprezy, której dzisiaj nazywamy domówkami. Fakt, nasze konspiracyjne grono pokrywało się z towarzyskim, bo czuliśmy się ze sobą dobrze. Poza tym lubiliśmy się śmiać, robić sobie nawzajem kawały. W pamięci utkwiła mi pewna historia. Jeden z naszych kolegów zaprosił nas na urodziny. Asia, Gosia i ja pojawiłyśmy się z ogromnym bukietem kwiatów i butelką francuskiego wina na dworcu w Katowicach, skąd odjeżdżał pociąg do miejscowości, w której mieszkał nasz jubilat. Okazało się, że żadna z nas nie pamięta nazwy ulicy, przy której mieszkał kolega. Zrozumiałyśmy, że w tej imprezie nie weźmiemy udziału. Nie wiedziałyśmy, co zrobić ze wspomnianym wielkim bukietem. Nie pamiętam już kto wpadł na pomysł, by wręczyć kwiaty najprzystojniejszemu chłopakowi, który wysiądzie z pociągu na naszym peronie. Nie czekałyśmy długo na przyjazd dalekobieżnego składu. Na peronie pojawił się super chłopak, niestety animusz nas opuścił i zabrakło chętnej do wręczenia bukietu. W tym momencie Asia wyjęła kwiaty z rąk Gosi, podbiegła do chłopaka i z pięknym uśmiechem, wręczając kwiaty, powiedziała: „Witamy w Katowicach. Życzymy przyjemnego pobytu”. Nie zapomnę miny tego przystojniaka. Ogarnął nas taki śmiech, że ledwie stamtąd uciekłyśmy, żeby nie narażać się na niepotrzebne pytania ze strony chłopaka. No bo co miałyśmy mu powiedzieć? Dostałeś kwiaty, bo zapomniałyśmy adresu kolegi i nie dotrzemy na imprezę, a żadna z nas nie chce zabrać tych kwiatów do domu? Ponieważ Gosia miała wolną chatę, poszłyśmy do niej wypić wino.

Studia to czas wykorzystania nowych możliwości do tworzenia – wspólnie z Krzysztofem Błażejczykiem, Pawłem Koneckim, Sławomirem Czyżem i Adamem Jaworem – Organizacji Studenckiej KPN. To również czas szczególnej inwigilacji, jaką SB objęło Joannę.

W jej otoczeniu pojawił się agent SB, co do którego istnieją podejrzenia, że był ostatnią osobą, która widziała Asię żywą.

Po aresztowaniu czołowych działaczy KPN w marcu 1985 r., by zapewnić ciągłość działalności śląskich struktur, Sławomir Skrzypek, Paweł Konecki, Mariusz Cysewski oraz Joanna przejęli kierowanie jednym z najsilniejszych ośrodków KPN w kraju.

W czerwcu 1985 r. dotarła do nas tragiczna wiadomość: Asia nie żyje.

Po pogrzebie pan Kazimierz Kempiński zaprowadził nas do mieszkania córki, w którym często bywaliśmy. Od kilku lat mieszkała samotnie w lokum odziedziczonym po zmarłej krewnej. Niejednokrotnie żartowaliśmy, że to miejsce ma zaletę istotną dla konspiratorów. Było usytuowane na parterze przedwojennego budynku i miało okna wychodzące zarówno na ulicę, jak i na podwórze, z którego można było przedostać się na dziedziniec kolejnej kamienicy, a więc dawało możliwość szybkiej ewakuacji w przypadku nieproszonych gości. Tata Asi zaprowadził nas do kuchni, w której znaleziono jej ciało. Oficjalna wersja MO głosiła, że była to śmierć samobójcza, ale nikt z nas w to nie uwierzył. Podczas tej jakże przykrej dla nas wszystkich ostatniej wizyty w mieszkaniu Asi pan Kempiński wskazał kilka elementów, które utwierdziły nas w przekonaniu, że nasza Koleżanka nie mogła sama odebrać sobie życia. Asia miała zwyczaj oferowania nielubianym gościom kapci, których nie znosiła. Kojarzyły się jej z czymś przykrym. Nigdy sama ich nie włożyła. I właśnie te nielubiane pantofle Asia miała na stopach w chwili, gdy znaleziono Jej ciało. Poza tym Asia nie miała zwyczaju zaciągania zasłon w kuchni, uważając, że nikt z sąsiadów nie będzie zaglądał w okna. Tym razem żółte, kretonowe zasłonki były dokładnie zsunięte i dodatkowo zabezpieczone agrafką. Te wątpliwości pozostały do dzisiaj.

Przez te lata poznaliśmy Joannę jako stabilną emocjonalnie, silną wewnętrznie, opanowaną w trudnych sytuacjach. Młoda, śliczna dziewczyna, pełna wigoru, z ogromnym apetytem na życie nie wpisuje się w obraz samobójcy.

Moja znajomość z Asią miała charakter konspiracyjno-towarzyski. Aby dopełnić Jej obrazu, pozwolę sobie przytoczyć krótkie wspomnienie jej szkolnej koleżanki, pani Marioli Palcewicz. Uczyły się w tym samym liceum w Bytomiu.

„Jestem koleżanką ze szkoły średniej Joasi Kempińskiej. Obie uczęszczałyśmy do IV Liceum Ogólnokształcącego im. Bolesława Chrobrego w Bytomiu w latach 1979–1982. Ja byłam w klasie ogólnej z j. francuskim, a Joasia, jedna z najlepszych matematyczek tej szkoły, w klasie matematyczno-fizycznej z j. angielskim. W latach 1980–1982 Joasia w harcówce szkoły organizowała modlitwy na Anioł Pański o godz. 12.00. Zatem w trakcie lekcji. Brałam udział w tych modlitwach. Nikt z nauczycieli nawet nie wpisywał nam spóźnienia. Szkoda, że nazwiska Joasi nie znajdziemy na stronie internetowej szkoły. Tak jak nauczycielki języka angielskiego Anny Piekarskiej, zaangażowanej w działalność konspiracyjną lat 1980-tych. Z Joasią łączyła nas też jedna parafia. Był to kościół na rynku pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny. Pamiętam jak dzisiaj mszę świętą w intencji 18. urodzin Joasi, odprawianą przez wspaniałego katechetę ks. Romana Śmiecha. Joasię zapamiętałam z jej zjawiskowymi, grubymi, kręconymi włosami blond i pięknym biustem. Tak bardzo chciałam wyglądać tak jak ona. Zawsze dla mnie była niedoścignionym ideałem piękności i wzorcem moralnym”.

Jak ja zapamiętałam Asię? Asia miała pewien zwyczaj przy pożegnaniu. Gdy się rozstawałyśmy, po kilku krokach odwracała się i machała ręką. Takie zwykłe pa, pa… I taki obraz Asi zachowałam w mojej pamięci. Młodą, piękną dziewczynę z cudowną burzą złotych loków dookoła uśmiechniętej twarzy, która odchodząc, spogląda w moją stronę, machając mi na pożegnanie w ten charakterystyczny dla niej sposób…

W artykule zostały wykorzystane wspomnienia Adama Słomki oraz tekst przesłany przez Mariolę Palcewicz.

Cały artykuł Marii Czarneckiej pt. „Dziewczyna o złotych włosach” znajduje się na s. 4 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 74/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Marii Czarneckiej pt. „Dziewczyna o złotych włosach” na s. 4 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 74/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Słomka: Ludziom przed sądami nie są potrzebne zmiany prezesów, tylko strukturalne. Gowin gra o premiera

Adam Słomka o potrzebie dekomunizacji przestrzeni publicznej, zmian instytucjonalnych w sądownictwie oraz o działaniach Jarosława Gowina i tym, z czego mogą wynikać.

Prokuratorzy stoją na straży pomników okupantów sowieckich. […]  Chroni się pomniki okupantów.

Adam Słomka wskazuje na wciąż obecne w przestrzeni publicznej upamiętnienia żołnierzy Armii Czerwonej. Docenia usunięcie portretów komunistycznych pierwszych prezesów Sądu Najwyższego z galerii w gmachu tegoż. Dziwi się, że nie zrobiono tego wcześniej. Podkreśla, że od Wacława Barcikowskiego po Adama Łopatkę, który „zwalczał Kościół Katolicki” wszyscy, których portrety usunięto byli zbrodniarzami.

Mamy od pięciu lat festiwal walki o prezesach w sądach. Ludziom przed sądami nie są potrzebne zmiany prezesów, tylko zmiany strukturalne.

Przewodniczący KPN-Niezłomni stwierdza, że sytuacja w sądownictwie jest dramatyczna. Pragnąłby głębokich zmian w wymiarze sprawiedliwości. Postuluje reformę sądów. Obecnie bowiem następują zmiany jedynie personalne, które nie zawsze są dobre. Potrzebne są zmiany takie jak umożliwienie nagrywania rozpraw. Przypomina, iż w 1928 r. II RP wprowadziła ławy przysięgłych. Jest to, jak mówi, „system, w którym obywatele decyduje”.

Gowin zrezygnował z wicepremiera, dlatego, że gra o premiera i prezydenta.

Słomka komentuje także problem związany z wyborami prezydenckimi. Krytykuje Jarosława Gowina. Sądzi, że były wicepremier ma zakusy na stołek premiera bądź prezydenta. Przewiduje, że lider Porozumienia będzie „budował na gruzach Platformy centroliberalny obóz”.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Słomka: Wśród 60 sędziów SN, którzy wydali uchwałę ws. KRS było trzech zbrodniarzy komunistycznych

Adam Słomka o potrzebie zmian w sądownictwie, tym jak poradzono sobie z problemem sędziów odziedziczonych po poprzednim systemie w II i tym wg jakiego klucza wybierano sędziów w PRL.


Adam Słomka mówi, iż w składzie Sądu Najwyższego są „zbrodniarze komunistyczni”. Trzech z nich znalazło się w gronie podejmującym uchwałę ws. KRS. Są to sędziowie stanu wojennego: Józef Iwulski, Waldemar Płuciennik, Andrzej Siuchniński.

Zachowanie tych sędziów to wierna kopia zachowań tych za czasów PRL, bo nie ma żadnej instytucji ich dyscyplinujących.

Przewodniczący KPN-Niezłomni przypomina rozprawę rehabilitacyjną Emila Barchańskiego, na której sędzia „Piotr Gąciarek zakazał dziennikarzom nawet wnoszenia długopisów i notatników”. Tymczasem, jak podkreśla, rozprawa była formalnie jawna. Dodaje, że sędzia go „wsadził mnie do więzienia, zupełnie bezpodstawnie”. Na mocy wyroku Sądu Apelacyjnego Gąciarek „ma prawomocne orzeczenie w tej sprawie, że działał bezpodstawnie”. Słomka wyraża nadzieję, że:

Dobra Zmiana zareaguje podważanie fundamentu państwa.

Dodaje, że Gąciarek jest „resortowym dzieckiem” Pochodzi on bowiem z rodziny wojskowej„z rodziny słynnej wojskowej, która komunizowała”. Zauważa, że sędziowie za Polski Ludowej niekoniecznie wywodzili się z rodzin prawniczych, ale często z wojskowych czy milicyjnych. Byli bowiem zaufanymi ludźmi systemu. Przypomina, że w II RP funkcjonowały ławy przysięgłych, wprowadzone w 1928 r. Ówcześni sędziowie byli odziedziczeni po zaborach.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Słomka: Ani jeden sędzia czy prokurator komunistyczny nie poniósł odpowiedzialności

Adam Słomka o marszu tysiąca tóg, nierozliczonych za procesy polityczne sędziach peerelowskich i różnicy między TVN a TVP.

Powróciliśmy pod Sąd Najwyższy żeby przypomnieć, kto jest katem, a kto ofiarą.

Adam Słomka o sobotnim proteście pod Sądem Najwyższym, który był kontrmanifestacją wobec „Marsza tysiąca tóg”. Uczestniczyło w pikiecie kilkaset osób. Działacze KPN protestują przeciwko wywieszaniu portretów sędziów orzekających za czasów komunizmu. Nasz gość przypomniał o haśle: „Zamknąć Michnika, uwolnić Miernika” pod jakim protestowało miasteczko namiotowe pod SN, domagając się uwolnienia Zygmunta Miernika. Były opozycjonista w 2013 r. rzucił tortem w sędzię orzekającą o zawieszeniu procesu byłego szefa MSW w rządzie PRL. Za to został skazany w pierwszym procesie na dwa, a w drugim na 10 miesięcy więzienia.

Ani jeden sędzia czy prokurator komunistyczny nie poniósł odpowiedzialności.  Dziwne, że środowisko samo się nie upomina. W sądach cały czas króluje system peerelowski.

Przewodniczący KPN-Niezłomni przypomina, że w sądach orzeka wciąż 400 sędziów, którzy za PRL sądzili w procesach politycznych, a żyje 200 z tych, którzy wydawali w nich wyroki śmierci, tak jak np. Stefan Michnik.

Sędzia Iwulski skazał Mariana Stacha, który był szefem Konfederacji Polski Niepodległej, za to, że planował doprowadzić do demokracji i niepodległości w PRL.

Słomka stwierdza, że wbrew temu co mówi dzisiaj prezes SN Małgorzata Gersdorf, sędziowie za PRL mieli wyjście i mogli odmówić sądzenia w procesach politycznych. Przywołuje przypadek Opola, gdzie „była spora grupa sędziów, która odmówiła skazywania w procesach politycznych, oni wszyscy rzucili legitymacjami PZPR i odmówili”. Dodaje, że to „na nich należałoby oprzeć reformę, a nie ta takich sędziach jak sędzia Iwulski”.  Gość „Poranka WNET” zaznacza, że na manifestację sędziów „TVN przez dwa tygodnie namawiał do przyjścia”, tymczasem TVP nie robiło czegoś podobnego w odniesieniu do kontrmanifestacji.

Cały czas w Telewizji Publicznej reklamuje się zbrodniarzy, dewiantów, histeryków […] , którzy opowiadają bajki, że są represjonowani.

Podkreśla, iż największe ofiary słusznie minionego ustroju pozostają niedocenione i „zupełnie ich nie ma w przestrzeni medialnej”. Tymczasem w latach 1979-1983 kilkaset ludzi walczyło o polską niepodległość i należy im się pamięć, taka jak tym, którzy polską niepodległość budowali sto lat temu.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Słomka: PiS to formacja Okrągłego Stołu par excellence

Lider KPN-Niezłomni surowo ocenia rządy Zjednoczonej Prawicy.

Adam Słomka komentuje wybór Antoniego Macierewicza. Wyraża zadowolenie, że prezydent nie wybrał Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej. Krytykuje przeszłość posłanki PO w PRL-owskich strukturach władzy.

Platforma zrobiła się trampoliną dla polityków SLD

Słomka negatywnie ocenia próby naprawienia przez PiS wymiaru sprawiedliwości. Ze swojej strony, Adam Słomka proponuje wprowadzenie ław przysięgłych i postuluje pełną jawność rozpraw sądowych, w tym wprowadzenie kamer. Przewodniczący KPN ubolewa nad niechęcią PiS do współpracy z resztą prawicy.

PiS to formacja Okrągłego Stołu par excellence

komentuje Słomka dostrzeganą przez siebie niechęć Zjednoczonej Prawicy do przeprowadzenia głębokich reform państwa. Stwierdza, że dekomunizacja w Polsce została przeprowadzona ułamkowo:

Nie należy patrzeć na słowa, tylko na czyny

Słomka  uważa, że PiS jedynie deklaruje zamiar zlikwidowania pozostałości PRL w strukturach państwa, niczego konkretnego w tym kierunku nie robiąc. „To nie jest dekomunizacja-to jest parodia”- grzmi. Lider KPN-Niezłomni szczególnie krytyczny jest dla sędziów, których określa mianem „niezdekomunizowanej szajki postkomunistycznej”. Wyraża opinię, że sądy „masowo przywracają świadczenia ubekom”. Adam Słomka stwierdza, że sądy okręgowe pełne są „małych Jaruzelskich”.

Gość  „Popołudnia WNET”  krytykuje również kandydaturę Stanisława Piotrowicza do Trybunału Konstytucyjnego. Ubolewa, że Prawo i Sprawiedliwość nie nominowało Piotra Andrzejewskiego. Słomka oskarża Prawo i Sprawiedliwość o współracę z Sojuszem Lewicy Demokratycznej, który miał być przez ostatnie 4 lata „lansowany” w TVP.

Adam Słomka apeluje do PiS o otwarcie się na nowe środowiska, w  tym na emigrację.

 

A.W.K

 

 

 

 

Słomka: Stalinowscy sędziowie znowu zasiadają w Sądzie Najwyższym

Słomka: Jak nie wyczyścimy wymiaru sprawiedliwości, to nigdy państwo polskie nie będzie funkcjonowało normalnie.

 


Gościem „Popołudnia WNET” był Adam Słomka – przewodniczący KPN Niezłomni. Podsumowywał sytuację w polskim wymiarze sprawiedliwości, podkreślając, że do Sądu Najwyższego wróciły osoby skazujące opozycjonistów w czasach PRL. Historia o KPN jest wciąż niedokończona i przemilczana. Konfederacja Polski Niepodległej założona w 1979 roku połączyła się w jedną organizację, podpisując porozumienie z  Solidarnością Walczącą.

Rozmówca opowiada o swoich wyrokach i wydarzeniach z nimi związanymi. Co do wyroków kierowanych w stronę przewodniczącego KPN, wypowiedział się także minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, mówiąc:

„Jest to opinia wewnętrznie niespójna, niekonsekwentna, wychodząca poza zakres traktatów UE”.

Tematem rozmowy była także sytuacja międzynarodowa w Europie Środkowo-Wschodniej w kontekście decyzji o przywróceniu pełni praw Federacji Rosyjskiej w Radzie Europy. Działacz opozycji demokratycznej opowiedział również o sytuacjach i związkach między państwami należącymi do RE m.in. Czechach i Ukrainie.

Na zakończenie rozmowy Adam Słomka przygotowując się do kampanii wyborczej do Sejmu i Senatu, ogłosił że będzie budował ruch kontroli wyborów, który jest do tej pory zaniedbaną sprawą.

M.N.

 

Słomka: To fenomen! Europejski Trybunał Sprawiedliwość orzekł, że polskie sądy działały bezprawnie

O stanie polskiego sądownictwa, o stanie wojennym i o nierozliczonej przeszłości opowiada na antenie Radia WNET były opozycjonista Adam Słomka

 

Gościem Poranka WNET jest peerelowski opozycjonista Adam Słomka. Na antenie radia dwóch stolic opowiadał o swojej wygranej w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu. Unijny organ orzekł, że polski rząd ma wypłacić opozycjoniście z czasów PRL i byłemu posłowi KPN 15 tys. euro. Jest to rekompensata za dwa tygodnie, które spędził w więzieniu na Rakowieckiej za zakłócanie rozprawy sądowej.

To fenomen! Europejski Trybunał Sprawiedliwości jednogłośnie orzekł, że Sądy w Polsce działały bezprawnie, łamiąc standardy – komentuje były opozycjonista. Dodaje, że rząd powinien nagłaśniać ten wyrok, jako dowód na konieczność reform systemu sądowniczego. Słomka przypomina też, że w landach dawnego NRD nie mają dziś tego problemu, gdyż w 1989 wszystkich zaangażowanych w budowę systemu komunistycznego zwolniono z pracy.

Podczas procesu który wytoczyłem generałowi Jaruzelskiemu widziałem, że pracują w tym sądzie ci sami ludzie, którzy wydawali wyroki na mnie i na moich kolegów w czasie Stanu Wojennego.

Pytany o wspomnienia z czasów Stanu Wojennego, Słomka mówi, że jechał wtedy do Katowic jako wsparcie prawne dla górników z kopalni Wujek. – Spóźniłem się o dwie godziny. A co by było, gdybym się nie spóźnił…No cóż, Bóg jeden raczy to wiedzieć – wspomina. Zapowiada również, że jak co roku, odbędzie się protest pod willą generała Jaruzelskiego, potem zgromadzeni przejdą do willi generała Kiszczaka a na koniec przejdą pod dom żyjącego jeszcze generała Ciastonia, podejrzanego o sprawstwo kierownicze zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki.

MF

W Polsce powinno być oczywiste, że między nazizmem a komunizmem należy postawić znak równości. Od dawna o to apeluję

Spór o martwe czy żywe skamieliny „dobrych komunistów” sprowadza się do sztucznego konfliktu i odsuwania w czasie rozliczenia z czasami PRL. Najwyższy czas na zrównanie sierpa i młota ze swastyką.

Adam Słomka

„Gazeta Wyborcza” podała 16 września, że prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc, poseł SLD IV kadencji, odmawia wykonania sugestii IPN w sprawie likwidacji monumentu „wdzięczności” Armii Czerwonej, który stoi na placu Ofiar Getta. Swoje stanowisko dotyczące obelisku przesłał Dariuszowi Iwaneczce, dyrektorowi IPN w Rzeszowie. Wnosi w nim o zmianę opinii dotyczącej obelisku, powołując się na nowelizację ww. ustawy: Zapisy ustawy nie odnoszą się do pomników usytuowanych na terenach cmentarzy oraz pomników wpisanych do rejestru zabytków – samodzielnie lub jako część większej całości. Pomnik na placu Ofiar Getta usytuowany jest na terenie dawnego cmentarza żydowskiego zlikwidowanego w czasie II wojny światowej przez hitlerowców. Ten cmentarz pierwotnie rozciągał się w granicach dzisiejszych ulic Kopernika i Piłsudskiego. Nadmieniam ponadto, że pomnik zlokalizowany jest na terenie wpisanym do rejestru zabytków decyzją Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków z dnia 30 stycznia 1969 roku”.

Powoływanie się w obronie totalitarnego obelisku na fakt, że przed 1 września 1939 roku na terenie obecnego rzeszowskiego placu Ofiar Getta znajdował się cmentarz żydowski, raczej nie znajdzie zrozumienia w Izraelu. To komuniści swoim „straszydłem” dokonali ponownego zbezczeszczenia mogił zrównanych z ziemią przez sojusznika Stalina w napaści na Polskę z września 1939. Trzeba mieć tupet, żeby powoływać się na wpis do rejestru zabytków z 1969 roku, gdy brylowało się w PZPR…

Niektórzy z czytelników mogą odnieść wrażenie, że obrona komunizmu dotyczy jedynie nazewnictwa ulic, placów czy monumentów. Tymczasem pomimo 2 lat rządów „dobrej zmiany”, w obronę komunistów i obcych nam, rosyjskich interesów zaangażowana jest też Policja i prokuratura…

17 sierpnia wystosowałem zawiadomienie do Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry, szefów Agencji Wywiadu Piotra Krawczyka i Służby Kontrwywiadu Wojskowego Piotra Bączka o działalności stowarzyszenia „Kursk” i lidera tej organizacji Jerzego Tyca, wskazując na możliwe przestępstwo promowania oczywistej nieprawny historycznej oraz płatne szpiegostwo na rzecz Federacji Rosyjskiej.

Na agenturalną działalność tego ugrupowania zwracałem uwagę również w kontekście ponownego odsłonięcia totalitarnego monumentu w Mikolinie z udziałem samozwańczego przedstawiciela władz miasta (gm. Lewin Brzeski)! Prokuratura Rejonowa w Mrągowie zatwierdziła niedawno postanowienie o umorzeniu dochodzenia – bez uzasadnienia. W tym samym czasie Jerzy Tyc w Moskwie spotykał się z rosyjskimi deputowanymi do Dumy Państwowej, m.in. Jarosławem Niłowem, współautorem ustawy o „czarnych listach”, umożliwiającej kontrolę Internetu z Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji Władimira Żyrinowskiego! Towarzysz Tyc w części spotkań brał udział w mundurze LWP. Warto wspomnieć, że Władimir Żyrinowski niedawno domagał się, aby wszyscy w Polsce mówili po rosyjsku. (…)

W wystąpieniu do uczestników „konferencji” stowarzyszenia „Kursk” i Jerzego Tyca rzeczniczki MSZ Rosji Marii Zacharowej Rosja oświadczyła: (…) Pomniki żołnierzy radzieckich, którzy zginęli w II wojnie światowej, powinny być nietykalne i święte (…) Zaczęliśmy zapominać, że pomniki to w pierwszej kolejności pamięć. Niszczenie pomników to atak na pamięć historyczną obecnych pokoleń i pozbawienie pamięci przyszłych. To nie nowa metoda, lecz do tej pory jest powszechnie stosowana. Na naszych oczach na objętym płomieniem Bliskim Wschodzie terroryści, zajmując terytoria, natychmiast niszczą pomniki historyczne. Ale są to terroryści. Jednocześnie w pokojowej i stabilnej Europie Wschodniej są burzone i bezczeszczone pomniki żołnierzy, którzy kiedyś podarowali kontynentowi europejskiemu nie tylko wolność, ale i życie. (…)

Przypomnijmy zatem historyczne fakty. (…)

Terytorium Rzeczpospolitej Polskiej na wschód od linii granicznej ustalonej w układzie pomiędzy III Rzeszą a ZSRR zostało w październiku 1939 r. anektowane przez ZSRR. Formalną podstawą były pseudoplebiscyty, a następnie aneksja w trybie uchwały Rady Najwyższej ZSRR. Były to akty prawne równoległe do dwóch dekretów Adolfa Hitlera – z 8 i 12 października 1939 r., którymi jednostronnie wcielił zachodnie terytoria Polski do III Rzeszy, tworząc jednocześnie z centralnych ziem II Rzeczpospolitej Generalne Gubernatorstwo.

Wszystkie powyższe akty „prawne” były sprzeczne z ratyfikowaną przez Niemcy i Rosję konwencją haską IV (1907), nieważne w świetle prawa międzynarodowego i nie zostały uznane zarówno przez Rząd RP na uchodźstwie, jak i państwa sojusznicze wobec Polski, a także państwa trzecie (neutralne) przez cały czas trwania II wojny światowej.

Polscy historycy pracujący w IPN twierdzą, że całkowita liczba deportowanych nie przekroczyła 800 tysięcy osób. Krytyka takiego szacunku była jednak tak duża, że nawet prezes IPN, śp. dr hab. Janusz Kurtyka przyznał, że obecnie część historyków ocenia liczbę deportowanych od 700 tysięcy przez 1 milion do 1,5 miliona.

Reżim radziecki stosował również inne formy represji, aby zniszczyć polskie oblicze Kresów Wschodnich. Do Armii Czerwonej wcielono ok. 150 tysięcy Polaków. Ginęli oni w 1940 roku w Finlandii oraz w początkowych miesiącach wojny radziecko-niemieckiej. Około 100 tysięcy osób wcielono do specjalnych batalionów budowlanych zwanych strojbatami. Według danych sowieckich z 10 czerwca 1941 r., a więc niemal z przedednia agresji niemieckiej, w kresowych więzieniach przebywało co najmniej 40 tys. więźniów politycznych. Łącznie NKWD zamordowało nie mniej niż 35 tys. uwięzionych. Największe masakry miały miejsce we Lwowie, gdzie zamordowano od 3,5 do 7 tys. więźniów. W Łucku ofiarą masakry padło około 2 tys. więźniów, w Wilnie około 2 tys., w Złoczowie około 700, Dubnie około 1000, Prawieniszkach 500 więźniów, oprócz tego w Drohobyczu, Borysławiu, Czortkowie, Berezweczu, Samborze, Oleszycach, Nadwórnej, Brzeżanach. W ciągu tygodnia w czerwcu 1941 roku Rosjanie wymordowali w więzieniach co najmniej 14 700 obywateli II RP, na szlakach ewakuacyjnych zostało zamordowanych kolejne 20 tysięcy. Zatem było to nie tylko ludobójstwo wojskowych czy policjantów, np. w Katyniu czy Miednoje…

Armia Czerwona – potem Armia Radziecka – pozostała w Polsce do 1993 roku. Reasumując: Armia Czerwona była formacją dla Polski i Polaków równie okupacyjną i zbrodniczą, jak niemiecki Wehrmacht czy Waffen SS.

22 czerwca 1941 r. siły zbrojne totalitarnych Niemiec uderzyły na formacje wojskowe ZSRR stacjonujące na terytorium II RP okupowanym przez ZSRR. Nikt rozsądny nie promuje jednak „wyzwolenia” przez Wehrmacht polskich terytoriów okupowanych przez ZSRR, albowiem Niemcy zastępowali tam okupację radziecką okupacją nazistowską. (…)

Pochwalanie w Polsce totalitarnej, zbrodniczej Armii Czerwonej wpisuje się w czyn zakazany art. 256 kk, a istnienie „Kurska” jest sprzeczne z art. 13 Konstytucji RP. (…) Nie wiemy, ile osób zostanie uwikłanych, czasem nieświadomie, w działalność stowarzyszenia „Kursk”.

Poprawka o uznaniu Armii Czerwonej za emanację i symbol totalitaryzmu powinna znaleźć się w tzw. ustawie o dekomunizacji przestrzeni publicznej. Kieruję też publicznie pytanie do Policji i prokuratury z Mrągowa: czy jeśli ktoś będzie kiedyś pochwalał publicznie Wehrmacht – czy dochodzenie również zostanie umorzone, do tego bez uzasadnienia?

 

Cały artykuł Adama Słomki pt. „O ochronie komunistycznych skamielin” znajduje się na s. 10 do styczniowego „Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Adama Słomki pt. „O ochronie komunistycznych skamielin” na s. 10 styczniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl

Krokodyle łzy obrońców resortowych emerytur, którzy usiłują zyskać współczucie społeczeństwa dla byłych funkcjonariuszy

Skoro rozprawa z nazistami w niemieckim resorcie sprawiedliwości trwała blisko 30 lat, to czy rozprawa w Polsce ze zbrodniarzami komunistycznymi już się dokonała, czy dopiero zaczyna?

Adam Słomka

[O]dsetek byłych członków NSDAP w okresie od 1949/1950 do 1973 roku wynosił w przypadku kadry kierowniczej ponad 50%, a w niektórych departamentach ministerstwa okresowo nawet ponad 70%. Ponadto co piąty ze 107 prawników zajmujących kierownicze stanowiska w Federalnym Ministerstwie Sprawiedliwości należał kiedyś do SA, 16% pracowało niegdyś w ministerstwie sprawiedliwości Rzeszy.

Kierujący pracami komisji historyków prawnik Christoph Safferling powiedział w rozmowie z „Sueddeutsche Zeitung”, że w szczytowym roku 1957 77% kierowniczych stanowisk w Federalnym Ministerstwie Sprawiedliwości obsadzonych było przez dawnych członków NSDAP, od szefów referatów wzwyż. (…)

O tysiącach „szczerych komunistów” w rozmaitych instytucjach III RP, ministerstwach, sądach, prokuraturach, policji, aparacie skarbowym, itd. itp. wielu dawno mówiło wprost. Skoro rozprawa z nazistami w niemieckim resorcie sprawiedliwości trwała blisko 30 lat, to czy rozprawa w Polsce ze zbrodniarzami komunistycznymi już się dokonała, czy dopiero zaczyna? Poza wymienionymi przestrzeniami funkcjonowania państwa istnieje przecież jeszcze m.in. kadra naukowa i właśnie… sport!

Mariusz Baczyński i Janusz Schwertner opublikowali na łamach Onet.pl swój kolejny swoisty manifest ideologiczny, pt. Przerwana legenda. Materiał dotyczy „legendy” Wisły Kraków Leszka Snopkowskiego i krytyki zapisów ustawy, która ograniczyła pobory emerytalne i rentowe „utrwalaczom władzy ludowej”. – Słynny piłkarz po śmierci padł ofiarą ustawy dezubekizacyjnej, choć z ubecją nie łączyło go nic – grzmi tandem red. Baczyńskiego i red. Schwertnera. (…)

Tymczasem Snopkowski – raczej świadomie – dokonał wyboru swojej drogi życiowej. Podobnie do wyboru dokonanego przez przedwojennego napastnika reprezentacji Polski Ernesta Ottona Wilimowskiego. (…)

Ernest Wilimowski karierę piłkarską rozpoczął w niemieckim klubie 1.FC Katowice. Tym samym, który został reaktywowany w 2007 roku przez śląskich separatystów z Ruchu Autonomii Śląska… Po wybuchu II wojny światowej został wpisany na niemiecką listę narodowościową. W 1940 roku wyjechał w głąb III Rzeszy do Saksonii, prawie cała Polska zaś uznała go za zdrajcę narodu.

W celu uniknięcia służby wojskowej w Wehrmachcie został policjantem i kontynuował karierę sportową w barwach III Rzeszy. Grał w klubach: Bismarckhütter SV (1939), 1.FC Kattowitz (1939–1940), PSV Chemnitz (1940–1942 – Puchar Związku Rzeszy w 1941 roku), TSV 1860 München (1942–1943), w barwach którego dnia 15 listopada 1942 roku na Stadionie Olimpijskim w Berlinie po zwycięstwie 2:0 z Schalke Gelsenkirchen (Wilimowski strzelił bramkę w 80. minucie na 1:0) w finale zdobył Puchar Niemiec 1942 (Tschammer-Pokal), a Wilimowski z 14 golami został królem strzelców tych rozgrywek oraz reprezentował barwy LSV Mölders Krakau (1943), 1. FC Kattowitz (1944), Karlsruher FV (1944).

W 1942 roku jego matka Paulina Wilimowska za romans z rosyjskim Żydem trafiła do obozu koncentracyjnego w Auschwitz, do pracy u jednego z obozowych oficerów SS. Z pomocą przyszedł as lotnictwa myśliwskiego Luftwaffe, pułkownik Hermann Graf, twórca drużyny piłkarskiej Rote Jäger (1943–1944). Dzięki jego interwencji została zwolniona z obozu.

Wilimowski grał również w barwach reprezentacji III Rzeszy prowadzonej przez Seppa Herbergera, w której również imponował strzelecką skutecznością, gdyż w latach 1941–1942 w 8 meczach zdobył 13 bramek.

Po zakończeniu II wojny światowej Wilimowski za grę w reprezentacji III Rzeszy został wymazany z historii polskiej piłki. (…)

Nigdy już nie wrócił na Górny Śląsk, choć w 1995 roku była nawet szansa, żeby po latach przyjechał na Górny Śląsk na zaproszenie działaczy Ruchu Chorzów z okazji 75-lecia istnienia klubu. Jednak niepochlebne opinie (na kilka dni przed przyjazdem dziennikarz sportowy Bohdan Tomaszewski publicznie nazwał go zdrajcą i stwierdził, że nie powinien on przyjeżdżać do Polski) spowodowały rezygnację Wilimowskiego z przyjazdu na Górny Śląsk.

Cały artykuł Adama Słomki pt. „Krokodyle, czerwone łzy…” znajduje się na s. 1 i 2 grudniowego „Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Adama Słomki pt. „Krokodyle, czerwone łzy…” na s. 1 grudniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego