Umieszczanie dzieci w rodzinach zastępczych poza ojczyzną grozi wynarodowieniem. Brak rozwiązań unijnych w tej sprawie

Polacy proponują, by np. polskie Ministerstwo Sprawiedliwości było zawiadamiane o adopcji dziecka związanego z Polską poza granice kraju, aby zapobiec wychowaniu w obcym języku i tradycji.

W ostatnim miesiącu Ministerstwo Sprawiedliwości intensyfikuje prace nad rozwiązaniem kwestii umieszczania dzieci w rodzinach zastępczych poza ojczyzną lub krajem, z którymi dzieci są najbardziej związane.

Nie ma obecnie jednolitych przepisów w tym zakresie, a początkiem byłoby uregulowanie tych kwestii przynajmniej na poziomie unijnym. Pomysł nie spotyka się z pozytywnym echem wśród pozostałych państw członkowskich Unii. Wydaje się, że niektórym jest bardzo na rękę, aby dziecko umieszczać w rodzinie zastępczej za granicą, bez względu na więzy rodzinne, różnice kulturowe czy językowe.

Jest to część znacznie większego problemu: walki z tożsamością narodową. Nie zawsze ta kwestia jest tak nazywana wprost, jednoznaczne jednak są fakty. Nie udaje się, póki co, na poziomie unijnym wprowadzić rozwiązania, aby organ centralny – taki jak Ministerstwo Sprawiedliwości – był chociażby informowany, gdy dziecko posiadające polskie obywatelstwo, polskie korzenie, mówiące po polsku czy w inny sposób związane z krajem jest umieszczane w rodzinie zastępczej zupełnie poza swoim kręgiem kulturowym. Sytuacje te w wielkiej części pozostają niezbadane i wyciszone. Są trudne do wychwycenia szczególnie ze względu na aspekt transgraniczny.

Odległość od kraju ojczystego i zupełny brak pomocy ze strony instytucji kraju emigracji sprawiają, że wiele historii dzieci kończy się bardzo smutno. Kto będzie pamiętał, że dziecko do piątego roku życia mówiło po polsku, skoro znalazło „kochającą rodzinę belgijską”, która je przygarnęła? Kto wie, że np. w kraju żyje daleki krewny, który z radością by dziecko przygarnął?

Wydaje się, że jest to kwestia oczywista: prawem każdego dziecka jest zapewnienie mu kontynuacji wychowania zgodnie z kulturą, językiem i religią, w których do tej pory żyło. Jako argumenty przeciw takiemu rozwiązaniu państwa członkowskie UE, w tym Belgia, Francja, Niemcy, podają, że konieczność informowania organu centralnego to dodatkowe koszty. Poza tym jurysdykcja w takich kwestiach należy do właściwego sądu – i jak im wytłumaczyć, że wątpliwości budzi, czy sąd belgijski weźmie pod uwagę całościową sytuację i orzeknie zgodnie z tym podstawowym prawem człowieka do wychowania i do tożsamości narodowej? I że w kościach już czuć i intuicja krzyczy, że nie, oczywiście, że nie!

Być może propozycja Polaków zostanie na którymś etapie uwzględniona. Ministerstwo informuje, że ma to być wspólnie zgłoszona poprawka krajów Grupy Wyszehradzkiej, jednak to na razie nieoficjalne plany. Na pewno jednak już dziś warto je wspierać.

Komentarze