Śpiewajmy naszą historię! W naszym kraju od dawien dawna istnieje zwyczaj wspólnego śpiewania pieśni patriotycznych

Po 1945 roku władze komunistyczne zamierzały zmienić polski hymn. Bolesław Bierut zaproponował ponoć Stanisławowi Hadynie napisanie muzyki, a Władysławowi Broniewskiemu słów. Obaj odmówili.

Stefania Mąsiorska

Po zakończeniu I wojny światowej w listopadzie 1918 roku i objęciu władzy przez Piłsudskiego Polaków ogarnęła euforia.

Jędrzej Moraczewski, premier powołany już 18 listopada 1918 r., tak wspominał ten wyjątkowy dzień: Niepodobna oddać tego upojenia, tego szału radości, jaki ludność polską w tym momencie ogarnął. Po 120 latach prysły kordony. Nie ma „ich”. Wolność! Niepodległość! Zjednoczenie! Własne państwo! Na zawsze! Chaos? To nic. Będzie dobrze. Wszystko będzie, bo jesteśmy wolni od pijawek, złodziei, rabusiów, od czapki z bączkiem, będziemy sami sobą rządzili.

Ludzie na ulicach płakali ze szczęścia, modlili się w kościołach, a potem w domach, w gronie rodziny i przyjaciół, śpiewali. W naszym kraju od dawien dawna istnieje zwyczaj wspólnego śpiewania pieśni patriotycznych. A jest z czego czerpać.

Powstawały te pieśni w różnych okresach naszej historii, a śpiewano je zwłaszcza w wyjątkowych sytuacjach dziejowych, jak wojny, powstania narodowe i niewola, by wyrazić uczucia Polaków (bo słusznie Philip Harnoncourt twierdzi, że jeśli o czymś nie można powiedzieć, to można – a nawet trzeba – wyrażać to śpiewem i muzyką).

Tradycja takiego śpiewania sięga u nas czasów dynastii Piastów, a najstarszym przykładem jest łaciński hymn Gaude Mater Polonia (Raduj się, Matko Polsko) – napisany ku czci św. Stanisława ze Szczepanowa w 1253 roku przez Wincentego z Kielczy. Słynna Bogurodzica – pieśń bojowa rycerstwa polskiego – pełniła rolę hymnu podczas panowania dynastii Jagiellonów. Jan Długosz nazwał ją pieśnią ojczyźnianą (carmen patrium). (…)

W dobie porozbiorowej, 220 lat temu, 20 lipca 1797 r. poeta Józef Wybicki napisał Pieśń Legionów Polskich dla rodaków, którzy w maju 1797 r. na apel gen. Jana Henryka Dąbrowskiego przybywali do Włoch, by służyć u boku Napoleona, wierząc, że pomoże on odzyskać utraconą ojczyznę. Na cześć generała nazwano ją Mazurkiem Dąbrowskiego.

Autor doczekał się jeszcze za życia najpiękniejszej chyba nagrody, bo sam generał napisał mu w liście: Żołnierze do Twojej pieśni nabierają coraz więcej gustu i my ją sobie często nuciemy z winnym szacunkiem dla autora.

(…) Ostatecznie to Mazurek Dąbrowskiego 90 już lat jest oficjalnym hymnem narodowym, bo w lutym 1927 roku minister spraw wewnętrznych wydał zarządzenie, że ma być w takim charakterze wykonywany na wszystkich uroczystościach.

Dlaczego właśnie ten hymn żołnierzy-tułaczy, szukających drogi do ojczyzny, z żołnierskiej pobudki awansował do rangi pieśni narodowej, pokonując licznych konkurentów? Zawdzięcza to pierwszym siedmiu słowom: Jeszcze Polska nie umarła, kiedy my żyjemy – które „w zwięzły sposób objawiły możliwość istnienia narodu bez państwa”.

Dotąd rozumiano, że naród to państwo (granice, władze, instytucje, armia), a w tych słowach po raz pierwszy wyrażono nowe pojęcie: Polska żyje, dopóki noszą ją w sercach Polacy. Ojczyzna to idea wyższa niż państwo, ojczyzna jest uwewnętrznieniem w nas.

Po 1945 roku władze komunistyczne zamierzały zmienić polski hymn. Bolesław Bierut zaproponował ponoć Stanisławowi Hadynie napisanie muzyki, a Władysławowi Broniewskiemu słów. Obaj odmówili. Rozważano też zastąpienie Mazurka Dąbrowskiego pieśnią Ukochany kraj (Wszystko Tobie, ukochana ziemio), bo tekst utrzymany jest w duchu socrealistycznym (słowa napisał Konstanty Ildefons Gałczyński).

Ale to bieg zdarzeń w kraju sprawiał, że Polacy masowo, spontanicznie nadawali niektórym pieśniom tę szczególną rangę. I tak Mury śpiewane przez Jacka Kaczmarskiego stały się hymnem rodzącej się Solidarności, a pieśń Żeby Polska była Polską Jana Pietrzaka pełniła taką rolę w latach 80. jako wyraz sprzeciwu wobec ówczesnej władzy i wsparcia Solidarności. (…)

UNIKAJ TYCH BŁĘDÓW PODCZAS ŚPIEWANIA NASZEGO HYMNU:

TAK: kiedy my żyjemy                        NIE: póki my żyjemy

TAK: Czarniecki                                 NIE: Czarnecki

TAK: wrócim się przez morze               NIE: wrócił się/ rzucił się/ rzucim się przez morze

TAK: Już tam ojciec do swej Basi mówi zapłakany        NIE: Mówił ojciec do swej Basi cały zapłakany.

Cały artykuł Stefanii Mąsiorskiej pt. „To ojców naszych śpiew” znajduje się na s. 12 październikowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 40/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Stefanii Mąsiorskiej pt. „To ojców naszych śpiew” na s. 12 październikowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 40/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Komentarze