Problemem Rosji jest to, że nie zna własnych granic i zadaniem Zachodu jest wyznaczyć te granice. I to mamy do zrobienia

W Unii Europejskiej zawsze te państwa, które znajdują się między Rosją i Niemcami, ponoszą pewne ryzyko, że mocni gracze będą chcieli nas podzielić, podzielić się nami i skierować nas przeciwko sobie.

Krzysztof Skowroński
Alexander Vondra

Zdefiniujmy sytuację polityczną Europy.

W jednym lub dwóch zdaniach bardzo trudno to zrobić. W chwili obecnej UE znajduje się w sytuacji kryzysu, ponieważ okazało się, że projekt europejski jest dobry na dni słoneczne, a  kiedy pojawia się burza, mróz, deszcz – projekt trzęsie się w posadach i nie wiadomo, co z nim zrobić.

Moim zdaniem ten pierwotny projekt czterech wolności: ruchu, handlu, kapitału i usług stanowi olbrzymią wartość. Dla nas zaś tak naprawdę jest to konieczność życiowa, ponieważ bogactwo Republiki Czeskiej wynika z aktywności handlowej, więc to wszystko jak najbardziej warto zachować, żeby nie runęło.

Z drugiej strony trzeba tak to zrobić, żeby koncepcja integracji była komfortowa dla wszystkich, żeby nie był to jakiś kaftan bezpieczeństwa – one size, fits all – ponieważ wiadomo, że każda gospodarka jest inna, np. hiszpańska jest zupełnie odmienna chociażby od niemieckiej. (…)

Polska strategia w polityce zagranicznej to jest próba zbudowania mocnej współpracy w ramach Wyszehradu, z uwzględnieniem Zagrzebia i Rumunii. Czy ta strategia, która ma trochę stanowić siłę opozycyjną w stosunku do Berlina, z punktu widzenia czeskiego jest do przyjęcia?

Pamiętam do dziś dzień, kiedy kładliśmy podwaliny pod współpracę Grupy Wyszehradzkiej. W roku 1990 zorganizowaliśmy pierwszą konferencję. I to nawet jeszcze nie było pierwsze posiedzenie, ponieważ czekaliśmy na demokratycznego prezydenta, którego miały wyłonić polskie wybory, bo nie chcieliśmy tego robić z Jaruzelskim. Tak więc mamy bardzo dobre podwaliny i wykorzystajmy te relacje – to, co wywodzi się z historii Solidarności czy Karty 77, te dobre stosunki między Polską, Czechosłowacją, Węgrami i tę współpracę, którą nawiązaliśmy, komunikację przy jednym stole.

W Unii Europejskiej zawsze te państwa, które znajdują się między Rosją i Niemcami, ponoszą pewne ryzyko. Zawsze jest ryzyko, że mocni gracze będą chcieli nas podzielić, podzielić się nami i skierować nas przeciwko sobie. I w związku z tym V4 postrzegam jako olbrzymią wartość, którą trzeba chronić i podtrzymywać. Bo w poważnych sytuacjach historycznych, jak na razie, zawsze sobie poradziła: w roku 1991, podczas puczu w Moskwie; kiedy pukaliśmy do drzwi NATO; ostatnio w ramach kryzysu migracyjnego V4 stanowiła swego rodzaju głos zdrowego rozsądku. A więc V4 – na pewno tak.

Z drugiej strony widzę duże polskie ambicje, idee jeszcze być może z czasów Piłsudskiego czy Sikorskiego, z czasów II wojny światowej czy nawet Brzezińskiego pod koniec zimnej wojny, żeby stworzyć coś w rodzaju Międzymorza od Bałtyku po Morze Czarne. Moim zdaniem tu potrzebna jest ostrożność. Bo z jednej strony rozumiem logikę, która przyświeca takim ideom współpracy. Jednak te plany wydają mi się dosyć ambitne, ponieważ w przeszłości, jak wiadomo, tego rodzaju plany bardzo często kończyły się w połowie drogi, bo różnice między Bałtykiem a Bałkanami są jednak stosunkowo duże.

A więc skoncentrowałbym się na tym, żeby chronić V4, żeby może podejść do tego bardziej konserwatywnie, mniej ambitnie. Niewątpliwie po Brexicie po odejściu Wielkiej Brytanii z Unii współpraca, być może nawet w ramach głosowania, jest bardzo potrzebna, aby wyrównać pewnego rodzaju dominacje, które na pewno tutaj się pojawią.

W jakich sprawach Polska może liczyć na solidarność czeską?

Jak dla mnie, relacje z Polakami to jest alfa i omega, ja Polaków szalenie lubię. Polski heroizm dla Czecha, który jest dowcipny, ma swój humor, ale jest takim realistą trzymającym się ziemi, stanowi potrzebną inspirację, taką drugą stronę medalu. Polacy oferują bohaterstwo, możliwość rozwinięcia skrzydeł. (…)

Jednak trzeba też stwierdzić fakt, że w Polsce niemal codziennie mówimy na temat polityki wyszehradzkiej, a Czesi politykę wyszehradzką taktują jako margines swojej polityki. Czy to spostrzeżenie jest prawdziwe?

W Czechach podejście do V4 zawsze było trochę inne niż w Polsce. Nigdy nie traktowano tego jako sojuszu, w którym łączą nas wszystkie interesy. Takim drobnym przykładem może być polskie i czeskie rolnictwo, gdzie faktycznie niełatwo o znalezienie wspólnego języka. Jednak w stosunku do dużych sąsiadów w sprawach strategicznych ta współpraca się sprawdziła i nawet Czesi są tego świadomi.

Tu trzeba wziąć pod uwagę jeszcze jedną rzecz, bo była tutaj mowa o stosunkach mniejszego z większym, o Niemcach. Trzeba także pamiętać, że wielkość naszych narodów narzuca pewnego rodzaju asymetrię, bo Czechów jest 10 milionów, a Polaków 40 milionów. To jest duża różnica. Nasi ludzie czasami postrzegają to tak, że grozi nam ryzyko pewnego zdominowania przez Polskę. Myślę, że chyba Polska powinna przekonywać nas cały czas, że tak nie jest i nie będzie.

A więc, jak powiedziałem, ta relacja jest kluczowa. Kolejny czynnik jest taki, że reprezentacje polityczne w naszych krajach są całkowicie odmienne. W Polsce jest to raczej nurt chrześcijańsko-konserwatywny, na Węgrzech narodowo-konserwatywny, na Słowacji, powiedziałbym, taki lewicowo-biznesowy. U nas jest oligarcha Babiš, który, powiedziałbym, Polakom jest bardzo dobrze znany z przeszłości, bo mają z nim jeszcze swoje rachunki z czasów jego współpracy z lewicowymi socjalistami.

A więc na pierwszy rzut oka to są różnice, w przypadku których brak jakichkolwiek podstaw do współpracy. Nawet ludzie z Brukseli próbowali to wykorzystać, jak się mówi po czesku – rzucić widłami, po prostu nas podzielić. Kusić Czechów; nawet wspominano o niejakiej toksyczności V4. Ale pomimo tych różnic w orientacjach politycznych, to wszystko trzyma się razem i to jest wartość, o którą trzeba dbać. (…)

Cały wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z Alexandrem Vondrą, pt. „Mocni gracze chcą się nami podzielić”, można przeczytać na s. 4 czerwcowego „Kuriera Wnet” nr 36/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z Alexandrem Vondrą pt. „Mocni gracze chcą się nami podzielić” na s. 4 czerwcowego „Kuriera Wnet” nr 36/2017, wnet.webbook.pl

Komentarze