Czy powinniśmy za Marzec ’68 przepraszać? To była erupcja porachunków wewnątrz czerwonej szajki rządzącej Polską

Przeprosiny wynikają ze wstydu, który jest uczuciem indywidualnym. Nie pojmuję, czemu ja miałbym wstydzić się za partyjniaka, który wykorzystał okazję (a może ją stworzył?), by awansować.

SMUTNY ROK 1968

Henryk Krzyżanowski

Czy polskie władze mają dziś przepraszać za rok 1968? Premier Morawiecki by nie przepraszał, literat Twardoch raczej tak. Całkowicie zgadzam się tu z premierem, którego skrót myślowy „nie było wtedy Polski” (choć wyśmiany przez p. Twardocha) dobrze oddaje istotę rzeczy. Ta data była w istocie niespodziewaną erupcją porachunków wewnątrz czerwonej szajki rządzącej naszym krajem, nie pierwszą i nie ostatnią. Do historii Polski należy ona w takim samym stopniu jak, powiedzmy, wystawienie pomnika Dzierżyńskiego w Warszawie w 1951 roku albo nazwanie Katowic Stalinogrodem po śmierci Stalina.

Jednak Marzec 1968 to smutny czas, bowiem ucierpiało wtedy sporo przypadkowych osób nie związanych z polityką, np. wybitny fonetyk prof. Wiktor Jassem, wyrzucony z poznańskiej anglistyki. Albo studenci ujęci przez milicję w czasie demonstracji pod pomnikiem Mickiewicza i relegowani z uczelni. Wiele osób pochodzenia żydowskiego zmuszono do emigracji, o czym przejmująco śpiewał Wojciech Młynarski. Ale czy powinniśmy za 1968 przepraszać? Hmm…, przeprosiny wynikają ze wstydu, który jest uczuciem indywidualnym. Nie pojmuję, czemu ja miałbym wstydzić się za partyjniaka, który wykorzystał okazję (a może ją stworzył?), by awansować w nomenklaturowej hierarchii. Albo za nieznanego mi osobiście draba w długim płaszczu i motocyklowym kasku, który gonił za mną z pałką pod pomnikiem Mickiewicza? Byłem młodszy i szybciej biegłem, więc nie doznałem najmniejszego uszczerbku. Ale nawet gdyby mnie dopadł, czy miałbym dziś domagać się przeprosin? Od kogo? Organizatorzy i główni wykonawcy tej hecy już nie żyją, a na ewentualnym kolektywnym pokajaniu się pana Twardocha i jego admiratorów mi nie zależy.

Półwiecze tamtych wydarzeń jest wykorzystywane jako ilustracja rzekomego antysemityzmu Polaków. Kto pamięta tamte czasy, wie, że to bzdura. Pół roku wcześniej Izrael rozgromił arabskich sojuszników ZSRR w Wojnie Sześciodniowej, co ogromna większość rodaków powitała radością i zachwytem: „Patrz pan, jak Żydzi pogonili Ruskich” – to był powszechny komentarz ulicy. Więc gdzie tu antysemityzm?

Ten szczery podziw dla bitności izraelskich wojaków jaskrawo kontrastował z czystką antyżydowską urządzoną znienacka przez władzę kilka miesięcy później. W pamięci nie znajduję nawet śladu poparcia mas dla tamtej haniebnej operacji. Raczej zdumienie – syjoniści!? (przeciw którym szczuły partyjne media)? A kto to taki?

Marzec to miesiąc Wielkiego Postu, czas pokuty i żalu za grzechy. Ale za grzechy własne, nie cudze.

Felieton Henryka Krzyżanowskiego pt. „Smutny rok ‘68” znajduje się na s. 2 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Henryka Krzyżanowskiego pt. „Smutny rok ‘68” na s. 2 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 45/2018, wnet.webbook.pl

Komentarze