Od powietrza, głodu, ognia i wojny… Rosyjskie morowe powietrze na Śląsku podczas powstania listopadowego

Latarnie stawiano przy cholerycznych lazaretach i w miejscach grzebalnych zmarłych na cholerę. W okienkach wieży paliło się światło – ostrzegało żyjących, a zmarłym oświetlało drogę do wieczności.

Tadeusz Loster

Wybuch powstania listopadowego na terenach Królestwa Polskiego zaniepokoił władze pruskie. Prusacy obawiali się niepokojów społecznych na terenie Wielkiego Księstwa Poznańskiego, a nawet wybuchu powstania w tej części Prus, zamieszkałej przez Polaków. Rząd pruski zdecydował się na politykę „szkodzenia” powstaniu, oddając niemałe usługi Rosji. Jedną z najważniejszych było umożliwienie dostarczania żywności dla armii rosyjskiej. Już na początku 1831 roku z rosyjskich portów do portu w Gdańsku zaczęła napływać żywność dla armii Dybicza.

List wysłany z Wrocławia do Bralina 10 października 1831 r., z okrągłym „stemplem cholery” | Fot. ze zbiorów autora

Pierwsze zachorowania na cholerę ujawniono 27 maja 1831 r. w Gdańsku. Ofiarami zarazy byli robotnicy portowi Nowego Portu, a epidemia została przywleczona przez załogę rosyjskiego statku, który zawinął do Gdańska. W pierwszym miesiącu zachorowało ponad czterysta osób, z czego prawie trzysta zmarło.

Pod koniec maja powstała w mieście Komisja Sanitarna, która wydała rozporządzenia poparte zarządzeniami policyjnymi, mające na celu ograniczenie rozpowszechniania się epidemii w mieście i regionie. Aglomeracja miejska Gdańska otoczona została kordonem sanitarnym strzeżonym przez wojsko. Osoby zamierzające opuścić Gdańsk musiały poddać się kwarantannie trwającej 20 dni. Odkażano odzież i bagaże podróżnych, ale mimo tak ostrych środków zaradczych, epidemia cholery zaczęła ogarniać nowe tereny Prus. (…)

Aby rozpowszechnianie się cholery nie następowało za pomocą przesyłek pocztowych, na początku czerwca 1831 roku pruskie władze pocztowe wydały rozporządzenia, na mocy których korespondencję z terenów objętych zarazą dezynfekowano przed workowaniem i ekspedycją. Urzędnik pocztowy odbierał list od nadającego za pomocą drewnianych szczypiec, przesyłka była wielokrotnie przekłuwana specjalną igłą o przekroju krzyżykowym, następnie przytrzymywana drewnianymi szczypcami i odkażana parą palącej się siarki przez około 20 minut. Ówczesne listy posiadają niekiedy adnotację pocztową „Cholerasachel” – „sprawa cholery”.

„Latarnia umarłych” w Żernikach, dzielnicy Gliwic | Fot. ze zbiorów autora

Pod koniec lipca 1831 roku na terenie Prus wprowadzono także stemple do oznaczania przesyłek dezynfekowanych. Były to stemple o treści „SAN. St.” lub „SANITAETS STEMPEL” (stempel sanitarny). Listy przesyłane drogą pocztową odkażane były do końca trwania epidemii. Obecnie są zabytkowymi dokumentami okresu epidemii cholery z 1831 roku, choć zachowało się ich mało, z uwagi na to, że po przeczytaniu były palone. (…)

Żerniki to stara, XIII-wieczna osada, oddalona kiedyś o kilka kilometrów od Gliwic; obecnie jest dzielnicą miasta. Na skrzyżowaniu ulic Kurpiowskiej z Elsnera została wybudowana neogotycka, duża kaplica poświęcona św. Janowi Nepomucenowi. Obok kaplicy, a faktycznie jakby przyległa do niej, stoi kolumna choleryczna, wzniesiona w formie latarni umarłych. Miejsce, na którym stoi kaplica wraz kolumną, było miejscem grzebalnym – cmentarzem cholerycznym jeszcze w okresie wojen w latach 1632–1633, kiedy to co trzeci mieszkaniec osady Żerniki zmarł na cholerę.

W 1831 roku, kiedy na terenie Gliwic wybuchła zaraza cholery, miejsce to powtórnie posłużyło do grzebania zmarłych.

Cały artykuł Tadeusza Lostera pt. „Rosyjskie morowe powietrze” znajduje się na s. 10 i 11 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 44 strony dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Tadeusza Lostera pt. „Rosyjskie morowe powietrze” na s. 10 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl

Komentarze