Najdłużej w dziejach Europy funkcjonująca Unia. Zdzisław Janeczek o I Rzeczpospolitej / „Śląski Kurier WNET” 41/2017

Ta unia, mimo ułomności, funkcjonowała najdłużej w dziejach Europy, przybierając postać republikańską z obieralnym królem, a w czasach świetności nosiła miano Najjaśniejszej, jak Republika Wenecka.

Zdzisław Janeczek

Drogi do niepodległości
Od świetności do upadku

I Rzeczpospolitą stworzyli przedstawiciele elit trzech nacji, m.in. litewscy Kiszkowie, Gasztołdowie i Radziwiłłowie, Rusini: Sanguszkowie, Sapiehowie, Tyszkiewicze, Czartoryscy, Ostrogscy, Wiśniowieccy, Daniłłowiczowie; nację polską reprezentowali Potoccy, Zamoyscy, Lubomirscy, Tarnowscy i Lanckorońscy. Za nimi szła masa szlachecka trzech prowincji: Wielkiego Księstwa Litewskiego, Wielkopolski i Małopolski złożonej z ziem polskich i ziem ruskich aż po Kijów i Zadnieprze. Wszyscy oni korzystali z tych samych praw i paktowali na sejmach i sejmikach jak równi z równymi.

Książę Konstanty Iwanowicz Ostrogski, anonimowy portret z XVII wieku, Wikipedia

Oprócz Warszawy i Krakowa stołeczny charakter zachowały: Wilno jako stolica Wielkiego Księstwa Litewskiego (obejmującego także dzisiejszą Białoruś), Grodno, w którym obradował co trzeci sejm, Mińsk, gdzie na przemian z Nowogródkiem odbywała się wiosenna sesja Trybunału Głównego Wielkiego Księstwa Litewskiego (jesienna zawsze w Wilnie) oraz Kijów, podobnie jak Kraków, miasto królewskie Rzeczypospolitej, ważny ośrodek życia religijnego (prawosławia), kulturalnego (Akademia Mohylańska) i politycznego. Później doszedł jeszcze Poczajów, który zasłynął jako ośrodek pielgrzymkowy prawosławnych i grekokatolików. W mieście tym starosta kaniowski Mikołaj Potocki, katolik, ufundował jeden z najważniejszych klasztorów i ośrodków kultowych na Ukrainie, nazywany Ruską Częstochową.

Hetman Stanisław Żółkiewski, XVII-wieczny portret nieznanego artysty; Wikipedia

Mieszkańcy tych ziem solidarnie i z poświęceniem odpierali najazdy Moskwy, Tatarów i Turków. Hetman Stanisław Żołkiewski był pierwszym Europejczykiem, który zdobył Moskwę, i jedynym, który okupywał stolicę carów. W 1620 r. poległ pod Cecorą, a jego głowę osadzoną na pice posłano sułtanowi. Wraz z wodzem zginęło wielu jego żołnierzy. Równie dotkliwa była porażka księcia Konstantego Iwanowicza Ostrogskiego pod Sokalem (1519 r.). Pamięć pobitych rycerzy polskich i litewskich oraz wołyńskiej służby ziemskiej została utrwalona w literackim świadectwie, jakim był wiersz Jana Kochanowskiego Na sokalskie mogiły, który opiewał ofiarę tych, którzy osłaniali ukrainne miasta i wsie: Tuśmy się mężnie prze ojczyznę bili / I na ostatek gardła położyli. / Nie masz przecz gościu / złez nad nami tracić. / Taką śmierć mógłbyś sam drogo zapłacić.

Symbolem zbratania obu nacji stał się na Ukrainie starosta chmielnicki Przecław Lanckoroński (ok. 1489–1531) herbu Zadora, zwany przez Rusinów Lachem Serdecznym, oraz hetman kozaków zaporoskich Eustachy Daszkiewicz (ok. 1455–1535), starosta czerkieski, i Dymitr Iwanowicz Wiśniowiecki-Bajda (ok. 1535–1563), starosta winnicki, ataman kozacki i kniaź w jednej osobie. Podobnie rzecz miała się z hetmanem kozackim Petro Konaszewiczem-Sahajdacznym (1570–1622), obrońcą prawosławia i wiernym towarzyszem broni hetmana wielkiego litewskiego Jana Karola Chodkiewicza (1560–1621), zaprzyjaźnionym także z królewiczem Władysławem IV Wazą. O nich to śpiewano w Koronie dumy rycerskie, a na Ukrainie dumki kozackie. Wypadałoby również wspomnieć, nazywanego ruskim i litewskim Scipionem, księcia Konstantego Iwanowicza Ostrogskiego (ok. 1460–1530), hetmana wielkiego litewskiego,

Hetman Piotr Konaszewicz Sahajdaczny, portret anonimowego artysty z XIX wieku

protektora prawosławia w Rzeczypospolitej, wydawcę Biblii Ostrogskiej, który w 1514 r. po bitwie z wojskami moskiewskimi pod Orszą, nazywanej drugim Grunwaldem, zaintonował łaciński hymn Te Deum laudamus. W kampanii tej uczestniczył m.in. Jan Amor Tarnowski (1488–1561), przyszły hetman wielki koronny. Przedstawiciele tych trzech nacji: polskiej, litewskiej i ruskiej zlali się w jeden naród szlachecki.

Współczesny im Jan Kochanowski (1530–1584)), książę poetów Słowiańszczyzny, marzył, aby narody Rzeczpospolitej po unii państw i społeczeństw połączyła unia serc: A niechaj już Unii w skrzyniach nie chowamy, / Ale ją w pewny zamek do serca podamy.

Jednak naród szlachecki, strzegąc zazdrośnie swoich przywilejów i złotej wolności, nie dzielił jej z pozostałymi stanami, które nie uczestniczyły w bogatym życiu publicznym Rzeczypospolitej. Miało to znaczący wpływ m.in. na tożsamość chłopów, których mentalność zarówno w Koronie, na Litwie, jak i na Rusi kształtowały dominujące w Europie stosunki feudalne. W XVIII w. chłopi, pozbawieni praw obywatelskich, pozostali obojętni na dramat rozbiorów Rzeczypospolitej i utratę niepodległości. Upadek Rzeczypospolitej zapowiadał ponad wiekową niewolę jej narodów, najbardziej odczuwalną przez elity, które zaborcy skazali na zagładę.

Zarówno władcy prawosławnej Rosji, jak i protestanckich Prus za warunek powodzenia procesów rusyfikacyjnych i germanizacyjnych uważali zagładę narodu szlacheckiego i wytępienie katolicyzmu. Jednym z narzędzi unicestwienia Rzeczypospolitej było skłócenie ze sobą narodów zamieszkujących jej rozległe terytoria od Bałtyku do Morza Czarnego. Wszelkimi sposobami starano się zatrzeć pamięć unii, która, mimo swych ułomności, funkcjonowała najdłużej w dziejach Europy, przybierając postać republikańską z obieralnym królem, a w czasach świetności noszącej miano Najjaśniejszej, podobnie jak Republika Wenecka.

Kwestia chłopska i problem tożsamości

Syn ziemi kijowskiej, ukraiński poeta narodowy Taras Hryhorowicz Szewczenko (1814–1861) przestrzegał przed uleganiem fałszywym sugestiom prowadzącym do przedwczesnej radości z upadku Rzeczypospolitej, gdyż jej „trup” przygniecie także Ukraińców. Z kolei do Polaków, przypominając, jak to razem gromiliśmy Moskwę i Turków, apelował: „Podaj rękę Kozakowi i daj swe serce i odtwórzmy wspólnie ten Raj”.

Odszukanie jednak dróg do niepodległości przez Litwinów, Rusinów i Polaków wymagało czasu i nie było zadaniem łatwym. Jedną z najważniejszych kwestii do rozwiązania była sprawa chłopska. Chłopi byli najliczniejszą grupą społeczną, indyferentną jednak politycznie i obojętną na sprawy publiczne. Przez wieki w ramach systemu feudalnego zajmowali się tylko sianiem i oraniem, a ich świadomość ograniczał horyzont kościoła-cerkwi, dworu i karczmy. Nie mieli żadnego kontaktu z państwem. Nie służyli w wojsku ani nie płacili podatków. Dzierżawiąc ziemię na mocy ustroju feudalnego, nabywali praw do dóbr feudalnych swego pana, który nie mógł ich usunąć z zagrody.

Tadeusz Kościuszko, mal. K. Wojniakowski | domena publiczna, Wikipedia

Przelewanie krwi za ojczyznę było przywilejem szlacheckim i tylko szlachcic płacił podatki, których wysokość uchwalał sejm. Polityka rodzinna rozładowywała nadwyżki demograficzne wśród szlachetnie urodzonych, co zapobiegało dekoncentracji ziemi. Najstarszy syn dziedziczył dobra alodialne, młodsi podejmowali karierę wojskową lub duchowną albo wstępowali do klasztorów, gdzie często lokowano też córki. Szlachcic miał ziemię, jeździł nawet z odległego Zaporoża na sejmiki i sejmy ordynaryjne i extraordynaryjne, wybierał królów i deputatów do Trybunałów Koronnych i Litewskich, korzystał z przywileju nietykalności osobistej i majątkowej oraz prawa do rokoszu, służył tylko w jeździe (autoramentu narodowego), na wyprawy wojenne wyruszał z własnym pocztem i ekwipunkiem. Najzamożniejsi i najlepiej wyszkoleni zaciągali się do husarii. Piechota był to autorament cudzoziemski i służyli w nim nie chłopi, a najemnicy niemieccy i szkoccy. Tak więc tylko szlachcic miał tożsamość i stanowił tzw. naród polityczny, a chłopi polscy, litewscy i ruscy stanowili żywioł, który zaborcy postrzegali jako łatwy łup. W ich mniemaniu można go było przekształcić w lojalnego poddanego, według wzoru, jakim był chłop z guberni tambowskiej lub piasków Brandenburgii. Różnice społeczne i religijne (sprawa dysydentów) posłużyły zaborcom do pogłębienia podziałów wśród mieszkańców dawnej Rzeczypospolitej, a utrzymanie tzw. serwitutów, czyli użytków wspólnych, miało skłócić wieś z dworem. Chłopi w omawianym okresie byli zainteresowani wyłącznie zniesieniem poddaństwa i uwłaszczeniem, a piętnem przeszłości była cechująca ich mentalność niewolnika.

W tej sytuacji kolejne zrywy powstańcze 1794, 1830/1831 i 1863 r. musiały się skończyć klęską i zdziesiątkowaniem dawnych elit Rzeczypospolitej. Od tego momentu Polacy, Ukraińcy i Litwini będą się sposobić do wybicia się na niepodległość, każda nacja na własną rękę. Jednak do realizacji tego celu koniecznością było w latach 1863–1918 zbudowanie tożsamości narodowej i patriotycznej mas chłopskich.

Dawny stan szlachecki w niektórych rejonach Rzeczypospolitej uległ niemal całkowitej biologicznej zagładzie. Było to m.in. zasługą generała Dimitrija Bibikowa (1788–1870), w latach 1837–1852 gubernatora podolskiego i wołyńskiego oraz gubernatora wojennego kijowskiego, zdecydowanego rusyfikatora, współinicjatora i wykonawcy wielkiej akcji weryfikacji szlachectwa, w wyniku której masy szlachty zagrodowej na Ukrainie zostały pozbawione praw stanu i wcielone na 25 lat służby w szeregi armii rosyjskiej na Kaukazie. W ten sposób zniknęła z przestrzeni Ukrainy szlachta zaściankowa, równie liczna jak ta na Litwie, opisana przez Adama Mickiewicza w Panu Tadeuszu.

Osoba gubernatora D. Bibikowa i związane z nim wydarzenia zainspirowały T.H. Szewczenkę do napisania utworu pt. Opętany. Poeta ubolewał, iż uciskany w imieniu cara naród nie tylko nie buntował się przeciw swojemu losowi, ale wręcz starał się prześladowcy przypodobać. Wielu mieszkańców Ukrainy dążyło tylko do tego, by wkupić się w łaski administracji gubernatora D. Bibikowa. Poeta określił swoich rodaków jako ród przeklęty. Chłopi w zaborze rosyjskim po zniesieniu poddaństwa i uwłaszczeniu musieli płacić podatki państwu i obowiązywała ich 25-letnia służba wojskowa. Aby się nie buntowali, urzędnicy carscy indoktrynowali niepiśmiennych poddanych, rozgłaszając, iż gdyby Rzeczypospolita nie upadła, nadal obowiązywałaby pańszczyzna, i radzili mużykom jak najdalej trzymać się od Polski. W okresie powstań zachęcali do napadów na dwory i zaboru mienia szlachty, w szczególności tej katolickiej. W okresie powstania 1863 r. chłopi po raz kolejny okazali swą wrogość wobec Polski i niechęć do idei niepodległości. W drastyczny sposób opisał to Stefan Żeromski (1864–1925) w noweli Rozdziobią nas kruki, wrony.

Rosjanie w walce z powstańcami próbowali wykorzystać doświadczenia rabacji galicyjskiej 1846 r. i przeciwstawić polskich, litewskich oraz ruskich chłopów miejscowej szlachcie. Włożono wiele wysiłku, aby wzmocnić wśród włościan przekonanie, iż powstanie to „pańska wojna”. Mordom i okrucieństwom nadano ideologiczny charakter.

Z narzędzia władzy stał się terroryzm systemem, planowym wprowadzeniem przemocy we wszystkie dziedziny życia warstwy ziemiańskiej, apoteozą mordu jej przedstawicieli. Odwoływano się do najgorszych instynktów i pożądliwości „na wpół dzikich ludzi”. Witebski naczelnik wojenny zachęcał chłopów i wojsko do masowej eksterminacji, mówiąc „Car i Rosja będzie wam dziękować, kiedy mniej będziecie brali w niewolę, a więcej będziecie zabijali”. Kolportowano różnego rodzaju druki, jak np. pismo pt. Tajemna wola cara, które nawoływało do wymordowania wszystkich katolików chłopów i całej szlachty. „Ziemia ich będzie należeć do tych, co wyostrzą noże, kosy i topory”.

Schizmatyccy popi podżegali z ambon do mordów i palenia. Sprawcom rzezi obiecywano wdzięczność cara, bogactwo i awans do rosyjskiego stanu szlacheckiego. Władze rosyjskie wyznaczyły dla chłopów nagrodę w wysokości 10 rubli za żywego schwytanego powstańca oraz 5 rubli za głowę każdego polskiego buntownika.

Jeszcze w ostatnich dekadach XIX w. powstańcy 1863 r. byli w chłopskim przekazie uosobieniem szaleństwa i zbrodni, o Kazimierzu Wielkim (1310–1370) dawni pańszczyźniani wiedzieli tylko tyle, że ożenił się z niechrzczoną Żydówką, w Janie III Sobieskim (1629–1696) widzieli króla szlachty, a o ostatnim władcy Stanisławie Auguście (1732–1798) mówili, że sprzedał Polskę carycy. Kolejne powstania oceniali jako potworną zbrodnię i plagę tego świata. Nawet Tadeusz Kościuszko (1747–1817), zgodnie z propagandą zaborców, został zapamiętany jako zbrodniarz i szalony szlachcic, który przyjechał bryczką do Krakowa i wydał wojnę największym potęgom tego świata.

Mocarzem nad mocarzami jawił się rosyjski car – olbrzym w złotej zbroi, który rozkazywał światu, gdyż jego władza pochodziła od Boga. Do chłopskiej historii przeszedł imperator Mikołaj I (1796–1855), ponieważ w 1848 r. pomógł ich cesarzowi Franciszkowi Józefowi I (1830–1916) pokonać węgierskich buntowników L. Kossutha (1802–1894). Jednych powywieszał, a drugich uwiózł w głąb Rosji, za co dostał należne mu złoto.

Tożsamość chłopa zarówno w Galicji Zachodniej, jak i Wschodniej miała wiele wspólnego. Jedni i drudzy nie uważali się za Polaków, bez względu na to, czy mieszkali pod Krakowem, Tarnowem, czy pod Stanisławowem i Tarnopolem. Ci spod Krakowa jeszcze w drugiej połowie XIX w. na pytanie, czy są Polakami, odpowiadali – nie, i wskazywali na mieszkańców dworu. Krwawym pogromom ludności ziemiańskiej na Ukrainie odpowiadała Rzeź Galicyjska zwana rabacją chłopską, do której doszło w 1846 r. pod przewodnictwem Jakuba Szeli (1787–1860). Ci, co wówczas dawali chłopom wolność z urzędu, kierowali się intencją zahamowania procesu przebudzenia narodowego. Ich dążeniem było, by chłopi stali się Rosjanami, Austriakami i Prusakami. Rzeczpospolita była wciąż groźna, chciano wymazać jej pamięć i przysłonić darem wolności od cara lub cesarza.

Taras Szewczenko, autoportret z 1840 r., domena publiczna, Wikipedia

Wbrew oczekiwaniom zaborcy podjęli kontrdziałania przedstawiciele rodzimych elit, m.in. Oleksandr Barwiński (1847–1927) herbu Jastrzębiec i Wacław Lipiński, po ukraińsku Wiaczesław Łypynskyj (1882–1931), herbu Brodzic. Barwiński jako pedagog, historyk i polityk ukraiński działał w Towarzystwie „Proswita”, którego celem było zwalczanie analfabetyzmu, działanie na rzecz wzrostu świadomości narodowej, działalność wydawnicza, prowadzenie chórów, orkiestr, bibliotek, czytelni i świetlic oraz organizowanie i wspieranie ukraińskiego ruchu spółdzielczego. Z kolei historyk i publicysta W. Lipiński budował zręby ukraińskiego ruchu konserwatywnego i współtworzył Ukraińską Partię Demokratyczną Włościańską. Opowiadał się, podobnie jak Barwiński, za zgodą Ukraińców i Polaków jako współgospodarzy tej samej ziemi, po to, by zlikwidować nędzę galicyjską i dzielić się prawami, jak równi z równymi. Obaj jako konserwatyści kierowali się zasadami chrześcijańskimi.

Podobnie, jak T. Szewczenko, osadzeni byli w tradycji kultury greckiej oraz tkwili w etyce prawosławia i nauce Chrystusa, na której wyrosła Ruś Kijowska. Znaleźli się w opozycji do nowych modnych prądów, takich jak socjalizm-marksizm propagujący walkę klas i darwinizm społeczny, na którym wyrosły: rasizm i nauki o czystości krwi oraz teoria walki ras. Nurty te w XX w. zebrały krwawe żniwo wśród narodów zamieszkujących tereny dawnej Rzeczypospolitej. Świadectwem, jak różne były to światy, mogą być m.in. żeńskie imiona nadawane przed rewolucją 1917 r.: Wiera, Nadieżda i Lubow (trzy cnoty kanoniczne) oraz Irina od greckiego słowa pokój. W czasach stalinowskich zastąpiono je nowymi imionami, jak: Kolektywizacja, Industrializacja i Elektryfikacja.

Problem unarodowienia chłopów a niepodległość

Tak więc najważniejszą na ziemiach byłej Rzeczypospolitej drogą do niepodległości była droga do unarodowienia chłopa. Na ziemiach polskich podjęto w tym kierunku różne działania, w które zaangażował się Kościół, ziemiaństwo-inteligencja i ruchy polityczne. Duchowieństwo podjęło m.in. w walkę z alkoholizmem (nałogiem niewolników), powołując liczne bractwa trzeźwości. Na Śląsku z akcji duszpasterskiej zwalczania plagi pijaństwa zasłynął w 1844 r. ks. Alojzy Ficek (1790–1862), twórca Sanktuarium Maryjnego w Piekarach Śląskich, do którego pielgrzymowały setki tysięcy chłopów i robotników. Podjęto równolegle wysiłek alfabetyzacji, tj. nauki czytania i pisania. Pojawiły się zarówno w Kongresówce, jak i w Galicji liczne czasopisma dla ludu. Ponadto we wszystkich zaborach upowszechniano rodzimą literaturę. Działały liczne koła Towarzystwa Czytelni Ludowych i Macierz Polska, pojawiły się Latające Uniwersytety. Jak ważną rolę odegrała literatura piękna, potwierdza lektura pamiętników działaczy ludowych: Wincentego Witosa (1874–1945) i Jakuba Bojki (1853–1943). Powszechnie czytano Biblię w przekładzie ks. Jakuba Wujka (1541–1597), Kazania Sejmowe i Żywoty świętych ks. Piotra Skargi (1536–1612) oraz Trylogię Henryka Sienkiewicza (1846–1916), która biła rekordy poczytności.

 

H. Sienkiewicz, mal. Kazimierz Pochwalski | domena publiczna, Wikipedia

Jednak talent pisarski H. Sienkiewicza nie wydałby takich owoców, gdyby nie Konrad Prószyński (1851–1908), pseudonim „Kazimierz Promyk”, urodzony w zubożałej rodzinie szlacheckiej w Mińsku działacz oświatowy, pisarz i wydawca. Ojciec jego prowadził w Mińsku zakład fotograficzny, jeden z pierwszych na ziemiach Rzeczypospolitej. Jako dziecko został on zesłany wraz z rodzicami i rodzeństwem do Tomska na podstawie oskarżenia ojca o działalność patriotyczną, polegającą m.in. na sygnowaniu prac znakiem Orła i Pogoni. W wieku 17 lat wrócił do kraju i w 1875 r. założył tajne Towarzystwo Oświaty Narodowej, mające na celu edukowanie ludu.

„Promyk” był autorem podręczników do nauki czytania, m.in. pierwszego nowoczesnego elementarza (wyd. 1875) oraz wydanej w 1879 r. Obrazkowej nauki czytania i pisania (nagrodzonej na międzynarodowej wystawie Londyńskiego Towarzystwa Pedagogicznego 1893). Propagował ponadto nauczanie indywidualne metodą samouctwa i położył zasługi w upowszechnianiu czytelnictwa na wsi. Od 1881 r. wydawał tygodnik dla chłopów pt. Gazeta Świąteczna, a w 1878 r. założył w Warszawie Księgarnię Krajową, zajmującą się rozpowszechnianiem literatury popularnej. Za swą ofiarną pracę otrzymał tytuł członka honorowego Towarzystwa Szkoły Ludowej.

Można śmiało powiedzieć, iż wszystkie partie polityczne razem wzięte nie były w stanie dokonać tego, co udało się H. Sienkiewiczowi i „Promykowi”. Jak opisywał J. Bojko, dla chłopów, którzy posiedli sztukę czytania, kontakt z dziełem H. Sienkiewicza był prawdziwą ucztą duchową. Podczas lektury, gdy doszli do zbaraskiej historii Litwina Longinusa Podbipięty i opisu jego męczeńskiej śmierci, najpierw ojciec i wuj lektora uklękli w izbie i odmówili modlitwę za konającego, a potem pacierz za spokój duszy wielkiego rycerza. Scena ta obrazuje fenomen siły słowa i otwarcie chłopskiej wyobraźni na sprawy publiczne.

Również mieszkańcy dworów włączyli się w akcję oświatową. Przykład dała jeszcze w pierwszej połowie XIX w. księżna Izabela Czartoryska (1746–1835), nazywana Matką Spartanką, prekursorka polskiego muzealnictwa i autorka Pielgrzyma w Dobromilu (1817), podręcznika historii Polski dla ludu, zawierającego powiastki i zalecenia z dziedziny moralno-obyczajowej. Była to pierwsza publikacja mająca na celu budzenie w warstwie chłopskiej tożsamości narodowej. Księżna I. Czartoryska uwypuklała ciężkie warunki bytowe chłopów i ich przynależność do narodu polskiego.

Z kolei Adam Asnyk (1838–1897) został jednym z współzałożycieli Towarzystwa Szkoły Ludowej (1882), a później jego honorowym członkiem. Jak to wyglądało, w sposób obrazowy opisał później w swoich wspomnieniach rysownik Szymon Kobyliński (1927–2002) na przykładzie własnej rodziny. Tak więc najważniejszymi czynnikami nacjonalizacji chłopów były: książki, nauczyciel, ksiądz, masowa emigracja zarobkowa, znajomość biegu wydarzeń dziejowych, gazety dla ludu, rodzina i aktualne wydarzenia. Za Oceanem dowiedzieli się nie tylko, że Ameryka to łóżko i fabryka, ale także, iż są Polakami, gdyż każdy jest skądś.

Do tego należałoby dodać rodzący się w Galicji ruch chłopski, którego jednym z głównych animatorów był ks. Stanisław Stojałowski (1845–1911). Otrzymane prawo głosu wyborczego było tylko potwierdzeniem słów, iż „chłop potęgą jest i basta”. W ruch nauczania chłopów włączyła się endecja, pojawiły się nowe tytuły prasowe, jak: „Polak” i „Przegląd Wszechpolski”. W 1894 r. ugruntowała się legenda Naczelnika w sukmanie. We Lwowie udostępniono Panoramę Racławicką, a Kościuszko został zaakceptowany przez masy jako bohater, który poprowadził chłopów do walki o wolność i niepodległość. Mit Kościuszki dopełniła popularyzacja takich bohaterów, jak osoby słynącego z męstwa i odwagi kosyniera Bartosza Głowackiego (ok. 1758–1794) z Rzędowic i szewca Jana Kilińskiego (1760–1819).

Józef Piłsudski w 1930 r. | Fot. autor nieznany, Wikipedia

Unarodowieniu i kształtowaniu tożsamości jednostkowej sprzyjała również emigracja do miast. W Łodzi i Warszawie rodził się nowoczesny przemysł, tworzyła się klasa robotnicza, a wśród działaczy ruchu socjalistycznego pojawili się: młody J. Piłsudski (1867–1935) i Bolesław Limanowski (1835–1935), osobnicy „opętani wizją niepodległej Polski”. Ukierunkowali oni ruch robotniczy w stronę działań wolnościowych, kwestionując antyniepodległościowy program I Proletariatu i podporządkowanie polskiego ruchu zwierzchnictwu rosyjskiemu.

Na dawnym terenie I Rzeczypospolitej to PPS miała być hegemonem. Piłsudski i jego otoczenie połączyli wyzwolenie społeczne z kwestią odbudowy suwerennej Polski. Był to początek drogi do niepodległości, wytyczony przez nowego przywódcę, który nie zamierzał być pokornym sługą cara Wszechrosji.

W opozycji do tej formacji ukształtował się nurt Feliksa Dzierżyńskiego (1877–1926) i Róży Luksemburg (1871–1919), a stworzona przez nich SDKPiL była przeciwna tendencjom niepodległościowym i tradycji narodowej jako bagażowi nie przystającemu obywatelom świata, rewolucjonistom burzącym stary ład, sięgającym po rząd dusz. Grupa ta jednak nie uzyskała powszechnej akceptacji społecznej.

Natomiast budowy kultury niepodległości podjął się Stanisław Wyspiański (1869–1907), dramaturg, poeta i artysta malarz. Autor Wesela i Wyzwolenia wezwał rodaków do przebudzenia narodowego i wyjścia z chocholego tańca. W Krakowie spotkał się on z Józefem Piłsudskim, orędownikiem drogi romantycznej, wyrażającej się w filozofii czynu zbrojnego.

Naród z letargu budziły także dzieła Wacława Gąsiorowskiego (1869–1939) nawiązujące do epopei napoleońskiej i powstania listopadowego. Ich autor, ścigany przez carską ochranę za publikację pt. Ugodowcy (opisującej wizytę cara Mikołaja II w Warszawie), musiał szukać schronienia we Lwowie. Jego książki Huragan i Rok 1809 umacniały orientację Polaków na Zachód.

Podobną rolę odgrywały prace Szymona Askenazego (1865–1935), twórcy lwowskiej szkoły historycznej, w poglądach zbliżonego do obozu legionowo-piłsudczykowskiego. Autor Przymierza polsko-pruskiego (1918) i najlepszej biografii Księcia Józefa Poniatowskiego (1905) tworzył w duchu romantycznym i polemizował ze szkołą krakowską, która winą za rozbiory obarczała głównie samych Polaków. Jego dzieła cieszyły się równą poczytnością co powieści S. Żeromskiego i dramaty S. Wyspiańskiego. W czasie pierwszej wojny światowej przebywał w Szwajcarii i współpracował z H. Sienkiewiczem przy redakcji czasopisma komentującego sytuację międzynarodową. W sprawy narodowe mocno zaangażowała się Maria Konopnicka (1842–1910), czemu wyraz dała w Rocie, wierszu wymierzonym w kampanię germanizacyjną w zaborze pruskim.

Dwie najważniejsze drogi do niepodległości Polski

Obok romantycznej drogi powstańczej J. Piłsudskiego, szlachetnego rewolucjonisty i socjalisty, na którą wkroczyła Organizacja Bojowa PPS, ponadpartyjny Związek Walki Czynnej (1908), Związek Strzelecki (1910), Pierwsza Kadrowa i Legiony Polskie (1914), biegła równolegle droga pragmatyzmu Romana Dmowskiego, stawiającego na katolicyzm i polskiego chłopa. Jej celem również była niepodległość. Autor Myśli nowoczesnego Polaka (1902) i traktatu Niemcy, Rosja i kwestia Polska (1907) negował sens drogi powstańczej. Licząc na konflikt z Niemcami, chciał zyskać zaufanie Rosji i powiększyć granice autonomii wraz ze zjednoczeniem wszystkich ziem polskich. O kształcie terytorialnym odrodzonego państwa zgodnie z dążeniami endeckimi miał decydować program inkorporacji.

Roman Dmowski | Fot. Wikipedia

Nie tylko dla jej przywódców wielką wagę miała dokonana w Rosji rewolucja lutowa 1917 r. Rząd Tymczasowy księcia Gieorgija Lwowa, wyłoniony w wyniku porozumienia Komitetu Tymczasowego Dumy i Piotrogrodzkiej Rady Delegatów Robotniczych i Żołnierskich przelicytował niemiecko-austriacki Akt 5 XI 1916 r. i zadeklarował chęć utworzenia Polski niepodległej związanej z Rosją. Odtąd R. Dmowski w Paryżu mógł oficjalnie domagać się wolnej Polski. Z kolei J. Piłsudski po odmowie przysięgi na wierność cesarzowi Niemiec w lipcu 1917 r. został osadzony w twierdzy w Magdeburgu, a jego legioniści internowani w obozach w Szczypiornie i Beniaminowie.

Obie drogi w 1918 r. doprowadziły do jednego celu, jakim było odzyskanie niepodległości. Na sukces Polaków złożyła się praca związana z epopeją Legionów, POW, Korpusu Polskiego Józefa Dowbora-Muśnickiego (1867–1937) i Błękitnej Armii gen. J. Hallera (1873–1960). Podczas gdy od listopada 1918 r. J. Piłsudski tworzył w kraju wojsko, Roman Dmowski w Paryżu i Ignacy Paderewski (1860–1941) w USA zabiegali o uznanie wolnej Polski. Proklamowaną wreszcie 11 XI 1918 II Rzeczpospolitą należało jednak obronić przed agresorem ze wschodu, który mógł liczyć na wspólnotę interesów drugiego wielkiego sąsiada Polski. Niemcy i Rosja Sowiecka zgodnie myślały o likwidacji państwowości polskiej. Z kolei mocarstwa zachodnie nie widziały potrzeby popierania polskich aspiracji. Punktem kulminacyjnym zmagań o niepodległość był rok 1920, a ich bohaterem stał się Józef Piłsudski.

Przyszły Pierwszy Marszałek Polski zamierzał osiągnąć swój cel przez federację Polski z państwami powstałymi po rozpadzie Imperium Rosyjskiego (Litwą, Łotwą, Estonią, Białorusią, oraz sojuszniczą Ukrainą), w której Polska miałaby głos najważniejszy (Międzymorze Bałtycko-Czarnomorskie). Piłsudski był przekonany, że istnienie Polski między Niemcami a Rosją jest uzależnione od stworzenia systemu silnych sojuszy lokalnych uniemożliwiających ponowny rozbiór terytorium odrodzonej Rzeczypospolitej pomiędzy dwóch silnych sąsiadów – Niemcy i Rosję.

Jego zdaniem sama Polska byłaby zbyt słaba, by oprzeć się równoczesnej ekspansji niemiecko-rosyjskiej. W tym nurcie mieściła się też tzw. koncepcja prometeizmu. Na tym gruncie zrodziła się później idea Międzymorza jako przeciwwagi państw Europy Środkowo-Wschodniej, Skandynawii i Bałkanów dla agresywnych przygotowań wojennych państw totalitarnych, tj. Niemiec, ZSRR i Włoch.

Narzędziem realizacji tej idei miało być wojsko, które J. Piłsudski stworzył z byłych strzelców, legionistów, członków zakonspirowanej POW, Dowborczyków i Armii Błękitnej gen. J. Hallera. Plan wyzwolenia byłych narodów dawnej Rzeczypospolitej przewidywał podział terytorialny na kantony zamieszkałe przez Polaków, Białorusinów bądź Litwinów. Ci ostatni wyrazili jednak ostry sprzeciw. Natomiast wyrazem podjętej współpracy z Białorusinami było powołanie Armii Ochotniczej pod dowództwem gen. Stanisława Bułak-Bałachowicza (1883–1940), która walczyła u boku polskich wojsk ze skutecznością równą Armii Konnej S. Budionnego, którą chlubiła się Armia Czerwona.

Stanisław Bułak-Bałachowicz | Fot. ze zbiorów autora

Już w grudniu 1919 r. J. Piłsudski spotkał się w Belwederze z atamanem Symonem Wasylowiczem Petlurą (1879–1926) i porozumiał się co do warunków współpracy polsko-ukraińskiej. Ukraińska Republika Ludowa znajdowała się wówczas w bardzo trudnej sytuacji militarnej. Po upadku Hetmanatu Pawło Skoropadskiego Rosja Sowiecka ogłosiła, że w związku z anulowaniem traktatu brzeskiego przestała uznawać niepodległość Ukrainy. W grudniu 1918 r. na terytorium URL wkroczyły z kierunku Kurska oddziały Armii Czerwonej, posuwając się w głąb kraju. 3 I 1919 r. zajęły Charków, instalując tam marionetkowy Tymczasowy Robotniczo-Chłopski Rząd Ukrainy, który proklamował 29 I 1919 r. powstanie Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. 5 II br. rząd URL pod naporem nacierającej Armii Czerwonej opuścił Kijów, udając się kolejno do Winnicy, Równego i Kamieńca Podolskiego. Dla Ukraińców nastał ciężki czas próby.

Na ich terenie operowały także oddziały „Białych” gen. Antona Denikina. Resztki państwowości ukraińskiej stanowiły cienki bufor oddzielający wojsko polskie od Armii Czerwonej i formacji gen. A. Denikina. 21 IV 1920 r. S. Petlura zawarł układ sojuszniczy z Polską i od polsko-ukraińskiej ofensywy na Kijów do zawieszenia broni w wojnie polsko-bolszewickiej (12 X 1920 r.) był jedyną uznawaną międzynarodowo głową państwa Ukrainy.

Sojusz z S. Petlurą i ofensywa polsko-ukraińska na Kijów miała na celu przywrócenie wolnej Ukrainy. Polacy zapewnili broń, natomiast Ukraińcy zaopatrzenie w żywność. Tylko 6 Armia polska przekazała na potrzeby wojska ukraińskiego: 30 tysięcy karabinów, 298 karabinów maszynowych, 38 dział polowych i 6 ciężkich, 1 tysiąc pistoletów, 40 tysięcy mundurów, 29 tysięcy kompletów bielizny, 2 tysiące namiotów i 17 samochodów ciężarowych. Poza tym 6 Armia polska przekazała jednostkom ukraińskim około 600 tysięcy naboi karabinowych i 6 tysięcy sztuk amunicji artyleryjskiej. Już od 10 II 1920 r. oficerowie S. Petlury otrzymywali takie same pobory jak polscy. J. Piłsudski udzielił także wsparcia wysłannikowi dyplomatycznemu URL w Paryżu hrabiemu Michajło Tyszkiewiczowi.

Po zdobyciu Kijowa przez podkomendnych gen. Edwarda Rydza-Śmigłego S. Petlura i J. Piłsudski spotkali się w Winnicy, gdzie Naczelny Wódz Polski wypowiedział ważne słowa: „Niech żyje wolna Ukraina!”. W Kijowie na gmachach użyteczności publicznej zawisły ukraińskie sztandary i odbyła się polsko-ukraińska defilada. Nadszedł też czas sprawdzianu, czy Ukraińcy, podobnie jak Polacy, odrobili lekcję historii i powtórzą fenomen znad Wisły, czy w latach 1863–1920 przebyli drogę prowadzącą do budowy tożsamości narodowej mas chłopskich? Od odpowiedzi na to pytanie zależały losy kampanii.

Na froncie białoruskim Sowieci przygotowywali kontrofensywę. Piłsudski w przypadku szybkiej rozbudowy armii URL mógł przerzucić swoje wojska z frontu ukraińskiego na Białoruś i pobić przeciwnika, zanim ten podjąłby kroki wojenne. Niestety do Petlury zgłosiło się zamiast oczekiwanych 100 000, tylko 2000 ochotników. Ukraińscy chłopi, podobnie jak w 1863 r., wobec sprawy niepodległości ojczyzny zachowali się biernie. Garnęli się pod sztandary atamana anarchizmu Nestora Machny (1888–1834) i walczyli z Białą Gwardią, kozakami P. Skoropadskiego, bolszewikami i oddziałami S. Petlury lub zaciągali się do Armii Czerwonej. Jej agitatorzy cieszyli się powszechnym mirem, ponieważ głosili hasła typu: „pokój chatom, wojna pałacom”, „cała ziemia w ręce ludu” itp. lub straszyli, iż z Petlurą wrócą polscy panowie. Bierną postawę społeczeństwa usprawiedliwiała w części wieloletnia wojna, połączona z rekwizycjami, gwałtami i rabunkami. Inaczej zachowali się polscy chłopi, którzy w 1920 r. poszli w bój z najeźdźcą nawet z kosami kutymi na sztorc.

W tej sytuacji bolszewicy zdążyli pierwsi zaatakować i przełamać flankę białoruską, przez co zmusili siły polsko-ukraińskie do pośpiesznego odwrotu spod Kijowa. Petlura i jego żołnierze dzielnie towarzyszyli Polakom do końca tej wojny. Po 18 X 1920 r. i wejściu w życie polsko-radzieckiego rozejmu ustały działania militarne na całym froncie, w tym także na odcinku ukraińskim. Na mocy układu preliminarzowego z 12 X strona polska zobowiązała się do niepopierania działań skierowanych przeciwko Rosji i Ukrainie Sowieckiej.

Szymon Petlura | Fot. Wikipedia

Ratyfikacja tego układu przez Sejm Ustawodawczy (2 XI 1920 r.) oznaczała unieważnienie kwietniowych traktatów polsko-ukraińskich. Rzeczpospolita zrywała je jednostronnie, a strona ukraińska odtąd skazana była na własne siły. Unikając internowania, wojska URL opuściły terytoria przyznane Polsce układem rozejmowym. Do wymaszerowujących z Polski, byłych już sojuszników Naczelny Wódz Józef Piłsudski skierował list pożegnalny, a dowództwo 6. Armii wysłało do Głównej Komendy Wojska Ukraińskiego delegację, która podziękowała za braterstwo broni na polach bitewnych.

Wojska URL, które zdecydowały się na dalszy bój z Armią Czerwoną, rozlokowały się na Podolu. Polacy nadal dozbrajali byłego sojusznika i zaopatrywali Ukraińców w środki finansowe. Ci w osamotnieniu podjęli walkę, z góry skazani na porażkę. 21 XI 1921 r. siły zbrojne URL wycofały się na terytorium II Rzeczpospolitej. Internowanych Ukraińców rozlokowano w obozach w Wadowicach, Kaliszu, Aleksandrowie Kujawskim, Pikulicach koło Przemyśla, Łańcucie, Częstochowie i Sosnowcu. Ostatnich petlurowców wypuszczono z Kalisza i Szczypiorna w połowie 1924 r., a Kaliską Grupę Obozów Internowanych zlikwidowano w sierpniu. Czas odosobnienia wykorzystali oni na edukację, drukowanie periodyków, broszur politycznych i książek. Zapewniono im także dużą swobodę poruszania się. Byli internowani wypuszczeni na wolność uzyskiwali status emigrantów politycznych, których mimo nacisków dyplomacji Stalina nie wydawano Sowietom. S. Petlurę przez długi czas ukrywali najbliżsi współpracownicy i przyjaciele Naczelnika, m.in. artysta malarz i działacz niepodległościowy Henryk Józewski (1892–1981).

Epilog

W 1924 r. S. Petlura przybył do Paryża, gdzie 25 V 1926 r. na rogu Boulevard Saint-Michel i rue Racine został zamordowany siedmioma strzałami przez agenta Stalina Szlomo Szwarzbarda (1886–1938), który podczas procesu utrzymywał, iż zabójstwa dokonał w akcie zemsty za pogromy na Ukrainie. We francuskiej prasie pojawiły się artykuły zniesławiające ukraińskiego bohatera narodowego, a sąd uniewinnił zabójcę.

Józef Piłsudski próbował bronić honoru swojego byłego sojusznika. Do Paryża wysłał wolnomularza Jerzego Stempowskiego (1893–1969), by ten wywarł wpływ na bieg sprawy Petlury poprzez masonerię i rabina Paryża.

Śmierć atamana przerwała ważną nić porozumienia między obu narodami i zaciążyła na dalszym biegu wspólnej historii. Sam S. Petlura nigdy zgłaszał żadnych pretensji do Polaków, choć pewnie zadawał sobie pytanie, czy Polska Piłsudskiego mogła obalić władzę bolszewików?

Zdzisław Janeczek, historyk i publicysta, specjalizuje się w dziejach nowożytnych (XVIII i XIX wieku), zwłaszcza w zagadnieniach aktywności politycznej, kulturalnej i gospodarczej ówczesnej Polski oraz jej miejsca w Europie.

Artykuł Zdzisława Janeczka pt. „Drogi do niepodległości. Od świetności do upadku” znajduje się na s. 6 i 7 listopadowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 41/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Zdzisława Janeczka pt. „Drogi do niepodległości. Od świetności do upadku” na s. 6 i 7 listopadowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 41/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Komentarze