„Kurier WNET” 39/2017. Zbigniew Stefanik: Francja to kraj, gdzie nikomu nie chce się pracować i ciągle ktoś strajkuje

Polska nie pasuje do Unii Europejskiej i cywilizacji zachodniej. Polacy mają mentalność bardziej rosyjską niż europejską. Polska nie należy kulturowo do Europy. Tylko się stawia i mnoży problemy.

Zbigniew Stefanik

Niech mądrzejszy ustąpi, czyli jak naprawić stosunki polsko-francuskie

Nigdy w przeszłości polsko-francuskie stosunki polityczne nie miały się tak źle, jak obecnie.

Prezydent Emmanuel Macron porównuje Jarosława Kaczyńskiego do Władimira Putina i nie przebiera w słowach. Ponadto dąży do tego, aby w Unii Europejskiej zostały przyjęte bardzo niekorzystne dla polskich przedsiębiorców i Polaków pracujących poza granicami Rzeczypospolitej rozwiązania. Warto tutaj dodać, że w tej kwestii za Emmanuelem Macronem stoją nie tylko słowa, ale i czyny. W 2015 roku jako ówczesny francuski minister gospodarki wprowadził szereg utrudnień na francuskim rynku transportowym; które uderzyły bezpośrednio w polskich przedsiębiorców działających w branży transportowej i w branżach z nim powiązanych.

Czołowi polscy politycy nie szczędzą ostrej krytyki pod adresem Francji. Dają do zrozumienia, a nierzadko mówią otwarcie, iż to sami Francuzi i ich władze są bezpośrednio odpowiedzialni za zamachy terrorystyczne, które dewastują Francję i francuskie społeczeństwo od stycznia 2015 roku. Duże kontrakty handlowe z Francją są zrywane przez polską stronę w – łagodnie mówiąc – kontrowersyjnych okolicznościach.

Politycy obozu rządzącego Polską wypominają Francuzom, że w przeszłości to „Polacy uczyli jeść Francuzów widelcem”. Członek rządu RP rzuca pod adresem Francji i jej rządu niepoparte faktami ani dowodami oskarżenia o sprzedaż nowoczesnych technologii i nowoczesnego uzbrojenia Rosji Putina, państwu, na które zostały nałożone sankcje przez Unię Europejską i Stany Zjednoczone – itd., itd. Wzajemnych faux pas i nieporozumień między Francją i Polską jest wiele, coraz więcej, a polityczne stosunki polsko-francuskie zdają się po prostu zanikać.

Co prawda polski minister spraw zagranicznych ogłosił nowe otwarcie w stosunkach polsko-francuskich po wyborze Emmanuela Macrona na urząd prezydenta Francji. Jednak główną cechą tego nowego otwarcia zdaje się być kolejna fala wzajemnych nieporozumień i ostrych określeń…

Co więcej, można zaobserwować wiele braku wiedzy, wiele niezrozumienia i niechęci między Polakami żyjącymi w Polsce i nieznającymi osobiście Francji oraz Francuzami niemającymi żadnej wiedzy o Polsce i Polakach. Czym jest Francja dla Polaków, co można usłyszeć w prywatnych rozmowach, nierzadko również w publicznych wypowiedziach nie tylko polityków?

Francja to kraj wolnej miłości i szeroko pojętego LGBT i homoseksualizmu. To kraj, który zamienia się w strefę wojenną, gdzie muzułmanie wprowadzają chaos i spustoszenie. Francja to kraj bezbożny, gdzie zaczyna dominować islam, gdzie kościoły są zamieniane w nocne kluby i nie tylko… oraz w budynki, gdzie tworzy się mieszkania socjalne dla muzułmanów.

Francja to kraj, gdzie nikomu nie chce się pracować i ciągle ktoś strajkuje. W końcu – to kraj zdradziecki, który zostawił Polskę na pastwę i niełaskę nazistowskich Niemiec i Związku Sowieckiego we wrześniu 1939 roku.

To tylko kilka przykładów wypowiedzi o Francji, które osobiście usłyszałem nad Wisłą.

We Francji opinie o Polsce i Polakach nie są również, najdelikatniej to ujmując, pochlebne.

Polska to kraj nacjonalistyczny, homofobiczny i ksenofobiczny, rasistowski i faszystowski. Polska to kraj drugiego, a być może wręcz trzeciego świata. Polacy to niewdzięczne darmozjady, które pełnymi garściami czerpią środki z funduszy europejskich, bez których najzwyczajniej umarliby z głodu, a kiedy państwa Europy Zachodniej potrzebują niewielkiego wsparcia, to władze Polski i obywatele RP mówią stanowcze „nie”.

Polska to kraj, który nie pasuje do Unii Europejskiej i cywilizacji zachodniej. Polacy mają mentalność bardziej rosyjską niż europejską. Polska nie należy kulturowo do Europy. Polska tylko się stawia i mnoży problemy. Polacy są zawsze anty i nie są w stanie zrobić niczego konstruktywnego. Bismarck miał rację: chcecie zniszczyć Polaków, dajcie im niepodległość.

To garść przykładów opinii o Polsce, które osobiście usłyszałem nad Sekwaną od Francuzów reprezentujących różne grupy społeczne; środowiska uniwersyteckie i opiniotwórcze również…

Oliwy do ognia dolewają jeszcze tak zwani eksperci od spraw polskich, którzy występują we francuskich massmediach i bez przerwy opowiadają o faszyzującej Polsce, gdzie demokratyczne państwo przestało obowiązywać, gdzie prawa człowieka nie są przestrzegane, a prawo Unii Europejskiej jest łamane na każdym kroku i przy każdej okazji. Ci tak zwani eksperci są związani najczęściej ze środowiskami opiniotwórczymi i politycznymi będącymi w „totalnej opozycji” wobec obecnie rządzących nad Wisłą.

Każdy ma prawo prowadzić taką działalność polityczną, jaką uważa za słuszną i głosić poglądy, jakie chce. Jednak w mojej skromnej opinii powstaje pewien… dyskomfort, kiedy przedstawia się jako niezależnych ekspertów osoby bezpośrednio zaangażowane politycznie i ideowo w jakiś spór…

Ostatnie dwudziestopięciolecie stosunków polsko-francuskich charakteryzuje się niemal wyłącznie niezliczoną liczbą nieporozumień i straconych szans.

Oto tylko kilka przykładów. Kiedy Polska odzyskała niepodległość, strona francuska nie uczyniła, delikatnie mówiąc, zbyt wiele, aby poprzeć polskie starania o wycofanie z terytorium Rzeczpospolitej wojsk sowieckich czy starania o przyjęcie do NATO i Unii Europejskiej. Niewiele zostało uczynione po stronie francuskiej, aby nawiązać trwałą współpracę polityczną i militarną z Polską, chociaż Rzeczpospolita stała się po rozwiązaniu Układu Warszawskiego i RWPG dla Francji krajem sojuszniczym. Francuscy politycy nierzadko wypowiadali się niepochlebnie, nawet czasem pogardliwie o Polsce, kiedy jej ówczesne władze starały się o wpisanie do projektu traktatu konstytucyjnego UE akapitu o korzeniach i wartościach chrześcijańskich Europy.

Kiedy rząd Leszka Millera wraz z urzędującym wówczas prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim, przy niemal powszechnym konsensusie największych obozów politycznych, poparli amerykańską interwencję w Iraku, prezydent Jacques Chirac otwarcie wyraził z tego powodu swoje niezadowolenie. Oświadczył, że Polska, nie będąc jeszcze członkiem Unii Europejskiej, nie powinna w ogóle zabierać głosu, a tym bardziej zajmować stanowiska przeciwnego niż Francja czy Niemcy.

Z kolei podczas rosyjskiej agresji na Ukrainę po euromajdanie francuski minister spraw zagranicznych dał do zrozumienia, że w przypadku agresji Rosji Putina na Europę Środkową i Wschodnią wdrożenie artykułu piątego paktu militarnego NATO nie będzie automatyczne. Laurent Fabius zadeklarował, że ów artykuł może być wprowadzony w życie dopiero wtedy, kiedy państwo członkowskie NATO bezsprzecznie udowodni, że padło ofiarą agresji, a w przypadku tak zwanych zielonych ludzików ich przynależność do Rosji Putina nie jest wcale oczywista.

Po stronie polskiej w ostatnim dwudziestopięcioleciu stosunków polsko-francuskich także nie zabrakło straconych szans, szkodliwych faux pas czy całkowicie niepotrzebnych deklaracji.

Polacy nie uczynili zbyt wiele w latach 90. ubiegłego wieku, aby nawiązać stałą polityczną współpracę z Francją. Panował wówczas pogląd, iż jest to państwo zdradzieckie i niewiarygodne, któremu nie należy ufać. Zresztą zdaje się, iż nadal pogląd ten jest dominujący.

Największa utrata szansy na zbudowanie trwałych i obustronnie korzystnych stosunków polsko-francuskich nastąpiła w 2012 roku. Kandydat na prezydenta Francji François Hollande przyjechał wówczas do Warszawy i został przyjęty przez prezydenta Bronisława Komorowskiego. François Hollande zapamiętał fakt, iż podczas jego kampanii wyborczej prezydent RP przyjął go i nawet podał mu rękę, a kanclerz Niemiec Angela Merkel odmówiła mu nawet zwyczajnego przedwyborczego spotkania. Z wyrażeniem swojej wdzięczności polskiemu prezydentowi François Hollande długo nie czekał i kilka tygodni po objęciu sterów Francji zaprosił Bronisława Komorowskiego do Paryża na 14 lipca 2012, aby wspólnie obchodzić francuski dzień Bastylii. Wówczas powstał dobry grunt do inicjacji konstruktywnej współpracy politycznej pomiędzy Bronisławem Komorowskim i François Hollandem. Jednak z niezrozumiałych dla mnie przyczyn do tej współpracy nie doszło. Chyba ówczesnemu prezydentowi RP na współpracy z Francją po prostu nie zależało…

Kolejne błędy zostały popełnione przez obecnie rządzących Polską. Trudno nie zauważyć, że przy negocjacjach zakupu przez Polskę francuskiego uzbrojenia dochodziło po stronie francuskiej do zachowań, które można uznać za korupcyjne… Informowali o tym wówczas posłowie należący do parlamentarnej komisji obrony w polskim sejmie. Jednak sposób, w jaki negocjacje te zostały zerwane przez polską stronę rządową w październiku ubiegłego roku, można najdelikatniej określić jako nieprofesjonalny…

Czemu, z kolei, miało służyć przypomnienie wiceministra obrony o tym, że to „Polacy uczyli Francuzów jeść widelcem”? Jaki miały cel oskarżenia ministra spraw wewnętrznych pod adresem Francji i jej władz, że to Francuzi są odpowiedzialni za krwawy zamach terrorystyczny w Nicei? Czy przyczyniło się do poprawy stosunków polsko-francuskich oskarżenie polskiego obecnego ministra obrony skierowane z trybuny sejmowej do francuskich władz, że Francja w sposób potajemny za pośrednictwem Egiptu sprzedaje uzbrojenie i najnowszą technologię Rosji Putina? Warto również dodać, że polski minister obrony z tych oskarżeń ani się jednoznacznie nie wycofał, ani za nie francuskiej strony nie przeprosił…

Rzeczpospolita nadal marnuje szanse i potencjał ludzki, który mógłby służyć zbudowaniu, jeśli nie dobrych, to przynajmniej poprawnych i korzystnych dla Polski stosunków z Paryżem. Mieszkający na terytorium Francji Polacy w żaden sposób nie są zagospodarowani w polsko-francuskich kontaktach. A przecież we Francji przebywa wielu Polaków, których przywiązanie do Polski jest bezsporne.

Polacy ci władają biegle językiem francuskim, a co być może ważniejsze, mają doskonalą i bardzo szczegółową wiedzę o Francji, jej funkcjonowaniu, a także o tym, w jaki sposób nawiązywać z Francuzami kontakt, na czym Francuzom zależy, czego oczekują, a czego nie chcą, co lubią i szanują, a czego nie znoszą. Ten potencjał ludzki nie jest wykorzystywany po dziś dzień, a Rzeczpospolita nie miała swojego ambasadora we Francji przez kilkanaście miesięcy. Zdaje się, że metoda, jaką wybrał obecny rząd na nowe otwarcie w stosunkach polsko-francuskich zawiera… wiele niedoskonałości.

Warto zauważyć, iż zbudowanie dobrych stosunków politycznych i militarnych z Francją byłoby bardzo korzystne dla Polski i jej obywateli z punktu widzenia strategii obrony i bezpieczeństwa. Dlaczego? Albowiem na dziś dzień Francja Emmanuela Macrona jest najbardziej antyputinowskim państwem w Europie zachodniej, a być może wręcz jednym z najbardziej antyputinowskich państw w całym zachodnim świecie.

Francuska niechęć do Rosji Putina rozpoczęła się tak naprawdę podczas inwazji rosyjskiej na Gruzję. Wówczas stosunki Nicolasa Sarkozy’ego i Władimira Putina bardzo się pogorszyły, a Sarkozy nigdy nie wybaczył Putinowi tego, że w sprawie gruzińskiej nie ustąpił, i to w czasie, kiedy trwała francuska prezydencja Unii Europejskiej i Francji zależało na tym, aby podkreślić swoje przywództwo w Europie i swoją mocarstwowość na świecie.

François Hollande również nie był szczególnym poplecznikiem Putina, a po rosyjskiej inwazji na Krym i Donbas należał do tych europejskich głów państw, które wypowiadały się o Putinie w sposób najostrzejszy. Do największego przesilenia w stosunkach francusko-rosyjskich doszło, kiedy to Rosja postanowiła zaangażować się militarnie po stronie Baszara al Asada w Syrii, a następnie, kiedy to rok później rosyjski przedstawiciel w ONZ storpedował francuski plan pokojowy dla Syrii (październik 2016 roku).

Warto również wspomnieć, iż Rosji udało się odebrać Francji tradycyjnych klientów, czyli państwa, które od lat kupowały francuskie uzbrojenie, co nie pozostało bez echa nad Sekwaną i zostało jednoznacznie uznane we Francji jako osobista porażka ówczesnego prezydenta François Hollanda, którego sondażowe notowania były i tak już dramatycznie niskie.

Perspektywa w relacjach francusko-rosyjskich może być jedynie negatywna, a będą się one pogarszały, niewykluczone, że w błyskawicznym tempie. Dlaczego? Emmanuel Macron żywi osobistą niechęć do Władimira Putina i otwarcie oskarża Moskwę o ingerencję w wybory prezydenckie we Francji. Rosja staje się militarnym i geopolitycznym rywalem dla Francji i usiłuje powiększyć swoją strefę wpływu o te kraje, które Paryż uważa za należące do francuskiej strefy wpływu. Mowa tu o Maghrebie, Syrii i krajach środkowoafrykańskich. Rosja stała się poważnym konkurentem dla Francji w kwestii eksportu uzbrojenia, a sprzedaż broni jest jednym z głównych źródeł dochodów we Francji.

To wszystko powoduje, że w przyszłości stosunki francusko-rosyjskie mogą jedynie się pogarszać, a dowodem tego jest oficjalnie deklarowana niechęć Emmanuela Macrona do współpracy z Rosją w walce z islamskim terroryzmem. Nad Sekwaną w walce z islamistami Rosja nie jest postrzegana jako sojusznik, ale raczej jako fałszywy przyjaciel, wręcz przeciwnik, który nie dąży do rozwiązania problemu, ale przeciwnie, potęguje go. Toteż nierzadko można spotkać się we Francji z opinią wyrażaną przez polityków i przedstawicieli środowisk opiniotwórczych, że Rosja Putina wspiera finansowo i logistycznie islamskich terrorystów, tak aby osłabić świat zachodni. Nawet czołowi politycy francuscy dają do zrozumienia, że ta opinia nie jest im obca…

Jako najbardziej antyrosyjski kraj w Europie, a może na całym Zachodzie, Francja mogłaby się stać cennym sojusznikiem politycznym i militarnym dla Polski, która przecież, podobnie jak Francja, właśnie po stronie Rosji Putina widzi zagrożenie dla swojego bezpieczeństwa.

Dobre i trwałe polityczne stosunki polsko-francuskie dawałyby zarówno Polsce, jak i Francji wiele korzyści. Jeśli chodzi o Polskę – uzyskałaby wiarygodnego, militarnie i politycznie silnego sojusznika przeciwko Rosji, co z pewnością ochłodziłoby agresywne wobec Polski zamiary rosyjskich włodarzy. Francja uzyskałaby sojusznika w kwestiach spornych z Niemcami, a przecież takich kwestii w stosunkach francusko-niemieckich nie brakuje. W tych sprawach Polska mogłaby grać rolę arbitra i odpowiednio sprzedać swoje poparcie jednej czy drugiej stronie.

Wówczas nasz kraj zyskałby na znaczeniu, Francja zaś wiedziałaby, że dzięki odpowiednim ustępstwom na rzecz Polski może liczyć na jej wsparcie w przeciwstawianiu się tym niemieckim pomysłom w Unii Europejskiej, którym Francja jest przeciwna. Mam tutaj na myśli projekt Nordstream2, którego Emmanuel Macron absolutnie nie popiera, wręcz coraz mocniej mu się przeciwstawia. Warto również wspomnieć o wymiernych korzyściach gospodarczych dla Polski i dla Francji, jeśli współpraca polsko-francuska miałaby zostać trwale pogłębiona.

Zbudowanie dobrych i trwałych politycznych, gospodarczych i militarnych stosunków polsko-francuskich jest w zasięgu ręki, ale żeby tego dokonać, zarówno Polska, jak i Francja muszą wyzbyć się wzajemnych uprzedzeń i opinii niepopartych wiedzą empiryczną; opinii, które funkcjonują od dekad zarówno nad Wisłą, jak i nad Sekwaną.

Jak tego dokonać? Francuzi i Polacy muszą się poznać. Mało Francuzów wie o tym, że w Warszawie było jakieś inne zbrojne powstanie podczas drugiej wojny światowej oprócz powstania warszawskiego getta. W Polsce zaś mało kto słyszał o francuskim ruchu oporu, jak i o roli generała Charlesa de Gaulle’a, zarówno podczas, jak i po drugiej wojnie światowej.

We Francji niemal nikt nie wie, że w 1956 roku był nie tylko węgierski, ale również poznański czerwiec i polski październik. W Polsce zaś mało kto interesuje się tym, o co tak naprawdę chodziło podczas protestów nad Sekwaną w maju i następnych miesiącach 1968 roku.

To tylko dwa przykłady spośród wielu. Aby zbudować, jeśli nie dobre, to przynajmniej poprawne i obustronnie korzystne stosunki polsko-francuskie, władze zarówno polskie, jak i francuskie muszą wyzbyć się wzajemnej niechęci, której coraz więcej w dwustronnych kontaktach, a zdaje się wręcz, że ta niechęć i epitety na szczytach władz państwowych zdominowały w ostatnich miesiącach stosunki polsko-francuskie.

Dobre relacje polsko-francuskie są całkowicie realne, ale żeby do nich doprowadzić, Polska powinna sięgnąć po wielki zasób ludzki, który przecież posiada na terytorium Francji, a który jest przez Warszawę od wielu lat niezauważany i lekceważony.

Można wspólnie dojść do dobrych relacji polsko-francuskich, ale wpierw trzeba przełamać impas, który je zdominował. Ktoś musi zrobić pierwszy krok, a jak mówi stare francuskie powiedzenie, ustępuje mądrzejszy. Bo przecież nie jest najważniejsze to, kto zaczął – obecnie gra w Unii Europejskiej toczy się o to, kto (czyli jakie państwo i jego obywatele), jak i w jakim miejscu po tej wielkiej aktualnej europejskiej politycznej batalii o nowy kształt Unii Europejskiej skończy…

Artykuł Zbigniewa Stefanika pt. „Niech mądrzejszy ustąpi, czyli jak naprawić stosunki polsko-francuskie” znajduje się na s. 14 wrześniowego „Kuriera Wnet” nr 39/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Zbigniewa Stefanika pt. „Niech mądrzejszy ustąpi, czyli jak naprawić stosunki polsko-francuskie” na s. 14 wrześniowego „Kuriera Wnet” nr 39/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Komentarze