Historia pewnego obrazu. Jak uparte, wieloletnie poszukiwanie genealogiczne mogą pomóc odtwarzać kulturę narodu

Cerkiew namalowana przez Aleksandra Augustynowicza w 1904 roku jest bez wątpienia tą na zdjęciach, zniszczoną i sprofanowaną, a wcześniej trwającą kilkaset lat unicką cerkwią w Topolnicy.

Marcin Niewalda
Piotr Strzetelski

Ten obraz to kolejny dowód na to, że uparte, wieloletnie poszukiwania genealogiczne mogą pomóc odtwarzać kulturę narodu. I choć wielu rzeczy znaleźć się nie uda, to z czystej statystyki wynika, że jakiś procent wiedzy udaje się odtworzyć. Czasem trzeba więc 100 razy trafić w pustkę, aby potem „mieć szczęście”. Takie szczęście można żmudną pracą po prostu samemu zyskać.

Cerkiew w Topolnicy | Fot. z archiwum rodzinnego P. Strzetelskiego

Wśród licznych badań prowadzonych w Fundacji „Genealogia Polaków” od już kilkudziesięciu lat staramy się odtworzyć historię wołoskiej wsi Topolnica z okolic Starego Sambora.

Dzieje tej wsi giną w pomroce dziejów, kiedy to istniał tu okręg wołoski. Wcześniej biegł doliną, w której była usytuowana, pradawny trakt na południowy wschód i stało stare grodzisko. Pasterze wołoscy osiedlili się tu gdzieś pod koniec XIV wieku. Przewodził im kniaź, który zapewne – jako że był to czas tworzenia się nazwisk – przybrał nazwisko Topolnicki. Rodzina wystawiła cerkiew i niestety szybko pozbyła się własności, przenosząc się gdzie indziej.

Diabeł Łańcucki, uciekając przed Opalińskim, prowadził tędy bandy Sabatów z Siedmiogrodu, które w 1610 dokonały pogromu we wsi i ją spaliły. Stadnickiego niedługo zabito, ale zgliszcza Topolnicy pozostały. Zapewne po tym pożarze odbudowano drewnianą cerkiewkę. Stała ona nad małym, ciepłym, niezamarzającym, cudownym źródełkiem, od którego zresztą pochodziła nazwa wsi (‘topielica’ – czyli, dawniej, coś roztapiającego się).

Z czasem ziemia uległa rozdrobnieniu, a wiedza o wsi – kolejnemu zatarciu w szumie informacyjnym. Ustalenie podanych tu faktów trwało wiele lat i wymagało przeanalizowania stosów materiałów. O wsi napisano pracę doktorską na Uniwersytecie Gdańskim. Mimo to nie udało się ustalić miejsca posadowienia cerkwi, dworu (a może kilku cerkwi i kilku dworów), niepewne były informacje o żyjących tam rodzinach.

Aleksander Augustynowicz, Cerkiew w Topolnicy | Fot. Genealogia Polaków

Na pewno mieszkali w Topolnicy Dwerniccy, bywał w niej nawet sam generał Józef Dwernicki. Na odpoczynek zjeżdżali też artyści i literaci. Pojawiał się nawet pisarz Józef Kraszewski. Wiele czasu spędzała tu również pisarka i ludoznawczyni Zofia Strzetelska-Grynbergowa, autorka wspaniałej monografii powiatu starosamborskiego. To dzięki badaniom jednego z jej potomków, prawnuka jej brata Artura – Piotra Strzetelskiego, członka naszej Fundacji, udało się odnaleźć zdjęcie starej cerkiewki.

Ale to nie koniec trudności. Źródełko bowiem, na skutek zanikania podziemnej komory magmowej przestało bić, a cerkiew została sprofanowana i spalona. Żmudne analizy tła na zdjęciu w porównaniu ze starymi mapami austriackimi pozwoliły potwierdzić miejsce, w którym była usytuowana, które wcale nie było oczywiste z racji istnienia kilku punktów kultu. Zresztą wcale nie było pewne, że cerkiew na zdjęciu to budynek sakralny z Topolnicy. Pomroka, wynikająca tym razem z pozornie mało interesującego historycznie obszaru, będącego jakby w kącie wielkich wydarzeń, nie ułatwiał sprawy. Pomogły opisy wsi, inwentarze dworu, pamiętniki, stare gazety przeglądane tysiącami, dawne pocztówki.

Cały artykuł Marcina Niewaldy i Piotra Strzetelskiego pt. „Niezwykła historia jednego obrazu” znajduje się na s. 8 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Marcina Niewaldy i Piotra Strzetelskiego pt. „Niezwykła historia jednego obrazu” na s. 8 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl

Komentarze