Z dr. Herbertem Kopcem z Uniwersytetu Śląskiego nie mam nic wspólnego – ogłosił dr Hubert Kupiec ze Szczecina

W (dominujących) kręgach lewicowo-liberalnych pedagogicznych salonów od lat mam mocno zszarganą opinię. Ledwo mnie tu znoszą. Nie ma bowiem między nami, jak to się dziś mówi, chemii.

Herbert Kopiec

Nie od dziś lewackie siły postępu mają mnie na oku. Mam to nawet w jakimś sensie udokumentowane. Oprócz postanowień komisji dyscyplinarnych ds. nauczycieli akademickich, wyroków Sądu Pracy prawomocnie orzekających o wyrzuceniu, ale i przywracających mnie do pracy, anonimów, w których rozpoznano we mnie m.in. „homofoba, ksenofoba i religijnego fanatyka”. (…)

Kogo, przykładowo – no może właśnie oprócz Kopca – poirytowałaby wypowiedź pewnej pani profesor z szacownego uniwersytetu (miłosiernie pomińmy jej nazwisko) – która bez większej skromności zapewniwszy uczestników osławionego dyskursu pedagogicznego (w tym piszącego te słowa) o swoich najwyższych kompetencjach w zakresie znajomości filozofii klasycznej oraz współczesnej ideologii postmodernizmu – równocześnie poinformowała, że odnosi się do tych opozycyjnych/sprzecznych względem siebie nurtów myślenia – z tym samym najwyższym szacunkiem?

Jak myślisz, Czytelniku: czy ktoś na to zareagował, zgłosił wątpliwość, zadał pytanie? Niestety nie. (…)

Oświadczenie. Informuję, że ze względu na podobne brzmienie mojego imienia i nazwiska mylnie identyfikuje się moją osobę z wypowiedziami i artykułami Pana dr. Herberta Kopca z Uniwersytetu Śląskiego, z którym nie mam nic wspólnego. Dr Hubert Kupiec, Uniwersytet Szczeciński.

Informuję o tym dość kuriozalnym incydencie z niejakim opóźnieniem. Do zainteresowanych (w tym nadawcy/nadawców (?) i do mnie (Herberta Kopca) także on w końcu dotarł. Choć tak przecież być nie musiało, bo Oświadczenie zostało zamieszczone w niszowym, branżowym, acz oficjalnym, prestiżowym Biuletynie Informacyjnym Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk. (…)

Nie ukrywam, że lektura Oświadczenia w pierwszym oglądzie nasuwała myśl o nieszczęśliwym wypadku przy pracy (o czym będzie za chwilę), bo charakter, treść Oświadczenia nijak przecież nie przystaje do elitarnego, poważnego miejsca, w którym się ukazało.

Jakże to, pomyślałem dobrodusznie i naiwnie zdziwiony: oto w oficjalnym Biuletynie Polskiej Akademii Nauk, w którym pomieszczane są ważne informacje poważnych instytucji państwowych zarządzających akademicką pedagogiką, ni w pięć, ni w dziewięć ukazuje się informacja jakby – za przeproszeniem – z magla wzięta. Zachowanie autora Oświadczenia (ale tylko pod pewnym względem) przypomina zapobiegliwą ostrożność byłej małżonki pijaka, która już po rozwodzie – profilaktycznie – w lokalnej gazecie ogłosiła (w dziale „Ogłoszenia płatne”): za długi mojego byłego męża nie odpowiadam.

Jest oczywiście różnica zasadnicza. Była małżonka pijaka ma zazwyczaj rzeczywiste powody odcięcia się od swojego eksmałżonka. Może on przecież być dla niej hipotetycznie nadal niebezpieczny, choćby w obszarze sygnalizowanych zobowiązań finansowych. Nie da się tego powiedzieć o (nieznanym mi osobiście) panu doktorze z Uniwersytetu Szczecińskiego, noszącym podobnie do mojego brzmiące imię i nazwisko.

Jakoż zauważmy, mój szanowny prawie imiennik nie zdecydował się ujawnić, dlaczego (ewentualne, mylne) identyfikowanie go z Herbertem Kopcem byłoby mu nie na rękę i niemiłe (?). I z tego powodu zrobił to, co zrobił.

Taki już mam paskudny charakter, że jakieś licho podkusiło mnie, aby incydent próbować zrozumieć i wyjaśnić. Drogą telefoniczną i u samego źródła. W króciutkiej i gwałtownie przerwanej (nie z mojej winy) rozmowie zorientowałem się jednak, że jestem naiwnym pięknoduchem. Od samego początku rozmowa Kopca z Kupcem, najdelikatniej mówiąc, nie kleiła się. Zostałem pouczony, iż żyjemy w wolnym kraju i nie trzeba się nikomu tłumaczyć z podjętych decyzji i wyborów. Dotyczy to także udziału w dyskursie pedagogicznym bądź rezygnacji z niego.(…)

Tak czy owak, do rozmowy o potrzebie dyskursu pedagogicznego nie doszło. Było jak w czeskim filmie: nie wiadomo, o co chodzi. A szkoda.

Cały artykuł Herberta Kopca pt. „Wszystkie chwyty dozwolone…”, znajduje się na s. 5 sierpniowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Herberta Kopca pt. „Wszystkie chwyty dozwolone…” na s. 5 „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl

Komentarze