Atak Wyborczej na publikację dokumentującą zbrodnie niemieckie z czasów II wojny światowej rekomendowaną przez IPN

Kto myśli, że mieszamy katów z ofiarami – jest niegodny jakiejkolwiek dyskusji. Na liście znalazły się również osoby budzące negatywne skojarzenia historyczne – ale na tym polega publikacja źródeł.

Jolanta Hajdasz
Łukasz Jastrząb

O czym jest książka, za którą tak intensywnie atakuje Pana i Wojewodę Wielkopolskiego „Gazeta Wyborcza”?

Jest to publikacja źródła – tzw. „kartoteki okupacyjnych zgłoszeń zgonów”, stworzonej w latach 70. ubiegłego wieku przez historyków z Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich. Przebadali oni akty zgonów poznańskiego Urzędu Stanu Cywilnego z lat 1939–1945 i zbudowali bazę danych zgłoszonych w tym okresie szeroko rozumianych ofiar wojny i działań wojennych. Jaki był klucz i wskazówki metodologiczne – tego nie wiemy. 33 teczki z kilku tysiącami ankiet, kart przejął od Komisji IPN. Na temat tabloidowych tytułów prasowych, formułowanych przez „Gazetę Wyborczą”, nie chcę się wypowiadać. Być może ratują tanią sensacją postępujący spadek jej czytelnictwa.

Brzmi to absurdalnie, ale oponenci zarzucają Państwu, iż w Waszej książce „bezrefleksyjnie pomieszano polskie ofiary wojny ze stratami okupanta”. Co Pan na to?

To jest całkowite niezrozumienie tytułu, który – przypomnę – brzmi: Ofiary terroru i działań wojennych 1939–1945 zarejestrowane w księgach zgonów Urzędu Stanu Cywilnego w Poznaniu. Oponenci, idąc całkowicie na skróty, nie przeczytawszy zapewne wstępu, odkryli „sensację” – oto autorzy na jednej liście ofiar umieścili Polaków i Niemców. A chciałbym raz jeszcze zaznaczyć, że nie jest to lista polskich ofiar, tylko prezentacja zbioru archiwalnego, w którym znaleźli się zarówno Polacy, Niemcy, ale też i jeńcy brytyjscy czy francuscy. Wszystko zostało omówione we wstępie do książki. Ja nawet nie wiem, kim są owi „oponenci” z „Gazety Wyborczej”, gdyż zostali przedstawieni jako „anonimowi historycy”. Jeżeli faktycznie istnieją – to dlaczego bali się ujawnić, by pokazać swój dorobek? Książka została zrecenzowana przez wybitnych naukowców – jeden z nich, dr hab. Waldemar Grabowski, pracuje w zespole zajmującym się stratami Polski podczas okupacji niemieckiej. Takim specjalistom „Gazeta Wyborcza” przeciwstawia jako własnego eksperta nikomu nieznanego aktora-epizodystę, absolwenta Studium Teatralnego… Jaka gazeta – tacy eksperci…

Na czym polegają trudności w przedstawieniu imiennej listy ofiar wojny np. w Poznaniu czy w Wielkopolsce?

Oszacowanie dokładnych strat biologicznych, powstałych w wyniku wojen, konfliktów zbrojnych, rewolucji itp. sprawia zawsze ogromne trudności metodyczne. Wpływa na to wiele czynników: nie tylko przyjęte metody badawcze, statystyczne, demograficzne, matematyczne, ale również – a może i przede wszystkim – brak dokładnej ewidencji tworzonej w czasie rzeczywistym, wynikający chociażby z chaosu wojennego i innych uwarunkowań. Trudno bowiem, by sprawcy masowych rozstrzeliwań czy mordów wojennych dokładnie dokumentowali swoje zbrodnie, choć i w takich przypadkach zdarzają się wyjątki – cudem ocalałe z pożogi listy transportowe, ewidencje obozowe, wyroki sądowe czy – tak jak w przypadku Poznania i omawianej książki – akta USC. (…)

Co w takim razie myśli Pan o dążeniu państwa polskiego do wypłaty odszkodowań przez Niemcy za straty poniesione przez naród i państwo polskie w czasie II wojny światowej?

Nie jestem ekspertem od prawa międzynarodowego. Z informacji, które znam z mediów, wynika, że ścieżka prawna została już zamknięta. Jednak inne państwa – mniej doświadczone i poszkodowane przez Niemców w czasie II wojny światowej – otrzymały gratyfikację. Myślę, że z punktu widzenia naszej racji stanu i pamięci historycznej należy informować, publikować, pokazywać – w sposób spokojny, wyważony – obraz strat i cierpienia, jakich Polska doznała ze strony Niemców podczas wojny. Książka, o której rozmawiamy, wpisuje się w ten trend. Publikujemy wykaz ofiar – między innymi polskich – takie było główne nasze zamierzenie jako autorów: upamiętnienie ofiar wojny. Kto myśli, że mieszamy katów z ofiarami – jest niegodny jakiejkolwiek dyskusji. Na liście znalazły się również osoby budzące negatywne skojarzenia historyczne – ale na tym polega publikacja źródeł. Oczywiście nie możemy z tą książką zapukać do drzwi Bundestagu i poprosić o rekompensatę, ale w dyskusjach, panelach – pokazywać ją jako dowód naukowy. Kilka jej egzemplarzy zostało wysłanych do niemieckich bibliotek i instytutów naukowych.

Cały wywiad Jolanty Hajdasz z Łukaszem Jastrząbem pt. „Absurdalny atak Wyborczej” znajduje się na s. 3 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Jolanty Hajdasz z Łukaszem Jastrząbem pt. „Absurdalny atak Wyborczej” na s. 3 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl

Komentarze