Czy wiemy, kto z naszych przodków walczył w powstaniu styczniowym? Uratujmy odchodzące w niepamięć resztki historii

Powstanie styczniowe jest znane, lecz wciąż nie mamy świadomości, jak wielki był w nim udział naszych rodzin lub ich przyjaciół, jak bardzo związane jest ono z przeszłością miejsc, w których żyjemy.

Marcin Niewalda

Po zaborze rosyjskim przebiegały po lasach liczne oddziały, z różnym szczęściem potykając się z wrogiem, utrudniając mu codzienne działania zacierania pamięci o Polsce i rusyfikowania ludności. Młodzież ciągnęła z całego świata. Byli i tacy, którzy na wieść o powstaniu przepłynęli ocean. Wielu wykształconych w wojskowych szkołach Włoch czy Francji rzuciło się, by podnieść żagiew i postawić na szali swoje życie i wolność. (…)

Choć można dyskutować, czy powstanie styczniowe było sensowne, choć już w 1863 roku zwalczały się dwa stronnictwa, to jednak nie można odmówić szacunku tym, którzy podjęli nierówną walkę, wymuszoną w znacznym stopniu właśnie po to, aby wykrwawić Polskę. A jednak, chociaż nie było wyjścia, choć doszło do tysięcy ofiar i zsyłek, powstanie stało się zarzewiem oswobodzenia narodu pół wieku później.

Z północnych terenów Lwowskiego miało wyruszyć na jesieni 1863 roku 8 oddziałów. Zebrały się trzy po kilkaset osób. Połączeni w lasach Dzieduszyckiego pod Sokalem, ruszyli ku granicy. Do zapatrzenia, organizacji grupy znacznie przyczynił się, a potem dowodził jazdą Tomisław Rozwadowski. Po dwóch dniach marszu wśród lasów oddział rozłożył się w majątku Rulikowskich w Świtarzowie. Panny z okolicznych domów pospieszyły z nakarmieniem i napojeniem. Była wśród nich Melania Rulikowska. Ojcowie Tomisława i Melanii walczyli w powstaniu listopadowym, m.in. w bitwie pod Dębą Wielką. Ich dzieci miały poczucie patriotycznego obowiązku.

Możemy sobie wyobrażać, że rozegrały się tu sceny jak z obrazu Grottgera „Pożegnanie powstańca”. Młodzi żegnali się poważnie i czule. I chociaż wyprawa skończyła się jednodniową bitwą niedaleko granicy – pod Poryckiem – a potem powrotem i licznymi aresztowaniami, to Tomisław i Melania dwa lata później stanęli na ślubnym kobiercu. Powstanie upadło, ale ich syn Tadeusz kontynuował patriotyczną tradycję rodziców – uratował Lwów, dowodząc jego obroną, a potem był autorem działań w czasie Cudu nad Wisłą. (…)

W powstaniu brało udział, według różnych szacunków, kilkadziesiąt tysięcy osób. Trzeba tę liczbę jeszcze powiększyć o kobiety, które szyły mundury, przenosiły meldunki; o kowali przekuwających kosy, o księży agitujących na parafiach, o emisariuszy, o wspierających zryw groszem, końmi, aprowizacją. Potomkowie ich wszystkich żyją do dzisiaj i mogliby być dumni z zachowania swoich przodków. Jednak, jak wylicza portal „Genealogia Polaków”, jedynie 20–30% żyjących dzisiaj Polaków ma świadomość udziału w powstaniu swoich przodków. (…)

Wielka Baza Powstańców Styczniowych (www.powstanie.okiem.pl) stara się łączyć informacje z wszelkich wymienionych wyżej źródeł. Również zachęca do dzielenia się wiedzą rodzinną. Dzięki niej i Internetowi doszło już do niezwykłych zdarzeń. Tak było, gdy do autorów bazy napisał człowiek z Irkucka – potomek zesłańca, który wiedział jedynie, że ów przodek zostawił w Polsce siostrę. Dwa tygodnie później przypadkowo do bazy zgłosił się potomek owej siostry i linie rodzinne można było połączyć po 150 latach. (…)

W 2018 roku Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego ogłosiło program grantowy. Program ten dotyczy jednak głównie ratowania zabytków, stawiania pomników, zachowywania twórczości ludowej i działań akademickich. Praktycznie niemożliwe jest uzyskanie wsparcia na społeczne działania tego typu jak Baza Powstańców, programy odtwarzania tożsamości narodowej, edukację nieformalną, społeczne promowanie wiedzy i pamięci.

Cały artykuł Marcina Niewaldy pt. „Powstanie styczniowe, jakiego nie znamy” znajduje się na s. 5 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Marcina Niewaldy pt. „Powstanie styczniowe, jakiego nie znamy” na s. 5 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl

Komentarze