Wspierajmy zdolnych! „Widmo: Świt Tułaczów” to debiutancka książka fantasy Kasi Radeckiej z Poznania. Pomóż ją wydać!

Trwa zbiórka funduszy na sfinansowanie wydania książki. „Widmo: Świt Tułaczów” jest historią szorstkiej, trudnej przyjaźni. Wesprzyj projekt na polakpotrafi.pl/projekt/widmo-swit-tulaczow.

Katarzyna Radecka

Gdy zaczynałam pisać, nie myślałam, że kiedykolwiek będę chciała wydać tę książkę. To był po prostu mój sposób na spędzanie wolnego czasu, na odstresowanie się. Z czasem zaczęłam jednak podchodzić do tego, co robiłam poważniej. Postanowiłam przekazać historie moich postaci innym, tak żeby i oni mogli przeżywać wszystko, co się w nich dzieje.

Sama jestem pasjonatką wszelakich form opowieści – i książek, i filmów. Kocham przywiązywać się do bohaterów. Chciałabym więc, żeby moja książka stała się dla Czytelników czymś, po co sięgają, żeby poprawić sobie nastrój w zły dzień.

„Widmo: Świt Tułaczów” piszę przede wszystkim z myślą o młodzieży, ale wydaje mi się, że dorosłym również spodoba się ta historia. W książce bowiem, oprócz zabawnych sytuacji, poruszane są także poważne tematy.

Książka to nie jedyny sposób, w jaki zwykłam opowiadać. Na co dzień studiuję animację na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. Moim marzeniem jest połączenie tych dwóch zajęć i w ramach dyplomu licencjackiego wykonać animację, która jeszcze mocniej przybliży czytelnikom Trio: ich mimikę, sposób poruszania się, drobne gesty, które ciężko nazwać słowami.

Na razie zbieram fundusze na wydanie książki na portalu „Polak potrafi”. Z góry dziękuję za wszelkie wsparcie!

Wesprzyj projekt na polakpotrafi.pl/projekt/widmo-swit-tulaczow!

Cały artykuł „Wspierajmy zdolnych! Pomóż nam wydać książkę Kasi Radeckiej z Poznania!” znajduje się na s. 8 majowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł „Wspierajmy zdolnych! Pomóż nam wydać książkę Kasi Radeckiej z Poznania!” na s. 8 majowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl

Wernisaż „Naturalna tkanina” Aleksandry Richert. Faktura, struktura i obiekty, które z każdej strony wyglądają inaczej

W studiu artystki powstają unikatowe obiekty tekstylne zarówno do dekoracji wnętrz, jak i akcesoria osobiste – nowoczesne, zawadiackie, mają charakter terapeutyczny, bo są interaktywne, sensoryczne.

Maria Wandzik

Tkaniny są materiałami o niezwykłym rodowodzie historycznym. Pierwszymi archaicznymi materiałami, które można by dziś uznać za dalekich przodków współczesnych tkanin, były plecionki wykonane z rozmaitych włókien zarówno pochodzenia roślinnego, jak i zwierzęcego. Technologia tkacka rozwijała się wraz z powstaniem kolejnych cywilizacji. Używano najrozmaitszych rodzajów surowców, od lnu przez konopie i wełnę.

Swój wkład w historię tkanin mieli Egipcjanie i Chińczycy. Pierwsi wpłynęli na rozpowszechnienie się bawełny jako surowca, drudzy odkryli tajemnice hodowli jedwabników, dając światu bezcenny jedwab. Wieki później kamieniem milowym w produkcji materiałów było wprowadzenie włókien syntetycznych, które dawały zupełnie nowe możliwości.

„Naturalna tkanina” to tytuł wystawy Aleksandry Richert, którą od 17 marca można oglądać w Galerii Sztuki Współczesnej przy Tarnogórskim Centrum Kultury. Aleksandra Richert pochodzi z Bydgoszczy. Jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Zajmuje się tkaniną artystyczną oraz tworzeniem obiektów tekstylnych do wnętrz.

W pracy z tkaniną zgłębia przestrzeń, grę świateł i cieni, kolory i faktury, a także ich oddziaływanie na różne zmysły. Swoje dzieła pokazywała na wystawach krajowych i zagranicznych. Jest laureatką kilku nagród i autorką projektu warsztatów artystyczno-edukacyjnych pod szyldem „Dotknij tkaniny”, podczas których przybliża pojęcie tkaniny użytkowej.

Na wystawie w Tarnogórskim Centrum Kultury pojawiły się prace z trzech ostatnich lat twórczości artystki oraz nowe – przygotowane specjalnie na tę wystawę. Wśród nich są m.in. tkaniny z kolekcji Oceanic-Organic, inspirowane bogactwem podwodnego świata: rafy koralowej, flory mórz i oceanów. Będziemy także podziwiać efekt fascynacji artystki kształtami natury – budową drzew, strukturą liści, a także krajobrazami widzianymi z lotu ptaka.

To właśnie faktura, struktura i tworzenie obiektów, które z każdej strony wyglądają inaczej, są głównym motywem twórczości Aleksandry Richert. Pozwalają one na zanurzenie się w barwach i pobudzenie zmysłów.

W studiu artystki powstają unikatowe obiekty tekstylne zarówno do dekoracji wnętrz, jak i akcesoria osobiste. Są one nowoczesne, zawadiackie, mają charakter terapeutyczny, bo są interaktywne, sensoryczne, pełne wrażeń optycznych. Intrygują kształtem i kolorem, nadając przestrzeni charakter zjawiskowy, baśniowy. Otulają i dekorują wnętrza, w których przebywamy, i tłumią dźwięki. Kuszą, by je dotykać, głaskać skubać, drapać, oglądać z różnych stron.

Artykuł Marii Wandzik pt. „Wernisaż Naturalna tkanina Aleksandry Richert w Tarnogórskim Centrum Kultury” znajduje się na s. 12 majowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Marii Wandzik pt. „Wernisaż Naturalna tkanina Aleksandry Richert w Tarnogórskim Centrum Kultury” na s. 12 majowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl

 

Dzięki knurowskiemu harcerstwu kwitło życie kulturalne w mieście. Ci sami ludzie nadal są obecni w knurowskiej kulturze.

Harcerstwo w Knurowie powstało 97 lat temu. Wierni ślubowaniu harcerze seniorzy spotykają się nieprzerwanie i choć kartki kalendarza spadają, w oczach harcerzy blask pozostaje ten sam co niegdyś.

Tadeusz Puchałka

Lilijka jest symbolem igły busoli, która wskazuje harcerzom kierunek życiowej wędrówki. Jest także znakiem podążania za ideałami prawa i ślubowania harcerskiego. Jest tym znaczku jakaś magia, bo raz wpięty w mundur, pozostaje w sercu na zawsze. Wierni ślubowaniu harcerze seniorzy spotykają się nieprzerwanie i choć kartki kalendarza spadają nieubłaganie, w oczach harcerzy blask pozostaje ten sam co niegdyś, podobnie jak lśniąca na przyciasnym mundurze lilijka.

97 lat minęło, odkąd po raz pierwszy zabrzmiał hejnał trąbki harcerskiej i został odczytany rozkaz oznajmiający powstanie ZHP w Knurowie. Z tej okazji kustosz Izby Tradycji, podharcmistrz Bogusław Szyguła zorganizował wystawę. (…)

Jednym z gości honorowych obchodów 97 rocznicy powstania knurowskiej organizacji harcerskiej był syn jednego z fundatorów sztandaru, dr Tomasz Reginek. Popularna i szanowana to postać, zasłużony dla mieszkańców nie tylko Knurowa lekarz. Znany jest także jako ofiarny społecznik, żywo interesujący się historią Śląska, szczególnie lokalną, knurowską.

Sztandar to dla harcerza rzecz święta, nic więc dziwnego, że podczas spotkania wielokrotnie wracano do stołu, na którym owa świętość harcerska spoczywała.

Bogusław Szyguła wyjaśniał symbolikę elementów sztandaru, dr Reginek zaś z wielkim wzruszeniem oglądał drzewce, w które wbite są gwoździe wielu fundatorów i ludzi zasłużonych dla knurowskiego harcerstwa. Wśród nich odnalazł ślad swojego ojca.

Ta ciekawa wystawa prezentująca historię knurowskiego harcerstwa będzie udostępniona zwiedzającym przez dwa miesiące.

Wśród historycznych perełek, jakie można tam spotkać, warto wymienić dwa sztandary. Jeden pamięta lata trzydzieste, drugi pochodzi z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. W gablotach znajdziemy wiele unikalnych dokumentów, legitymacji i zdjęć archiwalnych.

Cały artykuł Tadeusza Puchałki pt. „Z historii knurowskiego harcerstwa” można przeczytać na s. 12 majowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Tadeusza Puchałki pt. „Z historii knurowskiego harcerstwa” na s. 12 majowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl

Obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem i barankiem. Czy broszka spinająca szatę Madonny ma inne znaczenie prócz artystycznego?

Broszka jest elementem zdobniczym Madonny, czasem spotykanym w sztuce sakralnej. Szczególne upodobanie do tego typu dekoracji swoich dzieł mieli artyści średniowieczni, renesansowi i barokowi.

Barbara Maria Czernecka

Obraz drogą aukcji trafił na Śląsk z Warszawy. Jego rozmiary są imponujące, bowiem razem z ramą wynoszą 141/97 cm. Namalowany został farbami olejnymi na płótnie. Przedstawia Najświętszą Maryję Pannę z Dzieciątkiem oraz barankiem na tle ciemnego lasu.

Styl malarstwa wskazuje na jego dwudziestowieczne pochodzenie. Jest w stanie bardzo dobrym, pomimo kilkudziesięciu lat od namalowania. Poprzedni właściciele musieli obchodzić się z nim właściwie, bowiem nie ma on żadnych oznak zniszczenia. Barwy użytych farb pozostały niewyblakłe.

Broszka wpięta w szatę Maryi na przedstawionym eksponacie na pozór tylko wygląda nieznacznie, jakby była przypadkowo wkomponowana w całość obrazu. Zapewne przedstawia szafir oprawiony w złoto. Już sam metal wyobraża to, co najcenniejsze. Uosabia Boże światło. Drogocenny zaś klejnot należy do grupy najwartościowszych minerałów.

Ten właśnie szlachetny kamień niegdyś, nawet przez kapłanów, był porównywany z barwą nieba, które ma być ostatecznym celem życia człowieka. Symbolizował świętość i mógł zdobić tylko tych, którzy jaśnieli miłością do Boga. Miał on też inspirować ludzi do kierowania się ku sprawom wyższym. Pojawiające się w nim naturalnie, jaśniejsze paski mają przypominać wiarę, nadzieję i miłość. Jest to też klejnot: prawdy, czystości, mądrości i piękna.

Broszka w niektórych kulturach symbolicznie oznacza powiązanie z boskością. Ma więc szczególne znaczenie w ikonografii maryjnej.

Patrząc po ludzku, każdej damie taka właśnie ozdoba dodaje eleganckiego wdzięku subtelnej kobiecości. Jest misternym i przyjemnym dla oka dodatkiem do ubioru. Wyraża też indywidualną osobowość właścicielki, wzmacnia jej poczucie oryginalności.

Broszki od dawna są ciekawym dopełnieniem stroju. Wpinano je w futrzane czapki, spinano nimi pod szyją chusty, podpinano szale, przypinano do koszul, przystrajano żakiety. Wykonane były z najdroższych kruszców dla bogatych, ale także z tańszych stopów, jak np. tombak, dla biedniejszych.

Broszki nosiły królowe, szlachcianki, mieszczki i chłopki. Bywały ważnym elementem zarówno strojów reprezentacyjnych, jak i regionalnych. Nawet współcześnie są bardzo popularne, bywają specjalnie dobierane do kreacji, nawet w polityce najwyższych standardów. Ich „zacność” nadal jest wyjątkowa.

Obraz, oprócz wspomnianej już broszki, zawiera jeszcze inne szczegóły, skrywające w sobie bogatą symbolikę.

Cały artykuł Barbary Marii Czerneckiej pt. „Broszka Matki Bożej” można przeczytać na s. 12 majowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Barbary Marii Czerneckiej pt. „Broszka Matki Bożej” na s. 12 majowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl

Ile wynosi prawdziwy poziom zadłużenia Polski? W ekonomii niczego nie dostaje się darmo, za wszystko ktoś kiedyś płaci

Przeciętny obywatel myśli, że z długiem publicznym jest tak, jak z jego własnym. Wziąłem pożyczkę w wys. 10 tys., zaś mój roczny dochód wynosi 50 tys., więc dług stanowi 20% mojego „PKB”.

Kazimierz Dadak

Niestety, prawdę mówi dowcip, w którym na pytanie, ile wynosi 2+2, przedstawiciele różnych zawodów bez namysłu mówią – cztery! – natomiast statystyk szczelnie zamyka drzwi i okna i szeptem pyta, a ile Pan chce, żeby wyszło? Rzecz jasna, nie jest to wina statystyków, ale polityków, dodajmy nieuczciwych polityków. Teoretycznie, nieuczciwych polityków winna trzymać w ryzach czwarta władza, ale, jak wykazuje praktyka, nie tylko polska, jest to w większości wypadków tylko teoretyczna możliwość.

(…) traktat z Maastricht jako warunek przyjęcia danego państwa do strefy euro wymagał posiadania długu sektora publicznego poniżej 60% PKB i użycie SNA93 spowodowałoby, że do przyjęcia euro kwalifikowałby się tylko Luksemburg. W granicach 60% nie mieścili się nawet najgorliwsi strażnicy cnoty fiskalnej – Niemcy.

Z tego powodu Eurostat opracował normę o nazwie ESA95 (wprowadzoną w życie w 1995 r.). Różniła się ona od SNA93 między innymi tym, że do poziomu zadłużenia nie wliczano kredytów zaciągniętych od innych rządów. Sygnał wydawał się być oczywisty: jeśli jakiś członek strefy euro popadnie w kłopoty finansowe, to inne rządy ten dług mu sprolongują, a może nawet i umorzą. Zdaje się, że Grecja poważnie potraktowała tę wskazówkę, ale nie wyszło jej to na zdrowie. Podobny los czeka także innych łatwowiernych. (…)

Ci, którzy wszelką nadzieję pokładają w Unii, orzekną, że poziom 50% PKB przekroczyliśmy już w roku 2010 i od tej pory dług utrzymuje się powyżej tej granicy, ale o podjęciu jakichś kroków zaradczych, do których rządzących teoretycznie zobowiązuje ustawa, było i jest cicho.

Natomiast pesymiści, którzy sądzą, że żadne państwo nam nigdy nic nie daruje, że nie zacznie nam spadać z nieba manna, która zasypie dziurę w FUS, i nie przydarzą się nam inne cuda gospodarcze, muszą zauważyć, że polskie zadłużenie wynosi już 67,8% PKB. Co więcej, nie sposób nie dostrzec, że trzeci próg ostrożnościowy (60% PKB) przekroczyliśmy już sześć lat temu, a rodzimi strażnicy czystości fiskalnej milczą na ten temat jak zaklęci. (…)

Wzrost zadłużenia o ponad 94 miliardy w roku ubiegłym w wielkim stopniu jest wynikiem wprowadzenia nowych programów społecznych. W najbliższych latach obciążenie z tego tytułu będzie się powiększać ze względu na nieuchronny wzrost niewydolności ZUS wynikający z przywrócenia niższego wieku emerytalnego.

Mówiąc wprost, Polska weszła na drogę, którą w latach 2001–2009 kroczyła Grecja – wówczas też rządzona przez nominalnie konserwatywny rząd. Miejmy nadzieję, że wynik tego eksperymentu w przypadku Polski będzie mieć „happy end”, ale niżej podpisany nie jest skłonny przyjmować zakładów, że tak się stanie.

Wypada podkreślić jedną, nadzwyczaj ważną sprawę. Jeśli rządzący coś „dają”, to dają tylko i wyłącznie z kieszeni bliźniego. Władza nie prowadzi żadnej działalności gospodarczej przynoszącej dochody – spółki skarbu państwa nie są własnością państwa, państwo nimi tylko zawiaduje w imieniu prawowitego właściciela, którym jesteś TY, Drogi Rodaku. Rząd tylko przekłada pieniądze z kieszeni jednego obywatela do kieszeni drugiego.

W naszym przypadku chodzi o przyszłego podatnika, ponieważ gwałtownie rośnie zadłużenie sektora publicznego (czyli wszystkich przyszłych podatników). Mówiąc wprost, obecny dług będą spłacać ci, których narodziny rząd tak szczodrze dziś subsydiuje. W ekonomii niczego nie dostaje się za darmo, za wszystko ktoś kiedyś płaci. (…)

Nieocenione zasługi w tym, z jednej strony, zadłużaniu, a, z drugiej, w ukrywaniu prawdziwego stanu rzeczy, położyła koalicja PO-PSL, przyjazne im media i świat naukowy – czyli elity. Byłbym szczęśliwy, gdybym mógł powiedzieć, że wraz ze zmianą władzy sytuacja w zakresie zadłużenia uległa radykalnej poprawie. (…)

PiS, obejmując rządy w końcu 2015 r., zastał kraj poważnie zadłużony. Zatem pole manewru gospodarczego miał poważnie ograniczone. Strategia przyspieszenia tempa wzrostu gospodarczego miała pewne szanse powodzenia, gdyby była ona wcześniej szczegółowo opracowana i nowa władza poświęciłby wszystkie środki na szeroko pojęte inwestycje (obejmujące także, na przykład, prace badawczo-rozwojowe). Zamiast koncentracji na tej sprawie, rządy rozpoczęto od wcielania w życie bardzo kosztownych programów społecznych.

Owszem, okres transformacji cechował się nagromadzeniem wielkich nierówności i te niesprawiedliwości należy koniecznie likwidować. Poprawę stopy życiowej uboższych można osiągnąć albo w drodze przyspieszenia wzrostu PKB (a co za tym idzie, i płac), albo w drodze programów społecznych. Natomiast nie można tego czynić na oba sposoby naraz, bo każda gospodarka cierpi na syndrom „krótkiej kołderki”. Wybierając drugą opcję, władze zamknęły sobie drogę do przyspieszenia tempa rozwoju gospodarczego, co ma ogromne znaczenie z punktu widzenia interesującej nas kwestii, czyli długu publicznego.

Cały artykuł Kazimierza Dadaka pt. „Ile wynosi prawdziwy poziom zadłużenia Polski?” można przeczytać na s. 18 majowego „Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Kazimierza Dadaka pt. „Ile wynosi prawdziwy poziom zadłużenia Polski?” na s. 18 „Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl

Pojawiły się przypuszczenia, że w piaskowni w Godowie ktoś zamierza odpłatnie lokować niebezpieczne odpady

Zająłem się sprawą jako rzecznik dyscyplinarny oddziału SDP, choć interwencje w takich przypadkach do mnie nie należą, gdyż jest symptomatyczna dla środowisk lokalnych w podobnych do Godowa gminach.

Krzysztof Gosiewski

Najpierw w wielkim skrócie, o co chodzi w Godowie. Ludność gminy położonej tuż przy czeskiej granicy, po przeżyciu horroru, kiedy to w latach 2007–2012 olbrzymie ciężarówki demolowały gminę, wożąc piasek na budowę autostrady A1, postanowiła powiedzieć „basta!” podobnej kawalkadzie, wożącej teraz „materiał” do zasypania dziury po dawnej piaskowni. Zwłaszcza, iż istnieje graniczące z pewnością podejrzenie, że ujęty w cudzysłów „materiał” może zawierać niebezpieczne odpady.

Oczekiwano od lokalnej prasy przede wszystkim pełnej informacji, ale również wsparcia w walce o swoje dobrze rozumiane interesy, a także o swoje bezpieczeństwo. Prasa lokalna, jak często w takich przypadkach, przyjmuje postawę: po co babcię denerwować? (…)

Lokalne gazety stosują 2 ulubione techniki dziennikarskie, służące do opisu relacji kontaktów z miejscową władzą. Pierwsza to relacja z rozmowy (wywiad), a druga – omówienie publicznych wystąpień władzy. W obu przypadkach informacyjna strona tekstu polega na wiernym podaniu tego, co władza ma do przekazania ludowi. Zwykle z nieliczną ilością komentarzy. W rozmowach natomiast – żadnych trudnych pytań i wymuszania konkretnych odpowiedzi. Po prostu dokładna rejestracja – zwykle długiego – kazania, jakie władza lubi wygłaszać do ludu. Pełnego ogólników, obietnic i dyrdymałów. Czyż na tym ma polegać dobre dziennikarstwo? (…)

Kiedy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o… A chodzić może o kwoty milionowe. Wspomniane publikacje szacują wartość piaskowni na 5,3 mln, ale nawet aż do 12 mln zł. Sprawa, z inicjatywy obecnego właściciela, wylądowała w Samorządowym Kolegium Odwoławczym. Powołano również komisję ds. piaskowni. (…)

Czas leci, a mieszkańcy się stresują. Pojawiają się przypuszczenia, że „interes” polegałby na odpłatnym lokowaniu w piaskowni odpadów niebezpiecznych, a to interes niemały, bo najczęściej nielegalny. Natomiast zagrożenie dla ludności duże.

Podejrzewa się, że na tej piaskowni ktoś zamierza kręcić przysłowiowe „lody”. Nie wiadomo kto, nie wiadomo, jakie „lody”, ale generalnie trudno je wykluczyć.

Cały artykuł Krzysztofa Gosiewskiego pt. „Po co w Godowie babcię denerwować?” można przeczytać na s. 10 majowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Krzysztofa Gosiewskiego pt. „Po co w Godowie babcię denerwować?” na s. 10 majowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl

O Wspólnocie Interesów Górniczo-Hutniczych, największym producencie węgla w II RP. Referat w muzeum górnictwa w Zabrzu

Głównym pośrednikiem w sprzedaży węgla Wspólnoty Interesów była firma Progres, dysponująca własnym nabrzeżem na terenie portu morskiego w Gdyni. Wśród odbiorców surowca wiodły prym rynki eksportowe.

Zenon Szmidtke

W wyniku rywalizacji polsko-niemieckiej o przyszłość polityczną Górnego Śląska, wielu członków miejscowych rodów przemysłowych zaczęło nosić się z zamiarem wycofania swoich udziałów z prowadzonych tutaj interesów. Obawy jednych okazały się okazją dla innych. Jednym z zainteresowanych był Fryderyk Flick. Urodził się on 10 lipca 1883 roku w Ernstdorfie w Siegerlandzie. Po zdaniu matury w 1901 roku rozpoczął pracę jako praktykant w hucie żelaza »Bremer« w Weidenau. Po trzech latach musiał przerwać pracę, aby odbyć służbę wojskową, a następnie podjął studia w Wyższej Szkole Handlowej w Kolonii. (…)

W 1929 roku Flick zawarł umowę o wspólnocie interesów z Williamem Averellem Harrimanem, głównym udziałowcem Górnośląskich Zjednoczonych Hut »Królewskiej« i «Laury«. Akcjonariusze wykorzystywali jednak nowy podmiot jako zabezpieczenie dla zaciąganych kredytów.

W wyniku światowego kryzysu ekonomicznego pod koniec 1933 roku spółkom objętym wspólnotą interesów zaczęła grozić upadłość. Aby temu zapobiec, państwo objęło je w marcu 1934 roku nadzorem sądowym, którego zadaniem było uzdrowienie sytuacji w firmie i przejęcie udziałów w niej przez kapitał polski. Ostatecznie zawarto ugodę z akcjonariuszami i 16 kwietnia 1937 roku powołano koncern Wspólnota Interesów Górniczo-Hutniczych SA w Katowicach. (…)

W 1937 roku kopalnie Wspólnoty Interesów wydobyły 4 710 634 tony, stając się największym producentem węgla w Polsce z 13,2% udziałem w rynku. (…)

W 1939 roku ogłoszono program inwestycyjny, który przewidywał wydanie do 1942 roku 52 700 000 zł na potrzeby istniejących na Górnym Śląsku kopalń. Wybuch II wojny światowej przekreślił jednak te ambitne plany.

Podczas dyskusji po wykładzie omówiono m. in. sprawę sądzenia Flicka wraz z pięcioma współpracownikami w jednym z procesów norymberskich. Skazano go na 7 lat więzienia jako winnego zatrudniania do niewolniczej pracy, rabunków na terytoriach okupowanych przez Niemcy i wspierania SS.  Był spośród niemieckich przemysłowców jedynym skazanym za zbrodnie wojenne, który złożył odwołanie od wyroku.

Cały artykuł Zenona Szmidtkego pt. „O Wspólnocie Interesów Górniczo-Hutniczych, największym producencie węgla w II RP” można przeczytać na s. 7 majowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Zenona Szmidtkego pt. „O Wspólnocie Interesów Górniczo-Hutniczych, największym producencie węgla w II RP” na s. 7 majowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl

Kocimiętka: Koty wpadają w upojenie, komary uciekają, a ludzie mogą korzystać z jej zalet leczniczych i kulinarnych

Płukanie mocnym naparem z kocimiętki pomoże na przekrwienie oczu wywołane przez różnorakie czynniki, takie jak alergia, przeziębienie, zbyt długie korzystanie z komputera lub przedawkowanie alkoholu.

Agata Żabierek

W letnie wieczory donice z kocimiętką na tarasie dają wytchnienie od chmar komarów, które także nie przepadają za specyficzną wonią rośliny.

Kocimiętka jest rośliną miododajną, jej wydajność można prównać do mniszka lekarskiego, może ponadto służyć jako pożytek dla pszczół oraz przyciągnąć zapylacze do ogrodu.

Picie herbatki z zioła w stanach przeziębienia działa napotnie, jednocześnie obniżając gorączkę. Wypita natomiast przed snem, zapewnia zdrowy i spokojny wypoczynek osobom borykającym się z problemem bezsenności.

Rozładowuje napięcie również w przewodzie pokarmowym przy wzdęciach czy kolkach, również u małych dzieci, a także łagodzi bóle głowy na tle nerwowym. Rozluźnia również macicę, więc z powodzeniem może być zastosowana w napięciu przedmiesiączkowym lub przy bolesnym miesiączkowaniu, jednak z powodu takich właściwości nie mogą jej stosować kobiety w ciąży.

Świeże liście kocimiętki przyłożone do ogniska bólu uśmierzają dolegliwości zębów i dziąseł. Aby wzmocnić efekt należy wmasować roślinę w bolące miejsce.

W kuchni angielskiej kocimiętka obecna jest już od ok. XII wieku. Dodawana w postaci sproszkowanej, kocimiętka podnosi walory aromatyczne mięs, jej młode pędy natomiast dodaje się do sałatek.

Zanim zaczęto używać popularnej dziś na całym świecie herbaty chińskiej, raczono się naparem z kocimiętki.

Cały felieton Agaty Żabierek pt. „Kocimiętka właściwa” można przeczytać na s. 8 majowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Agaty Żabierek pt. „Kocimiętka właściwa” na s. 8 majowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl

Laureaci nobla w dziedzinie literatury przeżywają zauroczenia ideami totalitarnymi. Nie wszyscy się jednak tego wstydzą

Z polskich bibliotek tysiącami giną książki z czasów PRL – alarmują historycy literatury. Najczęściej wycofywane są pozycje z lat stalinowskich, których wstydzą się dziś ich autorzy.

Herbert Kopiec

Dostał takiej manii, że chciał tylko od Stefanii… W ten to sposób Boy-Żeleński charakteryzował jednego z bohaterów swojego wierszyka. Nie trzeba być poetą, aby zauważyć, że miał oczywiście rację. Takich ludzi nigdy na świecie nie brakuje i nie brakowało. Zauroczenie różnymi ideami (ostatnio zwłaszcza lewackimi) i ludźmi przybiera zróżnicowane konfiguracje i stopnie namiętności. (…)

Niedoścignionym wzorem fascynacji, miłości i oddania może być generał Lasalle, jeden z dowódców kawalerii napoleońskiej. Żalił się kiedyś, że przekroczył trzydziestkę i jeszcze żyje, co nie przystoi kawalerzyście Bonapartego. Jego marzeniem było zginąć w bitwie, w szarży dla swojego ukochanego cesarza. Notabene marzenie generała spełniło się w bitwie pod Wagram.

Przypomniały mi się te ekstremalne marzenia napoleońskiego generała, gdy przysłuchiwałem się dyskusji poświęconej fascynacji zbrodniczym komunizmem. Utopijnej idei stworzenia raju na ziemi w służbie, której zaangażowali się nasi literaci na Górnym Śląsku. (…)

Uniwersytecki establishment – przykładowo – tylko przez niedopatrzenie (słusznie zauważył ostatnio B. Wildstein) może pozwolić na krytyczne uwagi na temat Wisławy Szymborskiej. Przypomnieć jej zauroczenie Leninem, Stalinem.

Późniejsza noblistka uznała swego czasu Lenina za nowego człowieczeństwa Adama. Poetka podpisywała przeróżne apele już od ponad półwiecza, o wielu z nich chciałaby jednak całkiem zapomnieć, czy nawet całkowicie wymazać je z pamięci swoich wielbicieli. Nie tylko w socrealistycznym utworze (Robotnik nasz mówi o imperialistach) Szymborska bardzo nienawidziła „nienawiści” jako takiej.

W opublikowanym w 1954 r. tomie Dlatego żyjemy poinformowała swoich czytelników, co robotnicy sądzą o tytułowych imperialistach: Nienawidzą, tego co jest. Nienawidzą wszystkiego, co będzie. Naszych okien i kwiatów w oknach. Naszych lasów i ciszy leśnej. Nawet wiosny, bo to nasza wiosna. Nawet szkoły z wesołymi dziećmi.

Wygląda na to, że Wisława Szymborska nie dostrzegała zagrożeń dla demokracji w czasach, kiedy do ludzi strzelano na ulicach. Zagrożenia te widziała jednak dzisiaj (w 2007 roku). Demokracja w wydaniu Władysława Gomułki czy generałów Kiszczaka i Jaruzelskiego dla Wisławy Szymborskiej była widać do zaakceptowania. Wedle naszej noblistki to dopiero władza dzisiejsza, wyłoniona w wolnych wyborach, nie rozumie, co to demokracja.

Przyjmując na Wawelu Order Orła Białego (marzec 2011) Szymborska podzieliła się osobliwą refleksją: Robimy to, co lubimy robić, i za to lubienie jeszcze dostajemy ordery. Komunistyczna władza ludowa – zauważmy – też nagradzała pisarzy za służalczość. I tak dzieje się nadal. Większość polskich pisarzy wspiera polityków konserwujących okrągłostołowy układ sił prowadzących walkę z oponentami, czyli ciemnogrodem. Jednak bardziej frapuje szczere wyznanie noblistki, że lubi to, co robi.

Nie każdy mógłby zachować tak dobre samopoczucie, gdyby nazajutrz po obaleniu prawicowego rządu Jana Olszewskiego opublikował w „Gazecie Wyborczej” wiersz Nienawiść (W. Wencel, „Gazeta Polska” 2011).

W utworze Szymborskiej z 1954 roku nienawidzą imperialiści, którzy gotowi są użyć broni atomowej przeciw „miłującym pokój na świecie” mieszkańcom komunistycznej utopii, natomiast w wierszu z 1992 roku, opublikowanym na pierwszej stronie „Gazety Wyborczej” (5.06.1992), nienawidzą ci, którzy odwołują się do wartości moralności i patriotyzmu. (…)

Autorka Literatury światów planowanych krytycznie odnosi się do internetowych komentarzy, jakie ukazały się po śmierci noblistki (1923–2012). Zarzuca im skrajną emocjonalność i stereotypowość. Przytacza dwa z nich. Są bardzo krytyczne: (…) ktoś przykładał pistolet do głowy Szymborskiej i dlatego wysławiała pod niebiosa Stalina, Lenina i całą rewolucję? Stalin był ludobójcą. Obracająca się w tzw. inteligenckich kręgach, Szymborska o tym nie wiedziała? Czy może świadomie pochwalała zbrodnie komunistyczne? Niemieckie, hitlerowskie obozy koncentracyjne także by była skłonna wychwalać, gdyby była taka koniunktura polityczna?

A co na to Szymborska – zobaczmy: Ja się nie usprawiedliwiam. Napisałam. Brak informacji… wszyscy tak pisali. Napisało się, no trudno. Z drugiej strony mam pewne doświadczenie, jak to brakuje wiedzy i wyobraźni. Trudno. Tak wtedy myślałam. I koniec.

Cały artykuł Herberta Kopca „Dostał takiej manii, że chciał tylko od Stefanii…” można przeczytać na s. 5 majowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Herberta Kopca „Dostał takiej manii, że chciał tylko od Stefanii…” na s. 5 majowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl

Pierwsze urodziny 500+. Sztandarowy punkt programu wyborczego PiS-u dziś zapewnia partii stabilną pozycję w sondażach

Dlaczego moja kuzynka pracuje zamiast urodzić kolejne dzieci? Bo opiekunka dużo kosztuje, a ona nie ma pewności, że 500+ będzie do końca świata i że kiedyś nie będzie pracy i emerytury potrzebowała.

Michał Bąkowski

Rząd zapewne miał świadomość, że program „Rodzina 500 plus” przyczyni się również do rezygnacji z pracy pewnej części jego beneficjentów. Dlatego też politycy partii rządzącej powinni „zabezpieczyć” rynek pracy na taką ewentualność. Z pracy z chęcią poodchodziły osoby, które dotychczas wykonywały kiepsko płatne prace, nierzadko wychowujące znaczną ilość potomstwa. Ten ubytek na rynku pracy można było wykorzystać do walki o podniesienie niskich płac i praw pracowniczych. Jeśli politycy rządzący nie widzieli możliwości wywierania presji na pracodawców, mogli chociaż zostawić pole do działania fundacjom, instytucjom, związkom itp. zajmującym się prawami pracownika.

Tymczasem w mojej ocenie rząd popełnił błąd, ponieważ pozwolił na dopływ olbrzymiej liczby tańszej od krajowej siły roboczej z Ukrainy. W wielu większych, a nawet i niektórych mniejszych miastach pojawili się przyjezdni zza wschodniej granicy. Godzą się oni na niskie stawki i pracę ponad ustalone normy, ponieważ w przeliczeniu na ukraińską walutę i tamtejsze ceny, są w stanie za kilka odłożonych tutaj tysięcy utrzymać w swoim kraju przez rok kilkuosobową rodzinę. W efekcie takiego systemu pracy w najbliższej przyszłości pracodawcy mogą podwyższać normy i zwiększać obowiązki wobec pracowników oraz wymieniać polską załogę na ukraińską. (…)

Rozmawiałem ostatnio z moją kuzynką, która wychowuje z mężem małego syna. A właściwie wychowują go od 17:00. Do czasu ich powrotu z pracy jest z nim opiekunka (paradoks dzisiejszych czasów – pracujemy po to, żeby obcy ludzie wychowywali nasze dzieci).

Zapytałem ją, dlaczego jeszcze pracuje, zamiast np. urodzić kolejne dzieci? Odpowiedziała: Bo opiekunka dużo kosztuje, a ja nie mam pewności, że 500+ będzie do końca świata i że kiedyś nie będę tej pracy i godziwej emerytury bardzo potrzebowała. Nie mam pewności, czy ktoś kiedyś nie będzie mnie szantażował, grożąc niepewną przyszłością mojej rodziny.

Cały felieton Michała Bąkowskiego pt. „Pierwsze urodziny” można przeczytać na s. 7 majowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Michała Bąkowskiego pt. „Pierwsze urodziny” na s. 7 majowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl