Inauguracja drugiej części sezonu wyścigowego na Torze Służewiec już w najbliższy weekend 29-30 lipca

W programie dwudniówki jest 20 gonitw (po 10 w sobotę i w niedzielę), w tym aż dziewięć imiennych. Najważniejszymi gonitwami weekendu będą Liry (Oaks) i Derby Arabskie.

Niezwykle emocjonująco zapowiadają się także wyścigi o Nagrodę Kozienic i Nagrodę Syreny.

Niedzielna gonitwa dla klaczy jest jednym z najstarszych klasycznych wyścigów. Zarówno angielski Oaks, jak i jego polski odpowiednik liczą sobie więcej lat niż Derby. Pierwsza gonitwa Oaks w Polsce odbyła się w 1887 roku. W Polsce bieg ten przyjął nazwę słynnej polskiej klaczy Liry, która ścigała się z powodzeniem na wielu torach w Europie i była uważana za jedną z najlepszych klaczy Europy Środkowo-Wschodniej początku XX wieku. Na starcie tegorocznego biegu o Nagrodę Liry (Oaks) stanie 12 klaczy pełnej krwi angielskiej,m.in. Mona Kerbili i Shantaram, które startowały w tegorocznych Derby, a także Furia, która zwyciężyła w biegu o Nagrodę Novary.

Widowiskowo zapowiadają się również tegoroczne Derby Arabskie rozgrywane na dystansie 3000 m. Do tego najbardziej prestiżowego wyścigu dla czterolatków czystej krwi arabskiej zgłoszono osiem koni. W roli faworytki wystartuje niepokonana w ośmiu startach Shannon Queen.

Oprócz tego czekają nas spore emocje w rywalizacji w innych gonitwach: czteroletnie i starsze araby staną na starcie gonitwy o Nagrodę Figaro, dwuletnie folbluty zmierzą się w gonitwie o Nagrodę Dorpata. Natomiast trzyletnie i starsze konie pełnej krwi angielskiej zobaczymy w wyścigach o Nagrodę Syreny (1400 metrów) i Nagrodę Kozienic (2000 metrów).

Początek mityngów zaplanowano na godzinę 14.00. Bilety są dostępne w kasach w dniu wyścigowym oraz w przedsprzedaży online na www.eventim.pl

Więcej informacji na www.torsluzewiec.pl

Dodatkowych informacji udziela:
Sylwester Puczen
Rzecznik prasowy Toru Służewiec
Tel. +48 22 518 21 04; 797 013 389
e-mail: [email protected] l

www.torsluzewiec.pl

Trener koni Krzysztof Ziemiański chciał tak jak ojciec i dziadek zostać dżokejem tylko nie pozwolił mu na to wzrost

Gość Radia Wnet Krzysztof Ziemiański opowiedział o wieloletniej tradycji rodzinnej, swoich początkach, nadziejach, najciekawszych momentach w karierze trenerskiej i najlepiej zapamiętanych koniach.

 Krzysztof Romaniuk rozmawiał z trenerem koni Krzysztofem Ziemiańskim wywodzącym się z rodziny od wielu lat związanej z wyścigami. Zarówno jego dziadek, jak i ojciec zajmowali się końmi. Dziadek przed wojną trenował konie we Lwowie. Później przeniósł się w okolice Zamościa, a na końcu trafił do Warszawy, gdzie trenował konie oraz był dżokejem na torze na Polach Mokotowskich.

Ojciec z kolei  przez prawie 30 lat był dżokejem, a po zakończonej karierze trenował konie na Warszawskim Służewcu.

Kiedyś były tylko dwie możliwości, aby zostać trenerem koni. Pierwsza: być dżokejem z wykształceniem średnim, który wygrał minimum 500 gonitw. Po zakończonej karierze taki ktoś mógł rozpocząć trenować konie, a po wygraniu 100 gonitw zyskiwał tytuł trenera. Drugą z możliwych dróg były studia na AWF lub wydziale zootechniki na SGGW, a potem odbycie kilkuletniego stażu dawało możliwość zdobycia upragnionego zawodu. Krzysztof Ziemiański nie miał za bardzo wyboru, bo był za wysoki, aby osiągnąć wymaganą w dżokejstwie wagę maksimum 57 kg.

Obecnie, aby zostać końskim trenerem nie trzeba dużo. Wystarczy odbyć dwumiesięczny kurs.

Trener opowiedział o zmieniających się technikach trenowania koni związanych z żywieniem, suplementacja a także relacjami z właścicielami koni oraz dżokejami. W okresie PRL-u, gdy konie były państwowe nie czuło się tak wielkiej odpowiedzialności i dlatego treningi były ostrzejsze.

Rozszerzył się również zakres obowiązków i kompetencji trenerów, którzy muszą prowadzić własne firmy. Krzysztof Ziemiański stwierdził, że na zachodzie ten zawód jest łatwiejszy ponieważ mają lepsze zaplecze finansowe. Dzięki temu mogą zatrudnić więcej osób do spraw, którymi w Polsce muszą zajmować się trenerzy.

W audycji możemy posłuchać o początkach kariery w stadninie Iwno oraz pierwszych trenowanych przez niego dobrze biegających koniach. Trener wspomina również o najlepiej zapamiętanych gonitwach i ciekawych przypadkach. Jednym z pamiętnych wyścigów z początków jego kariery były Derby, podczas których klacz wystartowała bez jednej podkowy. Na ostatnim zakręcie zbuntowała się, stanęła przez co cała stawka jadąca za nią musiała ją ominąć co zmieniło wynik gonitwy.

Możemy również posłuchać o najciekawszych wydarzeniach z życia trenerskiego, jak na przykład pomoc w zakupie konia na aukcji we Francji, z którym, później przegrywał wszystkie wyścigi.

Zapraszamy do wysłuchania całej audycji.

MW

Spełnienie marzeń trenera Wojciecha Olkowskiego – trenowany przez niego koń Busch Brave w pięknym stylu zwyciężył Derby

Ogier Bush Brave to wspaniały trzylatek, który udowodnił, że jest najszybszym i najszczęśliwszym koniem w tegorocznych derbach. Taki koń to spełnienie marzeń niejednego trenera.

W kolejnej audycji o Służewcu gościem Krzysztofa Romaniuka był trener koni Wojciech Olkowski, który swoją karierę rozpoczął w 2009 roku, od samego początku znajdując się w czołówce trenerskiej. Obecnie może świętować jeden z największych sukcesów w karierze. Trenowany przez niego Bush Brave spektakularnie, wyprzedzając aż o 10 długości rywali, wygrał 2 lipca gonitwę Derby.

Wojciech Olkowski przyznał, że każdy trener marzy o tym, żeby wygrać Derby, a wielu z nich się to nigdy nie udaję. Podkreślił, że oprócz dobrego przygotowania i najlepszego konia, aby wygrać, potrzebne jest szczęście. Narzucone przez rywali bardzo szybkie tempo wyklucza jakikolwiek przypadek.

Trener podkreśla, że do zwycięstwa przyczyniły się też umiejętności dżokeja. Jeździec Tomasz Lukášek wykazał swoje zdolności, za co należą mu się wielkie pochwały. Spokojnie czekał na swoją okazję i powoli przesuwał się do przodu.[related id=28889]

W Derbach wielokrotnie mogliśmy już podziwiać konie wystawione przez Olkowskiego. Mimo że często były faworytami gonitwy i wydawałoby się, że powinny wygrać, brakowało szczęścia, zdarzały się poważne kontuzje, o czym trener opowiada w wywiadzie. Dopiero Buch Brave przełamał tę passę.

W walce o potrójną koronę, czyli cykl klasycznych gonitw dla koni trzyletnich, ogier Bush Brave ma na swoim koncie pierwszą koronę, czyli wygrany wyścig o Nagrodę Rulera (1600 m). Po niedzielnym wyścigu również drugą koronę, czyli wygrane Derby (2400 m). Trener Olkowski, po odpowiednim czasie na odpoczynek dla wierzchowca, planuje też powalczyć o trzecią koronę w  gonitwie St. Leger.

W wyścigu o nagrodę St. Leger na odcinku 2800 m Bush Brave po raz pierwszy będzie ścigał się ze starszymi końmi. Do tej pory były to wyłącznie trzylatki. Trener, zapytany o obawy z tym związane, stwierdza, że plusem ogiera jest prędkość i możliwość przyspieszania, więc powinno pójść bardzo dobrze.

Wojciech Olkowski całe dnie poświęca na szkolenie koni w stajni. W pracy pomaga mu żona, która jest dla niego ogromnym wsparciem i za co bardzo chciał jej podziękować. Jest szczęśliwy, że ma taką żonę.

Jego żona jest właścicielką Petroniusa, konia wyleczonego z poważnej kontuzji, który jest dużym zaskoczeniem tego sezonu. Wygrał w tym roku już trzy wyścigi. Trener zastanawia się również, czy wystawić go w Wielkie Warszawskiej.

Zapraszamy do wysłuchania całej audycji

MW

Tegoroczne Derby udane dla Michała Borkowskiego – jego dwa konie były najlepsze spośród koni z polskich hodowli

Na warszawskim Służewcu odbyły się Derby, w których bardzo dobrze wypadły konie wrocławskiego trenera Michała Borkowskiego. Największym zaskoczeniem był Kurier, który zajął trzecie miejsce.

W Radiu Wnet rozmawialiśmy z wrocławskim trenerem koni Michałem Borkowskim, który opowiedział o swoich wrażeniach po zawodach. Największą niespodzianką był Kurier, który uplasował się na trzecim miejscu. Oprócz Kuriera trener wystawił Eluzzema oraz Spasskiego – w którym pokładał szczególną nadzieję, a który ostatecznie zajął siódme miejsce.

Michał Borkowski podkreślił, że notowania Kuriera były trochę niższe, mimo to udowodnił, co potrafi. Publiczność również nie pokładała w nim wielkich nadziei. Obawy budził fakt, że jego ojcem jest Nowogródek, koń, który nie jest oceniany jako ojciec koni długodystansowych. Kurier szybko biega na krótkich dystansach, ale w tym wyścigu potwierdził, że długie dystanse też nie są mu straszne.

Borkowski podsumowuje wyścig jako bardzo udany, jest zadowolony z Kuriera. Gonitwa od razu rozegrana bardzo mocnym tempem była wspaniałym widowiskiem. W czołówce znalazły się konie w tym momencie lepsze od reszty przynajmniej o dwie klasy.[related id=29044]

Styczność z wyścigami konnymi Michał Borkowski miał od dziecka. Zamiłowaniem do zawodu trenera zaraził go jego ojciec, który trenował konie półkrwi na wrocławskich Partynicach. Rozpoczynał swoją karierę od bycia aspirantem trenera, później pomagał w treningach swojemu ojcu. Kilka lat zdobywania doświadczenia pozwoliło mu w 2011 roku objąć stajnię na Partynicach.

Wrocławski tor jest drugim torem w Polsce, na którym odbywają się wyścigi konne. Specjalizuje się w wyścigach z przeszkodami. W ostatnich latach znacząco się rozwinął poprzez wyścigi płotkowe, coraz chętniej odwiedzane przez Czechów.

Trener Borkowski stwierdził, że woli uczestniczyć w wyścigach na płaskim terenie, ponieważ niosą z sobą mniejsze ryzyko. Bieg z przeszkodami jest jednak dodatkową możliwością dla koni, które nie radzą sobie w zwykłym wyścigu. Inne tempo, inny dystans i skoki, nie każdy koń potrafi temu sprostać. Często daje to koniom nowe życie wyścigowe.

Co do dalszych planów dotyczących koni wystawionych w Derby, gość audycji stwierdził, że wszystko zależy od formy, w jakiej będą konie. Na pewno będzie szukał wyścigów, w których można powalczyć o nagrody i się sprawdzić, nie będzie przy tym omijać Służewca.

Wyraził nadzieję na zwycięstwo swojego araba w wyścigu Nagrody Janowa i późniejszych Derby dla koni czystej krwi. Arab na treningach pracuje wspaniale, a jego pierwszy wyścig w tym roku był bardzo dobry, zajął drugie miejsce i ładnie finiszował.

Zapraszamy do wysłuchania całej audycji.

MW

Wybierasz się na Tor Służewiec i zamierzasz obstawiać wyścigi konne? Te porady eksperta mogą ci się przydać

W cotygodniowej audycji nt. Toru Służewiec w Warszawie rozmawialiśmy z Witoldem Sudołem, specjalistą oceniającym szanse koni w gonitwach. Zdradził nam, na co zwracać uwagę, obstawiając wyścigi konne.

Każdy miłośnik czy amator wyścigów konnych chciałby, aby wytypowany przez niego wierzchowiec wygrał wyścig. Pytanie tylko, czym się kierować podczas typowania mustanga stającego w szranki z innymi końmi w czasie sportowej rywalizacji. Witold Sudoł wyjawił nam, na co należy zwracać uwagę podczas typowania wyścigowca.

Najważniejsze są potencjał konia (czyli jego naturalne predyspozycje do warunków gonitwy, w której ma się ścigać) i jego forma: – Prawdziwe możliwości konia są podstawą [w ocenianiu jego szansy na wygranie wyścigu – red.]. Należy również zwracać uwagę na formę konia, gdyż to ona często wpływa na końcowy wynik – powiedział, podkreślając, że jeśli chodzi o uzyskany czas, to różnice między pierwszym a ostatnim koniem są często minimalne.

Innym czynnikiem, na który warto zwrócić uwagę podczas obstawiania koni, jest dystans gonitwy. Dlaczego? Ponieważ predyspozycje każdego wierzchowca, podobnie jak biegacza, są różne – jeden lepiej nadaje się do startu w wyścigach na krótszy dystans, drugi – na dłuższy. Niestety, żeby mieć pewność, który koń jest lepszy w danym dystansie, niezbędna jest wiedza dotyczącą rodowodu konia. Wiadomo, że mają ją jedynie prawdziwi zapaleńcy gonitw konnych.

Nie pozostaje nam nic innego, jak życzyć naszym słuchaczom szczęścia w typowaniu koni w najbliższych wyścigach na Torze Służewiec. Powodzenia!

K.T.

Tor Służewiec jest fenomenem na skalę światową. Takich rozwiązań nie powstydziliby się współcześni architekci

Rzadko się zdarza, by przy torze wyścigowym znajdowały się duży tor treningowy i część stajenna. Twórcy tego miasteczka to wizjonerzy – stworzyli całą infrastrukturę, miały być nawet szkoły i sklepy.

Gościem Krzysztofa Romaniku był Sylwester Puczan, rzecznik warszawskiego toru wyścigów konnych.

W 1926 roku zaczyna się historia toru służewieckiego, kiedy to postanowiono przenieść wyścigi konne z Pola Mokotowskiego.

– To miejsce miało być samowystarczalne. Planowano tam szkoły, przedszkola i sklepy. Architekt hrabia Zygmunt Plater-Zyberk projektował tor w latach 20., ale już z myślą o 80. Był wizjonerem i wprowadził wiele rozwiązań, których nie powstydziliby się współcześni architekci – mówił gość Radia Wnet.

– W najbliższą niedzielę 25 czerwca nastąpi otwarcie Trybuny Honorowej, remontowanej w ciągu ostatnich miesięcy. Do pięknego zabytkowego budynku wprowadziliśmy m.in. klimatyzację, a na jesienny czas ogrzewanie. Mamy nadzieję, że goście będą mile spędzać czas na warszawskim torze. Trybuna może pomieścić nawet kilkaset osób, w zależności od ustawienia poszczególnych pięter – zapowiadał rzecznik.

To będzie bardzo ważny dzień, pod patronatem gen. Anedrsa – o puchar jego imienia walczyć będą trzyletnie araby polskiej hodowli (PASB).

– Idea Dnia gen. Andersa zrodziła się we Wspólnocie Andersa, a potem uzyskała poparcie minister Anny Marii Anders. Warto pamiętać, że generał był bardzo mocno związany z końmi i ze Służewcem jako właściciel i hodowca koni wyścigowych. Wystarczy wspomnieć tylko dwa konie – Karesa, który wielokrotnie wygrywał wyścigi konne, czy Stasię, która przegrała tylko ze Skarbem, tj. legendą wyścigów konnych w Polsce.[related id=”23654″]

W tym dniu pojawią się też przedstawiciele Wojska Polskiego i innych służb mundurowych, którzy przygotowali niespodzianki i atrakcje, m.in. pokazy szwadronu kawalerii WP i brygady kawalerii powietrznej.

W kolejną niedzielę widzów czekają następne gonitwy: Derby oraz totalizatora sportowego, a także, co ciekawe, konkurs na najpiękniejsze nakrycie głowy dla pań.
– Mamy nadzieję, że panie będą się prezentowały w pięknych kapeluszach nie tylko podczas najważniejszych gonitw, ale odważą się ubierać w ten sposób także w zwykłe dni wyścigowe – mówił Sylwester Puczan, nawiązując do tradycyjnego dla wyścigów dress code, który być może znów zacznie obowiązywać.

LK

 

Od przedsiębiorcy do właściciela ośrodka treningowego koni wyścigowych. „Początkowo traktowałem to jako hobby”

Adam Wyrzyk jeszcze kilkanaście lat temu był właścicielem przedsiębiorstwa budowlanego. Wówczas nie sądził, że porzuci swoje ówczesne zajęcie na rzecz hodowli koni wyścigowych. Tak się jednak stało.

Zapewne większość z nas ma niezrealizowane marzenia zawodowe, które do końca naszych dni pozostaną wyłącznie w sferze przyjemnej, acz nieurzeczywistnionej wyobraźni. Pamiętamy doskonale, kiedy nasi koledzy i koleżanki ze szkolnych ławek opowiadali o tym, kim się staną, jak „będą już duzi”. Niestety uwarunkowania społeczno-ekonomiczne sprawiają, iż musimy trudnić się w zawodach, które często odbiegają od naszych marzeń bądź są „pospolitymi” profesjami. Adam Wyrzyk był jedną z takich osób. Przez wiele lat był właścicielem firmy budowlanej, jednak szczęśliwy przypadek sprawił, że porzucił to na rzecz… pasji – trenowania koni wyścigowych.

Kiedy Adam Wyrzyk chodził do szkoły średniej, jego marzeniem było mieć konia. Powodem tej fantazji był zachwyt nad pędzącymi w galopie końmi podczas wyścigów, na których wówczas bywał. To pragnienie na długo pozostało tylko w jego głowie. Jednak zostało zrealizowane dzięki jego synowi, który podczas pobytu na zielonej szkole widział stadninę koni i zamarzył, tak jak jego ojciec, by mieć wierzchowca. I tak się stało – Adam Wyrzyk kupił synowi ogiera – Medisa. I to był początek jego przygody z końmi.

– Wszystko się rozpoczęło od momentu, kiedy zacząłem trenować swojego pierwszego konia. Nie sądziłem, że zrobię jakiś krok w kierunku hodowli i trenowania koni, bo traktowałem to wyłącznie jako hobby. Okazało się, że po zimie ten Medis zaczął wygrywać jeden za drugim wyścigi. W tym samym roku pojawili się inni ludzie, którzy chcieli, abym trenował ich słabe konie. Robiłem to, a one wygrywały gonitwy! – opowiedział na antenie Radia Wnet.

Po kilku latach wybudował w Podbieli pod Warszawą ośrodek treningowy i uzyskał licencję trenerską. Dziś jego córka i syn są wraz z nim przy tym „niepospolitym” zawodzie, który śmiało można nazwać pasją. Czy jest zadowolony, że w pewnym momencie porzucił swoją firmę budowlaną i stał się trenerem koni wyścigowych? Oczywiście – tak.

– Myślę, że swoim dzieciom zapewniłem ponadprzeciętny świat. Nieszablonowe i niekonwencjonalne życie pomimo ciężkiej pracy, jaką trzeba włożyć w ośrodek treningowy – powiedział z zadowoleniem Adam Wyrzyk w Radiu Wnet.

K.T.

Kłusaki są końmi bardziej dla wszystkich niż araby czy angliki. Dzięki temu stały się popularne we Francji i Szwecji

Można je trenować praktycznie wszędzie. Na polu, w lesie. Są też bardzo łagodnymi końmi. Mają świetny charakter – o wyjątkowości kłusaków opowiadał Witold Sudoł, ekspert w dziedzinie wyścigów konnych.

 

Witold Sudoł był związany z końmi od dzieciństwa. Do szkółki jeździeckiej zaczął uczęszczać już w wieku 8 lat. Choć mieszkał blisko Toru Służewiec, swoją przygodę z wyścigami zaczął nie od oglądania wyścigów konnych z trybun, ale od amatorskiej jazdy w stajni. Obecnie posiada własne konie.

Wyścigi kłusaków różnią się od tych, które kojarzymy z filmów. Przede wszystkim powożący nie siedzi na koniu, lecz za nim. Koń natomiast nie galopuje, tylko biegnie kłusem.

– Kłusaki można trenować praktycznie wszędzie. Na polu, w lesie. Są bardzo łagodnymi końmi. Mają świetny charakter, nie mają aż tak dużego temperamentu, jak inne konie wyścigowe, i to m.in. spowodowało ich tak dużą popularność we Francji czy w Szwecji. Były to konie, które często kupowali rolnicy w ramach hobby. […] Niektórzy z takich trenerów-amatorów osiągali naprawdę duże sukcesy.

Witold Sudoł przedstawił również swoje typy na najbliższe gonitwy.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy.

WJB

Wyścigi konne na Służewcu: Krzysztof Romaniuk rozmawia z Jarosławem Szmytem, wieloletnim sędzią wyścigowym

Kto może zostać sędzią wyścigowym? Jak wygląda procedura jego wyboru i jaka spoczywa na nim odpowiedzialność, by wynik gonitwy był sprawiedliwy? Kim jest sędzia u wagi? – posłuchaj rozmowy Radia Wnet.

Gość Radia Wnet opowiadał o wielostopniowej procedurze wyboru sędziego wyścigowego; jest ona opisana w ustawie o wyścigach konnych i rozporządzeniu ministra, które regulują rozgrywanie gonitw.

Krzysztof Romaniuk pytał, jak wygląda cały proces gonitwy, od przygotowań do biegu. –  Trener ma obowiązek doprowadzić konia na miejsce wyznaczone przez organizatora 30 minut przed rozpoczęciem gonitwy. Jeśli nie zrobi tego na czas, nakładane są na niego kary finansowe mówił Jarosław Szmyt.

Przebieg wyścigów kontroluje  kilka grup sędziów. Najważniejsza jest komisja techniczna, która czuwa nad prawidłowością rozgrywania gonitw i zatwierdza ich wynik. Pomaga jej grupa sędziów technicznych, z których każdy wykonuje stosowne do swojej funkcji czynności.

Sędzia u wagi, jak sama nazwa wskazuje, zajmuje się przyjmowaniem wagi przed wyścigiem. Dżokej wraz z siodłem musi posiadać odpowiednią wagę w stosunku do warunków gonitwy. Tutaj też wszelkie wykroczenia nie pozostają bez konsekwencji. Sędzia u zegara mierzy czas gonitwy – od ruszenia koni do minięcia celownika przez pierwszego z nich. Natomiast sędzia u celownika ma za zadania określenie kolejności, w jakiej konie minęły ten celownik. Ocenia także styl wygranej, co jest bardzo istotne dla bywalców wyścigów czy właścicieli koni. Sędzia starter zapewnia start, który daje równe szanse wszystkim koniom.

Sędziowie obserwatorzy czuwają nad prawidłowością przebiegu gonitwy na powierzonych im odcinkach bieżni toru. W razie jakichkolwiek nieprawidłowości ich obowiązkiem jest poinformowanie komisji technicznej.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

Jerzy Engel: Myślę, że Tor Służewiecki odzyska swoją świetność. To jeden z najpiękniejszych torów wyścigowych w Europie

Pamiętam czasy, kiedy na tor przychodziło kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Rzeczywiście powodowało to, że w specjalne dni było trudno się dostać – mówił Jerzy Engel w rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim.

Jerzy Engel, były trener reprezentacji Polski w piłce nożnej,  jest miłośnikiem wyścigów konnych już ponad 20 lat. W audycji Radia Wnet opowiedział o tym, jak nietypowe początki miała jego hodowla tych szlachetnych zwierząt:

– Właściwie do hodowli koni byliśmy zmuszeni przez dzieci. Dzieci chciały mieć swoje zwierzątko w domu, psa czy cokolwiek innego, co widziały u sąsiadów. Wówczas nie mieliśmy jeszcze domu jednorodzinnego, więc wymyśliliśmy, że może dobrze jest mieć coś własnego, ale niekoniecznie u siebie. Ponieważ mieszkaliśmy niedaleko Toru Służewieckiego, wybór padł na własnego konia. Był to strzał w dziesiątkę, bo dzieci go pokochały i mogły spokojnie odwiedzać.

Następnego konia kupiła żona Jerzego Engela. Dzisiaj mają kilkanaście koni, z czego trzy na Torze Służewieckim. Były trener mówił również o wielkiej radości, jaką właścicielom koni i wierzchowcom daje wyścig:

– Kiedy koń może spełnić oczekiwania właściciela, jest najszczęśliwszym zwierzęciem na świecie. […] Każdy koń w inny sposób przeżywa tę radość, ale przede wszystkim przytula się, liże właściciela, pokazuje mu, że może go pogłaskać, poklepać, dać mu to, na co oczekuje, czyli marchewkę, jabłuszko czy cokolwiek innego. To są te elementy, które bardzo zbliżają i zwierzę do człowieka, i człowieka do zwierzęcia.

Jerzy Engel sam nie trenuje koni, ale towarzyszy swojej żonie, która jest u koni kilka razy w tygodniu: – Ze strony czysto sportowej patrzę czasem na trenera, który te konie prowadzi. Konie mają bardzo zbliżoną fizjologię do naszej i reagują podobnie do ludzi, którzy trenują, czyli mają swoje interwały, swoją wydolność, swój trening szybkościowy. Dzięki temu można spokojnie oceniać, kiedy koń dochodzi do wysokiej formy sportowej.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego przypomniał również czasy, gdy wyścigi konne cieszyły się ogromną popularnością. -Pamiętam, jak na tor przychodziło kilkadziesiąt tysięcy ludzi – wspominał. To były wielkie emocje, choć, jak przyznaje, na tor trudno było się niekiedy dostać.

– Myślę, że tor powoli odzyska swoją świetność, bo jest to jeden z najpiękniejszych torów wyścigowych w Europie. Ta moda powoli wróci, ale trzeba na to cierpliwości. Trzeba trochę czasu na to, aby wszyscy z powrotem przyzwyczaili się, że Tor Służewiecki żyje – mówił gość Radia Wnet.

Jakie są najlepsze konie w Polsce? Z jakiej linii hodowlanej pochodzą konie pana Jerzego Engela?

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy.

WJB