Kolumbia: czas na zmiany? / Colombia: ya es tiempo para los cambios?

Prensa Poder Ciudadano; flickr.com; CC BY 2.0

Już za dwa tygodnie Kolumbijczycy będą wybierać nowego prezydenta. Czy te wybory mogą przynieść zmianę w dotychczasowej polityce państwa? O tym i o kandydatach na urząd w dziejszej República Latina!

Kolumbia wybiera nowego prezydenta. Już za dwa tygodnie Kolumbijczycy pójdą do urn wyborczych, aby dokonać wyboru nowej głowy państwa.

Tym razem jednak wybór nowego prezydenta może mieć olbrzymi wpływ na przyszłość kraju. Zarazem moze on oznaczać zmianę w dotychczas prowadzonej polityce, zarówno wewnętrznej, jak i zagranicznej. Pierwszy raz bowiem w historii kraju władzę może objąć lewicowy polityk, na dodatek były partyzant.

Co to jednak może oznaczać dla Kolumbii, kraju od kilku dekad toczonego przez wojnę domową i jej mieszkanców, na każdym kroku narażonych na przemoc? W ubiegłym roku Kolumbijczycy wyszli na ulice demonstrując swoje niezadowolenie podczas tzw. „paro nacional”. W tym roku będą oni mieli okazję coś zmienić w dotychczasowej polityce. Czy jednak rzeczywiście?

W przedwyborczych sondażach zdecydowanie prowadzi lewicowy kandydat Gustavo Petro, reprezentujący koalicję Pacto Histórico., na którego w ostatnich sondażach chciałoby oddać głos ok. 40% Kolumbijczyków. Po piętach depcze mu z kolei kandydat konserwatystów Federico Gutiérrez z koalicji Equipo por Colombia. Na niego z kolei chciałoby głosować 21% obywateli Kolumbii. Co ciekawe jednak, aż 13% Kolumbijczyków nie wie jeszcze, na kogo chciałoby zagłosować. Nadchodzące wybory oznaczają również klęskę polityczną Uribistów, rządzących krajem od dwóch dekad. Ich kandydat bowiem nie zdobył wystarczającej ilości głosów w prewyborach.

Czy były partyzant, były burmistrz Bogoty i sentator, Gustavo Petro rzeczywiście obejmie władzę? A może rządząca krajem prawica w ostatniej chwili wyjmie jakiegoś asa z rękawa? A jeśli Petro wygra wybory, to jak zmieni się polityka rządu? Będzie bardziej przyjazna obywatelom i zakończy trwającą od dekad przemoc? Czy zwalczy produkcję i handel narkotykami? Jakie szanse istnieją na zakończenie wojny domowej? I jak będzie wyglądać polityka zagraniczna? Kolumbia uchodzi za tradycyjnego plitycznego i wojskowego sojusznika USA w Ameryce Łacińskiej. Czy może to się zmienić? A może (jak wskazywałyby na to ostatnie wypowiedzi Petro) dojdzie do rozprężenia w stosunkach politycznych z Wenezuelą? Czy jednak oznaczałoby to uznanie przez Kolumbię reżimu Nicolása Maduro za prawowitego „władcę” Wenezueli? Wreszcie czy Gustavo Petro jest chavistą?

Na te inne pytania dotyczące teraźniejszości i przyszłości Kolumbii spróbujemy sobie odpowiedzieć w dzisiejszym wydaniu República Latina. Naszym rozmówcą będzie pochodzący z Kolumbii Hermes Llain, który przedstawi nam również sylwetki kandydatów na prezydencki urząd.

Zapraszamy już dziś na godz. 22H00! Będziemy rozmawiać po polsku i hiszpańsku!

Y el resumen en castellano:

Dentro de dos semanas, los Colombianos van a elegir un nuevo jefe de Estado.

Esta vez, sin embargo, la elección de un nuevo presidente puede tener un gran impacto en el futuro del país. Al mismo tiempo, puede significar un cambio en la política, tanto interna como relaciones exteriores. Por primera vez en la historia del país, un político de izquierdas y veterano guerrillero, podría tomar el poder.

Pero, ¿qué puede significar esto para Colombia, un país que lleva varias décadas asolado por la guerra civil, y para su población, expuesta a la violencia en todo momento? El año pasado, los Colombianos salieron a las calles a manifestar su descontento durante el  „paro nacional”. Este año, tendrán la oportunidad de cambiar algo en las política del país. Pero, ¿lo harán realmente?

El candidato de izquierdas Gustavo Petro, representante de la coalición Pacto Histórico, es el claro favorito en los sondeos preelectorales. Cerca del 40% de los Colombianos planean votar por él. Le sigue de cerca el candidato conservador Federico Gutiérrez, de la coalición Equipo por Colombia. Para él, el 21% de los Colombianos querría votar. Sin embargo, resulta interesante que hasta un 13% de los Colombianos no sabe todavía a quién le gustaría votar. Las próximas elecciones también supondrán una derrota política para los uribistas, que han gobernado el país durante dos últimas décadas. Su candidato no obtuvo suficientes votos en las preelecciones.

¿Se hará realmente con el poder el ex guerrillero, ex alcalde de Bogotá y senador, Gustavo Petro? ¿O la derecha gobernante del país va a preparar una sorpresa para el último momento? Y si Petro gana las elecciones, ¿cómo cambiará la política del gobierno? ¿Será más amigable con los ciudadanos y acabará con la violencia de décadas? ¿Combatirá la producción y el tráfico de drogas? ¿Qué posibilidades hay de acabar con la guerra civil? ¿Y cómo será la política exterior? Colombia está considerada como un tradicional aliado político y militar de Estados Unidos en América Latina. ¿Podría cambiar esto? ¿O (como indican las recientes declaraciones de Petro) habrá una ruptura en las relaciones políticas con Venezuela? Pero, ¿significaría esto que Colombia reconocería al régimen de Nicolás Maduro como „gobernante” legítimo de Venezuela? Finalmente, ¿es Gustavo Petro un chavista?

A estas otras preguntas sobre el presente y el futuro de Colombia intentaremos responder esta noche en República Latina. Nuestro invitado será el Colombiano Hermes Llain, que también nos describirá los candidatos a la presidencia.

¡Les invitamos a escucharnos hoy a las 10PM UTC+2! Vamos a hablar polaco y en español.

Tym, co zbawia, jest niesienie przebaczenia, nie nienawiści. Nie ma granicy dla przebaczenia, ale wszystko ma swój czas

Użhorod. Obozowisko uchodźców | Fot. F. Andolfatto

Punktem odniesienia jest zawsze Objawienie, w którym zawarta jest historia ludzkości od Kaina i Abla, czyli od pierwszego morderstwa wśród rodzeństwa. I widzę, że to właśnie ma teraz miejsce.

ks. Francesco Andolfatto

Od września 2015 roku jestem rektorem w niewielkim seminarium diecezjalnym, misyjnym i międzynarodowym w Użhorodzie. Nigdy bym nie pomyślał, że będę kiedyś tutaj, na Ukrainie i na wojnie.

Jestem Włochem, ale księdzem diecezji warszawskiej, gdzie w 2010 roku ukończyłem międzynarodowe seminarium misyjne Redemptoris Mater. Zostałem wyświęcony przez księdza kardynała Kazimierza Nycza. Od momentu święceń kapłańskich co roku wyrażałem gotowość, aby wyruszyć jako misjonarz, gdziekolwiek mnie poślą. Po pięciu latach dotarła do Warszawy prośba od biskupa tej diecezji, którym był wówczas bp Milan. Zwrócił się on do kard. Nycza z prośbą o rektora dla seminarium Redemptoris Mater w Użhorodzie. Kardynał Nycz posłał mnie. (…)

A więc: co robić? Natychmiast wyraziliśmy gotowość do pomocy. Seminarzyści to młode chłopaki, silni, zdolni do pracy. Oddali się całkowicie do dyspozycji. Pierwsze dni były bardzo chaotyczne, nie wiadomo było, co robić, gdzie, jak. Tak więc postanowiliśmy, że pojedziemy na granicę, bo co mieliśmy robić tu, zamknięci? A więc, dawaj, pojechaliśmy i na granicy pomagaliśmy przy rozdawaniu ludziom ciepłych posiłków, rozmawialiśmy. To było przepiękne, móc zamienić parę słów z uchodźcami, wesprzeć ich dobrym słowem, słowem mocnym, słowem nadziei.

Użhorod. Magazyn darów z pomocą humanitarną | Fot. F. Andolfatto

Potem do Użhorodu zaczęły docierać ciężarówki z pomocą humanitarną, a więc trzeba było rozładować, załadować, segregować, pakować, ładować – w szybkim tempie, bo wydawało się, że będą to ostatnie pociągi, które wyjadą np. do Kijowa albo do Charkowa. Okazało się jednak, że nadal można korzystać z usług kolejowych i tak jest dotąd. My też jesteśmy zawsze do usług.

W pierwszym momencie młodym mężczyznom jeszcze pozwalano opuszczać kraj. Po drugim czy trzecim dniu wojny natomiast mężczyźni od 18 do 60 roku życia nie mogli wyjechać, chyba że mieli specjalne zezwolenie. Byliśmy zatem świadkami, jak przyjeżdżała cała rodzina, ojciec musiał zostać, matka z dziećmi wyjeżdżała. Wiele z nich przekraczało granicę w wielkiej rozpaczy.  Wyjechały w zdecydowanej większości kobiety, dzieci, osoby starsze.

Były różne fazy. Z moich obserwacji wynika, że pierwsza faza zaczęła się na kilka dni przed wojną, kiedy to w Kijowie już zaczęto mówić o tym, że wybuchnie wojna. Ci pierwsi, którzy tu docierali, to byli ci lepiej sytuowani, można powiedzieć bogaci, którzy przenieśli tutaj albo też za granicę swój biznes, swoje firmy itd.

Potem, jak zaczęła się wojna, zaczął się prawdziwy exodus – wyjście. Mówię o tłumach i wielokilometrowych kolejkach samochodów i innych pojazdów… W pięcioosobowych samochodach jechało po 8 osób i więcej, aby dotrzeć jak najdalej. Dokąd? Nie wiadomo. Ale jak najdalej stąd. Powstała więc ogromna kolejka do granicy. My tu mamy raptem 4 kilometry do niej, ale były to kilometrowe kolejki samochodów, które czekały, aby przekroczyć granicę.

Po tej fazie powstała następna, kiedy to otworzono korytarze humanitarne w Kijowie, Charkowie i innych miastach, co pozwoliło uciekać wielu innym ludziom. Ale teraz nie ma już tych skupisk na granicy.

Kto postanowił uciec, już uciekł, inni przebywają tutaj, a tam, w swoich miastach, zostawili wszystko. Są to przeważnie całe rodziny. Panuje atmosfera tymczasowości, bo wszyscy mają nadzieję, że wojna się wkrótce skończy. Ludzie mają świadomość tego, że trzeba będzie kiedyś to wszystko odbudować. Wielu z tych, którzy tu zostali, nie przekroczyli granicy, mówi: „wojna zaraz się skończy, my musimy wrócić”.

A wszystko jest możliwe i wszystko zależy też od tego, jak rozwinie się wojna na wschodzie i w centralnej części Ukrainy, która jest częścią najbardziej nią dotkniętą. Jeśli spojrzymy na mapę, widać, że cały wschód aż do Kijowa ogarnięty jest konfliktem wojennym. Natomiast bombardowanie było też we Lwowie oraz w Iwano-Frankiwsku, stąd po drugiej stronie gór. Ale tu, w naszym regionie, cały czas jest spokój. Być może jesteśmy za blisko krajów UE i NATO. Niemniej alarmy są często. (…)

Czy ja, cudzoziemiec, spodziewałem się wojny, tego, że znajdę się w takiej sytuacji? Ja zawsze sobie wmawiałem, że nic się nie stanie. Chciałem wierzyć, że nie dojdzie do wojny. Chciałem w to uwierzyć. Ale gdzieś głęboko wiedziałem, że ona jest możliwa. Uważam, że wojna to coś absurdalnego. Nie stoję po żadnej ze stron politycznych, żaden Zachód, żaden Wschód, ale widzę w tym wszystkim brak racji, rozumu i dialogu. Narody rosyjski i ukraiński, które mają wspólną historię, które zawsze były mocno połączone, są jak dwaj bracia, którzy od zawsze byli razem. I patrząc na tę sytuację można zrozumieć, że kiedy z bratem przestaje się rozmawiać i dba się tylko o własne interesy, wtedy wybucha wojna.

Wydaje mi się, że to samo, co obecnie dzieje się na poziomie państw, na płaszczyźnie makropolitycznej, dzieje się w naszych rodzinach. Ile rodzin ze sobą już nie rozmawia, toczą ze sobą wojnę o własne interesy… tak, że nie gorszmy się tym, co się dzieje.

Sama tożsamość ukraińska nie może być oderwana od tego, czym jest tożsamość chrztu Kijowa, chrztu księcia Wołodymyra, który był też chrztem Rosji. Także te transparenty, które są tu, na naszych ulicach, w których woła się o cud – takie same można znaleźć też po stronie Rosji. Chodzi o to, co się wyraża na tych transparentach… w sensie, żebyśmy uważali na to, aby nie traktować Boga jako towaru w załatwianiu swoich własnych interesów. Może to właśnie pomoże nam zrozumieć, jakie jest z tego wyjście: prawdziwe nawrócenie, powrót do korzeni.

Jesteśmy blisko ludzi, jesteśmy w kontakcie ze wszystkimi. Oczywiście dajemy zawsze słowo nadziei, że wszystko w życiu, nawet zło, które czynimy, które widzimy, niesie za sobą dobro. Z tego, co niszczymy, potem buduje się ponownie. Co zgubiliśmy, odnajdujemy. Jestem zatem przekonany, też na podstawie doświadczeń mojego własnego życia, że nawet wielkie tragedie prowadzą do wielkich rekonstrukcji, do pojednania.

Ja skończyłem najpierw inżynierię informatyczną. Szybko schowałem dyplom i poszedłem do seminarium. Tej decyzji nie żałowałem nigdy. Nawet wobec dzisiejszej sytuacji, czasu i przestrzeni, w których żyję. Nie chcę udawać eksperta, bo się nie znam, ale moim zdaniem wojna jest stale obecna jako pewien czynnik ludzki. Dla mnie jako kapłana punktem odniesienia jest zawsze Objawienie, w którym zawarta jest historia ludzkości od Kaina i Abla, czyli od pierwszego morderstwa wśród rodzeństwa. I widzę, że to właśnie ma teraz miejsce. Wobec konfliktu jesteś gotów zabić brata. Ale nawet w tej sytuacji Bóg błogosławi Kaina, prowadzi dalej historię ludzkości z jej ranami. I tego właśnie doświadczam.

Ja to wszystko widzę naprawdę jako Słowo Boga i zadaję sobie pytanie: dlaczego chcę powrócić do życia, jakie miałem przedtem? Żeby mieć spokój? Bo teraz ciągle jestem zajęty, nie mam nawet 5 minut wolnego dla siebie… Dlaczego? Aby prowadzić moje dawne życie, moje dawne sprawy? Czy też Bóg wzywa mnie do zmiany?

To, co tutaj widzę, to nienawiść, która rośnie. Jest podział, który po ludzku rzecz biorąc, będzie bardzo trudno pokonać. Podział między narodem ukraińskim i rosyjskim. Często zadawałem sobie pytanie, zwłaszcza na początku wojny, po co to wszystko, całe to zło? Potem widziałem, jak szybko rodzi się nienawiść wśród ludzi, podczas gdy to, co nas zbawia, to niesienie przebaczenia, nie nienawiści. To nas uwalnia. I myślę, że nie ma granicy dla przebaczenia, ale każda rzecz ma swój czas. Przebaczenie potrzebuje czasu, ale może też być natychmiastowe, naprawdę, jeśli Bóg udzieli łaski. Przebaczenie między tymi narodami będzie zależało w ogromnej mierze od tego, jak potoczy się dalej ta wojna.

Ja nie zajmuję się wojną. Kiedy władza prosi o broń, nie chcę nawet o tym mówić. Ja robię swoje. A to oznacza: nieść pomoc tu i w innych miejscach. Dostarczać ludziom jedzenie, ubranie, wszystko to, czego potrzebują. I być nadal księdzem, bo nie mogę zapomnieć o tym, kim jestem.

Dlaczego zostałem księdzem? Aby teraz zostać partyzantem i brać udział w konflikcie, czy też po to, aby być człowiekiem Bożym, który jest tu dla wszystkich? A jeśli jutro przyjdzie Rosjanin się wyspowiadać, co mu powiem? A jeśli przyjdzie jakiś przestępca, aby żałować za grzechy, co mu powiem? Tym właśnie jest Kościół katolicki: dla wszystkich. W nim jest miejsce dla wszystkich. (…)

Zachód poświęca tej wojnie wiele uwagi. Być może, gdyby toczyła się w Afryce czy w innym miejscu, nie wzbudziłaby takiego echa. Dlaczego? Dlatego, że jest to wojna u bram Europy. Wojna dotykająca cywilizacji europejskiej – Ukraina i Rosja. Już na początku uświadomiłem sobie, że jako obywatel Zachodu nie jestem w stanie myśleć o wojnie. Przyzwyczailiśmy się do sankcji, do rozmów, to tego, że są spory, ale prędzej czy później zostaną rozwiązane i zapobiegniemy konfliktowi zbrojnemu. I przestaliśmy myśleć o wojnie. Ukraińcy, którzy są przecież narodem zachodnim, doświadczają teraz tego, że prawdopodobnie nikt tak naprawdę nie chce im pomóc, że innym jest wygodnie, że oni tutaj walczą w obronie cudzych interesów. Skąd zatem taki strach? Ano stąd, że ta wojna może dojść też do nas, a my już nie wiemy, czym ona jest.

Gdy wybucha wojna, wszystko się zmienia. Gdzie zatankujesz samochód? Nie zarabiasz, nie możesz nic kupować, bo już nic nie ma, nie możesz przekroczyć granicy, bo jest wszędzie zamknięte, nie wsiądziesz do samolotu… a nie wymieniam wszystkiego! Ograniczenia w tym, w tamtym… Wszystko jest ograniczone.

Nie wiesz, czy bomba spadnie tej nocy, czy jutro, żyjesz w totalnej niepewności, a ta niepewność cię niszczy. I takiego stanu my na Zachodzie nie potrafimy już sobie wyobrazić, utraciliśmy zmysł niepewności w świecie, w którym, wydawałoby się, mamy wszystko pod kontrolą, w smartfonie, w którym odpalasz film, jaki chcesz, kiedy chcesz. Masz wrażenie, że ty jesteś panem i nagle zapominasz, że życie to przejście, że przechodzi…

ks. Francesco z seminarzystami | Fot. srmuzhorod.org

Artykuł powstał na podstawie wywiadu, którego 16 kwietnia br. udzielił włoskiej telewizji TVA Vicenza ks. dr Francesco Andolfatto. Ks. Francesco jest absolwentem misyjnego diecezjalnego seminarium Redemptoris Mater w Warszawie. Otrzymał święcenia kapłańskie w 2010 r. z rąk abp. kard. Kazimierza Nycza. W latach 2010–2015 był wikariuszem w parafii Zwiastowania Pańskiego w Warszawie. Od września 2015 r. pełni funkcję rektora Eparchialnego Seminarium Misyjnego Redemptoris Mater w Użhorodzie w Ukrainie-Zakarpaciu, przygotowującego do kapłaństwa w rycie rzymskokatolickim i greckokatolickim. Jest birytualistą, znawcą tradycji i liturgii bizantyńskiej oraz wykładowcą przy Akademii Teologicznej im. bł. Teodora Romży w Użhorodzie. Jego praca doktorska była poświęcona metodzie katechetycznej Jana Pawła I.

Cały artykuł ks. Francesca Andolfatta pt. „Wesprzeć słowem nadziei” znajduje się na s. 1 i 2 majowego „Kuriera WNET” nr 95/2022.

 


  • Majowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Francesca Andolfatta pt. „Wesprzeć słowem nadziei” na s. 1 majowego „Kuriera WNET” nr 95/2022

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Traktat pandemiczny – spisek czy wzmocnienie instrumentów ochrony zdrowia? / Jolanta Hajdasz, „Kurier WNET” nr 95/2022

Dyskusja jest konieczna już teraz. W przyszłości może być za późno na pytania i wątpliwości, bo przecież nikt nie ma uprawnień do kontrolowania WHO, a organizację tę chroni immunitet dyplomatyczny.

Jolanta Hajdasz

Globalny „Traktat pandemiczny”

Tuż po świętach wielkanocnych minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował (w wywiadzie dla TVN24), iż Polska skorzystała z tzw. klauzuli siły wyższej i przekazała Komisji Europejskiej i firmie farmaceutycznej Pfizer, że odmawia przyjmowania kolejnych szczepionek przeciw covid-19, a także wykonywania płatności za nie.

Minister powiedział, że w magazynach w Polsce przechowywanych jest obecnie 25 mln szczepionek przeciw COVID-19 oraz że Polska ma zamówionych blisko 70 mln dawek, że chciała te szczepionki „przekazywać albo odsprzedawać tym krajom, które niestety nie miały do nich dostępu w pierwszej kolejności”, ale sytuacja epidemiczna na świecie jest na tyle dobra, że nie ma już takiego zapotrzebowania.

Jak być może pamiętamy, negocjacje dotyczące zakupu szczepionek były prowadzone przez Komisję Europejską, Polska zwróciła się więc i do niej i do głównych ich producentów, „żeby te dostawy, które były planowane w tak dużej liczbie w najbliższych kwartałach po prostu rozłożyć bardziej w czasie, np. żeby rozłożyć te dostawy na 10 lat i – co najważniejsze – płacić wtedy, gdy otrzymujemy szczepionki” – wyjaśniał minister i dodał, że „niestety, Polska spotkała się z kompletnym brakiem elastyczności po stronie producentów”.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że ten kontrakt ma specyficzną konstrukcję, bo zawarty jest między Komisją Europejską a producentami, a więc Polska nie ma jak go wypowiedzieć, bo nie jest w ogóle jego stroną.

Kwoty, o których mowa, są niestety ogromne – w tym roku chodzi o 2 mld złotych, a w przyszłym ten kontrakt z tylko jedną firmą produkująca covidowe szczepionki, to jest 6 mld zł. W kontekście tego, że instytucje unijne nie są w stanie pomóc Polsce w finansowaniu pomocy uchodźcom z Ukrainy, zmuszanie nas do płacenia za niepotrzebne w tak ogromnych ilościach szczepionki jest co najmniej zastanawiające i kontrowersyjne. Problem: jak odstąpić od kontraktu, którego się nie podpisało – jest więc jednym z tych, który zostaje z nami po pandemii koronawirusa. Niestety nie jest jedynym.

Kolejny to nowa międzynarodowa umowa – traktat w sprawie pandemii, który miałby zapewnić skuteczniejszą niż dotychczas obronę przed globalnymi zagrożeniami zdrowotnymi. Traktat przygotowywany jest w ramach prac Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Warto zapoznać się z założeniami tego dokumentu i wytyczonymi tam głównymi tezami, bo niektóre z nich mogą naprawdę zaniepokoić. Przede wszystkim widać, że w imię bezpieczeństwa i ochrony przed infekcjami jeszcze bardziej niż do tej pory zostaną usprawiedliwione ograniczenia w zakresie wolności, w tym wolności słowa.

Zdaniem ekspertów Światowej Organizacji Zdrowia ani poszczególne rządy, ani żadna instytucja nie są bowiem w stanie stawić czoła globalnym kryzysom zdrowotnym. W związku z tym to właśnie WHO miałaby mieć uprawnienia do ogłaszania kolejnych pandemii, lockdownów, ograniczeń handlu, turystyki czy zamknięciu ruchu lotniczego. Także WHO miałoby uprawnienia do koordynacji i dostarczania rozwiązań medycznych, takich jak szczepionki, leki, diagnostyka czy sprzęt ochronny.

Czy na pewno ta światowa organizacja traktowałaby wszystkie kraje tak samo? Czy nie pojawiliby się na międzynarodowej arenie równi i równiejsi, którym wolno więcej, np. kraje które krócej i mniej restrykcyjnie miałyby jakiś lockdown albo niekoniecznie musiałyby kupować astronomiczne ilości leków, których dany kraj nie jest w stanie wykorzystać?

Niepokój budzi i to, że pierwsze publiczne przesłuchania w sprawie tego proponowanego globalnego „Traktatu pandemicznego” zostały zamknięte i dysponujemy dziś jedynie szczątkowymi informacjami na ich temat. Kolejna runda rozmów ma się rozpocząć w połowie czerwca, ale już w przyszłym roku raport z podjętych działań ma być już prezentowany na sesji Światowego Zgromadzenia Zdrowia. Czasu wcale nie jest więc dużo.

Informacje na temat traktatu pełne są sprzeczności – niektórzy widzą w nim jedynie kolejny spisek, która ma się urzeczywistnić w czasie, gdy na Ukrainie toczy się wojna zagrażająca wręcz światowemu bezpieczeństwu, a chyba już każdy z ulgą chce zapomnieć o covid-19. Inni widzą w nim tylko wzmocnienie instrumentów ochrony zdrowia.

Ale trudno nie widzieć zagrożeń, jakie przyniosłoby wprowadzenie tego paktu – jest ich kilka, zwrócę uwagę jedynie na te związane właśnie z wolnością słowa

Nie da się ukryć, iż powszechne przyjęcie proponowanych wstępnie rozwiązań oznaczałoby wręcz wprowadzenie cenzury informacji zdrowotnych na całym świecie.

Po przyjęciu paktu w proponowanym kształcie globalne medialne korporacje, jak Facebook, Google, Twitter czy Instagram mogłyby usuwać bez problemu niewłaściwe treści, a nawet pozbawiać dostępu do Internetu każdego, kto zamieszczałby na temat zdrowia informacje sprzeczne z wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia, pod pretekstem siania dezinformacji i tzw. fake newsów, nie zważając na weryfikację faktów. To naprawdę niebezpieczna praktyka. I ogromny przywilej, a więc i ogromna władza dla WHO.

Trzeba przypomnieć, że tuż przed wybuchem pandemii koronawirusa to właśnie WHO zmieniła jej definicję i usunęła z niej wymóg masowych ofiar danej choroby. Zgodnie z tą definicją obecnie pandemią może stać się każda choroba występująca w wielu krajach, nawet jeśli ryzyko związane z nią jest hipotetyczne. To także niepokojąca praktyka.

To wszystko tematy do dyskusji, ale jest ona konieczna już teraz. W przyszłości może być za późno na pytania i wątpliwości, bo przecież nikt nie ma uprawnień do kontrolowania WHO, a organizację tę chroni immunitet dyplomatyczny, nie ma więc jak pociągnąć do odpowiedzialności decydentów z tej organizacji, nawet jeśli podejmą kiedykolwiek w imieniu np. naszego państwa decyzje niekorzystne dla nas.

Warto więc dyskutować na ten temat publicznie już teraz i zastanowić się, czy Polska w ogóle powinna ten globalny traktat pandemiczny przyjmować. Oby się nie okazało, że zamiast dodatkowej ochrony naszego zdrowia, przyjmiemy na siebie jedynie obowiązek kupowania usług medycznych czy leków, których nie będziemy potrzebować, albo na które nas nie będzie stać.

Przedsmak takiej praktyki właśnie mamy za sobą i niestety, jak widać, sporo nas to kosztuje.

Artykuł Jolanty Hajdasz pt. „Globalny traktat pandemiczny” znajduje się na s. 2 majowego „Kuriera WNET” nr 95/2022.

 


  • Majowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Jolanty Hajdasz pt. „Globalny traktat pandemiczny” na s. 2 majowego „Kuriera WNET” nr 95/2022

"Dofinansowany

Erdoğan: Turcja nie może pozytywnie ocenić planów przystąpienia Szwecji i Finlandii do Sojuszu

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan, Foto. kremlin.ru

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan stwierdził, że jego kraj nie popiera akcesji Finlandii i Szwecji do NATO. Nazwał te kraje „domem dla wielu organizacji terrorystycznych”.

 Prezydent Recep Tayyip Erdoğan stwierdził w piątek, że przyjęcie Grecji na NATO było błędem. Dodał, że jako Turcja nie chcą powtarzać podobnych pomyłek.

A.P.

Dr Jarosław Sachajko: Za inflację w Polsce odpowiadają czynniki zewnętrzne. Ani RPP, ani rząd nie mogli nic zrobić

Dr Jarosław Sachajko / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Bezprecedensowa obniżka podatków, wybór Adama Glapińskiego na drugą kadencję i rosnąca inflacja. Poseł Kukiz ’15 z komentarzem na temat bieżącej sytuacji gospodarczej.

Dr Jarosław Sachajko podkreśla, że mamy do czynienia z bezprecedensową obniżką podatków. Pozytywnie ocenia tę decyzję rządu.

To się tak mówi z 17 do 12, ale jeżeli sobie to policzymy, to jest obniżenie podatków o 30 proc. To jest po prostu historyczna rzecz.

Tłumaczy, dlaczego zagłosował za wyborem prezesa NBP Adama Glapińskiego na drugą kadencję. Nie zgadza się z krytyką opozycji wobec niego.

Byłem zażenowany po prosty tępą polityką opozycji, która potrafi wszystko postawić na szali byle tylko jątrzyć.

Wskazuje, że I kwartale Polska miała 8 proc. wzrostu PKB.

W tym samym czasie Niemcy mają 0,2 a Francja minus 0,2 proc.

Czytaj także:

GUS koryguje swe wyliczenia w górę. Inflacja w kwietniu 12,4 proc.

Poseł Kukiz’15 wskazuje na opinię dra Jakuba Borowskiego, że za 80 proc. inflacji w Polsce odpowiadają czynniki zewnętrze.

Nic nie można było zrobić. Ani prezes Glapiński, czy Rada Polityki Pieniężnej […], ani rząd nie mogli nic zrobić.

Dodaje, że gdybyśmy wcześniej zaczęli podnosić stopy procentowe, to straciłby tylko na tym nasz wzrost PKB.  Wskazuje, że Czechy, które wcześniej zaczęły podnosić stopy procentowe mają teraz wyższą inflację niż Polska.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Olga Siemaszko: polityka Mińska od dawna polega na tym, że w każdej krytycznej sytuacji obwinia się Polskę

Redaktor naczelna redakcji wschodniej Radia Wnet o Polsce w propagandzie Łukaszenki i o aktywności białoruskich wojsk.

Olga Siemaszko zauważa, że w propagandzie reżimu Łukaszenki za wszelkie problemy Białorusi odpowiada Polska. Według tej narracji,

Polska była winna sponsorowania ekstremistów i terrorystów, którzy uciekli przed prześladowaniem politycznym.

Czytaj także:

Olga Siemaszko: na Białorusi trwa prawdziwa „wojna kolejowa”

Nasz kraj był atakowany też za reakcję na kryzys migracyjny. Obecnie Mińsk straszy ćwiczeniami NATO, które odbywają się w Polsce i na Litwie. Ćwiczą także białoruscy żołnierze.

Aleksander Wolfowicz, sekretarz stanu Rady Bezpieczeństwa Białorusi ostrzega przed prowokacjami na zachodniej granicy kraju.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

A.P.

Mariusz Staniszewski: Rosja to kraj zacofany, prymitywny, niezdolny do tworzenia wielkich idei

Mariusz Staniszewski

Kult siły i tyrania oraz korumpowanie zachodnich polityków. Ekspert WEI o różnicy między Rosją a Zachodem i o tym, jak Kreml wypaczył swój obraz w Europie.

Mariusz Staniszewski wskazuje, że Rosja opiera się na innym modelu stosunków państwo-człowiek niż Zachód. Rosjanie chcą silnego, imperialnego państwa. Zauważa, że przemoc instytucjonalna nie jest w tym kraju niczym nowym.

Jeżeli mamy do czynienia z tym, czym mamy na Ukrainie, z bestialstwem, ludobójstwem, to nie jest dla Rosjan czymś szczególnie dziwnym. Oni taki rodzaj taki sposób prowadzenia wojny uznają za normalny.

Mówiono żołnierzom wprost, że Niemców trzeba zmienić także fizycznie, zostawiając im radziecką krew.

Piotr Witt: Zwycięstwo armii sowieckiej nad faszyzmem to mit założycielski ZSRR

 

Jak stwierdza ekspert WEI, Rosjanie posyłają swoje dzieci na studia na Zachodzie, ale to nie oznacza, że chcą one później być częścią Zachodu.

Chodzi o to kim chce być Rosja, kim chcą być Rosjanie.

Staniszewski stwierdza, że obecnie Kreml nie ma ideologii, którą mógłby ekspandować tak jak komunizm. Zamiast tego stworzono system korupcyjny wiążący z Rosją zachodnich polityków.

Donald Tusk mógł zająć stanowisko szefa Rady Europejskiej tylko wtedy kiedy wykazał w kręgach brukselskich, że nie jest antyrosyjski.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

A.P.

Zamach majowy. Prof. Marek Sioma: Marszałek dążył do tzw. sanacji państwa. Uważał ustrój Polski za mało efektywny

Dyrektor Instytutu Historii Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej o przyczynach, przebiegu i skutkach zamachu majowego.

Prof. Marek Sioma wskazuje, że areną zamachu majowego nie była wyłącznie Warszawa, gdzie toczyły się walki. Zauważa, że rozpoczęły się one na moście Kierbedzia. Na innym moście- Poniatowskiego, odbyła się wcześniej rozmowa między prezydentem Stanisławem Wojciechowskim a marszałkiem Józefem Piłsudskim. Ten ostatni chciał przekonać głowę państwa do odwołania rządu.

To się nie udało. Prezydent stanął na straży prawa, na straży konstytucji.

Historyk wyjaśnia, co kierowało organizatorem zamachu stanu.

Czytaj także:

Prof. Andrzej Nowak: Wizja Piłsudskiego o wielkiej Polsce była anachroniczna, bo wyprzedzała rzeczywistość?

Dodaje, że Piłsudski nie cierpiał wchodzącej w skład rządu narodowej demokracji. Jak stwierdza prof. Sioma, nieprawdą jest, że polskie państwo zmierzało do katastrofy. Państwo, mimo problemów, funkcjonowało.

Rząd w celu obrony przed akcją zbrojną Piłsudskiego ściągał oddziały z Wielkopolski. Posiłki zostały jednak zatrzymane przez strajk kolejarzy.

Skutkiem zamachu była zmiana ustroju RP.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

A.P.

Paweł Szrot: Ukraina powinna być przyjęta do Unii Europejskiej jak najszybciej

Szef Gabinetu Prezydenta RP o sporze wokół reformy sądownictwa, szukaniu wyjścia z impasu w relacjach z Brukselą oraz o incydencie w dniu 9 maja, zbrodni w Buczy i przyjęciu Ukrainy do UE.

Paweł Szrot komentuje głosowanie nad wyborem Adama Glapińskiego na prezesa NBP na kolejną kadencję. Pozytywnie ocenia działanie prezesa Glapińskiego.

Z inflacją walczy się przede wszystkim zmianami stóp procentowych. Pan prezes Glapiński takie działania wraz z Radą Polityki Pieniężnej wykonuje.

Nie sądzi, aby spory wewnątrz koalicji rządzącej przeszkodziły w głosowaniu. Szef Gabinetu Prezydenta RP odnosi się do rozmów z Solidarną Polską odnośnie reformy sądownictwa. SP krytykuje pomysł weryfikacji bezstronności sędziów.

Pan minister Ziobro i przedstawiciele jego ugrupowania twierdzą, że jest ryzyko paraliżu systemu sądowego. My uważamy, że takiego ryzyka niemalże są wszystkie klauzule zabezpieczające przed takim paraliżem do tych przepisów włączone.

Sądzi, że proponowane rozwiązanie pozwoli Polsce wyjść z impasu w relacjach z Unią Europejską. Nie zgadza się z podejściem polityków partii Zbigniewa Ziobry, którzy protestują przeciw ustępstwom wobec Brukseli. Podkreśla, że

  Gość Poranka Wnet mówi na temat możliwości oficjalnego uznania przez Polskę zbrodni w Buczy za ludobójstwo.

Potrzebna jest jeszcze praca prawników i organów śledczych,  ale pan prezydent mówił, że jest to prawdopodobne, że te zbrodnie wypełnią znamiona ludobójstwa.

Rzecznik MSZ: nie ma jeszcze decyzji ws. statusu ambasadora rosyjskiego w Warszawie. Może ona zapaść w każdej chwili

Szrot odnosi się także do incydentu na Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich. Zauważa, że do niczego by nie doszło, gdyby rosyjski ambasador przestrzegał polskich zaleceń.

Polityk podkreśla, że Ukraina jest częścią rodziny europejskiej.

A.P.