Marek Jurek: należy przypominać o prawach Boga w społeczeństwie i Jego suwerenności

Marek Jurek / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Gościem Poranka Wnet jest Marek Jurek, były Marszałek Sejmu RP, pisarz i publicysta.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Papieska Akademia Życia w tym kształcie, w jakim została ona stworzona przez Jana Pawła II, została zdewastowana.

Powinniśmy publicznie wyznawać fundament naszej wiary, jakim jest Zmartwychwstanie.

Dzisiaj młodzieży już się nie skusi „fajnym katolicyzmem”. Życie wymaga oparcia na prawdzie.

Zobacz także:

Mariusz Błaszczak: przedstawimy projekt nowej ustawy o obronie cywilnej

Marcin Szadowiak, radny dzielnicy Ursynów: Moja idea? Kulturalna i trolejbusowa (EKO) Warszawa. Rozmowy samorządowe Wnet

W naszych rozmowach poruszamy tematy ważnie dla mieszkańców stolicy a szczególności zielonego Ursynowa.

Marcin Szadowiak, radny dzielnicy Ursynów m. st. Warszawy, złoży 7 kwietnia egzamin z mandatu społecznego zaufania. W najbliższych wyborach samorządowych do Rady Dzielnicy Ursynów m. st. Warszawy ponownie będzie ubiegał się o reelekcję (okręg wyborczy nr 2, KW PiS).

W naszych rozmowach poruszamy tematy ważnie dla mieszkańców stolicy a szczególności zielonego Ursynowa. Dla Marcina Szadowiaka mawiającego, że

 Z małych spraw składa się wielkie życie

ważne są tematy kultury. Jednym z jego postulatów i wielkich marzeń od lat jest, aby dumna metropolia Warszawa posiadała wreszcie salę koncertową z prawdziwego zdarzenia.

Nie ukrywam, że moja dzielnica Ursynów byłaby wymarzonym miejscem takiej inwestycji. 

Tutaj do wysłuchania rozmowa z radnym dzielnicy Ursynów Marcinem Szadowiakiem:

 

Kim jest Marcin Szadowiak?

To urodzony w Warszawie, 52-latek i mieszkaniec Ursynowa, gdzie od dwóch kadencji pełni mandat radnego tej dzielnicy. Z wykształcenia pan Marcin Szadowiak jest prawnikiem (cywilista).

Od 1993 – 2009 pracował jako specjalista do spraw finansowo – administracyjnych w prywatnym przedsiębiorstwie badawczo – produkcyjnym HEIF.

Był także ważną osobą w Warszawskim Impresariacie Muzycznym i pełnił funkcję dyrektora ds. sponsoringu.

W okresie studiów członek samorządu uczelni WSHiP im. Łazarskiego w Warszawie.

 

 

Więcej takich radnych a mieszkańcy Warszawy będą nie tylko prawdziwie (i szczerze) uśmiechnięci, ale i docenieni przez przekucie w czyn owych spraw na które każde życie się składa.  

Tomasz Wybranowski

 

Krzysztofa Janiszewskiego zaliczam do grona jednego z mistrzów rockowego pióra. Recenzja albumu YANISHA „Psychostan”

Rzadko piszę recenzje, bo często zastanawiam się, czy ma to sens. Mając do dyspozycji radio i kontakt ze słuchaczem prezentuję muzykę, która – jak głosi motto Radia Wnet – jest „warta słuchania”.

  1.  Ale są tacy wykonawcy i albumy, o których muszę napisać choć kilka słów, aby zaakcentować ich ważność i niezwykłość.

Słuchacze Radia Wnet idealnie kojarzą toruńską grupę Half Light i głos jej poety Krzysztofa Janiszewskiego. Od kilku lat Krzysztof paralelnie pracę w macierzystej formacji bardzo udanie rozwija swoją karierę solową.

Krzysztof Janiszewski, dumny torunianin kryjąc się pod przydomkiem Yanish opublikował dwa albumy, które regularnie gościły na antenie sieci Radia Wnet i irlandzkiej rozgłośni NEAR FM. Ich tytuły to „Dobrostan” (2018) i „Kwiatostan” (2021). Oba krążki oczekiwały dopełnienia i pewnego podsumowania. I w mojej ocenie takim krążkiem jest bardzo dobry album „Psychostan”. Kompozytorem, autorem metafor i wykonawcą w jednym jest On sam.

Tomasz Wybranowski

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Yanishem:

 

„Psychostan” to dopełnienie muzycznej trylogii Yanisha zawiera, co mnie osobiście bardziej niż cieszy, najbardziej urozmaicony materiał wspominając długograje „Dobrostan”„Kwiatostan”.

Na najnowsze działo Yanisha złożyło się jedenaście piosenek, które swoją fakturą różnorodności gatunkowych sprawiają, że płyta ani na moment nie nudzi i nie rozleniwia słuchacza. Solidny stylistyczny korzeń tworzy dostojny synth pop.

 

 

Z tego korzenia (synth popu) wyrasta vintage rock (z mocnymi partiami basu i wyrazistych gitariadach jak w niepokojącym, ostrym i surowym „Ale ja…” z tym ponuro brzmiącym wersem „Ziemia się topi w kłamstwie” /…/ nie będzie piękna dalej, jesteście już nieżywi” ), hard rockowy majestat z klawiszowymi zagrywkami Piotra Skrzypczyka dorównującymi Jonowi Lordowi (kapitalne otwierające album „Mosty”), Republikańska nowa fala w tytułowym nagraniu „Psychostan” (tekstowy majstersztyk, który pochwaliłby szczerze Obywatel GC), a czasami w psychodeliczne historie, jak gdyby biegł na spotkanie Davida i Iggy’ego pod niebem Nowego Jorku (zamykająca krążek i wymykająca się stylistycznym opisom kompozycja „NYC (7th Ave & W 25th)”).

Melodie tkane w wszechstronnym spektrum muzycznego zaciekawienia Yanisha ukazują porozwlekany i często posiniaczony stan psychiczny twórcy i podmiotu lirycznego. Odczuwany to nadzwyczajnie w tytułowym nagraniu „Psychostan”, ale także w słodko – gorzkim wyzwaniu „Kochankowie”.

Mimo, że piosenki na płycie „Psychostan” mocno osadzone są w syntezatorowych gwiaździstościach, to selektywnie brzmiące gitary basowe i gitary dają sznyt rocka, vintage rocka i często balladowości. Faktura muzyczna – powtórzę to – utrzymuje słuchacza w stanie skupienia i rozmyślania o tym, co będzie dalej.

Tak było ze mną przy pierwszym przesłuchaniu najnowszej płyty Yanisha, który wokalnie przerósł samego siebie! Raz jest metalowym solistą, aby zaraz przejmująco w transowym akcie tworzenia zaprosić nad do pokoju pełnego psychodelicji i brzmienia nowej fali, a potem na ulotnej chmurze melancholii i spokoju łagodnie, popowo zaśpiewać nam o miłości i kruchości przeżycia chwili. Każdej chwili.

Krzysztofa Janiszewskiego zaliczam do grona jednego z mistrzów rockowego pióra

Wspomnę tylko Jego metafory z absolutnie doskonałego krążka Jego macierzystej formacji Half Light „(Nie)pokój wolności”, który w opinii redakcji muzycznej uplasował się na pozycji „3” najważniejszych albumów roku 2020.

Nawiązuję do tej płyty, gdyż w warstwie lirycznej (opierającej się na erudycyjnej i gruntownej interpretacji prozy George’a Orwella i powieści Roberta Musila „Człowiek bez właściwości”) na albumie „Psychostan” odnajduję w pełni autorskie rozwinięcie opisu w XI rozdziałach drogi człowieka doświadczonego, zaprawionego w boju porażek i kilku zwycięstw, który cierpi, który zmaga się ze zmienną sinusoidą nastrojów, odczuwania i paletą marzeń.

 

Jedno jest pewne Krzysztof – Yanish wciąż wierzy w miłość. I mimo, że świat pozbawiony jest tkliwości i dobrych, uspokajających pasteli, to

…ciągle czekamy, ciągle szukamy i nieustannie mamy nadzieję, że ją znajdziemy… Miłość. Miłość, która może mieć różne oblicza i intensywność. Wciąż jednak jest nam potrzebna jak tlen, by nasza dusza mogła oddychać! Szczęśliwy ten, kto ją znajdzie. Ja wiem, że jesteś gdzieś obok. Ja wierzę, że stoisz koło mnie…nuci Yanish w przepięknej piosence„Gdzieś obok”.

W pełni wolny duch twórczy, jakim jest Krzysztof Janiszewski jako Yanish zaskarbia uwagę słuchacza, intryguje go i emocjonalnie zaprasza do apercepcyjnych wędrówek. To album warty słuchania! I to nie raz!

Płyta została nagrana w „Domowym Studio Pitera” Piotra Skrzypczyka (Half Light, Endorphine i Partycypanci Korzyści Globalizmu), który jest także współaranżerem wszystkich kompozycji, ich realizatorem i producentem.

Yanishowi towarzyszyli w nagraniach także doskonali gitarzyści: Michał Maliszewski (Kajoa, Lev Aaronov, Sam Luxton), Grzegorz Gelo Kowalczyk (Lustro, Five Amigos), jak i Krzysztof Marciniak (Half Light, Machaon a ostatnio także artysta – fotografik).

Na gitarze basowej i saksofonie zagrał multiinstrumentalista grupy Machaon Krzysztof Opaliński, który przygotował również w kilku utworach partie perkusji. Gościnnie w utworze „Ty, ja i pies” zaśpiewała Marta Bejma z zespołu Starless.

 

Spis utworów albumu „Psychostan” – premiera 9 lutego 2024 roku:

1 – Mosty

2 – Ty, ja i pies

3 – Nie jestem modny*

4 – Ale ja…

5 – Psychostan

6 – Chlor i kurz

7 – Gdzieś obok

8 – Kochankowie

9 – Piękny świat

10 – Z(grani)

11 – NYC (7thAve & W 25th)*

Muzyka i słowa: Krzysztof Janiszewski (oprócz muzyka: Krzysztof Janiszewski i Piotr Skrzypczyk*). Miks i produkcja: Piotr Skrzypczyk oraz

Album do nabycia – kliknij tutaj:: allegrolokalnie.pl/yanish-psychostan oraz [email protected]

 

Ogłoszono Wiersz Roku 2024. Jest nim utwór „Ja się modlę, jak gdybym darł palcami ziemię”, który napisał Ernest Bryll

Nagrodę za WIERSZ ROKU 2024 otrzymał utwór „Ja się modlę, jak gdybym darł palcami ziemię”, który napisał Ernest Bryll. To bardzo aktualny utwór, jednocześnie wspaniale oddający osobowość i literacki temperament, zmarłego 16 marca 2024 roku, autora. Związek Pisarzy Katolickich od 2017 roku organizuje konkurs Wiersz Roku. Kapituła konkursu poszukuje poetyckich utworów literackich, odwołujących się do chrześcijańskich i humanistycznych wartości. Organizatorom zależy na promocji utworów […]

Nagrodę za WIERSZ ROKU 2024 otrzymał utwór „Ja się modlę, jak gdybym darł palcami ziemię”, który napisał Ernest Bryll. To bardzo aktualny utwór, jednocześnie wspaniale oddający osobowość i literacki temperament, zmarłego 16 marca 2024 roku, autora.

Związek Pisarzy Katolickich od 2017 roku organizuje konkurs Wiersz Roku. Kapituła konkursu poszukuje poetyckich utworów literackich, odwołujących się do chrześcijańskich i humanistycznych wartości. Organizatorom zależy na promocji utworów o szczególnych walorach artystycznych godnych tytułu „Wiersz Roku”.

Rozstrzygnięcia kapituły konkursu ogłaszane są w przeddzień Światowego Dnia Poezji ustanowionego przez UNESCO, który przypada na 21 marca.

Tutaj do wysłuchania specjalny program o poezji Ernesta Brylla:

 

W 2017 roku Kapituła Konkursu za „Wiersz Roku” uznała poemat „Corrida” Juliusza Erazm Bolka. W 2018 roku wyróżniono pieśń „Bogurodzica”. W 2019 roku nagrodzono utwór „Sonet III”, którego autorem jest Marek Czuku. Wierszem roku za rok 2020 został wiersz „Śpieszmy się”, który napisał ks. Jan Twardowski. W 2021 roku wyróżniono utwór „List do Zalęknionych” stworzony przez Tomasza J. Chlebowskiego.

Nagrodę za rok 2022 otrzymał tekst „Świętości dowodu” napisany przez, przedwcześnie zmarłego Dariusza Węcławskiego. W 2023 roku nagroda przypadła wierszowi „Królestwo bezprzestrzenne”, którego autorem jest Tomasz Wybranowski.

Dokonane przez jury konkursu „Wiersz Roku” wybory wskazują, że spektrum utworów, które są wyróżnianie, jest bardzo szerokie.

Wiersz „Ja się modlę, jak gdybym darł palcami ziemię”, napisany przez Ernesta Brylla, który został „Wierszem Roku 2024” to jeden kilkudziesięciu wierszy Poety, który zasługuje na nagrodę, więc podjęcie decyzji kapituły, o wyborze tylko jednego utworu było bardzo trudne.” – wyjaśnia Juliusz Erazm Bolek – poeta i laureat nagrody Światowego Dnia Poezji ustanowionego przez UNESCO.

 

Utwór „Ja się modlę, jak gdybym darł palcami ziemię”, napisany przez Ernesta Brylla oddaje stosunek Poety do Boga, z którym, jak zwykł mawiać lubi się mocować. To zarówno bardzo dramatyczny utwór odnoszący się do wiary, jak również bardzo charakterystyczny dla twórczości autora.

Uważam, że nagroda dla wiersza „Ja się modlę, jak gdybym darł palcami ziemię”, przez kapitułę konkursu „Wiersz Roku 2024” to bardzo trafny wybór. Bardzo przykro, że niestety Ernest Bryll nie zdążył dowiedzieć, się o tej nagrodzie, przed śmiercią.” – podsumowuje Juliusz Erazm Bolek – poeta i laureat nagrody Światowego Dnia Poezji ustanowionego przez UNESCO.

 

Ja się modlę, jak gdybym darł palcami ziemię…

 

Ja się modlę, jak gdybym darł palcami ziemię

Ale jałowe, puste moje pole

I chociaż mam, co chciałem, czuję opuszczenie

Jak gdyby chleba brakło na mym stole

 

Ja się modlę, jak gdybym darł palcami ziemię

I wygrzebywał z ziemi kamień za kamieniem.

 

Ernest Bryll (1935-2024)

 

Związek Pisarzy Katolickich

Organizatorem konkursu „Wiersz Roku” jest Związek Pisarzy Katolickich, który nawiązuje do tradycji przedwojennej organizacji o tej samej nazwie. Wiedza o jej istnieniu, działalności i twórcach została praktycznie zniszczona, przez system komunistyczny Polski Rzeczpospolitej Ludowej, po II wojnie światowej.

Obecny Związek Pisarzy Katolickich pragnie nawiązać do tradycji przedwojennej organizacji. Podejmuje też działania związane z promocją i popularyzacją literatury, o wartościach chrześcijańskich i humanistycznych. Przykładem jest organizowanie od 2017 roku konkursu „Wiersz Roku”.

21 marca jako Światowy Dzień Poezji, został ustanowiony przez UNESCO (ang. United Nations Educational, Scientific and Cultural Organization – Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Edukacji, Nauki i Kultury) w 1999 r. Celem tego dnia jest promocja czytania, pisania, publikowania i nauczania poezji na całym świecie.

UNESCO zadeklarowało, że ten dzień ma „dać nowy impuls, aby docenić poezję oraz poprzeć krajowe, regionalne i międzynarodowe ruchy poetyckie”.

Z okazji Światowe Dnia Poezji w okolicach 21 marca, co roku, na całym świecie, organizowane są festiwale, konferencje, konkursy, koncerty, spotkania literackie i autorskie, poświęcone upowszechnianiu i popularyzacji poezji. Główne uroczystości Światowego Dnia Poezji odbywają się w Paryżu we Francji.

W Polsce pierwszy propagowania Światowego Dnia Poezji podjął się Aleksander Nawrocki – poeta, krytyk, tłumacz, eseista, twórca, szef Wydawnictwa Książkowego IBiS i redaktor naczelny pisma „Poezja Dzisiaj jedynego w kraju czasopisma, poświęconego poezji. Podczas obchodów wydarzenia wybitnym poetom polskim, niestandardowym, była przyznawana Nagroda Światowego Dnia Poezji ustanowionego przez UNESCO (ang. Award Word Poetry Day UNESCO).

Od 2000 roku obchody Światowego Dnia Poezji organizuje także Związek Literatów na Mazowszu. W trakcie wydarzenia odbywają się spotkania autorskie, prelekcje naukowe o poezji, koncerty poetyckie oraz przyznawanie nagrody Złote Pióro dla autora „Książki Roku”.

Od 2017 roku Związek Pisarzy Katolickich przyznaje, z okazji Światowego Dnia Poezji ustanowionego przez UNESCO nagrodę „Wiesz Roku”. Jej Laureatami byli m. in. „Bogurodzica”, Jan Twardowski, Juliusz Erazm Bolek, Marek Czuku, ks. Jan Chlebowski, Dariusz Węcławski i Tomasz Walenty Wybranowski.

Poeta to o wiele więcej niż dyplomata – rozmowa z Ernestem Bryllem, pierwszym ambasadorem RP w Republice Irlandii

Ernest Bryll zmarł w pokoju i w otoczeniu najbliższych 17 marca 2024 roku. Często gościł na antenie Radia Wnet, gdzie wspominał nie tylko swoją poetycką drogę, ale także czas służby dyplomatycznej.

 

Przyjechał na wyspę przed Wielkanocą 1992 r. Budynek ambasady był wówczas jeszcze w remoncie. Dla irlandzkiej Polonii zostało zorganizowane przyjęcie wielkanocne. Miało ono zaznaczyć obecność polskiej ambasady, a także pomóc w nawiązaniu kontaktów z ważnymi w Irlandii osobami. W czasach PRL-u relacje z państwem irlandzkim były chłodne. Zorganizowane zostało święcenie pokarmów, które było zwyczajem nieznanym Irlandczykom.

To Ernest Bryll wymyślił, że święcić potrawy będzie nuncjusz papieski [bp Emanuele] Gerada. Polonia irlandzka mogła się poczuć jak w ojczyźnie.

Często Ernest Bryll wspominał też swoje spotkanie z rodziną O’Connorów. Jako ambasador tarał się dbać o nieformalne znajomości z Irlandczykami. Na jednym z przyjęć Jego żona pani Małgorzata Goraj – Bryll spotkała potomka rodu O’Connorów, starego klanu pamiętającego czasy sprzed angielskiego podboju. Ambasador spotkał się później z O’Connorem kilkakrotnie.

W 1995 chyba roku, na moje urodziny zawiadamia mnie sekretarz O’Connora, że oni chcą dać order rodu O’Connor upoważniającej mnie do tego, że mogę używać tytułu najbliższego przyjaciela rodu. Order jest z godłem rodu i jego zawołaniem: „Ramię, które broni Irlandii”.

Ernest Bryll twierdził ze smutkiem, że  w czasie pełnienia swych obowiązków dyplomatycznych nie miał czasu na tłumaczenie wierszy, wbrew temu, co myślą niektórzy.

 

 

Oto jedna z wielu rozmów z Ernestem Bryllem, który był stale obecny na antenie Radia Wnet, tak jak i Jego wiersze… 

 

Tomasz Wybranowski: Ernest Bryll to człowiek niezwykły, bez którego ciężko wyobrazić sobie polski pierwiastek pod niebem Hibernii. Panie Erneście, Mistrzu – jak zawsze mawiam, patrząc na tomiki wierszy, które stoją na mojej półce: Kiedy ktoś pyta Pana o Irlandię, jakie myśli przychodzą Panu głowy jako pierwsze? Na samo hasło, dźwięk słowa ‘Irlandia’?

Ernest Bryll: Że dzisiejsza Irlandia to już nie jest tamta Irlandia, w której byłem przez lata i o której razem z żoną napisaliśmy książkę. Irlandia się zdecydowanie zmieniła. Kiedy byłem ambasadorem, do roku 1995, jeszcze były kolejki do emigracji. W zasadzie ogromna część, bo około czterdzieści procent ludzi w średnich szkołach w Irlandii szykowało się na emigrację i co więcej, a co mi się podobało – w tej dramatycznej przecież sytuacji władze irlandzkie w szkolnictwie robiły wszystko, żeby ich do tego dobrze przygotować. Oni po prostu uwzględniali pewną konieczność, w której trzeba ludziom pomóc.

Poza tym Polaków było tutaj wtedy troszeczkę, a teraz to jest drugi język, o ile ja wiem, po angielskim…

Dokładnie tak to wygląda. Panie Erneście, podczas któregoś z wywiadów, bo mieliśmy okazję kilkanaście razy rozmawiać i osobiście, i korespondencyjnie, powiedział Pan, że kiedy zaczynał Pan pełnić obowiązki ambasadora, udało się wiele rzeczy załatwić dzięki temu, że Ernest Bryll to poeta, znawca poezji irlandzkiej i tłumacz. W Irlandczykach wzbudzało to zachwyt, a nawet czasem zadziwienie.

Ernest Bryll: Przyznam się, że po angielsku mówię, ale nie aż tak znakomicie. Z tamtych czasów pamiętam moment, kiedy składałem listy uwierzytelniające i miałem przemówienie z tej okazji po irlandzku. Rzeczywiście ten irlandzki mnie i mojej żonie, bo oboje jesteśmy tłumaczami, jest znany. Język irlandzki, galicki, bardzo pomógł, choć nie wiem, jak by to było dzisiaj.

Ja może byłem akuratnie dobry na początek, kiedy nie było jeszcze ambasady, kiedy trzeba było ją zbudować, nawiązać kontakty, sprowadzić banki irlandzkie do Polski, dopiąć tego, żeby odbyła się wizyta pani prezydent Mary Robinson w Polsce. Ważna ta wizyta była nie tylko ceremonialnie. Tuż po niej w Irlandii zaczęli w ogóle inaczej pisać o Polsce. Mało tego, ówczesna pani prezydent i Irlandczycy zobaczyli, że są w Polsce ludzie, szczególnie młodzi, którzy znakomicie zajmują się kulturą irlandzką, językiem. To wtedy było ważne, ale to był okres początkowy. Teraz jest normalna praca, pewno trochę biurokratyczna, w ambasadzie. Na pewno jest olbrzymie obciążenie działalnością konsularną, która jest bardzo trudna, bo przecież Polaków jest pełno. Jak ja tam byłem, niewielu rodaków wówczas tam przychodziło. Teraz jest inaczej.

Co czuje serce i poety, i pierwszego ambasadora po odzyskaniu niepodległości na wieść o tym, że podczas festiwalu kultury polsko-irlandzkiej odbywają się spotkania poetów irlandzkich i poetów polskich tworzących w Irlandii? Tych imprez było już wiele.

Ernest Bryll: Cieszę się bardzo! Pan mnie podczas tej rozmowy traktuje jak ambasadora, którym tylko zdarzyło mi się być. Może nawet nie najgorszym. Mam dobrą opinię, bo zrobiłem, co mogłem, organizując polską ambasadę. Ale ja nie mam w sobie duszy urzędnika, kogoś, kto zarządza. I tak się bałem trochę, że o poezji zapomną. Ale jeżeli są spotkania poetów, to bardzo dobrze. To bardzo dobrze. Za moich czasów były także. Wprawdzie ja chodziłem do irlandzkiego Penklubu, a z Seamusem Heneyem, zanim jeszcze był noblistą, pijaliśmy w Johnnie Fox’s Pub. Cieszę się, że poeci się organizują i działają.

To bardzo specjalny i wspaniały kraj. Irlandia zawsze bardzo wyraźnie szuka identyfikacji swojej w kulturze. Myślę, że Irlandczycy lepiej pojmują niż my, Polacy, pewne jej aspekty. Być może dlatego, że utracili swój rodzimy język na rzecz obcego, ale w tym obcym języku stali się potęgą poetycką. Wyraźnie, bardzo wyraźnie można to odczytać. Czyta się poezję języka angielskiego, szeroką jak rzeka, wielką, i nagle wiadomość, że to jest nurt irlandzki. Niby morze, a nurty płyną – takie wyraźne, w samym środku.

Wiele nas łączy, ale i wiele nas różni, Polaków i Irlandczyków. Materia czasu i zakręty losu, ich postrzeganie.

To, że Irlandczycy prawie zawsze się spóźniają, to fakt, ale z jakim wdziękiem to czynią! Szczególnie podoba mi się w nich jedna rzecz: że oni swoje kłopoty przyjmują z o wiele większą lekkością, gracją niż my. My tak nie umiemy. Nie potrafimy jak oni – trochę kpić z naszych kłopotów. Irlandczycy mają lepszy stosunek do życia i tego się trzeba uczyć od nich.

Z tego, co wiem, pierwsze Wigilie i Święta Bożego Narodzenia w polskiej ambasadzie, którą Pan tworzył, miały niezwykły, i co tu ukrywać, także poetycki charakter.

Oj, kochany, wspominam dobrze te czasy. Bo to było zaraz po moim przyjeździe. To trzeba wytłumaczyć: Ja byłem pierwszym ambasadorem w historii stosunków dyplomatycznych między Polską i Irlandią. Przedtem były kontakty na poziomie konsula, jeszcze za czasów Drugiej Rzeczypospolitej. Później był tylko radca handlowy, no i nagle, jak nowa Polska powstała, to Irlandia zdecydowała się otworzyć ambasadę w Polsce. Wtedy trzeba było otworzyć naszą w Dublinie. I okazało się, że ja jestem dopinany do tego projektu. Dlaczego? Bo tłumaczyłem z żoną z irlandzkiego i orientuję się w języku oryginalnym, czyli w irlandzkim celtyckim. Zresztą sami Irlandczycy trochę to sugerowali i takie sygnały do Polski poszły. I stało się! Pojechałem.

Panie Erneście, ale nie było to przecież takie proste. Nowa Polska wybuchła, Irlandia zainteresowana, ale ekonomia i niezwykła ciężkość bytu snują swoje opowieści.

Tak było. Pojechałem, ale… Pojechałem na ambasadorską misję do ambasady, której w zasadzie nie było. Nie było domu, nie było rezydencji, w ogóle niczego nie było. Dopiero organizowałem w wielkich pośpiechu i rozgardiaszu małe biuro. A potem zaczęliśmy remontować taki budynek przy Ailesbury Road. Poza tym nawiązywałem rozliczne kontakty. A w ogóle to skomplikowana historia tych nawiedzin w Irlandii. Musiałem mieć tak zwane credence letters, czyli listy uwierzytelniające, które musiałem złożyć na ręce ówczesnej pani prezydent Robinson. To jest długa opowieść o tym jak…

Ale tutaj wejdę w słowo Mistrzowi, bo chcę przypomnieć taką anegdotę albo facecyjkę. Kiedyś ucięliśmy sobie telefoniczną pogwarkę, kiedy to opowiedział mi Pan, jak przejmował się tym całym protokołem dyplomatycznym. Natomiast Irlandczycy mówili „Chłopie, daj sobie spokój! Jeden krok w tę czy w tamtą stronę nieważne! Ty jesteś poeta, ty jesteś ktoś! Ty tłumaczysz z naszego języka!”.

Dokładnie tak było. Pamiętam takie spotkanie z panią prezes Bank of Ireland, która w rozmowie powiedziała, że dla nich Irlandczyków poeci zawsze byli ważniejsi niż ambasadorzy i politycy.

Potem nadszedł czas Bożego Narodzenia. Pierwsze święta z polską ambasadą w Dublinie w budowie.

Ta ambasada dopiero powstawała. Jak już mówiłem, nie było właściwie niczego. A ja miałem plan, aby w na wpół wyremontowanym domu zrobić spotkanie bożonarodzeniowe dla Polaków z Irlandii. Ale chciałem jednocześnie na to spotkanie zaprosić różnych ważnych oficjeli. Tych urzędniczo-państwowych i kościelnych Irlandii. Mnie chodziło wtedy o to, żeby nasza Polonia nawiązała różnego rodzaju znajomości. Po drugie chciałem, żeby rodacy na Wyspie stali się dla tych oficjeli instytucją samą w sobie i już niejako sygnowaną, reklamowaną przez Polskę i przez ich ambasadora. No i po prostu zrobiłem te święta. Ale tu zmartwienie, bo ambasada była okropnie malutka. Ja miałem tam dosłownie paru ludzi, żadnej ochrony. Szofer był jednocześnie gospodarzem i administratorem budynku, taką złotą rączką. Na mnie spadło urządzanie i meblowanie ambasady. Pamiętam, jak z radcą ambasady oprawialiśmy grafiki, które przywiozłem z Warszawy, żeby coś powiesić na ścianach. Choinkę organizowałem i przystrajałem z żoną i z moją garstką ludzi z ambasady.

I potem było to wigilijne spotkanie w tym na wpół jeszcze wyremontowanym domu. Niezwykłe, bardzo niezwykłe i ciekawe to spotkanie było, bo ta Polonia przyszła dość chętnie i gromadnie. Nazywam ich Polonią, bo tak się mówi. Przyszli Polacy, bardzo świetni zresztą. Przyszli ci, którzy mieszkali w Irlandii od lat, ale i ci, co od niedawna tam byli. Bardzo ich to wszystko ciekawiło, bo po raz pierwszy mogli spotkać się na tym poziomie, powiedziałbym, wysokości dyplomatycznej. Teraz, z perspektywy lat może to dziwić, ale dla nich to miało wielkie znaczenie.

Dopiąłem swego, bo poznawaliśmy rodaków z różnego rodzaju ludźmi z najprzeróżniejszych irlandzkich środowisk. Dla przykładu, na spotkaniu wigilijnym pojawił się na nuncjusz apostolski arcybiskup Emanuele Gerada, który oryginalnie był Maltańczykiem. Pojawiło się też trochę biskupów i duchowieństwa, a nawet ludzi z rządu irlandzkiego, ale tak bardziej nieformalnie. I nagle okazało się, że ci oficjele nie bardzo się orientują w polskiej tradycji Bożonarodzeniowej.

Ale rodacy wzięli sprawy w swoje ręce, Panie Erneście?

No tak. Ci Polacy przecież w tej Irlandii dość długo mieszkali, przynajmniej niektórzy, i zaczęli oficjelom opowiadać i opowiadać. I potem nagle irlandzcy goście, w znakomitej większości profesorowie, nauczyciele i też politycy, ale wcześniej związani dawniej z edukacją i nauczaniem, ci Irlandczycy, którzy mówili dobrze po gaelicku, w końcu powiedzieli, że w dawnym irlandzkim obyczaju irlandzkim było też coś w rodzaju wigilii. I że dawniej śpiewało się kolędy i że oni zaśpiewają kolędy po irlandzku. I niech Pan sobie wyobrazi, łubudu! Wstała czwórka tych Irlandczyków, stworzył się nagle kwartet i jak zaśpiewali te celtyckie kolędy w języku irlandzkim, ich prawdziwym, no to wszyscy po prostu oniemieli. Ale nasi się poderwali i mówią: „To my też zaśpiewamy!”.

Powiem Panu panie Tomaszu, że dawno, bardzo dawno nikt tyle kolęd nie śpiewał, co wtedy, podczas tej wigilii zorganizowanej pod dachem ambasady w budowie po raz pierwszy. Fajnie się to wspomina. A potem wkradła się już biurokracja i powoli zaczęła się stawać praktyką. Ale ta ambasada do końca na pewno była nieco inna niż teraz. Było coś z takiej naszej typowo polskiej atmosfery w tej początkowej ambasadzie. Ja wiem, że potem nie może być tak jak na początku. Jak się już wszystko zbuduje, to później musi działać instytucja. Ale te pierwsze chwile były na medal, takie fajne i wzruszające z perspektywy lat.

Powiedzmy sobie szczerze: bez Pana nie byłoby fundamentu polskiej ambasady w Dublinie. Trzydziesta rocznica istnienia naszej placówki dyplomatycznej w Irlandii bez wątpienia nasuwa Panu pewne przemyślenia o tych pięciu latach 1991–1995. Jak Pan ocenia ten swój czas ambasadorowania z perspektywy tych lat? Chcę tutaj dopytać o Pana rozpoznawalność jako człowieka, który popularyzował irlandzką kulturę i literaturę, a nadto zna język gaelicki.

Ja ten okres nazywam czasem poetycko-dyplomatycznym, bo moja i żony poetycka relacja z Irlandią miały bardzo ważne znaczenie. Otóż my byliśmy w wielu miejscach, w których – że tak powiem – polityczni ambasadorowie nie bywali wcale. Na przykład miałem wykład w Tralee (hrabstwo Kerry); to jest miasto daleko na zachodzie. Z tego miasta pochodził wieloletni wicepremier Irlandii Dick Spring, który też tam miał wykład i przyjechał tego dnia specjalnie z Brukseli. Do Tralee przyjeżdżało mnóstwo ludzi i oficjeli, bo tam odbywają się cyklicznie spotkania poświęcone dawnej kulturze irlandzkiej, tej gaelickiej. Zjeżdżały się różnego rodzaju zespoły, które jeszcze recytowały, śpiewały i grały muzykę gaelicką. Były też sympozja i wykłady. Ja miałem tam wykład o literaturze wyspy Blasket, Blasket Island.

 

Ernest Bryll. Malunek tuszem Katarzyny Sudak (2006).

O Polsce nie wiedziano wiele. No może jakieś obiegowe rzeczy podstawowe, które, szczerze mówiąc, nie oddają prawdy. Zresztą, gdyby tak popytać na temat Irlandii i jej specyfiki Polaków w Polsce, którzy kochają kogoś jak Irlandię, tylko nie bardzo wiedzą o wielu różnego rodzaju skomplikowanych rzeczach z jej historii, geografii, ekonomii, o wewnętrznych uwarunkowaniach i tak dalej… Może trochę ta książka, którą przetłumaczyliśmy z żoną, a która od wielu lat jest w Polsce dostępna pod tytułem Historia Irlandii, coś w tej kwestii zmieniła i zmienia na lepsze.

A ja przypomnę, że to pozycja, którą powszechnie uznaje się za najlepsze wprowadzenie w historię Irlandii, to Irlandia. Celtycki splot. Jej autorzy – Małgorzata Goraj-Bryll i Ernest Bryll – omawiają i interpretują dzieje tego kraju w oparciu o najnowsze badania naukowe. Ten ważny wolumin pomyślany został jako studium spełniające wszelkie wymogi rzetelności naukowej, ale znakomicie napisane i stanowiące syntetyczne źródło popularnej wiedzy historycznej.

Powiem, może nieskromnie, że to chyba najlepsze kompendium dość głębokiej wiedzy o złożonych, wielowątkowych dziejach Irlandii. Dobrze byłoby, aby taka książka powstała i o nas, Polakach i Polsce dla Irlandczyków.

Oczywiście oni zawsze coś tam wiedzieli o nas. Niektórzy na przykład zaskoczyli mnie wiedzą, że na miecz Kościuszki przysięgali rewolucjoniści, którzy rozpoczęli jedno z licznych powstań w Irlandii o niepodległość. Wiedzą też, że była hrabina Markiewicz; zresztą Irlandka, ale która była żoną naszego malarza, pewnego hrabiego – takiego dosyć utracjusza, birbanta, a ona zasłynęła jako dowódca oddziału w czasie Powstania Wielkanocnego.

W każdym razie robiłem wszystko, żeby było jak najwięcej wiedzy o Polsce, o jej historii, pięknych miastach, architekturze. Kiedy pani prezydent Mary Robinson zwiedzała Kraków, starałem się pokazać jej jak najwięcej. O Polsce nie wiedziano zbyt wiele. Dla wielu było to często takie pole między Berlinem a Moskwą. Udało się to zmienić.

Dziękuję pięknie, Mistrzu, że znalazł Pan dla nas czas. Wszystkiego, co najlepsze.

Ernest Bryll: Dla Was zawsze mam czas. Dla Was zawsze. No, powodzenia, ściskam, ściskam!

Rozmawiał Tomasz Wybranowski

Akwarela portretowa Ernesta Brylla: Katarzyna Sudak

Rozmowy z Ernestem Bryllem często pojawiają się na antenie Radia WNET oraz programu Polska Tygodniówka w dublińskiej rozgłośni NEAR FM.

Ernest Bryll: jako ambasador Irlandii starałem się nawiązywać kontakt ludźmi, którzy coś robili dla Polski

Ernest Bryll nie żyje… Polski poeta, pisarz, pierwszy ambasador RP w Irlandii odszedł w pokoju w dniu św. Patryka

Mam dobrą opinię, bo zrobiłem, co mogłem, organizując polską ambasadę w Republice Irlandii. Ale ja nie mam w sobie duszy urzędnika, kogoś, kto zarządza. I tak się bałem trochę, że o poezji zapomną. Ale jeżeli są spotkania poetów, to bardzo dobrze.

Pisarz, poeta, pierwszy ambasador RP w Republice Irlandii 1 marca 2024 roku skończył 89 lat.

Ernest Bryll to postać bardziej niż fenomenalna. Ów fenomen metafor, tkliwości nad cudem małych rzeczy świata krył w sobie nie tylko wielką misję i talent poety, pisarza, znakomitego autora tekstów piosenek, dziennikarza, tłumacza i krytyka filmowego oraz dyplomaty, ale także dobroci i franciszkańskiego podejścia do ludzi i każdego Bożego stworzenia! 

Nie mogę uwierzyć, że piszę o Nim już w czasie przeszłym. Dzisiaj, w otoczeniu kochającej Żony i Córek, w dniu św. Patryka – patrona Irlandii, którą tak bardzo kochał – odszedł w spokoju.

 

Był (znowu ten czas przeszły) człowiekiem niezwykłym i jednym z ostatnich wielkich ludzi pióra i metafor obok Józefa Barana i Bohdana Wrocławskiego. Co prawda, wielki Julian Przyboś oświadczył, że Ernest Bryll nigdy poetą nie będzie, ale… już dwa lata po wypowiedzeniu tych słów przyznał, że się pomylił.

W czasie okupacji niemieckiej Ernest Bryll był Zawiszakiem, czyli członkiem najmłodszej drużyny Szarych Szeregów. Po II wojnie światowej konspirował w podziemnym skautingu, a maturę zdał jako szesnastolatek. Po krótkim epizodzie robotniczym w gdyńskiej elektrowni w tamtejszym porcie, dostał się na polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim.

Był pierwszym ambasadorem Rzeczpospolitej Polskiej w Republice Irlandii w latach 1991–1995.

Zanim pojawił się na Szmaragdowej Wyspie, był tam już znany jako wybitny tłumacz z języka irlandzkiego – gaeilge (gaelickiego). Jest członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, polskiego i irlandzkiego PEN Clubu, jak również Society of European Culture.

Tutaj do wysłuchania jedna z moich rozmów z Ernestem Bryllem:

Dla polskiej dyplomacji Ernest Bryll to postać historyczna! Warto wiedzieć, że po zmianie ustrojowej z roku 1989 był brany pod uwagę jako kandydat na fotel ministra kultury i sztuki, choć nie zgodził się na to stanowczo. Podjął się natomiast zorganizowania pierwszej od czasów wojny ambasady polskiej w Irlandii.

Mam dobrą opinię, bo zrobiłem, co mogłem, organizując polską ambasadę. Ale ja nie mam w sobie duszy urzędnika, kogoś, kto zarządza. I tak się bałem trochę, że o poezji zapomną. Ale jeżeli są spotkania poetów, to bardzo dobrze. Było coś z takiej naszej typowo polskiej atmosfery w tej początkowej ambasadzie. Ja wiem, że potem nie może być tak jak na początku. Jak się już wszystko zbuduje, to później musi działać instytucja. Ale te pierwsze chwile były na medal. – powiedział mi w jednym z wielu wywiadów dla Radia NEAR FM, sieci Radia Wnet, miesięcznika „Wyspa” i portalu Polska-IE.com sam Ernest Bryll.

Oczywiście wiązało się to z jego wcześniejszymi zainteresowaniami kulturą Zielonej Wyspy, co zaowocowało także oryginalną płytą Irlandzki tancerz (1979), nagraną przez zespół „Dwa plus jeden”, z jego tłumaczeniami poezji irlandzkiej. Ernest Bryll jest mi bliższy jeszcze bardziej z powodu jego wielkiej miłości do Irlandii.

Będzie mi Ciebie Mistrzu brakowało… Najbardziej niż bardzo… Odpoczywaj w pokoju gwarząc ze świętym Patrykiem o istocie shamrocka, tej trójlistnej koniczynki, co pokazuje istotę Trójcy Świętej.

Tomasz Wybranowski

 

 

Producentka oscarowego filmu „20 dni w Mariupolu”: liczyliśmy się z tym, że nie wyjdziemy z oblężonego miasta żywi

„Rozumiałam że prawdopodobnie tam umrzemy, […} . Zdecydowaliśmy się zostać nie opuszczać tych ludzi. Na początku było dużo prasy, po jakimś czasie […] zostaliśmy tylko my”

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Wspieraj Autora na Patronite

Program Wschodni 09.03.24: Dziesięć lat temu Rosjanie bezprawnie anektowali Krym

Być Sobą. Rozmowy z Kornelią Patro i Damianem Szewczykiem. Muzyczne IQ.

Basem i barytonem.

– premiera nowej płyty Norah Jones
– rozmowa z Kornelią Patro o nowych nagraniach artystki.
– wywiad z Damianem Szewczykiem; nowa płyta muzyka pt. 10 Opowieści Basem i Brytonem
– wspomnienie płyty The Joshua Tree zespołu U2 w 37 rocznicę powstania

Kornelia Patro. Młoda, piętnastoletnia  utalentowana wokalistka z Kielc. Od najmłodszych lat, konkretnie od przedszkola, wykazywała mocno wyczuwalny magnetyzm w kierunku sceny. W początkowym okresie w sferze  jej zainteresowań głównie był teatr. Przez wiele lat, aż do okresu średnich lat szkoły podstawowej uczęszczała na zajęcia do kieleckiego Teatru Laki i Aktora Kubuś. Pokłosiem tamtego okresu był późniejszy, cykliczny udział w porannej audycji kierowanej do dzieci na antenie jednej z lokalnych  rozgłośni radiowych. Jednak lata mijały, osobowość zaczęła się kształtować… stopniowo, acz systematycznie. W jej życiu coraz ważniejsze miejsce zaczęła zajmować muzyka. Sukcesywnie. Od dziecinnych fascynacji w stronę szeroko pojętej klasyki muzyki rockowej. To był proces. Led Zeppelin, Motley Crue, Guns n’ Roses, AC/DC, Black Sabbath, Aretha Franklin, Joan Jett, The Cult i wiele, naprawdę wiele innych klasycznych zespołów i wykonawców. Powoli ale  konsekwentnie zaczęła zanurzać się w niezmierzoną otchłań muzyki i odkrywać mnogość gatunków i styli. Przyszedł czas na festiwale i konkursy.

więcej tutaj=> Kornelia Patro

Damian Szewczyk – muzyk, wokalista, basista, kompozytor, autor tekstów. Od lat współpracuje z Leszkiem Cichońskim przy Gitarowym Rekordzie Guinessa oraz w projekcie Guitar Workshop oraz z Markiem Popowem przy projekcie Gitarowe Przeboje Wszechczasów oraz Wroclove Guitar Top. Biorąc udział w tych projektach ma okazję mierzyć się z wybitnymi i ważnymi w historii muzyki rozrywkowej utworami oraz współpracować i dzielić scenę  z wieloma znakomitymi i znanymi muzykami, między innymi:  Jennifer Batten ( Michael Jackson), Wojciech Hoffman (Turbo), Andrzej Nowak ( TSA, Złe Psy), Mieczysław Jurecki ( Budka Suflera), Marek Raduli, Janusz Yanina Iwański ( Maanam), Jacek Krzaklewski (Perfect), Krzysztof Misiak ( K-of-M, Chylińska), Wojtek Pilichowski i wieloma innymi. Od kilku lat współtworzy projekt Cichoński–Torres Band „VIVA SANTANA” w którym oddają hołd Carlosowi Santanie wykonując jego utwory  oraz znane polskie przeboje zaaranżowane  w stylu Santany. Współpracuje ze znanym skrzypkiem Janem Gałachem w projektach m.in. „ABBA FOREVER”, „Tribute to Allman Brothers Band”.

więcej tutaj=> Damian Szewczyk

Mariusz Staniszewski: w UE widzimy dwa obiegi informacji. Ludzie coraz częściej boją się publicznie mówić, co myślą

Flaga Unii Europejskiej / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Analityk WEI komentuje ponadto doniesienia o likwidacji Instytutu Pokolenia. Krytykuje podejście nowego rządu do zagadnień polityki demograficznej.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Wspieraj Autora na Patronite

„Kronika Paryska”: W Europie odbywa się krwawy dramat. Zarzynają wolność słowa. A cenzura to krok od dyktatury

Od Ucha do Ucha: jak uratować polskie księgarnie?

Ratujmy Polskie Księgarnie - Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich

W dzisiejszej audycji Od Ucha do Ucha rozmawiamy o sytuacji na polskim rynku książki w związku z publikacją petycji dot. dramatycznej sytuacji księgarzy w naszym kraju.

Stowarzyszenie Księgarzy Polskich wystosowało list otwarty do polityków i samorządów w sprawie krytycznej sytuacji polskich księgarni i na rynku książki. Jego autorzy zwracają uwagę na niepokojący spadek liczby księgarni w całym kraju, w szczególności tych najmniejszych, co przekłada się na niski poziom czytelnictwa wśród Polaków. W jaki sposób zaradzić temu trendowi? Jak sprawić, aby książka przestała być jedynie towarem i stała się na powrót dobrem kultury?

Zapraszamy do zapoznania się z petycją Stowarzyszenia Księgarzy Polskich pod następującym linkiem:

https://www.petycjeonline.com/apel_zanim_znikn_ostatnie_ksigarnie_w_polskich_miastach_i_miasteczkach?fbclid=IwAR2USSkNNrWSSmInJ49ql9LEFfh-diqdfE3tKuq24BXDirn_7XMKy5qgwWw