Jerzy Targalski (Józef Darski) – człowiek walki, wielkiej wiedzy, władający wieloma językami, o ogromnym poczuciu humoru

A jeśli komu droga otwarta do nieba, Tym, co służą ojczyźnie. Wątpić nie potrzeba, Że co im zazdrość ujmie, Bóg nagradzać będzie, A cnota kiedykolwiek miejsce swe osiądzie. (Jan Kochanowski)

Anna Rynkowska – popularyzatorka dziejów Łodzi przemysłowej. Ulicami Historii

O zasługach Anny Rynkowskiej na rzecz popularyzacji historii Łodzi i jej staraniach o odnowienie miasta opowiada Zbigniew Natkański.

Anna Rynkowska była historykiem i działaczką społeczną mocno zasłużoną dla Łodzi. Do II wojny światowej przez 17 lat uczyła w jednej ze szkół powszechnych. Po 1945 pracowała w miejskim oddziale Archiwum Państwowego oraz na Uniwersytecie Łódzkim.

W latach 60. upomniała się o odnowienie kamienic przy ulicy Piotrkowskiej. Napisała książkę na ich temat.

Zbigniew Natkański zauważa, że dzięki działaniom zapoczątkowanym przez bohaterkę audycji, z roku na rok coraz więcej łódzkich kamienic jest odrestaurowanych.

Rynkowska współtworzyła Polski Słownik Biograficzny, dzięki dogłębnym badaniom archiwalnym poznała życiorysy ludzi zasłużonych dla rozwoju łódzkiego przemysłu.

Każda osoba, która chce się dobrze zapoznać z historią Łodzi, powinna zaglądać do jej książek.

Jerzy Targalski (1952–20..) – człowiek, który nie miał prawa żyć! / Felieton sobotni Jana Azji Kowalskiego

Napisał założenia programowe „Niepodległości”, a ja je przeczytałem i w roku 1983 wstąpiłem w jej szeregi. Miałem 19 lat i zaczynałem dorosłość. W „Niepodległości” przeszedłem prawdziwą szkołę życia.

Taki tytuł zaproponowałem Jurkowi Targalskiemu (dla mnie zawsze Józefowi Darskiemu) na jego ewentualne pożegnanie. W roku 2009. A on roześmiał się i powiedział tym swoim zachrypniętym głosem, że może być. Niedaleko szpitala, który wskazał jako swoją przyszłą umieralnię.

Ten tytuł oddawał istotę rzeczy. Według opinii lekarzy życie Jerzego Targalskiego miało się zakończyć wkrótce po przyjściu na świat. Takie rokowania nie były bezpodstawne, biorąc pod uwagę czysto fizyczne parametry nowo narodzonego dziecka. Ale lekarze nie docenili jednego – umysłu Jurka i siły ducha. Umysłu i woli życia, i poświęcenia się sprawie niepodległości Polski. Co wydłużyło jego życie z prognozowanego jednego roku do już prawie siedemdziesięciu.

To właśnie w „Niepodległości” – podziemnej organizacji przekształconej następnie w Liberalno-Demokratyczną Partię „Niepodległość” spotkaliśmy się w walce o przyszłą, niepodległą i wolną od komunizmu Polskę. On napisał założenia programowe „Niepodległości”, a ja je przeczytałem i w roku 1983 w pełni świadomie wstąpiłem w jej szeregi. Jako drukarz. Miałem 19 lat i dopiero zaczynałem dorosłość. Właśnie w „Niepodległości” przeszedłem prawdziwą szkołę życia. Szkołę, jakiej nie zapewnia najlepszy uniwersytet.

Nie lubiliśmy się z wzajemnością przez prawie 25 lat. Nie lubiliśmy się zdalnie. Bo Jurek wyjechał z Polski do Paryża na parę miesięcy przed początkiem mojej konspiracyjnej aktywności. Kwestionowałem jego ogląd sytuacji społeczno-politycznej i porady-rozporządzenia, jakie kierował pod naszym, „młodych”, adresem. Ja uważałem, że on się myli, a on, że jestem młody i głupi. Po latach muszę przyznać, że obaj mieliśmy rację 😊

Zmieniło się wszystko w roku 2008. Zaczęliśmy rozmawiać nie jak publicysta z publicystą i mądrala z mądralą, ale jak człowiek z człowiekiem. Ja – nawrócone dziecko boże i on – mający do Boga (gdyby istniał) pretensje. Spotkaliśmy się też wtedy parę razy. W dni, które miał wolne od dializy i nie musiał leżeć podłączony do sztucznej nerki.

My, zdrowi i wierzący ludzie, najczęściej nie potrafimy tego zrozumieć. Jak można mieć pretensje do Pana Boga? Ale spróbujmy się wczuć w sytuację człowieka ułomnego od dziecka. I wtedy zrozumieć Boży plan dotyczący każdego z nas. Również naszego cierpienia.

To było największe wyzwanie w życiu Darskiego. I sprostał mu. Człowiek uczciwy intelektualne nie może takiemu wyzwaniu nie sprostać. Czasem potrzebuje tylko dostać od Pana Boga więcej czasu. On ten czas dostał. 10 lat temu Jerzy Targalski, który najpierw deklarował się jako ateista, a potem agnostyk, nawrócił się. Tuż przed sześćdziesiątką stał się praktykującym katolikiem. Moje świadectwo również mu w tym pomogło. Bo słowa tylko uczą, a przykłady pociągają.

Ostatni raz widzieliśmy się trzy lata temu w Radiu Wnet na Zielnej. Powiedział, że czyta moje felietony. Zapytałem, co o nich sądzi. Odpowiedział, śmiejąc się: może być.

To jak, Darski, może być?

Jan Azja Kowalski

PS Piszę te słowa, gdy Jerzy Targalski jeszcze żyje. To teraz jest właściwy czas. Pomódlmy się o to, żeby dobry Bóg przebaczył mu wszystkie grzechy i przyjął go do swojego Królestwa. Wtedy, gdy uzna to za stosowne.

Ulicami historii. Leon Wyczółkowski – wielki impresjonista i mistrz luminizmu

O wybitnym malarzu, uczniu Wojciecha Gersona i Jana Matejki opowiada Anna Pruss-Świątek.

Anna Pruss-Świątek opowiada o malarzu Leonie Wyczółkowskim i jego związkach z Bydgoszczą. W 1921 artysta kupił dwór w pobliskim Gościeradzu, gdzie znalazł liczne inspiracje dla swoich dzieł. Wyczółkowski szczególnie inspirował się twórczością Wojciecha Gersona i Jana Matejki.

Symbolem jego malarstwa jest przede wszystkim światło.

Wyczółkowski stworzył serię obrazów pokazujących życie zwykłych ludzi na Ukrainie. Anna Pruss-Świątek zwraca uwagę, że żona Leona Wyczółkowskiego Franciszka po śmierci męża przekazała miastu Bydgoszcz pokaźną kolekcję jego obrazów.

Chodziło o utworzenie specjalnego pokoju Wyczółkowskiego w Muzeum Miasta Bydgoszczy.

Warto dodać, że Leon Wyczółkowski był gościem na weselu Lucjana Rydla, które upamiętnił w swoim słynnym dramacie Stanisław Wyspiański. Wyczółkowski i Rydel byli przyjaciółmi; malarz stworzył kilka portretów panny młodej, Jadwigi Mikołajczykówny.

Bydgoszcz stara się podkreślać znaczenie Leona Wyczółkowskiego dla miasta, jak i sztuki polskiej – zapewnia Anna Pruss-Świątek.

 

Dr Osiński o Marianie Rejewskim i jego powojennych losach, dr Ceran o sytuacji w Bydgoszczy we wrześniu 1939 roku

Gośćmi „Poranka Wnet” są: Krzysztof Osiński – redaktor naczelny „Zbliżenia”, który opowiada o Marianie Rajewskim oraz Dr Tomasz Ceran – historyk, który mówi o sytuacji Bydgoszczy we wrześniu 1939.


Trwa Wielka Wyprawa Radia Wnet – kolejnym jej przystankiem jest Bydgoszcz. Gośćmi „Poranka Wnet”, prosto ze stolicy województwa kujawsko-pomorskiego, są: Krzysztof Osiński – redaktor naczelny „Zbliżenia”, który mówi o Marianie Rejewskim, polskim matematyku i kryptologu, który w 1932 roku złamał szyfr Enigmy oraz Dr Tomasz Ceran – historyk, który mówi o sytuacji Bydgoszczy we wrześniu 1939 roku. Dr Krzysztof Osiński opowiada o Marianie Rejewskim – słynny naukowiec pochodził z Bydgoszczy, dziś ma status jednego z najsłynniejszych obywateli w historii tego miasta. Jego zasługi są powszechnie znane nie tylko w Polsce, ale i na świecie.

Jego czyny spowodowały skrócenie II wojny światowej, a tym samym przyczyniły się do tego, że kilka milionów osób ocaliło życie. Dokonał niesamowitej rzeczy kryptologicznej, docenianej przez dzisiejszych specjalistów, którzy dysponują najnowszą technologią – on natomiast posiadał tylko kartkę papieru, ołówek i swój genialny umysł.

Mało znane są powojenne losy Rejewskiego – w 1946 roku, po 7 latach spędzonych poza granicami kraju, zdecydował się on na powrót w rodzinne strony, pomimo rozpoczynającej się okupacji sowieckiej. Główną motywacją była rodzina – kryptolog, wyjeżdżając z Polski w 1939 roku, zostawił w ojczyźnie żonę i dwójkę małych dzieci. Celem nie było jednak pozostanie w kraju.

Zamierzał powrócić po to, żeby wywieźć rodzinę i osiedlić się we Francji – chciał tam zająć się matematyką ubezpieczeniową, w której specjalizował się przed wojną.

Rzeczywistość kształtującego się systemu totalitarnego zweryfikowała jednak te plany negatywnie – ponowne przekroczenie granic okazało się niemożliwe. Naukowiec zmuszony był ułożyć sobie życie, dostosowawszy się do panujących w Polsce warunków.

Podjął pracę, zaczął tutaj egzystować – poniżej swoich genialnych możliwości, jako urzędnik. Musiał jednak ukrywać ten bagaż wywiadowczy, który zgromadził – praca dla przedwojennego wywiadu, działanie w trakcie II wś sprawiło, że stał się naturalnym wrogiem komunistów.

Mimo początkowo skutecznego ukrywania się, w pewnym momencie Marian Rejewski zaczął budzić zainteresowanie UB, które podejmowało kolejne próby wytropienia dawnych służb wywiadowczych – spotkały go z tego powodu pewne konsekwencje, jednakże ostatecznie sowietom nie udało się zgromadzić ilości danych zbliżonych do stanu faktycznego.

Zaczął budzić zainteresowanie bezpieki, która spowodowała usunięcie go z pracy i różnego rodzaju szykany, ale nieudolność tych funkcjonariuszy UB nie przyczyniła się do tego, że w pełni odkryli jego rolę w rozpracowywaniu Enigmy. Dzięki temu mógł tu funkcjonować i przetrwać.

Drugim z gości jest historyk Tomasz Ceran, który mówi o sytuacji Bydgoszczy podczas września 1939 r. Chwilę po wejściu Niemców do miasta, zaczęła się eksterminacja polskiego społeczeństwa. Działania wojsk hitlerowskich były niezwykle okrutne – miało to związek z wcześniejszą potyczką na tym terenie.

Sami Niemcy szacowali, że tylko w ciągu 4 dni od wejścia Wehrmachtu do Bydgoszczy zginęło 200-300, a nawet do 400 Polaków. Ma to związek z 3 i 4 września – 3 września wycofująca się armia polska wkracza do Bydgoszczy i zostaje ostrzelana przez niemieckich dywersantów – dywersja zostaje krwawo stłumiona, ginie bardzo dużo Niemców. Mieli więc „pretekst” do przeprowadzenia eksterminacji polskich elit.

Wrzesień, październik i listopad, przepełnione tragicznymi wydarzeniami, były najcięższymi miesiącami dla Bydgoszczy podczas II wojny światowej.

Dla Bydgoszczy to jest najgorszy okres w okupacji niemieckiej – późnej już takiego natężenia ten terror nie ma.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

PK

Św. Edyta Stein – Żydówka, katoliczka, filozof. Ulicami Historii

W ramach cyklu „Ulicami Historii” przedstawiamy sylwetkę patrona jednej z ulic Wrocławia – św. Edytę Stein. Opowiada Juliusz Woźny z Centrum Historii Zajezdnia.

Historię naszą warto zacząć od faktu, że późniejsza święta Kościoła katolickiego, była Żydówką. Jest to o tyle ważne, ponieważ, patrząc przez pryzmat relacji rodzinnych, przejście na katolicyzm zarówno Edyty, jak również jej siostry, było dla społeczności ortodoksyjnych Żydów aktem samowykluczenia się z niej. W tym konkretnym przypadku nad siostrami został odprawiony, żydowski rytuał pogrzebowy.

Nad Edytą Stein odprawiono Kadisz – modlitwę za zmarłych, czyli ona została oficjalnie wykluczona ze społeczności żydowskiej. Ona umarła dla tych ludzi.

Niezmiernie ważną rzeczą była także możliwość rozpoczęcia przez Edytę kariery naukowej. Miała ona bezpośredni, bardzo bliski kontakt z samym Romanem Ingardenem, który poniekąd nie mógł przeboleć, że tak niesamowicie inteligentna osoba wstępuje do jednego z najsurowszych klasztorów klauzurowych. Juliusz Woźny przypomina tutaj, co pozostałe rodzeństwo mówiło Edycie:

Jej rodzeństwo mówi jej: „Słuchaj może protestantyzm? Matce byłoby łatwiej to przyjąć”. Nie. Ona wybiera tą najtrudniejszą drogę. Jest po prostu bezkompromisowa.

Życie św. Edyty Stein zakończyło się w KL Auschwitz. Co jest również wymownym przykładem, podejścia Niemców do kwestii ideologicznych.

Dzisiaj Wrocław, jak również wspomina gość, w należyty sposób uhonorował swoją wielką świętą.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

K.J.

Dr Czaczkowska: Prymas Wyszyński był człowiekiem integralnym. Wszystkie jego decyzje wynikały z wiary

Historyk i publicystka komentuje beatyfikację Prymasa Tysiąclecia i matki Elżbiety Róży Czackiej. Przybliża charakterystykę kardynała Wyszyńskiego.

Dr Ewa Czaczkowska mówi o związkach Prymasa Tysiąclecia, bł. kard. Stefana Wyszyńskiego z ośrodkiem dla niewidomych w Laskach oraz duchowej przyjaźni z bł. Elżbietą Różą Czacką.

Ta przyjaźń rozpoczęła się w czasie wojny. Papież bardzo dużo z niej czerpał. Lubił przyjeżdżać do Lasek, cenił atmosferę tego miejsca.

Rozmówczyni Łukasza Jankowskiego zapewnia, że pisząc biografię kard. Wyszyńskiego, starała się zaprezentować jego postać w sposób jak najpełniejszy.

Moje spojrzenie na Prymasa zmieniało się w czasie. Wcześniej widziałam w nim interrexa i duchowego przywódcę. Teraz dostrzegam człowieka i jego cnoty.

Autorka książki o Prymasie Tysiąclecia uwypukla jego zasadniczość i integralność. Zwraca ponadto uwagę na jego ascetyczny sposób życia.

Wszystkie jego decyzje wprost wynikały z wiary. Nie było w nim żadnego fałszu. Inną oznaką świętości było to, że zawsze godził się na wolę Bożą.

Jak przypomina publicystka, Prymas Tysiąclecia nigdy nie dążył do wysokich stanowisk w hierarchii kościelnej, jednak gdy mu je powierzano, przyjmował je i realizował swoją misję z największą starannością. Jak podsumowuje dr Czaczkowska:

Niezwykle aktualne jest nauczanie Prymasa o pracy. Zwracał uwagę, że ma ona nie tylko znaczenie materialne, ale również charakter zbawczy. Może być wynagrodzeniem Bogu za grzechy.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Hugo Steinhaus – wybitny przedstawiciel lwowskiej szkoły matematycznej. Ulicami historii

Postać prof. Hugo Steinhausa przybliża Kamila Jasińska z wrocławskiego Centrum Historii Zajezdnia.

Kamila Jasińska opowiada o prof. Hugo Steinhausie, matematyku wywodzącym się z Uniwersytetu Lwowskiego . Po II wojnie światowej kilka ośrodków akademickich w Polsce liczyło na pozyskanie wybitnego naukowca:

„Biły” się o niego Warszawa, Kraków i Wrocław.

Steinhaus w swojej działalności naukowej wykraczał poza swoją dziedzinę, współpracował z lekarzami ( m.in. z Ludwikiem Hirszfeldem) oraz antropologami (  m.in. z Janem Czekanowskim).

Znane było jego zamiłowanie do filologii, był purystą językowym.

Ulica Hugo Steinhausa pojawiła się we Wrocławiu w 1989 r., jednak 5 lat później decyzję te cofnięto. Nazwisko matematyka pojawiło się na mapie miasta ponownie w 2007 r. W sąsiedztwie znajdują się ulice poświęcone innym wybitnym naukowcom związanym ze stolicą Dolnego Śląska.

Miejsc upamiętniających profesora Steinhausa we Wrocławiu jest całkiem sporo.

Wojciech Kucharski o prymasie Wyszyńskim: Nie mamy żadnej innej postaci, która stworzyłaby takie źródło [dla historyków]

Historyk opowiada czym dla niego jest beatyfikacja prymasa Wyszyńskiego, mówi o badaniach historycznych, które prowadzi oraz podkreśla ogromne znaczenie dzienników, jakie prowadził kardynał.

Dr Wojciech Kucharski mówi o beatyfikacji prymasa Polski kardynała Stefana Wyszyńskiego. Prymas jest dla niego szczególną postacią.

Dla mnie szczególnie Prymas Wyszyński […] jest postacią niezwykle ciekawą, także ze względu na moje badanie naukowe. W tej chwili jestem w trakcie opracowywania jednego z dzienników prymasa Wyszyńskiego Pro Memoria.

Dla historyka kardynał jest nie tylko postacią, która przyczyniła się do odzyskania przez Polskę niepodległości, ale również jest niezwykle ciekawą osobą, pod kątem badań histirtycznyckh. Gość mówi o tym w jaki sposób Stefan Wyszyński prowadził dziennik oraz czego można się z nich dowiedzieć.

Jesteśmy w stanie poznać, nie tylko funkcjonowanie prymasa w ciągu danego roku, ale też najważniejsze wydarzenia w historii Polski czy w historii polskiego Kościoła, ale tez poznać go jako człowieka.

Doktor opowiada o tym jak bardzo pogodną, pełną poczucia humoru, osobą był prymas. Wojciech Kucharski podkreśla, że dla historyka żródło jakie stworzył prymas jest czymś absolutnie wyjątkowym, nieocenionym w momencie prowadzenia badań.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

K.J.

Prymas Tysiąclecia skonstruował program na tysiąclecie do przodu / Piotr Sutowicz, „Kurier WNET” nr 87/2021

Miał wizję miejsca Polski w Europie – tę geograficzną i tę kulturową. Dałoby się zebrać cały tom jego wypowiedzi jako podręcznik do budowania nowej Europy w oparciu o polską myśl i kulturę.

Piotr Sutowicz

W kręgu wielkich wizji Prymasa Tysiąclecia

O nauczaniu i posłudze Prymasa Wyszyńskiego napisano chyba prawie wszystko. Przy okazji niniejszego tekstu pragnę zaznaczyć, iż określenia i „prawie”, i „wszystko” zawierają w sobie olbrzymie pole dla inspiracji i analiz. Do tego jeszcze trzeba dodać ciągle niedokończoną pracę historyków, którzy, co warto podkreślić, zrobili w badaniach dotyczących Prymasa bardzo wiele, ale też nie wszystko.

„…żadnego programu nie zostawiam”

Za inspirację do niniejszej refleksji posłuży mi tekst wypowiedzi kard. Wyszyńskiego skierowanej do Rady Głównej Episkopatu w dniu 22 V 1981 roku. W zbiorze dokumentów społecznych wydanym przez ODISS w roku 1990 jest on chronologicznie ostatni. Twórcy tej antologii dalej umieścili jeszcze testament Prymasa, ale w zgodzie z rzeczywistością zaznaczyli, że pochodzi on z roku 1969; potem już Prymas go nie aktualizował.

Majowy tekst nosi tytuł W Polsce rządzi Bóg, nie człowiek, co jest konstatacją ważną dla jego treści.

Ksiądz Stefan Wyszyński zawsze stał na stanowisku podmiotowości narodu, w którym działają ludzie – im bardziej święci, tym lepiej. Naród bowiem jest dziełem Boga.

Podobną wizję w tym względzie przejawiał również Karol Wojtyła, zresztą obaj pozostawali w swym historiozoficznym dorobku konsekwentnymi dziedzicami polskiej myśli społecznej i w nią się wpasowywali. To, że wypowiadali się tak mocno i, że się tak wyrażę, „w porę i nie w porę”, spowodowało, że świadomość taka dotarła do szerokich mas i trzeba było wielu pokoleń „laicyzatorów”, by zaczęła się zacierać.

Zwracając się do swych współpracowników, Prymas stwierdził, że nie chce zostawiać programu dla swoich następców. Widać tu skromność człowieka, który wszakże zna swą wartość. „Program” w takiej sytuacji rzeczywiście jest czymś małym, skromnym, wręcz technicznym.

Program się opracowuje, a potem wdraża. Prymas wiedział, że zarówno episkopatowi, jak i narodowi potrzeba nie programu, a wizji – tę więc zostawił.

Pisząc o niej, mam na myśli cały dorobek duszpasterski oraz myśl społeczną, tę z czasów przedwojennych, okupacyjnych i późniejszą, dostosowaną do czasów i okoliczności. Prymas umiał pokazywać, że czasy się zmieniają i różnych wymagają odpowiedzi, jednak rdzeń myśli pozostaje stały i polega na prymacie osoby nad materią; to jest znany motyw. Po drugie, ze wspomnianego powyżej myślenia historiozoficznego wyprowadzić trzeba jeszcze jeden ważny wątek – prymat wspólnoty nad indywidualizmem. Zagrożenie tym drugim narastało w czasach Prymasa, ale dziś nabrało cech wszechogarniającej filozofii, zabijającej jakąkolwiek myśl o wspólnocie, w tym narodowej.

Jest we wspomnianym dokumencie kilka rzeczy, które warto wydobyć i dziś, skoro autor uznał za stosowne pozostawić go jako swą ostatnią pisemną wypowiedź.

Prymas geopolitykiem?

Istnieje pewne ryzyko używania słowa ‘geopolityka’ w odniesieniu do dorobku nieżyjącego już człowieka, któremu było ono mało znane, chociaż myślał jego kategoriami. Często, kiedy Prymas mówił o polskiej historii, dorobku kulturowym ludzi żyjących na jakimś obszarze polskiej ziemi, lubił wtrącać myśl, która mieści się w ramach koncepcji geopolitycznych. Jeżeli geopolitykę postrzegać będziemy bardzo wąsko, według XIX-wiecznych intuicji twórców tej doktryny, i patrzeć jedynie na powiązania geografii i polityki, to znajdziemy się w pewnym kłopocie. Z myśli Prymasa zostanie nam jakiś szczątek, ot, parę kurtuazyjnych dopowiedzeń stosownych do okoliczności. Jeżeli jednak na geopolitykę spojrzymy szerzej, zakładając – chyba słusznie – że jest w niej sporo wieloznaczności i miejsca na interpretację, to jego wizja historii, myśl cywilizacyjna, postrzeganie dorobku kulturowego tworzą spójną całość odnoszącą się do Polski i polskości i jawią się jako nowa przestrzeń dla odczytywania jego dorobku, którą z powodzeniem można określić jako koncepcję geopolityczną.

W rzeczonej wypowiedzi do Rady Głównej padły np. następujące słowa: „Kościół musi zostać tutaj, gdzie jest, bo bez jakiejś emfazy jest przedmurzem chrześcijaństwa. Kościół stąd pójdzie na wschód”. Pierwsze zdanie zakłada, że przeprowadzone przez Prymasa akcje duszpasterskie, które związały naród z Kościołem i wiarą, przyniosły efekt trwały, że wystarczy dopilnować tego dorobku i rzeczy potoczą się ku dobremu.

Przyjmując, że Kościół w Polsce dokona akcji ewangelizacyjnej na Wschodzie, widział Prymas nową postać Europy: cywilizacja łacińska przesunęłaby się o kilkaset, jeśli nie ponad tysiąc kilometrów na wschód, społeczności pozyskane dla Kościoła stanowiłyby zaś olbrzymie zaplecze dla przyszłego kontynentalnego ładu, nie mówiąc o tym, że miejsce i rola Polski w takim porządku byłaby niepomierna.

Była to więc wizja o wielkiej dalekosiężności. Jak w trakcie życia chciał Prymas zacząć budować w ojczyźnie porządek społeczny na najbliższe tysiąclecie, tak u schyłku tego życia widać jasno, że jego zamierzeniem jako twórcy owego systemu nie było chowanie światła pod korcem, lecz użycie go do dalszych działań.

W swej wypowiedzi Prymas nawiązywał do łączności w tej kwestii z posługą Jana Pawła II, mówił o „dziwnej synchronizacji naszego życia, zwłaszcza w ostatnich latach, aż do tego momentu”. Można oczywiście przyjąć, że ten zwrot miał znaczenie wyłącznie kurtuazyjne, czy może nawet życzeniowe. Tyle, że z działań Jana Pawła II względem wschodniej Europy widać jasno – nie wnikając w to, kto jest twórcą koncepcji zdobycia tej części Europy dla Kościoła i roli w tym procesie naszej ojczyzny – że w trakcie jego pontyfikatu zamysł ten był realizowany przy pełnym wsparciu zarówno biskupów, księży, jak i świeckich wiernych z Polski. Nasz Kościół może się poszczycić doświadczeniami z czasów posługi Prymasa, który w trudnych warunkach reżimu komunistycznego w Rosji starał się utrzymywać kontakt z resztkami Kościoła w Związku Radzieckim, a szczególnie z najżywotniejszą jego częścią, która działała w niemal całkowitym podziemiu. Nieco dowiemy się o tym, czytając jego zapiski, trochę więcej z dokumentów i relacji, które tu i ówdzie wychodzą na światło dzienne. W tych przedsięwzięciach brał udział biskup, a potem kardynał Wojtyła, który nie zmienił kursu po swym wyborze na Stolicę Piotrową.

O polityce papieskiej względem Związku Radzieckiego pisze się coraz więcej, przy czym akcent wśród historyków i publicystów opisujących tę aktywność w głównej mierze spoczywa na sprawach globalnych

Wiele mówi się o polityce Jana Pawła II prowadzonej we współpracy z prezydentem Stanów Zjednoczonych, ale komentatorzy nieco gubią cel zasadniczy Papieża, jakim było, oprócz obalenia komunizmu i zmiany układu geopolitycznego, odwojowanie wschodniej Europy dla Kościoła.

Warto spojrzeć na zagadnienie z perspektywy funkcjonariuszy aparatu represji w Związku Radzieckim, którzy doskonale zdawali sobie sprawę intencji papieża. Ciekawej lektury w tym względzie dostarcza nam np. niedawna publikacja IPN pt. Pontyfikat wielu zagrożeń, opracowana przez Irenę Mikłaszewicz i Andrzeja Grajewskiego, w której politykę wschodnią Jana Pawła II w latach osiemdziesiątych pokazano przez pryzmat dokumentów operacyjnych litewskiego KGB, pozostającego w pełni na usługach swej moskiewskiej centrali.

Wartość merytoryczna niektórych meldunków może dziś budzić uśmiech politowania, ale pamiętajmy, że należy je czytać, mając na uwadze odbiorcę, dla jakiego były przeznaczone, oraz cel, któremu miały służyć. Rozpoczynająca się wówczas penetracja terenów Związku Radzieckiego była faktem, a koniec lat osiemdziesiątych przyniósł jej wymierne owoce. Czy długotrwałe? To pytanie trzeba chyba odłożyć na potem, pamiętając też, że w samym Kościele powszechnym konsekwentna realizacja tej linii nie miała samych tylko sojuszników.

Kultura łacińska i narodowa

Mówiąc o przyszłościowej roli Kościoła polskiego na Wschodzie, Prymas wypowiadał się w bardzo szerokim, uniwersalistycznym kontekście. Instynktownie dostrzegamy w nim sprawę polską, ale w ramach dużego projektu.

W słowie zadedykowanym biskupowi przemyskiemu mamy już konkretnie do czynienia z polską kwestią na Wschodzie. Adresatem wypowiedzi był słynny ze swych antykomunistycznych i patriotycznych przekonań biskup, a kilka lat później arcybiskup przemyski, Ignacy Tokarczuk. Prymas skierował do niego następujące słowa: „Tobie, drogi biskupie przemyski, i nie tylko przemyski, ale całej tej wspaniałej ziemi otwartej na południe i na wschód Polski, przypadnie pewno duża odpowiedzialność za rozwój Kościoła w tamte strony. Ale jednocześnie i świadomość konieczności postępu kultury łacińskiej i narodowej w tamte strony”.

Z kontekstu wypowiedzi widzimy, że nie chodzi tu Prymasowi o troskę jedynie o diecezję w jej ówczesnym kształcie terytorialnym. Można oczywiście założyć również, że Prymas pamiętał o tym, że jedna trzecia ówczesnej diecezji przemyskiej znajdowała się na terenie Związku Radzieckiego i mógł oczekiwać od biskupa, by ta jej część, która pozostaje w Polsce, była ośrodkiem integrującym całość. Jednak konstrukcja wypowiedzi świadczy o znacznie szerszym wejrzeniu Prymasa. Przypisuje tej strukturze pewną funkcję cywilizacyjną i narodową na Wschodzie.

W tym miejscu jawi się on nam jako patriota, który sprawy narodu i cywilizacji zespala w jedno. Nie jest to mesjanizm, który w tym miejscu można by niechcący Prymasowi przykleić, lecz przekonanie, że Polska ma poprzez swą kulturę promować łacińską cywilizację. Jeżeli weźmiemy pod uwagę całe nauczenie Kardynała Prymasa, a szczególnie pochylimy się nad tym z czasów milenijnych, to widzimy, że kierując polecenie do biskupa Tokarczuka, jest w tym względzie konsekwentny.

W jego wizji przyszłości Kościół ma iść na wschód, a wraz z nim ma kroczyć polskość. Czy jest to nacjonalizm, czy bardzo konsekwentna historiozoficzna funkcja narodu polskiego, widziana oczami tego męża stanu?

Myślę, że nie o pojęcia tu idzie, a o coś znacznie większego. Prymas nigdy nie ukrywał, że chce Polski wielkiej, ale ta wielkość umiejscowiona jest w pewnym kontekście i tu jawi się on w całej okazałości.

Należy zauważyć, że nie ma tu pewnego zapalnego punktu charakterystycznego dla regionu, o którym mowa, zarówno w wąskiej, jak i szerszej perspektywie: Prymas nie wspomina o Kościele unickim, czyli ukraińskim. Pewnie, że mamy do czynienia z wypowiedzią krótką, w której siłą rzeczy nie ma miejsca na wszystko, z drugiej jednak strony uważne prześledzenie jego zapisków i wrażeń wskazuje na to, że – najogólniej mówiąc – unitów nie darzył dużą sympatią, choć potrafił wznosić się ponad swe przekonania. Najpewniej jednak chciał Prymas latynizacji Kościoła i konsekwentnie trwał na tym stanowisku. W innym miejscu wyraził jakby całość swego programu duszpasterskiego polskiego Kościoła: „Wschód jest otwarty dla Kościoła w Polsce, do zdobycia cały”. Wizja to imponująca, program wykraczający poza jedno pokolenie i zadanie, o którym można powiedzieć, że jest misją dziejową, jeśli podejść do niego z powagą, na jaką zasługuje.

Zachód

Sporo w swym ostatnim wystąpieniu mówi Prymas o ziemiach zachodnich. Są to sprawy ważne i zajmujące, a przy tym umieszczone w ciekawej koncepcji kościelnej. Przede wszystkim swą refleksję o funkcjonowaniu Kościoła na ziemiach zachodnich Prymas rozpoczyna od roli prymasowskiej stolicy.

Stawia sprawę jasno: „Tradycją polskości jest powiązanie prymatury z Gnieznem, wbrew jakimkolwiek myślom i zamierzeniom”. I zaraz dodaje: „Polska stała silna tym, gdy ziemie nadbałtyckie i diecezje nadbałtyckie miały świadomość bliskości prymatury z tymi diecezjami”.

Na pewno słowa te wynikają z osobistych doświadczeń mówiącego, w końcu to on przez wiele lat swego prymasostwa zarządzał diecezjami na ziemiach zachodnich i północnych, to jemu przyszło budować tu Kościół, ale i coś więcej – budować polską wspólnotę narodową na ziemiach dopiero co odzyskanych, w trudnych warunkach systemu totalitarnego.

Narzędziem był tu ogromny autorytet, jakim cieszył się Prymas wśród katolików w Polsce, ale nie należy zapominać, że sam go wypracował. Z pewnością chciał, by tego rodzaju model był powielony w przyszłości. Niestety kolejne lata przyniosły reformy ustrojowe Kościoła i – pomijając inne okoliczności – tytuł Prymasa stawał się coraz bardziej symboliczny. Kolegialność decyzji, w której niektórzy pokładali duże nadzieje, zdaje się, nie spełniła oczekiwań, a nie wyłonił się na razie autorytet zdolny zaprezentowany tu model kontynuować. Sprawy poszły w inną stronę, ale idea pozostała – chodzi o pokazanie związków pomiędzy ziemiami zachodnimi a resztą kraju, dla których centrum ma być stolica prymasowska w Gnieźnie.

Dalsza część wypowiedzi Prymasa dotyczącej ziem zachodnich jest poniekąd zwykłą konstatacją, ale można też odczytać ją jako przestrogę w kontekście przyszłości oraz podsumowanie wcześniejszych uwag: „Polska na południu będzie zawsze mocna, niezachwiana, Polska na północy i zachodzie wymaga ciągłego podtrzymywania na duchu tych, którzy w dziejach najwięcej ucierpieli przez najazdy szwedzkie, krzyżackie i germańskie”. Prymas bał się o ziemie zachodnie. Nie był to wynik braku wiary w siły żywotne narodu; to po prostu konstatacja wypływająca z doświadczenia historycznego.

Po wojnie Prymas bardzo obawiał się powrotu niemieckiej ekspansji kulturowej. Dlatego w ramach swej działalności duszpasterskiej prowadził działalność, którą możemy nazwać propolską polityką historyczną.

W swych wystąpieniach niejednokrotnie tłumaczył tłumom wiernych, że są duchowymi dziedzicami pokoleń przedstawicieli kultury polskiej, żyjących i pracujących na tych ziemiach przed wieloma wiekami. Niekiedy jego słowa brzmiały na tyle mocno, że oburzały Niemców; był jednocześnie zdolny do wyciągnięcia przepraszającej ręki, ale to też im się niekoniecznie podobało.

Prymas wierzył, że polska kultura, by iść na wschód, musiała mieć oparcie ludnościowe i terytorialne, być silna na zachodzie. Nie mogło tu być słabych punktów. Wydaje się, że tak właśnie należy to rozumieć: związanie ziem zachodnich z resztą narodu ma je wzmocnić i spowodować, że staną się redutą nie do zdobycia.

Ta troska i obawa po latach okazały się uzasadniane – to od zachodu wkraczają do Polski nowe zagrożenia narodowe i ideowe, tu najszybciej postępuje sekularyzacja, kultura narodowa słabnie, zadania wyznaczone następcom przez Prymasa niemal w godzinie śmierci na tym obszarze wydają się być największe, a do zrobienia jest więcej niż wówczas.

Nie wiemy, co przyniesie dalsza historia, ale w tej kwestii dużo zależeć będzie od tego, co zrobi się dziś.

Nowa Europa?

Prymas nie był zaściankowy, swą misję rozumiał bardzo szeroko. Był patriotą i kochał naród, z którego się wywodził, odczuwał dumę z jego historii i chciał dla niego jak najlepiej. Miał wizję miejsca Polski w Europie – tę geograficzną i tę kulturową. Dałoby się zebrać cały tom jego wypowiedzi, które mogłyby stać się podręcznikiem do budowania nowej Europy w oparciu o polską myśl i kulturę. Był miłośnikiem katolickiej nauki społecznej, do końca w jej sprawach starał się być na bieżąco, reinterpretował dokumenty Kościoła. Warto przypomnieć choćby pochodzące z lat siedemdziesiątych słynne Kazania świętokrzyskie, w których twórczo i aktualnie wskazywał na podstawowe postulaty budowania ładu społecznego. Był w tym wielki.

Oczywiście wyniesienie Kardynała na ołtarze co innego niż propagowanie wizji – świętym się jest dzięki świętemu życiu, które ma stanowić wzór dla potomnych. Kościół wyraził też myśl, że Ksiądz Kardynał oręduje za nami w niebie. Ale Prymas zostawił nam wciąż żywe idee. Dokument, który omawiam, był dla niego ważny. Po nim niczego już nie napisał i nie powiedział. Odczytanie tej jego wypowiedzi w kontekście dzisiejszych czasów wydaje się więc rzeczą jak najbardziej pożądaną.

Stefan Kardynał Wyszyński został nazwany Prymasem Tysiąclecia także dlatego, że skonstruował program na tysiąclecie do przodu i wierzył w to, że Bóg, który „w Polsce rządzi”, pomoże ten program zrealizować. Ale ludzie mają być Jego narzędziami, nie mogą pozostać bierni.

Stefan Wyszyński był takim narzędziem. Jego beatyfikacja stanowi potwierdzenie tego ze strony Kościoła; a co my z tym zrobimy – to jest pytanie.

Artykuł Piotra Sutowicza pt. „W kręgu wielkich wizji Prymasa Tysiąclecia” znajduje się na s. 7 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 87/2021.

 


  • Wrześniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Piotra Sutowicza pt. „W kręgu wielkich wizji Prymasa Tysiąclecia” na s. 7 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 87/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego