Czyimi pracownikami byli tak naprawdę ci konfidenci-pedofile: Kościoła czy Kiszczaka? Służyli Bogu czy szatanowi?

Problem jest poważny i dotyczy ok. 2% duchownych. Ciekawe, że ten procent jest identyczny w wypadku rabinów i pastorów, jednak media informują tylko o pedofilii wśród duchownych katolickich.

Jan Martini

Trzeba przyznać, że Kościół nie radzi sobie z przestępstwami na tle seksualnym. Sprawdzone procedury sprzed wieków zawarte w prawie kanonicznym wystarczały, gdy ludzie mieli bojaźń bożą, a takie przestępstwa stanowiły rzadkość.

Grzesznik odprawiał pokutę i szedł na rekolekcje zamknięte, po czym bywał przenoszony do odległej parafii. Dziś, gdy najnowsze badania wykazały, że piekła nie ma, problem jest poważny i dotyczy ok. 2% duchownych. Ciekawe, że ten procent jest identyczny w wypadku rabinów i pastorów (celibat nie ma tu żadnego związku), jednak media z jakiegoś powodu informują tylko o pedofilii wśród duchownych katolickich. Informacja, że pewien rabin z Nowego Yorku został skazany na 32 lata, nie przebiła się do mediów.

Problem nadużyć seksualnych w Kościele katolickim zaczął się w 2002 roku, gdy energiczny prokurator o nazwisku Shapiro zajął się sprawą pedofilii w kościołach Pensylwanii, a w miejscowej gazecie „Boston Globe” ukazał się głośny artykuł (autor otrzymał nagrodę Pulitzera) na ten temat. W oparciu o te materiały lokalny Sekielski bardzo szybko zrealizował film nagrodzony dwoma Oskarami. Prokurator Shapiro odszukał 300 duchownych, którzy molestowali ok. 1000 ofiar (w 80 procentach chłopców) na przestrzeni 70 lat. Choć udało się skazać tylko 2 osoby (część sprawców zmarła), akcja zakończyła się sukcesem – Kościół amerykański zapłacił 3 mld dolarów odszkodowań, sprzedano kilkadziesiąt kościołów, wiele diecezji zbankrutowało. Od tej pory w kościołach wprowadzono nadzwyczajne środki ostrożności (kontakt duchownego z dzieckiem tylko w obecności świadków), jednak sprawy sądowe dotyczą wydarzeń sprzed kilkudziesięciu lat. Mimo trudności w uzyskaniu dowodów (molestuje się zazwyczaj bez świadków) i licznych prób wyłudzeń, sądy na ogół dają wiarę ofiarom (rzekomym?), dlatego „epidemia” pedofilii, dobrze nagłośniona w mediach, rozlewa się na cały świat i chyba właśnie dotarła do Polski.

Fundacja „Nie lękajcie się” zbiera dokumentację i fundusze na działania prawne i terapię psychologiczną dla ofiar. Według „Gazety Polskiej” założyciel fundacji złożył propozycję diecezji płockiej – chciał 200 tys. w zamian za milczenie. Kuria nie uległa szantażowi, więc koszty będą znacznie większe (w Polsce też są zdolni prawnicy). (…)

Jeden z bohaterów filmu Sekielskich – Franciszek Cybula (zawód wyuczony – ksiądz) jako kapelan prezydenta Polski niestety odegrał pewną rolę w naszej historii.

O agenturalności Wałęsy wiedzieli przywódcy PRL, gdyż minister SW Kowalczyk poinformował o tym odpoczywającego na Krymie E. Gierka natychmiast po wybuchu sierpniowego strajku („na czele stoi nasz człowiek”). Wiedza o Wałęsie znana była funkcjonariuszom SB, a także przywódcom Wolnych Związków Zawodowych.

„Myśmy byli w takiej fatalnej sytuacji, że od trzeciego dnia strajku nie mieliśmy cienia wątpliwości, że Wałęsa jest agentem, ale nie mieliśmy na to żadnego dowodu. Komisja Porozumiewawcza nie mianowała go przewodniczącym związku, tylko przewodniczącym Krajowej Komisji Porozumiewawczej, co jest zasadniczą różnicą. Wałęsa nie miał prawa podpisywać żadnych dokumentów – żeby dokument był ważny, musiał podpisać wraz z jednym z wiceprzewodniczących. To świadczy o daleko posuniętym braku zaufania” (Andrzej Gwiazda).

Na początku września 1980 roku odbyło się dramatyczne zebranie WZZ, na którym głosowano, czy należy zdemaskować Wałęsę. Ponieważ istniała obawa, że taka szokująca informacja może grozić rozpadem świeżo powstałego związku, postanowiono minimalizować zagrożenie, otaczając przewodniczącego kordonem sanitarnym. Gdy przydzielono dla związku samochód służbowy Fiat 125p, jako jego kierowca pojawił się M. Wachowski, którego jeden z działaczy WZZ – Sylwester Niezgoda – rozpoznał jako funkcjonariusza, który go przesłuchiwał. Wałęsa przyznał, że wie, kim jest Wachowski, ale woli takiego, o którym wie, niż innego, którego nie zna. Zadeklarował także, że będzie Wachowskiemu płacił z własnej kieszeni, jeśli nie zostanie on zatrudniony (relacja L. Zborowskiego).

Wałęsa ostentacyjnie afiszował się ze swoją pobożnością, dlatego wkrótce pojawił się w biurze jego osobisty spowiednik – ks. Cybula.

Ludzie WZZ na okrągło sprawowali nadzór nad Wałesą dbając, żeby wszelkie kontakty z nim odbywały się w obecności świadków. Tylko codzienna spowiedź przewodniczącego odbywała się w samotności, więc prawdopodobnie tą drogą przewodniczący utrzymywał kontakt ze swoim „organem założycielskim” (relacja A. Kołodzieja).

Prezydent Wałęsa, mieszkając już w Belwederze, nakazał jedno z pomieszczeń przerobić na kaplicę, w której codziennie rano TW „Franek” odprawiał mszę (nieświętą), a prezydent i minister stanu Wachowski przyjmowali komunię. A my dawaliśmy się na to nabrać…

Cały artykuł Jana Martiniego pt. „Pedofilia tajnych współpracowników” znajduje się na s. 1 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jana Martiniego pt. „Pedofilia tajnych współpracowników” na s. 1 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wolę mieć swoje państwo narodowe, które pewnie powinno być dalej reformowane, ale z centrum w Warszawie, nie w Brukseli

Federalizm w połączeniu z brakiem otwartości na przyjmowanie nowych członków oznacza, że Polska stanie się obszarem peryferyjnym takiej Unii Europejskiej. Polacy mają większe aspiracje i możliwości.

Mariusz Patey

Prezydent Macron upatruje w integracji, budowie europejskiej armii odpowiedzi na zagrożenia nie tylko ze strony Rosji i Chin, ale i USA. Przypomnijmy: sojuszniczego USA, którego wkład w budżet NATO to 80% środków, które z powodzeniem współbroniło właśnie Europy przed ekspansją komunizmu.

Kolejne pytanie: czy współcześni „ojcowie założyciele” Stanów Zjednoczonych Europy zechcą swym parasolem obronnym objąć także kraje Europy Wschodniej, którym nie udało się do tej pory dostać do struktur obronnych NATO czy stać się członkami UE, ale aspirują do tego? Mam na myśli Ukrainę, Gruzję, Mołdawię. I co w takim razie z obecnością w Unii Turcji? Obawiam się, że odpowiedzi na te pytania dla społeczeństw Europy Wschodniej nie byłyby powodem do optymizmu. Centralnie zarządzana struktura biurokratyczna potrzebuje bowiem więcej czasu i środków, by przyjąć kolejne, zwłaszcza biedniejsze, gorzej zorganizowane i zarządzane państwa. Nie wiadomo zatem, czy bogatsza Federacja Europejska będzie chciała przyjmować kolejne państwa, których aktywa stanowią wątpliwą wartość zwłaszcza dla dużych państw Unii.

Przypomnijmy, że poziom życia Francuzów, Holendrów, Belgów i Niemców był satysfakcjonujący nawet, kiedy granica między zachodem a wschodem przebiegała na Łabie. Wydaje się także, że styl życia zachodnich społeczeństw, różniący się od wyobrażeń dużej części mieszkańców Europy Środkowo-Wschodniej może rodzić napięcia. Konsumpcja i zewnętrzne atrybuty bogactwa są pożądane, ale już progresywne propozycje obyczajowe mniej.

Europę mają łączyć europejskie wartości, tyle, że obecnie raczej to „wartości” Altiera Spinellego i Antonia Gramsciego, a nie Roberta Schumana i Jeana Monneta. Trzeba tu jasno powiedzieć, że takie „wartości” wykluczają z projektu europejskiego na przykład miliony katolików.

Polscy zwolennicy Federacji Europejskiej zdają się ten problem rozumieć, stąd uderzanie w chrześcijański fundament wartości coraz mniej kompatybilny z – jak im się wydaje – „europejskim jądrem”. Wieszczenie laickich elit o śmierci Kościoła jest na szczęście przedwczesne.

Osobom o mentalności gorliwego służącego może się wydawać, że strategia wypełniania oczekiwań i potakiwania może przynieść kolejne subwencje i utrzymanie poziomu życia na akceptowalnym dla nich poziomie. Federalizm w połączeniu z brakiem otwartości na przyjmowanie nowych członków oznacza jednak, że w takiej strukturze europejskiej Polska stanie się obszarem peryferyjnym. Zgoda na imitacyjny model rozwoju może tylko utrwalić różnice w bogactwie między zachodem Europy i biedniejszą Polską. Będziemy podążać biernie w dryfie rozwojowym niemieckich landów. Polacy mają większe aspiracje i możliwości. (…)

Także ledwo skrywana chęć wypchnięcia USA z Europy może budzić niepokój. Przecież jedną z przyczyn ośmielających państwa zbójeckie, czyli III Rzeszę i Sowiety, do zburzenia ładu wersalskiego, był izolacjonizm USA i jego wycofanie się z Europy po I wojnie światowej.

Niektórzy krytycy formatu NATO z Francji czy Niemiec z jednej strony podważają sens istnienia sojuszu po zakończeniu zimnej wojny, podnosząc pacyfizm Europejczyków, a z drugiej (te głosy szczególnie słyszalne są we Francji) przyznają, że obecny system obronny, oparty na własnym arsenale jądrowym, ma wystarczający efekt odstraszający. Osoby te starają się zaklinać rzeczywistość. Zimna wojna nigdy bowiem się nie skończyła dla byłych funkcjonariuszy struktur siłowych ZSRS; zmieniła jedynie swoje oblicze. Toczy się ona dziś głównie na obszarze byłych republik sowieckich i w przestrzeni medialnej. Celem jest co najmniej odbudowa wpływów w przestrzeni postsowieckiej, a może i w dawnych krajach bloku wschodniego. (…)

Jeśli przyjrzeć się funkcjonowaniu państw rozległych terytorialnie, o zróżnicowanych historycznie i kulturowo obszarach, w centrum zwykle dochodziły do głosu grupy silniejsze, lepiej osadzone w strukturach władzy i biurokracji. W Bizancjum najbiedniejsze były prowincje peryferyjne. Taki sam los spotkał wschodnie landy zjednoczonych przez Bismarcka Niemiec. Także w USA po zmonopolizowaniu emisji pieniądza przez FED ustalił się i trwa nieprzerwanie podział na stany biedniejsze i bogatsze, korygowany odkryciami cennych kopalin (Alaska, Dakota). Zmiany w rankingu, jeśli oczyścić amerykański PKB z dochodów pochodzących z wydobycia surowców, prawie się nie zdarzają, a przecież poszczególne stany mają autonomię w przyjmowaniu rozwiązań w zakresie organizacji i prawa stanowego (w naliczaniu podatków, prowadzeniu polityki edukacyjnej, socjalnej itp.), może większą niż obecnie poszczególne państwa w ramach UE.

Twierdzę zatem, wbrew tezie polskich zwolenników federalizmu, że „więcej Brukseli” wcale nie oznacza, że na przykład lobbujące za NS2 koncerny nie będą bardziej skuteczne w warunkach „silniejszej Brukseli” niż w realiach Europy opierającej współpracę na międzypaństwowych umowach i uzgodnieniach. Postawię nawet hipotezę że, zbyt silna Bruksela może inicjatywy chroniące nasze interesy skuteczniej utrącać.

Większe prawdopodobieństwo bowiem, że w silnym brukselskim centrum będą ludzie pokroju Gerharda Schroedera niż broniący polskich interesów w Europie. Ja, któremu sprawy polskie są bliższe niż europejskie, wolę mieć swoje państwo narodowe, które pewnie powinno być dalej reformowane, ale z centrum w Warszawie, nie w Brukseli.

Cały artykuł Mariusza Pateya „Co dalej z UE?” znajduje się na s. 4 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Mariusza Pateya „Co dalej z UE?” na s. 4 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Zabójstwo Jarosława Ziętary – procesu ciąg dalszy. Na ławie oskarżonych zasiada dwóch ochroniarzy. Proces obserwuje CMWP

Oskarżyciel posiłkowy Jacek Ziętara podkreślił, że właściwie tylko dzięki mediom sprawa zabójstwa jego brata do dziś jest wyjaśniana. Sędzia pozwoliła przedstawicielom mediów pozostać na sali rozpraw.

Aleksandra Tabaczyńska

Jarosław Ziętara pomimo młodego wieku dał się poznać jako niezwykle skuteczny i nieprzejednany w poszukiwaniu prawdy dziennikarz „Gazety Poznańskiej”. 1 września 1992 r. został uprowadzony w drodze do redakcji sprzed domu, w którym mieszkał na poznańskim Łazarzu. Od tego czasu wszelki ślad po nim zaginął. Do dziś nie odnaleziono jego ciała. W 1999 roku Ziętara sądownie został uznany za zmarłego. Zdaniem krakowskiej prokuratury, do zabójstwa dziennikarza podżegał były senator Aleksander G., przeciwko któremu toczy się osobny proces również przed Sądem Okręgowym w Poznaniu. W samym porwaniu uczestniczyli trzej ochroniarze Elektromisu o pseudonimach: Lala, Ryba i Kapela. Kapela zginął w dość dziwnych okolicznościach wiele lat temu, dlatego na ławie oskarżonych zasiada tylko dwóch z wymienionych ochroniarzy.

Pierwsza z majowych rozpraw odbyła się w piątek 10 maja. Zeznawało troje świadków: Robert Sz., Robert K. oraz Anna B.

Robert Sz. jest, jak sam się określa, dalekim krewnym Macieja B. ps. Baryła. Baryła z kolei jest kluczowym świadkiem prokuratury, bowiem jego zeznania obciążają nie tylko oskarżonych, ale również byłego senatora Aleksandra G. (…)

Robert Sz. odwiedza Baryłę w więzieniu od początku jego osadzenia. Nie potrafi wyjaśnić swoich koligacji rodzinnych z Baryłą. Nie wie też nic o jego działalności przestępczej.

Nie rozumie, dlaczego jest „ciągany po sądach” tylko dlatego, że odwiedza Macieja B. w więzieniu i zawozi mu paczki. (…) „Maciek ma ogromną wiedzę o Mariuszu Ś. z Elektromisu, o Ziętarze, o Wałęsie, o Jaroszewiczach. Wiem, że Maciej za kasę od Gawronika palił konkurencyjne kantory, a za kasę od Mariusza Ś. przeładowywał tiry. Dlatego Maciej w latach 90. nie potrzebował stałego zatrudnienia. Każdy wtedy w Poznaniu wiedział, że on się bandytką zajmuje. (…) Maciek posiada zbyt dużą wiedzę. I wiem, że gdybym poprosił, to by mi wszystko opowiedział”. (…)

Anna B., była żona Macieja B., nie miała wiedzy o działalności przestępczej byłego męża. Formalnie ich małżeństwo trwało cztery lata, jednak Anna B. oświadczyła, że byli razem tylko półtora roku. Zorientowała się, że mąż może być przestępcą, gdy zaczęła mieć w domu rewizje. Nie brała udziału w jego życiu osobistym, zajmowała się dzieckiem.

Druga rozprawa odbyła się w środę 22 maja. Rozpoczęła się od wniosku adwokata oskarżonych o wyłączenie jawności sprawy aż do końca przesłuchania wszystkich świadków. Mecenas Wiesław Michalski stwierdził, że w mediach pojawiają się relacje z rozpraw, w których cytuje się przesłuchiwanych świadków. Cytaty te dodatkowo opatrzone są komentarzem autorów. Taka sytuacja – zdaniem obrońców – wpływa na proces, bowiem kolejni świadkowie mogą dowiedzieć się z mediów, co zeznawali poprzednicy. Z wnioskiem adwokata nie zgodził się prokurator Tomasz Dorosz oraz oskarżyciel posiłkowy Jacek Ziętara, który podkreślił, że właściwie tylko dzięki mediom sprawa zabójstwa jego brata żyje do dziś i jest wyjaśniana. Sędzia Katarzyna Obst oddaliła wniosek obrony, dzięki czemu przedstawiciele mediów mogli pozostać na sali rozpraw.

Tego dnia zeznawał tylko jeden świadek, Marek Z. Świadek ten według zeznań Macieja B. miał brać udział w zniszczeniu szczątków poznańskiego dziennikarza.

Baryła zeznał, że zwłoki Jarosława Ziętary zostały rozpuszczone w kwasie, a czynu tego dokonano na terenie posiadłości Marka Z. Tym zeznaniom świadek zaprzecza, nazywając je bzdurami.

Cały artykuł Aleksandry Tabaczyńskiej „Zabójstwo Jarosława Ziętary – procesu ciąg dalszy” znajduje się na s. 2 i 3 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Aleksandry Tabaczyńskiej „Zabójstwo Jarosława Ziętary – procesu ciąg dalszy” na s. 2 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wolność 2.0 – Amerykański dług czy polski sen? Rozważania w 40. rocznicę zstępowania Ducha Świętego na polską ziemię

Bank nigdy nie powie: zabrakło nam pieniędzy. Człowiek czy przedsiębiorstwo zawsze otrzyma w banku kredyt, jeżeli posiada zdolność kredytową. Przyczynia się to do wielu problemów społecznych.

Adam Domaradzki

Zmiany 1989 roku i system neoliberalny

Polska nie była jedynym krajem, w którym ograbiono obywateli z oszczędności. Stało się to również w krajach Ameryki Łacińskiej (Argentyna…).

System pieniądza dłużnego, ustanowiony w 1913 roku w Stanach Zjednoczonych (założenie FED), umiędzynarodowiony częściowo po II wojnie światowej, a całkowicie po 1971 roku, domaga ciągłej spłaty odsetek lub zaciągania kolejnych kredytów (nie z własnej woli) przez państwo, przedsiębiorstwa czy gospodarstwa domowe. Potrzebuje on, aby się ocalić, od czasu do czasu dokonać grabieży całych społeczeństw.

Tym właśnie była denominacja złotówki w latach 90., kradzież OFE za rządów Donalda Tuska, kredyty tzw. frankowe, a może nawet afera Amber Gold. System ten stworzyli ekonomiści i politycy skupieni wokół tzw. szkoły chicagowskiej (Jeffrey Sachs), którzy wyznają zasadę monetaryzmu (Milton Friedman i kolejni szefowie FED). W tym systemie, który służy przede wszystkim międzynarodowym korporacjom, oferowane jest finansowanie bez limitu, a na owoce pracy poszczególnych społeczeństw nakładane są ciężary (podatki dochodowe na spłatę międzynarodowych odsetek, podatki od pracy, etc.). System ten w żadnej mierze nie służy gospodarce narodowej i lokalnym społeczeństwom. Charakteryzuje się raczej drapieżnym przepływem kapitału międzynarodowego i tzw. prywatyzacją, co fachowo określa się jako fuzje i przejęcia (M&A), wprowadzając niestabilność lokalnych społeczności.

W Polsce tzw. transformacja ustrojowa doprowadziła do zainstalowania ustroju gospodarki neoliberalnej w 1997 roku (uchwalenie nowej konstytucji oraz ustawy Prawo bankowe, ustawy o NBP i ustaw o sądach i komornikach). W ten sposób międzynarodowy system finansowy został wkomponowany w polską rzeczywistość społeczno-gospodarczą i działa już przeszło 20 lat. Od tego czasu obowiązuje zasada „wzrost PKB”, a w mediach nie wymawia się drugiego członu tej zasady – „w oparciu o wzrost zadłużenia”. Tak jest skonstruowany ten system.

Solidarność i solidaryzm

Jako Polacy uwięzieni w „więzieniu informacyjnym” PRL i posiadający na przełomie lat 80. i 90. w sobie coś, co nazywam „mentalnością peweksowską”, łatwo daliśmy się uwieść kolorowemu Zachodowi z pełnymi półkami, które i do nas zawitały. Podobnie dają się uwodzić (przekupić?) osoby rządzące w państwach rozwijających się. Za dolara czy euro można przecież zaspokoić konkretne potrzeby osobiste czy rodzinne. (…)

Ustrój pieniądza dłużnego, w którym się znaleźliśmy, całkowicie przeczy zasadom solidaryzmu społecznego. Wyklucza on większość społeczeństwa z udziału w owocach pracy. Pożyteczna praca często nie jest w nim odpowiednio wynagradzana (zawody służby społecznej, np. nauczyciele, lekarze, kolejarze, rolnicy), a

zawody w sektorach będących blisko bankowości, które nie przyczyniają się często do rozwoju społeczeństwa, a czasem wręcz je okradają, są najlepiej wynagradzane w gospodarce.

Warto zdać sobie sprawę, że system jest skonstruowany tak, że wraz z każdym zakupem towaru w sklepie część naszych pieniędzy jest odprowadzana do właścicieli sektora finansowego, gdyż każdy produkt zawiera w sobie koszty kredytu. A nikt nas nie pytał o zdanie na ten temat! (…)

Jak przyznają oficjalnie coraz liczniejsi ekonomiści, a nawet sam Bank Anglii, obecnie pieniądze tworzone są przez banki prywatne z niczego (ex nihilo). Takie pieniądze nazywamy również fiat money (niech się staną). Krótko mówiąc, nie ma takiej możliwości, aby człowiek czy przedsiębiorstwo nie otrzymało w banku kredytu, jeżeli posiada zdolność kredytową. Bank nigdy nie powie: zabrakło nam pieniędzy. Przyczynia się to do wielu problemów społecznych i nadmiernej władzy środowiska bankierskiego, zwanego też banksterami. Strumienie pieniędzy są bardzo często kierowane nie na projekty, które przyczyniają się do rozwoju społeczeństwa, ale na te, które generują największe zyski dla sektora finansowego. Ekonomia solidaryzmu społecznego przyznaje bankom rolę pośrednika finansowego między Bankiem Narodowym a społeczeństwem. Obecnie jedynie ok. 8–12% pieniędzy to pieniądz emitowany przez NBP. Reszta jest pieniądzem stworzonym z niczego przez prywatny sektor finansowy, głównie z kapitałem międzynarodowym. Naczelną zasadą w takiej gospodarce – co przekłada się na funkcjonowanie społeczeństwa – jest zysk oraz wzrastające ceny, za którymi starają się nadążyć płace (praktycznie jedyne źródło dochodu), często poprzez podsycane konflikty społeczne. Przypomina to walki klasowe zupełnie niepotrzebne, jeśli byśmy dotknęli źródła problemu. (…)

Warto przytoczyć słowa z encykliki Centesimus annus z 1991 roku („100 lat po” [Rerum novarum[): „Inną jeszcze praktyczną formę odpowiedzi na komunizm stanowi społeczeństwo dobrobytu albo społeczeństwo konsumpcyjne. Dąży ono do zadania klęski marksizmowi na terenie czystego materializmu, poprzez ukazanie, że społeczeństwo wolnorynkowe może dojść do pełniejszego aniżeli komunizm zaspokojenia materialnych potrzeb człowieka, pomijając przy tym wartości duchowe. Jeżeli w rzeczywistości prawdą jest, że ten model społeczny uwydatnia niepowodzenie marksizmu w swoich zamiarach zbudowania nowego i lepszego społeczeństwa, to równocześnie, na tyle, na ile odmawia moralności, prawu, kulturze i religii autonomicznego istnienia i wartości, spotyka się z marksizmem w dążeniu do całkowitego sprowadzenia człowieka do dziedziny ekonomicznej i zaspokojenia potrzeb materialnych”.

Jak wołał nasz wielki rodak: „Nie chciejmy takiej wolności, która nic nie kosztuje!”. Warto podjąć zbiorowy wysiłek i zrealizować nasz polski sen.

Cały artykuł Adama Domaradzkiego „Wolność 2.0. Amerykański dług czy polski sen?” znajduje się na s. 5 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Adama Domaradzkiego „Wolność 2.0. Amerykański dług czy polski sen?” na s. 18 czerwcowego „Kuriera WNET”, nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Polska Wielki Projekt – przeciw dryfowi. Społeczeństwo, jeśli ma przetrwać jako wspólnota, potrzebuje stabilnych ram

Polska Wielki Projekt sprzeciwia się skazaniu nas na życie w dryfie. Kongres jest z ducha konserwatywny. Nie jest jednak głuchy i zamknięty na głosy myślących inaczej – wszak projekt trwa.

Katarzyna Zybertowicz

Od lat w środowiskach konserwatywnych panuje zatroskanie o to, jak wydobyć Polskę z pułapki średniego rozwoju. Ciągle nie umiemy sobie z tym poradzić, chociaż warto dziś podkreślić, że obecne spowolnienie gospodarcze w Niemczech u nas nie pociągnęło za sobą reakcji obniżającej wzrost gospodarki, jak się obawiano. (…)

Chrześcijańska Europa nie przetrwa bez Polski – nie trzeba wielkiej przenikliwości, by taką diagnozę postawić. Ale gdy spytamy: jak nasz potencjał kulturowy wpleść w unijne instytucje i procedury, to widać, jak mało spraw nadal mamy przemyślanych.

Wśród wielu ważnych motywów tegorocznego kongresu jest „Rodzina, państwo, demografia. Jak przełamać niekorzystne trendy w Polsce i Europie?”. Nie da się jednak kompleksowo odpowiedzieć na takie pytanie bez podjęcia wysiłku konfrontacji z dyskursem lewicowo-liberalnym. Pewnie dlatego zaplanowano takie sesje jak „Nowa wiosna ludów? Demokracja kontra liberalizm” oraz „Lingua Democratiae Liberalis jako narzędzie inżynierii społecznej”. Ale czy znajdziemy klucz komunikacyjny do środowisk, które uważają się za progresywne?

„Polska Wielki Projekt” – ta nazwa Kongresu od lat działa na wyobraźnię (zapominam teraz tych, których razi swoją megalomanią), ale przecież ta metafora mieści w sobie o wiele więcej. Nie wyczerpuje tego nawet szeroka działalność fundacji o tej samej nazwie, sprawującej pieczę nad inicjatywami społeczno-kulturalnymi promującymi nasz kraj i polskie osiągnięcia. Polska Wielki Projekt to jest złożony kompleks wieloletnich przedsięwzięć i codziennej pracy wielu ludzi, to próba swoistej materializacji tych pomysłów, które rodziły się i rodzą podczas setek rozmów w przyjacielskich gronach i podczas mniej lub bardziej formalnych spotkań. Słowo „projekt” jest tu nieprzypadkowe, bo Polska to nie jest prosty i jednoznaczny koncept. To ciągłe wyzwania gospodarcze i polityczne, ale też coraz częściej kulturowe, by nie rzec – tożsamościowe. Ale Polska (w cudzysłowie i bez) to także nasze zagubienia.

Polska to bez wątpienia projekt wielki i nie o manię wielkości tu chodzi. Idzie o doniosłość wyzwań i skalę wymagań, które polskie dziedzictwo po prostu nam stawia.

Gdy w 2011 r. miała miejsce pierwsza edycja kongresu, szczególnie w środowiskach konserwatywnych panowało poczucie, że Polska coraz bardziej wpada w niedobry dryf. Dziś można mieć wrażenie, że w dryfie i egzystencjalnym, i strukturalnym jest nasza Europejska Wspólnota.

(…) Dawno temu polityk, który obecnie wzbudza skrajne emocje Polaków, użył sformułowania, że „polskość to nienormalność”. Fraza trafiła na listę wikicytatów i do dziś w pewnych środowiskach wywołuje głosy troski, że nie wolno tej wypowiedzi wyrywać z kontekstu, że tam jest jakaś prawda ukryta i że coś bardzo ważnego to sformułowanie wyraża.

Jeśli polskość to trud i zobowiązanie, to faktycznie postawa taka, nie będzie „normalna” w świecie radośnie pląsających parad równości, wolności, radości i zabawy.

Dryfowanie Europy, rozmywanie tożsamości jej krajów członkowskich nie sprzyja zachowaniu ostrości odróżniania normalności od wykoślawień. Nie można bezkarnie deformować pojęcia narodu, tylko dlatego, że wielorako wyzwolonym kojarzy się z opresją. Lansowanie oryginalności jako normy, nawet jeśli ma to miejsce „tylko” w sferze obyczajowej, nie przyniesie społeczeństwu niczego dobrego. Społeczeństwo, jeśli ma przetrwać jako wspólnota, potrzebuje stabilnych ram. Potrzebuje też silnych korzeni dla tworzenia nowych form tożsamości. W przeciwnym wypadku czeka nas tylko egzystencjalny chaos.

Cały artykuł Katarzyny Zybertowicz „Projekt przeciw dryfowi” znajduje się na s. 5 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Katarzyny Zybertowicz „Projekt przeciw dryfowi” na s. 5 czerwcowego „Kuriera WNET”, nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Zmarł Józef Janiszewski, działacz różnych struktur opozycji antykomunistycznej w latach 80, działacz polonijny

13 czerwca 2019 r. w wieku 91 lat po długiej chorobie zmarł w Krakowie Józef Janiszewski, działacz opozycji antykomunistycznej w latach osiemdziesiątych ub. wieku, działacz polonijny.

Józef Janiszewski |Fot. archiwum rodziny Janiszewskich

Urodził się w roku 1928 w Sikorkach. W czasie II wojny światowej wywieziony do Niemiec, gdzie jako dziecko pomagał w gospodarstwie rolnym u bauera. Przed 1950 siedział w więzieniu w Bydgoszczy. W roku 1980 pomagał Jerzemu Hlebowiczowi  przy zakładaniu wiejskich komórek Solidarności Rolniczej w gminie Gdów i gminach sąsiednich. Po wprowadzeniu stanu wojennego współpracował ze strukturami konspiracyjnymi: 1983–1989 Porozumienie Prasowe „Solidarność Zwycięży” – Marian Stachniuk i Piotr Hlebowicz; 1984–1989 Ogólnopolski Komitet Oporu Rolników – Józef Teliga, Jerzy i Piotr Hlebowiczowie; 1985–1989 Solidarność Walcząca Oddział Krakowski – Marian Stachniuk i Piotr Hlebowicz.

Uczestniczył w budowie bunkra-drukarni „Wilno” im. gen. Leopolda Okulickiego – „Niedźwiadka” pod budynkiem gospodarczym na posesji Anny i Jerzego Hlebowiczów w Zagórzanach (1983/84), gdzie drukowano prasę podziemną, m. in. „Kurierek B”, „Solidarność Zwycięży”, „Solidarność Rolników,” „Solidarność Walcząca”. Drukarnia działała bez wpadki aż do 1993 roku. Józef Janiszewski współorganizował transport papieru, farby drukarskiej, sprzętu poligraficznego oraz wydrukowanych gazet i ulotek. W awaryjnych wypadkach pomagał w procesie druku. Wielokrotnie pełnił funkcje kuriera, i kolportera.

Pogrzeb Józefa Janiszewskiego | Fot. P. Hlebowicz

Na początku lat 90. razem z Piotrem Hlebowiczem kilka razy wyjeżdżał do Kazachstanu i na Syberię, niosąc pomoc stowarzyszeniom polskim. Za zaangażowanie w pracy konspiracyjnej Prezydent Lech Kaczyński nadał Józefowi Janiszewskiemu w roku 2009 Krzyż Oficerski OOP. W 2012 r. Józef Janiszewski otrzymał od Kornela Morawieckiego Krzyż „Solidarności Walczącej”.

Pozostawił żonę, córkę i wnuczkę.

Pogrzeb Józefa Janiszewskiego odbył się 19 czerwca 2019 roku na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Zmarłego żegnali przedstawiciele Premiera RP, Solidarności Regionu Małopolska (poczet sztandarowy), Instytutu Pamięci Narodowej, Związku Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego, działacze opozycji antykomunistycznej lat 80.

Cześć Jego Pamięci!

Ustawa 447. Władze USA nie mogą sugerować innym państwom, jak powinny postępować/ Mirosław Matyja, „Kurier WNET” 60/2019

W którym kraju to spłacanie ma się zacząć, a w którym skończyć? Czy Polacy będą najpierw czekać na spłatę odszkodowań przez Niemców i Rosjan, aby uzyskać środki na wypłacenie odszkodowań np. Żydom?

Mirosław Matyja

Dyplomatyczna bańka mydlana

W Polsce mamy do czynienia z dyplomatyczną bańką mydlaną, której powodem jest uchwalenie ustawy Just Act 447 w USA. Od miesięcy czytamy w prasie i w internecie hasła tego typu: „zagrożenie dla dobra Polski”, „cios w polska suwerenność”, „okradanie Polski”, „Żydzi chcą od nas 300 mld dolarów”. Organizowane są liczne protesty i marsze, komentarze i konstrukcja czarnych scenariuszy nie ustają. Żydzi i Izrael oskarżają w odwecie Polaków o antysemityzm. W tych warunkach rodzi się nawet anty-antysemityzm. Krótko mówiąc, „mleko się wylało” – ale czy ta panika jest uzasadniona?

Spłata już była

Bezspornym faktem jest, ze Żydzi utracili znaczna część mienia w Polsce w wyniku tragicznych wydarzeń w czasie ostatniej wojny światowej. Dlatego w lipcu 1960 r. rząd Polski podpisał ze Stanami Zjednoczonymi umowę, zgodnie z którą zobowiązał się zapłacić 40 mln ówczesnych dolarów amerykańskich za całkowite uregulowanie i zaspokojenie wszystkich roszczeń obywateli USA (żydowskiego pochodzenia), zarówno osób fizycznych, jak i prawnych, z tytułu nacjonalizacji i innego rodzaju przejęcia przez Polskę mienia tychże obywateli, które nastąpiło w Polsce przed dniem podpisania i wejścia tej umowy w życie. Spłata tego zobowiązania przez Polskę następowała regularnie w rocznych ratach i została w całości zakończona w styczniu 1981 r. Po prawie 40 latach roszczenia USA pojawiają się ponownie, tym razem w postaci ustawy JUST Act 447, co powoduje zrozumiale oburzenie. To oburzenie jest tym większe, że aktualne roszczenia są nieuzasadnione i przede wszystkim skonstruowane w ramach wewnętrznego prawa amerykańskiego. Tu rodzi się pytanie: czy „era Holocaustu” obejmuje też okres po roku 1960?! Nie jest jednak tajemnicą, że żydowski lobbing w Kongresie Stanów Zjednoczonych jest mocny – a tam, gdzie grupy interesów mają coś do powiedzenia, można również wykreować odpowiednią ustawę.

JUST Act 447

Dlaczego jedna ustawa wzbudza tyle emocji? W tym akcie prawnym chodzi o wypłacenie odszkodowań dla ofiar Holocaustu i ich rodzin, które nie otrzymały dotąd odszkodowania za straty wojenne i powojenne. Ustawa jest bardzo nieścisła, bo nie definiuje dokładnie i jasno ani podmiotu, ani czasu – czyli podstawowych elementów, do których się odnosi. Generalnie termin ‘Holokaust’ należy rozumieć w odniesieniu do ludobójstwa prześladowanych grup etnicznych, narodowych i społecznych oraz więźniów politycznych w obozach koncentracyjnych.

Powszechnie pojęcie to związane jest jedynie albo przede wszystkim z ludobójstwem Żydów w czasie II wojny światowej – i to jest pojęcie zawężone. Holocaust oznacza albo powinien oznaczać zagładę ludności jakiejkolwiek narodowości, nie tylko żydowskiej.

Ustawa odnosi się czasowo do „ery Holocaustu”. Jaka to konkretnie „era”? Czy to lata 1933–45 czy też „tylko” lata 1939–1945? Czy „era Holocaustu” to również tzw. lata stalinowskie, a więc powojenne? Tych konkretów brakuje w ustawie JUST. W każdym razie ten akt prawny odnosi się do osób, które przeżyły Holocaust oraz innych ofiar nazistowskich prześladowań – a więc nie tylko Żydów. Być może Żydzi uważają się za naród wybrany, ale który naród nie ma takiego zdania o sobie?

Jesteśmy więc przy kwestii interpretacji ustawy. Dlaczego interpretuje się ten amerykański wewnętrzny akt prawny tylko w kategoriach odszkodowania dla Żydów? Przyjmijmy teoretycznie, ze „era Holokaustu” to okres II wojny światowej, choć ta czasowa definicja prowokuje dyskusje. Tu należałoby się zastanowić, ile narodowości ucierpiało w okresie wojennego Holocaustu i komu należy się odszkodowanie. Przy czym kwestia odszkodowania dotyczy nie tylko kierunku od Polski na zachód, ale również, a może przede wszystkim, od Polski na wschód. W tym kontekście ustawa wychodzi Polsce naprzeciw, bowiem także Rosja powinna uregulować kwestie odszkodowań wobec Polski. O roszczeniach Polski wobec Niemiec już nie wspominam, bowiem wiadomo, że jakikolwiek rachunek władze w Warszawie winny najpierw przesłać do Berlina, a potem – albo równolegle – do Moskwy.

Ustawa jest oczywiście tendencyjna, ale również niejasno sformułowana, więc każde państwo może praktycznie interpretować ją na swoją korzyść. Dlatego nie ma tu żadnych podstaw do jakiejkolwiek paniki.

Co ustawa JUST oznacza w praktyce prawa międzynarodowego?

Ustawa zobowiązuje sekretarza stanu USA do złożenia sprawozdania dotyczącego sytuacji prawnej i systemowej w 46 krajach, w tym w Polsce, które podpisały w 2009 roku tzw. deklarację terezińską w Czechach. Właśnie ta deklaracja jest podstawą prawno-międzynarodową do wykonania raportu, obejmującego procedury administracyjne, sądowe, w szczególności dotyczące zwrotu mienia tam, gdzie jest to możliwe, wypłaty słusznego odszkodowania tam, gdzie zwrot jest niemożliwy i wreszcie przeznaczania mienia, które nie ma spadkobierców, na cele edukacyjne i społeczne, w szczególności na pomoc ofiarom Holocaustu. Wychodzę z założenia, że chodzi tu w pierwszej linii o informacje o stanie zaspokajania roszczeń obywateli Stanów Zjednoczonych, bowiem ustawa JUST wchodzi w zakres wewnętrznego prawa amerykańskiego. Krótko mówiąc, Izrael nie powinien mieć żadnych podstaw roszczeniowych w stosunku do Polski.

Warto zaznaczyć, że w ustawie nie ma, bo nie może być, jakiegokolwiek przymusu zwracania mienia czy wypłaty odszkodowań przez obywateli 46 państw. Dlaczego? Z bardzo prostego powodu. Ustawa, jak już wcześniej wspomniałem, jest elementem wewnętrznego prawa USA, a państwo to jest suwerenne i może uchwalać dowolne ustawy. Ale USA nie mają prawnego dyktatu nad światem ani nie uchwalają prawa uniwersalnego/globalnego, choć często odnosimy takie wrażenie. Więc pytam po raz kolejny: po co ta cała panika? Otóż media wyolbrzymiają zagrożenie dla Polski ze strony USA i Izraela (co ma Izrael do „konfliktu” polsko-amerykańskiego?). Donoszą o możliwych represjach: od nieoficjalnych nacisków przez oficjalny lobbing aż po sankcje, np. bojkot polskich produktów, cła zaporowe, odmowy udzielenia kredytu itp. Stosunkowo nowym hitem medialnym jest możliwość szantażowania Polski przez USA w sprawie instalacji tarczy antyrakietowej i całej rozbudowy potencjału obrony przeciwrakietowej na terenie naszego kraju. A że koszt tej inwestycji będzie wynosić prawdopodobnie ok. 300 mld dolarów (sic), więc media wykreowały wizję, że roszczenia żydowskie opiewają na taka sumę. Oczywiście ani w pierwszym, ani w drugim przypadku kwota ta nie ma najmniejszej racji bytu. Tak więc Polacy sami kreują nieprawdopodobne liczby, które organizacje żydowskie mogą tylko z wdzięcznością przejąć i pobłogosławić. W międzyczasie zapomniano o tarczy przeciwrakietowej i pisze się o żądaniach Izraela wobec Polski właśnie w wysokości 300 mld. Jeszcze „lepsze” jest straszenie społeczeństwa koniecznością wyprzedaży majątku narodowego, aby uzyskać środki na spłatę roszczeń. Wytworzyła się wiec paranoidalna sytuacja, do której wciągnięte zostało zupełnie niepotrzebnie państwo Izrael.

Tymczasem nie wolno obecnie spekulować na temat wielkości odszkodowań, które Polska miałaby zapłacić osobom obcych narodowości za „erę Holokaustu”, bo jakakolwiek podana kwota nie ma w tej fazie racji bytu. Faktem jest, że nie ma tak naprawdę żadnych poważnych wyliczeń. W ustawie zaś napisano, że odszkodowania mają być wypłacone zgodnie ze światowymi standardami w przypadku odszkodowań wojennych i podobnych. Chodzi tu więc o sprawiedliwe, a nie pełne odszkodowania, które zwykle są niemożliwe. Poza tym nie wiadomo jeszcze tak naprawdę, kto i komu ma płacić.

Polskie protesty powinny być skierowane raczej przeciwko deklaracji z Terezina (którą polski rząd dobrowolnie podpisał), bowiem ta deklaracja wchodzi w zakres prawa międzynarodowego. Ale jak wiadomo, żadna deklaracja nie ma charakteru wiążącego dla państwa-sygnatariusza. Natomiast na mocy ustawy JUST Act 447 żadne sankcje nie znajdują umocowania.

Suwerenność

Warunkiem koniecznym każdego państwa do jakiegokolwiek działania we własnym interesie jest jego suwerenność. Dlatego cieszmy się, że od 30 lat Polska jest ponownie suwerenna i strzeżmy tej suwerenności jak oka w głowie. Oczywiście ciągle słyszy się nie do końca przemyślane pomysły, aby w Konstytucji RP dokonać zapisu związanego z przynależnością Polski do Unii Europejskiej i do NATO i nadrzędnością prawa tych instytucji nad prawem polskim. To są jednak na pewno tylko niestosowne żarty wybranych polityków. Bo jeśli nie żarty, to co? Myślę jednak, że nikt tych „żartów” nie bierze poważnie, bowiem oznaczałoby to ograniczenie polskiej suwerenności, a tym samym oddanie części prerogatyw władczych organom ponadnarodowym, albo jeszcze lepiej – państwom, które mają ostatni głos w UE i NATO. A to byłby definitywny powrót do sytuacji z czasów PRL. Dlatego uważam spekulacje niektórych polskich polityków, igrających z ograniczeniem polskiej suwerenności na rzecz instytucji ponadnarodowych, za bardzo niebezpieczne i niesmaczne. Aktualna „wojna dyplomatyczna”, bo jak to inaczej nazwać, jest przykładem na to, jak ważna jest niezależność i niezawisłość, a wiec suwerenność Polski. Dodam tutaj, że decyzja podjęta przez Naród przy urnie wzmocniłaby i potwierdziłaby jeszcze bardziej suwerenny charakter państwa – zgodnie z art. 4 Konstytucji RP.

Rola polskiego rządu i dyplomacji

Co robi polski rząd w tej w sumie paradoksalnej sprawie? Niestety, nie wiemy, co robi i czy cokolwiek robi. Naród jest wzburzony, wytworzyła się tzw. dynamika własna w kraju i wśród Polonii. W tej sytuacji premier polskiego rządu powinien uspokoić wzburzone społeczeństwo, osobiście albo za pośrednictwem swojego rzecznika. Wypowiedzieć się na temat interesów Narodu Polskiego i raison d’être Polski. Powinien informować i przede wszystkim uspokajać społeczeństwo na bieżąco. Ważna rola przypada tutaj dyplomacji polskiej, która powinna prowadzić półoficjalne negocjacje pozakulisowe, aby bez wzburzania opinii publicznej doprowadzić ten niewypał dyplomatyczny do szczęśliwego końca. Czy polska dyplomacja potrafi prowadzić takie nieformalne rozmowy? Chodzi tu bowiem o ingerowanie w wewnętrzne sprawy USA, gdyż ustawa JUST Act 447 jest wewnętrznym prawem amerykańskim. To delikatna sprawa, ale dyplomaci są po to, aby zajmować się takimi właśnie delikatnymi kwestiami. Dyplomata, np. ambasador, to również lobbysta szukający ustawicznie kontaktów ze ośrodkami władczymi innych państw i powinien być biegły w prowadzeniu nieformalnych negocjacji.

Dyplomacja to nie zabawa dla grzecznych dzieci ani nie tylko odwiedzanie środowisk polonijnych, lecz ciężka i odpowiedzialna praca.

Pocieszam się jednak, że działania polskiego rządu i polskiej dyplomacji „idą pełną parą” zakulisowo i wkrótce doczekamy się pozytywnych efektów tych działań (?).

Czy ustawa JUST jest przemyślana?

Wróćmy jednak do ustawy JUST Act 447. Nie wymaga komentarza fakt, że ta ustawa nie jest do końca przemyślana. W grę wchodzi 46 państw mających spłacać odszkodowania ofiarom ludobójstwa (Holokaustu). W którym kraju to spłacanie ma się zacząć, a w którym skończyć? Czy Polacy będą najpierw czekać na spłatę odszkodowań przez Niemców i Rosjan, aby uzyskać środki na wypłacenie odszkodowań np. Żydom? Piszę Żydom, a nie Izraelowi, bowiem państwo izraelskie w okresie żydowskiego Holokaustu nie istniało. Ustawa jest wewnętrznym uregulowaniem prawnym w USA – jest więc moralna sugestia uregulowania tzw. „kwestii roszczeniowych” i dotyczy, jak już wspomniałem, „ery Holocaustu”. Egzekwowanie tych uregulowań leży jednak całkowicie w gestii i zależy od dobrej woli suwerennych państw.

Uchwalając ustawę JUST Act 447 Kongres USA skompromitował się. Żadne państwo nie powinno, bezpośrednio czy pośrednio, w ramach swojego wewnętrznego prawa, ingerować w sprawy innych państw. Od tego jest prawo międzynarodowe i jego instytucje – w tym wypadku ONZ. Potęga i dominacja USA w polityce światowej nie upoważniają władz amerykańskich do jakiegokolwiek sugerowania innym podmiotom międzynarodowym, jak powinny postępować. Dlatego śmieszy mnie wręcz wypowiedź ministra spraw zagranicznych USA Mike’a Pompeo, który ingeruje w wewnętrzne sprawy polskie i wzywa polskie władze, aby poczyniły postępy w zakresie kompleksowego ustawodawstwa dotyczącego restytucji mienia prywatnego dla osób, które utraciły nieruchomości w dobie Holocaustu.

Ciekawe, czy amerykański dyplomata będzie tez nawoływał władze np. Rosji i Ukrainy do podobnych „postępów”? Ustawa JUST nie jest ani spójna, ani logiczna, ale przede wszystkim nie jest „przekładalna” w praktyce międzynarodowej.

Oczywiście nikt nie neguje potrzeby prowadzenia polityki zadośćuczynienia za ludobójstwa – jednak powinno się to dziać na arenie międzynarodowej i z udziałem wszystkich zainteresowanych, i przede wszystkim dla wszystkich poszkodowanych. Nie zapominajmy, ze Polska jest dużym demokratycznym krajem, położonym w centrum Europy, niezawisłym, dumnym i przede wszystkim suwerennym. I ta świadomość powinna wystarczyć, aby Polki i Polacy mogli bez obaw i optymistycznie spoglądać w przyszłość. Rząd Polski podpisał suwerennie deklarację z Terezina i powinien ją również suwerennie intepretować i informować polskie społeczeństwo na bieżąco. Zaś dramaturgia związana z ustawą JUST Act 447 to dyplomatyczna i medialna bańka mydlana.

Mirosław Matyja – politolog, ekonomista i historyk, jest profesorem Polskiego Uniwersytetu na Obczyźnie (PUNO) w Londynie, gdzie pełni funkcję dyrektora Zakładu Kultury Politycznej i Badań nad Demokracją.

Artykuł Mirosława Matyi „Dyplomatyczna bańka mydlana” znajduje się na s. 9 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Mirosława Matyi „Dyplomatyczna bańka mydlana” na s. 9 czerwcowego „Kuriera WNET”, nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

W ten jeden dzień irlandzki park zamienia się w słowiańską wioskę. Słowiańska tradycja pod niebem Limerick. Studio 37

Piąta edycja Kupała Night w Limerick, zorganizowana przez Slavic Inspirations, odbędzie się w Arthurs Quay Park, w samym sercu grodu Limerick. O tym wydarzeniu opowiadają Anna Hurkowska i Ewa Kotuła.

 

Słowiańska noc Kupały na irlandzkiej ziemi, pod niebem Limerick odbędzie się po raz piąty. Początki tego wydarzenia sięgają roku 2015. 20 czerwca 2015 roku, z inicjatywy choreografki tańca Ewy Kotuły i innych polskich piękności i dzielnych wojów, słowiańskie obrzędy ukazane zostały oczom Irlandczyków po raz pierwszy.

 

Fot. Anna Hurkowska

Jak podkreśla Anna Hurkowska, pokazanie słowiańskiej tradycji i kultury oraz integracja społeczności miasta Limerick z zaakcentowaniem obecności Polaków, to najważniejsze cele jakie przyświecają tego organizatorom wydarzenia. Wydarzenie Kupała Night zrzesza i promuje lokalnych artystów oraz tych, którzy spragnieni są kultury dostępnej także w obrzędowości i zwyczajach Słowian oraz Celtów.

 

O szczegółach wydarzenia słuchaczkom i słuchaczom Radia WNET, w programie „Muzyczna Polska Tygodniówka” opowiada Anna Hurkowska.

 

 

To wszystko wydarzy się już dzisiaj, 22 czerwca 2019, w Arthurs Quay Park, w Limerick. Jednym z patronów medialnych jest Radio WNET i redakcja programu „Studio Dublin”.

Anna Hurkowska odkryła niezwykłą rzecz na przecięciu prastarych wierzeń Słowian i Celtów, właśnie w związku z dniem letniego przesilenia słonecznego, co ma swój wyraz w języku:

Interesującym łącznikiem Kupały z celtyckim językiem jest słowo Cúpla – oznaczające Couple czyli para. Mnóstwo dawnych tradycji związanych z tą nocą oscyluje wokół znalezienia tej drugiej połówki, nic więc dziwnego, że czasem nazywa się ją również słowiańskim dniem zakochanych.

Ale czym jest Kupała? Z odpowiedzią śpieszy Ewa Kotuła, choreograf, tancerka i animatorka kultury:

To święto ognia, wody, słońca i księżyca, radości i miłości. Obchody Nocy Kupały znane są również pod chrześcijańską nazwą Noc Świętojańska, Sobótką lub po prostu wiankami.

 

Fot. Anna Hurkowska

Noc Kupały przypada na czas przesilenia letniego 21 czerwca. Wtedy włąśnie wedle legend, w tę najkrótszą noc zakwita magiczny kwiat paproci, Może go jednak odnaleźć jedynie osoba o czystym sercu. A to kwietne, cudowne znalezisko ma przynieść szczęście, wszelką pomyślność, ale przede wszystkim miłość.

 

W tę noc palono i skakano przez kupalne ognie, tańczono , śpiewano, cieszono się wzajemną obecnością. Kobiety plotły wianki z ziół następnie wrzucały je do wody, aby przyszły narzeczony mógł go wyłowić. – opowiada Ewa Kotuła.

 

 

                       Co nas czeka podczas obchodów Kupala Night 2019 w Limerick

 

Wydarzenie rozpocznie się około godziny 15 w Arthurs Quay Park, w samym sercu Limerick, w malowniczym zakątku nad samą rzeką Shannon. W programie m.in. słowiańską medytacja, którą poprowadzi Anna Ras Menet, tancerka i autorka książki „Kobieta w związku z naturą”. Członkowie Drum Dance Limerick stworzą krąg bębniarski a potem zaproszą na warsztaty rytmiczne.

Z mini recitalem zaprezentuje się Julii Ann Henelly. Chris Ward uraczy zebranych odrobiną irlandzkiego akcentu muzycznego, podobnie jak Sacha Runa rodem z Ameryki Południowej. Wielu fanów tanca nie możemy się doczekać performansu przygotowywanego specjalnie na tę okazję przez Teatr Tańca Fantasmagoria, w choreografii Ewy Kotuły i Aleksandry Styki.

 

Ewa Kotuła. Fot. Anna Hurkowska.

W ten jeden dzień park nad Shanonn zamieni się w słowiańską wioskę, w której grupa Ulfhednar Hird Ireland przeniesie widzów w świat dawnych Celtów i Słowian, przybliżając obyczaje, tradycje i styl życia naszych wspólnych przodków.

Ale to jeszcze nie koniec atrakcji:

W tym roku po raz pierwszy odbędzie się pokaz mody słowiańskiej kolekcji Iwony Bielawskiej. Wszystko zwieńczone będzie niesamowitym pokazem ogni grupy Flow4Show, marszem ku rzece Shanonn zwieńczonym symbolicznym wrzuceniem wianków do wody.Robimy to aby choć jeden dzień mieć w Irlandii taką naszą słowiańską Polskę. – dopowiada Ewa Kotuła.

 

A my, jako ekipa Studia 37, podpowiemy naszym polskim słuchaczom pod niebem prastarej Hibernii, aby wzięli obowiązkowo pod rękę swoich irlandzkich przyjaciół i zaprosili ich do wspólnej zabawy.
Bądź z nami w ten pełen wrażeń , uśmiechu i cudownej energii dzień.

opracował: Tomasz Wybranowski

 

Fot. Anna Hurkowska

Studio Dublin – 21 czerwca 2019 – Anna Hurkowska, Ewa Kotuła, Alex Sławiński, Jakub Grabiasz i Bogdan Feręc – Polska-IE

W piątkowym Studiu Dublin, tradycyjnie wieści zIrlandii i Wielkiej Brytanii. Obok przeglądów prasy i korespondencji, także kalendarium z dziejów Irlandii i wieści z aren irlandzkich sportów narodowych

Prowadzenie: Tomasz Wybranowski

Współprowadzenie: Tomasz Szustek (gościnnie)

Wydawca: Tomasz Wybranowski

Realizacja: Tomasz Wybranowski (Dublin) i Dariusz Kąkol (Warszawa)

Produkcja: Katarzyna Sudak i Studio 37 – Radio WNET Dublin

 

W piątkowy poranek w Studiu Dublin, nasze słuchaczki i słuchaczy tradycyjnie powitali Tomasz Wybranowski oraz Tomasz Szustek wraz z Bogdanem Feręcem, szefem portalu Polska-IE.com. 

Redaktor naczelny najpopularniejszego portalu informacyjnego dla Polaków pogodowo zameldował, że w całej Irlandii, przez najbliższe 23 dni temperatury wystrzelą powyżej dwudziestu stopni i będzie nieprzyzwoicie – jak na tę część Europy – ciepło i parno:

Pierwsze oznaki letnich temperatur zaobserwujemy już dzisiaj. Weekend ma być bardzo ciepły i słoneczny. To początek, bo taka aura, utrzymać się ma, chociaż z drobnymi potknięciami przez cały miesiąc, czyli przynajmniej do 18 lipca. – donosił Bogdan Feręc.

Tomasz Wybranowski komentował z Bogdanem Feręcem słowa premiera Republiki Irlandii Leo Vardkara, który powiedział w Brukselii:

Łatwiej jest wybrać papieża niż następnych przewodniczących Parlamentu Europejskiego, Rady Europejskiej i Komisji Europejskiej.

Leo Varadkar, premier rządu Republiki Irlandii. Fot. European Peoples Party (CC BY 2.0)

Nikt tak naprawdę nie wie, kto zasiądzie na fotelach Antonio Tajaniego, Jean-Claude’a Junckera i Donalda Tuska. Premier Republiki Irlandii dał także wyraźny sygnał, że „nie tylko Irlandia, ale i cała Unia Europejska, jest wrogo nastawiona do dalszych negocjacji brexitowych, ale i ustępstw wobec Wielkiej Brytanii.”

Po czwartkowym spotkaniu irlandzkiego szefa rządu Leo Varadkara z głównym negocjatorem ds. Brexitu Michelem Barnier, obaj politycy oświadczyli:

„Nie ma możliwości kontynuowania negocjacji wyjściowych ze Zjednoczonym Królewstwem, ponieważ dokument w tej materii został już omówiony i przyjęty przez wszystkie kraje unijne, które czekają teraz jedynie na ratyfikowanie umowy przez Westminster – parlament btytyjski”.

Michel Barnier dodał, iż bez zabezpieczeń i gwarancji, nie może być nowego otwarcia, więc i kolejnych rund rokowań w sprawie zmiany umowy wyjściowej.

 

 

 

W „Studiu Dublin” zabrzmiała także sygnałówka „Londyńskiego Wnetowego Zwiadu”. Prosto z Londynu Alex Sławiński relacjonował przebieg „politycznych podchodów” polityków Partii Konserwatywnej zabiegających o schedę po premier Teresie May, która podała się do dymisji. 

Petro Poroszenko, były prezydent Ukrainy i były szef polskiego MSZ Witold Waszczykowski, w środku także były szef brytyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych Boris Johnson. Fot. EPA/MYKOLA LAZARENKO / POOL
Dostawca: PAP/EPA.

 

W kolejnych rundach głosowań ponownie zwycięża były szef brytyjskiego MSZ Boris Johnson, który w fianlnej rozgrywce potykać się będzie z Jeremy’m Huntem.

Co prawda na razie głosują na kandydatów (na kandydatów) posłowie Partii Konserwatywnej, którzy w sile 313 zasiadają w ławach Izby Gmin, to ostateczną decyzję w sprawie wyboru nowego szefa tej partii podejmie w powszechnym głosowaniu listownym ponad 160 tys. członków partii.

Według kalendarza wyborczego konserwatystów odbęzie się 17 spotkań wyborczych na terenie całej Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. Nowego premiera i lidera Partii Konserwatywnej poznamy najdalej 22 lipca br.

 

 

W piątkowych przeglądzie prasy wydawanej w Republice Irlandii i Irlandii Północnej Tomasz Szustek omówił artykuły z dzienników „The Irish Times” i „The Irish News”.

Głównym tematem w irlandzkich mediach w ostatnich godzinach była sprawa brutalnego czternastoletniej Any Kriegel. Irlandzki sąd uznał dwóch czternastolatków, kolegów brutalnie zamordowanej dziewczynki, za winnych jej zabójstwa. Jeden z nastoletnich bandytów został także oskarżony o napaść ofiary na tle seksualnym.

Ława przysięgłych, która obradowała około piętnastu godzin, nie miała wątpliwości co do ich winy. Wedle zebranych przez śledczych dowodów, to dwaj czternastolatkowie odpowiadają za śmierć Any Kriegel.

Na ich ubraniach znaleziono ślady krwi dziewczynk. Na paskach taśmy izolacyjnej, którą skrępowano dziewczynę, były także ich odciski.

Przypomnę, że Ana Kregiel, mieszkanka miasteczka Leixlip, zniknęła 14 maja 2018 roku. Po jedenastu dniach poszukiwań, jej kompletnie nagie zwłoki znaleziono w opuszczonej ruderze w miasteczko Lucan. Koronerzy podczas sekcji zwłok naliczyli na jej ciele i głowie prawie 50 różnego typuobrażeń. Na miejscu zbrodni detektywi śledczy zabezpieczyli betonowy blok i drewniany kij, na których była krew dziewczynki.

Obaj małoletni bandyci będą przetrzymywani w areszcie do 15 lipca. Do tego czasu sędzia ma podjąć decyzję, jakie wyroki otrzymają. Morderstwo Any wstrząsnęło całą Irlandią.


Dublin. Fot. Studio 37.

W przeglądzie prasy Tomasz Szustek i Tomasz Wybranowski powrócili także do ostatniego szczytu Unii Europejskiej w Brukseli. Wedle słów premiera Republiki Irlandii Leo Varadkara, o czym dosoni dziennika „The Irish Times”, wydarzyć musiałoby się coś nadzwyczajnego by Unia Europejska po raz kolejny przedłużyła Wielkiej Brytanii czas jej wyjścia ze struktur.

Leo Varadkar nie wierzy także w ponowne otwarcie rozmów brexitowych, gdyż jak twierdzi: „wszystko już zostało powiedziane w tej kwestii”.

Tomasz Wybranowski przytoczył natomiast prognozy irlandzkiego Instytutu Badań Społeczno-Ekonomicznych (ESRI) dotyczące wzrostu gospodarczego Szmaragdowej Wyspy. Wbrew obawom będzie on o 4% wyższy od ubiegłorocznego, zaś w roku 2020 prawdopodobnie osiągnie przyrost 3,2%. Na co warto zwrócić uwagę, to na fakt że prognozy związane są tylko z takim obrotem rzeczy, kiedy Brexit dokona się z realizacją umowy między UE a Wielką Brytanią, oraz respektowaniem tak zwanego back – stopu. W innym przypadku to tylko pobożne życzenia.

 

 

Jakub Grabiasz, sportowy ekspert Studia 37 Radia WNET. Fot. arch. własne.

 

W sportowej części „Studia Dublin” Kuba Grabiasz opowiadał o tym, co też słychać w sporcie irlandzkim.

Nasz sportowy ekspert opowiadał o futbolu i hurlingu irlandzkim a konkretnie o eliminacjach do tytułu Mistrza Irlandii . Kuba Grabiasz nie zapomniał o Mistrzostwach Świata w Piłce Nożnej Kobiet A.D. 2019, które rozgrywane są we Francji. Turniej rozpoczął się od 7 czerwca z wielki finał 7 lipca. Tytułu bronią Amerykanki. 

Jutro pierwsze mecze 1/8 finału. Szlagierowo zapowiadają się szczególnie dwa mecze: Francji i Brazylii, oraz Hiszpanii i Szwecji.

Na koniec słów kilka o problemach piłkarskiej legendy – Michela Platiniego i o tym, jak środowisko LGTB puka do drzwi organizacji GAA.

 

 

Dzisiaj w „Studiu Dublin” powitaliśmy lato! A sobotnią porą (22 czerwca) słowiańska noc Kupały oczaruje irlandzkią ziemię. To widowisko pod niebem Limerick odbędzie się już po raz piąty. Początków tego wydarzenia należy szukać w roku 2015.

20 czerwca 2015 roku, z inicjatywy choreografki tańca Ewy Kotuły i polskich słowiańskich piękności, w tym gronie i naszej rozmówczyni Anny Hurkowskiej, słowiańskie obrzędy, wierzenia i tańce ukazane zostały oczom Irlandczyków po raz pierwszy, nad rzeką Shannon.

Słowiańskie piękności pod niebem Irlandii. Fot. Anna Hurkowska.

Ewa Kotuła i Anna Hurkowska opowiadały o tym, co wydarzy się w Arthurs Quay Park, w samym sercu Limerick. Park wypełniony będzie szczelnie stoiskami lokalnych artystów, rzemieślników i stoiskami gastronomicznymi.

Każdy będzie mógł upleść własny wianek, wykonać gustowny drobiazg z gliny, a także wziąść udział w rozlicznych warsztatach słowiańskich, także tych muzycznych z użyciem wielkiej ilości bębnów i bębęnków.

Słowiańską medytacje poprowadzi Anna Ras Menet, tancerka i autorka książki „Kobieta w związku z naturą”. Ale to nie wszystko:

Juliann Henelly zachwyci swoim niezwykłym głosem. Chris Ward doda irlandzkiego akcentu muzycznego, podobnie jak Sacha Runa. Brian Moloney i Harry Minogue zagrają i zaprezentują sztukę martial arts. W tym roku po raz pierwszy odbędzie się pokaz mody słowiańskiej kolekcji Iwony Bielawskiej. – powiedziała Ewa Kotuła.

Wszystko zwieńczy pokaze ogni grupy Flow4Show, wspólny marsz ku rzece Shannon i symboliczne wrzucanie wianków do wody. Podczas V. edycji Kupala Night – Summer Solstice Night zadebiutuje Teatr Tańca Fantasmagoria w choreografii Ewy Kotuły i Aleksandry Styki.

 

 

Oliwier Cromwell

 

W „Kalendarium Studia Dublin” Tomasz Szustek powrócił do irlandzkiej historii. 21 czerwca to ważna data, choć bardziej niż krwawa w historii tego narodu. Tego dnia, w roku Pańskim 1650 armia Oliwiera Cromwell’a rozgromiła pod Scarrifhollis (hrabstwo Donegal) katolickie wojska Ulsteru. 

Tomasz Szustek uważa, że to znakomita okazja, aby przybliżyć naszym słuchaczkom i słuchaczom ten odległy epizod z kart historii Irlandii, który po dziś dzień jest wciąż bolącą raną narodu i ma cały czas wpływ na postrzeganie stosunków brytyjsko – irlandzkich.

W 1641 roku wybuchło powstanie katolików irlandzkich, którzy mieli dość panoszenia się Anglików w ich kraju. Zryw ten był częścią wojny, nazywanej w samej Anglii mianem „Wojny Trzech Królestw”. Rebelianci na kilka lat nawet odzyskali administrację nad wyspą. Anglicy wycofali się do dużych miast, zaś powstańcy, zwani konfederatami opanowali prawie całą prowincję. Anglicy  jednak powrócili. Powrócili i to w wielkiej sile pod wodzą krwawego Olivera Cromwella i jego New Model Army. Co było potem? Zachęcam do posłuchania Tomasza Szustka.

 

teskt i opracowanie: Tomasz Wybranowski

 

Partner Radia WNET i Studia Dublin

 

 

                                      Produkcja Studio 37 – Radio WNET Dublin © 2019

 

Nagrodą i ukoronowaniem walki pokolenia AK jest wolna Polska, a pomnik ma służyć młodym, ma ich uczyć

Nagrodą i ukoronowaniem walki Akowców jest wolna Polska, a pomnik ma służyć młodym, ma młode pokolenia Polaków uczyć służby dla Ojczyzny, służby całym życiem, a gdy trzeba – to i ofiarą swego życia.

Marian Eders

Co roku pierwszego sierpnia starsi panowie z biało-czerwonymi opaskami na ramionach idą ulicami Krakowa na plac Grunwaldzki, by po pomnikiem Nieznanego Żołnierza złożyć kwiaty. Niektórzy idą wyprostowani, drudzy opierają się na laskach, niektórych podtrzymują krewni, harcerze lub zdrowsi towarzysze broni.

Na placu usłyszą, że Armia Krajowa była wspaniałą organizacją, że o bohaterskich jej żołnierzach pamiętamy, że są naszą dumą. Nie usłyszą tylko jednej rzeczy – że może te staruchy dadzą nam wreszcie spokój, nie będą się upierały, aby ku czci ich kolegów poległych za wolną Polskę wznieść pomnik.

Bo o ten pomnik walczą już prawie od dziesięciu lat. Mają po dziewięćdziesiąt i więcej lat i chcieliby zobaczyć go przed śmiercią, Niech poczekają. (…)

Projekt pomnika Armii Krajowej w Krakowie autorstwa Aleksandra Smagi | Fot. P. Hlebowicz

I nagle okazało się, że wielu radnych uważa, że ten pomnik nie jest potrzebny. Bo przecież w Krakowie jest już muzeum Armii Krajowej. To powinno wystarczyć. A jeśli już musi być, to w innym miejscu. Tu chodzi dużo turystów, odbywają się imprezy, na płycie pomnika będą siadali młodzi ludzie i będą się całowali (poważnie; padł taki zarzut na posiedzeniu krakowskiej rady miejskiej). A poza tym będzie zasłaniał widok na Wawel (co prawda, postawiona makieta pomnika tego nie potwierdziła, ale to nie szkodzi). Więc jeśli pomnik musi być, to lepiej zbudować go w takim miejscu, gdzie turystów nie ma i nikt go oglądać nie będzie. A może ogłosić drugi konkurs? To by odłożyło znów sprawę o kilka lat, ostatni Akowcy przejdą na Wieczną Wartę – i nie będzie problemu. Więc prezydent Krakowa ogłasza projekt powołana drogą losowania przypadkowego grona mieszkańców Krakowa, którzy maja rozstrzygnąć o losach pomnika.

Lecz Akowcy są uparci. Nie chcą się zgodzić na przeniesienia pomnika na inne miejsce. Na płycie kryjącej kamień węgielny wciąż palą światła i kładą kwiaty – pod nią złożyli ziemię zebraną z ponad trzydziestu pól bitewnych, na których ginęli ich koledzy. I chcą, by ten pomnik stał tam, gdzie spotyka się dużo młodych ludzi. Mówią, że im pomnik nie jest potrzebny – ich nagrodą i ukoronowaniem ich walki jest wolna Polska, ale pomnik ma właśnie służyć młodym, ma młode pokolenia Polaków uczyć służby dla Ojczyzny, służby całym życiem, a gdy trzeba – to i ofiarą swego życia. Tak jak i oni swym życiem Polsce służyli.

Podstawą pomnika jest wykonana z polskiego granitu płyta o kształcie granic Polski przedwojennej, otoczona wznoszącą się biało-czerwoną stalową wstęgą pamięci.

Projekt pomnika zdobył najwyższą ocenę w międzynarodowym konkursie. Jury złożone m.in. z profesorów krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych wybrało go jako najlepiej oddający ideę walki, która toczyła się w całej ówczesnej Polsce. Od Kresów po Śląsk, od Kaszub po Tatry.

Cały artykuł Mariana Edersa pt. „Niechciany pomnik” znajduje się na s. 4 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Mariana Edersa pt. „Niechciany pomnik” na s. 4 czerwcowego „Kuriera WNET”, nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego