To straszne! W sobotę 14 lipca nie będzie posiedzenia Sejmu! / Felieton sobotni Jana Azji Kowalskiego

Skoro tak ważne rzeczy można załatwić w ciągu jednego dnia, to po co polski parlament obraduje permanentnie przez okrągły rok z wyłączeniem wakacji? Czy ktoś nas tu przypadkiem nie robi w konia?

Właśnie się dowiedziałem z portalu wPolityce i o mało nie wpadłem w panikę. – Panie Marszałku, jak żyć?! – od razu krzyknąłem w duchu, ale bardzo głośno. Przecież tym samym nasz Sejm Nieustający nie przyjmie wielu ważnych ustaw regulujących każdy aspekt naszej codziennej wolności. Skąd ta niespodziewana i nagła decyzja?

Dla odzyskania równowagi duchowej i każdej łyknąłem porcję ziółek, palnąłem się w czoło i zrozumiałem: 14 lipca 1789 roku – dzień mitycznego zdobycia Bastylii i uwolnienia więźniów w liczbie sześciu (4 oszustów, 1 obłąkanego i 1 sado-masochisty, markiza de Sade). 14 lipca – święto francuskiej masonerii i europejskiego oświecenia. W taki dzień polski parlament nie może pracować. To, że podlizujemy się USA i Izraelowi to jedno, ale solidarność z naszymi oświeconymi francuskimi i europejskimi braćmi to drugie.

Ale koniec żartów. Od teraz będzie tylko poważnie.

Otóż okazało się przed tygodniem, że wcale nie jest potrzebne to przeciągłe debatowanie, roztrząsanie, pytania do pytań, komisje i eksperci. W ciągu jednego dnia polski parlament potrafił przyjąć nowelizację nowelizacji ustawy o IPN.

W sposób zadowalający Stany Zjednoczone, ich najwierniejszego sojusznika na Bliskim Wschodzie – Izrael, oraz przywracający godność Polsce wobec całego świata. Zatem wynikanie jest proste; skoro tak ważne rzeczy można załatwić w ciągu jednego dnia, to po co polski parlament obraduje permanentnie przez okrągły rok z wyłączeniem wakacji? Czy ktoś nas tu przypadkiem nie robi w konia?

Pisałem tyle razy o biurokracji, tym prusko-brandenburskim sposobie zarządzania państwem, tak bardzo nie pasującym do polskości, że Czytelnicy podejrzewają mnie zapewne o lekką paranoję. Niezrażony tym, pozwolę sobie kontynuować. Bo jest ku temu pretekst, a dostarczył go nam sam marszałek Terlecki. A zatem przypomnę: biurokracja to siedmiogłowy smok, któremu nie wystarczy ścinać kolejne głowy, bo zaraz odrastają. Zlikwidować biurokrację można jedynie wzorem legendarnych rycerzy w jeden sposób – zadając jej śmiertelny cios w samo serce.

Tym sercem, jak się właśnie okazało, jest parlament Rzeczypospolitej III i pół. Parlament jako całe zjawisko. A zatem sposób jego wybierania, sposób obradowania. Jego krańcowe upartyjnienie i kompletna centralizacja zarządzania państwem, wszystkim i wszystkimi. Jego przerost kompetencji i brak minimalnej nawet odpowiedzialności przed wyborcami. Złowrogie jądro systemu stworzonego przez Kiszczaka i jego towarzyszy jawnych i tajnych, przepoczwarzających się w kapitalistów na bazie polskiego majątku narodowego.

To właśnie kilometry nikomu niepotrzebnych i wzajemnie sprzecznych ustaw przyjmowanych przez Sejm są podstawową przyczyną rozrostu biurokracji w Polsce. Ktoś musi przecież ten prawniczy bałagan wdrażać, poprawiać, uściślać i interpretować, a także parzyć kawki i herbatki, i skubać obywatela.

O ile byłoby tego mniej, gdyby Sejm pracował tylko 50 dni w roku, jak proponuję. A na początek – żeby posłowie mieli wszystkie wolne piątki, jak proponował kiedyś poseł Sanocki. Mogliby przynajmniej zobaczyć swojego wyborcę jeszcze przed kolejną kampanią wyborczą. I mielibyśmy przynajmniej jeden kilometr mniej ustaw.

Mój pomysł, który zawarłem w projekcie nowej konstytucji, jest diametralnie odmienny, ale nie rewolucyjny i burzący Bastylię, jak dokonał tego pijany paryski motłoch podkręcony przez lepiej wiedzących. Jest to pomysł nawiązujący w tytule do kolejnej letniej podróży Radia WNET: powrót do źródeł. Do źródeł wielkości naszego państwa, potęgi opartej na obywatelskiej wolności i odpowiedzialności. I prawdziwej samorządności czyli samo-rządzeniu się obywateli. Samo-rządzeniu się w gminie i województwie – u siebie i za swoje pieniądze. (Wywiązała się dyskusja wśród moich czytelników o ten dwustopniowy podział; zajmę się tym w kolejnym tekście).

I to jest jedyny skuteczny sposób na likwidację biurokracji raz i na zawsze. Sposób jak najbardziej pokojowy i demokratyczny. Do odrzucenia starego ustroju państwa i wdrożenia proponowanego przeze mnie potrzebna jest wola większości wyborców i zrozumienie wśród politycznych elit. Nowych politycznych elit, bo te obecne, panujące nad Polską jeszcze z woli generała Kiszczaka, mogą tylko na nas pasożytować.

Czy te nowe elity złożone z autentycznych przywódców społeczności lokalnych wyrosną w niedługim czasie? Czas pokaże. A czy ja je zobaczę? Mam nadzieję, mam przecież dopiero 54 lata… i mam czas 🙂

Jan A. Kowalski

PS. Ponieważ po wielu latach przerwy mój dom rodzinny znowu odwiedziła policja z pytaniami o moją skromną osobę, oświadczam: nigdy nie nawoływałem, nie nawołuję i nie będę nawoływał do obalenia ustroju Państwa Polskiego i jego legalnych władz siłą. Wystarczy?

Wspólne działanie buduje wspólnotę. A niszczy ją – najbardziej centralny budżet / Felieton sobotni Jana Azji Kowalskiego

Wiem, jak powstawał powiat krakowski. Jeszcze nie było lokali, nie było zadań do realizowania, byli za to opozycjoniści, gotowi za swoje faktyczne lub wydumane zasługi w walce z komuną objąć posady.

Czy jest Pani/Pan za zagwarantowaniem w Konstytucji RP podziału jednostek samorządu terytorialnego na gminy, powiaty i województwa? To jedno z najgorszych pytań prezydenta Dudy, jeśli nie najgorsze. Większość z nas nawet nie pomyśli przy nim i klepnie „tak”, jeśli referendum się odbędzie. Tymczasem konstytucyjne zaklajstrowanie fatalnego podziału administracyjnego Polski uniemożliwia de facto naprawę państwa. Umacnia siłę biurokracji partyjnej w państwie ze szkodą dla nas, obywateli. Powiaty właśnie po to zostały stworzone, żeby poupychać na państwowej (to nie błąd autora) posadzie swoich partyjnych przydupasów. Kolesiów, którzy są za mierni do władz państwowych, a z czegoś przecież muszą żyć. A z czego mają żyć, skoro niczego nie potrafią?

To właśnie podczas zeszłorocznej letniej podróży z Radiem WNET mogłem dogłębnie zrozumieć patologię tego fikcyjnego szczebla administracyjnego, rzekomo samorządowego. Po mocno zakrapianej bałkańską śliwowicą kolacji niedaleko Nowogrodźca przyznała to nawet radna powiatowa. A wręcz za anomalię dermatologiczną na pewnej części ciała uznawali go wójtowie, burmistrzowie i radni gminni, z którymi przyszło mi rozmawiać. Za anomalię, która przeszkadza im w gospodarowaniu gminą i tylko generuje niepotrzebne koszty.

Wiem, jak powstawał powiat krakowski. Jeszcze nie było lokali, nie było zadań do realizowania, byli za to opozycjoniści, gotowi za swoje faktyczne lub wydumane zasługi w walce z komuną objąć posady. I te swoje nowe stanowiska, nikomu niepotrzebne stanowiska, uznawali za w pełni należne. Takie mieliśmy skażone komunizmem myślenie w formalnej opozycji wobec komunizmu. Im więcej my, zasłużeni, obejmiemy stanowisk publicznych, tym większe nasze zwycięstwo w walce z komunizmem. Od początku było to dla mnie myślenie szalone, swoisty chichot bolszewii. Czego mi życzył z przekąsem młody działacz Konfederacji Polski Niepodległej, widząc mnie handlującego na ulicy? Tego, żebym się dorobił „szczęk”. Starsi, którzy pamiętają początki wolnego rynku w Polsce, wiedzą, o czym mówię. Młodsi… zapytajcie rodziców.

Powiaty niszczą oddolne samoorganizowanie się wspólnoty poprzez samo swoje istnienie. To dlatego w moim projekcie konstytucji nie ma powiatów. Co więcej, nie ma powiatów nawet w obecnej, śmieciowej konstytucji z roku 1997. Po co zatem teraz, w roku 2018, to pytanie? Chyba tylko po to, żeby nie można było zreformować państwa.

Nie ma PGR-ów, nie ma POM-ów, nie ma socjalistycznych zakładów pracy (nazwa od ZK, czyli zakładów karnych), nie ma POP (podstawowa organizacja partyjna PZPR) w każdym z nich. To wszystko zmiotła niewidzialna ręka rynku. Ale ta niewidzialna ręka zadziałała wybitnie selektywnie, bo pozostawiła nienaruszony gmach komunistycznego państwa. Struktury władzy w najmniejszej mierze nie zostały dotknięte rewolucją roku 1989. To wręcz niesamowite. To tak, jakby do nowoczesnego w swoim designie samochodu zastosować dwusuw z trabanta albo syrenki.

W moim projekcie nie ma nie tylko powiatów. Nie ma też niezliczonej bandy nikomu niepotrzebnych radnych gminnych. Jeśli Nowy Jork ma 12 (słownie: dwunastu) radnych, a Chicago 9, to po co w najmniejszej polskiej gminie ma być ich 15? Tylko niszczą wspólnotę i prawdziwą samorządność polskiego społeczeństwa. I sprowadzają zarazę biurokracji do gmin.

Ale najbardziej wspólnotę oddolną, tę najmniejszą i narodową, niszczy obowiązujący kształt budżetu państwa. Ten bolszewicki budżet, zaprowadzony dla pozbawienia Polaków ich pieniędzy poprzez odebranie ich po roku 1945 i dystrybuowanie nimi z Centrali, czyni z nas wszystkich niewolników. Bo odebranie człowiekowi jego pieniędzy to pozbawienie go wolności decydowania o sobie i najbliższej wspólnocie. To dlatego mamy obecnie do czynienia z patologią w gminach wiejskich i miejskich, zadłużanych ponad wszelką miarę. W obecnej gminie mojego zamieszkania władze gminy przeznaczyły 800 tysięcy złotych na postawienie pomnika byłemu dziedzicowi. Może im było trochę wstyd, bo gmina nie miała żadnego pomnika, tylko cmentarze. Co na to mieszkańcy? To z unijnych – usłyszałem w odpowiedzi.

Czy myślicie, że ktokolwiek z mieszkańców gminy pozwoliłby na takie marnotrawstwo, gdyby miał świadomość, że także jego pieniądze finansują megalomanię wójta? Nie wierzcie politykom. Politykom wykreowanym przez komunistyczny system po to, żeby nas dalej niewolić. Wykorzystywać, oszukiwać, okradać, sprzedawać za 30 srebrników każdemu, kto potrząśnie mieszkiem. Jeżeli chcemy naprawić państwo, nakłonić dzieci do powrotu z emigracji za chlebem i zacząć zarabiać tak, by godnie żyć, musimy odzyskać władzę nad własnymi pieniędzmi. I musimy odzyskać gminę. Tylko w ten sposób – gospodarując swoimi pieniędzmi we własnej gminie – odzyskamy wolność i dostatek.

Jan A. Kowalski

Nowa Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej (V RP). Projekt obywatelski / Jan A. Kowalski, „Kurier WNET” 48/2018

Konstytucja będzie stać na straży wolności każdego Polaka. A my, wolni Polacy, zobowiązujemy się w sumieniu swoim wolności tych i Ojczyzny naszej, wolności te gwarantującej, bronić.

Jan A. Kowalski

Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej (V RP)

I.            Wolność i Odpowiedzialność
II.          Zasady Kardynalne
III.        Władze Państwowe
IV.         Władze Samorządowe
V.           Źródła i zasady finansowania państwa
VI.         Zmiana konstytucji

I.          Wolność i Odpowiedzialność

My, Naród Polski, jesteśmy najwyższą władzą zwierzchnią w Rzeczypospolitej Polskiej. Świadomi odpowiedzialności względem minionych i przyszłych pokoleń, Konstytucję tę uchwalamy. Ma ona służyć nam i naszemu Państwu w sposób, jaki uznajemy za najlepszy. Zapewnić jego rozwój i zagwarantować osobistą wolność każdemu obywatelowi jej zasad przestrzegającemu. Pamiętając o 1000-letnim chrześcijańskim dziedzictwie, które wyrwało nas z mroków dziejów i poprowadziło do wielkości, zobowiązujemy się dziedzictwo to kontynuować. Wolność dana nam przez Boga wiąże się nieuchronnie z odpowiedzialnością. Tylko ludzie wolni mogą być w pełni odpowiedzialni za swoje czyny. Dlatego Konstytucja, źródło wszelkich rozwiązań prawnych i ustrojowych obowiązujących w naszej Ojczyźnie, będzie stać na straży wolności każdego Polaka. A my, wolni Polacy, zobowiązujemy się w sumieniu swoim wolności tych i Ojczyzny naszej, wolności te gwarantującej, bronić.

II.      Zasady Kardynalne

Zasady kardynalne to filary naszej indywidualnej wolności i gwarancja wielkości naszej Ojczyzny. Każdy rządzący wybrany przez Naród jest zobowiązany do ich przestrzegania pod sankcją natychmiastowego odwołania ze stanowiska. Każda decyzja podjęta przez jakiekolwiek władze polskie wbrew tym zasadom jest z prawa nieważna.

1)   Pomocniczość. Każdy szczebel władzy realizuje tylko te zadania, których nie jest w stanie zrealizować szczebel niższy, aż do pojedynczego obywatela, który przyjmuje za siebie odpowiedzialność i samodzielnie wypełnia swoje obowiązki w możliwym dla niego zakresie. Ta zasada, podstawa Nauki Społecznej Kościoła, określa ustrój polityczny i organizację zarządzania Rzeczą Pospolitą – naszym wspólnym dobrem.
2)   Likwidacja biurokracji jako metody zarządzania państwem.
3)   Nadrzędność polskiego prawa. Żadne prawo stanowione przez inne państwa i instytucje międzynarodowe nie może stać ponad prawem stanowionym przez Naród Polski we własnym państwie.
4)   Niedyskryminowanie Polaków we własnym państwie. Polskie władze państwowe lub samorządowe nie mogą wydawać ustaw lub przepisów taką dyskryminację wprowadzających. Obywatele obcych państw, a także firmy zagraniczne, muszą stosować się do przepisów prawa obowiązujących obywateli i firmy polskie.
5)   Prawo do posiadania broni. Prawo to wynika wprost z obowiązku obrony Ojczyzny przez wszystkich pełnoletnich, sprawnych fizycznie i psychicznie obywateli polskich, którzy są obowiązani przejść przeszkolenie wojskowe. Pomyślne ukończenie takiego przeszkolenia jest jednoznaczne z prawem do posiadania broni.
6)   Instytucja referendum. Nic nowego o nas bez nas. Wszelkie decyzje istotne dla funkcjonowania państwa i narodu, w tym zmiany Konstytucji, muszą zostać zatwierdzone w ogólnonarodowym referendum. Wszelkie decyzje istotne dla społeczności lokalnych muszą zostać zatwierdzone w referendach lokalnych.

III.  Władze Państwowe

Władza ustawodawcza

1.    Najwyższą władzą ustawodawczą jest Parlament składający się z Sejmu, liczącego 78 posłów – delegatów sejmów wojewódzkich według kryterium liczebności (1 poseł na 500 000 mieszkańców), oraz Senatu, składającego się z 32 senatorów, wybieranych w wyborach powszechnych, po 2 z województwa, na okres 4 lat.
2.   Ustawy wchodzą w życie po uzyskaniu w Sejmie zwykłej większości głosów i co najmniej połowy głosów senatorskich.
3.   Inicjatywa ustawodawcza przysługuje prezydentowi, posłom, senatorom i obywatelom. Do zgłoszenia projektu ustawy w przypadku prezydenta, posłów lub senatorów wymagane jest poparcie co najmniej 1/3 członków każdej z izb Parlamentu. Projekt obywatelski musi uzyskać poparcie co najmniej 500 000 osób.
4.   Parlament jako reprezentacja całego narodu ma szczególne prawo nadzoru nad funkcjonowaniem państwa i wszystkich urzędów.

Władza wykonawcza

1.   Najwyższą władzą wykonawczą w Rzeczpospolitej Polskiej jest Prezydent, wybierany w wyborach powszechnych na okres 4 lat.
2.   Prezydentowi podlega administracja państwowa, wojsko i policja państwowa. Ma prawo mianowania i odwołania szefów urzędów państwowych. Powołuje i odwołuje głównodowodzących armii i policji państwowej.

Władza sądownicza

1.   Najwyższą władzą sądowniczą jest Sąd Najwyższy, składający się z 16 sędziów wybieranych w wyborach powszechnych, po 1 z każdego województwa.
2.   Sąd Najwyższy stoi na straży Konstytucji. Ocenia zgodność z nią aktów prawnych tworzonych przez parlament.
3.   Ocenia zgodność z prawem postanowień sądów powszechnych.
4.   Nadzoruje organizację sądów powszechnych.

IV.    Władze Samorządowe

Gmina

1.   Najmniejszą jednostką samorządu obywatelskiego jest gmina, zarządzana przez wójta lub burmistrza wybieranego w wyborach powszechnych. Zarządza on majątkiem gminy. Jego decyzje wymagają kontrasygnaty skarbnika gminy wybieranego w wyborach powszechnych.
2.   Mieszkańcy gminy wybierają posłów do sejmu wojewódzkiego, jednego na 20 tysięcy mieszkańców. W przypadku, gdyby tak wybrany sejm wojewódzki liczył powyżej 200 osób, należy dokonać podziału na osobne sejmy.
3.   Gmina ma swoją policję gminną, w liczbie 4 policjantów i jedna osoba pomocnicza na każde 20 000 mieszkańców.
4.   Każda gmina ma przynajmniej 1 sędziego na 20 000 mieszkańców, pochodzącego z wyboru.

Województwo

1.   Najwyższą władzą wykonawczą w województwie jest wojewoda wybierany w wyborach powszechnych.
2.   Wojewoda sprawuje bezpośrednią władzę nad urzędami administracji wojewódzkiej. Mianuje i odwołuje ich szefów. Podlega mu policja wojewódzka i jednostki obrony terytorialnej (rezerwa wojskowa). Współpracuje z Prezydentem w wykonywaniu wspólnych zadań.
3.   Każde województwo ma swoją policję wojewódzką w liczbie 100 policjantów plus 10 osób pomocniczych na każde 500 000 osób.

V.        Źródła i zasady finansowania państwa

1.   Rzecz Pospolita jest dobrem wspólnym wszystkich Polaków. Wspólnie wypracowujemy jej majątek i wspólnie pragniemy dbać o jego pomnażanie i rozwój naszej Ojczyzny. Każde gospodarowanie dobrem wspólnym wymaga szczególnej uwagi i ostrożności.
2.   Dochody bezpośrednie państwa pochodzą z ceł, hazardu, akcyzy i firm państwowych będących własnością całego Narodu.
3.   Wszystkie pozostałe dochody z podatków lokalnych, podatków dochodowych i podatku obrotowego zebrane na terenie gminy i po odliczeniu kosztów ich uzyskania dzieli się w określony sposób:

– 30% pozostaje do dyspozycji gminy;
– 30% zostaje przekazanych do skarbu województwa;
30% zostaje przekazanych do skarbu państwa;
– 10% jako wkład solidarnościowy zostaje przekazane na rozwój terenów biednych.

VI.    Zmiana konstytucji

Tylko naród w ogólnonarodowym referendum może dokonać zmian w Konstytucji poprzez dodanie kolejnych artykułów, zmianę ich brzmienia lub przyjęcie nowej Konstytucji. Wszelkie zmiany w zakresie konstytucji wymagają 50% kworum.

Tekst propozycji nowej Konstytucji RP autorstwa Jana A. Kowalskiego znajduje się na s. 15 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi oraz dodatek specjalny z okazji 9 rocznicy powstania Radia WNET, czyli 44 strony dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Tekst Konstytucji RP autorstwa Jana A. Kowalskiego na s. 15 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl

Co wyczytało moje wyćwiczone za komuny oko w pytaniach referendalnych prezydenta / Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

Wiem, nie jest ładnie ośmieszać swojego prezydenta, ale Prezydent tymi pytaniami sam się ośmiesza. Niestety. Dlatego nawet ja, ostatni obrońca Andrzeja Dudy, muszę powiedzieć pas. Poddaję się.

A taki byłem pewny swego przed tygodniem, że nie ma żadnych pytań. Nawet podpowiedziałem Prezydentowi pierwsze, według mnie zasadnicze. I co się okazało? Trzy dni nie minęły i Prezydent pochwalił się, że ma nie tylko 10, ale nawet 15 pytań referendalnych co do przyszłej Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Przeczytałem je wszystkie, próbowałem ze zrozumieniem, i nic. To znaczy niczego nie zrozumiałem wprost. Ponieważ jednak zostałem wychowany pod komunistycznym panowaniem, potrafię czytać nie tylko wprost, ale również między wierszami. Tak to się chyba kiedyś nazywało. Dlatego zmuszony tak szybką reakcją prezydenckiej kancelarii do porzucenia pierwotnego tematu tekstu (o wspólnym działaniu dla budowy wspólnoty – będzie za tydzień), poniżej zajmę się właściwym znaczeniem prezydenckich pytań.

„W całej rozciągłości popieram i uznaję za swoją światłą politykę Obozu Dobrej Zmiany odnośnie do naszej ukochanej ojczyzny. Ojczyzny 500+ i wszystkich innych plusów, jakie dla stałego pozyskania elektoratu socjalnego naszym pijarowcom przyjdą do głowy; w celu naszego wiecznego panowania dla naszego dobra, znaczy naszej ukochanej ojczyzny. Polska, nasza macierz, będzie na zawsze matką bezrobotnych matek, ubogich rodzin, najniżej zarabiających pracowników, emerytów i rencistów, i przymusowych emigrantów za chlebem. A my, najlepsza polityczna zmiana, jaka po ’45 roku dotknęła te ziemie, będziemy dbać o to, żeby to się nigdy nie zmieniło. Będziemy wprowadzać nowe akcyzy i daniny, i będziemy dalej się zapożyczać. I będziemy starannie liczyć każdą złotówkę, żeby jak najsprawiedliwiej ją podzielić (Ilu jeszcze trzeba będzie zatrudnić urzędników?). Takie zapewnienia prezydenckie wyczytało między wierszami moje wyćwiczone za komuny oko.

Dodatkowo pragnę zapewnić naszych sojuszników (w dalszym ciągu Prezydent), że będziemy najwierniejszym i nieusuwalnym członkiem Unii Europejskiej i NATO, nawet gdyby one same przestały istnieć lub się rozwiązały. A na koniec chciałbym zapytać bardzo grzecznie: może mógłbym trochę decydować o tym, żeby ten straszny Antoni nie został znowu ministrem MON lub MSZ?”

Wiem, nie jest ładnie ośmieszać swojego prezydenta, ale Prezydent tymi pytaniami sam się ośmiesza. Niestety. Dlatego nawet ja, ostatni obrońca Andrzeja Dudy, muszę powiedzieć pas. Poddaję się.

Co gorsza, prezydent Duda tymi pytaniami ośmiesza ideę naprawy państwa, czego ukoronowaniem powinna być właśnie nowa konstytucja. Chyba jest zbyt pracowity i dlatego nie ma czasu na chwilę refleksji. Naprawdę żyjemy w prawie idealnym ustroju państwowym, który należy tylko dokręcić za pomocą dodatkowych, szczegółowych zapisów? I zabetonować? To dlatego młodzi i aktywni Polacy trwale emigrują? To dlatego musimy coraz bardziej zadłużać siebie i przyszłe pokolenia? Jest świetnie, a jeszcze kilka plusów zapisanych w konstytucji sprawi, że będzie wspaniale? Naprawdę?

Za dużo wyjazdów, za dużo spotkań. Za dużo doraźnej aktywności, która kompletnie zabiła zdolność politycznego i wizjonerskiego myślenia. I chyba fatalny zespół doradców; któryś powinien przypomnieć swojemu przełożonemu, że przed publicznym występem powinien się ubrać.

Jakiś optymizm na koniec? Myślę, że dobrze się stało, że Prezydent w końcu przemówił „w temacie”. Rozwiał tym samym wszelkie złudzenia co do swojej osoby. Jest też pytanie, jakiego zabrakło w tym nowatorskim projekcie: czy jesteś za zlikwidowaniem urzędu prezydenta po wygaśnięciu obecnej kadencji? Moja odpowiedź brzmi: tak. Nie potrzebujemy urzędu, który jest zbędny i tylko zwiększa koszt utrzymania państwa.

Jan A. Kowalski

PS.1. Zostałem obudzony do czwartkowego Poranka Wnet o godzinie 7.05. Dlatego oświadczam, że nie ponoszę żadnej odpowiedzialności moralnej za swoje słowa wypowiadane o tak nieludzkiej porze. PS.2. Apeluję do Wojciecha Cejrowskiego, żeby się więcej nie spóźniał. Panie Wojciechu, jest Pan najmądrzejszy.

Andrzej Dera: Prezydent na pewno nie zrezygnuje z referendum konstytucyjnego, ale możliwa jest modyfikacja pytań

Zdaniem ministra w Kancelarii Prezydenta oficjalny wniosek o referendum wpłynie do Senatu pod koniec lipca. Po konsultacjach z politykami, nie będzie nowych pytań, ale obecne mogą się zmienić.

W rozmowie z Radiem Wnet minister Andrzej Dera odniósł się do krytycznych opinii polityków, o zaproponowanych przez prezydenta pytań referendalnych: To są propozycję, sam prezydent mówił, że chciałby, żeby tych pytań było najwięcej dziesięć, więc to jest jeszcze etap ustalania treści konkretnych pytań, więc to jest jeszcze przed nami.

Pytania mają charakter kierunkowy, to są pytania do obywateli, w którą stronę [zmieniać ustawę zasadniczą]. Czy chcą takiego, czy innego rozwiązania? To nie są [gotowe] przepisy Konstytucji, bo niektórzy myślą, że te pytania są, jakby zapisami Konstytucji – zaznaczył minister Dera, podkreślając, że – to są pytania kierunkowe, na które obywatele mają powiedzieć czy chcą zmian w takim, czy innym kierunku.

Zdaniem prezydenckiego ministra możliwa jest jeszcze modyfikacja zaproponowanych pytań: Teraz trwają konsultacje, zbierane są głosy krytyczne oraz opinie pozytywne. Są możliwe korekty tych pytań, jeżeli są niezrozumiałe czy też zbyt ogólne. W tym momencie są możliwe korekty pytań, ale ta decyzja zapadnie dopiero w lipcu przed tym, jak pan prezydent złoży wniosek o referendum w Senacie.

To nie są pytania, które rozwiązują wszystkie problemy konstytucyjne, to są te pytania, które pojawiły się podczas spotkań konsultacyjnych gdzie obywatele, mówili, że to są dla nich problemy. One zostały spisane oraz opracowane na tyle ile było można i przygotowane w formie pytań i oczywiście to nie zajmuje całej materii [konstytucyjnej] – podkreślił Andrzej Dera.

Jak podkreślił rozmówca Radia Wnet, nie ma możliwości, żeby prezydent odstąpił od przeprowadzenia referendum: Wniosek o przeprowadzenie referendum wpłynie do Senatu, ponieważ to zapowiedział, i jak znam prezydenta, to na pewno wniosek złoży. Natomiast czy referendum się odbędzie, czy się nie odbędzie, to jest decyzja Senatu.

Nie umiem powiedzieć dokładnie, kiedy będzie [głosowanie w Senacie], ale najwcześniej na posiedzeniu w Senacie po 20 lipca, bo to jest najwcześniejsza data, kiedy możemy taki wniosek złożyć – podkreślił Andrzej Dera.

Zdaniem ministra Dery nie ma możliwości dodanie nowych pytań, które nie znalazły się na ogłoszonej liście, do wniosku referendalnego: Myślę, że to jest mało prawdopodobne, z tego względu, że jakby zarys tych pytań został uwzględniony, natomiast są możliwe modyfikacje tych pytań, które już są.

ŁAJ

Pierwsze i najważniejsze pytanie referendalne: w jakim państwie chcemy żyć? / Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

Do jakich tradycji odwołały się polskie elity, tworząc I Rzeczpospolitą? Nie do militarnego Imperium, ale do Republiki Wolnych Obywateli, do demokratycznych Aten. W takim państwie chciałbym żyć.

Wysłuchałem czwartkowej rozmowy Krzysztofa Skowrońskiego z prezydenckim ministrem Pawłem Muchą i odniosłem wrażenie, że Prezydent nie przygotował jeszcze żadnego pytania z dziesięciu zapowiedzianych. Dlatego postanowiłem pomóc.

Znając odrobinę historię naszego kraju, nie mogę się dziwić, że nikt jeszcze nie zadał Polakom takiego prostego pytania. Zaborcy nie mieli zamiaru pytać. Ich celem było zniszczenie Rzeczypospolitej wolnych obywateli, żeby ich trzymani za mordę poddani polską wolnością się nie zarazili. Udało im się na prawie półtora stulecia.

Udało im się coś jeszcze. Udało im się zniszczyć ducha wolności obywatelskiej w polskiej elicie politycznej, która przyjęła za pewnik, że to sposób zorganizowania państwa niemieckiego, rosyjskiego i habsburskiego zadecydował o naszej klęsce. Skutkiem tego receptą na przyszły sukces odrodzonego państwa miało być przejęcie ustroju od Niemiec. A zasadą naczelną ustroju państwa niemieckiego i życia społecznego była i jest biurokracja.

Możliwe nawet, że dla Niemców jest to ustrój najlepszy pod słońcem. Zdominowanie gospodarcze i polityczne Europy, jakie dokonało się na przestrzeni kilkudziesięciu ostatnich lat, zdaje się na to wskazywać. A dokonało się ono dzięki współpracy całej elity niemieckiej i w całkowitej niewiedzy społecznej Niemców.

Kiedy zwykli Niemcy dowiedzieli się, że ich państwo wygrało tę podstępną wojnę? Dopiero w latach ostatniego kryzysu finansowego, i to nie od razu. Najpierw powiedzieli im o tym Grecy, domalowując Angeli Merkel słynny wąsik.

Potem poinformowali ich o tym Brytyjczycy. A potem jeszcze dotarły do świadomości zwykłych Niemców dane statystyczne. To wszystko razem wywołało ich euforię, czego dowodem 75% poparcie sondażowe dla euro jako waluty krajowej w roku 2010. Wcześniej zwolenników euro i zwolenników powrotu do marki było mniej więcej po połowie.

Biurokracja jako zasada funkcjonowania państwa nie sprawdziła się w żadnym z państw południa Europy. Przyjęcie odgórnie narzuconego, jako unijny, sposobu zarządzania państwem doprowadziło jedynie do wzrostu liczbowego warstwy urzędniczej. Do likwidacji całych gałęzi gospodarki jako niespełniających unijnych standardów. I zdecydowanie ułatwiło wzrost niemieckiej dominacji. (Opisałem to w „Wojnie, którą właśnie przegraliśmy”).

W Polsce doświadczyliśmy podobnego efektu. Likwidacji przemysłu i handlu krajowego, i podboju gospodarczego. W zamian o ponad jeden milion wzrosła ilość urzędników, rzekomo niezbędnych do obsługi funduszy unijnych w sposób zgodny z brukselskimi normami.

Ponieważ nikomu niepotrzebni urzędnicy muszą udowodnić swoją niezbędność, rozpoczęła się szalona dewaluacja prawa. Drukowanie niepotrzebnych i szkodliwych, wzajemnie się wykluczających przepisów. Podejrzewam, że ich twórcy sami ich nie czytają ze zrozumieniem, z prozaicznego powodu braku czasu.

Czy my, Polacy, chcemy żyć w takiej karykaturze niemieckiego państwa? Czy naszym największym narodowym marzeniem jest być tylko trochę gorszymi Niemcami?

Niemieckie elity, które rządzą Niemcami, kiedyś zadały sobie to tytułowe pytanie. W odpowiedzi, jako Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego, zdominowały Europę już przed rokiem tysięcznym. Zauważmy to odwołanie się do tradycji Rzymu, do Imperium władającego światem. Do Imperium, jako III Rzym, odwołała się też kiedyś Ruś, a później myśl tę przejęła Rosja.

Do jakich tradycji odwołały się polskie elity, tworząc I Rzeczpospolitą? Właśnie. Nie do militarnego Imperium, ale do Republiki Wolnych Obywateli, do demokratycznych Aten. I nastąpił rozkwit tego najbardziej wolnego państwa na świecie. W takim państwie chciałbym żyć.

To właśnie zawarte jest w moim projekcie konstytucji. Zawarta jest w nim również odpowiedź na powiązane pytanie: jak państwo wolnych obywateli obronić przed zakusami Imperium? Jeżeli chcemy żyć jako wolni ludzie w swoim państwie, musimy być przygotowani do jego obrony. Przygotowani pod każdym względem: mentalnym, technologicznym, fizycznym i finansowym. Ale po pierwsze, musimy odrodzić się jako wspólnota narodowa, a tylko wspólne działanie buduje wspólnotę. I o tym napiszę następnym razem.

Na koniec, ponieważ za chwilę oddam się emocjom piłkarskim, refleksja z poprzednich Mistrzostw Europy w piłce nożnej. Gdyby to głosowanie publiczności decydowało o tytule, pierwsze miejsce zajęłaby reprezentacja maleńkiej Islandii. Odniosła zresztą niemały sukces sportowy, wygrywając z rywalami piłkarsko dużo silniejszymi. Islandia rozbijała swoich przeciwników poprzez zastosowanie nowatorskiego sposobu gry – wykorzystanie jednego piłkarza dysponującego imponującym wyrzutem z autu i rosłych zawodników, ustawiających się w polu karnym przeciwnika jak do gry w rugby. Wystarczyło wcześniej wywalczyć aut. Prawie śmieszne, bo nikt wcześniej w piłkarskim świecie o czymś takim nie słyszał.

Niech to nas czegoś nauczy. Do odniesienia sukcesu w globalnym świecie potrzebne jest wydobycie i pełne wykorzystanie własnego potencjału. Tępienie własnych cech narodowych i naśladowanie przeciwnika, bez posiadania jego zdolności, prowadzi do tego, że zawsze przegramy. Nie tylko z Niemcami i nie tylko na boisku.

Jan A. Kowalski

Dlaczego napisałem własny projekt Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej / Jan A. Kowalski, „Kurier WNET” 48/2018

Potraktowałem słowa Prezydenta z powagą należną głowie państwa. Również dlatego, że obecna dawno powinna leżeć w koszu, bo zamiast sprawnego zarządzania państwem, sankcjonuje chaos.

Jan Kowalski

Konstytucja według Kowalskiego

Od maja do maja. Rok minął od deklaracji prezydenta Dudy o potrzebie zmiany konstytucji. Potraktowałem słowa Prezydenta z powagą należną głowie państwa. Również dlatego, że obecna dawno powinna leżeć w koszu, bo zamiast sprawnego zarządzania państwem, sankcjonuje chaos. Czas ten poświęciłem na przygotowanie projektu nowej konstytucji. Zatem nie śmiejcie się, tylko spróbujcie zrozumieć. Poniżej – zamysł, jaki mną kierował.

Po pierwsze, konstytucja nie jest najświętszą świętością. Zbyt długo w czasach upadku państwa, po rozbiorach i w mrokach komunizmu celebrowaliśmy Konstytucję 3 maja. Sam przecież demonstrowałem tego dnia w latach osiemdziesiątych. Ale konstytucja w normalnym państwie (niepodległym i demokratycznym) jest tylko konstrukcją prawną wyrażającą powszechną wolę wspólnoty. A zatem zgodę na to, ile chcemy państwa w państwie, jak i przez kogo ma być zarządzane, jaki gwarantujemy sobie samym zakres wolności osobistej.

Po drugie, przeczytałem kilka różnych konstytucji. Amerykańską, szwajcarską, węgierską i parę innych. I we wszystkich tych konstytucjach ich autorzy zawarli coś, co powinniśmy nazwać duchem narodu. To tego ducha, polskiego ducha, chciałem najpierw odkryć. Stąd cały cykl Zanim napiszemy nową konstytucję jest poszukiwaniem i odnajdywaniem ducha polskości. Czasem szczelnie ukrytego pod łachmanami zaborczych wpływów i nowszymi ubrankami komunizmu.

Nic zatem dziwnego, że prawdziwego ducha polskości odkryłem w I Rzeczypospolitej, a nie w gloryfikowanej w czasach komunizmu II RP, gdzie pierwszą konstytucję napisano przeciwko Piłsudskiemu, żeby nie mógł rządzić, a drugą dla niego właśnie, gdy już nie mógł rządzić. Ten duch I Rzeczypospolitej, umiłowanie wolności osobistej i jednocześnie odpowiedzialność za Ojczyznę, odrodził się przecież na naszych oczach w postaci ruchu pierwszej Solidarności.

Po trzecie, podobnie jak nasi przodkowie sprzed 500 laty, przyjąłem założenie, że Polska jest naszym wspólnym dobrem. A zatem, że nie jest to frazes w ustach polityka na użytek gawiedzi, ale fundament pod budowę państwa. Zatem konstytucja powinna być ramowym projektem tej budowli. Krótkim, zwięzłym i dokładnym. I na tyle logicznym, żeby oparte na jej założeniach państwo mogło sprawnie funkcjonować przy jednoczesnej dużej wolności obywateli i ich zaangażowaniu w sprawy publiczne.

Po czwarte, jak głosili nasi przodkowie, Polska nie rządem stoi, ale wolnością jej obywateli. To z wolności Polaków brała się siła i atrakcyjność naszego państwa.

Wbrew zamordystycznym i biurokratycznym państwom sąsiednim. Jednak po doświadczeniu I Rzeczypospolitej musimy uniknąć wad ustrojowych, które wykorzystane przez sąsiadów, doprowadziły do jej upadku. Wolność kończy się z chwilą, gdy zwycięża anarchia. A tego I Rzeczpospolita niestety nie uniknęła. Główną jej wadą było uznaniowe stanowienie podatków przez szlachtę. I dlatego w moim projekcie piszę o pieniądzach, o finansowaniu państwa. Ile dla gminy, ile dla województwa, ile na zarządzanie całym państwem.

Po piąte, chrześcijański duch wolności i odpowiedzialności tak mocno przeniknął polskość, że na dobrą sprawę nie da się polskości i chrześcijaństwa rozdzielić. I chyba nie ma takiej możliwości ani potrzeby. Z drugiej strony musimy pamiętać, że nasi bliźni, tak jak my sami, mogą błądzić do końca swojego życia. Bo mają do tego prawo dane im przez samego Boga. Dlatego, będąc nawet gorliwie wierzącymi, nie zastępujmy Pana Boga i nie nawracajmy nikogo na siłę. I nie zmuszajmy do przyjmowania naszego światopoglądu. Zamiast tego tak zaprojektujmy budowę naszego państwa, żeby tego ducha jak najpełniej wyrazić.

Po szóste, to dlatego aż dwie zasady kardynalne mówią w zasadzie o jednym. Zasada pomocniczości, czyli podstawa nauki społecznej Kościoła (katolickiego) i zasada likwidacji biurokracji wzajemnie się dopełniają. Mówią o tym samym: że wszystko, co może człowiek zrobić sam, powinien zrobić sam. A to, co go przerasta, powinno być realizowane przez najbliższe otoczenie bez ingerencji ze strony wyższych instancji.

Ale biurokracja tak przeniknęła i sparaliżowała nasze państwo i naród, że musimy ją wypalić gorącym żelazem. Po to, żeby nigdy nikomu więcej nie przyszło do głowy niewolić Polaków za ich własne pieniądze. Stąd ten zapis dodatkowy w konstytucji.

Po siódme, z powyższego wynika podział na władze i ich kompetencje. Monteskiuszowski rozdział na trzy: ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą zachowuje swą istotę tylko wtedy, jeżeli żadna z nich nie podlega drugiej w jej sferze działania. Nie mogą się przenikać, ale wzajemnie uzupełniać i współistnieć. Ale najważniejsze jest to, żeby każda z nich podlegała nam wszystkim, czyli wyborcom. Decydując o każdej w wyborach, zapewniamy zarazem ich pełną autonomiczność względem siebie. Dzięki temu żaden polityk nie zadzwoni już więcej do sędziego, chyba że z pytaniem o zdrowie. Żaden sędzia nie będzie więcej liczył na przychylność prezydenta lub posła i nie będzie się zastanawiał, jakie ważne stanowisko piastował skazany. Żaden poseł nie będzie się wtrącał w sprawy zarządzania miastem lub państwem. Wszyscy będą robić swoje – to, do czego ich wybierzemy.

Po ósme, liczby. Omówię to bardziej szczegółowo na portalu (podobnie jak kilka innych zagadnień), tu tylko zasygnalizuję. W zasadzie oprócz liczby posłów i senatorów nie powinienem pisać o liczbach w konstytucji. Zgoda, jednak jakąś wskazówkę liczbową odnośnie do liczebności administracji państwa i jego służb powinniśmy wyrazić, skażenie biurokracją biorąc pod uwagę. W sytuacji, gdy nasze obywatelskie państwo tworzone jest od dołu i od dołu finansowane naszymi własnymi pieniędzmi, uznałem za stosowne liczby te zamieścić. 4 policjantów plus 1 osoba pomocnicza w gminie do 20 000 mieszkańców na pewno wystarczy. W skali kraju będziemy mieli zatem około 10 000 policjantów gminnych (w tym 2000 personelu pomocniczego), 8 000 policjantów wojewódzkich i 800 pracowników administracyjnych. Z mojego sposobu liczenia wynika też liczba policjantów krajowych. Policja państwowa będzie liczyła 5 000 osób i 500 pracowników pomocniczych. Plus różne państwowe agencje specjalne, podobnie jak policja państwowa podległe prezydentowi, ok. 5000 osób łącznie. Zatem wszystkich policjantów łącznie z pomocnikami będzie prawie 30 000. Aż boję się, że za dużo. Dla porównania policji w II RP było 32 000 i 1 000 personelu pomocniczego. W PRL 80 000. Na początku roku 2018 liczba policjantów w Polsce to 100 000 osób i 25 000 personelu cywilnego. Dlatego, nawet jak już zniszczymy biurokrację, zapiszmy parę liczb, żeby ta hydra znowu się nie odrodziła.

Po dziewiąte, nie chwaląc się, mój projekt jest najtańszy. I nie chodzi tu tylko o koszt druku nowej konstytucji. Bez większego liczenia, co najmniej o połowę zmniejsza koszt funkcjonowania państwa przy podwojeniu jego efektywności. Liczbowo zmniejsza bardziej, ale wszystkim na państwowych posadach podwoimy pensje. Po to, żeby to najzdolniejsi z nas dobrze zarządzali naszym dobrem i nie kradli.

Po dziesiąte, dla pocieszenia wszystkich. Jeżeli jakiś paragraf przestanie się nam podobać, zawsze będziemy mogli go zmienić. Podobnie jak całą konstytucję, nad którą tyle się napracowałem. Zadowoleni?

Artykuł Jana A. Kowalskiego pt. „Konstytucja według Kowalskiego” znajduje się na s. 15 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi oraz dodatek specjalny z okazji 9 rocznicy powstania Radia WNET, czyli 44 strony dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jana A. Kowalskiego pt. „Konstytucja według Kowalskiego” na s. 15 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl

Jarubas: PSL nie potrzebuje żadnych koalicji. Najbliższe wybory samorządowe pokażą, jak duże mamy poparcie [VIDEO]

Adam Jarubas o wyborach samorządowych oraz bliskich związkach PSL z partiami liberalnymi (Nowoczesna, PO). Polityk mówił też o aferze podkarpackiej, oraz wyludnianiu się województwa świętokrzyskiego.


Marszałek województwa świętokrzyskiego na początku rozmowy skomentował protest rodziców dzieci niepełnosprawnych w Sejmie. Zdaniem naszego gościa, należy wysłuchać ich postulatów i pomóc osobom protestującym. Jednak należy zrobić to dzięki pracy w parlamencie, a nie za pomocą bezczynnych haseł, wydobywających się z ust wielu polityków partii opozycyjnych, którzy uczestnicząc w strajku, prędzej chcieli się wypromować niż wspomóc tę niezadowoloną grupę społeczną:

„PSL nie pokazywało się na tym proteście (…) Utożsamiamy się z postulatami strajkujących, ale trzeba to robić w atmosferze pracy w parlamencie. Potrzebne są tutaj systemowe rozwiązania oraz większe nakłady pieniężne ze strony państwa. Skoro stać nas na inne wydatki takie jak dodatek „300+” [wyprawka szkolna – przyp. red.] zaplanowany przez premiera Mateusza Morawieckiego”.

Adam Jarubas opowiedział również o wyborach samorządowych oraz bliskich związkach PSL z partiami liberalnymi (Nowoczesna, PO):

„PSL nie zapisuje się do żadnego bloku >>opozycji totalnej<< ani żadnej innej. Ma wybór i z niego korzysta. Najbliższe wybory pokażą, że PSL ma realne poparcie środowisk lokalnych. W Świętokrzyskim wygrywamy wybory od trzech kadencji. To ludzie nas wybierają”.

Ponadto polityk skomentował stosunek PSL do partii rządzącej:

„Jeżeli chodzi o kwestie: praworządności, Trybunału Konstytucyjnego, demokracji, wolności obywatelskich wypowiedzieliśmy się po stronie naszego rozumienia tych wartości. To okazało się w pewnej sprzeczności z większością rządową.

„Dziś nasz system jest bardzo mocno podpięty pod jeden ośrodek decyzyjny. Mnie rzeczywiście przypomina to czasy PRL” – dodał marszałek województwa świętokrzyskiego.

Adam Jarubas mówił również o aferze podkarpackiej, wyludnianiu się województwa świętokrzyskiego oraz działaniach Prawa i Sprawiedliwości w obrębie jego regionu. Czy koalicja PSL-PiS jest możliwa? Marszałek stwierdził, że obecna formacja rządząca robi wszystko, aby takiej współpracy nie było.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy.

JN

 

O upadku obyczajów i o tym, dlaczego nie lubię Konstytucji 3 maja / Felieton sobotni Jana Kowalskiego

Skutecznej zmiany konstytucji można dokonać jedynie w korzystnej sytuacji geopolitycznej i wewnętrznej. Takiej jak dziś, mając poparcie Imperium i ogromne poparcie społeczne. Ten czas mija.

Nie chodzi tu wcale o miesiąc maj. A już wcale o wielką majówkę, jaką od wielu lat obchodzę, solidaryzując się z milionami Polaków. Po kwietniowych upałach u nas na południu, mój wybór miejsca wypoczynku był oczywisty – polskie morze. 15 stopni mniej, mało ludzi i dzika plaża. Na kąpiel było jeszcze za zimno, nie jestem przecież morsem. Za to opalać się mogłem do woli, bez obawy o przegrzanie organizmu. Do czasu. Do momentu zobaczenia w Internecie tych zdjęć. Zdjęć senatora Jana Marii Jackowskiego.

To skandal, żeby w wieku lat 60 tak dobrze wyglądać! I to bez żadnego ubrania markującego niedociągnięcia figury. Popatrzyłem na swoje żałosne, o sześć lat metrykalnie młodsze ciało i postanowiłem: żadnego więcej opalania nago, o pływaniu nawet nie wspominając. Nie teraz, ale w lecie i w ogóle. Bo nawet leżąc na plaży w małej dziurce, jaką jest Białogóra, nie możesz być pewien. A może gdzieś na wydmach czai się paparazzi z aparatem i dronem? I czeka? Senatorowi Jackowskiemu zdjęcia przysporzą tylko głosów wyborczych w grupach dotąd nieosiągalnych. Mnie, Jana Kowalskiego, tylko by ośmieszyły. Dlatego w imieniu narodu apeluję do redakcji „Super Expressu”: opamiętajcie się, nie jesteście pismem dla gejów (w tym gejów naturystów)! Więcej gołych, ale bab!

Ukryłem swoje nikczemne członki w przyzwoitym ubraniu i dla odzyskania równowagi duchowej postanowiłem świętować 3 maja. Ale jak tu odzyskać równowagę, gdy trzeba świętować kolejną rocznicę upadku Polski. Nierzeczywisty masoński testament, uchwalony w warunkach zamachu stanu, który tylko przysporzył nam wrogów w całej Europie. Poza Francją, w której masoneria rozgrywała właśnie partię życia i dzięki Polsce zyskała czas. Bo wrogie jej mocarstwa rzuciły swoje siły w drugą stronę.

Na szczęście, przy okazji tej smutnej rocznicy, prezydent Duda kolejny raz przypomniał o potrzebie zmiany konstytucji obecnej i ogłosił termin ewentualnego referendum. Cieszy mnie konsekwencja Prezydenta. Martwią natomiast dwie sprawy. Pierwsza, to bardzo mgławicowe zapowiedzi pytań referendalnych i ich charakter. Upłynęło mnóstwo czasu. Wystarczająco dużo, żeby obóz prezydencki (o ile takowy istnieje) zdążył rzecz całą sprecyzować. Druga, to bardzo stonowana reakcja marszałka senatu, Stanisława Karczewskiego. Gdybym miał po niej oceniać, to referendum się nie odbędzie – senatorzy się nie zgodzą.

Nie lubię Konstytucji 3 maja, bo nie lubię porażek. A już zwłaszcza nie lubię celebrowania porażek. Co nie znaczy, że nie możemy z porażki, z upadku wyciągnąć nauki. Tak, każdą porażkę możemy przekuć w sukces. Ale najpierw musimy zrozumieć jej przyczyny. Jakie były zatem przyczyny porażki projektu pn. Konstytucja 3 maja? Po pierwsze, za późno. Czas na rzeczywistą reformę Rzeczpospolitej minął 100 lat wcześniej. Od 1700 roku rosyjskie wojska przebywały w granicach naszego państwa, a Rosja narzucała nam kolejnego władcę w rzekomo wolnej elekcji. I dyktowała uchwały sejmowe. Czas tylko w tamtych wiekach, bez internetu, płynął dużo wolniej.

Po drugie, wewnętrzny obóz przeciwników Konstytucji był bardzo silny w sejmie. Bez jego podstępnego wykluczenia z głosowania konstytucja nie zostałaby przyjęta. Mógł też liczyć na Rosję. Dla przypomnienia tylko, obóz zwolenników liczył na Prusy. A król się wahał.

Jaka zatem nauka płynie z 3 maja 1791 roku dla nas w roku 2018?

  1. Nie róbmy z konstytucji fetysza ani najświętszej świętości. Konstytucja przedstawia jedynie sposób urządzenia naszego państwa. Sposób, w jaki chcemy być w ramach jednego państwa zorganizowani i zarządzani. I to, czy chcemy być niewolnikami władzy, czy wolnymi ludźmi.
  2. Skutecznej zmiany konstytucji można dokonać jedynie w korzystnej sytuacji geopolitycznej i wewnętrznej. Takiej jak dziś, mając poparcie Imperium i ogromne poparcie społeczne. Ten czas mija.

Przyjmijmy wreszcie nową konstytucję. Napisaną w celu sprawnego zarządzania naszym państwem i dla rozwoju naszego narodu. I wprowadźmy ją w życie. Mamy na to czas teraz, zanim obóz wrogi zmianom nie podniesie głowy i nie zyska skutecznej pomocy zagranicy. Bo wtedy, to będziemy mogli napisać kolejny testament.

Jan Kowalski

Prof. Pawłowicz: To jest anarchia. Sędziowie to zamknięta kasta. Czują się bezkarni [VIDEO]

Prof. Krystyna Pawłowicz była gościem Witolda Gadowskiego. Skomentowała atmosferę w klubie PiS oraz reakcję opozycji na ostatnie zmiany w Krajowej Radzie Sądownictwa.

Gość Radia Wnet skomentowała międzynarodowe zamieszanie polityczne wokół konfliktu na linii Polska- Izrael:

„Każde nasze wystąpienie na ten temat jest źle interpretowane. Izrael histeryzuje, dlatego staramy się unikać niepotrzebnych wypowiedzi publicznych. Głos powinny zabierać osoby do tego upoważnione”.

Zdaniem prof. Pawłowicz, Żydzi są bardzo przewrażliwieni w tematach związanych z II wojną światową i nie pozwalają powiedzieć niczego, co odbiega od ich punktu widzenia.

„Każdą formę wypowiedzi odbierają jako antysemityzm. Ten temat to cienki lód i lepiej niech po tym lodzie chodzą osoby, które gruntownie znają temat, aby nie zaogniać sytuacji”- podkreśliła poseł PiS.

Krystyna Pawłowicz skomentowała również sytuację w Krajowej Radzie Sądownictwa.

Nowelizacja ustawy o KRS, która weszła w życie w styczniu b.r., zakłada, że to sejm będzie mógł wybierać sędziów – członków KRS na czteroletnią kadencję. Dotychczas wybierały ich środowiska sędziowskie. Sejmowa Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka ustaliła wczoraj listę 15 sędziów-kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa. PiS wskazało dziewięciu kandydatów, a sześciu klub Kukiz’15.

Wczorajsze głosowanie wywołało wiele negatywnych reakcji ze strony środowisk przeciwnych reformom w KRS-ie. Krajowa Rada Sądownictwa nie uznaje wybranych sędziów.

„Ostatnie działania KRS pokazały bardzo jaskrawe łamanie konstytucji, a nawet łamanie prawa. Jak można popierać akcje ludzi, którzy zastraszają i terroryzują swoich kolegów za to, że ci biorą udział w reformowaniu wymiaru sprawiedliwości? Te wszystkie działania są karalne i sędziowie nie zdają sobie sprawy, jak bardzo pogorszyli swoją pozycję w opinii publicznej”- podkreśliła prof. Pawłowicz.

Zdaniem gościa Radia WNET, to wszystko pokazuje, jak sędziowie KRS się zaplątali. „Czują się bezkarni i nie uznają Trybunału Konstytucyjnego, to jest anarchia, ale walka o wymiar sprawiedliwości dopiero się rozpoczęła” – podkreśliła.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

jn