Mieczysław Jurek z NSZZ „Solidarność”: To święto Solidarności i powinno być to uszanowane przez wszystkich

Dzień 63. z 80 / Poranek Wnet – W Szczecinie bardzo to przeżyliśmy, bo upadłość pierwszej stoczni Porta Holding obniżyła potencjał tego miasta o ponad 40 procent – powiedział związkowiec.

[related id=36035]- W Szczecinie mamy podpisane porozumienie i z góry wiadomo, że organizatorem uroczystości 30 sierpnia, 13 i 17 grudnia jest Solidarność – powiedział Mieczysław Jurek, pytany o problemy gdańskiej Solidarności, bowiem w tym roku prezydent tego miasta powierzył organizowanie uroczystości upamiętniających podpisanie porozumień sierpniowych Komitetowi Obrony Demokracji.

– To jest święto Solidarności i powinno to być uszanowane przez wszystkich, my nie zabraniamy nikomu obecności pod bramą Stoczni – powiedział Jurek. Zaapelował o godne uczestniczenie w uroczystościach, bo jest to dla działaczy „takie święte miejsce związane i z rokiem ’70 i ’80”.

[related id=35788]- Jeżeli ktoś nie wie, po co tam przychodzi, to nie powinien tam przychodzić – powiedział związkowiec, dla którego jest to „miejsce uświęcone krwią polskich robotników”.

Mieczysław Jurek cieszy się ze zmian, jakie zachodzą ostatnio, bowiem „za poprzedniej ekipy przemysł stoczniowy był likwidowany”. Jego zdaniem nic się nie uda, gdy nie będzie sprzyjającej polityki rządu.

– W Szczecinie bardzo to przeżyliśmy, bo upadłość pierwszej stoczni Porta Holding obniżyła potencjał tego miasta o ponad 40 procent, druga upadłość obniżyła potencjał o kolejne 18 procent- powiedział Jurek. Uważa, że spowodowane tym straty będą odrabiane jeszcze latami. Ma nadzieję, że trend został już trwale odwrócony, bo „życie na teren stoczni wraca”. Zaznaczył przy tym, że działania aktualnej ekipy rządzącej nie spowodują, że zostanie przywrócony stan sprzed upadku Porta Holding, ale jest nadzieja na realny powrót przemysłu stoczniowego do Szczecina.

– Cały czas mieliśmy nadzieję na odrodzenie przemysłu stoczniowego i od razu, w przeciwieństwie do Gdyni, pilnowaliśmy, aby nie doszło do nadmiernego rozdrobnienia terenów postoczniowych – powiedział związkowiec. – Myśmy nigdy nie poddali się atmosferze, że stoczni nie będzie. Solidarność stoczniowa nadal działa, mimo że formalnie zakładu o tej nazwie nie ma.

Mieczysław Jurek zdaje sobie sprawę, że mimo tych wszystkich nadziei stocznia szczecińska nie będzie funkcjonowała w taki sposób, w jaki działała uprzednio, bo dopiero przemysł odradza się i stocznia działać będzie na zasadzie podwykonawcy. Główną rolę będzie tu odgrywać Szczeciński Park Przemysłowy, a ewentualne wykonanie już jednostek pływających odbywać się będzie na pochylni Wulkan. Jego zdaniem stocznia w Szczecinie została zdewastowana i obecnie, mimo wielu zabiegów, jest na etapie odtwarzania tego, co w niej funkcjonowało, a to jest „trudniejsze niż wybudowanie tego typu zakładu na nowo”.

– Droga jest trudna, ambitna, ale do wykonania – powiedział na zakończenie Mieczysław Jurek.

MoRo

[related id=35752]Mieczysław Jurek, ur. 22 XII 1954 w Stargardzie Szczecińskim. Od IX 1980 w NSZZ „Solidarność”. Po 13 XII 1981 kolporter ulotek i prasy podziemnej, wielokrotnie zatrzymywany i przesłuchiwany przez SB. W 1989 członek MKO w Szczecinie, współorganizator „S” w Podregionie Pyrzyce (obecnie Oddział ZR Pomorze Zachodnie w Pyrzycach). Od 1989 delegat na WZD Regionu Pomorze Zachodnie. 1989-1995 członek Prezydium Okręgowej Sekcji Kolejarzy, członek Krajowej Sekcji Kolejarzy, 1989-1994 przewodniczący KZ przy PKP Węzeł Pyrzyce. Od 1990 członek ZR Pomorze Zachodnie, delegat na KZD, 1995-1998 członek Krajowej Komisji Rewizyjnej. Od 1998 przewodniczący ZR Pomorze Zachodnie, członek Komisji Krajowej.

29.08 / W 80 dni dookoła Polski / Dzień 63. / Poranek Wnet z wieży widokowej katedry św. Jakuba Apostoła w Szczecinie

Szczecin to miasto, które wielu błędnie kojarzy się z nadmorską plażą. Podczas naszej podróży ponownie odwiedzamy to przygraniczne miasto, aby rozmawiać o tym, co dotyczy jego mieszkańców.

 

Goście audycji:

Mieczysław Jurek – przewodniczący Zarządu Regionu NSZZ „Solidarność” Pomorza Zachodniego;

Dr Marek Chabior – klimatolog, Klub Gazety Polskiej;

Dr hab. Krzysztof Kowalczyk – historyk i politolog;

Grzegorz Czarnecki – Regionalny Ośrodek Debaty Międzynarodowej w Szczecinie;

Prof. Grzegorz Karwasz – kierownik Zakładu Dydaktyki Fizyki na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu;

Dr Wojciech Lizak – historyk;

Sławomir Ozdyk – ekspert ds. bezpieczeństwa;

Dr Lidia Błaszczyk – biolog, Zakład Anatomii Zwierząt na Wydziale Biotechnologii i Hodowli Zwierząt Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologii w Szczecinie;

Wojciech Jankowski – dziennikarz Radia Wnet;

Ks. prałat Dariusz Knapik – duchowny.


Prowadzący: Aleksander Wierzejski

Realizator: Andrzej Gumbrycht

Wydawca: Jan Brewczyński

Wydawca techniczny: Konrad Tomaszewski


 

Część pierwsza:

Dr Marek Chabior o działaniu Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Mówił również o nacisku Klubu Gazety Polskiej na władze miejskie. Organizacja pragnie bowiem zmienić nazwy ulic, noszących imiona komunistów.

Prof. Grzegorz Karwasz mówił o budowie reaktorów termojądrowych w Polsce. Stwierdził, że nasz kraj powinien zbudować taki typ elektrowni, który jest w stanie zapewnić nam energię na najbliższe 2000-3000 lat.

Reaktor ten kosztować będzie „na początek” 13 miliardów euro, co profesor skomentował mówiąc: – Musimy prowadzić pracę w tym kierunku. Energii jądrowej starczy, jak powiem, że starczy na zawsze, to będzie nieprawda, ale starczy na dwa tysiące lat, może trzy tysiące lat.

 

Część druga:

Dr Wojciech Lizak o reformie Krajowej Rady Sądownictwa, która według gościa, reprezentowała tylko niewielką część społeczeństwa.

– Władza sądowa wbrew woli ustawodawcy i wbrew tradycji europejskiej uszła spod demokratycznej kontroli. Stała się osobnym pionem niezależnym od nikogo i praktycznie rzecz biorąc zaczęła reprezentować swoje interesy plus interesy wąskich grup społecznych, które można nazwać oligarchią.

Sławomir Ozdyk powiedział, że nasz kraj w relacjach z Niemcami powinien być agresywniejszy.

Dr Lidia Błaszczyk o szczecińskich fermach produkujących naturalne futra.

 

Część trzecia:

Serwis informacyjny Radia Warszawa.

 

Część czwarta:

Mieczysław Jurek mówił na temat obchodów tegorocznej rocznicy „porozumień sierpniowych”, który odbędzie się 31 sierpnia w Gdańsku. W związku z tym wydarzeniem zaistniał spór na linii „Solidarność”-Komitet Obrony Demokracji. Konflikt polega na prymacie organizacji upamiętniającej rocznicy – KOD rości sobie do tego prawo. Ponadto Mieczysław Jurek opowiedział o działaniu przemysłu stoczniowego w Szczecinie.

-To jest święto Solidarności i powinno to być uszanowane przez wszystkich, my nie zabraniamy nikomu obecności pod bramą Stoczni – powiedział Jurek. Zaapelował o godne uczestniczenie w uroczystościach, bo jest to dla działaczy „takie święte miejsce związane i z rokiem 70-tym i 80-tym”. -Jeżeli ktoś nie wie po co tam przychodzi to nie powinien tam przychodzić – powiedział związkowiec, dla którego to „miejsce uświęcone krwią polskich robotników”.

 

 

Część piąta:

Wojciech Jankowski będący w Sewastopolu na Krymie opowiedział o ukraińskim dziennikarzu, który po opublikowaniu kontrowersyjnego artykułu, został aresztowany przez rosyjskie władze na półwyspie.

Mykoła Semena nie ma wątpliwości, że jego proces jest kolejną sądową sprawą polityczną na Krymie. Żegnając się ze mną powiedział, że nie wie, jak potoczą się jego sprawy, może pójdzie do więzienia. Zaznaczył, że za większe drobnostki osądzano ludzi w Rosji, na przykład za tzw. reposty, udostępnienia cudzej publikacji w mediach społecznościowych. W takim wypadku, mówi, że przynajmniej wiedziałby za co poszedłby do więzienia. „jestem patriotą Ukrainy i wyraziłem swoją opinię” – zakończył.

Dr hab. Krzysztof Kowalczyk o Gryfitach, książętach słowiańskich, zamieszkujących ziemie zachodniopomorskie do XVII w. Mówił także o zyskiwaniu na znaczeniu Szczecina oraz relacji z sąsiadującymi Niemcami.

 

Część szósta:

Grzegorz Czarnecki o opozycji wobec rządu w Szczecinie.

Ks. prałat Dariusz Knapik o wahadle Foucaulta i wpływie Kościoła katolickiego w rozwój nauki.

 


Posłuchaj całego Poranka Wnet:

Tadeusz Pióro: Sanok nigdy nie będzie miastem przemysłowym. Jest to miasto kultury, turystyki i sportu [VIDEO]

Dzień 62. z 80 / Sanok/ Poranek WNET – O charakterze Sanoka, nowych inwestycjach miasta, zauważalnej zmianie postępowania rządu w stosunku do wschodniej ściany Polski i o Muzeum Historycznym w Sanoku.

W dzisiejszym Poranku na Zamku Królewskim w Sanoku Tomasz Wybranowski i Łukasz Jankowski rozmawiali z burmistrzem miasta Tadeuszem Pióro.

Sanok jest pięknym miastem – to miasto kultury, turystyki i sportu, do którego zjeżdża coraz więcej turystów, także dzięki rodzinie Beksińskich.

Nie jest to miasto typowo przemysłowe, jednak jest siedzibą wielu rozwijających się firm, takich jak np. Autosan, który nie tylko został odratowany, ale też otrzymuje coraz więcej nowych zamówień; „pomału jest nawet dostrzegalny problem ze znalezieniem pracowników”. Stopa bezrobocia w mieście wynosi zaledwie 5 procent. Największą bolączką regionu są jednak niskie płace, najczęściej wysokości krajowej płacy minimalnej. Burmistrz Sanoka wyraził nadzieję, że mimo to wyjeżdżający dziś za pracą młodzi ludzie wkrótce, gdy poprawią się warunki zatrudnienia, będą powracać w te strony.

W Sanoku powstają nowe inwestycje – obecnie buduje się Centrum Rehabilitacji i Sportu, pierwsze w całym województwie podkarpackim. Kolejną ważną inwestycją jest budowa najnowocześniejszego więzienia w Polsce. Obiekt zamknięty, poza miastem, będzie wyposażony w hale przemysłowe.

– To są skazani, ale równocześnie też pracownicy. Połowa odsiadujących wyroki będzie pracowała w halach przemysłowych, a 50 procent dofinansowania do płac będzie dawało Ministerstwo Sprawiedliwości – powiedział burmistrz Sanoka.

Nowy kompleks pozwoli na likwidację aresztu śledczego w centrum miasta. Budynek zostanie przekazany miastu, a władze zdecydują o jego zagospodarowaniu. [related id=35589]

Według Tadeusza Pióro z nastaniem nowej władzy zmieniło się zauważalnie podejście rządu do „wschodniej ściany” Polski. Nowe środki przekazane do Sanoka i terenów ościennych pozwalają na rozwój infrastruktury drogowej. Dzisiaj odbędzie się uroczysta inauguracja budowy obwodnicy Sanoka. Inwestycja jest wyczekiwana nie tylko przez mieszkańców, ale też turystów odwiedzających Sanok czy zmierzających w Bieszczady.

Pomoc parlamentarzystów i marszałka wojewódzkiego przyspiesza rozwój miasta. Sejmik wojewódzki przekazał 18 mln zł na drogę łączącą Rondo Beksińskiego z planowaną obwodnicą. Gdyby burmistrz musiał przekazać na ten cel kwotę z budżetu, to obecnych inwestycji, takich jak Centrum Rehabilitacji i Sportu, dworzec multimedialny, autobusy niskoemisyjne, remonty dróg, nigdy by nie było.

Na koniec rozmowy burmistrz podkreślił, że podlegające pod powiat Muzeum Historyczne w Sanoku jest wyjątkowym miejscem. Sytuacja finansowa samorządu jest trudna, dlatego finansowanie muzeum wspomaga urząd marszałkowski i burmistrz Sanoka. W muzeum znajduje się cała spuścizna Beksińskiego, a także – największy w Europie – ikonostas. Jak zaznaczył Tadeusz Pióro, muzeum powinno być obiektem centralnym, a przynajmniej wojewódzkim.

Całej audycji można posłuchać tutaj. Wywiad z Tadeuszem Pióro w części piątej.

MW

 

Wiesław Banach, dyrektor Muzeum Historycznego w Sanoku, o „mitycznym” mieście Beksińskich: „Atlantyda utracona”

Dzień 62. z 80/Sanok Ta „sprawa do omówienia” to była kwestia testamentu i był to dla mnie niesłychanie trudny moment – wyznał Banach, któremu Zdzisław Beksiński chciał przekazać całą swoją spuściznę.

Miasto Grzegorza z Sanoka, Jerzego Harasimowicza i jednego z największych polskich malarzy i grafików Zdzisława Beksińskiego. Wiesław Banach przyznał, że na popularyzację twórczości Beksińskiego, a co za tym idzie również Sanoka i Muzeum Historycznego, wpłynął zarówno film „Ostatnia taka rodzina”, jak i książka Magdaleny Grzebałkowskiej „Beksińscy. Portret podwójny”.

– Mamy tutaj widzów, którzy już czytali książkę, widzieli film i specjalnie nie kochają muzeów ani  nie chodzą na wystawy, ale przyjechali tutaj skonfrontować to, co zobaczyli, i nagle okazuje się, że ci niewrażliwi na sztukę ludzie wychodzą poruszeni z tego muzeum, jacyś inni – powiedział dyrektor muzeum. Przyznał, że na grobowcu rodziny Beksińskich cały czas stoją kwiaty i płoną znicze, jest też w Sanoku ścieżka „Śladami Beksińskich”.

fot.By Silar – Praca własna, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=23827313
Grafika komputerowa z okresu 2000-2005

– Będąc w Sanoku, trzeba być tutaj, na zamku, wchłonąć atmosferę tego miasta, przejść się jego ulicami – zwrócił uwagę Wiesław Banach, przypominając, że dla Tomasza Beksińskiego Sanok był miastem mitycznym, to „była Atlantyda, którą utracił, przenosząc się na studia”.

– Zdzisław Beksiński mówił, że natura go nie obchodzi, krajobraz go nie obchodzi. On tutaj trochę grał – ocenił Banach i przypomniał, że malarz jako młody człowiek, zjeździł te tereny, zjeździł Bieszczady. Wspominając swoją pierwszą wizytę u Beksińskiego po jego przeprowadzce do Warszawy, w okresie, kiedy budowano metro, powiedział, że sławny malarz zachwycał się, że u niego w mieszkaniu słychać „tylko traktory i młoty pneumatyczne, i jest to wspaniała muzyka”.

– Gdy Zdzisław zostaje już sam po śmierci żony Zosi, przeuroczej zresztą osoby, i potem po tragicznym samobójstwie Tomka, właściwie zdaje sobie sprawę, że jego miejsce docelowe, w którym powinien zostać, to Sanok – stwierdził Banach. Wspominał „wieczorny telefon” od Beksińskiego – malarz chciał, aby przyjechał jak najszybciej do niego do Warszawy, „bo ma sprawę do omówienia”.

– Ta „sprawa do omówienia” to była kwestia testamentu i był to dla mnie niesłychanie trudny moment – wyznaje Wiesław Banach, któremu Zdzisław Beksiński chciał przekazać całą swoją spuściznę. – Panie Zdzisławie, to jest niemożliwe, mówiłem, muzeum – zgoda, ale nie mnie. Na to Beksiński: „Wie pan, jak to jest, dziś pan jest dyrektorem, a jutro już nie, a potem te wszystkie obrazy spleśnieją gdzieś w magazynie w piwnicy”.

Podczas tej niełatwej rozmowy Banachowi udało się przekonać Beksińskiego, że dla Sanoka będzie on zawsze bardzo ważnym twórcą, w wyniku czego artysta zdecydował się przekazać swój dorobek Muzeum Miasta Sanoka. Rozmowa ta była dla Banacha zaskakująca, miał wrażenie, że Beksiński ma jeszcze przed sobą co najmniej 20 lat życia, a „jednocześnie zdawałem sobie sprawę z tego, że jest w wieku, w którym może się coś wydarzyć. I nagle obarcza mnie tym wszystkim”.

[related id=35589]W Muzeum Historycznym w Sanoku, na dziedzińcu po lewej stronie, można przeczytać lakoniczne jedno zdanie opatrzone zamaszystym podpisem: „W wypadku mojej śmierci wszystko przekazuję Muzeum Historycznemu w Sanoku. Zdzisław Beksiński”.

Dyrektor Banach wspomniał, że lakoniczność nie była jednak mocną stroną Beksińskiego, często zasypywał swoich słuchaczy tysiącem anegdot. Z drugiej strony prawdopodobnie po spotkaniu odnotowałby w swoim dzienniku , że „znowu go wyciągnęli i coś od niego chcieli”.

– Ta jego klatka blokowa to było wszystko, co wystarczało mu do życia – podkreśla Banach. Jego zdaniem to, co jeszcze interesowało sławnego artystę, to były sklepy komputerowe z różnego typu gadżetami. Przyznał, że Beksiński, siedząc cały czas w swoim mieszkaniu, „czuł się niczym faraon w piramidzie”.

Dyskomfortem były dla niego wyjazdy do Sanoka w kolejne rocznice śmierci jego żony. W listach do Banacha, a także w opublikowanych dziennikach stwierdził wręcz: „Jak ja nienawidzę tej jazdy”.

By Lowdown – Praca własna, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=20237137

Zdzisław Beksiński (ur. 24 lutego 1929 w Sanoku, zm. 21 lutego 2005 w Warszawie) – polski inżynier, malarz, rzeźbiarz, fotograf, rysownik i artysta posługujący się też grafiką komputerową. W 1952 roku ukończył studia na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej. Po studiach przez kilka lat pracował w studiu projektowym Fabryki Wagonów w Sanoku. Jego żoną była Zofia Stankiewicz, z którą miał syna Tomasza. Żona artysty zapadła na chorobę, w wyniku której zmarła 22 września 1998. Ich syn popełnił samobójstwo rok później, 24 grudnia 1999 roku. Zdzisław Beksiński początkowo zajmował się fotografią artystyczną i rysunkiem, a następnie malarstwem i rzeźbą. Pierwszym poważnym sukcesem artystycznym Beksińskiego była wystawa zorganizowana w Warszawie w 1964 roku przez znanego krytyka Janusza Boguckiego. Artysta nigdy nie nadawał tytułów swoim obrazom. Uważał je za swoją subiektywną wizję świata. W latach 70. i 80. stał się popularny zarówno w kraju, jak i za granicą. Jego obrazy pokazywane były w prestiżowych galeriach na całym świecie, m.in. we Włoszech, Niemczech, Francji, Belgii. Artysta jako jedyny Europejczyk miał stałą ekspozycję w muzeum sztuki w japońskiej Osace. Zdzisław Beksiński został zamordowany w swoim mieszkaniu w Warszawie przy ulicy Sonaty 6/314 w nocy z 21 na 22 lutego 2005 roku, na kilka dni przed swymi 76. urodzinami. Artysta cały swój dorobek artystyczny zapisał w testamencie sanockiemu Muzeum Historycznemu. Muzeum posiada największy zbiór dzieł artysty – około 300 obrazów, reliefów, rzeźb, rysunków i grafik, powstałych w latach 1954-2002.

MoRo, MS

Jarosław Sellin: „Tęsknię do sytuacji, w której mógłbym rozmawiać z politykami opozycji merytorycznie i programowo”

Dzień 62. z 80 / Sanok – Od dwóch lat cierpimy na brak merytorycznej opozycji, która przedstawiałby Polakom alternatywę programową wobec rządów mojej partii – stwierdził wiceminister kultury.

– Istnieje cały czas problem niedofinansowania mediów publicznych w Polsce, bo abonament jest w dużej mierze martwy – powiedział wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego. Stwierdził, że jest on niepłacony przez obywateli, którzy ” już do tego przyzwyczaili się”, bo uiszcza go zaledwie kilkanaście procent gospodarstw domowych. Poinformował, że ministerstwo pracuje już nad nowym rozwiązaniem ze względu na brak skuteczności dotychczasowego sposobu ściągania tej opłaty. Jego zdaniem media publiczne w większości powinny być utrzymywane z abonamentu, a tylko w niewielkiej części z komercji i reklam.

– Dzisiaj jest dokładnie odwrotnie, zwłaszcza jeśli chodzi o telewizję publiczną – powiedział Sellin.

 – Od dwóch lat cierpimy na brak merytorycznej opozycji, która przedstawiałby Polakom alternatywę programową wobec rządów mojej partii – stwierdził wiceminister. – Ta opozycja skupia się tylko i wyłącznie na negacji, na rywalizowaniu między sobą, kto jest silniejszym antypisowcem.

Jego zdaniem PO, Nowoczesna, KOD, Obywatele RP prześcigają się jedynie w radykalizacji, co jest drogą donikąd, a co potwierdzają sondaże. Polacy są „poważnym narodem i oczekują od polityków poważnych ofert programowych”.

– Tęsknię do sytuacji, w której mógłbym rozmawiać z politykami opozycji merytorycznie i programowo – wyznał polityk PiS. Skrytykował pomysły PO odnośnie likwidacji wojewodów ze względu chociażby na takie sytuacje jak katastrofy, z jakimi mieliśmy do czynienia ostatnio z powodu nawałnic i wichur. Podobnie odniósł się do pomysłu likwidacji IPN-u, co nazwał „powrotem do amnezji historycznej”.

– Likwidacja CBA, czyli hulaj dusza piekła nie ma, vatowcy znowu będą mogli robić to, co robili do tej pory – punktował Sellin kolejne pozycje w programie PO, z którego poza ww. konkretami nie da się nic zapamiętać.

Przyznał, że manifestacji opozycji zgłoszonych do władz, które były chronione i odbywały się w asyście służb państwowych, było kilka tysięcy.

– Gdy nasi oponenci z PO rządzili, to były armatki wodne, karabiny gładkolufowe, rozpędzanie manifestacji 11 listopada, strzelanie do górników itp. rzeczy – przypomniał Selin zachowanie służb podległych państwu podczas manifestacji opozycji w trakcie rządów koalicji PO-PSL. Podkreślił, że aktualnie demokracja nie jest zagrożona, bowiem PiS jest wyczulony na to, aby Polacy mogli swobodnie wyrażać swoje poglądy.

Marzeniem Sellina jest, aby Polacy w 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości, w trakcie przeżywania obchodów okrągłej rocznicy naszych sukcesów historycznych, odbudowali – mimo podziałów politycznych – jakiś element wspólnoty narodowej.

MoRo

Korespondencja z Krymu / Tatar krymski Serwer Karametow: Jesteśmy rdzennym narodem Krymu! Nie powinniśmy się bać!

W sierpniu tego roku Serwer Karametow wyszedł protestować z plakatem „Putin. Nasze dzieci to nie terroryści”. Otrzymał za to 10 dni aresztu, mimo że ma 76 lat i cierpi na chorobę Parkinsona.

Serwer Karametow jest przykładem dla młodych Tatarów. Brał udział w protestach już w 1969 roku. W 1987 roku był z innymi Tatarami w Moskwie na placu Czerwonym. Pojechał również na Majdan.

– Jesteśmy rdzennym narodem Krymu – mówił 76-letni aktywista. – Nie powinniśmy się bać, czemu mielibyśmy się bać? W czasach sowieckich nieraz jeździliśmy na protesty do Moskwy.

Serwer Karametow wyszedł na protest z plakatem „Putin. Nasze dzieci to nie terroryści” w obronie Achmeta Czijgoza 8 sierpnia. Został zatrzymany i skazany 10 sierpnia na 10 dni aresztu i mandat w wysokości 10 tysięcy rubli (otrzymuje emeryturę 8900 rubli) za naruszenie porządku jednoosobowych protestów i przeciwstawienie się funkcjonariuszom policji.

Po ogłoszeniu wyroku społeczność tatarska zapłaciła 10 tysięcy rubli. Istnieje organizacja Krymska Solidarność, która zbiera pieniądze na aktywistów krymskich. Kilku Tatarów zadzwoniło z informacją, że biorą na siebie karę Karametowa. Aresztowanie Serwera Karametowa wywołało inne jednoosobowe protesty Tatarów na Krymie.

Aktywista faktycznie spędził w areszcie 12 dni. Powinien był znajdować się w areszcie do 17 sierpnia, tymczasem wyszedł 19 sierpnia. Wypuszczono go nocą i wywieziono bez pieniędzy na dworzec autobusowy, pomimo że pod gmachem sądu czekali na Karametowa Tatarzy. Wcześniej adwokatom zapowiedziano, że Karametow zostanie wypuszczony przed gmachem sądu na ul. Pawlenki w Symferopolu. Karametowa odnaleziono dopiero, gdy włączył oddany mu na dworcu telefon.

Serwer Karametow jest aktywistą od 1966 roku. Już w 1969 roku brał udział w proteście w obronie prześladowanego Tatara, został posadzony wówczas na 15 dni. W rocznicę deportacji Tatarów, 18 maja, również wyszedł na protest w Symferopolu. Zatrzymano go wówczas na trzy godziny.

– Już dziesiątki ludzi posadzili na podstawie artykułu o terroryzmie, a terroryzmu u nas w ogóle nie ma. My nie dopuszczaliśmy się aktów terroryzmu i nie będziemy tego robić. Jesteśmy tak małym narodem. W 1863 roku nas było 16 milionów. Rosjanie nas wypychali z Krymu. Do Turcji wyjechało siedem milionów – uzasadniał swoje działanie Karametow. – Dlatego myślałem, jak chronić nasz naród. Wszyscy się boją, nikt nie wychodzi z protestem na ulicę. Jednemu człowiekowi z Sewastopola dali siedem lat, drugiemu 15, a w domu u nich niczego nie znaleźli, ani papierów, ani broni.

Jedyna rzecz, której boi się Serwer Karametow, to kolejne deportacje dzieci Tatarów krymskich. Przypomina, że w 2014 roku w trakcie aneksji Rosjanie dzielili się już tatarskimi domami. Karametow zawsze przy sobie ma na wypadek spontanicznego protestu flagę krymsko-tatarską.

Serwer Karametow wrócił na Krym do rejonu leninowskiego już w 1968 roku, jako jeden z pierwszych Tatarów. Miał wówczas 27 lat. Wedle słów Karametowa było wówczas tylko 10 rodzin tatarskich na Krymie. Po powrocie pracował jako pasterz w kołchozie, żona pracowała przy dojarce. Serwer Karametow mieszka w Starym Krymie, 90 km od Symferopola.

Wojciech Jankowski z Krymu

 

28.08 / W 80 dni dookoła Polski / Dzień 62. / Poranek Wnet na Zamku Królewskim w Sanoku

Jak naprawdę wygląda sytuacja w Autosanie, kto stał za nagonką na sanockiego producenta autobusów? O tym między innymi rozmawialiśmy w poniedziałkowym Poranku Wnet.

Jarosław Sellin – wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego;

Tadeusz Pióro – burmistrz miasta Sanok;

Michał Stachura – prezes zarządu Autosan sp. z o.o.;

Ewa Latusek – przewodnicząca „Solidarności” w Autosanie sp. z o.o.;

Wiesław Banach – dyrektor muzeum historycznego w Sanoku;

Tadeusz Rek – kajakarz, mistrz świata w kajakarstwie;

Piotr Wojnarowski – działacz sportowy i społeczny;

Maciej Patronik – reżyser, aktor, scenarzysta;

Zbigniew Hatłas – działacz Kukiz’15 w Sanoku;

Sławomir Ornat – dziennikarz muzyczny.


Prowadzący: Tomasz Wybranowski

Wydawca: Łukasz Jankowski

Realizator: Konrad Abramowicz

Wydawca techniczny: Konrad Tomaszewski


 

Część pierwsza:

Wiesław Banach mówił o tym, jak film „Ostatnia rodzina” w reżyserii Jana P. Matuszyńskiego oraz książka „Beksińscy. Portret podwójny” autorstwa Magdaleny Grzebałkowskiej pomogły w promocji Sanoka, skąd pochodził surrealistyczny malarz Zbigniew Beksiński. Opowiadał również historie związane z życiem artysty. Był on bowiem jego bliskim znajomym.

-Gdy Zdzisław zostaje już sam po śmierci żony Zosi, przeuroczej zresztą osoby i potem po  tragicznym samobójstwie Tomka właściwie zdaje sobie sprawę, że jego miejsce docelowe, w którym powinien zostać to Sanok – powiedział Banach. Wspominał „wieczorny telefon” Beksińskiego do niego, gdy malarz chce, aby przyjechał jak najszybciej do niego do Warszawy”bo ma sprawę do omówienia”. -Ta „sprawa do omówienia” to była kwestia testamentu i był to dla mnie niesłychanie trudny moment – wyznaje Banach, któremu Zdzisław Beksiński chciał przekazać całą swoją spuściznę. – Panie Zdzisławie to jest niemożliwe, mówiłem, Muzeum zgoda, ale nie mnie. Na to Beksiński „wie Pan jak to jest, dziś pan jest dyrektorem, a jutro już nie, a potem te wszystkie obrazy spleśnieją gdzieś w magazynie w piwnicy”.

Zbigniew Hatłas o próbie zaangażowania mieszkańców Sanoka do zainteresowania się życiem społeczno-kulturalnym miasta.

 

Część druga:

Wojciech Jankowski opowiadał o aresztowaniu Serwera Karametowa, Tatara, który 8 sierpnia protestował przed gmachem jednego z krymskich sądów. Powodem jego sprzeciwu wobec krymskich władz jest walka na rzecz Tatarów mieszkających na półwyspie.

W sierpniu tego roku Serwer Karametow wyszedł protestować z plakatem „Putin. Nasze dzieci to nie terroryści”. Otrzymał za to 10 dni aresztu, mimo że ma 76 lat i cierpi na chorobę Parkinsona.

 

Część trzecia:

Sławomir Ornat o muzyce rockowej na Podkarpaciu, w szczególności o grupie Steel Velvet.

Maciej Patronik opowiedział o swoim najnowszym projekcie. Zamierza zekranizować kilka sztuk dramaturga Andrzeja Stasiuka

 

Część czwarta:

Serwis informacyjny Radia Warszawa.

 

Część piąta:

Tadeusz Pióro o gospodarce, kulturze i sporcie  w Sanoku oraz o budowie najnowocześniejszego więzienia w Polsce.

To są skazani, ale równocześnie też pracownicy. Połowa odsiadujących wyroki będzie pracowała w halach przemysłowych, a 50 procent dofinansowania do płac będzie dawało Ministerstwo Sprawiedliwości – powiedział burmistrz Sanoka.

 

Część szósta:

Jarosław Sellin opowiadał m.in. o braku konstruktywnej postawy po stronie opozycji oraz o planowanych przez rząd zmianach przepisów o finansowaniu mediów publicznych

 – Od dwóch lat cierpimy na brak merytorycznej opozycji, która przedstawiałby Polakom alternatywę programową wobec rządów mojej partii – stwierdził Sellin. – Ta opozycja skupia się tylko i wyłącznie na negacji, na rywalizowaniu między sobą kto jest silniejszym antyPiS-em.

 

Część siódma:

Ewa Latusek i Michał Stachura o kontrowersyjnym przetargu na autobusy dla wojska. Autosan stracił szansę na zdobycie zamówienia od armii wartego prawie 30 milionów złotych, bo ofertę w przetargu na autobusy złożono 20 minut po czasie. Prezes zarządu mówił również o przyszłości Autosanu i o koncepcji budowy autobusów elektrycznych.

Prezes Autosanu ma swoje zdanie na temat przyczyn spóźnienia złożenia oferty w przetargu. Uważa, że nie było tutaj przypadku. – Dyrektor, który od 17 lat uczestniczy w przetargach, nie mógł się spóźnić o 20 minut – powiedział.

Piotr Wojnarowski o realizacji projektów sportowych w Sanoku.

 


Posłuchaj całego Poranka Wnet!

„Dobra zmiana” jest realizowana pomalutku, małymi kroczkami – ale to nie jest powód do narzekania, tylko do aktywności

Dzień 59. z 80/ Gryfice/ Poranek WNET – Robicie rzeczy, które budują i świadomość narodową, i poczucie wspólnoty, i więzi międzyludzkie – mówił do swoich gości, polityków z Gryfic, gospodarz Poranka.

Gośćmi Aleksandra Wierzejskiego w piątkowym Poranku Wnet w Gryficach byli Leszek Droździel – zastępca dyrektora gabinetu szefa Kancelarii Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, i Grzegorz Burcza – radny Gryfic, jedyny przedstawiciel PiS w radzie powiatu Gryfice.

Gryfice otrzymały prawa miejskie w 1262 roku – są więc dużo starsze od Warszawy – zaznaczyli na początku rozmowy goście radia.

Co dzieje się w Gryficach od czasu „dobrej zmiany? – zagaił rozmowę nasz dziennikarz.

– „Dobra zmiana” jest realizowana pomalutku, małymi kroczkami – zmiany czasem są okupione sprawami w sądzie, ale to nie jest powód do narzekania, wręcz przeciwnie – do jeszcze bardziej aktywnej pracy – powiedział Grzegorz Burcza.

– Robicie rzeczy, które budują i świadomość narodową, i poczucie wspólnoty, i więzi międzyludzkie – kontynuował Aleksander Wierzejski.

– Właśnie tak się dzieje – jak 10 lat temu zakładałem Stowarzyszenie Przyjaciół Gryfic, naszym celem było, żeby pokazać, czy nauczyć władze, że święta narodowe obchodzimy w dniu, kiedy te święta narodowe są – nie 9 czy 12 listopada, ale dokładnie 11 listopada, 3 maja, a nie np. 2 maja – święto konstytucji itd. To wydaje się zaskakujące, jednak wcześniej obchodzono te święta w godzinach i dniach pracy, tak żeby nie robić urzędnikom państwowym kłopotu, nie zważając na daty. Dzisiaj staramy się wypełniać tę niszę – niszę patriotyczną, edukacyjną, organizujemy Biegi Niepodległości, Tropem Wilczym czy też ostatnio Marsze Dla Życia i Rodziny. Z każdym rokiem przybywa uczestników – podkreślił radny Grzegorz Burcza. [related id=35468]

– To inicjatywy, które przyczyniają się do upodmiotowienia społeczności Gryfic – zaznaczył Leszek Droździel. Podkreślił też, jak ważne są dobra duchowe, o które trzeba dbać i o których trzeba pamiętać. Wsparcie dla rodzin biednych, często patologicznych, w postaci 500+ to wzór dla inicjatyw oddolnych, lokalnych. Budowanie społeczeństwa obywatelskiego, które wspiera demokrację, to nasz obowiązek – zaznaczył polityk.

– W Gryficach szacunkowo 500+ odbiera w powiecie aż około 14 tysięcy rodzin, w gminie – to trzykrotnie mniej rodzin. Jednak to ogromna liczba – podkreślił gość Poranka. – To szczególnie ważne tu, na Pomorzu, gdzie bezrobocie sięga 12-13% i stale się utrzymuje, mimo wysokiej migracji młodych za zarobkiem – do miast i za granicę.

– Czy ta pomoc w postaci 500+ ma jakiekolwiek przełożenie na sympatie polityczne, na świadomość polityczną – tego nie da się zauważyć – twierdzi Grzegorz Burcza. – Jednak widać wzrost konsumpcji, widać wzrost liczby turystów – podkreślił. – Widać wzrost zainteresowania pomocą i widać satysfakcję.

Zdaniem polityków, początkowe wykorzystanie 500+ na cele konsumpcyjne to już przeszłość. Obecnie środki są coraz częściej przeznaczane na cele inwestycyjne, co zresztą zostało podchwycone przez m.in. banki. Poza tym środki te są wydawane zdecydowanie na dzieci – na edukację, wakacje itp.

– Jeśli chodzi o reformę szkolnictwa, to w Gryficach nie towarzyszyły jej żadne problemy – tylko jedna szkoła ponadgimnazjalna została zamknięta, a i to nie w wyniku zmian związanych z reformą, a wskutek niskiego naboru uczniów.

Kolejnym tematem rozmowy Poranka z politykami z Gryfic była kwestia miejskich inwestycji, których w mieście  generalnie brakuje – a to oznacza również niewzrastającą liczbę nowych miejsc pracy.

– Trzeba przyznać, że Gryfice nie są miastem atrakcyjnym dla inwestorów – uważa Burcza. Brak nowych inwestycji prywatnych wiąże się też z tzw. rentą geograficzną. – Gryfice nie leżą przy atrakcyjnych szlakach. Jest nadzieja, że to się poprawi, ponieważ władze miasta podjęły pewne działania, by to zmienić, niestety trochę spóźnione – zauważa Burcza. – Zostały zlikwidowane wszystkie przedsiębiorstwa, zostały tylko sklepy wielkopowierzchniowe. To, co możemy dzisiaj zrobić, to wspieranie małej przedsiębiorczości.

0 przebiegającej przez Gryfice drodze S10, łączącej Szczecin z Trójmiastem, która ma szanse przyczynić się do niewielkiego wzrostu atrakcyjności inwestycyjnej Gryfic, w całej rozmowie w części piątej Poranka Wnet.

MA

 

Jak przeciwdziałać marazmowi i brakowi inwestycji – na przykładzie inicjatyw społecznych podejmowanych w Gryficach

Dzień 59. z 80 / Gryfice / Poranek WNET – O zastoju przemysłowym i socjotechnicznych działaniach osób rządzących w gminie Gryfice oraz o inicjatywach prawicowych powstających na jej terenie.

W Poranku z Gryfic gośćmi Aleksandra Wierzejskiego byli państwo Dyczyńscy. Katarzyna Dyczyńska jest pełnomocnikiem Prawa i Sprawiedliwości w Gryficach, a jej mąż Przemysław Dyczyński to emerytowany oficer Wojska Polskiego.

W rejonie Gryfic istniały kiedyś dobrze działające zakłady przemysłowe. Po zmianach i prywatyzacji „wszystko zrównano z ziemią”. Nie ostał się żaden z potężnych kiedyś zakładów. Są to tereny rolnicze, na których „zlikwidowano wszelkie zakłady stricte rolnicze: mleczarnie, cukiernie, płatkarnie”. W miejsce cukrowni miała powstać olejarnia. Nie ma jej jednak do dziś.

Władze nie podejmują żadnej aktywności, aby rozwinąć region. Od czasu do czasu, aby zadowolić miejscową społeczność, wybudują nową kładkę, położą kostkę, zbudują fontannę. Przemysław Dyczyński zapytany, czemu nie przybywa inwestycji w Gryficach, stwierdził, że obecnie rządzącym gminą nie zależy, aby były tu inwestycje zewnętrzne, ponieważ boją się napływu ludzi, którzy mogą mieć inne myślenie i doprowadzić ich do utraty władzy.

[related id=35468]

Katarzyna Dyczyńska opowiedziała o konkretnych wydarzeniach organizowanych przez środowiska prawicowe w Gryficach. Co roku odbywa się tu jedyny w regionie bieg Tropem Wilczym, a także Bieg Niepodległości.

W Gryficach są też przeprowadzane rekonstrukcje historyczne z udziałem Grupy Rekonstrukcji Historycznej „Nałęcz” z Trzebiatowa i Kołobrzegu. Organizując je, „chcieliśmy przybliżyć historię wszystkim młodym ludziom” – powiedziała Katarzyna Dyczyńska. Rodzice przyprowadzają małe dzieci, które mogą oglądać odtwarzane sceny i w ten sposób uczyć się historii. W Gryficach jest szkoła im. Armii Krajowej, której uczniowie brali udział w przygotowywanych rekonstrukcjach. Pełnomocniczka PiS wyraziła nadzieję, że później ta młodzież „będzie nośnikiem tej dobrej, prawdziwej historii”.

– Braliśmy też udział w organizacji Marszu dla Życia i Rodziny, współpracując z panią Sylwią Zaborowską, która jest członkiem Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny w Warszawie – powiedziała Katarzyna Dyczyńska.

Przemysław Dyczyński, zajmując sie dokumentacją fotograficzną marszu, obserwował ludzi, którzy w nim nie uczestniczyli. Większość przyjaźnie przyglądała się uczestnikom wydarzenia. Jak zaznaczył, bardzo widoczny był kontrast w stosunku do „czarnego protestu”, organizowanego m.in. przez starostę. „Tam bardzo dawała się zauważyć złość” – mówił.

Całej audycji można posłuchać tutaj. Wywiad Katarzyną i Przemysławem Dyczyńskimi jest w części drugiej.

MW

Elmira Ablialimowa, żona Achmeta Czijgoza: Polacy! Nie zapominajcie o nas! 2014 rok może przydarzyć się innym narodom

W relacji Wojciecha Jankowskiego z Krymu o kolejnych represjach i zatrzymaniach działaczy tatarskich i ukraińskich przez władze rosyjskie, a także o procesie politycznym Achmeta Czijgoza z Medżlisu.

Jakie skutki przyniósł Dzień Niepodległości Ukrainy na Krymie? Zatrzymano w Symferopolu dwie osoby z Ukraińskiego Centrum Krymskiego: Alenę Popową i Galinę Bałaban. Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko przyznał Achmetowi Czijgozowi, więźniowi politycznemu, wiceprzewodniczącemu Medżlisu Tatarów krymskich order „Za zasługi” trzeciego stopnia.

Wiceprzewodniczący Medżlisu, samorządu tatarskiego, Achmet Czijogoz znajduje się w więzieniu od 29 stycznia 2015 roku. Jest sądzony za zorganizowanie proukraińskiego mitingu 26 lutego 2014 roku pod gmachem Rady Najwyższej Autonomicznej Republiki Krymu. Czijgoz jest najważniejszą osobą w środowisku Tatarów krymskich na półwyspie, odkąd nie pozwolono wjechać na Krym Mustafie Dżemilowowi i Refacie Dżubarowowi.

Achmet Czijgoz nie opuszcza więzienia na rozprawy sądowe, zeznania składa za pośrednictwem kamer wideo. Na znak solidarności z nim na wszystkie rozprawy przychodzą Tatarzy. Samorząd Tatarów krymskich został uznany przez prokuraturę za organizację ekstremistyczną w kwietniu 2016 roku i zakazał jego działalności.

Jak twierdzą żona Czijgoza Elmira Ablialimowa i jego adwokat Nikołaj Połozow, który wcześniej bronił między innymi Pussy Riot i Aleksieja Nawalnego, jest to bezsprzecznie proces polityczny.

– W procesach politycznych w Federacji Rosyjskiej normą jest to, że wyrok jest na zamówienie władz – powiedziała Elmira Ablialimowa. – To, co nam zostało, to modlić się, prosić Najwyższego o siły, wytrzymałość, cierpliwość i szybkie wypuszczenie męża.

W czasie rozmowy z Elmirą Ablialimową nadeszła informacja z Kijowa, że Petro Poroszenko ukazem 251/2017 nadał tatarskiemu więźniowi politycznemu order trzeciego stopnia „Za zasługi” . Po rozmowie telefonicznej pani Elmira była szczęśliwa, powiedziała, że takie gesty pomagają jej przetrwać ten trudny okres. Otrzymuje dużo pocztówek ze wsparciem z Kanady, Ukrainy, Stanów Zjednoczonych, Czech, a nawet z Rosji. Rosjanie na tych kartkach piszą, że wstydzą się za nieprawość władz Rosji. Zauważyła jednak, że dla władz rosyjskich to może być argument za surowszym potraktowaniem męża.

W czasie rozmowy żona Achmeta Czijgoza wystosowała apel: – Chciałam zwrócić się do mieszkańców Europy, w tym do Polaków, którzy zawsze wspierali naród Tatarów krymskich w walce. Nie zapominajcie o nas! Wspierajcie nas! Ponieważ to, co przytrafiło się nam w 2014 roku i ma miejsce teraz, może okazać się nieostatnim takim zdarzeniem, może zdarzyć się jeszcze komuś.

– To, co teraz odbywa się z rdzennym krymskotatarskim narodem, bezprawie, z jakim ma do czynienia, może przytrafić się innym narodom. Tylko, gdy się zjednoczymy, możemy nie dopuścić do powtórzenia 2014 roku, tylko zjednoczona Europa i Ameryka, ich poparcie dla Ukrainy w obronie integralności i nienaruszalności granic może ocalić Europę przed – niestety – niebezpiecznym sąsiadem!

Achtem Czijgoz przez cały 2015 rok znajdował się w izolacji, w 2016 roku rozpoczął się jego proces. W tym czasie umarła jego chora na raka matka. Sąd dwukrotnie odmawiał Czijgozowi spotkania z nią, uznając, że przykuta do łóżka kobieta w ostatniej fazie raka może odwiedzić syna w więzieniu. W końcu sąd zezwolił mu na dziesięciominutową wizytę u matki. Elmira Ablialimowa o wizycie nie wiedziała, bo przewiezienie Czijgoza do domu odbyło się w głębokiej tajemnicy. W ciągu miesięcy ciężkiej choroby więzień polityczny widział matkę tylko 10 minut. Została ona pochowana 2 lipca bez obecności syna na pogrzebie.

Elmira Ablialimowa powiedziała, że mąż zdążył pożegnać się z matką. Przeprosił za to, że nie jest przy niej w ciężkiej chorobie. Matka na to odpowiedziała, że jest dumna z postawy syna.

Żona wiceprzewodniczącego Medżlisu Tatarów krymskich określa proces jako show, w którym jej rodzina stała się niestety aktorami na scenie. Przykładem jest zeznanie senator Olgi Kowitidi, która jako świadek mówiła na procesie, że Tatarzy zabraniali jej przejść w trakcie demonstracji 26 lutego 2014 roku, mówiąc, że przepuszczą ją, jak odpowie „Gierojam sława” na zawołanie „Sława Ukrainie”. Wedle jej słów, gdy tego nie zrobiła, napluto jej w twarz.

Obecni na rozprawie sądowej komentowali później, że jeżeli taki poziom reprezentują elity krymskie, to niewiele można się po nich spodziewać. Olga Kowitodi była deputowaną Rady Najwyższej Autonomii Krymskiej, obecnie jest członkiem numer 1 Rady Zgromadzenia Rosyjskiej Federacji z ramienia władzy wykonawczej Republiki Krymskiej.

W dniu 24 sierpnia order drugiego stopnia „Za zasługi” został również przyznany Ilmiemu Umerowi, zastępcy przewodniczącego Medżlisu Tatarów krymskich, przeciw któremu również toczy się proces polityczny.

Na zdjęciu Elmira Ablialimowa kilka minut po odebraniu wiadomości o przyznaniu jej mężowi orderu przez prezydenta Ukrainy.

***

W czwartek 24 sierpnia policja zatrzymała dwie osoby z Ukraińskiego Centrum Krymskiego: Alenę Popową i Galinę Bałaban. Zostały prawdopodobnie zatrzymane za to, że w Dzień Niepodległości Ukrainy ubrały się w barwy błękitno-żółte. Dzień wcześniej Alena Popowa, Galina Balaban i stojący na czele UCK Leonid Kuzmin złożyli kwiaty pod pomnikiem Tarasa Szewczenki. Być może to było powodem zatrzymania. Kobiety były przetrzymywane trzy godziny. Przejrzano im plecaki i rzeczy osobiste. Alena Popowa nie miała przy sobie dokumentów, natomiast Galina Bałaban miała paszport, więc jej przetrzymanie było bezpodstawne.

Wojciech Jankowski