Jan Szyszko: W Lasach Państwowych usuwanie szkód oraz powalonych przez nawałnice drzew potrwa około trzech, czterech lat

Dzień 57. z 80 / Lipusz / Poranek WNET – O ogromie szkód po nawałnicach, o priorytetowych celach w ich usuwaniu oraz o Puszczy Białowieskiej i o postępowaniu przed Trybunałem Sprawiedliwości UE.

W dzisiejszym Poranku Wnet z Nadleśnictwa Lipusz Aleksander Wierzejski rozmawiał z ministrem środowiska Janem Szyszką.

Nasz gość opowiedział o skutkach potężnych nawałnic, które w nocy z 11 na 12 sierpnia przeszły nad Polską i wyrządziły ogromne szkody. Straty dotyczą czterech Regionalnych Dyrekcji Lasów Państwowych: w Poznaniu, Toruniu, Gdańsku i Szczecinku. To ogromny pas unicestwionych drzewostanów, ale również ogromny pas zdewastowanych domostw ludzkich.

Zniszczeniom uległo około 80 tys. hektarów lasów. Jest wiele miejsc, w których nie zachowało się ani jedno drzewo. Inwentaryzacja nadal trwa, a szacunkowa powierzchnia do odnowienia to ok. 40 tys. hektarów.

Minister ocenił, że jest to jedna z największych katastrof tego rodzaju, jaka kiedykolwiek miała miejsce w tej strefie geograficznej.

Teraz trzeba uprzątnąć drzewa, ponieważ pojawia się niebezpieczeństwo pożaru. W pierwszej kolejności jednak akcja skupia się na pomocy ludziom. Najważniejsze jest, żeby ludzie mogli powrócić do normalnego życia. Trzeba zapewnić im możliwość dojazdu do domów, doprowadzić z powrotem prąd. Jan Szyszko ocenia, że firmy energetyczne, wojsko, straż pożarna, policja, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, Ministerstwo Obrony wykazały się znakomitą współpracą.

Wyraził też podziw dla mieszkańców m.in. Rytla, którzy potrafili się bardo dobrze zorganizować. Współpraca jest tam wzorowa, ludzie są solidarni w obliczu tego ogromnego nieszczęścia. Rząd, poszczególne resorty mogą pomagać, ale ta wielka, dobrze zorganizowana pomoc oddolna ludzi, wolontariuszy jest nieoceniona.  [related id=35319]

Na terenie Kaszub jest wiele lasów prywatnych, które również zostały zniszczone przez nawałnicę. Generalna Dyrekcja Lasów Państwowych pomagała również na ich terenach. Ze względu na bezpieczeństwo publiczne Lasy Państwowe przeznaczą 35 mln zł na pomoc w usuwaniu skutków katastrofy przez prywatnych właścicieli.

Dyrektor Generalny Lasów Państwowych potwierdził pełną mobilizację. Jest ściągany nowoczesny sprzęt do pozyskiwania drewna. Usuwanie szkód potrwa ok. trzech-czterech lat. Trzeba zabezpieczyć drewno tak, aby była jak najmniejsza deprecjacja surowca. Ten surowiec w 50 procentach może być wykorzystany jako pełnowartościowy, a reszta nadaje się do zagospodarowania jako drewno energetyczne lub do produkcji papieru i płyt.

Obecnie są przygotowywane programy odnowienia zniszczonych lasów.

[related id=32358]

W drugiej części rozmowy Jan Szyszko został zapytany o Puszczę Białowieską. Stwierdził, że gdyby taka siła wiatru miała miejsce na tamtym terenie, nie ostałoby się ani jedno drzewo. Jest to obszar, na którym z powodu błędów w gospodarce leśnej w poprzednich latach drzewa są osłabione, a nawet jest parę hektarów samych suchych drzew. Na skutek gradacji kornika drukarza i osłabienia drzewostanów przy takim wietrze „prawdopodobnie byśmy mieli cały problem z głowy, a mianowicie Puszcza Białowieska po prostu by nie istniała”.

Minister Szyszko poinformował, że niedługo rozpocznie się proces przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości w sprawie środka tymczasowego w postaci nakazu wstrzymania wycinki drzew w Puszczy Białowieskiej. Minister twierdzi, że Polska postępuje zgodnie z prawem unijnym. Na terenie Puszczy jest respektowany program Natura 2000. Jego zdaniem to poprzedni rząd odszedł od respektowania prawa Unii Europejskiej, czym doprowadził do katastrofalnej sytuacji w Puszczy Białowieskiej.

Na koniec minister wyraził zadowolenie, ze będzie mógł stanąć przed Europejskim Wymiarem Sprawiedliwości i wyjaśnić całe nieporozumienie.

O Puszczy Białowieskiej rozmawialiśmy już w Poranku z Białowieży.

Całej audycji można wysłuchać tutaj. Rozmowa z ministrem Janem Szyszką jest w części piątej.

MW

 

Wojciech Jankowski z Krymu / Służby rosyjskie nie dopuściły do spotkania uczestników protestu tatarskiego z 1987 roku

Dzień 57. z 80 / Nadleśnictwo Lipusz / Poranek WNET – W kolejnej korespondencji z Krymu o napięciu między Tatarami a władzą Federacji Rosyjskiej oraz o najnowszej historii Tatarów krymskich.

W niedzielę 20 sierpnia tatarscy uczestnicy protestu z Moskwy z 1987 mieli spotkać się, by uczcić protest w jego rocznicę w bazie odpoczynku w miejscowości Biała Skała (po krymskotatarsku – Aq Qaya) w rejobnie biełogorskim (Biełogorsk, po krymskotatarsku – Qarasuvbazar). Spotkanie miało mieć charakter pikniku. Organizatorzy wybrali miejsce z dala od centrów dużych miast, gdyż wiedzieli, że nie dostaną pozwolenia. Miejsce pod gołym niebem miało nie dawać pretekstu do interwencji i nie wymagało pozwolenia.

Interwencja jednak nastąpiła. Uzbrojone służby w czarnych bandytkach nie dopuściły do przeprowadzenia mityngu. Przyjechało jednak kilka samochodów OMON i policji. Miejsce spotkania zostało otoczone kordonem.

Pomimo obecności uzbrojonych służb siłowych Tatarzy wyjęli flagi tatarskie i zaczęli się modlić. W odległości kilku metrów od kordonu omonowców występował zespół dziecięcy z ludowymi tańcami. Nad głowami obecnych przelatywały śmigłowce. Omonowcy wezwali zebranych do rozejścia się bez użycia siły z ich strony.[related id=35319]

W tym samym czasie zostali otoczeni Tatarzy, którzy przybyli na miejsce przed blokadą. Znajdujący się wśród otoczonych Bekir Umerow zapytał, jak długo potrwa interwencja. W odpowiedzi usłyszał, że „do lepszych czasów”, na co oznajmił, że lepsze czasy przyjdą, gdy zmieni się prezydent. Te słowa zostały potraktowane jako pogróżki skierowane do prezydenta Federacji Rosyjskiej. Bekir Umerow został zatrzymany na kilka godzin.

Po wypuszczeniu Bekira Umerowa spotkanie jednak odbyło się – dwie godziny później, w miejscowości oddalonej o kilka kilometrów. Tatarzy przejechali samochodami z wywieszonymi flagami krymskotatarskimi w inne miejsce, gdzie pomodlili się.

Jak powiedział Ilmi Umerow, jeden z członków zakazanego przez władze Federacji Rosyjskiej na Krymie Medżlisu, całe wydarzenie w ogóle byłoby niezauważone przez media, gdyby nie interwencja służb. Miałoby charakter pikniku, o którym, poza kilkuset osobami, nikt by się nie dowiedział.

– Ich logikę trudno zrozumieć. Cel jest tylko jeden – skomentował Ilmi Umerow – nastraszyć cały naród krymskotatarski, nastraszyć wszystkich, którzy myślą inaczej, wszystkich niepokornych wobec tych władz. Metody zastraszania wybierają za każdym razem inne. A w efekcie ani strachu przed nimi w nas nie przybyło, ani lojalności wobec nich. Po raz kolejny władze pokazały swoją tchórzliwość i niekompetencję. Podjęły głupią decyzję, w wyniku której piknik zamienił się w protest. [related id=35203]

Protesty z 1987 roku to kamień milowy w najnowszej historii Tatarów krymskich. Po deportacji w 1944 roku zamieszkiwali oni głównie Uzbekistan, dokąd ich wtedy wywieziono. Część zdołała przeprowadzić się do sąsiadującego przez Zatokę Kerczeńską Kubania. Tatarzy krymscy byli pierwszym narodem, który wystąpił z protestami w Moskwie.

Latem 1987 roku doszło do serii protestów w Moskwie, w wyniku których z protestującymi spotkał się Andriej Gromyko. Po rozgonieniu protestu i deportacji do republik związkowych – miejsc zamieszkania – aktywiści tatarscy podjęli decyzję o powrocie do ojczyzny. Efektem aktywności Tatarów krymskich z lata 1987 roku był powrót na Krym i przyznanie Tatarom prawa do tego przez władze w 1989 roku.

Bekir Umerow jest jednym z bohaterów ruchu odrodzenia Tatarów krymskich. W latach 80. mieszkał w Kraju Krasnodarskim (Kubań). W rocznicę deportacji swojego narodu, 18 maja 1987 roku, podjął głodówkę w celu skłonienia Gorbaczowa do spotkania z delegacją Tatarów – grupą, która zebrała się w kwietniu 1987 roku w Taszkiencie. Po niedzielnym incydencie Umerow spodziewa się aktu oskarżenia. Jego bratu Ilmi Umerowi wytoczono dwa lata temu proces za wywiad udzielony telewizji krymskotatarskiej ATR.

Wojciech Jankowski

Relacja dostępna w drugiej części Poranka WNET. Zapraszamy do słuchania.

23.08 / W 80 dni dookoła Polski / Dzień 57. / Poranek Wnet z Nadleśnictwa Lipusz

Podczas naszej podróży zmieniliśmy trasę, by zobaczyć jak wygląda miejsce, które 11 dni temu zostało dotknięte nawałnicą. Spotkaliśmy się z mieszkańcami, władzami oraz właścicielami lasów prywatnych.

 

Goście audycji:

Jan Szyszko – minister środowiska;

Ryszard Czarnecki – wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Arkadiusz Bronk – rzecznik prasowy Nadleśnictwa Lipusz;

Waldemar Bonkowski – senator Prawa i Sprawiedliwości;

Ks. prałat Jan Ostrowski – proboszcz parafii św. Michała Archanioła w Lipuszu;

Mirosław Ebertowski – wójt gminy Lipusz;

Anna Kukier – Nadleśnictwo Lipusz;

Mateusz Karpiński – naczelnik OSP Lipusz;

Wojciech Jankowski – dziennikarz Radia Wnet;

Teresa Sadowska – właścicielka prywatnego lasu;

Mateusz Karpiński – naczelnik OSP w Lipuszu.


Prowadzący: Aleksander Wierzejski

Realizator: Andrzej Gumbrycht

Wydawca: Jan Brewczyński

Wydawca techniczny: Konrad Tomaszewski


Pięćdziesiątego siódmego dnia podróży po Polsce Radio WNET nadawało z Lipusza. To tutejsze tereny najbardziej ucierpiały w czasie nawałnicy z 11 na 12 sierpnia 2017 r. Goście Poranka WNET, pracownicy nadleśnictwa, miejscowy proboszcz, poseł, wójt, strażak, a także mieszkańcy i turyści opowiadali o przebiegu nawałnicy oraz o pracy przy usuwaniu jej skutków, a także o szkodach, które spowodowała.

Część pierwsza:

Arkadiusz Bronk o nawałnicy, która niedawno zniszczyła połacie terenów na Pomorzu.

Teresa Sadowska skomentowała działania służb porządkowych, które sprzątają skutki nawałnicy. Ponadto powiedziała, że nigdy wcześniej nie widziała tak wielkiego kataklizmu.

 

Część druga:

Waldemar Bonkowski mówił o skutkach klęski żywiołowej na Pomorzu. Przyznał również, że sprywatyzowanie Lasów Państwowych przez Platformę Obywatelską sprawiłoby wielkie trudności w próbie odbudowy zniszczonych terenów. Krytycznie odniósł się również do ekologów, broniących wycinkę chorych drzew. Ponadto zaopiniował nadchodzące zmiany w KRS oraz chęć wprowadzenia ustawy o dekoncentracji mediów.

Wojciech Jankowski o sytuacji turystycznej na Krymie i obecnym położeniu Mustafy Dżemilewa, przewodniczącego Medżlisu Tatarów krymskich oraz Rady Przedstawicieli Narodu Krymskotatarskiego.

W niedzielę 20 sierpnia tatarscy uczestnicy protestu z Moskwy z 1987 mieli spotkać się, by uczcić protest w jego rocznicę w bazie odpoczynku w miejscowości Biała Skała (po krymtatarsku – Aq Qaya) w rejobnie biełogorskim (Biełogorskk, po krymtatarsku – Qarasuvbazar).

Mateusz Karpiński opowiedział o akcji sprzątania lasów ze skutków nawałnicy.

 

Część trzecia:

Serwis informacyjny Radia Warszawa.

 

Część czwarta:

Ks. prałat Jan Ostrowski o charakterze mieszkańców Kaszubów oraz koordynacji działań służb porządkowych oraz władz miasta w naprawianiu skutków kataklizmu. Oznajmił równie, że żywioł, jaki spotkał województwo pomorskie, naucza pokory człowieka wobec przyrody.

 

Część piąta:

Jan Szyszko stwierdził, że katastrofa na Pomorzu jest jedną z największych klęsk żywiołowych, jaka wystąpiła w tamtym województwie. Mówił także o priorytetowych celach w usuwaniu szkód katastrofy. Oznajmił także, że wycinka drzew w Puszczy Białowieskiej jest legalna i wpisuje się w program Natura 2000.

Minister ocenił, że jest to jedna z największych katastrof tego rodzaju, jaka kiedykolwiek wystąpiła w tej strefie geograficznej.

 

Część szósta:

Anna Kukier o skali zniszczenia nawałnicy.

Rozmowa z panem Patrykiem o naprawie linii elektrycznych.

Mirosław Ebertowski o skutkach nawałnicy w Lipuszu i kosztach związanych ze sprzątnięciem połamanych drzew.

Ryszard Czarnecki o Komisji Europejskiej, która przekazała polskiemu Ministerstwu Spraw Zagranicznych kolejne wyjaśnienia w sprawie procedury praworządności. Całą rozmowę z przewodniczącym PE będzie można odsłuchać o godzinie 16:00 w Radiu Wnet.

 


Posłuchaj całego Poranka Wnet!

Posłanka Anna Czech: Trzeba mieć to w genach, lubić to, lubić ludzi, lubić robić coś dobrego dla drugiego człowieka

Dzień 56. z 80 / Tarnów / Poranek Wnet – Nie ma zapowiedzi o likwidacji NFZ. Przeciwnie – dyskutuje się, jak poprawić warunki świadczenia usług medycznych oraz jakie są możliwości ich dofinansowania.

Posłanka PiS, była radna miasta Tarnowa Anna Czech, gość Tomasza Wybranowskiego, zapytana o to, jak znajduje czas na wszystko, na spotkania z ludźmi, rozmowy itd., odpowiedziała, że trzeba mieć to w genach, lubić robić coś dobrego dla drugiego człowieka.

– Polskie społeczeństwo uważa, że trzeba nasz kraj reformować, by był bardziej obywatelski, bardziej sprawiedliwy, dobry dla ludzi. Jednak wiele osób obawia się zmian, np. niepokoi się, co będzie po rozwiązaniu NFZ. Czy Polacy mają się czego obawiać? – rozpoczął rozmowę dziennikarz Poranka. – Nie, absolutnie nie! – brzmiała zdecydowana odpowiedź pani poseł. – Nie będzie likwidacji NFZ – dodała.

Anna Czech uważa rozmowy z ludźmi, z osobami prywatnymi i przedsiębiorcami za ważną część swojej pracy i wykorzystuje do tego każdą okazję, np. wakacje. Ludzie często dopytują, czy to prawda, że np. nie będzie już można prywatnie wykupić usług medycznych, takich jak badania diagnostyczne czy inne, bo dowiedzieli się o tym z mediów. To nieprawda. Wszystko, co było dotąd możliwe w ramach np. diagnostyki czy prywatnych badań, będzie nadal możliwe. Tutaj chodziło o to, żeby w publicznych szpitalach nie tworzyć dodatkowo płatnych świadczeń – wyjaśniała Anna Czech. [related id=35197]

Na razie nie ma zapowiedzi o likwidacji NFZ. Przeciwnie – dyskutuje się, jak poprawić warunki świadczenia usług medycznych dla pacjentów, myśli się nad możliwością ich dofinansowywania. Ważną kwestią jest budżet na służbę zdrowia, tych pieniędzy jest ciągle za mało, musimy dążyć, by było ich więcej i by efektywność ich wydawania była lepsza – relacjonowała pani poseł.

– W tej chwili jest utworzona sieć, która zacznie funkcjonować od IV kwartału br. Prezesi Funduszu będą prezentowali szpitalom ich ryczałty, podobne do dotychczasowych budżetów, a zmiana będzie polegała na tym, że szpitale będą mogły samodzielnie przesuwać środki z jednych świadczeń, mniej potrzebnych, na inne, bardziej dla pacjentów potrzebne. Absolutnie nie ma się czego bać, nie ma mowy o likwidacji.

– W tej chwili dążymy do tego, by świadczenia na rzecz pacjentów, którzy trafiają na różne oddziały, przynajmniej pokrywały koszty – bo były świadczenia nadmiernie finansowane po to, by rozwijały się wybrane specjalizacje, no i tam były duże zyski, natomiast w innych nie – mówiła Anna Czech. Teraz będziemy dążyć do tego, by to bilansować oraz by koordynować działania na szczeblu krajowym i wojewódzkim.

– Jak wygląda komunikacja między praktykującymi lekarzami a Ministerstwem Zdrowia? Czy władza słucha praktyków? – pytał Tomasz Wybranowski.

– Powiem, że mimo wszystko tak. Założyłam w Sejmie zespół ds. organizacji ochrony zdrowia, w którym są posłowie ze wszystkich politycznych opcji, i tam, podczas wszystkich – już 36 – spotkań piszemy wnioski kierowane do ministra Radziwiłła, i minister słucha – odpowiedziała pani poseł. – Sieć opiniuje ustawy, opracowuje też szczegóły, np. kompleksowe leczenie raka piersi, wniosek o rehabilitację w ofercie. W dziedzinie psychiatrii przygotowała m.in. wnioski o utworzenie centrów. Działają już centra pilotażowe – z ramienia których do pacjenta jedzie zespół. To wszystko to jest współpraca bezpośrednia z ministerstwem, z mediami.

O planach na temat opieki nad osobami starszymi i wdrażaniu wniosków w całej rozmowie w Poranku WNET w części drugiej. Zapraszamy do słuchania.

MA

 

Tadeusz Szumlański: Komitet Obrony Demokracji nie jest nową Solidarnością. Ona istnieje od 1980 roku i ma się dobrze

Dzień 56. z 80/ Tarnów / Poranek WNET – O obchodach Dnia Solidarności i Wolności, karygodnym zachowaniu kodowców oraz udaremnionym przejęciu Grupy Azoty przez rosyjski Acron.

Z Zakładów Mechanicznych Tarnów w Poranku Tomasz Wybranowski rozmawiał z Tadeuszem Szumlańskim, przewodniczącym NSZZ Solidarność w Grupie Azoty SA Tarnów.

Jak co roku, 31 sierpnia w Dzień Solidarności i Wolności, czyli w rocznicę porozumień sierpniowych między władzami PRL a komitetami strajkowymi, odbędzie się msza święta w Katedrze Wawelskiej, a później zostaną złożone wieńce przy Krzyżu Katyńskim.

Tadeusz Szumlański w Solidarności jest już 36 lat, dokładnie od 1 maja 1981 roku, kiedy wrócił do pracy po służbie wojskowej. Związek Solidarność ukształtował jego osobowość. Dla niego jest bardzo ważne, że od lat siedemdziesiątych nie zatracił swoich ideałów.

Wprowadzenie stanu wojennego było jedną z metod walki z Solidarnością, zahamowało jej rozwój. Trudno gdybać. Może Solidarność byłaby mocniejsza, szybciej się rozwijała. Jednak „paranoją polityczną” jest według Tadeusza Szumlańskiego to, że człowiek, który wprowadził stan wojenny, wystąpił przeciw swojemu narodowi – został pierwszym prezydentem w wolnej Polsce.

– To jest tak zwany chichot historii, z którym człowiek nie może sobie poradzić.

[related id=35197]

Nasz gość skomentował pojawiające się w mediach  oraz przestrzeni publicznej stwierdzenia, że Komitet Obrony Demokracji jest drugą Solidarnością. Jest to jego zdaniem „śmiechu warte”. Nie ma żadnej drugiej Solidarności. Niezależny Samorządowy Związek Zawodowy „Solidarność” powstał w roku 1980, trwa do dnia dzisiejszego „i ma się dobrze”.

Nasz gość chętnie zrobiłby kontrmanifestację przeciwko temu, co robi KOD, i pokazał siłę osób popierających dobrą zmianę. Mówi, że na pewno zastanawia się nad tym Piotr Duda, który jest według niego mądrym i dobrym przywódcą związku.

Tadeusz Szumlański opowiedział też o walce podczas rządów PO-PSL, żeby Grupa Azoty nie została sprzedana rosyjskiemu inwestorowi. Mimo wielu zapewnień, że akcjonariat jest tak ustawiony, żeby nie było możliwości przejęcia, związek cały czas musiał śledzić wydarzenia. Tadeusz Szumlański jeździł do Warszawy na obrady komisji Skarbu Państwa. Jego celem było to, aby Skarb Państwa posiadał pakiet większościowy akcji, a więc żeby Azoty nie zostały przejęte. Batalia zakończyła się zwycięstwem, Acron nie przejął Grupy Azoty.

Całej audycji można posłuchać tutaj. Wywiad z Tadeuszem Szumlańskim jest w części trzeciej.

MW

Najważniejsze są przygotowania do produkcji wielkoseryjnej oraz zapewnienie jak najlepszych warunków pracy dla załogi

Dzień 56. z 80 / Tarnów / Poranek Wnet – Tomasz Wybranowski rozmawia ze Zbigniewem Moskalem w stulecie powstania Zakładów Mechanicznych Tarnów. Dzisiaj firma zatrudnia około tysiąca pracowników.

Zbigniew Moskal, kierownik działu uzbrojenia Zakładów Mechanicznych Tarnów, był gościem Tomasza Wybranowskiego, a rozmowa toczyła się wokół tegorocznego 100-lecia powstania firmy, która na dobre wpisała się w krajobraz miasta. W 1917 r. powstał zakład naprawczy taboru kolejowego – mówił rozmówca Poranka – i na tej bazie od ’52 roku do dnia dzisiejszego w Tarnowie produkowane jest uzbrojenie.

Zakłady to drugi co to wielkości pracodawca w Tarnowie – dziś zatrudniają około tysiąca pracowników, pracujących na trzy zmiany. W 1917 r. w pierwszej hali wagonowej, jak podają źródła, pracowało 50 pracowników w godzinach 7-16.30. [related id=35197]

– Jak było przedtem i jak jest teraz – co dały zmiany w przemyśle, w gospodarce, co wprowadziła „dobra zmiana”, czy są widoczne konkretne korzyści dla ZMT? – pytał dziennikarz Poranka.

– Oczywiście jest ogromny postęp technologiczny – zaznaczył Zbigniew Moskal. W ubiegłym wieku cała produkcja wykonywana była na obrabiarkach konwencjonalnych, dziś „ta produkcja jest przezbrajana i wykonywana na obrabiarkach numerycznych”, co wpływa „na jakość i niezawodność naszych wyrobów.

Obrabiarki numeryczne „pozwalają na produkcję wybranych detali praktycznie od założenia surowego elementu do zejścia gotowego do montażu wyrobu” – wyjaśnił kierownik działu uzbrojenia.

Zakłady przystąpiły do Polskiej Grupy Zbrojeniowej, w której zrzeszone są wszystkie polskie zakłady zajmujące się produkcją zbrojeń. Działalność Grupy, zdaniem gościa Poranka, przyczynia się istotnie do propagowania działań zmierzających do utrzymania pokoju na świecie.

Jeśli chodzi o przyszłość tarnowskich zakładów, to najważniejsze są przygotowania do produkcji wielkoseryjnej oraz zapewnienie jak najlepszych warunków pracy, w tym bardzo dobrego socjalu dla załogi, oraz oczywiście rozwój linii produkcyjnych związany z większymi zapotrzebowaniami polskiej armii (35%) i rynków zagranicznych.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy w pierwszej części Poranka WNET z Tarnowa.

MA

Min. Dworczyk: Nie wszystkie zmiany w wojsku można wprowadzać z dnia na dzień. Efekty będzie widać dopiero za kilka lat

Dzień 56. z 80 / Tarnów / Poranek WNET – W rozmowie w wiceministrem MON o tym, czy reformy przeprowadzane w wojsku postępują we właściwym tempie i o sporze, czy też dialogu na linii prezydent-MON.

 

W Poranku WNET nadawanym z Tarnowa Tomasz Wybranowski rozmawiał z wiceministrem MON Michałem Dworczykiem. Tematem był stan zmian w siłach zbrojnych oraz relacje między prezydentem a MON.

Zdaniem wiceministra budowanie tożsamości Polaków zarówno w kontekście całego kraju, jak i tożsamości regionalnych, jest bardzo istotne. Na tym między innymi opiera się idea budowy piątego rodzaju sił zbrojnych, wojsk obrony terytorialnej – na poczuciu odpowiedzialności za ojczyznę i za lokalne społeczności.

Minister Dworczyk nie zgadza się z tezą, że zmiany w siłach zbrojnych postępują wolno. Odkąd ministrem został Antoni Macierewicz, z bardzo dużą determinacją zmiany są wprowadzane. Wojsko jest jednak olbrzymim organizmem i wiele rzeczy nie może zmienić się z dnia na dzień. Jako przykład gość Poranka podał system kształcenia kadr, jak mówi – zaniedbany przez lata.

Rocznie na wyższe uczelnie wojskowe wstępowało około 500 podchorążych. Jeśli armia ma się rozwijać również pod względem ilościowym, to potrzebuje kadr oficerskich. Kształcenie oficera trwa pięć lat. W ciągu ostatniego półtora roku liczna podchorążych wzrosła o 100 procent. Efekty tych działań będzie widać dopiero za kilka lat, po tym, jak nowe roczniki podchorążych skończą studia i uzyskają promocje na pierwszy stopień oficerski. [related id=35197]

Pewne rzeczy można zrobić szybko i to MON robi. Na przykład wycofał ograniczenie długości służby zawodowych szeregowych. Dotychczas po 12 latach służby szeregowi, w których szkolenie bardzo wiele włożono, musieli odchodzić z wojska tylko dlatego, żeby nie nabyli uprawnień emerytalnych. Jednak takie kwestie, jak kształcenie oficerów, modernizacja sprzętowa, rozbudowa ilościowa sił zbrojnych wymagają czasu.

Co ze znakami zapytania dotyczącymi relacji między MON a prezydentem? Minister Dworczyk jest przekonany, że dialog między nimi zostanie doprowadzony do szczęśliwego zakończenia.

– Sporo osób wyolbrzymia tę sytuację, budując tezę, że jest jakiś bardzo poważny konflikt między panem prezydentem a ministrem obrony narodowej. Trwa oczywiście dialog, są różne oceny czy różne spojrzenia na kwestie związane np. ze SKiD-em, czyli Systemem Kierowania i Dowodzenia polskimi siłami zbrojnymi. To dobrze, że jest dyskusja, że uciera się i wypracowuje wspólnie jakiś pogląd. Ja wierzę, że to się przyczyni do znalezienia najlepszego rozwiązania, dzięki któremu polskie siły zbrojne będą zarządzane i dowodzone w sposób skuteczny i sprawny.

Minister zwrócił uwagę, że przytłaczająca większość ekspertów jednogłośnie twierdzi, że dzisiejszy system dowodzenia ma olbrzymie  mankamenty. Istnieje między innymi problem dotyczący podziału kompetencji.

– Jestem przekonany, że dla dobra państwa ten spór, ten dialog, sprawy sporne zostaną omówione, rozwiązane, nowy System Kierowania i Dowodzenia siłami zbrojnymi wejdzie w życie – twierdzi Michał Dworczyk.

W tej chwili trwa dialog, prowadzony ze strony MON przez wiceministra Szatkowskiego i ministra Pawła Solocha z kancelarii prezydenta. Wypracowują stanowiska w poszczególnych kwestiach. Według Michała Dworczyka pośpiech tu nie jest wskazany. Nie ma co rozbudzać emocji i kreować nieprawdziwego obrazu sytuacji.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy z wiceministrem MON w piątej części Poranka WNET z Tarnowa. A w rozmowie także o planach MON wprowadzenie nowego przedmiotu: wychowania proobronnego (w miejsce dawnego przysposobienia obronnego) oraz klas wojskowych w szkołach średnich.

JS

 

Jeżeli poprzednie ekipy mówiły o bezpieczeństwie państwa, bez pomysłu, jak je zapewnić, to były to tylko slogany [VIDEO]

Dzień 56. z 80 / Tarnów / Poranek Wnet – Prezes ZMT Henryk Łabędź: Warto i trzeba przypominać ciągle ważne hasła, jak patriotyzm. Jak jest bezpieczeństwo, rodzina, wiara, to wtedy możemy przetrwać.

 

Gościem Tomasza Wybranowskiego w Poranku WNET był Henryk Łabędź – prezes Zakładów Mechanicznych Tarnów. Dziennikarz rozpoczął rozmowę, cytując słowa prezesa: „Patrzymy w przyszłość”. Podkreślił, że w kontekście tego wszystkiego, co dzieje się w naszym kraju od 20 miesięcy, te słowa nabierają bardzo ważnego znaczenia. Przyszłość firmy wiązana jest z wysoką specjalizacją i zdobywaniem kolejnych rynków.

Henryk Łabędź myślenie o przyszłości i rozwoju uważa za rzeczywiście największy atut firmy. Z tego powodu Tomasz Wybranowski nazwał go wizjonerem i zapaleńcem, któremu udaje się znaleźć złoty środek, żeby zbilansować to, co lokalne, z tym, co krajowe; to, co bliskie, z tym, co dalsze.

– Ryba psuje się od głowy – mówił Henryk Łabędź. – Jeżeli poprzednie ekipy mówiły o bezpieczeństwie państwa bez powiedzenia wprost, w jaki sposób należy to bezpieczeństwo budować, to były to jedynie slogany.

O obronności bowiem można mówić tylko z ludźmi pokoju, tymi, którzy pragną go budować. Można wtedy dyskutować o sposobach, priorytetach itd., natomiast nie da się rozmawiać z tymi, którzy nie chcą pracować, a jedynie zmieniać – podkreślił gość Poranka. Zwrócił uwagę na fakt, że gdyby nie zmieniła się ekipa rządząca i nie powstało podstawowe hasło, że modernizujemy polską armię w polskich zakładach zbrojeniowych, dzisiaj „te zakłady już by nie istniały”.[related id=35197]

Tymczasem – jak zauważył Tomasz Wybranowski – patrząc od strony propagandowo-medialnej, niektórzy krytycy mówili, że Polska dla Stanów Zjednoczonych jest niczym i gdy prezydent Trump powiedział z uznaniem, że Polska spełnia minimum zobowiązań, czyli wpłaca 2,5% PKB na cele obronne, oni starali się to umniejszyć.

– Tak nie powinno być – uważa Henryk Łabędź. Podkreślił przy tym, że w wypadku jego zakładów, nieprzyznawanie się do polskości czy jakiekolwiek poczucie wstydu jest zupełnie nieuzasadnione, gdyż zakłady są cenionym w kraju i na świecie producentem sprzętu wykorzystywanego w Polsce, a także na rynkach zagranicznych. Nasza broń jest bardzo dobra, wygrywamy na międzynarodowych targach zbrojeniowych. Dostosowujemy się do potrzeb rynków UE – zaznaczył rozmówca Poranka – i nasza broń jest kupowana przez armie w Hiszpanii, Francji, Niemczech i wiele innych. 66% naszej produkcji idzie na eksport, to mówi samo za siebie.

Uratowanie Zakładów Mechanicznych Tarnów ma także wymierne korzyści dla rodzin. – Zakłady proponują dobrze wykwalifikowanym pracownikom bardzo dobre warunki, zmniejsza się bezrobocie, krzywa zatrudnienia rośnie, w ciągu roku stworzyliśmy ponad 300 miejsc pracy, to jest ogromna korzyść. Wykorzystujemy koniunkturę, którą stworzyło Ministerstwo Obrony Narodowej i Polska Grupa Zbrojeniowa.

Obok zakładu produkcyjnego w ZMT jest 120-osobowa grupa konstruktorów, technologów pracujących nad rozwojem zakładów. Dzięki niej w zależności od potrzeb i oczekiwań polskiej armii możemy zmieniać, modernizować produkcję, uwzględniając m. in. kwestie ekonomii czy bezpieczeństwa dla wojsk.
Nie boi się pan mówić o patriotyzmie – to rzadkość – zauważył nasz dziennikarz – mimo „dobrej zmiany wciąż to jest rzadkość”.

– Tak jak ludzie boją się mówić o śmierci czy o miłości, tak boją się mówić o patriotyzmie – zauważył gość Poranka, mówiąc o złych wzorcach kulturowych z Unii. Choć sam był za wejściem Polski do UE, to – jak zaznaczył – na zasadzie uczestnictwa federacyjnego, „nie popierałem stylu totalitarnego, gdzie Niemcy i Francja rządzą, a my nie mamy nic do powiedzenia”.

– Ja się nie boję o takich sprawach jak patriotyzm mówić. Myślę, a nawet jestem przekonany, że coraz więcej ludzi wierzy w to, że warto i trzeba przypominać te ciągle ważne hasła, jak patriotyzm. Jak jest bezpieczeństwo, rodzina, wiara, to wtedy możemy przetrwać. I to, co powiedział z wielkim szacunkiem do narodu polskiego prezydent Trump, jest tego oznaką, że wiele państw, mocarstw, w przeciwieństwie do tego, co robi i mówi totalna opozycja, docenia wysiłki narodu polskiego nie tylko w obszarze rozwoju gospodarczego, ale też w kwestii zachowania swojej tożsamości.

Rozmowa z prezesem Łabędziem jest w części piątej Poranka WNET.

MA

 

Kazimierz Koprowski, szef Rady Miasta Tarnowa: Bruksela nie może nam dyktować, jakie lektury szkolne Polacy mają omawiać

Dzień 56. z 80 / Tarnów / Poranek WNET – O tarnowskiej sytuacji w związku z reformą edukacji, o protestach nauczycieli, samorządności Tarnowa i stratach miasta po tym, jak zlikwidowano województwo.

W dzisiejszym Poranku z Zakładów Mechanicznych Tarnów Tomasz Wybranowski rozmawiał z dr. Kazimierzem Koprowskim, pedagogiem, przewodniczącym Rady Miasta Tarnów, założycielem i członkiem oddziału Stowarzyszeń Rodzin Katolickich w Tarnowie oraz tarnowskiego Stowarzyszenia im. Jana Pawła II. Dr Koprowski sprawuje kontrolę, dba o podejmowane uchwały w sprawie przekształceń gimnazjów i włączenia ich do szkół podstawowych w Tarnowie.

Tarnów jest miastem, które przyciąga młodzież z okolicznych gmin. W niektórych gimnazjach 60% uczniów nie było mieszkańcami Tarnowa. Po reformie ta młodzież zostanie w swoich podstawówkach w siódmej klasie, nie dotrze do Tarnowa, co spowoduje zmniejszenie liczby uczniów w tarnowskich szkołach. Z tego powodu niektórzy nauczyciele otrzymali wypowiedzenia. Tarnowski radny podkreślił, ze nie jest to wynik wyłącznie reformy, ale też niżu demograficznego. Wyraził nadzieję, że ci nauczyciele, którzy pierwotnie otrzymali wypowiedzenie, znajdą pracę w innych szkołach, w których przybędzie uczniów.

Protesty niektórych środowisk nauczycielskich to konflikt ideologiczny. Są zagrywką polityczną przeciw temu, co tworzy rząd Prawa i Sprawiedliwości.  W wychowaniu młodzieży trzeba bazować na sprawdzonych, starych, dobrych, polskich wartościach, a nie bezkrytycznie przyjmować to, co napływa z Zachodu. Pedagodzy pracujący w systemie ośmioletniej szkoły podstawowej i czteroletniego liceum zdają sobie sprawę, że ten stary system doskonale przygotowywał do matury. W ramach trzyletniego liceum nauczyciele nie byli w stanie odpowiednio przygotować uczniów. Ambitni uczniowie musieli szukać działań zastępczych, kursów czy korepetycji.

Obecne protesty są wywołane przez te same środowiska, które przed laty protestowały przeciwko wprowadzeniu gimnazjów. Co ciekawe, nie było protestujących, gdy poza kanonem lektur znalazły się najważniejsze dla Polski dzieła. Nie było protestujących, gdy Bruksela nazwała Henryka Sienkiewicza pisarzem nacjonalistycznym. Dzieła Henryka Sienkiewicza są kwintesencją polskości, każdy powinien je przeczytać. Bruksela nie może wybierać Polsce lektur omawianych w szkołach.

Największym marzeniem naszego gościa, jeśli chodzi o rozwój edukacji w Tarnowie, jest powstanie Akademii Tarnowskiej oraz pozyskanie środków na wyposażenie i remont obiektów oświatowych. [related id=35197]

W drugiej części rozmowy Kazimierz Koprowski opowiedział, jak wygląda sytuacja samorządowa Tarnowa. PiS ma większość w radzie miasta, czyli organie ustawodawczym – stanowiącym i podejmującym uchwały, np. dotyczącą budżetu. Jego zadaniem jest też wskazywanie kierunku działań dla prezydenta. Urząd prezydenta, który w Tarnowie jest z innego ugrupowania, to organ wykonawczy. Rada Miasta ma możliwość w pełni kontrolować poczynania prezydenta, np. w sprawach dotyczących rozporządzania budżetem. Rola rady miasta sprowadza się – według naszego rozmówcy – przede wszystkim do tego, aby mieszkańcy byli zadowoleni z tej władzy, którą wybrali, aby przynosiła im ona konkretny pożytek. W ocenie naszego gościa radni Prawa i Sprawiedliwości wywiązują się z tego zadania.

Tarnów, byłe miasto wojewódzkie, znajduje się pomiędzy dwiema wielkimi aglomeracjami, Krakowem a Rzeszowem. Z tego powodu ma ograniczone możliwości rozwoju. Obecne miasta wojewódzkie „zasysają” środki unijne w maksymalnym stopniu. Kiedy likwidowano województwa, miał powstać specjalny program rozwoju dla byłych miast wojewódzkich, co niestety nie doszło do skutku. Miasto straciło na tym, że poprzednie rządy nie zadbały o taki system przyznawania środków unijnych, z którego Tarnów mógłby skorzystać.

Całej audycji można posłuchać tutaj. Wywiad z Kazimierzem Koprowskim w części szóstej.

MW

22.08 / W 80 dni dookoła Polski / Południe Radia Wnet z Tarnowa

W 55. dzień podróży dookoła Polski zagościliśmy w Tarnowie!

Adam Henczel – asystent pionu dyrektora handlowego Zakładów Mechanicznych Tarnów;

Tadeusz Szumlański – przewodniczący NSZZ „Solidarności w Grupie Azoty S.A. Tarnów.


Prowadzący: Tomasz Wybranowski

Wydawca: Łukasz Jankowski

Realizacja: Konrad Abramowicz

Wydawca techniczny: Konrad Tomaszewski


 Części pierwsza:

Tadeusz Szumlański o dzisiejszym młodym pokolenie, które nie „czuje” klimatu NSZZ „Solidarność” z lat 80. Ponadto mówił na temat KOD-u oraz Obywateli RP, powołujących się na spuściznę „Solidarność”, czyli walkę przeciwko władzy komunistycznej.

Adam Henczel o produktach Zakładów Mechanicznych Tarnów.

 

Część druga:

Tadeusz Szumlański o działalności „NSZZ Solidarność” w Zakładach Mechanicznych Tarnów.

 


Posłuchaj całego Południa Wnet: