Jerusalem Post: Irański minister publicznie oskarża Izrael o cyberatak w ośrodku jądrowym w Natanz

Minister Spraw Zagranicznych Iranu, Mohammad Dżawad Zarif, uznał władze Izraela odpowiedzialnymi za wczorajszy akt sabotażu w ośrodku wzbogacania uranu w Natanz.

11 kwietnia w irańskim ośrodku wzbogacania uranu w Natanz doszło do cyberataku. Jak komentował w swoim dzisiejszym publicznym przemówieniu irański Minister Spraw Zagranicznych:

Syjoniści chcą się zemścić ze względu na nasze postępy na drodze do zniesienia sankcji. Publicznie mówili, że na to nie pozwolą. Ale my zrewanżujemy się syjonistom – mówił w poniedziałek Mohammad Dżawad Zarif.

Dziś szef dyplomacji Iranu potwierdził w swoim wystąpieniu wcześniejsze przekazy izraelskich mediów publicznych, które już w niedzielę poinformowały, że to izraelskie służby specjalne przeprowadziły cyberatak na ośrodek w Natanz.

Oficjalne izraelskie media, powołując się na źródła w Mosadzie sugerują, że wyrządzone w Natanz straty są dużo poważniejsze, niż podają przedstawiciele Teheranu.

Z kolei wg irańskiego wiceprezydenta oraz szefa Irańskiej Organizacji Energii Atomowej Alego Akbara Salehiego w wyniku „aktu nuklearnego terroryzmu” nie ucierpiała ani jedna osoba, nie doszło również do skażenia. Jak informują irańskie media w ośrodku jądrowym nastąpić miała awaria systemu zasilania energetycznego.

Warto podkreślić, że cyberatak w Natanz nastąpił tydzień po ostrzelaniu irańskiego statku szpiegowskiego „Saviz” na Morzu Czerwonym. Odpowiedzialność za atak na „Saviz” amerykański dziennik „New York Times” przypisał właśnie Izraelowi.

W ubiegłych latach irański ośrodek jądrowy był już kilkakrotnie celem ataków i sabotażu ze strony Izraela i USA. Ostatnia tego typu agresja miała miejsce jedenaście lat temu, gdy Natanz zostało zaatakowane wirusem komputerowym Stuxnet. Wirus opracowały we współpracy służby obu tych państw.

Wczorajszy cyberatak stanowi odpowiedź na sobotni przekaz irańskiego rządu, który poinformował o uruchomieniu nowych, bardziej zaawansowanych wirówek do wzbogacania uranu (IR-6), wbrew umowie atomowej (JCPOA) ze światowymi mocarstwami z 2015 roku.

Źródło: The Jerusalem Post, Interia

N.N.

Andrzej Halicki: Z Rosją można rozmawiać tylko z pozycji siły. To jest także i nasze doświadczenie

W najnowszym „Poranku WNET” gościł europoseł z ramienia PO, Andrzej Halicki, który mówił m.in o bieżącej sytuacji na Ukrainie i możliwej reakcji Europarlamentu.

W dzisiejszym „Poranku WNET” Andrzej Halicki przybliżał słuchaczom temat zagrożonej atakiem ze strony rosyjskiej Ukrainy:

Jest ogromnie ważne, by Parlament Europejski zareagował w tej sprawie. Powinna być to reakcja szybka, bardzo ostra i zdecydowana. (…) Już w tej chwili Rosjanie nie wywiązują się ze swoich międzynarodowych zobowiązań. M.in. kontynuują okupację Krymu oraz Donbasu – w tym sensie jest to terytorium okupowane, bo integralność Ukrainy była i jest gwarantowana – komentuje europoseł.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego podkreśla, że współodpowiedzialność za losy Ukrainy ponosi cała społeczność międzynarodowa. Europoseł kładzie także akcent na głęboką potrzebę solidarności – nie tylko europejskiej, ale i światowej:

Gwarancja integralności terytorialnej Ukrainy leży w gestii całej społeczności międzynarodowej, nie tylko wspólnoty europejskiej.

Co więcej, przedstawiciel Platformy Europejskiej w Europarlamencie wskazuje również na konkretne organy, które mogłyby zareagować w przypadku przekroczenia przez Rosję granic międzynarodowych porozumień:

To musiałoby być zdecydowanie szersze działanie, zatem z udziałem instytucji takich jak OBWE, Stany Zjednoczone – myślę tutaj o pełnej gotowości NATO, także z udziałem Turcji, która potwierdziła w tej kwestii swoją deklarację szybkiego reagowania – zaznacza poseł.

Andrzej Halicki, zapytany o konkretne możliwe posunięcia Parlamentu Europejskiego, sugeruje, że w tym przypadku unijny organ nie planuje być jedynie bezstronnym rozjemcą:

Jeżeli chodzi o głos europejskiej wspólnoty, jest on w tej sprawie zdecydowany. Mam nadzieję, że również zdecydowanie szybki będzie głos Komisji Europejskiej i tutaj niestety mamy doświadczenie złej wizyty, bo tak też trzeba ją nazwać. Chodzi o wizytę wysokiego przedstawiciela w Moskwie.

Europoseł odnosi się także do sposobu prowadzenia negocjacji ze stroną rosyjską, który różni się od kultury politycznej przyjętej Unii Europejskiej:

Z Rosją można rozmawiać tylko z pozycji siły. To jest także nasze doświadczenie. Dobrze, że minister Rau był na Ukrainie z wizytą, bo dzięki temu stanowisko Polski także zostało odnotowane. I myślę, że gdyby Polska, mówiąc wprost, miała lepszą pozycję w Radzie Europejskiej, to mogłaby dużo skuteczniej wpływać na kształt unijnej polityki wschodniej. I tego mi trochę brakuje – dodaje Andrzej Halicki.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Znamy już laureatów brytyjskiej nagrody BAFTA 2021!

Rozdanie nagród BAFTA

W sobotę i niedzielę wieczorem zostały rozdane nagrody BAFTA – nierzadko nazywane „brytyjskim Oscarami”. W tym roku wśród nominowanych znalazł się również Polak, Dariusz Wolski.

Do kogo w tym roku trafiły nagrody, uznawane przez wielu krytyków za jedną z najważniejszych prognoz poprzedzających rozdanie Oscarów? W 2021 na ceremonię przyznania nagród BAFTA znaczący wpływ miała niedawna śmierć księcia Filipa:

Z powodu śmierci swojego dziadka, księcia Filipa, z udziału w gali zrezygnował piastujący stanowisko prezydenta Brytyjskiej Akademii Sztuk Filmowych i Telewizyjnych, książę William.

Największym hitem ceremonii okazał się amerykański dramat „Nomadland” w reż. Chloe Zhao. Obraz otrzymał aż siedem nominacji, z czego finalnie wywalczył cztery nagrody m.in. za: najlepszy film, najlepszą reżyserią i najlepszą główną rolę kobiecą.

„Nomadland” to opowieść o kobiecie (Frances McDormand), która po śmierci męża i krachu finansowym, decyduje się zamieszkać w kamperze i żyć podróżując po zachodniej części USA.

Pochodząca z Chin reżyserka Chloe Zhao, stała się zaledwie drugą kobietą w 53-letniej tradycji nagród BAFTA, która zwyciężyła w kategorii „najlepsza reżyseria”. Poprzedni przypadek miał miejsce ponad dekadę temu.

Jeżeli chodzi o kolejne „rekordy” warto wspomnieć o Anthonym Hopkinsie, który po 24 latach przerwy został nagrodzony w kategorii główna rola męska za film „The Father”. 83-letni artysta został tym samym najstarszym laureatem w historii nagród BAFTA. „The Father” Floriana Zellera otrzymał jeszcze jedną statuetkę – w kategorii najlepszy scenariusz adaptowany.

Z kolei najlepszym filmem brytyjskim okrzyknięto reżyserski debiut aktorki Emerald Fennell „Obiecująca. Młoda. Kobieta”. Fennell jest również autorką scenariusza, za otrzymała kolejną BAFTĘ.

Warto podkreślić, że tegoroczne rozdanie nagród Brytyjskiej Akademii Sztuk Filmowych i Telewizyjnych było wyjątkowe z dwóch powodów. Po pierwsze, z uwagi na pandemię koronawirusa gala w dużej mierze miała charakter zdalny. Jedynie prowadzący ceremonię znajdowali się w londyńskiej Royal Albert Hall, laureaci natomiast pozostali w domach, a swoje przemówienia wygłaszali w formie online.

Po drugie, po zeszłorocznych głosach krytyki, gdy wszyscy spośród nominowanych aktorów byli biali – w tym roku aż 16 spośród 24 nominowanych w kategoriach aktorskich wywodzi się z mniejszości etnicznych.

Jeżeli chodzi o polski akcent, za zdjęcia do „Nowin ze świata” Paula Greengrassa, z Tomem Hanksem w obsadzie, nominację do BAFTA otrzymał Dariusz Wolski. Znany polski operator jest obecny w Hollywood od ponad 40 lat, a na swoim koncie ma współpracę m.in. z Ridleyem Scottem.

Na tym jeszcze nie koniec – o nagrodę za najlepszy film nieanglojęzyczny walczyła też bośniacko-polska koprodukcja „Aida” Jasmili Žbanić. Narodowe akcenty w obrazie stanowiły: montaż Jarosława Kamińskiego, produkcja Ewy Puszczyńskiej, kostiumy Małgorzaty Karpiuk oraz muzyka Antoniego Komasy-Łazarkiewicza.

Poniżej przedstawiamy listę laureatów BAFTA 2021:

Najlepszy film: „Nomadland”, Frances McDormand, Chloé Zhao, Dan Janvey, Mollye Asher, Peter Spears
Najlepszy reżyser – Chloé Zhao „Nomadland”
Najlepsza aktorka pierwszoplanowa – Frances McDormand „Nomadland”
Najlepszy aktor pierwszoplanowy – Anthony Hopkins „Ojciec”
Scenariusz adaptowany – „Ojciec”, Christopher Hampton, Florian Zeller
Scenariusz oryginalny – „Obiecująca. Młoda. Kobieta.” – Emerald Fennell
Najlepsza aktorka drugoplanowa – Youn Yuh-jung, „Minari”
Najlepszy aktor drugoplanowy – Daniel Kaluuya, „Judas and the Black Messiah”
Najlepszy film dokumentalny – „Czego nauczyła mnie ośmiornica”, Pippa Ehrlich, Craig Foster, James Reed
Najlepszy film nieanglojęzyczny – „Na rauszu”, Thomas Vinterberg, Sisse Graum Jørgensen
Najlepsze zdjęcia – „Nomadland”, Joshua James Richards
Najlepszy brytyjski film krótkometrażowy -„The Present”, Farah Nabulsi
Najlepszy brytyjski krótkometrażowy film animowany – „The Owl and the Pussycat”, Laura Duncalf, Mole Hill
Najlepszy debiutujący brytyjski reżyser – „Czyj to dom?”, Remi Weekes

N.N.

Źródło: Onet.pl

Program Wschodni: Zaobserwowano skupienie wojsk rosyjskich 150 km od granicy z Ukrainą. Ma ono charakter ofensywny

W najnowszym „Programie Wschodnim” m.in. o odnotowanym przez analityków z Confict Intelligence Team zgrupowaniu wojsk rosyjskich w regionie Woroneża, nieopodal granicy z Ukrainą.

 

Prowadzący: Paweł Bobołowicz

Realizacja: Michał Mioduszewski, Wiktor Timochin


Goście:

Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski – politolog, Uniwersytet Łódzki

Dr Jewhen Mahda – dyrektor Instytutu Polityki Światowej

Ajder Mużdabajew – dziennikarz telewizji Tatarów krymskich na Ukrainie

Walery Filimonichin – sekretarz naukowy kompleksu muzealnego „Mogiły Bykowiańskie”


W dzisiejszym „Programie Wschodnim” m.in. zgromadzeniu wojsk rosyjskich w regionie Woroneża, 150 km od granicy z Ukrainą. Jak podają analitycy z Confict Intelligence Team zaobserwowane skupienie wojsk ma raczej charakter ofensywny niż obronny. O sytuacji na granicy ukraińsko-rosyjskiej mówił dziś na antenie Radia Wnet prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski:

Myślę, że niestety może dojść do ataku wojsk Federacji Rosyjskiej na Ukrainę mimo że, działania rosyjskie odbywają się wbrew ich dotychczasowym obyczajom. Ten atak jest na tyle demonstracyjnie przygotowywany, że stanowi rezygnację z elementu zaskoczenia – komentuje gość „Programu Wschodniego”.

Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski przybliża słuchaczom również zagadnienie możliwych motywacji Putina, które mogą stać za zauważonymi działaniami wojsk rosyjskich przy granicy z Ukrainą:

Według innej, choć równie logicznej linii rozumowania – Putin potrzebuje swojego teatru imperialnego. Powodami są m.in. pogorszająca się sytuacja gospodarcza w Rosji oraz afera związana z pałacem Putina i sprawą Nawalnego. Doświadczenia związane z aneksją Krymu wskazują, że imperialna ekspansja działa korzystnie na popularność reżimu wśród jego własnych obywateli – tłumaczy ekspert.

Jak podkreśla w rozmowie z Pawłem Bobołowiczem prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski:

To wszystko wygląda niestety groźnie i można spodziewać się najgorszego, czyli zbrojnej eskalacji trwającego konfliktu.

W dalszej części audycji Dr Jewhen Mahda i Ajder Mużdabajew opowiadają o recepcji niedawnej wizyty ministra Spraw Zagranicznych Zbigniewa Rau na Ukrainie:

Uważam, że wizyta ministra Rau to mocny symbol wsparcia Ukrainy ze strony Polski. (…) Wojna hybrydowa Rosji i Ukrainy trwa już osiem lat. ale właśnie teraz Rosja zorganizowała bardzo dużą liczbę wojsk w okolicy granicy rosyjsko-ukraińskiej – komentował dr Jewhen Mahda.

Z kolei dziennikarz telewizji Tatarów krymskich na Ukrainie zwraca uwagę na to, co dzieje się w tej chwili na Płw. Krymskim:

Jeżeli chodzi o Krym, mam informację, że ostatnio zostały tam przerzucone rosyjskie siły powietrzno-desantowe, jak również dużo czołgów. (…) Jest bardzo prawdopodobnym, że Rosjanie przygotowują się do pewnej akcji, akcji z powietrza z północnej strony Krymu – relacjonował Ajder Mużdabajew.

Rozmówca Pawła Bobołowicza porusza temat koncentracji rosyjskich wojsk na Krymie oraz prawdopodobnych wariantów, w jakich mógłby rozegrać się rosyjski atak na Ukrainę:

Uważam, że rosyjskie plany mogą się koncentrować na wodach Dniepru. (…) Mam również wrażenie, że ich celem może być też zabór Odessy – zaznaczył tatarski dziennikarz.

Ajder Mużdabajew zwraca uwagę na psychologiczny aspekt rosyjsko-ukraińskiej wojny hybrydowej. Na pierwszy plan wybija się w nim chęć Putina na utrzymanie władzy poprzez ciągłe uwodzenie swoich obywateli mitem Wielkiej Rosji:

Myślę, że analizując zaistniałą sytuację należy też wziąć pod uwagę psychologiczne mechanizmy Władimira Putina. Jego plany względem Ukrainy mają w sobie rys sakralnego podarunku Rosji dla Rosji. Kiedyś Putin powiedział, że jest zaślubiony Rosji i, że ta jego małżonka potrzebuje ciągle jakiś moralnych prezentów. Takim prezentem w 2014 r. był Krym, a teraz mogą być nim Odessa lub Białoruś – komentuje na antenie Wnet Mużdabajew.

Na koniec programu Walery Filimonichin mówi o podkijowskiej Bykowni, gdzie mieści się kompleks muzealny jednego z cmentarzy katyńskich „Mogiły Bykowiańskie”. Pracownik naukowy opowiada m.in. o tym kto został pochowany w Bykowni oraz historia stoi za tamtejszym cmentarzem:

Bykownia stała się bardzo znanym miejscem w związku z tym, że w 1937 r. Związek Radziecki zrobił z tego miejsca cmentarzysko ofiar zbrodni wojennych. Od lipca 1937 r. do Bykowni zaczęto zwozić ciała rozstrzelanych tzw. „wrogów narodu” – tłumaczy ekspert.

Sekretarz naukowy kompleksu mówi także o spoczywających w Bykowni osobach pochodzenia polskiego:

To trwało do listopada 1938 r. Wg naszych obliczeń zostało tam pochowanych aż 18,5 tys. osób. To byli przede wszystkim mieszkańcy Kijowa i obwodu kijowskiego, w tym 4 302 etnicznych Polaków – zaznacza Walery Filimonichin.

Zapraszamy do wysłuchania całej audycji!

N.N.

Kristi Noem – najbardziej charyzmatyczny polityk od czasów prezydenta Trumpa / Adam Becker, „Kurier WNET” nr 82/2021

Pomimo wszystkich swoich dokonań Kristi Noem twierdzi, że jej największym osiągnięciem jest wychowanie wspólnie z mężem dzieci. Są niezwykle kochającą się, konserwatywną i głęboko wierząca rodziną.

Adam Becker

Kristi Noem

Od czasu, kiedy Donald J. Trump zdecydował się kandydować na urząd prezydenta, nie pojawił się w US tak charyzmatyczny polityk, jak Kristi Noem – 33 Gubernator Dakoty Południowej. Jestem przekonany, że Południowa Dakota – stan znany w Polsce dotąd głównie z powodu Mount Rushmore, czyli góry, w której wykuto głowy czterech prezydentów amerykańskich – przez najbliższe lata będzie kojarzony głównie z Kristi Noem.

Kim jest Kristi Lynn Noem, oprócz tego, że rządzi od dwóch lat stanem, który będąc większy niż połowa Polski (prawie 200 tys. km2) ma niewiele więcej ludności niż Kraków (niecałe 900 tys.)?

Fizycznie jest bardzo atrakcyjną brunetką w wieku 50 lat, o idealnej sylwetce (172 cm/58 kg), urodzoną 30 listopada 1971 r. w Watertown jako córka Rona i Corinne Arnoldów. Wychowała się z rodzeństwem na rodzinnym ranczo i farmie w wiejskim hrabstwie Hamlin. Od 30 lat jest żoną Bryona Noema, którego poznała jeszcze na pierwszym roku studiów, matką trojga dzieci (dwie córki: Kassidy i Kennedy oraz syn Booker). Jest politykiem, farmerem-rolnikiem i właścicielem małej firmy.

Przy posiadłości rodzinnej, odziedziczonej po dziadku i ojcu, z jej inicjatywy powstał domek myśliwski i restauracja, prowadzone przez nią i rodzeństwo. Jest nieźle wykształcona, ukończyła Hamlin High School, a później rozpoczęła naukę na Northern State University, a którą – z powodów, o których piszę poniżej – musiała przerwać.

Dokończyła edukację już po rozpoczęciu kariery politycznej, studiując eksternistycznie nauki polityczne na Uniwersytecie Południowej Dakoty w 2012 r. „The Washington Post” nazwał ją wtedy „najpotężniejszą stażystką w Kongresie stanowym” z uwagi na ilość punktów, które zapewniała jej na studiach kariera polityczna. Pomimo wszystkich swoich osiągnięć życiowych i zawodowych Kristi twierdzi, że jej największym osiągnięciem jest wychowanie wspólnie z mężem dzieci. Są niezwykle kochającą się, konserwatywną i głęboko wierząca rodziną.

Kristi Noem jest przede wszystkim jednym z najbardziej skutecznych, niezależnych i twardych polityków GOP, czyli Partii Republikańskiej. Miłośniczką i kolekcjonerką broni, którą świetnie się posługuje.

Przed ostatnią Gwiazdką opublikowała na Instagramie zdjęcie, na którym używa z wprawą miotacza płomieni, z podpisem: „Czy jest już zbyt późno, żeby dopisać coś do listy życzeń gwiazdkowych?”. Można też znaleźć filmik, w którym Noem, strzelając ze strzelby, mówi, że to jest sposób na praktykowanie/wymuszanie „social distancingu” w Południowej Dakocie. Cokolwiek by mówić, nie da się koło niej przejść obojętnie.

Nietypowa była jej droga do stanowiska gubernatora, zaznaczona tragedią rodzinną, która według jej słów zmusiła ją brutalnie do zetknięcia się z polityką.

Kristi miała 21 lat, studiowała z dala od domu rodzinnego i właśnie oczekiwała z mężem na narodziny ich pierwszego dziecka, kiedy zadzwoniono do niej z rodzinnego domu z informacją, że jej ukochany ojciec, Ron Arnold, został przysypany ziarnem w silosie na zboże. Jako dziewczyna wychowana na farmie wiedziała, co to znaczy. Natychmiast rzuciła wszystko i pojechała do domu, gdzie w międzyczasie sąsiedzi spychaczami rozbili silos, wydobyli zasypanego ojca i rozpoczęli reanimację. Cała rodzina pojechała za karetką do szpitala, w którym lekarze przez kilka godzin walczyli o jego życie – niestety bezskutecznie. Jak powiedziała, tej nocy straciła człowieka, który wydawał się jej niezwyciężony!

Wkrótce po śmierci ojca, kiedy rodzina próbowała się dopiero pozbierać po nieszczęściu, otrzymali list z urzędu skarbowego. Tragedia podkopała ich poczucie bezpieczeństwa, a należny „podatek od śmierci” miał teraz dodatkowo zachwiać ich bezpieczeństwem finansowym.

Byli właścicielami ziemi, którą ich dziadek kupił wiele lat wcześniej i ziemi, którą ojciec Kristi dokupił, kiedy już była w szkole średniej. Mieli bydło i maszyny potrzebne do uprawy roli i hodowli, czyli coś, co mogli stracić. Mogli – ponieważ z powodu inwestycji nie dysponowali pieniędzmi, które musieli oddać za NIC urzędowi skarbowemu!

Nie mogła zrozumieć bezwzględności systemu podatkowego, który kazał rodzinie pogrążonej w żałobie (na farmie oprócz niej i matki żyły jeszcze dwie siostry: Kassidy i Cindy), pozbawionej oparcia głowy rodziny, w chwili kryzysu, płacić podwójny podatek. Przecież zapłacili podatek wcześniej, kupując sprzęt, ziemię i inne aktywa – teraz musieli płacić za to wszystko jeszcze raz – DLATEGO, ŻE NIESPODZIEWANIE ZGINĄŁ TRAGICZNIE JEJ TATA! To nie było w porządku. Nie mogła sobie nawet wyobrazić utraty farmy, którą latami budowała jej rodzina. Farmy, którą jej dziadek i tata stworzyli i rozbudowali tylko po to, żeby przekazać ją następnym pokoleniom, dzieciom i wnukom. To dlatego ojciec wstawał o świcie – żeby zostawić w jak najlepszym stanie coś, co będzie łączyło jego dzieci!

Kiedy kilka lat wcześniej potrzebowali maszyn niezbędnych w gospodarstwie i padł pomysł sprzedaży w tym celu kawałka ziemi, właśnie ojciec stwierdził, iż to w ogóle nie wchodzi w grę. Zawsze powtarzał – „Nigdy nie sprzedawaj ziemi. Bóg już jej nie robi!”.

W końcu udało im się załatwić pożyczkę, która pozwoliła spłacić podatek – była tak duża, że przez dekadę miała wpływ na każdą ich życiową decyzję!

Kristi Noem po raz pierwszy opowiedziała tę historię, komentując w trakcie kampanii prezydenckiej 2016 r. propozycję Hillary Clinton, która zaaprobowała postulat czołowego marksistowskiego polityka Partii Demokratycznej Berniego Sandersa drastycznego podwyższenia podatku od spadku do 65%, twierdząc, że dotknie to tylko 1% społeczeństwa! Noem skomentowała ten projekt mówiąc, że Hillary chce doprowadzić do tragedii i rzeczywistego pozbawienia majątku oraz wywłaszczenia tysięcy rodzin amerykańskich po to, żeby móc zdobyć dodatkowe środki finansowe na pokrycie kilkudniowych wydatków rządowych! Wcześniej, jesienią 2016 r., w bardzo ważnej komisji Kongresu – „House Was and Means Committee”, zajmującej się całością przychodów podatkowych i wydatków społecznych, w której zasiadała Noem, Republikanie przedstawili plan reformy podatkowej mającej na celu zwiększenie przychodów rodzin, pracowników i wzmocnienia gospodarki amerykańskiej. Jak powiedziała Noem, miało to zmniejszyć obciążenia podatkowe każdej rodziny i uprościć system podatkowy m.in. przez wyeliminowanie szkodliwych podatków dodatkowych – w szczególności podatku od śmierci/spadku, który tak bardzo dwie dekady wcześniej dotknął ją i jej rodzinę. „Żadna rodzina nie powinna przechodzić przez to, co nasza! Pracowici Amerykanie zasługują na lepszy los” – stwierdziła w jednym z wywiadów.

Właśnie takie sytuacje zadecydowały o tym, że Kristi Noem postanowiła wejść do świata polityki – po to, żeby go zmienić! To chyba właśnie łączy ją najbardziej z do niedawna najpotężniejszym człowiekiem w USA, czyli Donaldem J. Trumpem, z którym ma znakomite zresztą relacje.

Karierę polityczną rozpoczęła w 2006 r. w legislaturze stanowej Izby Niższej Kongresu stanu Południowa Dakota, jako przedstawicielka 6 Okręgu zdobywając 39% głosów. W 2008 r. została wybrana ponownie na to stanowisko, uzyskując 41% głosów. W 2010 r. została wybrana do Izby Niższej Kongresu US jako przedstawiciel Dakoty Południowej. Było to jej pierwsze poważne zwycięstwo polityczne, ponieważ pokonała wtedy uchodzącą za wschodzącą gwiazdę Partii Demokratycznej i pochodzącą z bardzo wpływowej w Dakocie Południowej rodziny Stephanie Herseth Sandlin, pierwszą kobietę wybraną do Kongresu z tego stanu, najmłodszą swojego czasu kongresmenkę US, wybieraną dotąd trzykrotnie. W kampanii wyborczej Herseth Sandlin podkreślała swoją niezależność od klubu partii demokratycznej, kiedy głosowała wbrew swojej partii przeciwko reformie służby zdrowia, ratowaniu Wall Street i ustawie o ograniczeniu handlu energią. Noem wykorzystywała jako główny argument przeciwko niej to, że głosowała na ogólnie nielubianą ze względu na swoją arogancję Nancy Pelosi jako przewodniczącą Izby Niższej. Jak pisał wtedy „The Washington Post”: „39-letnia Herseth Sandlin, uważana w skali kraju za wschodzącą gwiazdę swej partii, stanęła wobec najpoważniejszego jak dotąd w jej karierze wyzwania, czyli 38-letniej Kristi Noem, samorodnej gwiazdy Fox News”. Stanęła i została pokonana.

Noem dostała się do Kongresu US, pokonując Herseth Sandlin 48:46. Rywalka Noem najwyraźniej źle zniosła porażkę, ponieważ pozostając prominentnym politykiem Demokratów, nigdy więcej nie poddała się ocenie wyborców.

Kariera Noem, przeciwnie – zaczęła rozkwitać. W marcu 2011 r. została jednym z 12 regionalnych dyrektorów Narodowego Komitetu Republikańskiego ds. wyborów w 2012 r.

W 2012 r. wybrano ją na drugą kadencję; zyskała bardzo wyraźną przewagę nad kandydatem Demokratów Matthew Varilekiem 57:43, a w 2014 na trzecią, już po prostu deklasując Demokratkę Corinnę Robinson 67:33! Podobnie było 2016, kiedy to po raz czwarty wygrała wybory do Kongresu, pokonując Demokratkę Paulę Hawks 64:36.

Noem była czwartą kobietą reprezentująca Dakotę Południową w Kongresie. Razem z senatorem Timem Scottem z Karoliny Południowej, zostali wyznaczeni przez aklamację spośród 87-osobowej grupy wybranych po raz pierwszy republikańskich członków Kongresu na łączników z przywództwem Republikanów w Kongresie, co uczyniło z Noem drugą kobietę na czele Izby Republikańskiej w Kongresie.

Jest niewątpliwie politykiem bardzo konserwatywnym. Jako kongresmen w kongresie stanowym pomogła m.in. uchwalić ustawę o cięciach podatkowych i zatrudnieniu, która pozwoliła przeciętnej rodzinie z Dakoty Południowej zwiększyć dochód o 2400 dolarów.

W Kongresie US zwalczała nadmierne opodatkowanie. Popierała dyscyplinę budżetową uniemożliwiającą rządowi doprowadzanie do deficytu budżetowego, czyli wydatkowanie przekraczające wpływy budżetowe. Była i jest zwolenniczką cięć budżetowych, likwidacji podatku od nieruchomości, obniżenia stawki podatku od osób prawnych i uproszczenia kodeksu podatkowego. Sprzeciwia się podniesieniu podatków w celu zrównoważenia budżetu. Promowała ustawodawstwo zwalczające handel ludźmi i niewolnictwo seksualne. Sprzeciwiała się Obamacare i głosowała za jej uchyleniem. Chciała dodać do prawa nowe przepisy ograniczające wysokości odszkodowań za błędy medyczne i umożliwiające kupowanie planów ubezpieczenia zdrowotnego w innych stanach. Poparła cięcia w finansowaniu Medicaid, zaproponowane przez Paula Ryana.

Noem jest przeciwniczką aborcji i małżeństw osób tej samej płci; jeszcze w 2015 r. stwierdziła, że nie zgadza się z orzeczeniem Sądu Najwyższego, iż zakazy małżeństw osób tej samej płci są niezgodne z konstytucją.

Wykazuje się niepopularnym myśleniem zdroworozsądkowym. Głosowała m.in. w 2010 r. za poparciem przepisów, które nakazywałyby szkołom nauczać o tzw. zmianach klimatycznych jako „teorii naukowej, a nie udowodnionego faktu” i nakazu informowania uczniów, że „istnieje wiele różnych zagadnień klimatologicznych, meteorologicznych, astronomicznych, termologicznych oraz kosmologiczna i ekologiczna dynamika, która może wpływać na światowe zjawiska pogodowe, a znaczenie i wzajemne powiązania tych czynników są w dużej mierze spekulatywne”. Ściągnęło to na nią opinię osoby zaprzeczającej zmianom klimatycznym. Już samo to wystarczyłoby, żeby ją lubić.

Noem była i jest zwolenniczką zakończenia przez US importu ropy naftowej i uzależnienia od jej zagranicznych dostawców oraz zachęcania do ochrony istniejących zasobów. Popiera dotacje do produkcji paliw i sprzeciwia się zniesieniu federalnych dotacji dla firm naftowych. Poparła budowę rurociągu Keystone XL. Wspierała wiercenia przybrzeżne i zniesienie moratorium na wiercenia głębinowe w Zatoce Meksykańskiej oraz zezwolenia na ponowne jej wydobywanie w tym rejonie. Opowiada się za zablokowaniem działań Agencji Ochrony Środowiska na rzecz zaostrzenia norm zanieczyszczenia powietrza.

Mimo że poparła interwencję NATO w Libii w 2011 r., zastanawiała się, czy US interweniowały w celu ochrony ludności cywilnej, czy raczej w celu usunięcia ówczesnego przywódcy Libii Muammara Kadafiego, i wezwała prezydenta Obamę do podania dodatkowych informacji na temat roli US w konflikcie, uznając jego dotychczasowe wypowiedzi na ten temat za niejasne i niejednoznaczne.

Noem jest bardzo skuteczna także w dziedzinie pozyskiwania funduszy, co w polityce jest niezwykle ważne. Jeszcze na początku pierwszej kadencji w Kongresie US utworzyła „Kristi Pac”, czyli komitet przywódczy ds. działań politycznych i wykorzystywała go także do wspierania innych republikańskich kandydatów.

14 listopada 2016 ogłosiła, że nie będzie ubiegać się o reelekcję do Kongresu, ale zamiast tego będzie w 2018 r. kandydować na urząd gubernatora swojego rodzinnego stanu, czyli Dakoty Południowej. Dzięki swojemu programowi ochrony stanu przed podwyżkami podatku, walki ze wzrostem ingerencji rządu federalnego i jego nadużyciami – pokonała w prawyborach 56%:44% urzędującego prokuratora generalnego DP, Marty’ego Jackleya, a w wyborach powszechnych – kandydata Demokratów, byłego jeźdźca rodeo, Billy’ego Suttona 51%:47,6%. W styczniu 2019 r. złożyła przysięgę i została pierwszą kobietą gubernatorem w historii Dakoty Południowej.

Pierwszą ustawą, jaką podpisała jako urzędujący gubernator 31 stycznia 2018 r., było zniesienie konieczności posiadania pozwolenia na noszenie przy sobie ukrytej broni. W ramach swojej inicjatywy „Family First” obiecała chronić wolność religijną i tradycyjne małżeństwo jako „dany przez Boga związek między jednym mężczyzną i jedną kobietą”

oraz skrytykowała decyzję Sądu Najwyższego US (Obergefell v. Hodges) uznającego taką definicję małżeństwa za dyskryminującą mniejszości seksualne, jako próbę uciszenia tych, którzy wyznają tradycyjne wartości.

Podpisała także kilka ustaw ograniczających aborcję w sposób, który jej zdaniem powinien pomóc rozprawić się definitywnie z handlarzami aborcji w Dakocie Południowej, wymagając m.in. od aborcjonistów korzystania z oficjalnego stanowego formularza, który kobiety muszą podpisać przed aborcją. Jak powiedziała: „Coraz więcej znaczących badań medycznych dostarcza dowodów na to, że nienarodzone dzieci czują, myślą i rozpoznają dźwięki w łonie matki. Są to ludzie, którym należy dać te same prawa, co wszystkim innym”. Jest zdecydowaną przeciwniczką legalizacji narkotyków, także tzw. rekreacyjnej marihuany. Pod jej rządami Dakota Południowa stała się stanem o chyba najniższych podatkach w US, bardzo liberalnych przepisach i szeroko otwartym na inwestycje.

Ale tak naprawdę Kristi Noem wykazała się zarówno konserwatywnym podejściem, jak niezależnością polityczną w trakcie tzw. pandemii covid-19, przyjmując zasadę pełnego zaufania do obywateli swojego stanu i dając im swobodę reagowania na wydarzenia z tym związane. Jako JEDYNY GUBERNATOR US nie nakazała lockdownu, obowiązkowego noszenia masek ani zachowywania tzw. dystansu społecznego.

Nie nakazywała, ale też nie zabraniała. Rekomendowała rodzicom pozostawienie dzieci w szkołach i zachęcała ludzi do turystyki na otwartych terenach stanu w celu pobudzenia gospodarki w okresie spowolnienia. Często wyrażała swój sceptycyzm co do skuteczności noszenia masek oraz zachęcała do zgromadzeń bez stosowania zasady zachowania dystansu społecznego. Nie uległa też presji głównego doradcy medycznego prezydenta US i dyrektora Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych zarazem, dr. Anthony’ego Fauciego, gorącego zwolennika pełnego zamknięcia gospodarki i życia społecznego, maseczkowania (który w swoim szaleństwie ostatnio nawet zaleca noszenie dwóch albo i trzech masek nakładanych jedna na drugą) i powszechnego nieustannego szczepienia. Podczas swojego wystąpienia na corocznej konferencji konserwatystów, która odbyła się w lutym tego roku w Orlando na Florydzie, a na której była – obok Donalda Trumpa i gubernatora Florydy DeSantisa – gwiazdą, Noem opowiedziała związana z tym anegdotę, bo trudno to właściwie inaczej nazwać.

Otóż Fauci, próbując przekonać ją do konieczności wprowadzenia lockdownu w Dakocie Południowej, argumentował, że w przeciwnym razie przewiduje, iż w szczycie chorobowym Dakota będzie miała jednocześnie ok. 10 tys. hospitalizowanych chorych. Noem z uśmiechem powiedziała, że: „Chyba się trochę pomylił – w najgorszym momencie mieliśmy niewiele ponad 600 chorych!”. Odpowiedzią był wybuch śmiechu i aplauz widowni.

W ogóle jej tegoroczne wystąpienie na CPAC było chyba przełomowe w jej karierze politycznej i pokazało, że ambicje Noem sięgają znacznie wyżej niż stanowisko gubernatora stanu. Przypomniała, że kiedy po raz pierwszy pojawiła się na CPAC rok wcześniej, była praktycznie nieznana i chyba jedyne, co o niej wiedziano, to to, że jest gubernatorem jednej z dwóch Dakot – cieplejszej! Teraz tłumaczyła, dlaczego Ameryka powinna być konserwatywna – co, jej zdaniem, pokazał właśnie rok 2020. Administracja prezydenta Trumpa doprowadziła do utworzenia 7 mln nowych miejsc pracy, do najniższego historycznie bezrobocia wśród zarówno czarnej, jak latynoskiej i azjatyckiej społeczności, a prawie 10 mln ludzi wydźwignięto z ubóstwa. Teraz, z powodu lockdownu, gubernatorzy zamykają stany, szkoły, firmy i doprowadzają do rekordowego bezrobocia i ubóstwa, a gospodarkę amerykańską do stanu zastoju. To za jej przykładem po kongresie 16 innych rządzonych przez republikanów stanów zniosło nieomal całkowicie lockdown. Dzisiaj, na 50 stanów USA, tylko w 4 obowiązuje lockdown porównywalny z tym, co mamy teraz w Polsce.

„Powiedzmy to sobie jasno: covid nie niszczy gospodarki – to rząd niszczy gospodarkę!” – te słowa wypowiedziane przez Kristi Noem powinny pojawić się na plakatach i banerach na wszystkich protestach i manifestacjach organizowanych na całym świecie przeciw restrykcjom wprowadzanym pod pozorem tzw. pandemii.

Artykuł Adama Beckera pt. „Kristi Noem” znajduje się na s. 5 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 82/2021.

 


  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Adama Beckera pt. „Kristi Noem” na s. 5 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 82/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

11. rocznica Katastrofy Smoleńskiej. Jak pamiętamy największą narodową tragedię powojennej historii Polski?

Katastrofa smoleńska to największa narodowa tragedia w powojennej historii Polski. Zraniła wiele rodzin oraz naszą ojczyznę – napisał dziś na Facebooku Premier Mateusz Morawiecki.

Dziś 11 rocznica katastrofy smoleńskiej – tragedii, która bardzo silnie utrwaliła się w pamięci i świadomości wielu Polaków. Jak komentował dziś na Facebooku szef rządu, Mateusz Morawiecki:

Każdy z nas zapewne pamięta ten straszny sobotni poranek sprzed 11 lat. Każdy miał na ten dzień jakieś plany, ale jak tu żyć codziennymi sprawami, gdy dzieje się coś tak trudnego do wyobrażenia. I tak tragicznego”.

W swoim wpisie premier podkreśla jak dużą i wielopłaszczyznową stratą dla Polaków była tragedia smoleńska, w wyniku której zginęło aż 96 osób, w tym para prezydencka:

Katastrofa smoleńska zraniła naszą Ojczyznę, bo odebrała Jej ludzi najwybitniejszych i najbardziej Jej potrzebnych. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego i Jego Małżonkę Marię, prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego, ministrów, parlamentarzystów, generałów, szefów najważniejszych instytucji i wielu świetnych urzędników” – pisze Mateusz Morawiecki.

Jak podkreśla szef rządu, nie sposób zastąpić osoby o tak wielkim etosie i doświadczeniu, jakimi były ofiary tragedii samolotu Tu-154 w Smoleńsku. Swój wpis szef rządu kończy swoistym apelem do Polaków:

Każdego dnia staramy się sprostać temu wielkiemu zadaniu – to nasz najważniejszy obowiązek. Zawsze będziemy o Nich pamiętać.

N.N.

Źródło: Facebook

Na czym polega prywatna wizja raju, którą realizuje wobec świata Bill Gates? / Adam Gniewecki, „Kurier WNET” nr 82/2021

Miliarder twierdzi, że nowoczesne szczepionki, rozwój medycyny i aborcja mogą przyczynić się do zmniejszenia populacji świata o 10 do 15 procent, co, jak przyznaje, jest główną misją jego Fundacji.

Adam Gniewecki

Gates of future

„Good Club” to grupa, w której skład wchodzą: David Rockefeller Junior – patriarcha najbogatszej amerykańskiej dynastii, miliarderzy: Warren Buffett i George Soros oraz Michael Bloomberg, były burmistrz Nowego Jorku i oczywiście Bill Gates, a także potentaci medialni: Ted Turner i Oprah Winfrey oraz Patricia Stonesifer – była dyrektor naczelna Fundacji Billa i Melindy Gatesów. Nieformalna popołudniowa sesja klubu, 5 maja 2009 r., na Manhattanie w domu sir Paula Nurse’a, brytyjskiego biochemika, laureata nagrody Nobla i prezesa prywatnego Uniwersytetu Rockefellera, była tak dyskretna, że Stacy Palmer, redaktor „Chronicle of Philanthropy”, powiedziała: „Dowiedzieliśmy się o tym dopiero po fakcie i przez przypadek”. Jednak niektóre szczegóły wyszły na jaw.

Ważnych tematów wystąpień było wiele, lecz uczestnicy uznali poruszony przez Billa Gatesa problem przeludnienia za priorytet. Gates argumentował, podobnie jak rok wcześniej podczas konferencji w Long Beach, że uwolnione od chorób i skrajnego ubóstwa rodziny szybko zmieniłyby swoje nawyki i miały mniej dzieci.

William Henry Gates III, z zawodu informatyk i przedsiębiorca, urodził się 28 X 1955 r. w Seattle, w zamożnej rodzinie amerykańskiej. Ojciec, znany prawnik, miał korzenie angielsko-niemieckie, a matka, należąca zarządu dużego banku i rady zarządzającej prestiżowego uniwersytetu oraz organizacji charytatywnej – szkockie. W 1994 r. poślubił Melindę z d. French, z którą ma troje dzieci. We wrześniu 1973 r. rozpoczął studia na wydziale matematyki Harvard University, porzucając je kilka lat później dla pracy w dziedzinie informatyki. Był współzałożycielem, głównym projektantem oprogramowania i prezesem zarządu korporacji Microsoft. 15 czerwca 2006 r. ogłosił, że przez najbliższe 2 lata będzie stopniowo wycofywał się z pełnionej przez siebie funkcji, by poświęcić się działalności dobroczynnej, ale zachował 9% udziałów w firmie. Jedną z ostatnich inicjatyw Gatesa w Microsofcie było stworzenie grupy zajmującej się oprogramowaniem robotów. Forbes podaje, że jego majątek wynosi obecnie prawie 121 mld USD netto.

Według Gatesa to Warren Buffett, miliarder z czwartą lokatą na liście najbogatszych tego świata, skłonił go do poświęcenia się działalności charytatywnej. Wkrótce potem Buffett ogłosił, że będzie wpłacał na rzecz Gates Foundation identyczne sumy jak sam Gates, czyli do 1,5 miliarda dolarów rocznie.

William H. Gates Foundation i Gates Foundation Learning to w połączeniu Fundacja Bill & Melinda Gates (BMGF), która została założona w 2000 r. i jest uznawana za największą prywatną fundację na świecie. Jej aktywa wynoszą 46,8 mld USD, a podstawowe deklarowane cele to: poprawa opieki zdrowotnej i zmniejszenie skrajnego ubóstwa na świecie oraz poszerzenie możliwości edukacyjnych i dostępu do technologii informatycznych w Stanach Zjednoczonych.

Od 2018 r. Bill i Melinda Gatesowie przekazali na rzecz swojej fundacji około 36 mld dolarów. BMGF jest kontrolowana przez trzech powierników: Billa i Melindę Gatesów, Warrena Buffetta oraz dyrektora generalnego Marka Suzmana.

Według tygodnika „Time”, miliarder został uhonorowany m.in. miejscami na listach 100 ludzi, którzy najbardziej wpłynęli na losy świata w XX w. oraz 100 najbardziej wpływowych ludzi w latach 2004–2006. Według „The Guardian”, w 2001 r. był pierwszy na liście „Top 50 Cyber Elite” magazynu „Time”, w 1998 drugi na liście „Elite 100” magazynu „Upside” oraz jedną ze 100 osób najbardziej wpływowych w mediach („Top 100 influential people in media”).

Postać Gatesa stała się inspiracją kilku filmów i musicalu o Billu Gatesie i Stevie Jobsie zatytułowanego Nerds://A Musical Software Satire, który został wystawiony prywatnie 30 lipca 2000 r. Gates jest doktorem honoris causa brooklińskiego Uniwersytetu Nyenrode (od 2000), sztokholmskiego Królewskiego Instytutu Technologii (od 2002), tokijskiego Uniwersytetu Waseda, Uniwersytetu Harvarda (od 2007) i Instytutu Karolinska (od 2008). Królowa Elżbieta II w 2005 r. nadała mu tytuł Rycerza Komandora Orderu Imperium Brytyjskiego. W listopadzie 2016 r. wraz z żoną został odznaczony przez Prezydenta Obamę Medalem Wolności. A to nie wszystkie honory, godności i oznaki bezdyskusyjnej supersławy, jakimi cieszy się miliarder-filantrop i celebryta, waga, wszechstronność i ilość których mogą przyprawić o zawrót głowy.

Gates nie jest członkiem żadnej partii politycznej, ale po rozstrzygnięciu ostatnich wyborów złożył gratulacje obecnemu amerykańskiemu prezydentowi, podobnie jak szef koncernu Amazon – Jeff Bezos.

Bill Gates jest autorem książek: Droga ku przyszłości (wraz z Nathanem Myhrvoldem i Peterem Rinerasonem, 1995) i Biznes szybki j@k myśl (wraz z Collinsem Hemingwayem, 1999). Światowa premiera trzeciej – How to avoid a climate disaster, czyli „Jak uniknąć katastrofy klimatycznej” – odbyła się w lutym 2021 r. Polską wersję jednocześnie opublikowało Wydawnictwo Agora. Opracowanie książki zajęło autorowi i współpracującym specjalistom, m.in. z dziedziny chemii, fizyki, biologii, inżynierii, finansów oraz nauk politycznych, 10 lat.

Gates kupuje grunty rolne. Ma już ogromne ich połacie w 18 stanach USA i jest obecnie największym właścicielem ziem rolnych w Ameryce. Według zapisów ze stycznia 2021 r., posiada tereny o łącznej powierzchni 242 000 akrów (2420 ha). Forbes odnotował, że największe obszary ziemi Gatesa znajdują się w Luizjanie (69 071 akrów – 690 ha), Arkansas (47 927 akrów – 479 ha) i Nebrasce (20 588 akrów – 205 ha). Ponadto ma udział w 25 750 akrach (257 ha) ziemi na dalekim zachodnim przedmieściu miasta Phoenix w Arizonie. Jest też właścicielem innych ziem – bezpośrednim oraz za pośrednictwem podmiotów zewnętrznych, np. Cascade Investments, jak ujawnił The Land Report.

Wśród amerykańskich indywidualnych posiadaczy obszarów ziemskich Gates pozostaje w tyle za potentatem medialnym Johnem C. Malone’em, który zajmuje miejsce czołowe, z 2,2 mln akrów (22 tys. ha) rancz i lasów oraz założycielem CNN Tedem Turnerem, który posiada 2 mln akrów (20 tys. ha) różnych gruntów, choć w gronie posiadaczy ziemi rolnej liderem jest Bill Gates. Według The Land Report, Jeff Bezos z Amazona również „inwestuje w ziemię na dużą skalę”.

Po co miliarderom-filantropom i technokratom takie ilości gruntów, skoro jednocześnie do opinii publicznej kierują zapowiedzi niedalekiej przyszłości, w której własność prywatna ma przestać istnieć?

Ponadto założyciel Światowego Forum Ekonomicznego (WEF) i globalista Klaus Schwab wyjaśnił już w swoich publikacjach, że „czwarta rewolucja przemysłowa” i „Wielki reset” doprowadzą do zniesienia własności prywatnej. Przesłanie to można odnaleźć także na oficjalnej stronie internetowej WEF. W braku prywatnej własności jedynym wyjściem dla rzeszy maluczkich będzie życie w stanie stałej zależności od uprzywilejowanych bogatych elit, które będą mogły mieć wszystko. Plan powtórki z feudalizmu, czyli formy niewolnictwa?

Choć raport „Forbesa” nie podaje, co z zakupioną ziemią robi Gates, ten nie ukrywa swej wizji przyszłości żywności i rolnictwa. W zgodzie z WEF, od dawna jest orędownikiem stosowania organizmów genetycznie modyfikowanych – GMO, pestycydów i produktów pochodzenia roślinnego – jako alternatywy dla mięsa, w imię zrównoważonego rozwoju, likwidacji głodu oraz walki ze zmianami klimatu. W 2016 r. miliarder wyjaśnił „Wall Street Journal”, że nasiona modyfikowane genetycznie mają cechy, które sprawiają, iż uprawy GMO są skutecznym narzędziem do walki z głodem, np. w Afryce, i pochwalił opracowanie przez CGIAR (Consortium of International Agricultural Research Centers) – światową organizację zajmującą się badaniami rolniczymi – ponad 150 nowych, odpornych na suszę odmian kukurydzy.

W zeszłym roku Gates zaczął rozszerzać inicjatywę stosowania nasion GMO. W styczniu 2020 r. jego fundacja założyła w St. Louis w stanie Missouri The Bill & Melinda Gates Agricultural Innovations LLC, znaną jako Gates Ag One. Według komunikatu fundacji, ma ona na celu „umożliwianie rozwoju odpornych, poprawiających plony nasion na całym świecie” oraz pomagać we wprowadzaniu „przełomowych rozwiązań przeznaczonych dla małych gospodarstw rolnych”. Dyrektorem generalnym Gates Ag One jest Joe Cornelius, były szef ds. żywności, żywienia i rozwoju technologii w Bayer Crop Science, a w latach 90. dyrektor ds. międzynarodowej ekspansji w Monsanto. Przejęte w 2016 r. przez koncern Bayera Monsanto to wiodący producent genetycznie zmodyfikowanych, opatentowanych nasion roślin uprawnych i jeden z pionierów tej branży.

W roku 2010 Gates zainwestował w Monsanto 23 mln USD, kupując 500 tys. akcji firmy, która sprzedaje ok. 90% genetycznie zmodyfikowanych nasion używanych w USA i, dzięki swoim patentom, kontroluje ok. 95% wszystkich nasion soi i 80% całej kukurydzy uprawianej w USA.

Monsanto zyskało rozgłos z powodu podawania nieprawdy i fałszowania danych na temat skutków zdrowotnych swoich wynalazków, jak np. PCB (polichlorowane bifenyle powodujące ryzyko rozwoju chorób, m.in. miażdżycy oraz nadciśnienia tętniczego u ludzi i wielu chorób u zwierząt), dawno skompromitowane DDT czy używany podczas wojny wietnamskiej, niszczący rośliny i ludzi Agent Orange. We wczesnych latach 80. firma Monsanto zaczęła opracowywać genetycznie zmodyfikowane nasiona odporne na jej własnego autorstwa rakotwórczy herbicyd Roundup. Bayer, który „odziedziczył” pozwy Monsanto, tylko w zeszłym roku wypłacił 10 mld USD odszkodowań ofiarom raka, najprawdopodobniej spowodowanego przez chwastobójcę.

Podczas gdy szkodliwe skutki wprowadzania roślin GMO próbuje się przypisywać pestycydom, które często im towarzyszą, wielu lekarzy uważa, że to zmanipulowane genetycznie rośliny stanowią groźbę. W 2009 r. Amerykańska Akademia Medycyny Środowiskowej (AAEM) wezwała do „natychmiastowego nałożenia moratorium na żywność modyfikowaną genetycznie”.

Badania na zwierzętach wskazują, że modyfikowana genetycznie żywność może powodować m.in. bezpłodność, przyspieszone starzenie się, zaburzenia cukrzycowe i immunologiczne oraz przyswajania białek.

Z kolei, według organizacji Children’s Health Defense, związane z żywnością inwestycje Gatesa współgrają z planami WEF dotyczącymi „resetu” w zakresie jej produkcji i rolnictwa. WEF planuje globalne stosowanie organizmów zmodyfikowanych genetycznie i chemikaliów oraz przemysłową produkcję białek jako „zrównoważone rozwiązania problemów związanych z żywnością i zdrowiem”.

W 2015 r. Gates zapytał na blogu: „Jak możemy wyprodukować wystarczającą ilość mięsa bez niszczenia planety?” i sam odpowiedział, że „jednym z rozwiązań byłoby poproszenie największych drapieżników – Amerykanów i nie tylko – o ograniczenie konsumpcji mięsa nawet o połowę”. Następnie dodał: „Wiążę również nadzieję z przyszłością substytutów mięsa”, zauważając, że zainwestował w rozwiązania alternatywne wobec mięsa, jakie proponuje np. firma Impossible Foods, współfinansowana przez Google i Jeffa Bezosa oraz Gatesa. Impossible Foods stawia sobie za cel zastąpienie w naszej diecie mięsa produktami roślinnym za 15 lat.

Dla równowagi godzi się dodać, że według danych oficjalnych, do roku 2012 opublikowano kilkadziesiąt tysięcy rezultatów badań nad uprawami i żywnością GMO oraz kilka tysięcy prac nad ich bezpieczeństwem. Według autorów, statystyki nie wskazywały na szkodliwość żywności modyfikowanej genetycznie. Jakoś mnie te uczone badania słabo przekonują. Jest jasne i oczywiste, że rezultaty mogą pojawić się w następnych pokoleniach, a nic bardziej nie myli niż krótkoterminowe statystyki – szczególnie te zmanipulowane.

Ile lat i szkód trzeba było, żeby zrozumieć szkodliwość DDT i innych „zbawiennych” trucizn? Ponadto, dlaczego pszczoły nie przyswajają pyłków z kwiatów roślin GMO i umierają z głodu, mając ich pełne brzuszki? Ciekawe, co powiedziałby siewcom GMO Albert Einstein, według którego w 3 lata po wymarciu pszczół, z ziemi znikną ludzie, zwierzęta i rośliny.

Znając czyny, poznajmy słowa ostatniej książki wizjonera i naszego przyszłego wybawcy. Gates, przypominając Paula Ehrlicha, autora książki Bomba populacyjna, wieszczącego przeludnienie naszej planety i wzywającego do zmniejszenia jej populacji, twierdzi, że ten się pomylił, nie uwzględniając innowacyjności, która zapobiegła katastrofie, tworząc rękami N. Borlauga nowy gatunek pszenicy. Otóż nie wierzę, żeby tak wybitny innowator technik informatycznych nagle… nie pokładał wiary i nadziei w dalszej innowacyjności. Twierdzę, że wierzy w swoją ideę, misję i cel, a nie rozważa tego, co do nich nie pasuje. Gates uparcie głosi konieczność oraz chęć ratowania ludzkości i planety ziemi m.in. za pomocą nowego, zrewolucjonizowanego rolnictwa. Jeśli nie da się z nas wszystkich zrobić wegan, to przynajmniej należy zastąpić mięso jego laboratoryjnymi albo roślinnymi wersjami, co znacznie zmniejszy pogłowie trzód i ograniczy emisję gazów cieplarnianych. Ponadto potwierdził, że od dawna inwestuje w ziemię oraz w badania, które „pomogą stworzyć doskonalsze rośliny i zwierzęta o ulepszonych genach”.

I już zgadujemy, po co autorowi takie ogromne obszary ziemi uprawnej. Do eksperymentowania nad nowymi rodzajami pokarmów dla maluczkich, a potem może też produkowania w zgodzie z naturą roślin, naturalnej żywności oraz hodowli prawdziwych zwierząt na prawdziwe mięso. Dla siebie i reszty grona wybrańców, którzy będą zarządzać Nowym Wspaniałym Światem.

W światowe plany żywnościowe, objawione i realizowane przez Billa Gatesa, wplata się w sposób naturalny Globalny Bank Nasion – GBN (Svalbard Global Seed Vault), zbudowany w 2008 r. na norweskiej wyspie Spitsbergen, będącej częścią grupy wysp Svalbard na Morzu Barentsa, około 1100 km od bieguna północnego. Betonowy schron, opatrzony stalowymi wrotami prowadzącymi do tunelu wydrążonego w wiecznej zmarzlinie 120 m pod poziomem morza, działa bez stałego personelu i przechowuje obecnie ponad milion odmian nasion roślin jadalnych z całego świata. Zaplanowany jest na 4,5 mln odmian po 500 nasion na każdą, czyli 2,25 mld nasion przechowywanych w temperaturze -18 stopni C. W lodowym tunelu, poniżej poziomu morza, zawartość tlenu jest niska, dzięki czemu nasiona starzeją się wolniej. Prawdopodobieństwo kataklizmu albo zniszczeń wojennych jest tu znikome, w przeciwieństwie do 1400 podobnych banków istniejących w 100 krajach, których większość jest narażona na klęski żywiołowe. Budowa Globalnego Banku Nasion kosztowała 10 mln USD.

Bankiem nasion i ich pozyskiwaniem zarządza Crop Trust, czyli Global Crop Diversity Trust, z siedzibą w Bonn, który informuje, że jego „wyłączną misją jest zapewnienie zachowania i możliwości udostępnienia ludzkości różnorodności światowych upraw dla celów przyszłego bezpieczeństwa żywnościowego”. Instytucja ta może pochwalić się imponującą listą sponsorów, zwaną Radą Darczyńców. Wśród nich znajduje się Bayer Crop Science – właściciel związanej z Gatesem firmy Monsanto, Du Pont Pioneer Hi-Bred i Syngenta AG – należąca dziś do Chem China. Wymienione firmy to najwięksi na świecie dostawcy opatentowanych nasion GMO oraz chemikaliów rolniczych, takich jak Roundup zawierający glifosat, którego Syngenta AG, jest największym na świecie dostawcą.

Głównym sponsorem i inspiratorem powstania Crop Trust w roku 2004, we współpracy z FAO, jest Bill and Melinda Gates Foundation, włączona do przedsięwzięcia przez Rockefeller Foundation, która zapoczątkowała biotechnologię GMO w latach 70. w swoim International Rice Research Institute, wydając miliony dolarów na nieudane próby opracowania sztucznej odmiany ryżu – Vitamin A-enhanced Golden Rice. Crop Trust jest także finansowany przez CGIAR (Consortium of International Agricultural Research Centers), czyli światową organizację zajmującą się badaniami rolniczymi, za pośrednictwem Bioversity International.

Ten niedostępny dla osób postronnych „skarbiec natury” to roślinna arka Noego kontrolowana przez kilku najważniejszych, światowych zwolenników eugeniki i redukcji liczby ludności. W razie globalnego kryzysu żywnościowego tacy potentaci agrobiznesu GMO jak Bayer-Monsanto czy Syngenta oraz współpracujący z nimi superbogacze, jak np. rodziny Gatesów, Sorosów albo Rockefellerów, będą mieli do nich dostęp.

Kto kontroluje nasiona, kontroluje świat. Poza tym, gdy wreszcie po Wielkim Resecie powstanie Nowy Wspaniały Świat, jego panujący stwórcy, przeciwieństwie do uległego pospólstwa, nie będą się żywić zmanipulowanymi genetycznie roślinami czy fabrycznie wyhodowanym mięsem. Wszak pokarm bogów to nektar i ambrozja. Choć czasem trochę dziczyzny, świeżych jarzyn, owoców, odrobina frutti di mare i wino z najlepszych winogron, nie zaszkodzą. Olimpem zaś będzie im jakaś morska albo lądowa, dobrze strzeżona „Zielona Wyspa”. Na razie, jak sam przyznaje najnowszej książce, Gates zajada ze smakiem burgery, choć już rzadziej, ze względu na zgubny wpływ produkcji wołowiny na klimat. Maluczkim jednak doradza burgery wegańskie.

Bill Gates uważa szybką rezygnację z węgla za błąd. Tu, nie wierząc w bajki o człowieku jako o autorze zmian klimatycznych, muszę się zgodzić. Uważam, że zmiany ziemskiego klimatu mają charakter naturalny. Na przykład w XII w. w Toruniu i jego okolicach było tak ciepło, że zakony, biskupi, a później Krzyżacy uprawiali winną latorośl. Bez wina nie wyobrażano sobie wówczas życia. W klimatologii funkcjonuje pojęcie tzw. małej epoki lodowcowej, której szczyt miał miejsce w XVI w. W 1658 r. król Szwedzki Karol X, z całą armią, końmi, taborami i parkiem artyleryjskim, przekroczył po lodzie Wielki Bełt i Mały Bełt. Z tego okresu zachowały się kroniki o targach odbywających się na środku Morza Bałtyckiego, dokąd zjeżdżali saniami kupcy z różnych krajów. Węgla i ogólnie paliw powinniśmy używać dopóty, dopóki nie znajdziemy innych bezpiecznych, ekonomicznych i sensownych sposobów produkcji energii, traktując z dystansem opowieści o klęsce ocieplenia globalnego jako rezultacie naszych działań.

W najnowszej książce Gates twierdzi, że transformacja przemysłu energetycznego w dekadę to bajka. Radzi skupić się na szukaniu bezemisyjnych źródeł energii.

Krytykuje amerykański tzw. Zielony Ład, lansowany m.in. przez Alexandrę Ocasio-Cortez, demokratkę z Izby Reprezentantów, która wzywa rząd USA do takiej mobilizacji, by już za 10 lat radykalnie zredukować emisję CO2, a całą energię pozyskiwać ze źródeł odnawialnych i bezemisyjnych. Jednocześnie na swoim blogu ostrzega przed globalną katastrofą klimatyczną, której „nie da się już uniknąć”. Twierdzi, że jej skutki można tylko zredukować i radzi Bidenowi, jak to zrobić, chwaląc aktualnego prezydenta USA za powrót do porozumienia paryskiego. Gates uważa, że nie wszystko stracone, a dzięki Ameryce i jej presji na inne kraje świat może stać się zeroemisyjny już do 2050 roku. Wizjoner postrzega nadzieję ratunku w wynalazkach i innowacyjności w dziedzinie ogrzewania i chłodzenia, produkcji żywności, wytwarzania czystej energii oraz transportu i przemysłu. Odkrywa, że emisje na jednym kontynencie wpływają na klimat drugiego i vice versa. Doradza rygorystyczne standardy dotyczące m.in. ekologicznej produkcji elektryczności i paliwa oraz podatek węglowy.

Zadziwia analogia wizji i projektów Gatesa z praktyką i planami UE w celu ratowania naszej planety i jej mieszkańców, podczas gdy reszta świata na pytanie „to be or not to be” nie zwraca uwagi, albo je, o zgrozo, wręcz lekceważy.

Miliarder znalazł sposób zaradzenia szkodom czynionym przez nieświadomych i nieposłusznych. To projekt, który ma na celu zmianę ziemskiego klimatu za pomocą rozpylania w atmosferze przez tysiące samolotów milionów ton specjalnych aerozoli. Substancje te mają blokować część promieniowania słonecznego docierającego do powierzchni Ziemi. Osłabienie naturalnego ogrzewania planety ma powstrzymać postęp globalnego ocieplenia.

Ostatnio media ujawniły, że Gates planuje pierwszą fazę testową na czerwiec tego roku, nad Szwecją. Ciekawe, co rząd i obywatele tego kraju o tym sądzą? Co by się stało, gdyby po globalnej realizacji tego idiotycznego pomysłu przyszło naturalne ochłodzenie klimatu? Mielibyśmy nową epokę lodowcową!

Gatesa zainspirował pomysł naukowców z Uniwersytetu Harvarda, którzy zaproponowali wieloletni eksperyment geoinżynieryjny. W ramach projektu Stratospheric Controlled Perturbation Experiment (SCoPEx), planuje się rozpylenie 2 kg dwutlenku siarki, tlenku glinu lub węglanu wapnia na wysokości ok. 10 km nad Nowym Meksykiem. Eksperyment ma zostać przeprowadzony w czerwcu br., a pył ma się rozprzestrzenić na niewielkim obszarze. Projekt jest przyczyną ostrych kontrowersji – i nie dziwota, bo jego konsekwencje są praktycznie nieprzewidywalne. Może doprowadzić do nasilenia zmian klimatycznych, wzrostu liczby gwałtownych zjawisk, i rozregulować klimat planety. Erupcje wulkanów El Chichón w 1982 r. i Pinatubo w 1991 r. spowodowały zmniejszenie plonów ryżu, soi, pszenicy i kukurydzy. Realizacja projektu oznaczałaby możliwość tragicznych m.in. dla rolnictwa skutków i światowej klęski głodu. Eksperyment ma się odbyć w ramach projektu Solar Geoengineering Research Program, będzie finansowany przez Uniwersytet Harvarda i zasilony 7 mln USD m.in. przez Gatesa, Alfred P. Sloan Foundation i Hewlett Foundation.

W ostatniej swej książce Gates zawarł radosne przesłanie, iż „jesteśmy w stanie uniknąć katastrofy”. Dodałbym, że za cenę innej, jeszcze większej. Ingerencje w skomplikowany, delikatny, wytworzony naturalnie przez miliony lat porządek natury, gdzie wszystko wiąże się ze wszystkim, już przynosiły i mogą znowu przynieść nieprzewidywalne i zapewne tragiczne rezultaty.

Podczas wykładu na konferencji TED2010 w lutym 2010 r. Gates przedstawił wzór na ilość dwutlenku węgla generowanego przez ludzkość: CO2 = P x S x E x C, gdzie: CO2 to ilość dwutlenku węgla wytwarzanego wskutek ludzkiej działalności, P – populacja świata, S – usługi i towary potrzebne do zaspokojenia potrzeb populacji, E – energia zużyta na do wytworzenia usług i towarów, C – ilość CO2 na jednostkę wytworzonej energii. Idealnym wynikiem tego iloczynu byłoby „0”, a to wymaga „wyzerowania” przynajmniej jednego ze składników równania. Którego? „P”? Ten, składnik, wg naszego wybawcy, należy przynajmniej znacznie zmniejszyć, czyli pozbawić nas szczęścia i radości z posiadania dzieci – tylu, ile chcemy. Można zmniejszyć składnik „S” – przez obniżenie poziomu i jakości życia, a także „E” – dzięki innowacjom zawdzięczanym postępowi technicznemu i radykalnej zmianie diety. Tak więc, by zminimalizować wynik „równania Gatesa”, czyli ocalić świat i siebie, mamy: zrezygnować ze szczęścia, jakie dają dzieci, żywić się szkodliwym byle czym oraz ograniczyć konsumpcję towarów i usług. Jeśli tak żyć, to po co żyć? W takim razie składnik „P” wyzeruje się sam, i po kłopocie. Miliarder-krótkowidz chce z nas zrobić idiotów. Udaje, że nie widzi, iż postęp naukowy i techniczny zmieni wszystkie założone parametry. Nie potrafimy przewidzieć rzeczy jeszcze nieodkrytych, a to one, a nie „wizjonerzy”, wyprowadzą nas z impasu, którego zresztą jeszcze nie ma.

W celu poszerzenia grupy swoich nierozgarniętych wiernych, bo trudno zgadnąć, w jakim by innym, Fundacja Billa i Melindy Gatesów w ciągu ostatniej dekady przekazała ponad 140 mln USD aktywnym propagatorom poglądu, że matematyka jest rasistowska.

Ci krytykują „koncepcję matematyki jako czysto obiektywnej”, bo jest „jednoznacznie fałszywa” i przekonują, że skupianie się na „właściwej odpowiedzi” jest przykładem białej supremacji. Dzięki tym funduszom Departament Edukacji Oregonu zorganizował kursy dla nauczycieli, by wreszcie pojęli i stosowali prawdę, że 2 x 2 to niekoniecznie 4, ale tyle, ile się komu podoba. Ciekawe, czy ten rewolucyjny sposób nauczania ma objąć prywatne szkoły, do których będą uczęszczać dzieci i wnuki bogaczy oraz wpływowych polityków?

Po krótkim okresie liderowania finansującym Światową Organizację Zdrowia, Gates wrócił na drugą pozycję, po USA, co do wysokości sum wpłacanych na rzecz WHO, której przedstawiciele spotykają się kilka razy w roku z głównymi darczyńcami, aby omówić priorytety działań organizacji. Był pierwszą osobą prywatną, która przemawiała na zgromadzeniu ogólnym WHO. Jednocześnie miliarder twierdzi, że nowoczesne szczepionki (sic!) i rozwój medycyny oraz aborcja mogą przyczynić się do zmniejszenia populacji świata o 10 do 15%, co, jak przyznaje, jest główną misją jego Fundacji.

To w dużej części finansowana przez Gatesa WHO przeprowadziła szczepienia milionów kobiet w wieku od 15 do 45 lat w Nikaragui, Meksyku i na Filipinach, rzekomo przeciwko tężcowi. Mężczyzn nie szczepiono. Comité Pro Vida de Mexico – katolicka organizacja świecka – zleciła badania próbek szczepionek, a te wykazały, że specyfik, podawany wyłącznie kobietom w wieku rozrodczym, zawierał ludzką gonadotropinę kosmówkową (hCG) – naturalny hormon, który w połączeniu z nosicielem tężcowym stymulował przeciwciała, powodujące poronienia. Żadna z zaszczepionych nie została o tym poinformowana.

Okazało się, że Fundacja Rockefellera wraz z rockefellerowskim Population Council, Bankiem Światowym oraz amerykańskimi Narodowymi Instytutami Zdrowia były zaangażowane w 20-letni projekt rozpoczęty w 1972 r., mający na celu opracowanie ukrytej szczepionki aborcyjnej z nosicielem tężcowym – realizowany dla WHO. Według portalu Fronda.pl, podobna akcja, finansowana przez WHO i UNICEF, miała miejsce w Kenii w marcu 2020 r. Ofiarami znowu stały się kobiety. Proceder miał na celu kontrolę urodzeń, a sprawę ujawnił Kościół. W Kenii nie było szczególnych wskazań do masowych szczepień przeciwko tężcowi.

W 2014 r. ukazała się informacja, że firma Microchips Biotech, Inc., Massachusetts, opracowała nową formę antykoncepcji: bezprzewodowy implant, który może być włączany i wyłączany za pomocą pilota i jest zaprojektowany na 16 lat aktywności. Fundacja Gatesów przyznała firmie 20 mln USD na dalsze prace nad tego rodzaju implantami.

Wystąpienia, akcje i inwestycje Gatesa, którym sprzyja jego gigantyczny majątek, rozległe stosunki z rządzącymi, wysokimi urzędnikami i władcami pieniądza można by jeszcze długo wymieniać. Włącza się on w działania, które dają szansę realizacji obranego celu – redukcji populacji świata. Zatroskany o przyszłość ludzkości, o czym świadczą czyny i rozmowy, wierzy w ideę eugenisty Thomasa Malthusa, że zrównoważenie zasobów świata jest związane z kontrolą jego populacji, którą można osiągnąć dzięki poprawie opieki zdrowotnej, a przede wszystkim poprzez szczepienia.

Powszechne szczepienia wymagają rejestracji i masowej kontroli tożsamości, najlepiej metodą biometryczną, od której już blisko do tworzenia społeczeństw bezgotówkowych. Według wizji Gatesa, każdy obywatel świata otrzyma „konieczne” szczepienia, a jego dane biometryczne zostaną zapisane w krajowych identyfikatorach cyfrowych, zintegrowanych w sieć światową. Tożsamość cyfrowa ma być powiązana ze wszystkimi naszymi działaniami i transakcjami, a jeśli zostaną one uznane za nielegalne, będą po prostu kasowane. Jako „kontrolę populacji” Gates rozumie nie tylko regulację jej liczebności, ale też kontrolę obywateli całej planety. Aby zrozumieć zakres tego programu i jego związek z planami Gatesa, trzeba przyjrzeć się aktywności założonego w 2000 r. z inicjatywy Fundacji Billa i Melindy Gatesów oraz finansowanego przez nich GAVI (Global Alliance for Vaccines and Immunization) – publiczno-prywatnego globalnego partnerstwa dla zdrowia, którego celem jest zwiększenie dostępu do szczepień w krajach biednych. W jego ramach Fundacja Gatesów, WHO i Bank Światowy współpracują z producentami szczepionek. Od 2017 r. GAVI odchodzi od swojej podstawowej misji na korzyść zapewnienia szczepionym dzieciom cyfrowej tożsamości biometrycznej, utrzymując, że bez niej „100% skuteczność akcji nie zostanie osiągnięta”.

Wraz z pierwszą firmą Gatesa – Microsoftem oraz Fundacją Rockefellera, GAVI założył partnerstwo publiczno-prywatne ID2020 Alliance, którego celem jest stworzenie globalnego standardu cyfrowej tożsamości biometrycznej. ID2020 Alliance zajął się poszukiwaniem innowacyjnych technik cyfrowych „do identyfikacji i rejestracji dzieci”.

Aadhaar to 12-cyfrowy, niepowtarzalny numer identyfikacyjny, który mieszkańcy lub posiadacze paszportów Indii mogą uzyskać dobrowolnie na podstawie danych biometrycznych i demograficznych. Dane są gromadzone przez utworzony w 2009 r. Unique Identification Authority of India (UIDAI). To największy system biometrycznej identyfikacji, który główny ekonomista Banku Światowego Paul Romer określił jako „najbardziej zaawansowany program identyfikacji na świecie”. Ten stworzony w kilka lat największy eksperyment społeczny obejmuje ponad miliard osób zarejestrowanych w najpojemniejszej bazie danych identyfikacji biometrycznej, jaką kiedykolwiek zbudowano. Projekt obejmuje skanowanie tęczówki i pobieranie odcisków palców całej populacji Indii. Jakoś nie zaskakuje fakt, że uruchomił go wieloletni przyjaciel i wspólnik państwa Gatesów, Nandan Nilekani, współzałożyciel indyjskiej międzynarodowej firmy Infosys. Gates jest także związany z firmą, Idemia, która opracowała technologię dla biometrycznej bazy danych projektu. Ta sama firma dostarcza technologię rozpoznawania tęczówki, stanowiącą podstawę systemu Aadhaar. Idemia dostarcza również systemy rozpoznawania twarzy dla rządu chińskiego i opracowuje cyfrowe prawa jazdy dla USA.

Ujawnione ostatnio dokumenty świadczą o tym, że rząd Indii wykorzystuje dane zebrane w ramach programu Aadhaar w celu „automatycznego śledzenia podróży obywateli, zmiany pracy lub zakupów nieruchomości”, integrując informacje w czasie rzeczywistym z bazą danych geoprzestrzennych zbudowaną przez indyjską agencję kosmiczną ISRO.

Wszechobecny nadzorca obserwuje społeczeństwo, monitorując, analizując i zapisując w czasie rzeczywistym każdą transakcję i każdy ruch każdego z obywateli. Krok do realizacji marzeń Billa Gatesa czy kamień milowy nieuchronnego postępu? A może jedno i drugie?

Jest i aspekt komiczny. W styczniu 2018 r., gazeta „The Tribune” ujawniła, że dane każdego z ponad miliarda Hindusów zarejestrowanych w Aadhaar, w tym: nazwiska, adresy, kody pocztowe, zdjęcia, numery telefonów i e-maile, można było kupić za 500 rupii, czyli około 7 USD. Ponadto Unique Identification Authority of India, który zarządza programem Aadhaar, przyznał, że na 210 portalach internetowych, w tym rządu i władz terytorialnych, pojawiła się lista beneficjentów świadczeń społecznych z ich nazwiskami, adresami itp. oraz 12-cyfrowymi numerami Aadhaar.

17 marca br. w rozmowie z PR24 brukselska korespondentka Dominika Ćosić powiedziała, że UE rozważa wydawanie populacji „wyszczepionych” tzw. zielonych certyfikatów, mających upoważniać do podróżowania. W tym celu Unia – wielbicielka wolności, równości, a także tępicielka wszelkiego wykluczenia oraz autorka RODO – planuje stworzenie centralnej bazy danych Europejczyków wolnych od SARS-CoV-2. Informacje o swoich „uodpornionych” mają przekazywać wszystkie kraje członkowskie. Narodziny nowej kasty? Czyżbyśmy zaczęli doganiać Indie? Idea kontroli populacji dosięga Europy? Chyba tak. A nawet naszego regionu i kraju, ponieważ dyrektor generalny Microsoft Polska, Mark Loughran, w połowie zeszłego roku zapowiedział, że jego firma macierzysta zainwestuje w Polsce miliard dolarów. W ten sposób Microsoft staje się partnerem „Chmury Krajowej”, tworzonej przez PKO BP i Polski Fundusz Rozwoju. Nowe centrum gromadzenia danych ma być największym tego typu przedsięwzięciem w naszym regionie, a jego powstanie ma w całości sfinansować Microsoft. Ma to być największa inwestycja typu IT w historii Polski. Partnerstwo Microsoftu i „Chmury Krajowej” jest częścią projektu „Polska Dolina Cyfrowa”.

Czy Microsoft, czytaj Bill Gates, będzie miał dostęp do informacji zebranych w tej Chmurze? Założę się, że tak. Choć nie jest już formalnym szefem firmy, pozostaje jednak jej poważnym udziałowcem i ma tam zapewne swoich ludzi.

Miliarder-kandydat na zbawcę świata starannie dobiera przyjaciół, a ich grono łączy wizja ratowania ludzkości i naszej planety przed zgubnymi skutkami działań człowieka i rozrostu jego populacji. To – między innymi – potentaci finansowi, multimiliarderzy: David Rockefeller Junior, Warren Buffett i George Soros; potentaci medialni: Ted Turner i Oprah Winfrey oraz były burmistrz Nowego Jorku, Michael Bloomberg. Współpracujący z Gatesem jego znajomi i wyznawcy na całym świecie zajmują wysokie polityczne i społeczne pozycje, dzięki czemu mogą przyczyniać się do realizacji elementów wielkiego planu. Wśród nich jest książę Karol, Klaus Schwab – założyciel i prezes WEF w Davos, Anthony Fauci – doradca ds. zdrowia publicznego ostatnich 8 prezydentów USA, Tedros – dyrektor WHO, Alexandra Ocasio-Cortez – kongresmenka USA, Joe Cornelius – były dyrektor ds. żywności, żywienia i rozwoju technologii w Bayer Crop Science oraz wiele innych prominentnych osób, szefów i właścicieli firm działających w dziedzinie ochrony zdrowia, farmakologii, produkcji żywności, elektroniki i informatyki.

Gates regularnie gości na corocznym Światowym Forum Ekonomicznym (WEF) w Davos, którego założyciel i prezes Klaus Schwab jest zagorzałym zwolennikiem WIELKIEGO RESETU obecnego porządku, czyli wyzerowania koniecznego do stworzenia Nowego Wspaniałego Świata. Drogę do osiągnięcia Resetu Schwab widzi w trzech krokach:

„1. Ogłoś zamiar reformy wszystkich aspektów życia społeczeństw przez wprowadzenie globalnego zarządzania i przesłanie powtarzaj; 2. Jeśli to nie przekonuje, symuluj fałszywe scenariusze pandemii, które pokażą, dlaczego świat potrzebuje WIELKIEGO RESETU; 3. Jeśli fałszywe scenariusze pandemii nie są wystarczająco przekonujące, poczekaj na prawdziwy globalny kryzys i powtórz krok pierwszy”. Po wybuchu pandemii COVID-19 ten sam reformator zauważył: „pandemia stanowi rzadkie, ale wąskie okno okazji do refleksji, nowego wyobrażenia i zresetowania naszego świata, by stworzyć zdrowszą, bardziej sprawiedliwą i dostatnią przyszłość”. Media na całym świecie, jak najęte katarynki, prawie nieprzerwanym mieleniem tematu pandemii, intencjonalnie czy też nie, pomagają w realizacji punktów 2. i 3. scenariusza Klausa Schwaba.

3 czerwca ub.r., podczas Światowego Forum Ekonomicznego, Klaus Schwab i brytyjski książę Karol zapowiedzieli z wielką pompą rozpoczęcie GREAT RESETU. Obok następcy brytyjskiego tronu i prezesa Forum, w Davos gościli wówczas: Antonio Guterres – obecny sekretarz ONZ, były przewodniczący Międzynarodówki Socjalistycznej i były Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców – oraz Kristalina Georgievna – dyrektor zarządzająca MFW, a także wiele ważnych światowych osobistości. Oczywiście nie zabrakło państwa Gatesów. W swojej książce Kształtowanie przyszłości czwartej rewolucji przemysłowej Klaus Schwab pisze: „technologie czwartej rewolucji przemysłowej nie będą już częścią otaczającego nas fizycznego świata – staną się częścią nas” i otwarcie popiera „aktywne wszczepialne mikroczipy, które przełamią barierę naszych ciał”. Marzy też o chwili, gdy technika pozwoli „wtargnąć do dotychczas prywatnej przestrzeni naszych umysłów, odczytywać nasze myśli i wpływać na nasze zachowanie”.

Przedstawiony przez Klausa Schwaba scenariusz dojścia do WIELKIEGO RESETU Bill Gates najwyraźniej znał od dawna. Już w 2015 r. na konferencji Ted Talk zapowiedział globalne epidemie, podczas których nowe wirusy mogą zabić ponad 10 mln osób w ciągu najbliższych dekad. Wieszczył, że „pojawi się wirus, który pomimo zakażenia pozwoli czuć się na tyle dobrze, by wsiąść do samolotu albo przejść się na rynek”. Na ten sam temat Gates opublikował artykuł w „New England Journal of Medicine”. Podczas wykładu w Bostonie mówił o konieczności przygotowania się na nieuchronną pandemię, przedstawiając symulację rozprzestrzeniania się wirusa grypy z Chin na cały świat. W jednym ze swoich wykładów zaś, w 2018 r., zaprezentował stworzoną przez Institute for Disease Modeling symulację ilustrującą pandemię grypy powodującej śmierć 33 mln osób na całym świecie. 19 października, czyli na niewiele ponad dwa miesiące przed początkiem pandemii COVID-19, sfinansował ćwiczenie „Event 201”, które odbyło się w Nowym Jorku i było symulacją epidemii wywołanej przez nowego koronawirusa. Zakończono je w momencie, w którym na całym świecie umiera 65 milionów osób.

W styczniu br., w wypowiedzi dla prasy niemieckiej Bill Gates zapowiedział kolejne pandemie, groźniejsze nawet dziesięciokrotnie. Określając je jako „nową normalność”, zachęcał do przygotowania się do nich.

Miliarder nie byłby sobą, gdyby jednocześnie nie zaapelował o przeciwstawienie się „szczepionkowemu nacjonalizmowi”. Bill Gates nie ogranicza się do rad i ostrzeżeń, ale także działa. W celu przyspieszenia prac nad szczepionką na SARS-CoV-2, opartą na bazie mRNA, fundacja Gatesów dofinansowała firmę Moderna Therapuetics kwotą 20 mln USD. Następnie obiecała tej samej firmie dalsze 80 mln. Poza tym, w ostatnich latach The Gates Foundation przekazała firmie Pfizer wielomilionowe dotacje na cele badawcze. Krążą niepotwierdzone oficjalnie informacje, jakoby Bill Gates posiadał udziały w tej firmie.

COVID-19 wywołał panikę na rynkach. Wraz ze spadkami na giełdach stopniał majątek Billa Gatesa. Mimo pandemii, Gates zdołał jednak nie tyko odrobić stracone 16 mld USD, ale zwiększyć stan posiadania o dodatkowe 2 miliardy.

Od założenia Microsoftu Gates agresywnie dążył do poszerzenia gamy produktów firmy, a gdy zyskiwał dominującą pozycję, zaciekle jej bronił. Praktyki biznesowe Gatesa niejednokrotnie kończyły się sprawami w sądach. W 1998 r. podczas jednej z nich biznesmen zeznawał w sposób, jak określiła prasa, „wymijający” i „pokrętny” oraz spierał się z prokuratorem o definicje takich słów, jak m.in.: konkurować czy zainteresowany. „BusinessWeek” relacjonował, iż tak często powtarzał „nie pamiętam”, że sędzia zaczął chichotać. Wiele jego zaprzeczeń i usprawiedliwień było natychmiast obalanych przez prokuraturę. Większość relacji dyrektorów Microsoftu przedstawiała go jako człowieka nieprzyjaznego, besztającego podwładnych za błędy czy nietrafione propozycje, a nawet zwykłego krzyczeć na pracowników lub rzucać poniżające uwagi.

Bill Gates to ważny, reprezentatywny projektant mechanizmu mającego zemleć naszą cywilizację, a na jej gruzach zbudować nową – doskonałą, bezpieczną, zamieszkującą czystą i znowu piękną planetę. Już takich „reformatorów” natury i człowieka widzieliśmy i wiemy, co to przyniosło.

Miliarder-filantrop bez zahamowań, przebiegle i konsekwentnie, na koszt ludzkości i jej kosztem próbuje wdrażać ideologiczne mrzonki o depopulacji, transformacji człowieka oraz ratowaniu Ziemi.

To przebiegły hipokryta o dwóch twarzach. Jednej oficjalnej – miłej i łagodnie zatroskanej oraz drugiej – brutalnej i bezwzględnej w działaniach. Nie waha się eksperymentować na milionach bezbronnych mieszkańców stref biedy, fundując im pseudoszczepionki albo systemy superkontroli populacji. Inwestuje w rozbudowę sektora jadalnych roślin GMO, udając, że nie wie, iż jeszcze nieznane konsekwencje ich przeciągłego spożywania mogą okazać się tragiczne.

Ostatnią książkę Billa Gatesa oraz jego amatorskie rady, recepty i utopijne pomysły można by uznać za nieszkodliwe syndromy zarozumiałej dumy profana-superdorobkiewicza, który uwierzył we własną wielkość, nieomylność, powołanie i misję, gdyby nie fakt, że już zaczął je wprowadzać w czyn. Trafne, głoszone od lat przepowiednie Billa-proroka co do aktualnej pandemii nasuwają myśl o jego prawdziwym jasnowidztwie albo podejrzenie, że realizuje je ich autor z „zespołem”. W takim razie, co z przyszłymi zarazami, które wieszczy?

Jeżeli Bill Gates wraz ze sprzymierzonymi mocarzami tego świata miałby zrealizować swoje rojenia, to Globalny Bank Nasion na Spitsbergenie byłby magazynem niezmanipulowanych roślin dla areopagu przyszłych władców, ich przybocznych i totumfackich, panujących jak bogowie nad Nowym Wspaniałym Światem na czele z Williamem Henrym Gatesem III.

Role są rozpisane, a każdy z członków „Good Clubu” zna swoje zadania, których realizacja ma doprowadzić świat do stanu kompletnego chaosu, a zatomizowane, wymieszane społeczeństwa do całkowitej dezorientacji. Z tej biernej, bezradnej masy będzie można ulepić świat od nowa. Ale do ukończenia dzieła trzeba jeszcze czasu, podczas gdy reformatorzy i przyszli władcy, czyli członkowie „Good Clubu” i reszta ekipy, są już na ogół w wieku zaawansowanym. Nie mam dowodów, ale jestem przekonany, że prywatne laboratoria pracują skrycie dzień i noc, by stworzyć „Eliksir Nieśmiertelności” dla wybrańców, by ci zdążyli zasiąść na swym Olimpie i władać długo, a może nawet w nieskończoność.

A gdyby tak grono superreformatorów wykupiło u Elona Muska bilety na najbliższą wyprawę na Marsa? Stać ich. Szczególnie, że byłyby w jedną stronę. Ileż tam miejsca na eksperymenty – na samych sobie i do woli. Stamtąd będą mogli oglądać wieszczony przez nich upadek i ostateczną zagładę Błękitnej Planety wraz z jej mieszkańcami. A może poradzimy sobie bez nich?

Artykuł Adama Gnieweckiego pt. „Gates of future” znajduje się na s. 1, 10 i 11 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 82/2021.

 


  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Adama Gnieweckiego pt. „Gates of future” na s. 1, 10 i 11 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 82/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Już za tydzień 48 urodziny Andrzeja Poczobuta. Rusza akcja pisania listów do represjonowanych działaczy ZPB

16 kwietnia swoje urodziny w areszcie będzie obchodził członek Zarządu Głównego ZPB, dziennikarz Andrzej Poczobut. Portal Znadniemna.pl ogłasza akcję pisania kartek do aresztowanych działaczy ZPB.

W przyszłym tygodniu, w białoruskim areszcie 48 urodziny będzie obchodzić Andrzej Poczobut. By wesprzeć polskiego dziennikarza oraz pozostałych aresztowanych i represjonowanych działaczy Związku Polaków na Białorusi, działająca na Białorusi polska redakcja Znadniemna.pl ogłasza z tej okazji specjalną akcję pisania kartek urodzinowych i listów.

Jak czytamy na stronie portalu Znadniemna.pl, ważnym jest pamiętać w tych ciężkich chwilach także i o pozostałych uwięzionych członkach ZPB. Wysyłając kartkę lub list możemy w okazać swoją solidarność i wsparcie, a także za pośrednictwem tego drobnego gestu choć na chwilę poprawić humor represjonowanym:

Wysyłając kartkę do Andrzeja, nie zapomnijcie także o innych naszych rodakach, którzy zostali niesprawiedliwie uwięzieni w areszcie po tym, jak usłyszeli absurdalne zarzuty o „podżeganie do nienawiści na tle narodowościowym” i o „rehabilitację faszyzmu”. Są to: Andżelika Borys, Irena Biernacka, Maria Tiszkowska oraz Anna Paniszewa.

Jak podkreśla odpowiedzialna za akcję korespondencyjną redakcja:

Apelując o pisanie kartek i listów do naszych przyjaciół przypominamy, że należy je pisać w jednym z języków państwowych Republiki Białorusi – języku białoruskim bądź rosyjskim. Korespondencja napisana w innym języku niż białoruski bądź rosyjski (również po polsku) może zostać uznana przez cenzurę więzienną za podejrzaną i nie zostanie dostarczona adresatowi.

Dla osób nie posługujących się językiem rosyjskim bądź białoruskim, portal zachęca do korzystania z internetowych słowników i tłumaczeń:

Zapewniamy Państwa, że nasi koledzy nie obrażą się na ewentualne błędy językowe, bądź niedorzeczności, jeśli takich się dopuści podczas tłumaczenia program komputerowy. Najważniejsze jest, żeby nasi rodacy dowiedzieli się , że o nich pamiętamy – dodaje Znadniemna.pl.

Poniżej udostępniamy rosyjskojęzyczną pisownię imion i nazwisk aresztowanych działaczy Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi oraz adresy, na które należy wysyłać korespondencję:

Do Andżeliki Borys należy na kopercie napisać następujące dane adresata:

Борис Анжелика Чеславовна

СИЗО № 1, 220030, г. Минск, ул. Володарского, 2

Республика Беларусь

Do Ireny Biernackaiej piszcie jako do:

Бернацкая Ирена Адольфовна,

СИЗО № 1, 220030, г. Минск, ул. Володарского, 2

Республика Беларусь

Do Marii Tiszkowskiej:

Тишковская Мария Чеславовна,

СИЗО № 1, 220030, г. Минск, ул. Володарского, 2

Республика Беларусь

Do Andrzeja Poczobuta:

Почобут Андрей Станиславович

СИЗО № 1, 220030, г. Минск, ул. Володарского, 2

Республика Беларусь

Do Anny Paniszewej:

Панишева Анна Викторовна

Следственный изолятор № 7, 224030, г. Брест, ул. Советских Пограничников 37,

Республика Беларусь.

N.N.

Źródło: Znadniemna.pl

Czy będą przyspieszone wybory? Najbliższe tygodnie przesądzą o istnieniu rządzącej koalicji

PiS sugeruje, że odrzucenie tzw. Funduszu Odbudowy może skutkować rozpadem obozu władzy i przyspieszonymi wyborami. Trwają też negocjacje Nowogrodzkiej z mającym czterech posłów Kukizem.

Trwa walka PiS o ratowanie kruchej sejmowej większości. Jak podaje Onet.pl właśnie ruszył kolejny etap negocjacji PiS z Kukizem. Wczoraj do Kancelarii Premiera przyjechał bliski współpracownik Pawła Kukiza, Jarosław Sachajko, który prowadzi w imieniu muzyka rozmowy z Łukaszem Schreiberem, szefem komitetu stałego Rady Ministrów.

Co ciekawe, jednocześnie szef Kukiz ‘15 deklaruje, że nie ma mowy o żadnej formalnej  umowie między jego klubem a Prawem i Sprawiedliwością:

Nie będę z nikim podpisywał żadnych formalnych porozumień. Rozmawiamy na temat współpracy dotyczącej konkretnych projektów ustaw. I tylko tyle. Nie zawrę żadnych koalicji. Ja już podpisywałem umowę z PSL i wiemy, jak to się skończyło – przekazał Onetowi Paweł Kukiz.

Po długim okresie wewnątrzkoalicyjnych spięć Jarosław Kaczyński nie jest pewien, czy dysponuje jeszcze w Sejmie większością. Za to, za byłym liderem zespołu „Piersi” do wzięcia jest czterech posłów. Problem polega na tym, że Kukiz prowadził jednocześnie negocjacje z Jarosławem Gowinem.

13 marca wicerzecznik Porozumienia Jan Strzeżek oświadczył, że w kwestii umowy z Kukiz’15 sprawa jest bliska rozstrzygnięcia w postaci podpisanego porozumienia programowego. Na przeszkodzie stanął jednakże stan zdrowia szefa „Porozumienia”, który z powodu zakażenia koronawirusem trafił wówczas do szpitala.

Całą sprawę rozstrzygnąć ma decydujące głosowanie w sprawie tzw. Funduszu Odbudowy. Jak podkreśla Jarosław Kaczyński:

Głosowanie w sprawie środków europejskich jest w interesie wszystkich sił politycznych w naszym parlamencie. Liczę na rozsądek i opamiętanie nawet totalnej opozycji w tej sprawie. (…) Obawiam się, że jeśli chodzi o Solidarną Polskę, to te nadzieje mogą okazać się płonne – mówił prezes PiS w wywiadzie dla „Gazety Polskiej Codziennie”.

W zbliżającym się głosowaniu każdy głos jest na wagę złota. Prawdopodobnie stąd negocjacje Prawa i Sprawiedliwości z Pawłem Kukizem. Jednak nie tylko Kaczyński i Gowin rozmawiali niedawno z  liderem Kukiz’15. Wiadomo, że były muzyk spotkał się jakiś czas temu także ze Zbigniewem Ziobrą. Mimo mnogości opcji, stanowisko Pawła Kukiza w sprawie Funduszu Odbudowy wydaje się być jasne:

Nie mam problemu z poparciem tego funduszu. Będę musiał oczywiście przekonać do tego swoich posłów, ale moim zdaniem nie ma innego wyjścia niż głosowanie za – komentuje lider Kukiz’15 w rozmowie z Onet.pl.

W obliczu skomplikowanej sytuacji PiS może mieć nadzieję, że Fundusz zostanie poparty przez polityków opozycji.  Zważając jednak na silną polaryzację między opozycją a obozem rządzącym, Jarosław Kaczyński niczego nie może być pewien.

N.N.

Źródło: Onet.pl

Tomasz Soczyński: Rosja bez skrupułów eliminuje swoich przeciwników w wojnie internetowej

W najnowszym „Poranku WNET” ekspert ds. cyberbezpieczeństwa, Tomasz Soczyński, tłumaczy m.in. czym są internetowe trolle Władimira Putina.

[related id=129025 side=right] W dzisiejszym „Poranku WNET” Tomasz Soczyński przybliża słuchaczom temat internetowych trolli prezydenta Rosji. Ekspert ds. cyberbezpieczeństwa nawiązuje m.in. do wydanej niedawno książki „Trolle Putina” Jessikki Aro:

„Trolle Putina” to udokumentowany zbiór ukazujący, że Rosja bez skrupułów eliminuje swoich przeciwników w wojnie internetowej. Dzieje się to poprzez promowanie, opłacanie i kształtowanie polityki informacyjnej za pośrednictwem opłaconej grupy trolli. Ich etatowym zadaniem jest wykonywanie polityki informacyjnej zleconej przez Kreml – komentuje rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego.

Gość „Poranka Wnet opisuje również jak dokładnie wygląda system działania i wyznaczone cele zatrudnionych przez rosyjskie władze cybertrolli:

Historie opisane w tej książce wskazują m.in. na działania podejmowane w zakresie internetowej promocji prezydenta Władimira Putina. Celem tych działań jest także podburzanie do psychologicznej wojny. Wojny, która toczy się w Internecie i oparta jest na nienawiści budowanej poprzez kształtowanie polityki podziału wobec społeczeństwa – tłumaczy Tomasz Soczyński.

Równocześnie ekspert ds. cyberbespieczeństwa przybliża słuchaczom także przebieg i obszary działania internetowej polityki Władimira Putina. Wskazuje m.in. na państwa najsilniej atakowane przez rosyjskich trolli:

W rzeczywistości działania, które opisane są w tej książce trwały latami. One nie są inicjatywą krótkoterminową. To zabiegi ukierunkowane na przede wszystkim na społeczny podział i na kraje takie jak Finlandia, Ukraina, Białoruś – mówi na antenie Radia Wnet Tomasz Soczyński.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.