Zdaniem historyka, ludzie z podziemia antykomunistycznego wywołują wielkie podziały w społeczeństwie i nie zmieni się to w najbliższym czasie:
„Te podziały będą bardzo długo trwały i będą wyraźne, natomiast argumenty nie będą działały do żadnej ze stron. Tak samo było z Jaruzelskim czy Lechem Wałęsą”.
Gość Radia Wnet powiedział, że po roku 90., kiedy wydawało się, że epoka propagandy minęła i że można mówić prawdę bez większych emocji, społeczeństwo zobaczyło, że UB-ecy nie ponieśli żadnych konsekwencji. Tak samo, jak uczeni, piszący nieprawdę. Dzieci komunistów dostały więc wybór:
„Czy mam przestawić się i lansować nowych bohaterów? Ale co z moimi rodzicami czy dziadkami? Musiałbym się od nich publicznie odciąć i mówić prawdę”.
Skoro nie ma konsekwencji za przekłamania, wiele osób woli przyjmować narrację, że ich rodzice byli w porządku. Jako przykład Żebrowski podał byłego premiera Polski, Włodzimierza Cimoszewicza, którego ojciec był zdeklarowanym komunistą, służył w Głównym Zarządzie Informacji a w latach 1945-46 czynnie uczestniczył w likwidacji podziemia AK:
„Cimoszewicz utrzymuje, że tatuś był w porządku, że miał czyste ręce-a nie miał. Trzeba zapytać o to ofiary przesłuchań, które przeżyły”-podkreślił.
Historyk w Poranku WNET wytykał również błędy książki Piotra Zychowicza „Skazy na pancerzach. Czarne karty epopei Żołnierzy Wyklętych”.
Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.
jn