Okiem sceptyka/ Poplecznicy Hitlera. Druga wojna światowa dla Polski trwa i jakby daleko do jej zakończenia

Autorom współczesnych napaści na Polskę idzie o konkretne, wymierne interesy. Ale napaści te, w opisanych niżej formach, stanowią poplecznictwo wobec Niemiec nie tyle dzisiejszych, co hitlerowskich.

Prawo anglosaskie zna pojęcie ‘accessory after the fact’; na polski tłumaczone dosłownie jako ‘wspólnik (przestępstwa) po fakcie’ – a w języku ścisłym, prawniczym, choć raczej mglistym dla ogółu, krótko: ‘poplecznik’. Przestępstwo poplecznictwa znane jest w polskim kodeksie karnym. U Anglosasów poplecznik to ktoś, kto wiedząc o dokonanym przestępstwie, pomaga sprawcy po jego dokonaniu i z zamiarem, w celu umożliwienia sprawcy uniknięcia aresztowania i kary. Poplecznik to ktoś, kto na przykład ukrywa zwłoki ofiary, zaciera ślady zbrodni, ścigającym policjantom wskazuje kierunek odwrotny od drogi ucieczki sprawcy. Także ktoś, kto zeznaje, że zbrodni dokonał ktoś zupełnie inny. I tak docieramy do oceny – prawnej i moralnej – mnożących się wypowiedzi o „polskich obozach koncentracyjnych” w czasie drugiej wojny światowej.

Ale nie tylko. Wielu wysoko postawionych urzędników RP – w tym bodaj dwu prezydentów, a niedawno pewien chybiony minister rządu PiS – w mojej ocenie dopuściło się przestępstwa poplecznictwa, przypisując „Polakom” odpowiedzialność za niemiecką zbrodnię wojenną w Jedwabnem. Panowie ci opowiadali mgliście o „Polakach” jako sprawcach, rozmyślnie ignorując oczywistą, intuicyjnie zrozumiałą zasadę prawa międzynarodowego, w myśl której za wydarzenia na danym terytorium odpowiada to państwo, które terytorium to kontroluje.

Większość terytorium Rzeczypospolitej Polskiej w roku 1941, w tym okolice Jedwabnego, kontrolowała niemiecka Trzecia Rzesza i stąd zbrodnia w Jedwabnem to zbrodnia wojenna niemiecka, nawet gdyby krytycznego dnia w miejscowości tej nie było żadnego niemieckiego oddziału (a był) i nawet gdyby Niemcom w dokonaniu tej zbrodni pomagali na rozkaz jacyś miejscowi Polacy. Zakres takiej pomocy jest dziś, o ile wiem, sporny, gdyż ekshumacji ofiar nie było, a na miejscu znaleziono łuski po amunicji niemieckiej. Nie znaczy to, że Polacy są święci (choć niektórzy i owszem), albo że, na przykład, nie są antysemitami (bo są, a dokładniej – bywają; o czym może innym razem).

Że zbrodnia w Jedwabnem to niemiecka zbrodnia wojenna, piszę od lat; czasem bardzo obszernie i dużo bardziej prawniczo-fachowo. Na przykład tu: https://sites.google.com/site/wolnyczyn/aktualnosci/akt-oskarzenia-autorow-przekroju-o-zniewazenie-narodu-polskiego.

Dygresja. Zbrodnia ludobójstwa, jakiej dokonano w 1943 r. na Polakach z terenu Wołynia, też nastąpiła na terytorium kontrolowanym przez pewne państwo. Nie było to ani państwo polskie, ani ukraińskie. Tymczasem – może nie zwróciłem uwagi, albo nie zapamiętałem – w licznych wypowiedziach polskich (jak i zresztą ukraińskich) rzadko można spotkać tezę, by Niemcy byli na Wołyniu kimś innym niż biernymi obserwatorami, kompletnie za nic nie odpowiedzialnymi…

Powtórzę: w sensie prawa międzynarodowego za wydarzenia na danym terytorium – niezależnie od narodowości bezpośrednich sprawców – odpowiada to państwo, które terytorium to kontroluje, dobrze czy niedobrze, skutecznie czy nieskutecznie, ale kontroluje. W roku 1943 Wołyń nie był jakimś nowym, odrębnym państwem. Znajdowały się tam oddziały wojskowe, policyjne i tyłowe niemieckie. A kontynuatorem prawnym Niemiec hitlerowskich są Niemcy współczesne. Koniec dygresji.

 

Niewiele wynika z tego, że jakiś fakt, wydarzenie, zjawisko nazwiemy w ten czy w inny sposób. Wręcz groteskowy jest ktoś, kto czuje się lepiej, względnie gorzej, po tym, jak sobie je nazwie. Warto w ogóle unikać niepotrzebnych emocji, utrudniających ocenę sytuacji. Autorom napaści na Polskę – ze wszystkich państw zainteresowanych napadami na Polskę – idzie o bardzo konkretne, wymierne interesy.

Ale napaści te, w opisanych wyżej formach, stanowią poplecznictwo wobec Niemiec nie tyle współczesnych, co Niemiec hitlerowskich.

Warto zwrócić uwagę na popleczników tak zewnętrznych, jak i nawet wewnętrznych. Bardziej licznych od tych z Jedwabnego.

To poplecznicy Hitlera.

I w tym sensie druga wojna światowa dla Polski trwa i jakby daleko do jej zakończenia.

Mariusz Cysewski

Komentarze